Uff ...  ... > 200!

 
 
 
 
TLVP
Home
 
 
 
 
Czytelnia
Book Nook
 
 
 
 

Mahabharata 259 (po polsku)
 
 
 
 

Mahabharata 261 (po polsku)
 
 
 
 
Pliki pdf, epub, mobi
na stronie TLVP
lub GOOGLE
 
 
 
 
Mahabharata
Spis opowieści
 
 
 
 
“Good” Violence versus “Bad”
 
 
 
 
Hymny Rigwedy o stworzeniu świata
 
 
 
 
Napisz
do nas

Napisz do nas
Mahabharata

Opowieść 260:

O nagłym pojawieniu się mangusty krytykującej ofiarę Króla Prawa

 

opowiada

 

Barbara Mikołajewska

 

na podstawie fragmentów Mahābharāta,

Aśwamedha Parva, Sections XC-XCII,

w angielskim tłumaczeniu z sanskrytu Kisari Mohan Ganguli,

URL: http://www.sacred-texts.com/hin/m06/index.htm


Wydanie I internetowe

Copyright © 2020 by B. Mikołajew­ska
Wszelkie prawa zastrzeżone
Porada techniczna i edytorska: F.E.J. Linton

The Lintons’ Video Press
New Haven, CT
06511 USA


e-mail inquiries: tlvpress @ yahoo . com


Spis treści

 

1. O zadziwiającym wydarzeniu mającym miejsce po spełnieniu Ofiary Konia przez Króla Prawa

2. O darze jednej praszthy jęczmienia, któremu według mangusty Ofiara Konia Króla Prawa nie dorównuje w zasługach

3. O sporze riszich z Indrą na temat zabijania zwierząt ofiarnych

4. O tym, jak riszi Agastja mocą swej ascezy skłonił Indrę do zaakceptowania jego ofiary, w której  zamiast zwierząt ofiarowano ziarna

5. O klątwie Ojców zmieniających Gniew w mangustę

6. Słowniczek Mahabharaty




Bramin Waisampajama rzekł: „O Dźanamedźaja, posłuchaj o prawdziwym cudzie, który wydarzył się po szczęśliwym ukoń­czeniu tego wielkiego rytu przez Króla Prawa. Gdy wszyscy bramini, krewni, przyjaciele, biedacy, ślepcy i inni nasycili się już ogromną ilością darów ofiarowanych w tej ofierze i gdy z nieba na głowę króla Judhiszthiry posypały się kwiaty, przybyła tam nagle niebieskooka mangusta rodzaju męskiego z jedną stroną ciała ze złota. Ten dumny mieszkaniec nory o wielkim ciele przemówił ludzkim głosem, głośnym i głębokim jak grzmot, budząc przerażenie wśród ptaków i zwierząt. Rzekł: ‘O Królu Prawa, twój wielki ryt ofiarny nie dorównuje w zebranych zasługach darowi jednej praszthy zmielonego jęczmienia ofiarowanej przez pewnego bramina mieszkającego na polach Kurukszetry i żyjącego w zgodzie ze ślubem unczha ”.

(Mahābharāta, Aśwamedha Parva, Section XC)



1. O zadziwiającym wydarzeniu mającym miejsce po spełnieniu Ofiary Konia przez Króla Prawa

Król Dźanamedźaja, syn wnuka Ardżuny Parikszita, który słuchał recytacji Mahabharaty przez bramina Waisampajamę podczas swej Ofiary Węża w lesie Naimisza (Mahabharata, księga I, Adi Parva, opow. 1, p. 14) po wysłuchaniu opowieści o Ofierze Konia Króla Prawa rzekł: „O wielki mędrcu, opowiedziałeś mi o wspaniałej ofierze mojego dziadka. Powiedz mi, czy po jej spełnieniu wydarzyło się coś prawdziwie zdumiewającego, o czym powinieneś mi opowiedzieć”.

Bramin Waisampajama rzekł: „O Dźanamedźaja, posłuchaj o prawdziwym cudzie, który wydarzył się po szczęśliwym ukoń­czeniu tego wielkiego rytu przez Króla Prawa. Gdy wszyscy bramini, krewni, przyjaciele, biedacy, ślepcy i inni nasycili się już ogromną ilością darów ofiarowanych w tej ofierze i gdy z nieba na głowę króla Judhiszthiry posypały się kwiaty, przybyła tam nagle niebieskooka mangusta rodzaju męskiego z jedną stroną ciała ze złota. Ten dumny mieszkaniec nory o wielkim ciele przemówił ludzkim głosem, głośnym i głębokim jak grzmot, budząc przerażenie wśród ptaków i zwierząt. Rzekł: ‘O Królu Prawa, twój wielki ryt ofiarny nie dorównuje w zebranych zasługach darowi jednej praszthy zmielonego jęczmienia ofiarowanej przez pewnego bramina mieszkającego na polach Kurukszetry i żyjącego w zgodzie ze ślubem unczha’.

Zdumieni tymi słowami bramini podeszli do mangusty i rzekli: „O mangusto, skąd wziąłeś się na tej ofierze, która jest ucieczką dla istot dobrych i prawych? Na czym opiera się twoja racja? Do jakiej wiedzy się uciekasz? Powiedz nam, kim jesteś, skoro odważasz się krytykować naszą ofiarę. Wszystko zostało w niej wykonane zgodnie z pismami i rozumieniem za pomocą różnych ofiarnych obrzędów bez pomijania najmniejszego szczegółu. Wszyscy ci, którzy zasługują na cześć, zostali uczczeni w sposób zgodny z nakazami pism. Uświecona właściwymi mantrami oblacja została wlana do ognia. To, co należało rozdać, zostało bez chełpienia się rozdane. Bramini zostali zadowoleni właściwymi darami, a wojownicy prowadzoną zgodnie z regułami walką, przodkowie pogrzebowymi rytami, waiśjowie ofiarowaną im ochroną, kobiety spełnieniem ich pragnień, szudrowie miłymi słowami, krewni czystością zachowania naszego króla, bogowie laniem do ognia oczyszczonego masła i zebranymi zasługami, pozostający na utrzymaniu dostarczoną ochroną. a wszyscy inni resztkami zgromadzonego bogactwa. Powiedz więc prawdę nam, oddanym prawdzie braminom. Zaiste, pragniemy wiedzy i chcemy poznać to, co jest zgodne z pismami i doświadczeniem. Twoje słowa zdają się zasługiwać na wiarę. Jesteś mądry i masz niebiańską formę. Przybywając tutaj, znalazłeś się wśród uczonych braminów, wyjaśnij nam więc to, co masz na myśli”.

Mangusta odpowiedziała z uśmiechem: „O uczeni bramini, moje słowa nie są fałszem i nie wypowiedziałem ich kierując się pychą. Dobrze zrozumieliście to, co powiedziałem: wielka ofiara Króla Prawa nie dorównuje ofierze jednej praszthy zmielonego jęczmienia uczynionej przez pewnego bramina żyjącego zgodnie ze ślubem unczha na polach Kurukszetry. Jesteście niewątpliwie najwięk­szymi wśród braminów. Posłuchajcie więc ze skupioną uwagą mojego opowiadania o tym, co się faktycznie wydarzyło i co było zdumiewające. Byłem zarówno świadkiem tego wydarzenia, jak i doświadczyłem jego konsekwencji. W wyniku tego wydarzenia ów mieszkający na polach Kurukszetry bramin zdobył niebo razem ze swoją żoną i córką, a moje ciało stało się w połowie złote”.

2. O darze jednej praszthy jęczmienia, któremu według mangusty Ofiara Konia Króla Prawa nie dorównuje w zasługach

Mangusta kontynuowała: „O bramini, opowiem wam teraz o najwyższym owocu zdobytym przez bramina, który dał w darze jedną praszthę zmielonego jęczmienia zdobytego w prawy sposób.

W tym świętym miejscu zwanym Kurukszetrą, będącym siedzibą dla wielu prawych ludzi, żył pewien pobożny bramin, realizując ślub unczha. Żył tam ze swoją żoną, synem i synową, praktykując surowe umartwienia. Mając prawą duszę i kontrolując zmysły, utrzymywał się przy życiu tak jak gołąb, żywiąc się resztkami ziaren pozostałych na polach po żniwach. Spożywał tylko jeden posiłek dziennie o godzinie szóstej wieczorem i jeżeli o tej godzinie nie było nic do jedzenia, pościł do szóstej wieczorem następnego dnia.

W tym czasie ziemię dotknęła straszna susza. Bramin ten nie miał w domu żadnych zapasów. Wszystkie zioła i rośliny wyschły i w całym królestwie brakowało jedzenia. Dzień po dniu, gdy nadchodziła godzina posiłku, nie jadł nic. Wszyscy człon­kowie jego rodziny cierpieli straszny głód, ale czuli się w obowiązku przeżyć dzień najlepiej jak mogli. Pobożny bramin każdego dnia na próżno szukał na polu ziaren kukurydzy i choć cierpiał od gorąca i głodu, nie zaprzestał praktykowania swego ślubu. Nie mogąc znaleźć żadnych ziaren, był wyczerpany głodem i trudem. Cała jego rodzina, nie mając co jeść, żyła w wielkim cierpieniu. Któregoś dnia, gdy zbliżała się godzina posiłku, udało mu się zebrać jedną praszthę jęczmienia. On i jego rodzina zmielili wówczas ten jęczmień na proszek w celu zrobienia z niego posiłku (saktu). Po zakończeniu bezgłośnej recytacji i innych codziennych rytów oraz ofiarowaniu ogniowi oczyszczonego masła podzielili tę niewielką ilość zmielonego jęczmienia między siebie na cztery równe części. W momencie gdy posiłek był gotowy i zasiadali do jedzenia, do ich domu przybył gość. Widok gościa bardzo ich ucieszył. Powitali go, pytając o zdrowie. Ich umysły były czyste, serca pełne wiary, uwolnili się od namiętności i opanowali zmysły. Wolni od złej woli pokonali gniew, wyzbyli się pychy i wynios­łości. Znając doskonale wszystkie obowiązki i głęboko pobożni, nigdy nie cierpieli na widok szczęścia innych.

Bramin i jego rodzina wymienili z gościem informacje o swej ascetycznej praktyce, rodzie i rodzinie, i zaprosili go, aby wszedł do ich domu. Rzekli: ‘O bezgrzeszny, witaj, tutaj jest dla ciebie woda do picia (arghja) i do umycia nóg (padja) oraz miejsce do siedzenia wysłane trawą kuśa. Przyjmij też od nas rytualnie czysty posiłek zrobiony z mączki jęczmiennej zdobytej uczciwą drogą’.

Gość zaakceptował dar i zjadł ofiarowaną mu przez bramina jego własną część jęczmiennego placka. Nie zaspokoił nim jednak głodu.

Pobożny bramin zaczął wówczas rozmyślać nad tym, jakie jeszcze jedzenie mógłby mu ofiarować, aby go zadowolić. Jego równie pobożna żona, widząc jego strapienie, rzekła: ‘O mężu, niech nasz gość otrzyma również moją część posiłku. Niech ta święta osoba będzie zadowolona i niech kontynuuje dalej swoją wędrówkę’.

Pobożny bramin świadomy tego, że jego żona nic nie jadła od wielu dni, nie mógł zaakceptować jej ofiary. Będąc uczonym braminem i wiedząc na podstawie swojego doświadczenia, że jego stara, zmęczona i bezradna żona jest równie głodna jak on, widząc ją wychudzoną do skóry i kości i drżącą ze słabości, rzekł: ‘O piękna, nie powinnaś tak mówić. Nawet zwierzęta oraz owady czy robaki ochraniają i żywią swoje żony. Żona traktuje swego męża z miłością, karmi go i ochrania. Od żony zależy wszystko, co wiąże się z religią, przyjemnością i bogactwem, jak i potomstwo zapew­niające kontynuację rodu. Zaiste, zasługi zarówno męża, jak i zmarłych przodków zależą od żony. Żona poznaje swego męża i pana poprzez jego czyny. Ten mąż, który nie ochraniał swej żony, cieszy się na ziemi wielką niesławą, a po śmierci spada na samo dno piekła. Taki mąż nigdy nie zdoła odzyskać miejsca w szczęśliwszych regionach’.

Żona rzekła: ‘O mężu, dzielimy razem nasze religijne uczynki i bogactwo. Weź więc ode mnie tę czwartą część jęczmiennego placka. Zaiste, bądź ze mnie zadowolony. Religia, przyjemność, religijne zasługi, osiąganie nieba dzięki dobrym cechom żony, jak i wszystkie przedmioty pragnień zależą od męża. W stwarzaniu potomstwa matka daje swoją krew, a ojciec nasienie. Dla żony mąż jest najwyższym bóstwem. To dzięki jego łasce zdobywa przyjemność i potomstwo jako owoc. Jesteś moim mężem (pati), ponieważ mnie ochraniasz. Jesteś moim mężem (bhatri), ponieważ utrzymujesz mnie przy życiu. Jesteś dla mnie dawcą darów, ponieważ dajesz mi syna. Przyjmij więc ode mnie tę należącą do mnie czwartą część jęczmiennego placka w zamian za wszystkie te przysługi, które mi dajesz i ofiaruj ją naszemu gościowi. Bez wahania oddałeś mu swoją czwartą część placka, choć jesteś już w zaawansowanym wieku, wychudzony i osłabiony głodem i postem. Dlaczego więc ja nie mam uczynić tego samego?’

Pobożny bramin, słysząc te słowa żony, wziął od niej jej część jęczmiennego placka i ofiarował ją gościowi, mówiąc: ‘O braminie, przyjmij również ten kawałek saktu ( jęczmiennego placka)’.

Gość przyjął ofiarowany mu placek i natychmiast go zjadł, lecz nie zaspokoił nim głodu.

Pobożny bramin widząc, że gość jest ciągle głodny, zaczął rozmyślać nad tym, co mógłby jeszcze uczynić, aby go zadowolić. Syn bramina, widząc jego strapienie, rzekł: ‘O ojcze, weź moją część saktu i daj gościowi. Uważam to za uczynek pobożny i przynoszący zasługi. Uczyń to więc bez wahania. Powinienem zrobić wszystko, co możliwe, aby utrzymać cię przy życiu. Jak to zostało stwierdzone w pismach obowiązujących we wszystkich trzech światach, wyżywienie starego ojca jest obowiązkiem syna. Obowiązku tego zazdroszczą mu wszystkie osoby prawe. To dzięki utrzymywaniu się przy życiu, jesteś zdolny do prakty­kowania ascezy i zbierania zasług. Oddech życia jest wielkim bóstwem rezydującym w ciele i utrzymywanie w ciele życia jest najwyższym obowiązkiem’.

Pobożny bramin rzekł: ‘O synu, nawet gdy osiągniesz tysiąc lat, będziesz dla mnie ciągle moim dzieckiem. Ojciec, płodząc syna, osiąga poprzez niego sukces. Głód jest silniej odczuwany przez dzieci. Ja sam jestem już stary i potrafię przeżyć głód. Musisz nabierać sił, jedząc przydzieloną tobie porcję. Na mnie głód nie ma już żadnego wpływu. Od wielu lat praktykuję ascezę i nie boję się śmierci’.

Syn rzekł: ‘O ojcze, jestem twoim spadkobiercą (potomkiem). Święte pisma deklarują, że czyjś spadkobierca jest zwany synem (putra), bo dostarcza ojcu ocalenia. Rodzic odradza się w synu. Ocal się więc przez swoje własne ja w postaci swego syna’.

Ojciec rzekł: ‘O synu, jesteś taki jak ja w formie, postępowaniu i samo-kontroli. Stwierdziłem to wielokrotnie. Przyjmuję więc ofiarowaną mi przez ciebie czwartą część jęczmiennego placka’.

Pobożny bramin wziął od syna jego część jęczmiennego placka i z uśmiechem ofiarował ją gościowi. Gość zjadł go, lecz nawet ten posiłek nie zaspokoił jego głodu.

Pobożny bramin widząc to, czuł się zawstydzony na myśl o tym, że nie ma nic więcej, co mógłby ofiarować gościowi. Jego bezgrzeszna synowa, pragnąc zapewnić mu pomyślność, podeszła wówczas do niego, niosąc swoją część jęczmiennego placka. Rzekła: ‘O święty braminie, przyjmij moją część jęczmiennego placka i obdaruj nią gościa. Dzięki twojemu synowi otrzymam syna, który będzie twoim wnukiem. Dzięki twemu wnukowi zdobędę wieczne regiony szczęśliwości. Przez potomstwo zdobywa się regiony wolne od niedoli. Tak jak trzy cele życiowe (Prawo, Bogactwo, Przyjemność) oraz trzy święte ognie, tak syn, wnuk i prawnuk są trójcą zapewniającą niebo. To z powodu swego czynu ratowania ojca po śmierci przez wykonanie właściwych rytów syn jest nazywany putra. Dzięki synom i wnukom zdobywa się światy wyznaczone dla ludzi prawych’.

Pobożny bramin rzekł: ‘O ozdobo mojej rodziny, jakże mógłbym zabrać twoją część jęczmiennego placka, widząc ciebie smaganą przez wiatr, wychudzoną i tracącą z głodu świadomość. Zszedłbym w ten sposób ze ścieżki prawości. Nie powinnaś prosić mnie o coś, co jest w sprzeczności z obowiązkiem dobrego traktowania żony syna. Jakże mógłbym znieść widok ciebie poszczącej nawet w tej jedynej godzinie wyznaczonej na posiłek? Biada mi, jesteś niewinna i pobożna, a musisz żyć w takiej niedoli. Jesteś jeszcze dzieckiem cierpiącym głód i należysz do słabszej płci. Moim wiecznym obowiązkiem jest cię ochraniać. Biada mi, że muszę widzieć cię tak bardzo wyczerpaną przez głód’.

Bezgrzeszna synowa rzekła: ‘O uczony braminie, jesteś Panem mojego Pana. Zaprawdę, jesteś bogiem mojego boga. Moje ciało, życiowy oddech i religijne ryty mają tylko jeden cel, którym jest służenie mojemu Panu. Dzięki twej łasce zdobędę regiony wiecznej szczęśliwości. Spójrz na mnie, jestem tobie całkowicie oddana. Jeżeli więc troszczysz się o moje szczęście, przyjmij ode mnie moją część jęczmiennego placka’.

Pobożny bramin rzekł: ‘O niewinna, dzięki swej wierze bę­dziesz zawsze czysta w postępowaniem. Wierna w ślubach zawsze podążasz za postępowaniem seniorów. Przyjmę więc od ciebie twoją część saktu, gdyż nie powinienem pozbawiać się możliwości zebrania zasług prawym działaniem. Należysz do tych, którzy stanowią najwyższe oparcie dla Prawa (dharmy)’.

Pobożny bramin, wypowiedziawszy te słowa, przyjął od swej synowej jej czwartą część jęczmiennego placka i obdarował nim gościa. Tym razem gość się nasycił i był bardzo zadowolony z tego bramina o wielkiej duszy. Zaiste, gościem tym był sam bóg Prawa Dharma w ludzkiej formie. Dharma rzekł: ‘O najlepszy z braminów, bardzo zadowoliłeś mnie swoim czystym darem, który nabyłeś prawymi środkami i który ofiarowałeś mi w prawy sposób. Uczyniony przez ciebie dar wychwalają wszyscy mieszkańcy nieba. Popatrz, z nieba sypią się na ziemię kwiaty. W taki sposób riszi, bogowie, gandharwowie i niebiańscy posłańcy chwalą cię zachwyceni twoim darem. Zamieszkujący regiony Brahmy riszi, siedząc w niebiańskich pojazdach, starają się  nacieszyć oczy twoim widokiem’.

Dharma kontynuował: ‘O duchowo odrodzony braminie, udaj się wprost do nieba, gdyż twoi przodkowie, przebywający w świecie Ojców (pitrich), zostali już przez ciebie ocaleni na okres wielu przyszłych jug. Udaj się wprost do nieba, gdyż zarobiłeś je swoją brahmacarją, darami, ofiarami, umartwieniami i realizo­waniem swej dharmy bez najmniejszego oszustwa. Praktykując umartwienia z wielkim oddaniem, zadowoliłeś bogów. Udaj się wprost do nieba, gdyż teraz  w czasach wielkiego głodu ofiarując wszystko, co miałeś do jedzenia, pokonałeś głód. Głód niszczy inteligencję i pozbawia człowieka zdolności do prawego rozumienia. Głód odbiera rozum i niszczy hart ducha. Ten, kto pokonuje głód, zdobywa niebo.

Dopóki człowiek pielęgnuje w sobie skłonność do czynienia darów i wielkoduszność, dopóty jego prawość nie ulega znisz­czeniu. Uznając prawość za najważniejszą i poświęcając dla niej zarówno swe ojcowskie uczucia, jak i miłość do żony, pokonałeś w sobie pragnienia natury. Nabywanie bogactwa przynosi niewielkie zasługi, ofiarowanie go właściwej osobie przynosi większe, ofiarowanie go we właściwym czasie przynosi jeszcze większe, lecz największe przynosi poświęcenie się dobroczynności.

Nie jest łatwo dostrzec bramę nieba. Człowiekowi przeszkadza w tym jego niedbalstwo. Rygiel u bramy nieba ma swoje nasienie w zachłanności. Żądza i uczucie utrzymują ją w zamknięciu. Zaiste, brama nieba pozostaje dla nich niewidoczna. Tylko ci, którzy pokonali gniew i namiętności, którzy są oddani ascezie i czynieniu darów na miarę swych możliwości, zdołają ją zobaczyć.

Zostało stwierdzone, że ci, którzy dają w darze setką krów, mając tysiąc, jak i ci, którzy dają dziesięć, mając setkę oraz ci, którzy dają w darze garść wody, nie mając nic, zbierają takie same zasługi. I tak na przykład król Rantidewa zdobył niebo, gdy po utracie całego bogactwa z czystym sercem dał w darze garść wody. Wielki dar kosztowych przedmiotów nigdy nie zadowala mnie w takim samym stopniu, jak dar czegoś, co nie ma wielkiej material­nej wartości, lecz zostało nabyte w prawy sposób i ofiarowane z wiarą i oddaniem. I tak na przykład król Nriga, choć obdarował braminów tysiącem krów, z powodu daru jednej krowy, która nie należała do niego, wpadł do piekła. Król Siwi z kolei znany ze swych surowych ślubów, który z wielkim oddaniem oddał w darze swoje ciało, zdobył niebiańskie regiony wyznaczone dla ludzi prawych.

Samo bogactwo nie stanowi zasługi. Dobrzy ludzie zbierają zasługi poprzez przedmioty zdobywane swym własnym wysiłkiem na miarę swoich możliwości z pomocą prawych środków. Nie zbierają ich poprzez określone ryty ofiarne, lecz poprzez to, co zostało przez nich samych zdobyte prawymi środkami. Gniew niszczy owoc darów. Zachłanność zamyka drogę do nieba. Do nieba dociera ten, kto zna owoc darów, działa w sposób prawy i praktykuje ascezę’.

Bóg Dharma, kontynuował: ‘O braminie, spójrz na mnie, jestem bogiem Dharmą. Owoc twojego daru przewyższa ten, który zdobywa król licznymi Ofiarami Konia, podczas których rozdaje ogromną ilość bogactwa. Swoim darem zdobyłeś wieczny region Brahmy, gdzie nie ma nawet cienia ciemności. Udaj się więc do tego regionu. Spójrz, niebiański pojazd już na ciebie czeka. Wsiądź więc do niego, razem z żoną, synem i synową, jeżeli tego pragniesz. Uratowałeś swoje ciało. Sława twojego osiągnięcia będzie na tym świecie wieczna’”.

Mangusta kontynuowała: „O bramini, po usłyszeniu tych słów boga Dharmy pobożny bramin wsiadł do niebiańskiego pojazdu i razem z żoną, synem i synową udał się wprost do nieba. Wtedy właśnie wyszedłem z mojej nory na powierzchnię ziemi. I tam stał się cud. Z racji kontaktu mego ciała z utrzymującym się tam ciągle zapachem rozpuszczonego w wodzie zmielonego jęczmienia, którym bramin obdarował gościa oraz z sypiącymi się z nieba niebiańskimi kwiatami zmieszanymi z drobinkami ofiarowanego gościowi jęczmienia połowa mego ciała stała się złota.

Zauważcie ogrom tego cudu: w konsekwencji skromnego daru tego bramina oddanego prawdzie i jego umartwień część mojego grubego ciała stała się złota! Zauważcie potęgę jego ascezy!

Pragnąc, aby druga część mojego ciała również zmieniła się w złoto, wielokrotnie udawałam się z radosnym sercem do pustelni ascetów oraz na ryty ofiarne królów. Słysząc o ofierze Króla Prawa o wielkiej mądrości, przybyłem tutaj z tym samym prag­nieniem. Moje ciało nie stało się jednak w całości złote. To z tego powodu wypowiedziałem usłyszane przez was słowa, że ofiara Króla Prawa nie dorównuje darowi jednej praszthy zmielo­nego jęczmienia. To dzięki mocy tego daru jednej praszthy jęczmienia stałem się w połowie złoty. Wielka ofiara Króla Prawa nie dorównuje więc temu darowi swą mocą. Taka jest moja opinia’.

Wypowiedziawszy te słowa, mangusta zniknęła sprzed oczu zebranych na ofierze Króla Prawa braminów równie nagle się pojawiła, a bramini wkrótce sami powrócili do swych zwykłych miejsc zamieszkiwania”.

3. O sporze riszich z Indrą na temat zabijania zwierząt ofiarnych

Kończąc swe opowiadanie o krytycznych słowach mangusty, która pojawiła się na polu ofiarnym po szczęśliwym ukończeniu rytu przez słynnego przodka Dźanamedźaji, króla Judhiszthirę, bramin Waisampajama rzekł: „O Dźanamedźaja, opowiedziałem tobie o zdumiewającym wydarzeniu, które miało miejsce podczas wielkiej Ofiary Konia Króla Prawa. Nie powinieneś nigdy przeceniać mocy rytów ofiarnych. Miliony riszich zdobyło niebo wyłącznie dzięki umartwieniom. Nieranienie, nasycenie (brak pragnień), dobre postępowanie, uczciwość, prawdomówność, samo-kontrola i dobroczynność dorównują gromadzonymi zasłu­gami rytom ofiarnym”.

Król Dźanamedźaja rzekł: „O wielki riszi, królowie są przy­wiązani do rytów ofiarnych, a riszi do wyrzeczenia. Oparciem dla braminów jest cisza, spokój umysłu i samo-kontrola. Wydaje się zatem, że na tym świecie nie ma nic, co byłoby równe owocom rytów ofiarnych. Takie jest moje przekonanie, które zdaje się nie podlegać wątpliwości. Liczni królowie zdobili niebo i wielką sławę, czcząc bogów w wielkich rytach ofiarnych. Sam potężny król bogów Indra o wielkiej energii zdobył władzę nad bogami i zrealizował swoje pragnienia dzięki licznym rytom ofiarnym z bogatymi darami. Dlaczego więc mangusta poddała krytyce ofiarę króla Judhiszthiry, skoro razem z Bhimą i Ardżuną dorównywał swym męstwem Indrze i użył tego rytu tak jak Indra do zdobycia pomyślności.?”

Bramin Waisampajama rzekł: „O królu, posłuchaj o rozpo­rządzeniach dotyczących rytów ofiarnych i o owocach tych rytów.

 Ongiś, w odległych czasach, król bogów Indra wykonywał pewien szczególny ryt ofiarny. Gdy wszystko zostało właściwie przygotowane, ofiarni kapłani rozpoczęli wykonywanie różnych obrzędów zarządzonych w pismach. Posiadający odpowiednie kwalifikacje kapłan lał oczyszczone masło do ognia, wokół którego usiedli przybyli na ryt wielcy riszi. Kapłani zwani adhwarju nucili cicho mantry Jadżurwedy, podczas gdy inni bramini, recytując słodkimi głosami odpowiednie mantry, wzywali kolejno do przybycia poszczególnych bogów. Jednakże w momencie gdy wybrane na ofiarę zwierzęta zostały schwytane i przywiązane do słupków ofiarnych, wielcy riszi, którzy zdobyli owoc ascezy, widząc ich udręczenie, głęboko im współczuli. Podeszli do Indry i rzekli: ‘O Indra, zabijanie zwierząt ofiarnych, nie jest pomyślne. Pragniesz zdobyć zasługi, lecz wybrana przez ciebie metoda jest oznaką twojej ignorancji. Zabijanie zwierząt w ofierze nie zostało zarządzone. Twoje przygotowania niszczą zasługi. Ta ofiara nie jest w zgodzie z prawością. Pozbawienie życia jakiejś żywej istoty nigdy nie może być nazwane prawym czynem. Niech twoi kapłani wykonają ofiarę zgodnie z naukami starożytnych (agama). Wykonując ją zgodnie z prawdziwym znaczeniem rozporządzeń zawartych w pismach, zdobędziesz wielkie zasługi. Zamiast zwierząt ofiaruj ziarna zbóż, które były przechowywane w spichlerzach przez trzy lata. Tylko wówczas twoja ofiara będzie prawdziwie prawa i zrodzi wspaniałe owoce’.

Riszi wypowiedzieli te słowa, znając Prawdę, lecz Indra, ulegając pysze i ułudzie, nie zaakceptował ich rady i  rozpoczął z nimi wielką dyskusję na temat tego, czy ryty ofiarne powinny być wykonywane: z użyciem ożywionych czy też nieożywionych przedmiotów.

Gdy dyskusja utknęła w martwym punkcie riszi za zgodą Indry postanowili znaleźć arbitra w osobie prawego króla Uparikary zwanego również Wasu (Mahabharata, księga XII, Santi Parva, część 2 i 3, opow. 188, p. 8). Riszi rzekli: ‘O błogosławiony, wytłumacz nam, jaka jest deklaracja Wed w odniesieniu do rytów ofiarnych. Czy lepiej składać w ofierze zwierzęta, czy też ziarna zbóż i soki?’ Słysząc to pytanie, król Wasu, zamiast rozważyć najpierw szczegółowo argumenty za i przeciw obu stron, odpowiedział bez namysłu, faworyzując Indrę: ‘O bramini, ryt ofiarny można wyko­nywać z pomocą każdej z wymienionych przez was ofiar, zależnie od jej dostępności’. Jego odpowiedź rozgniewała riszich, którzy znali prawdę i z powodu udzielenia tej fałszywej odpowiedzi rzucili na niego klątwę, w rezultacie której upadł na samo dno piekieł, doświadczając straszliwych mąk. Gdy rodzą się wątpliwości, nikt, bez względu na to jak bardzo jest mądry, nie powinien podejmować decyzji w pojedynkę, chyba że jest potężnym i samorodnym Panem wszystkich istnień”.

Bramin Waisampajama kontynuował: „O Dźanamedźaja, dary uczynione przez grzesznika, którego rozumowanie jest błędne i postępowanie grzeszne, są zawsze stracone bez względu na to, jak są wielkie. Nie przynoszą ani zasług, ani sławy. Osoba o niewielkiej inteligencji, która wykonuje ryty ofiarne z żądzy zdobycia zasług, używając bogactw zdobytych w bezprawny sposób, nigdy nie zdobędzie zasług, tak jak i ta, która obdarowuje braminów, stwarzając jedynie fałszywe przekonanie o swojej prawości. Podobnie bramin niezdolny do samo-kontroli, który zdobywa bogactwo swym grzesznym działaniem, realizuje jedynie cel grzeszników i osiąga piekło.

Człowiek będący we władzy zachłanności i ignorancji nastawia się wyłącznie na kumulowanie swych bogactw. Motywowany przez swoje grzeszne rozumowanie używa przemocy i tyranizuje wszystkie żywe istoty. Taka osoba, choć czyni dary i składa ofiary nigdy nie cieszy się w kolejnym świecie ich owocem, podczas gdy człowiek odziany w bogactwo ascezy zdobywa niebo i wielkie zasługi, czyniąc dar choćby jednej praszthy zebranych z pól ziaren, owoców, ziół lub wody, będącymi największymi darami na miarę jego możliwości. Taki dar jest wypełniony prawością i jest najwięk­szym wyrzeczeniem. Taki dar, podobnie jak współczucie dla wszystkich żywych istot, brahmacarja, prawdomówność, życzli­wość, hart ducha, zdolność do wybaczanie, konstytuuje wieczny fundament prawości, która sama w sobie jest wieczna. Starożytni królowie, jak Dźanaka, Wiśwamitra, Kakszasena i inni, odziani w bogactwo ascezy, jak i wszyscy ci bramini, wojownicy, waiśjowie i szudrowie, którzy praktykują ascezę, swymi darami przedmiotów nabytych prawymi środkami zdobywają najwyższy sukces”.

4. O tym, jak riszi Agastja mocą swej ascezy skłonił Indrę do zaakceptowania jego ofiary, w której zamiast zwierząt ofiarowano ziarna

Król Dźanamedźaja rzekł: „O wielki riszi, skoro niebo jest owocem bogactwa nabytego prawymi środkami, wyjaśnij mi to w pełni. Jesteś znakomicie obeznany z tym tematem. Opowiedziałeś mi o wspaniałym owocu zdobytym przez bramina żyjącego zgodnie ze ślubem unczha dzięki darowi jednej praszthy zmielonego jęczmienia. To, co powiedziałeś jest bez wątpienia prawdą. Chciałbym jednak dowiedzieć się od ciebie o tym, co jest uważane za niewątpliwie najdoskonalsze, jeśli chodzi o wszystkie rodzaje rytów ofiarnych?”

Bramin Waisampajama rzekł: „O królu, w odpowiedzi na to pytanie posłuchaj starożytnej opowieści o tym, co wydarzyło się w odległych czasach, podczas wielkiej ofiary mędrca Agastji, w której użyto ziaren i soków zamiast zwierząt ofiarnych.

W starożytnych czasach mędrzec Agastja o wielkiej energii, myśląc o dobru wszystkich żywych istot, rozpoczął ofiarę, która miała trwać przez dwanaście lat. Na ryt ten przybyli liczni ofiarni kapłani, którzy blaskiem swych ciał przypominali ogień. Wśród nich byli tacy, co jedli wyłącznie owoce lub ziarna kukurydzy zmielonej przy pomocy dwóch kamieni, oraz tacy, co żywili się jedynie promieniami księżyca. Przybyli tam również liczni święci żebracy, którzy jedli tylko to, co zostało im dane w darze bez proszenia lub to, co było najpierw ofiarowane bogom, Ojcom i gościom. Każdy z nich doświadczył łaski widzenia boga Dharmy w jego ucieleśnionej formie. Wszyscy ujarzmili swój gniew, opanowali zmysły, pozbyli się pychy i unikali ranienia innych. Ich postępowanie było czyste i wolne od wpływu zmysłów. Wszyscy ci wielcy riszi uczestniczyli w ofierze, spełniając rozmaite jej obrzędy i ryty. Mędrzec Agastja ofiarował im w darze jedzenie, które zdobył w wymaganej ilości przy pomocy prawych środków. Nic w tej ofierze nie było odmiennej natury. W czasie gdy Agastja był zajęty wykonywaniem swej ofiary z użyciem w niej ziaren zamiast zwierząt ofiarnych, rozgniewany tym Indra przestał oblewać ziemię deszczem. Zaniepokojeni tym riszi o czystych duszach w przerwach między rytami prowadzili między sobą na ten temat rozmowy, mówiąc: ‘O bramini, Agastja wykonuje ofiarę z sercem oczyszczonym z pychy i próżności, dając w darze przygotowane a ziaren jedzenie. Indra jednakże wstrzymał deszcz, a bez deszczu nie ma jedzenia. Ofiara Agastji jest wielka i ma trwać dwanaście lat. Pomyślcie o tym. Jeżeli Indra nie będzie lał deszczem przez dwanaście lat, powinniśmy wyświadczyć temu wielkiemu mędrcowi Agastji słynnemu ze swej surowej ascezy jakąś przysługę, aby mógł dokończyć swój ryt’.

Agastja, słysząc te słowa, schylił w ich kierunku w pokłonie głowę, zadowalając ich tym. Rzekł: ‘O wielcy riszi, jeżeli Indra wstrzyma deszcz na całe dwanaście lat, pójdę drogą odwiecznych rytów i wykonam ofiarę mentalną oraz ofiarę dotyku. Podejmując wielki trud, wykonam inne rodzaje ofiar wymagające najtrud­niejszych i najsurowszych ślubów, stwarzając potrzebne do nich przedmioty mocą swej woli. Ziarna potrzebne do rytu, który obecnie wykonuję, gromadziłem własnym wysiłkiem przez wiele lat. Z ich pomocą osiągnę wiele dobra bez żadnych przeszkód. Nic nie zdoła zniszczyć mojej ofiary. Nie ma więc znaczenia to, czy Indra oblewa ziemię deszczem, czy też nie. Zaiste, jeżeli Indra nie zechce mi okazać szacunku z własnej woli, sam przekształcę się w Indrę, aby utrzymać wszystkie żywe istoty przy życiu. Każda żywa istota będzie w ten sposób mogła nadal żywić się tym, co jest jej potrzebne do przetrwania. Mocą swej woli mogę ciągle na nowo stwarzać różne porządki rzeczy’.

Mędrzec Agastja, zwracając się do wszystkich żywych istot, zawołał: ‘Niech na moje wezwanie przybędzie tutaj dobrowolnie na moją ofiarę całe złoto i wszystkie rodzaje bogactwa istniejące w trzech światach. Niech przybędzie tutaj całe bogactwo Uttara Kuru oraz wszystkie plemiona apsar, gandharwów, kimnarów i wiśwawasów. Niech przybędzie tutaj całe niebo wraz z jego mieszkańcami, łącznie z samym bogiem Dharmą’. I gdy skończył wypowiadać swe wyzwanie, wszystko dokonało się tak, jak sobie życzył, gdyż jego umysł w rezultacie jego ascezy był jak płonący ogień i posiadał ogromną energię.

Zebrani tam riszi patrzyli na moc płynącą z jego ascezy z radosnymi sercami. Z pobożnym zdumieniem rzekli: ‘O wielki mędrcu, twoje słowa ogromnie nas zadowoliły. Nie chcemy jednak, aby moc twej ascezy osłabła z powodu użycia jej w celu ukończenia tej ofiary. Aprobujemy wszystkie te ryty ofiarne, która są wykonywane z pomocą prawych środków. Pragniemy takich ofiar, szukając jedynie oblacji. Niczego innego nie szukamy. Realizujemy jedynie nasze obowiązki, utrzymując się przy życiu przy pomocy środków zdobytych w prawy sposób. Oddajemy cześć bogom, podążając za nakazami Wed i żyjemy zgodnie z ich nakazami. To rozumienie, które jest wolne od pragnienia ranienia żywych istot jest przez nas głęboko aprobowane. Powinieneś więc zawsze pochwalać praktykowanie nieranienia we wszystkich ofiarach. To nas prawdziwie zadowala i po zakończeniu ofiary i otrzymaniu twojej zgody powrócimy zadowoleni do swoich zwykłych miejsc zamieszkania’.

Król bogów Indra o wielkiej energii, słysząc te słowa riszich i widząc potęgę ascezy Agastji, zaakceptował jego ofiarę i oblał ziemię deszczem. Zaiste, aż do ukończenia ofiary tego wielkiego riszi, lał regularnie deszczem, spełniając pragnienia ludzi, co do jego czasu oraz ilości. Sam, dając się prowadzić przez nauczyciela bogów Brihaspatiego, przybył na ofiarę Agastji, bardzo go tym zadowalając. Po ukończeniu swego rytu mędrzec Agastja z sercem pełnym radości oddał cześć wielkim riszim, zezwalając im na powrót do ich własnych siedzib”.

5. O klątwie Ojców zmieniających Gniew w mangustę

Król Dźanamedźaja rzekł: „O wielki riszi, powiedz mi, kim była ta mangusta z połową ciała ze złota, która przybyła na Ofiarę Konia króla Judhiszthiry i wypowiedziała ludzkim głosem wszystkie te krytyczne zacytowane przez ciebie słowa?”

Bramin Waisampajama rzekł: „O królu, skoro mnie o to pytasz. posłuchaj moich słów.

Ongiś, w dawnych czasach, riszi Dżamadagni czynił przygoto­wania do wykonania rytu śraddha ku czci Ojców. Gdy jego święta, dostarczająca mleka na ofiarę krowa przyszła do niego, sam ją wydoił i wlał mleko do naczynia, które było nowe, trwałe i czyste. Do tego naczynia z mlekiem wszedł bóg Prawa Dharma, przybie­rając formę Gniewu (Krodhy). Zaiste, Dharma chciał dowiedzieć się, co zrobi ten wielki riszi z rodu Bhrigu, widząc wyrządzoną mu krzywdę. Mając to na uwadze, spowodował, że mleko skwaśniało. Riszi Dżamadagni, rozpoznając, że to Gniew (Krodha) zepsuł jego mleko, nie odpowiedział mu gniewem. Gniew ukazał się wówczas przed nim, przybierając formę bramińskiej kobiety i rzekł: ‘O Dżamadagni, słyszałem, że potomkowie Bhrigu łatwo popadają w gniew. Widzę jednak, że powiedzenie to w odniesieniu do ciebie jest fałszywe. Masz wielką duszę i jesteś zdolny do wybaczania. Stoję więc tutaj przed tobą pełen pokory. Boję się siły twoich umartwień. Ukaż mi swoją łaskę’.

Riszi Dżamadagni rzekł: ‘O Gniewie, zobaczyłem cię w twojej ucieleśnionej formie. Odejdź stąd, dokąd chcesz bez niepokoju. Nie wyrządziłeś mi żadnej krzywy. Nie żywię do ciebie urazy. To zepsute przez ciebie mleko zebrałem, aby ofiarować je Ojcom. Ukaż się przed nimi i zapytaj o ich zamiary’.

Przerażony tymi słowami Gniew zniknął sprzed oczu risziego. Przeklęty przez Ojców stał się mangustą. Chcąc uwolnić się od ich klątwy, podjął usilne starania, aby ich zadowolić. Ojcowie rzekli: ‘O Gniewie, uwolnisz się od naszej klątwy, gdy będziesz bez szacunku mówił o bogu Dharmie’.

Gniew w formie mangusty zaczął więc wędrować do różnych świętych miejsc, krytykując wielkie ryty ofiarne. To on przybył na Ofiarę Konia króla Judhiszthiry i poddał tego syna boga Dharmy krytyce, wychwalając ofiarę jednej praszthy zmielonego jęcz­mienia, jako tę, która przynosi większe zasługi niż Ofiara Konia. W ten sposób uwolnił się od klątwy Ojców, gdyż Judhiszthira, który był synem boga Dharmy, był jak sam Dharma. I gdy to się stało, mangusta zniknęła nagle z zasięgu naszego wzroku”.


Słowniczek Mahabharaty