Uff ...  ... 200!

 
 
 
 
TLVP
Home
 
 
 
 
Czytelnia
Book Nook
 
 
 
 
Mahabharata 16 (po polsku)
 
 
 
 
Mahabharata 18 (po polsku)
 
 
 
 
Pliki pdf, epub, mobi
na stronie TLVP
lub GOOGLE
 
 
 
 
Mahabharata
Spis opowieści
 
 
 
 
“Good” Violence versus “Bad”
 
 
 
 
Hymny Rigwedy o stworzeniu świata
 
 
 
 
Napisz
do nas

Napisz do nas

Maha­bharata
Opowieść 17:

Poszukiwanie spokoju umysłu


opowiada

 

Barbara Mikołajew­ska

 

na podstawie fragmentów Mahābharāta,

3. The Book of the Forest,

3(29) The Forest Teachings,

3(30) The Slaying of Kirmira,

w angielskim tłumaczeniu z sanskrytu J.A.B. van Buitenen,

The University of Chicago Press.


Wydanie I internetowe (poprawione)

Copyright © 2004-7 by B. Mikołajewska
Wszelkie prawa zastrzeżone
Porada techniczna i edytorska: F.E.J. Linton

The Lintons’ Video Press
New Haven, CT
06511 USA


e-mail inquiries: tlvpress @ yahoo . com

 

Spis treści

 

   1. Mieszkańcy Hastinapury podążają za Pandawami w obawie, że Durjodhana zarazi ich swym złem i że wszyscy zginą, lecz Król Prawa prosi ich o pozostanie i opiekę nad tymi, którzy czynią dobro

  2. Król Prawa martwi się o to, jak w swej obecnej sytuacji, gdy nic nie posiada, będzie mógł wypełnić swe królewskie obowiązki wobec towarzyszących mu braminów

  3. Bramin Śaunaka wyjaśnia Królowi Prawa, że jego obecnym obowiązkiem jest ćwiczenie jogi, aby zdobyć zrozumienie i błogosławiony stan zaspokojenia, które pomagają w oderwaniu się od zrodzonej z własnego ciała miłości powodującej mentalne cierpienie

  4. Bramin Dhaumja informuje Króla Prawa, że uprawiając jogę i czcząc Słońce, uzyska od Słońca dar jadła i będzie mógł wypełnić swój obowiązek wobec braminów

  5. Pandawowie zamieszkują w Lesie Kamjaka, gdzie Bhima na rozkaz Króla Prawa zabija blokującego im drogę demona rakszasę o imieniu Kirmira

  6. Król Dhritarasztra martwi się o przyszłość swego królestwa, lecz szarpany przez konflikt między żądzą królestwa dla swego syna i własną prawością, nie akceptuje rady Widury, aby wrócił na ścieżkę Prawa

  7. Durjodhana niepokoi się o wpływy Widury na umysł króla Dhritarasztry, lecz Śakuni uspakaja go, że wydarzenia wymknęły się spod kontroli Widury i króla Dhritarasztry

  8. Bramin Wjasa niepokoi się o przyszłość Bharatów, lecz mimo jego perswazji Durjodhana nie chce zawrzeć pokoju z Pandawami i zostaje przeklęty przez bramina Maitreję

  9. Słowniczek Mahabharaty




      Bramin Śaunaka rzekł do Judhiszthiry:

      O królu, korzenie mentalnego bólu tkwią w miłości, gdyż miłość przywiązuje człowieka do siebie i niszczy go. Z miłości wypływa smutek i lęk oraz motywująca namiętność, która znajduje dla siebie przedmiot. Zarówno namiętność jak i jej przedmiot szkodzą dobremu samopoczuciu, lecz namiętność jest gorsza. Nawet niewielki grzech namiętności potrafi zniszczyć prawego człowieka, tak jak iskierka ognia potrafi spalić całe drzewo. Nie można oczyścić się z grzechów wyłącznie przez odcięcie się od nich. Należy przyjrzeć się im z bliska, ćwicząc się w beznamiętności i nie przywiązywaniu się do przedmiotów, które się posiada. Dzięki zrozumieniu należy zawrócić z drogi zrodzoną z własnego ciała miłość, odejść od swych zwolenników, przyjaciół i porzucić nagromadzone dobra. Miłość nie przylega do ludzi, którzy zdobyli zrozumienie, poznali odpowiednie pisma i rozwinęli swe dusze tak jak woda nie przylega do liści lotosu”.

 

(Mahabharata, 3(29) The Forest Teachings, 2.25-30)




1. Mieszkańcy Hastinapury podążają za Pandawami w obawie, że Durjodhana zarazi ich swym złem i że wszyscy zginą, lecz Król Prawa prosi ich o pozostanie i opiekę nad tymi, którzy czynią dobro

 

                Pandawowie pokonani przez synów króla Dhritarasztry w grze w kości i zmuszeni do opuszczenia swego królestwa i spędzenia dwunastu lat na wygnaniu w lesie udali się wraz ze swą żoną Draupadi w kierunku północnym. Choć ubrani w skóry jelenia mieli ze sobą swą broń i jechali na swych rydwanach. Za nimi podążało czternastu wiernych służących ze swymi żonami na swych wozach, oraz tłumy mieszkańców Hastinapury, którzy głośno pomstowali nie tylko na króla Dhritarasztrę, ale także na Bhiszmę, Widurę, Dronę i Krypę, nie czyniąc między nimi żadnej różnicy. Wyrażali między sobą obawy, że wkrótce władzę przejmie Durjodhana z Śakunim i Karną, co w ich oczach czyniło niepewną nie tylko przyszłość dynastii, ale także ich własną. Nie wierzyli bowiem, aby w królestwie rządzonym przez dynastię zapominającą o moralności i Prawie możliwe było szczęście. Byli przekonani, że cała ziemia ucierpi, gdy królem zostanie Durjodhana, który nie tylko nie dbał o moralność i o swych krewnych, ale jeszcze ponadto był zachłanny, arogancki i okrutny. Chcieli żyć pod rządami Pandawów, którzy cieszyli się wśród nich dobrą sławą, byli litościwi, umieli panować nad swymi zmysłami i w swym postępowaniu kierowali się Prawem.

                Rzekli do Judhiszthiry: „O Królu Prawa, nie pozwól nam tu zostać, gdyż w królestwie rządzonym przez złego króla wszyscy zginiemy. Nasze własne cnoty i występki zależą od bliskości dobra lub zła. Tak jak perfumy roznoszą woń kwiatów na wszystko, czego dotkną tak i cnota rodzi się z bliskości cnoty. Rozprzestrzenianie się szaleństwa zaczyna się od kontaktu z głupcem, a kontakt z dobrem jest źródłem dobra. Ci, którzy szukają pokoju powinni towarzyszyć tym, który zdobyli wiedzę, osiągnęli wiek dojrzały, są uczciwi, skromni i dobrzy. Należy troszczyć się o rozwój tych, którzy są czyści od urodzenia i których działanie i wiedza jest czysta. Łączenie się z nimi jest dla nas ważniejsze od znajomości świętych pism, gdyż nawet gdy zaniedbamy wykonania rytów, możemy zebrać potrzebne nam do zbawienia zasługi, podążając za tymi, którzy są dobrzy i mają chwalebne nawyki. Sprzyjając rozwojowi niegodziwców, zbierzemy jedynie zło. Prawi ludzie ulegają zepsuciu przez samo patrzenie i rozmawianie z niegodziwcem. Człowiek staje się lepszy, gdy przebywa z najlepszymi. Pozwólcie więc nam przebywać w waszym pobliżu, gdyż wy razem i każdy z was z osobna jesteście dla nas najlepszym przykładem. Charakteryzujecie się cechami, które są rezultatem słusznego działania w świecie i które zostały opisane w Wedach i są aprobowane przez ludzi wykształconych. Pozwólcie nam na stawanie się lepszymi dzięki przebywaniu z wami”.

                Judhiszthira rzekł: „O mieszkańcy Hastinapury, to wasza miłość i współczucie dla nas każe wam mówić o naszych wielkich zaletach, których nie posiadamy. Nie ulegajcie ich podszeptom, gdyż to jedynie pogorszy sprawy. Ludzie o wielkich zaletach jak Bhiszma, nasza matka Kunti, Widura i wszyscy inni nasi przyjaciele pozostają w Hastinapurze. Jeśli naprawdę macie na uwadze nasze dobro, musicie ich chronić, gdyż są udręczeni przez smutek i ból. Nie podążajcie za nami, lecz wróćcie do Hastinapury, gdzie oni pozostają i gdzie my także wrócimy. Powierzam wam opiekę nad nimi. Ku nim skierujcie swą miłość i przywiązanie, gdyż myśl i troska o nich najbardziej leży nam na sercu. Przez swe przywiązanie do nich sprawicie nam ogromną radość i dochowacie wierności”.

                Wysłuchawszy słów Judhiszthiry, mieszkańcy rzekli: „O Królu Prawa, niech tak się stanie”. I myśląc o wielkiej prawości Pandawów, zawrócili z drogi, aby udać się z powrotem do Hastinapury.

 

2. Król Prawa martwi się o to, jak w swej obecnej sytuacji, gdy nic nie posiada, będzie mógł wypełniać swe królewskie obowiązki wobec towarzyszących mu braminów

 

                Po pożegnaniu się z mieszkańcami miasta Pandawowie ruszyli dalej na swych rydwanach w kierunku północnym, aby zatrzymać się dopiero nad brzegami Gangesu w okolicy wielkiego drzewa banianowego zwanego Pramana, gdzie po rytualnym oczyszczeniu się w wodach świętej rzeki postanowili spędzić noc. Towarzyszyła im spora grupa braminów niosących ze sobą swój ogień ofiarny otoczonych przez gromadkę swych uczniów i krewnych.

                Judhiszthira widząc, że są oni gotowi towarzyszyć im podczas całej wędrówki, rzekł: „O bramini, proszę was, zawróćcie do miasta. Zostaliśmy ograbieni z naszego królestwa i majątku í zmuszeni, aby udać się na wygnanie do dżungli, która jest pełna drapieżników i jadowitych węży. Idąc za nami doświadczycie nędzy, a nędza bramina dręczy nawet bogów”. Bramini nie chcieli się jednak na to zgodzić. Rzekli: „O królu, nie odrzucaj nas, gdyż jesteśmy ci oddani, a nawet bogowie mają litość dla tych, co pozostają im wierni, szczególnie dla braminów, którzy podążają ścieżką Prawa, czyniąc dobro”. Judhiszthira rzekł: „O bramini, ja sam jestem wam oddany, lecz dręczy mnie myśl o nędzy, której doznacie, towarzysząc mi. Jesteśmy pokonani przez smutek wynikły z cierpienia spowodowanego znieważeniem naszej żony Draupadi i ograbieniem nas z królestwa”. Bramini odpowiedzieli: „O królu, nie kłopocz się swym królewskim obowiązkiem karmienia nas, gdyż las sam dostarczy nam pożywienia. Przebywając z tobą dzięki naszym medytacjom i modlitwie przyniesiemy ci szczęśliwy los i umilimy ci czas, opowiadając różne przypowieści”. Judhiszthira rzekł: „O bramini, wasze towarzystwo powinno przynieść mi wielką radość, jednakże z powodu tarapatów, w które popadłem, nie potrafię odczuwać nic poza wstydem. Odejdźcie, gdyż patrzenie na was szukających dla siebie samych pożywienia będzie zawstydzać mnie jeszcze bardziej. Niech zaraza zniszczy synów Dhritarasztry!” Bramini nie chcieli jednak odejść, będąc gotowi dzielić z Pandawami wszelkie trudy ich wędrówki.

 

3. Bramin Śaunaka wyjaśnia Królowi Prawa że jego obecnym obowiązkiem jest ćwiczenie jogi, aby zdobyć zrozumienie i błogosławiony stan zaspokojenia, które pomagają w oderwaniu się od zrodzonej z własnego ciała miłości powodującej mentalne cierpienie

 

                Widząc udręczenie Króla Prawa, mądry bramin o imieniu Śaunaka, który dzięki swym religijnym praktykom cieszył się Jaźnią, rzekł do niego: „O królu, człowiek taki jak ty, nawet gdy stoi nad przepaścią, nie powinien podawać się smutkowi i lękowi lub podejmować działań sprzecznych z wiedzą, które mogłyby być niszczące dla całego świata. W tobie bowiem rezyduje zrozumienie, które przeciwstawia się wszystkiemu, co nie zostało uświęcone lub zostało zdobyte inaczej niż drogą Objawienia i Tradycji, a zrozumienie jest tym, co gasi udręczenie umysłu tak jak woda gasi ogień i przynosi ulgę udręczeniu ciała.

                Korzenie mentalnego bólu tkwią w miłości, gdyż miłość przywiązuje człowieka do siebie i niszczy go. Z miłości wypływa smutek i lęk oraz motywująca namiętność, która znajduje dla siebie przedmiot. Zarówno namiętność jak i jej przedmiot szkodzą dobremu samopoczuciu, lecz namiętność jest gorsza. Nawet niewielki grzech namiętności potrafi zniszczyć prawego człowieka tak jak iskierka ognia potrafi spalić całe drzewo. Nie można oczyścić się z grzechów wyłącznie przez odcięcie się od nich. Należy przyjrzeć się im z bliska, ćwicząc się w beznamiętności i nie przywiązywaniu się do przedmiotów, które się posiada. Dzięki zrozumieniu należy zawrócić z drogi zrodzoną z własnego ciała miłość, odejść od swych zwolenników, przyjaciół i porzucić nagromadzone dobra. Miłość nie przylega do ludzi, którzy zdobyli zrozumienie, poznali odpowiednie pisma i rozwinęli swe dusze tak jak woda nie przylega do liści lotosu.

                Człowieka poruszanego przez namiętność wlecze jego żądza. Rodzi się w nim łaknienie, z którego wypływa Nienasycone Pragnienie, które jest największym złem brzemiennym w bezprawie, rodzącym zło i doprowadzającym człowieka do obłędu. Słaby duch nie potrafi się go wyrzec i to niesłabnące pragnienie jest jak choroba, która pozbawi go sił. Tylko ten, kto się go pozbędzie osiągnie błogość. Gdy już raz powstanie, nie mając granic, zniszczy człowieka, gdyż tak jak drzewo użyte do rozniecania ognia spłonie w nienasyconym ogniu powstałym w jego wnętrzu tak zniszczeniu ulegnie człowiek, który pozwolił spłonąć swej duszy od powstałego w niej nienasycenia.

                Bogacz boi się powodzi, ognia, złodziei i krewnych tak jak żyjący boi się śmierci i dlatego dla niektórych posiadanie majątku jest prawdziwą katastrofą. Człowiek nie osiągnie prawdziwej wielkości, jeżeli nie potrafi odłączyć się od przyciągającego go blasku majątku. Zwiększanie majątku zwiększa szaleństwa umysłu, wzmacnia jego ubóstwo, pychę, lęk i niepokój. Mędrzec zna cierpienia duszy bogacza. Zna trud zdobywania, utrzymywania i podwajania majątku. Wie, że choć tak łatwo majątek stracić, dla jego zdobycia ludzie potrafią zabić. Majątku trudno się wyrzec, ale równie trudno go utrzymać. Czyż człowiek nie powinien więc być wobec jego posiadania obojętny? Nienasyceni są niemądrzy. Prawdziwie mądrzy są ci, którzy zawsze pozostają nasyceni. Nienasyconego Pragnienia nie można bowiem nigdy nasycić, choć ostateczną szczęśliwością jest nasycenie. Dlatego mądry jedyne trwałe bogactwo świata widzi w pozostawaniu nasyconym i nie zazdrości młodym urody, bogatym majątku, kochającym obecności ukochanego, a panu jego pańskości, gdyż ich posiadanie jest krótkotrwałe. O królu, zapomnij o swym majątku. Któż może znieść cierpienie, które on przynosi. Każdy, kto go posiada zadręcza się. Dlatego Ludzie Prawa wychwalają tego, kto pozostaje wobec majątku obojętny, gdyż lepiej brudu nie dotykać, niż się z niego oczyszczać! Jeżeli chcesz kroczyć ścieżką Prawa wyrzeknij się łaknienia majątku!”

                Król Prawa rzekł: „O braminie, nie pragnę majątku z zachłanności i dla własnej przyjemności, lecz aby spełnić swój obowiązek i dostarczyć utrzymania braminom. W mojej obecnej fazie życia, jako głowa rodziny nie mogę wycofać się z dostarczania utrzymania i ochrony swoim zwolennikom, gdyż tego wymaga ode mnie moje Prawo. Głowa rodziny ma obowiązek żywić tych, którzy jak bramini nie przygotowują jedzenia dla samych siebie. W mym domu nigdy nie powinno zabraknąć miejsca do spania, wody i słów powitalnych dla gościa. Choremu należy się łoże, strudzonemu miejsce do spoczynku, spragnionemu woda, a głodnemu posiłek. Stojący u bramy człowiek czy zwierzę spali gospodarza, który nie powita go z szacunkiem. Prawo nie pozwala mi przygotowywać posiłku jedynie dla samego siebie lub zabijać zwierzę domowe i jeść je samemu bez ofiarowania go najpierw we właściwy sposób, którym jest rzucenie jedzenia na ziemię dla ptaków i psów i tych, co zjadają psy, traktując to jako obowiązkową ofiarę składaną rankiem i wieczorem. Wolno mi jeść jedynie resztki ze złożonej ofiary, gdyż przypomina mi to o mym obowiązku wobec tych, którzy ode mnie co zależą. Powinienem także dzielić się eliksirem, gdyż przypomina mi to o konieczności składania ofiary. Czyż nie mam racji, braminie?”

                Śaunaka odpowiedział: „O królu, masz rację, choć świat stanął na głowie i jest pełen niegodziwców. Niegodziwcy czerpią radość z tego, co przeraża takich jak ty, którzy czynią dobro. Zastawiają oni bogato stoły miotani przez chaos i namiętność i poruszani przez przedmioty swych zmysłów. Nawet człowiek, który się broni, w końcu ulega swym drapieżnym zmysłom, gdy zakotwiczą się one w przedmiotach, wycierając z umysłu wszystkie dotychczasowe intencje. W człowieku budzi się pragnienie i jego działania skierowują się ku tym przedmiotom zmysłów. Rozpala się w nim ogień nienasycenia, w który wpada jak ćma dążąca ku światłu. W końcu ogłupiały przez niemożność nasycenia się zabawą i obżarstwem tonie w głębi szaleństwa. Nie wiedząc, kim jest, jest jak koło, którym porusza ignorancja, karma i Nienasycone Pragnienie.

                Mędrzec nigdy nie szuka radości w przedmiotach zmysłów, lecz w Prawie i wyrzeczeniach. Nigdy nie praktykuje Prawa z motywów egoistycznych, jak miłość czy nienawiść, lecz myśląc o tym, że stające przed nim zadania powinny być wykonane. Uczy się tego poprzez składanie ofiar, studiowanie Wed, ćwiczenie się w obdarowywaniu, ascezie, prawdomówności, wyrozumiałości, samo-kontroli, wyzbywaniu się zachłanności. Pierwsze cztery drogi uczenia się Prawa zostały nam przekazane przez naszych przodków. Cztery pozostałe są praktykowane pod ścisłą kontrolą przez nielicznych. Człowiek o czystej duszy powinien podążać jedną z tych dróg, kierując się konsekwentnie właściwą intencją, właściwym opanowaniem zmysłów, właściwymi i dokładnymi przysięgami, właściwą służbą na rzecz starszych, właściwym podziałem jadła, właściwym uczeniem się i przekazem wiedzy, właściwym wyrzeczeniem się rytów, właściwym zawieszeniem myśli. Będzie on wówczas podążał drogą bogów, gdyż bogowie zdobyli swą władzę dzięki temu, że wyzbyli się zarówno miłości jak i nienawiści i stali się jogami.

                O królu, twoim obecnym zadaniem jest odzyskanie twórczego spokoju dzięki ascezie i stanie się jogiem. Ci, którym wykonanie tego zadania się uda, potrafią zaspokoić każde życzenie własnej duszy i są zdolni do odczuwania stanu pełnego nasycenia”.

 

4. Bramin Dhaumja informuje Króla Prawa, że uprawiając jogę i czcząc Słońce, uzyska od Słońca dar jadła i będzie mógł wypełnić swój obowiązek wobec braminów

 

                Przed podjęciem dalszych działań Król Prawa wraz ze swymi braćmi udał się do swego domowego kapłana Dhaumji, aby poprosić go o wskazanie kierunku i najlepszej drogi działania. Zapytał: „O braminie, wyjaśnij mi proszę, cóż powinienem obecnie uczynić, aby wypełnić mój święty królewski obowiązek wobec tych uczonych braminów, którzy podążają za nami. Będąc udręczony przez moje własne problemy, nie potrafię ani ich opuścić, ani dostarczyć im środków do życia”.

                Dhaumja zamyślił się przez chwilę, chcąc udzielić Judhiszthirze rady zgodnej ze ścieżką Prawa, po czym rzekł: „O królu, gdy żywe stworzenia zostały stworzone po raz pierwszy i cierpiały straszny głód, Słońce przepełnione współczuciem przejęło na siebie rolę ich ojca. Poruszając się w kierunku północnym wchłonęło w siebie siły żywotne gorąca i poruszając się ku południu zapłodniło Ziemię. Gdy Słońce stało się polami, Księżyc zebrał gorąco z nieba i połączył się z Wodą, stwarzając zioła. Następnie Słońce weszło w Ziemię i wypłynęło z niej dzięki żarowi Księżyca, rodząc się ponownie w formie ziół o sześciu kwiatach, które są ziołami ofiarnymi i ze składanej ofiary z tych ziół, które były Słońcem, narodziło się jadło utrzymujące przy życiu tych, którzy zamieszkują Ziemię.

                Jadło utrzymujące przy życiu wszystkie żywe stworzenia zostało zrobione ze Słońca, które jest ojcem wszystkich stworzeń. Udaj się więc do Słońca z prośbą o pomoc. Królowie o wielkiej czystości ratowali swój lud, praktykując surową ascezę, jogę i koncentrację, prosząc Słońce o pomoc. Uczyń więc to samo, aby móc wykonać swój święty obowiązek wobec braminów i podążać dalej ścieżką swego Prawa”.

                Król Prawa poddał się więc surowej ascezie, doskonalił swe zmysły i oddawał Słońcu cześć, ofiarując mu kwiaty, składając ofiarę nie wymagającą pośrednictwa ognia oraz recytując jego sto osiem dobro wróżących imion, które przekazał mu Dhaumja, ucząc go w ten sposób, jak zwracać się do Słońca, Dawcy Światła miłowanego przez bogów i ojców, któremu oddają honory również demony asurowie i łowcy nocy i które jest jak ogień i szczere złoto. Oczyszczając się w wodach Gangesu stał się jogiem praktykującym kontrolę oddechu. Zadowolone z niego Słońce ukazało się przed nim w swej ognistej formie i rzekło: „O królu, dam ci to, o co prosisz, dostarczając ci żywności przez dwanaście lat twego wygnania. W twej kuchni zapasy owoców, korzonków i warzyw będą niewyczerpane”. Po otrzymaniu tego daru Judhiszthira pokłonił się do stóp swemu domowemu kapłanowi, uściskał swych braci i udał się do kuchni, gdzie czekała na niego Draupadi i gdzie sam zajął się przygotowaniem posiłku. Gdy zgodnie z obietnicą Słońca ugotowane dary lasu mnożyły się w nieskończoność, Judhiszthira nakarmił nimi braminów, swych braci i gdy już się nasycili, sam zaczął spożywać to, co po nich pozostało. Z kolei Draupadi, troszcząc się o to, by Judhiszthira się nasycił, jadła ostatnia.

                Gdy nadszedł właściwy dzień i gdy układ gwiazd i faza księżyca były szczęśliwe, Pandawowie otoczeni przez tłumy braminów i prowadzeni przez swego domowego kapłana, myśląc o tych, którym należy się ofiara, ruszyli w kierunku Lasu Kamjaka.

 

5. Pandawowie zamieszkują w Lesie Kamjaka, gdzie Bhima na rozkaz Króla Prawa zabija blokującego im drogę demona rakszasę o imieniu Kirmira

 

                Pandawowie wędrowali przez trzy dni i noce, aż trzeciej nocy o północy dotarli do Lasu Kamjaka. Był to ten moment nocy, w którym po lesie grasują straszliwe demony rakszasowie, żywiące się ludzkim mięsem. Gdy weszli do lasu natrafili natychmiast na blokującego im drogę przeraźliwego demona rakszasę o ognistych oczach i sterczących płomiennych włosach, który używając swej magii, zgrzytał groźnie swoimi ośmioma kłami i wydawał z siebie przeraźliwy ryk. Przerażone jego rykiem ptaki i zwierzęta rozbiegały się w panice we wszystkich kierunkach. Wirujące uda demona wytwarzały wicher szarpiący drzewami i wznoszący kurz aż do nieba.

                Ten potężny rakszasa, nierozpoznany przez Pandawów, działał na ich pięć zmysłów jak nadciągająca fala przeraźliwego smutku. Gdy Draupadi o lotosowych oczach zbliżyła się do niego, zadrżała cała, zamykając oczy. Z włosami zmierzwionymi i zabrudzonymi przez dłonie Duhśasany była jak wezbrana rzeka między pięcioma górami. I gdy padła zemdlona, pięciu Pandawów pochwyciło ją, będąc jak pięć zmysłów, które przywiązane do swego obiektu, chwytają w pośpiechu swą przyjemność.

                Kapłan Pandawów Dhaumja rozpoznawszy demona Kirmirę w jego przeraźliwej formie, próbował go skutecznie odstraszyć przy pomocy właściwie użytych magicznych formułek służących zabijaniu demonów. I gdy udało mu się zniszczyć magię demona, ukazał się przed nimi muskularny obrzydliwiec z oczami rozwartymi wściekłością, wyglądając jak sam Czas Zniszczenia. Widząc go w tej postaci, Król Prawa zapytał go o to, kim jest i czego sobie od nich życzy. Rakszasa odpowiedział: „O marny człowieku, nazywam się Kirmira i jestem demonem, bratem demona Baki. Mieszkam w tym lesie, żywiąc się ludźmi, których pokonuję w bitwie. Kim jesteście i dlaczego przyszliście tutaj z własnej woli, aby posłużyć mi za posiłek? Stańcie ze mną do walki, abym mógł was czym prędzęj zjeść!” Judhiszthira odpowiedział: „O demonie, jesteśmy pięcioma synami króla Pandu, o których być może słyszałeś. Straciłem moje królestwo i postanowiłem zamieszkać razem z moimi braćmi w tym strasznym lesie, który jak twierdzisz należy do ciebie”. Demon Kirmira rzekł: „O dobry losie, niech bogom będą dzięki za to, że spełnili wreszcie moje największe marzenie. Już od dawna na próżno przemierzam całą ziemie w poszukiwaniu Bhimy, który w bramińskim przebraniu zabił mojego brata Bakę. Zabił też mego przyjaciela demona Hidimbę i porwał jego siostrę. I ten od dawna poszukiwany przeze mnie głupiec przeszedł dobrowolnie wprost do gęstego lasu, w którym mieszkam i to w godzinie, w której grasuję po lesie i osiągam największą moc! Dziś wreszcie zrealizuję mą zemstę, którą tak długo nosiłem w mym sercu i nasycę żądnego zemsty Bakę jego krwią. Dziś spłacę wreszcie mój dług wobec mego brata i zdobędę wieczny spokój. O Judhiszthira, rozszarpię i zjem twego brata na twych oczach!” Król Prawa rzekł z gniewem: „O demonie, zapewniam cię, że nie uda ci zrealizować twego podłego planu”.

                Jeszcze nie ucichły słowa jego brata, gdy Bhima wyrwał z korzeniami drzewo i oberwał zeń liście, podczas gdy Ardżuna spojrzał na swój łuk Gandiwę, zdolny do przeciwstawienia się samemu piorunowi Indry, lecz Bhima powstrzymał go, chcąc samemu pokonać demona. Bhima zaatakował najpierw Kirmirę wyrwanym drzewem, potem swą potężną maczugą i zaciśniętą pięścią, którą uderzył go w twarz, na co demon, który zdawał się pozostawać obojętny i pewny swego zwycięstwa, rozzłościł się i rzucił w jego kierunku płonącą pochodnią, którą jednak Bhima z lekkością kopnął swą lewą stopą z powrotem w kierunku rakszasy. W końcu obaj zaczęli rzucać w siebie wyrwanymi drzewami, pustosząc wokół las. Następnie rakszasa podniósł z łatwością ogromną skałę, od której uderzenia Bhima się zachwiał. Wreszcie zwarli się ze sobą, ciągnąc się nawzajem jak dwa walczące byki. Bhima wzburzony pamięcią doznanych zniewag i świadomy obserwujących go oczu Draupadi urósł w siłę. Gdy rakszasa ściskał go kurczowo, zrzucił go z siebie i złapawszy go w talii potrząsnął nim tak potężnie, że demon zaczął tracić oddech. Czując, że demon słabnie, ujarzmił go tak jak ujarzmia się rzemieniami ofiarnego bawoła. Wydając z siebie potężny ryk, zawirował odrętwiałym i miotającym się w konwulsjach demonem wiele razy i widząc, że coraz bardziej słabnie rzucił nim o ziemię. Przycisnąwszy kolanem jego biodra, chwycił go gołymi dłonmi za gardło jakby był zwierzęciem ofiarnym i gdy poczuł, że ciało demona staje się bezwładne, rzekł: „O niegodziwcze, już nie będziesz dłużej opłakiwał śmierci Hidimby i Baki, gdyż za chwilę sam znajdziesz się w świecie boga umarłych Jamy”. Wypowiedziawszy te słowa z oczami rozszerzonymi gniewem, wypuścił z rąk drgające jeszcze martwe ciało demona, pozbawiwszy je ubrań, ozdób i umysłu.

                Zabiwszy demona Kirmirę, Bhima oczyścił las ze strasznego ludożercy i uczynił z niego bezpieczne miejsce zamieszkiwania dla swych braci i ich żony Draupadi.

 

6. Król Dhritarasztra martwi się o przyszłość swego królestwa, lecz szarpany przez konflikt między żądzą królestwa dla swego syna i własną prawością, nie akceptuje rady Widury, aby wrócił na ścieżkę Prawa

 

                Tymczasem przygnębiony król Dhritarasztra zawezwał Widurę i rzekł: „O Widura, ty znasz sekrety zarówno Najwyższego jak i trudno uchwytnego dla ludzkiego umysłu Prawa, powiedz mi więc, jakie postępowanie jest w obecnej sytuacji dobre dla mego królestwa i dla mnie? Jakie jest moje zadanie?” Widura odpowiedział: „O królu, wróć na ścieżkę swej królewskiej powinności i chroń synów swego brata Pandu tak jak chronisz swych własnych synów. W twym Gmachu Gry Prawo zostało sprofanowane i zanieczyszczone przez łajdaków, którzy cię zwiedli. Nie jest jednak jeszcze za późno, aby oczyścić twego syna ze zła, które rozprzestrzenia się na cały świat i osadzić ten świat na fundamencie dobra. Oddaj Pandawom ich majątek, gdyż król powinien zadowalać się tym, co sam posiada i nie powinien zazdrościć innemu jego majątku. Potęp Śakuniego i spróbuj wynagrodzić Pandawom ich upokorzenie. Jeżeli tego nie uczynisz, twoi synowie wkrótce zginą z rąk Bhimy i Ardżuny. Już ci nie raz mówiłem, że dla własnego dobra powinieneś pozbyć się Durjodhany i jeżeli po raz kolejny mnie nie posłuchasz, z całą pewnością to odpokutujesz. Ujarzmij swych synów i oddaj władzę synom twego brata Pandu. Pozwól Judhiszthirze, aby rządził ziemią beznamiętnie i zgodnie z Prawem, gdyż wówczas wszyscy królowie podporządkują się tobie, jakby byli zwykłymi obywatelami. Niech twój syn Durjodhana oraz Śakuni i Karna mu się podporządkują i niech na oczach wszystkich zebranych ponownie w twym Gmachu Gry poproszą Bhimę i Draupadi o wybaczenie. Uczyń tak jak ci radzę, gdyż jest to twój najświętszy obowiązek”.

                Słowa Widury niezadowoliły jednak króla Dhritarszatry, którego umysł chwiał się między żądzą oddania królestwa własnemu synowi i własną prawością, do której apelował Widura i rzekł: „O Widura, nie mogę zaakceptować twej rady, gdyż to nie prawość przez ciebie przemawia, lecz stronniczość i nie chcę już dłużej słuchać twych doradczych słów, które faworyzują Pandawów. Choć Pandawowie są też moimi synami, Durjodhana jest mym synem z mej krwi i kości i nie możesz żądać ode mnie wyrzeczenia się go. Idź sobie gdzie chcesz z mojego królestwa, bo jesteś dla mnie jak zła żona!” Rzekłszy te słowa, powstał z tronu i oddalił się do swych prywatnych pokoi. Widura boleśnie westchnął, gdyż trudno mu było uwierzyć, że wszystko to wydarza się naprawdę i nie widząc sensu pozostawania na dworze króla Dhritarasztry wbrew jego woli, postanowił wyruszyć do Lasu Kamjaka, gdzie przebywali Pandawowie.

                Gdy Król Prawa siedząc w zaciszu leśnym w otoczeniu swej żony Draupadi, swych braci i braminów, dostrzegł zbliżającego się Widurę, trochę się zaniepokoił, obawiając się, że Widura przybywa z rozkazu króla Dhritarasztry, aby go ponownie skłonić do gry w kości. Rzekł do swego brata Bhimy: „O Bhima, czyżby Widura przybywał do nas z nowym posłannictwem? Czyżby Śakuni chciał wygrać od nas to, co nam pozostało, czyli naszą broń? Wyzwany nie mogę odmówić, lecz jeśli stracimy łuk Ardżuny Gandiwę, stracimy również szansę odzyskania naszego królestwa”.

                Judhiszthira powitał Widurę zgodnie z wymogami królewskiej etykiety i gdy zapytał go o przyczynę jego wizyty, Widura rzekł: „O Królu Prawa, gdy król Dhritarasztra zwrócił się do mnie z pytaniem o radę, jakie działanie jest obecnie najlepsze dla jego rodu i dla jego synów, udzieliłem mu rady, by wrócił na ścieżkę Prawa. Lecz on mnie nie słuchał, gdyż moja rada nie była mu w smak. Nie można już go skłonić do wyboru dobra i ponieważ w ten sposób ruina Bharatów stała się pewna, nie zazna on już nigdy spokoju. Odrzucił nie tylko moje rady, ale i mnie samego. Przybyłem więc do ciebie, aby służyć ci moją radą. Uzbroj się w cierpliwość i czekaj z odwetem, aż nadejdzie właściwy moment, gdyż jeżeli człowiek boleśnie zgnębiony przez swych rywali potrafi czekać, doskonaląc dostępne mu środki poprzez składanie ofiary, stanie się panem samego siebie i bez użycia przemocy stanie się władcą ziemi. Dziel się tym, co posiadasz ze swymi pomocnikami, wówczas nie opuszczą cię oni w cierpieniu i z ich pomocą zdobędziesz cały świat. Zawsze dziel się żywnością ze swymi towarzyszami i nie wywyższaj się”.

                Król Prawa rzekł: „O Widura, niech tak się stanie!”

                Tymczasem nie mogący znaleźć spokoju król Dhritarasztra pożałował, że skłonił swego brata Widurę do opuszczenia królewskiego pałacu. Choć nie chciał posłuchać jego rady, był do niego przywiązany swą braterską miłością i czuł się niedobrze bez jego obecności. Pewnego dnia, gdy udał się do swego Gmachu Zgromadzeń, został pokonany przez tak wielką za nim tęsknotę, że na oczach zebranych królów padł bez zmysłów na ziemię. Gdy odzyskał zmysły, podniósł się z podłogi i rzekł do swego woźnicy Sandżaji: „O Sandżaja, mój brat i przyjaciel Widura jest jak inkarnacja samego boga Prawa Dharmy. Po tym wybuchu mojego niedobrego gniewu jego nieobecność łamie mi serce i nie mogę o nim zapomnieć. Udaj się, proszę, na jego poszukiwania i jeżeli znajdziesz go jeszcze żywym, przyprowadź go z powrotem do mego pałacu. Mój ukochany brat o bezgranicznym duchu nigdy nie wyrzekł i nie uczynił niczego, co byłoby niezgodne z Prawdą. Dlaczego więc ten mądry człowiek miałby cierpieć skutki mego niesłusznego gniewu? Ten mędrzec nie powinien w żadnym wypadku wyrzec się życia. O Sandżaja, odnajdź go i sprowadź tutaj”.

                Sandżaja wyruszył w kierunku Lasu Kamjaka, aby wkrótce dotrzeć do miejsca gdzie przebywali Pandawowie. Po odpowiednich powitaniach wyjaśnił Judhiszthirze, że przybył tu na polecenie króla Dhritarasztry, aby przyprowadzić Widurę z powrotem do Hastinapury, gdyż król Dhritarasztra pogrążył się po jego odejściu w głębokim smutku i nie może przestać o nim myśleć. Widura mając zgodę Judhiszthiry, ruszył z powrotem do Hastinapury, radując swym powrotem króla Dhritarasztrę, który rzekł: „O znawco Prawa, dziękuję dobremu losowi za to, że nie wymazałeś mnie ze swej pamięci i wróciłeś. Spędziłem wiele bezsennych nocy, myśląc o tobie”. I wziąwszy Widurę w swe silne ramiona, kontynuował: „O Widura, wybacz mi to, co powiedziałem w gniewie”. Widura odpowiedział: „O królu, już ci dawno wybaczyłem, gdyż ty jesteś naszym najwyższym nauczycielem. Wróciłem na twe wezwanie natychmiast, wyłącznie po to, aby cię zobaczyć. Twoi synowie są mi tak samo drodzy jak synowie twego bratu Pandu, lecz ludzie oddani Prawu bez zastanawiania się spieszą z pomocą ciemiężonym i mój duch ciągnął mnie do Pandawów, gdyż to ich dotknęło nieszczęście”. I dwaj bracia, Widura i Dhritarasztra, zjednoczywszy się ponownie, pogrążyli się w stanie ekstatycznej szczęśliwości.

 

7. Durjodhana niepokoi się o wpływy Widury na umysł króla Dhritarasztry, lecz Śakuni uspakaja go, że wydarzenia wymknęły się spod kontroli Widury i króla Dhritarasztry

         

                Gdy Durjodhana usłyszał, że Widura wrócił do Hastinapury na żądanie jego ojca, wybuchnął gniewem. Tonąc coraz bardziej w ciemnościach w wyniku swego szaleństwa rzekł do Śakuniego, Karny i swego brata Duhśasany: „O przyjaciele, doradźcie mi, co mam zrobić, aby ten poplecznik Pandawów Widura nie wpłynął na zmianę decyzji mego ojca i żeby mój ojciec pod jego wpływem nie rozkazał Pandawom, aby wrócili z lasu do swego królestwa. Ich powrót mnie zniszczy i będę musiał się zabić, gdyż nie zniosę tego, że znowu stali się bogaci”.

                Śakuni rzekł: „O Durjodhana, rozumujesz jak dziecko. Pandawowie zaakceptowali stawkę w grze, zobowiązali się do odejścia w wypadku swej przegranej i odeszli. Nie obawiaj się, że wrócą przed upływem umówionego terminu, gdyż oni nigdy nie łamią danego słowa. Nawet gdyby twój ojciec zmienił swą decyzję, nie zaakceptują jego prośby o powrót. Nawet gdybym się mylił co do siły ich prawości i złamaliby swe słowo, znalezliby się na z góry przegranych pozycjach, gdyż wówczas musieliby ponownie stanąć z nami do gry w kości. Siedźmy więc cicho i czekajmy na moment odpowiedni do tego, aby zgodnie z twym życzeniem całkowicie ich zniszczyć”. Duhśasana i Karna natychmiast przyklasnęli słowom Śakuniego, lecz Durjodhana nie wydawał się zadowolony. Gdy Karna to dostrzegł, rzekł do Duhśasany i Śakuniego: „O przyjaciele, posłuchajcie, co naprawdę myślę. Jeżeli chcemy sprawić Durjodhanie przyjemność, nie powinniśmy bezczynnie czekać. Uzbrojmy się, wsiądźmy do naszych rydwanów, ruszmy do lasu i zabijmy Pandawów, zanim otrząsną się ze swej porażki i nabiorą ponownie sił”. Myśl ta bardzo się im wszystkim spodobała i dosiadłszy natychmiast swych rydwanów, ruszyli gniewnie w kierunku Lasu Kamjaka z myślą, aby zabić Pandawów. Zobaczył ich jednak przy pomocy swej boskiej wizji bramin Wjasa i pospieszył, aby ich zatrzymać.

 

8. Bramin Wjasa niepokoi się o przyszłość Bharatów, lecz mimo jego perswazji Durjodhana nie chce zawrzeć pokoju z Pandawami i zostaje przeklęty przez bramina Maitreję

 

                Bramin Wjasa udaremniwszy Durjodhanie realizację jego podłego zamiaru, udał się z wizytą do Hastinapury i rzekł do króla Dhritarasztry: „O królu, nie podoba mi się to, że Pandawowie musieli udać się do lasu na wygnanie, bo zostali pokonani dzięki oszustwom stronników Durjodhany. W ciągu trzynastu lat ich tułaczki narośnie w nich potężny gniew z powodu pozbawienia ich królestwa w ten podły sposób i nie mogąc zapomnieć o swej nędzy, skierują nagromadzoną przez te lata truciznę swego gniewu przeciw twoim niegodziwym synom. Twój syn Durjodhana musi zaprzestać swej nieustającej agresji przeciw nim i zaniechać prób pozbawienia ich życia za cenę zdobycia królestwa. Wojna domowa z krewnymi jest surowo zakazana. Nie dopuszczaj do tej hańby! Rozkaż swemu synowi, aby sam, bez swych nikczemnych popleczników, udał się do lasu i żył tam razem z Pandawami i być może wówczas w rezultacie tej bliskości ich pokocha. Trzeba podjąć działanie, zanim sprawy wymkną się nam całkowicie z rąk!”

                Król Dhritarasztra odpowiedział: „O braminie, mnie też nie podoba się to, co się stało. Nie podoba się to także Bhiszmie, Dronie, Widurze i mej żonie Gandhari. To los zmusił mnie do uczynienia tego, co uczyniłem. Wyniknęło to z szaleństwa. I choć przyznaję ci rację, nie potrafię wyrzec się mego syna Durjodhany o niewielkim rozumie, gdyż go kocham”.

                Wjasa rzekł: „O królu, choć dla mnie nie ma różnicy między twymi synami i synami Pandu i kocham ich tak samo, to jednak moje współczucie jest po stronie tych, którzy są gnębieni. I gdy patrzę na Pandawów, widzę jak bardzo są nieszczęśliwi”. Król Dhritarasztra odpowiedział: „O braminie, zgadzam się z każdym twoim słowem. Oddaj mi więc przysługę i sam spróbuj przekonać Durjodhanę, aby zaniechał swych złych czynów prowadzących wyraznie do zagłady całego naszego rodu”. Bramin Wjasa rzekł: „O królu, niech spróbuje go w tej sprawie przekonać bramin Maitreja, który dotychczas towarzyszył Pandawom w ich wędrówce po lesie i który właśnie nadchodzi, aby złożyć ci wizytę. Bramin ten z łatwością popada w gniew i jezeli twój syn nie dostosujcie się do jego rad, przeklnie go”.

                Powiedziawszy te słowa, bramin Wjasa oddalił się, aby oddać się ponownie swym religijnym praktykom. Zgodnie z jego zapowiedzią do pałacu Dhritarasztry przybył wkrótce bramin Maitreja, którego król powitał zgodnie z królewską etykietą ze wszystkimi należnymi mu honorami i następnie zapytał go o zdrowie Pandawów i ich zamiary.

                Bramin Maitreja rzekł: „O królu, pielgrzymując do różnych miejsc świętych, dotarłem do Lasu Kamjaka, gdzie spotkałem Judhiszthirę siedzącego w otoczeniu licznych pustelników, którzy chcieli zobaczyć na własne oczy tego męża o wielkim duchu ubranego jedynie w skórę jelenia i żyjącego skromnie w dżungli. Od nich usłyszałem o bezmyślności twego syna i niegodziwości, która wydarzyła się w twym Gmachu Gry podczas gry w kości. Zawsze darzyłem cię szczególnym uczuciem i przybyłem tu do ciebie, bo niepokoję się o przyszłość twego rodu. Nie wolno ci dopuścić do walki między swymi synami. Będąc królem, sam jeden jesteś samym centrum karania i preferowania. Jak więc możesz nie dostrzegać tego przeraźliwego zła, które się w twym pałacu rodzi. To, co wydarzyło się w twym Gmachu Gry w niczym nie przypomina normalnego zachowania ludzi. Wygląda bardziej jak zachowanie dasjusów, złych i obrzydliwych stworzeń przypominających jedynie swym wyglądem ludzi, które znęcają się nad swymi niewinnymi ofiarami”.

                Następnie bramin Maitreja zwrócił się wprost do Durjodhany, mówiąc do niego łagodnym głosem: „O Durjodhana o szerokich ramionach, wysłuchaj mych słów, gdyż wypowiadam je, mając na uwadze twe dobro. Nie drażnij Pandawów, obrażając ich. Czyń to, co przynosi dobro nie tylko tobie, lecz także Pandawom, twej dynastii, twemu ludowi i całemu światu. Pandawowie są mężnymi wojownikami o sile setek słoni, twardymi jak diament, dumnymi ze swej męskości. Są przywiązani do Prawdy i zabijają wszystkich tych, którzy są wrogami bogów jak i demony rakszasy, które blokują drogę ludziom o wielkim duchu, takim jak oni, gdy pokonani przez wroga kroczą przez las ciemną nocą. Bhima zabija rakszasów jak zwierzęta ofiarne lub jak tygrys, który zabija swą zdobycz. Pandawowie mają także potężnych sprzymierzeńców i prowokując wojnę nie potrafisz ich pokonać. Jeżeli nie chcesz zginąć, zawrzyj z nimi pokój, zanim sprawy zajdą za daleko”.

                Gdy bramin Maitreja wypowiadał te słowa, Durjodhana udawał, że nie słucha. Uderzał się po udzie potężnym jak trąba słonia i uśmiechając się do siebie, zabawiał się w piasku swą stopą, rysując różne wzory. Nie rzekł ani słowa, siedząc z głową lekko przechyloną. Widząc to, bramin Maitreja zapłonął strasznym gniewem i dotknąwszy wody, którą zawsze ze sobą nosił, wypowiedział straszną klątwę: „O Durjodhana, za to, że ignorujesz mnie i nie słuchasz mej rady, wkrótce zbierzesz żniwo swego zuchwalstwa. Twój występek przyniesie w konsekwencji wielką wojnę, podczas której Bhima przy pomocy swej maczugi rozbije ci uda”. Gdy przerażony klątwą król Dhritarasztra zaczął prosić bramina, aby ją wycofał, bramin Maitreja odpowiedział: „O królu, nie mogę zaprzeczyć prawdzie moich słów, lecz jeżeli twój syn Durjodhana zawrze pokój z Pandawami, moja klątwa nie zrealizuje się”.

 

9. Słowniczek Mahabharaty