Uff ...  ... > 200!

 
 
 
 
TLVP
Home
 
 
 
 
Czytelnia
Book Nook
 
 
 
 
Mahabharata 97 (po polsku)
 
 
 
 
Mahabharata 99 (po polsku)
 
 
 
 
Downloaduj
Mahabharata
w formie PDF
 
 
 
 
Mahabharata Spis opowieści
 
 
 
 
“Good” Violence versus “Bad”
 
 
 
 
Hymny Rigwedy o stworzeniu świata
 
 
 
 
Napisz
do nas

Napisz do nas
Maha­bharata

Opowieść 98:

Śmierć Śalji

 

opowiada

 

Barbara Mikołajew­ska

 

na podstawie fragmentów Mahābharāta,

Salya Parva, Sections I-XVII,

w angielskim tłumaczeniu z sanskrytu Kisari Mohan Ganguli,

URL: http://www.sacred-texts.com​/hin​/m06​/index.htm


Wydanie I internetowe (poprawione)

Copyright © 2010-11 by B. Mikołajewska
Wszelkie prawa zastrzeżone
Porada techniczna i edytorska: F.E.J. Linton

The Lintons’ Video Press
New Haven, CT
06511 USA


e-mail inquiries: tlvpress @ yahoo . com


Spis treści

 

1. Sandżaja przynosi Dhritarasztrze wiadomość, że przy życiu zostało tylko dziesięciu wojowników

2. Po śmierci Karny Krypa próbuje skłonić Durjodhanę do pokoju, lecz on wybiera heroiczną śmierć prowadzącą do nieba

3. Durjodhana mianuje Śalję naczelnym dowódcą swej armii

4. Kryszna przekonuje Judhiszthirę, że musi zabić Śalję nie zważając na łączące ich pokrewieństwo

5. Nakula zabija synów Karny

6. Sandżaja wychwala heroizm Śalji i opowiada o jego walce z Pandawami

7. Król Prawa pamiętając o słowach Kryszny zadaje bezbronnemu Śalji ostatni cios

8. Słowniczek Mahabharaty




Król Madrasu, Śalja, atakowany przez wszystkich wojowników Pandawów z Bhimą na czele, choć pozbawiony broni biegł dalej w kierunku Króla Prawa jak lew ścigający jelenia. Judhiszthira, również pobawiony swego rydwanu, koni i woźnicy, płonął jak ogień od swego gniewu. Przypominając sobie słowa Kryszny, że zabicie Śalji jest jego zadaniem, nastawił swe serce na jego śmierć. Uchwycił w dłoń przeraźliwą włócznię o rękojeści ozdobionej złotem i klejnotami i z sercem wypełnionym gniewem spojrzał szeroko otwartymi oczami na króla Madrasu. I gdy spojrzenie tego króla o czystej duszy i wolnego od grzechu nie spaliło Śalji na popiół, wyrzucił ją w jego kierunku.

(Mahābharāta, Salya Parva, Section XVII)




1. Sandżaja przynosi Dhritarasztrze wiadomość, że przy życiu zostało tylko dziesięciu wojowników

 

O poranku dziewiętnastego dnia od momentu rozpoczęcia bitwy woźnica króla Dhritarasztry, Sandżaja, powrócił z Kurukszetry do Hastinapury pogrążony w głębokim smutku i żałobie. Przekroczył bramy miasta wznosząc w rozpaczy dłonie i drżąc na całym ciele. Mieszkańcy Hastinapury widząc go w takim stanie również popadli w rozpacz tracąc zmysły i rozum.

Król Dhritarasztra siedział na swym tronie mając u swego boku swoją żonę Gandhari, swego ministra Widurę, żony swych synów i swych dworzan opłakując ciągle śmierć Karny, o której opowiedział im poprzednio Sandżaja. Sandżaja wszedł do królewskiego pałacu lamentując: „O królu, wszystko stracone. Wszyscy twoi synowie i walczący po ich stronie wojownicy śpią na swym łożu ze strzał zabici przez Pandawów. Czas niszczy wszystko biegnąc swą pokrętną ścieżką!

Bhima zrealizował swą przysięgę i zabił Durjodhanę. Leży on teraz na polu bitewnym z udem rozbitym jego maczugą, pokryty kurzem i krwią. Zginął też Śakuni i jego syn Uluka. Król Madrasu, Śalja, usnął również na swym łożu za strzał. Martwi są wszyscy Samsaptakowie, Jawanowie, mieszkańcy gór i barbarzyńcy. Zginęli również wszyscy królowie wschodu, zachodu, południa i północy. Z wszystkich twych jedenastu armii przy życiu zostało tylko trzech wojowników, Krypa, Kritawarman i Aśwatthaman. Również po stronie Pandawów niewielu pozostało przy życiu. Zginęli wszyscy Pańcalowie łącznie z Dhrisztadjumną i Śikhandinem. Zginęli wszyscy Czediowie i pięciu synów Draupadi. Przy życiu pozostało tylko siedmiu wojowników: pięciu braci Pandawów, Kryszna Wasudewa i Satjaki. Z całej tej rzezi uratowało sie tylko ich dziesięciu. Wszyscy inni mężczyźni zginęli. Na świecie pozostały jedynie opłakujące ich kobiety. Nieubłagany Czas zniszczył cały świat czyniąc twego syna Durjodhanę swym narzędziem!”

Słuchając tych straszliwych wieści król Dhritarasztra upadł ze swego tronu na pałacową posadzkę tracąc zmysły. Omdlała również jego żona Gandhari jak i wszystkie inne towarzyszące im osoby. Gdy po chwili odzyskali zmysły, Dhritarasztra uginając się pod ciężarem tej katastrofy i drżąc na całym ciele rzekł do Widury: „O bracie o wielkiej mądrości, u ciebie szukam obrony. Jestem królem, który utracił wszystkich swych podwładnych i synów!” I wypowiedziawszy te słowa ponownie upadł tracąc zmysły. Jego dworzanie i krewni próbowali go ocucić skrapiając go zimną wodą i wachlując wachlarzami. Gdy ponownie odzyskał zmysły przez dłuższą chwilę siedział na swym tronie w milczeniu, ciężko wzdychając. Sandżaja widząc swego króla w takim stanie, nie potrafił powstrzymać się od łez. We łzach tonęły również wszystkie towarzyszące królowi kobiety. Po chwili Dhritarasztra poprosił Widurę, aby odesłał je do swych komnat. Po spełnieniu jego rozkazu Widura stojąc przed nim ze złożonymi dłońmi próbował go uspokoić swą mową.

Król Dhritarasztra tonąc w oceanie bezdennej rozpaczy rzekł do swego woźnicy: „O Sandżaja, moje serce musi być twarde jak piorun, skoro nie rozpada się na drobne kawałki na wieść o tym, że pięciu Pandawów pozostało przy życiu, podczas gdy wszyscy moi synowie leżą teraz martwi na polu chwały. Choć z powodu mej ślepoty nigdy nie widziałem ich fizycznej formy, darzyłem ich wielkim ojcowskim uczuciem. Z ogromną radością oczami mej duszy patrzyłem na ich dziecinne zabawy i na to, jak dorastali. Dowiedziawszy się o ich śmierci nie potrafię już znaleźć spokoju”.

Po chwili zwracając się do swego zabitego syna rzekł: „O Durjodhana, opuszczając ten świat pozostawiłeś mnie bez obrońcy. Bez ciebie znalazłem się w bardzo trudnej sytuacji. Jak mogłeś opuścić mnie starego i ślepego? Będąc obrońcą wszystkich swych krewnych i przyjaciół leżysz teraz na nagiej ziemi jak zwykły i nieszczęsny król. Gdzie jest teraz twoja synowska miłość, troska i szacunek? Jak mogłeś zostać zabity będąc nie do pokonania? Któż powita mnie teraz o poranku pełnymi szacunku słowami: ‘O ojcze, O wielki królu’, czekając na moje rozkazy?

O synu, słuchając twych słów uwierzyłem, że zdołamy pokonać Pandawów. Człowiek jest jednak bezsilny wobec wyroku losu i moi synowie, choć zgromadzili po swej stronie tak ogromne militarne siły, śpią teraz na polu bitewnym na swym łożu ze strzał. Ludzie rodzą się naznaczeni przez dobry lub zły los. Dobry los mnie opuścił pozbawiając mnie moich wszystkich synów. Jakże ja stary i ślepy mam się teraz zdać całkowicie na łaskę wroga? Nie pozostaje mi nic, poza wycofaniem się do lasu i praktykowaniem ascezy. Jakże zdołam bowiem znieść tryumfalny ryk Bhimy, który zrealizował swą przysięgę i zabił setkę moich synów i który będzie o tym wielokrotnie opowiadał w mojej obecności. Spalany przez smutek i rozpacz nie potrafię znieść jego okrutnych słów”.

Wzdychając ciężko jak czarna kobra król Dhritarasztra kontynuował: „O Sandżaja, opowiadaj mi dalej ze wszystkimi szczegółami o tym, co wydarzyło się osiemnastego dnia bitwy. Mądry Widura już dawno ostrzegał mnie, że z powodu mojej krótkowzrocznej polityki mój syn Durjodhana doprowadzi do wyniszczenia całej populacji zamieszkującej ziemię. Jak widać istnieją głupcy, którzy nie widzą nawet tego, na co patrzą. Przewidywania Widury spełniły się w każdym szczególne, bo to co mówił było Prawdą. Los zadecydował jednak, że ja sam w swym postępowaniu nie brałem pod uwagę jego słów i obecnie muszę spożywać gorzki owoc zejścia ze ścieżki Prawdy i Prawa. Opowiadaj mi więc o śmierci Śalji, Durjodhany, Dhrisztadjumny, Śikhandina i pięciu synów Draupadi i o tym jak pięciu Pandawom i innym pięciu wojownikom udało się uratować życie”.

 

2. Po śmierci Karny Krypa próbuje skłonić Durjodhanę do pokoju, lecz on wybiera heroiczną śmierć prowadzącą do nieba

 

Sandżaja rzekł: „O królu, posłuchaj więc mego opowiadania o tej straszliwej rzezi Pandawów i Kaurawów, która miała miejsce osiemnastego dnia bitwy.

Gdy siedemnasty dzień bitwy dobiegł końca, niedobitki Kaura­wów powróciły do swego obozu opłakując śmierć Karny i razem z nim nadziei na zwycięstwo. Pole bitewne pokryte trupami tysięcy zabitych królów wyglądało jak odwiedzany przez Rudrę teren kremacji zwłok. Kaurawowie pełni niepokoju o własne losy zaczęli zastanawiać się nad tym, co czynić dalej.

Bramin Krypa zbliżył się do Durjodhany i rzekł: ‘O królu, posłuchaj moich słów. Wojownik krocząc ścieżką swego własnego obowiązku nie może unikać walki nawet ze swymi synami i krewnymi, i jeżeli w walce ginie, zbiera tym zasługi i zdobywa niebo. Uciekając przed walką popełnia grzech. To z racji jego obowiązków życie wojownika jest przeraźliwe. Walcząc w tej bitwie po twej stronie realizujemy nasz obowiązek wojownika. Jednakże teraz po śmierci Bhiszmy, Drony, Karny, większości twoich braci i innych wielkich wojowników nie możemy wygrać. Wszyscy ci, którzy dostarczali oparcia twej władzy, zginęli pozostawiając nam po sobie płacz i żałobę. Nie ma już wśród nas nikogo, kto byłby zdolny do pokonania Ardżuny, który ma Krysznę za swego przewodnika. Twoi żołnierze drżą na sam widok masztu z jego proporcem, który jest równie wysoki jak maszt wznoszony podczas wiosennego festiwalu na cześć Indry. Łuk Ardżuny, z którego uwalnia on strzały jak błyskawice, jest jak pierścień ognia. Jego gniade konie poganiane przez Krysznę są jak chmury na niebie poganiane przez wiatr. Pochłania on naszą armię jak pożar wysuszony las. Łamie nasze szeregi jak huraganowy wiatr potężne drzewa. Nie ma wśród nas nikogo, kto zdołałby go zatrzymać. Po śmierci Karny twoja armia pozbawiona naczelnego dowódcy jest jak noc bez księżyca lub jak rzeka bez wody otoczona lasem połamanym przez słonie. Ardżuna razem z Bhimą i Satjaki wytnie całą twoją armię w pień. Przypomnij tez sobie o przysiędze Bhimy uczynionej w Gmachu Gry. Przysięgał, że zabije wszystkich synów króla Dhritarasztry i z cała pewnością zrealizuje ją do końca. Wyrządziłeś Pandawom wiele zła, choć nie dali ci do tego powodu i spożywasz teraz owoc własnego postępowania.

Mając na uwadze swój własny interes przystąpiłeś do walki z Pandawami zebrawszy po swej stronie ogromną militarną siłę, lecz teraz po śmierci Karny znalazłeś się w wielkim niebezpieczeństwie. Weź to w swym dalszym działaniu pod uwagę i nie niszcz swej własnej jaźni, bo w jaźni wszystko ma swój azyl. Gdy ten azyl ulegnie zniszczeniu, wszystko, co tam tkwiło, rozprasza się.

Tylko silniejszy powinien szukać wojny, podczas gdy słabszy powinien poszukiwać pojednania. Tej zasady nauczał nauczyciel bogów Brihaspati. Obecnie, gdy siły militarne Pandawów mają nad naszymi przewagę, pokój z Pandawami przyniósłby nam korzyść. Weź pod uwagę własne dobro, bo ten, kto nie potrafi dostrzec, gdzie leży jego własne dobro, traci w końcu wszystko. Bijąc pokłony przed Judhiszthirą możesz jeszcze ciągle zachować swe królestwo. Król Prawa jest pełen współczucia i gdy będziesz miał wsparcie w swym ojcu Dhritarasztrze i w Krysznie pozwoli ci na utrzymanie królestwa. Judhiszthira spełni każde życzenie Kryszny, a Kryszna nie uczyni niczego wbrew woli króla Dhritarasztry i podobnie Judhiszthira.

Zawarcie pokoju z Pandawami jest według mnie tą strategią, która jest dla ciebie korzystna. To, co mówię, bazuje na Prawdzie i nie wypływa z żadnych ukrytych intencji lub chęci uratowania mego własnego życia. Jeżeli nie posłuchasz teraz moich słów, przypomnisz sobie o nich w godzinę swej śmierci’.

Krypa wypowiadał swe słowa ciężko wzdychając i tracąc prawie zmysły od poczucia smutku i żałoby. Durjodhana, równie złamany przez boleść, po krótkim namyśle rzekł: ‘O braminie, przemawiając do mnie w ten sposób uczyniłeś wszystko, co przyjaciel powinien uczynić dla przyjaciela. Walczyłeś również po mej stronie jak przyjaciel z całej swej mocy nie troszcząc się o swe życie. Cały świat mógł patrzyć na to, jak wdzierałeś się w sam środek armii Pandawów walcząc z ich potężnymi wojownikami. Choć w pełni doceniam twoje mądre słowa, nie potrafię ich zaakceptować, będąc jak śmiertelnie chory, który nie chce przyjąć oferowanego mu przez medyków lekarstwa.

Jakże mogę uwierzyć w to, że Judhiszthira, którego w podstępny sposób okradłem z królestwa, zdoła obdarzyć mnie zaufaniem i uwierzyć w moje słowa? Nie uwierzy mi również Kryszna, którego chciałem podstępnie pochwycić i wziąć do niewoli, gdy przybył do nas ze swoją pokojową misją. Popełniłem straszliwe czyny i Kryszna z Ardżuną nigdy mi ich nie wybaczą.

Już dawno słyszałem, że Ardżuna i Kryszna mają to samo serce i są faktycznie jednością. Dziś mogłem to dostrzec na własne oczy. Śmierć Abhimanju, który był synem Ardżuny i siostry Kryszny, Subhadry, głęboko ich dotknęła. Słyszałem, że Kryszna po jego śmierci nie mógł zasnąć całą noc. Jak mogę liczyć na to, że zechcą wziąć pod uwagę moje dobro? Jakże mogę liczyć na to, że Bhima zrezygnuje z realizacji swych straszliwych przysiąg? Jakże mogę liczyć na życzliwość Nakuli i Sahadewy lub na to, że Dhrisztadjumna i Śikhandin nie zechcą wyciągnąć przeciw mnie miecza? Pandawowie nie zapomną, jak znęcaliśmy się nad ich żoną Draupadi po ograbieniu ich w nieuczciwy sposób z wszyst­kiego, co posiadali. Draupadi od dawna praktykuje umartwienia z intencją doprowadzenia do naszej śmierci. Co noc usypia na gołej ziemi. Druga żona Ardżuny, Subhadra, porzuciwszy swą dumę służy jej jak pokojówka i dama do towarzystwa. Nic już nie zdoła ugasić ognia mojego stosu pogrzebowego, który sam rozpaliłem swą niegodziwością. Poza tym, jakże zdołam zadowolić się tym, co dadzą mi Pandawowie, skoro doświadczyłem przyjemności bycia władcą całej ziemi? Będąc jak słońce czczone przez wszystkich królów, jakże zdołam podporządkować się Królowi Prawa? Doświadczywszy posiadania wszystkiego, jakże mógłbym się zgodzić na tak nędzną egzystencję?

O braminie, nie zaprzeczam mądrości twoich słów. Nie sądzę jednak, że mogę się zgodzić na szukanie pokoju. Chcę walczyć do samego końca. Muszę zachowywać się jak mężczyzna, a nie jak pozbawiony męskości eunuch. Chcąc zrealizować swe własne pragnienia, starałem się zebrać wiele zasług swoją religijnością. Sponsorowałem wiele rytuałów ofiarnych i bogato obdarowy­wałem braminów słuchając ich recytacji Wed. Zabijałem moich wrogów, troszczyłem się o służących, pomagałem ludziom w cierpieniu. Byłem prawym władcą dla swych poddanych i roz­szerzałem swe królestwo podbijając inne. W swym postępowaniu kierowałem się zasadami Prawa, Zysku i Przyjemności. Realizo­wałem swe obowiązki wojownika i spłaciłem dług należy Ojcom.

Na tej ziemi nie sposób zdobyć szczęścia na długo. Cóż dziś pozostało z mego królestwa i z mego dobrego imienia? Jest jednak jeszcze coś, o co chcę dalej walczyć, czym jest sława, którą wojownik zdobywa swą heroiczną śmiercią. Wojownik, który umiera we własnym domu, grzeszy. Chwała temu wojownikowi, który uczestnicząc w rytuale ofiarnym jakim jest bitwa, ginie w walce ze swym wrogiem. Nie jest prawdziwym mężczyzną ten, kto umiera w swym własnym łożu od choroby, płacząc z bólu, otoczony przez opłakujących go krewnych.

O braminie, to, co mi w tej chwili jeszcze pozostało, to nie szukanie pokoju, lecz wyrzeczenie się wszelkich przyjemności i szukanie na polu bitewnym drogi prowadzącej prosto do królestwa Indry. Niebo jest bowiem tym miejscem, które zdobywają herosi nie wycofujący się z walki z wrogiem, idący niezachwianie ścieżką swego Prawa, uświęceni dzięki ofierze bitwy. Boskie nimfy apsary czerpią radość z obserwowania walczących ze sobą herosów. Chcę iść dalej tą samą ścieżką, którą kroczyli bogowie i herosi tacy jak Bhiszma, Drona, Karna i Duhśasana.

Wielu odważnych królów, którzy nie szczędzili swych sił walcząc w mej sprawie, poległo. Oddając swój ostatni oddech podczas realizowania do końca obowiązków swej własnej kasty złożyli w ofierze swe życie tak jak nakazują tego święte pisma i w ten sposób zdobyli królestwo Indry. To oni torują nam drogę prowadzącą do nieba. Zamiast myśleć dalej o swym królestwie, chcę swą własną bohaterską śmiercią spłacić mój dług, który zaciągnąłem u tych herosów, który poświęcili w mojej sprawie swe życie. Cały świat by mnie potępił, gdybym teraz po spowodowaniu śmierci swej własnej starszyzny, braci i przyjaciół myślał dalej o ratowaniu swego życia. Jaką przyjemność będę miał z władania królestwem ogołoconym ze starszyzny, braci i przyjaciół, zmuszony do bicia pokłonów przed Pandawami? Ja który byłem władcą całego świata, nie mogę zgodzić się na taki kompromis. Zamiast tego chcę walczyć dalej, aby moją bohaterską walką i śmiercią na polu chwały zdobyć niebo’.

Królowie przysłuchujący się mowie Durjodhany powitali ją wielkim aplauzem. Ich serca wypełniły się ponownie entuzjazmem i walecznym zapałem i przestali opłakiwać swą przegraną. Po zatroszczeniu się o swe bojowe zwierzęta udali się na spoczynek myśląc z radością o jutrzejszej walce. W swym śnie udali się nad czerwone wody Saraswati u stóp gór Himawat, aby oczyścić się w nich kąpielą i ugasić swe pragnie. Po śmierci Karny tylko tam mogli odnaleźć spokój. Podniesieni na duchu przez mowę Durjodhany ponownie odnaleźli swą własną jaźń i bazując na niej i na sobie nawzajem przygotowywali się na nadejście poranka poddając się zrządzeniom losu”.

 

3. Durjodhana mianuje Śalję naczelnym dowódcą swej armii

 

Sandżaja kontynuował: „O królu, osiemnastego dnia o poranku wojownicy Kaurawów z odnowioną przez noc energią i chęcią walki zgromadzili się wokół Durjodhany oczekując wyboru nowego naczelnego dowódcy. Durjodhana zbliżył się na swym rydwanie do syna Drony, Aśwatthamana, który w czasie walki był jak sam Niszczyciel. Narodził się on na ziemi dzięki ascezie swego ojca z matki, która sama podobnie jak jej bliźniaczy brat Krypa nie była dzieckiem narodzonym z łona kobiety. Drona otrzymał go w darze od Najwyższego Boga Śiwy. Syn Drony cieszył się doskonałą urodą, był wyposażony we wszystkie dobrze wróżące znaki i poznał wszystkie gałęzie wiedzy.

Durjodhana zbliżywszy się do niego rzekł: ‘O synu naszego nauczyciela, doradź nam, kogo powinniśmy obecnie mianować naczelnym dowódcą naszej armii’.

Aśwatthaman rzekł: ‘O królu, uczyń swym naczelnym dowódcą króla Madrasu, Śalję, gdyż on przewyższa wszystkich swym urodzeniem, pięknem, sławą i swymi osiągnięciami. Nigdy nie schodzi ze ścieżki prawości. Zgodził się walczyć po twej stronie przeciw Pandawom, choć ich druga matka, Madri, była jego siostrą, aby odpłacić ci w ten sposób za oddaną mu przysługę. Jest on jak drugi bóg wojny Skanda, którego Indra uczynił niegdyś naczelnym dowódcą swej armii bogów’.

Zebrani królowie akceptując słowa Aśwatthamana otoczyli Śalję życząc mu zwycięstwa. Durjodhana zsiadł ze swego rydwanu i zbliżywszy się do Śalji ze złożonymi dłońmi rzekł: ‘O ty, który jesteś oddany swym przyjaciołom, nadszedł właśnie moment na danie dowodu swej przyjaźni. Zostań naszym naczelnym dowódcą i poprowadź nas do walki z Pandawami i ich przyjaciółmi’. Śalja odpowiedział: ‘O królu, uczynię to, o co mnie prosisz i będę ci służył aż do ostatniego oddechu’. Durjodhana rzekł: ‘O Śalja, ochraniaj nas więc tak jak Skanda ochraniał armię bogów i zniszcz naszych wrogów tak jak Indra zniszczył danawów’. Śalja rzekł: ‘O królu, nawet Kryszna razem z Ardżuną nie dorównują mi siłą swych ramion. Cóż więc dopiero mówić o pozostałych Pandawach? Gdy się rozgniewam, potrafię walczyć z całym światem złożonym z bogów, demonów i ludzi. Jako naczelny dowódca twej armii uformuję twe szeregi w formację nie do pokonania’.

Po tych buńczucznych słowach Śalji, Durjodhana namaścił go na naczelnego dowódcę polewając go uświęconą wodą i wykonując rytuał zgodnie z literą Wed. Towarzyszyły temu radosne okrzyki żołnierzy i dźwięki muzycznych instrumentów. Wojownicy, wśród których byli liczni Madrakowie, wychwali Śalję życząc mu zwycięstwa.

Śalja rzekł: ‘O Durjodhana, przysięgam, że dziś albo wybiję do nogi wszystkich Pandawów, Pańcalów i ich sprzymierzeńców, albo sam zginę. Niech wszyscy zobaczą, jak szybko wypuszczam z mego łuku strzały i niech poznają moją odwagę, energię i potęgę mojej broni. Aby zrealizować twe cele, w swej sile niszczenia wroga prześcignę Bhiszmę, Dronę i Karnę’.

Wojownicy Kaurawów słysząc te słowa Śalji uwolnili się całkowicie od smutku wywołanego śmiercią Karny i gotowi do walki uznali już Pandawów za pokonanych”.

 

4. Kryszna przekonuje Judhiszthirę, że musi zabić Śalję nie zważając na łączące ich pokrewieństwo

 

Sandżaja kontynuował: „O królu, Judhiszthira słysząc radosne okrzyki dochodzące z obozu Kaurawów rzekł do Kryszny: ‘O Kryszna, Kaurawowie namaścili na swego naczelnego dowódcę Śalję, który jest wielkim wojownikiem. Powiedz nam, cóż powinniśmy teraz uczynić?’

Kryszna rzekł: ‘O Judhiszthira, Śalja cieszy się ogromną sławą. Poznał wszystkie sposoby walki i słynie z lekkości swej ręki. W walce dorównuje Bhiszmie, Dronie i Karnie i być może nawet ich przewyższa. Trudno znaleźć wojownika, który mógłby go pokonać. Nie potrafi go bowiem pokonać ani potężny Dhrisztadjumna, ani Śikhandin, ani Ardżuna, Bhima, czy Satjaki. Śalja jest wyposażony w odwagę lwa i będzie niszczył twą armię jak Niszczyciel, który niszczy wszystkie żywe istoty na zakończenie eonu. Poza tobą nie istnieje nikt, kto byłaby zdolny do zabicia go w walce. Zabij go więc, gdyż po jego śmierci twoje zwycięstwo jest pewne i twoja armia zdoła zabić wszystkich pozostałych żołnierzy Kaurawów. Uczyń tak, jak mówię. Nie lituj się nad nim myśląc o tym, że jest twoim bliskim krewnym. Zabij go myśląc o swym obowiązku wojownika. Po przekroczeniu przepastnego oceanu reprezentowa­nego przez Bhiszmę, Dronę i Karnę nie utoń razem ze swymi sprzymierzeńcami w kałuży o wielkości śladu krowiego kopyta reprezentowanej przez Śalję. Walcząc z nim użyj całej swej energii wojownika uzupełnionej przez moce duchowe płynące z ascezy’ ”.

 

5. Nakula zabija synów Karny

 

Sandżaja kontynuował: „O królu, wraz ze wschodzącym słońcem Kaurawowie zaczęli przygotowywać się do wznowienia bitwy. Zdecydowani na śmierć zajmowali wyznaczone im w utworzonej przez Śalję formacji wojennej miejsca. Na rozkaz twego syna tego dnia nikt nie powinien prowadzić samotnej walki, lecz wszyscy powinni walczyć razem wspierając się nawzajem. Ten kto złamie umowę i ruszy do walki w pojedynkę bez wsparcia innych lub porzuci innego wojownika nie udzielając mu pomocy, popełni pięć śmiertelnych grzechów.

Kaurawowie przystąpili do walki z nadzieją, że król Madrasu zdoła zabić wszystkich Pandawów. Durjodhana bazując na tej nadziei uznał, że ma w Śalji swego obrońcę. Tego osiemnastego i ostatniego dnia wojny do walki ruszyło po stronie Kaurawów jedenaście tysięcy rydwanów, dziesięć tysięcy siedemset słoni, dwieście tysięcy konnicy i trzy miliony piechurów. Po stronie Pandawów z kolei sześć tysięcy rydwanów, sześć tysięcy słoni, dziesięć tysięcy konnicy i jeden milion piechurów.

Dwie potężne siły zderzyły się ze sobą z wielkim hukiem. Walka rozgorzała od nowa i krew lała się jak woda.

Nakula walczył z synem Karny, Czitraseną. Zalewali się nawzajem potokami swych strzał. Trudno było dostrzec między nimi jakąś różnicę. Obaj charakteryzowali się wielką odwagą i doskonale znali rzemiosło wojenne. Obaj równie gorąco pragnęli śmierci swego przeciwnika. W pewnym momencie Czitrasena swą celną strzałą o szerokim ostrzu zniszczył łuk Nakuli i swymi trzema ostrzami ze złotymi lotkami trafił Pandawę w sam środek czoła. Następnymi strzałami zabił jego konie, obciął proporzec na jego rydwanie i zabił jego woźnicę. Nakula z trzema strzałami zdobiącymi jego czoło wyglądał równie wspaniale jak góra z trzema wierzchołkami. Uchwycił w dłonie swój miecz i tarczę, zeskoczył ze swego rydwanu na ziemię i pobiegł w kierunku wroga, który zalewał go nieprzerwanym strumieniem strzał. Ochraniając się swą tarczą przed jego strzałami zbliżył się na tyle do Czitraseny, że wskoczył na jego rydwan i swym mieczem obciął mu głowę ozdobioną diademem i złotymi kolczykami.

Dwaj inni synowie Karny, Suszena i Satjasena, widząc śmierć swego brata i płonąc żądzą zemsty ruszyli w kierunku Nakuli z szybkością tygrysów atakujących słonia zalewając go potokami strzał. Nakula, który w międzyczasie wsiadł do nowego rydwanu, odpowiedział gradem swych ostrzy. Synowie Karny płonąc gnie­wem rozbili rydwan Nakuli na drobne kawałki. Nakula w odpowiedzi zaśmiał się dziko i swymi celnymi strzałami zabił ogiery Satjaseny i zniszczył jego łuk. W czasie gdy jego brat Suszena zalewał Nakulę deszczem swych strzał, Satjasena wsiadł do nowego rydwanu i uchwycił nowy łuk. Suszena swą strzałą ostrą jak brzytwa zniszczył łuk Nakuli. Nakula uchwycił nowy łuk i płonąc gniewem uderzył Suszenę swymi pięcioma strzałami, a szóstą celną strzałą obciął jego proporzec. Następnie w jednym mgnieniu oka zniszczył łuk Satjaseny i zerwał z jego dłoni skórzane ochraniacze. Satjasena uchwycił nowych łuk i zasypał Nakulę swymi ostrzami ze wszystkich stron. Pandawa zniszczył je jeszcze w powietrzu i trafił każdego z synów Karny parą swych ostrzy. Odpowiedzieli licznymi prostymi strzałami trafiając nimi woźnicę Nakuli. Następnie Satjasena swymi strzałami zniszczył łuk Nakuli. Nakula w odpowiedzi rzucił w jego kierunku włócznią groźną jak jadowita żmija trafiając prosto w serce Satjaseny rozłupując je na sto kawałków. Suszena widząc jak jego brat pada martwy na ziemię zasypał stojącego na ziemi Nakulę gradem swych ostrzy. Syn Nakuli, Sutasoma, widząc, że życie jego ojca znalazło się w niebezpieczeństwie, podjechał doń blisko i wciągnął go na swój rydwan.

Nakula nie rezygnując z walki uchwycił nowy łuk i zalał Suszenę potokiem swych strzał. Syn Karny w odpowiedzi uderzył go trzema ostrzami, a Sutasomę trafił w pierś i ramiona dwudziestoma. Nakula w rewanżu przykrył swymi strzałami wszystkie punkty przestrzeni i nałożywszy na cięciwę swego łuku strzałę o głowicy w kształcie półksiężyca obciął Suszenie głowę. Przerażana jego wyczynem armia Kaurawów zaczęła uciekać. Jednakże słysząc nawoływania Śalji do powrotu i biorąc z niego przykład powróciła ponownie na pole walki”.

 

6. Sandżaja wychwala heroizm Śalji i opowiada o jego walce z Pandawami

 

Sandżaja kontynuował: „O królu, tego przeraźliwego dnia losy bitwy przechylały się raz na jedną raz na drugą stronę. Rzeź była straszliwa i straty po obu stronach były ogromne. Śalja widząc, że jego armia słabnie, chcąc ożywić w niej jej bojowego ducha, pognał swe konie w kierunku Judhiszthiry. Towarzyszyły temu różne przeraźliwe znaki. Ziemia z głośnym hukiem drżała. Z nieba sypały się meteory ostre jak lance i wyposażone w uchwyty. Jelenie, bawoły i ptaki omijały twą armię po lewej stronie. Wenus i Mars pozostając w koniunkcji z Merkurym były widoczne na tyłach Pandawów i na froncie Kaurawów. Z broni sypały się płomienie oślepiając wojowników, a liczne wrony i sowy siadały na ich głowach i proporcach.

Śalja zdoławszy zgromadzić wokół siebie rozproszone siły Kaurawów ruszył przeciw Pandawom zasypując ich gradem swych strzał. Swymi celnymi ostrzami uderzył Bhimę, Nakulę i Sahadewę, pięciu synów Draupadi, Dhrisztadjumnę, Śikhandina i Satjaki. Rycząc jak burzowa chmura zalewał ich swymi ostrzami tak jak Indra zalewa ziemię monsunowym deszczem. Jego strzały były jak sypiące się z nieba pioruny. Od ich uderzeń padali martwi na ziemię wojownicy na rydwanach, konnica, słonie i piechurzy. Swymi strzałami zabił tysiące Somaków. Masakrowana przez niego armia Pandawów skupiała się wokół Judhiszthiry szukając u niego obrony. Śalja nie zaprzestając miażdżenia ich swymi ostrzami przykrył płaszczem swych strzał również Judhiszthirę. Judhiszthira w odpowiedzi wyjechał mu naprzeciw zatrzymując go gradem swych ostrzy. Śalja w rewanżu nałożył na cięciwę swego łuku strzałę groźną jak trucizna węża, która po uderzeniu Judhiszthiry zakopała się w ziemi. Widząc to Bhima uderzył Śalję swymi siedmioma strzałami, Sahadewa pięcioma, Nakula dziesię­cioma, a pięciu synów Draupadi zalało go potokami strzał. Na pomoc Śalji ruszyli Kritawarman, Krypa, Aśwatthaman, Śakuni i jego syn Uluka. Kritawarman stawił zaciekły opór atakującym Śalję wojownikom, którzy zdawali się być samym ucieleśnieniem gniewu. Krypa uderzył wieloma strzałami Dhrisztadjumnę, Śakuni zaatakował pięciu synów Draupadi, a Aśwatthaman Nakulę i Sahadewę. Kritawarman walcząc z Bhimą zabił jego kare konie. Bhima zeskoczył ze swego rydwanu i zaczął masakrować żołnierzy Kaurawów swą maczugą. Zabił w rewanżu konie Kritawarmana zmuszając go do ucieczki. Śalja z kolei zabił konie Sahadewy, setki Somaków i zasypał Judhiszthirę gradem swych strzał. Aśwatthaman walcząc z pięcioma synami Draupadi trafił każdego z nich dziesięcioma ostrzami.

W pewnym momencie płonący gniewem Bhima wyrzucił swą maczugę w kierunku Śalji zabijając jego konie. Śalja w rewanżu rzucił w kierunku Bhimy lancą, która przebiła jego zbroję zanurzając się w jego ciele. Bhima wyrwał ją bez lęku i wyrzuciwszy ją z powrotem w kierunku Śalji przebił nią serce jego woźnicy. Śalja zeskoczył ze swego rydwanu z maczugą w dłoni pełen ukrytego podziwu dla wyczynu Bhimy. Z podobnym podziwem powitali wyczyn Bhimy jego bracia.

Śalja i Bhima ze swymi maczugami w dłoniach ruszyli przeciw sobie z głośnym rykiem zwodząc przeciwnika swym kolistym biegiem i podskakiwaniem w górę. Widok ten powitano po obu stronach głośnym aplauzem i dźwiękiem tysięcy bębnów i konch. Trudno było dostrzec między nimi jakąś różnicę w sposobie, w jakim się do siebie zbliżali i w trzymaniu maczugi. Maczuga Śalji wybijana złotem zdawała się płonąć jak ogień. Podobnie maczuga w dłoniach Bhimy wyglądała jak błyskawica. Gdy starli się z sobą, z ich zderzających się maczug sypały się iskry. Wkrótce od wzajemnych uderzeń ich ciała zalały się krwią i wyglądali jak dwa zakwitające na czerwono drzewa Kinsuka. W końcu obaj z kończynami poranionymi od uderzeń przeciwnika równocześnie upadli bez zmysłów na ziemię jak dwa maszty wznoszone przy okazji festiwalu Indry. Widząc to bramin Krypa zbliżył się do Śalji, wciągnął go na swój rydwan i wywiózł poza zasięg strzał wroga. Również Bhima w jednym mgnieniu oka podniósł się z ziemi i zataczając się jak pijany wymachiwał swoją wzniesioną maczugą wyzywając Śalję do dalszej walki.

Walka oddziałów Pandawów z oddziałami Kaurawów nie ustawała. Durjodhana rzucając z ogromną siłą swą lancą zabił Cekitanę. Pandawowie w rewanżu zalali go potokami swych strzał. Wiatr podnosił z ziemi chmury kurzu przykrywając walczących. Wkrótce jednak rozpływały się one w potokach krwi. Kaurawowie i Pandawowie walczyli dalej czerpiąc przyjemność z zadawanych ciosów i chcąc w ten sposób spłacić swój dług swym przyjaciołom, panom lub sprzymierzeńcom i swą walką i odwagą zdobyć niebo.

Tymczasem Śalja zbliżył się do Judhiszthiry chcąc go zabić i uderzył go swymi licznymi ostrymi strzałami. Judhiszthira, który równie silnie pragnął zabić Śalję uderzył go swymi czternastoma strzałami mierząc w życiowe punkty na jego ciele. Doprowadzony tym do wściekłości Śalja zasypał go gradem swych ostrzy. Judhiszthira odpowiedział równie gęstym gradem strzał zabijając dwóch wojowników ochraniających kół rydwanu Śalji. Śalja w rewanżu potokami strzał zabił dwudziestu pięciu wojowników Czediów, uderzył Satjaki dwudziestoma pięcioma strzałami, Bhimę siedmioma, a synów swej siostry Madri, Nakulę i Sahadewę, setką. Judhiszthira w rewanżu zasypał go strzałami groźnymi jak jad węża i swą strzała o szerokim ostrzu obciął proporzec na jego rydwanie. Rozgniewany tym Śalja zasypał Judhiszthirę i wspierających go wojowników gradem swych ostrzy powodując, że Judhiszthira z piersią pokrytą jego strzałami stracił na chwilę zmysły i całą swą odwagę.

Satjaki, Bhima i dwóch synów Madri widząc tę słabość, która owładnęła Króla Prawa, zalali Śalję potokami swych strzał. Sidhowie i asceci obserwujący pole bitewne z nieboskłonu powitali ten atak aplauzem. Bhima uderzył Śalję, który zgodnie ze swym imieniem był jak niezniszczalna strzała, najpierw jedną, a następnie siedmioma strzałami. Satjaki rycząc jak lew trafił go setką swych ostrzy, Nakula uderzył go pięcioma, a Sahadewa siedmioma. Heroiczny Śalja w rewanżu uderzył każdego z nich wieloma strzałami i jedną celną strzałą zerwał cięciwę z łuku Sahadewy. Sahadewa szybko uchwycił nowy łuk i uderzył króla Madrasu i jego woźnicę serią swych celnych strzał. Bhima uderzył Śalję sześćdziesięcioma strzałami, Satjaki siedmioma, a Judhiszthira, który w międzyczasie odzyskał swą odwagę, uderzył go sześćdziesięcioma ostrzami. Choć krew spływała z ciała Śalji na ziemię, nie zaprzestawał walki i w rewanżu uderzył każdego z nich pięcioma strzałami i jedną strzałą o szerokim ostrzu zniszczył łuk Judhiszthiry. Judhiszthira uchwycił szybko nowy łuk i zalał go, jego woźnicę i jego rydwan potokami strzał. Śalja płonąc gniewem uderzył go w rewanżu swymi dziesięcioma strzałami. Widząc to Satjaki zasypał Śalję gradem swych ostrzy. Śalja w rewanżu zniszczył łuk Satjaki i uderzył każdego z walczących z nim Pandawów trzema strzałami. Rozgniewany Satjaki rzucił w jego kierunku swą lancą ozdobioną licznymi klejnotami. W tym samym czasie Bhima wysłał w jego kierunku swe strzały, Nakula wyrzucił swą włócznię, Sahadewa swą maczugę, a Król Prawa swój niebiański pocisk Sataghni. Śalja zniszczył je wszystkie swymi strzałami. Satjaki nie mogąc tego znieść uchwycił nowy łuk i przeszył Śalję dwiema strzałami, a jego woźnicę trzema. Śalja w rewanżu uderzył każdego z nich dziesięcioma ostrzami.

Durjodhana widząc, że Pandawowie załamują się pod naporem strzał Śalji uznał ich już za pokonanych. Jednakże Bhima nie dając za wygraną i gotowy, aby walczyć do ostatniego oddechu, zalał Śalję nowym potokiem strzał. Podobnie uczynili Satjaki jak i Nakula i Sahadewa. Judhiszthira swą ostrą strzałą zabił kolejnego obrońcę kół rydwanu Śalji. Śalja w rewanżu przykrył Pandawów chmurą swych strzał. Widząc odwagę i heroizm Śalji Judhiszthira pomyślał z niepokojem: ‘Jakże ja zdołam go zabić, aby nie zadawać kłamu słowom Kryszny? Prędzej on swymi strzałami wybije do nogi całą moją armię!’

Pandawowie atakowali Śalję ze wszystkich stron. Król Madrasu rozpraszał ich strzały jak potężny wiatr rozprasza burzowe chmury. Nieprzerwany strumień jego strzał przykrył niebo jak chmura szarańczy. Trudno było znaleźć na nieboskłonie choćby jeden cal nie pokryty jego strzałami. Bogowie i gandharwowie patrzyli na jego walką z aprobatą i zachwytem. Przykrył Judhiszthirę i jego armię płaszczem swych strzał rycząc jak lew. Pandawowie jednakże, choć trudno im było go pokonać, walczyli dalej nie próbując uciekać.

W tym samym czasie Ardżuna walczył z synem Drony, Aśwatthamanem, i wspierającymi go oddziałami Trigartów, którzy zalewali go potokami swych ostrzy. Kaurawowie widząc rydwan Ardżuny z Kryszną pokryty płaszczem ich strzał krzyczeli z radości. Faktycznie nigdy dotychczas nie udało im się tego dokonać. Ardżuna odpowiedział gradem swych strzał konsumując nimi atakujące go oddziały. Zniszczył dwa tysiące rydwanów wroga. Aśwatthaman zbliżył się do niego zalewając go swymi ostrzami. Ranili się nawzajem, lecz długo żaden z nich nie mógł osiągnąć przewagi. Uwalniane cięciwy ich łuków i zderzające się strzały wydawały przeraźliwy dźwięk. Aśwatthaman uderzył Ardżunę dwunastoma strzałami o potężnej sile, a Krysznę dziesię­cioma. Ardżuna napiął ponownie swój łuk i swymi celnymi strzałami pozbawił go jego koni i woźnicy, a jego samego uderzył trzema strzałami. Aśwatthaman w rewanżu wyrzucił w kierunku Ardżuny swój młot wojenny wyglądający równie groźnie jak wybijana kolcami maczuga, lecz Ardżuna rozbił go jeszcze w powietrzu na siedem kawałków. Aśwatthaman uchwycił wówczas maczugę wybijaną żelaznymi kolcami i wyrzucił ją w kierunku Ardżuny, lecz on zniszczył ją jeszcze w powietrzu swymi pięcioma strzałami. Maczuga upadła na ziemię zabijając wielu wrogów. Wyczyn Ardżuny nie wzbudził jednak w sercu syna Drony lęku. Widząc zbliżającego się do nich księcia Pańcalów, Surathę, zalał go potokami swych strzał. Marszcząc gniewnie brwi swym ostrzem przeraźliwym jak narzędzie samej śmierci uderzył go prosto w serce. Jego strzała po przeszyciu ciała wroga przebiła się przez całą ziemię jak piorun wyrzucany przez Indrę. Po śmierci swego wroga syn Drony wsiadł do jego w pełni wyposażonego w broń rydwanu i wspierany przez Samsaptaków kontynuował walkę z walczącym samotnie Ardżuną”.

 

7. Król Prawa pamiętając o słowach Kryszny zadaje bezbronnemu Śalji ostatni cios

 

Sandżaja kontynuował: „O królu, słońce osiągnęło już południe i rzeź po obu stronach była straszliwa. Judhiszthira widząc jak Śalja masakruje jego oddziały, popadł w straszliwy gniew. Zwołał wszystkich swych braci razem z Kryszną i rzekł: ‘O bracia, każdy z was realizuje w tej bitwie rolę dla siebie wyznaczoną. Nadszedł czas, abym ja sam zrealizował to, co zostało wyznaczone dla mnie. Jeszcze dziś zabiję Śalję. Posłuszny obowiązkowi wojownika podejmę walkę na śmierć i życie z tym wielkim herosem i albo on, albo ja zginę. Niech dwaj synowie Madri stoją na straży kół mojego rydwanu. Niech wyposażą mój rydwan w odpowiednią broń w ilości potrzebnej do pokonania Śalji. Niech Satjaki ochrania dodatkowo prawe koło mego rydwanu, a Dhrisztadjumna lewe. Niech Ardżuna broni moich tyłów, a Bhima stoi na straży przedniej. Przewyższę Śalję moją siłą i pozbawię go życia’.

Walki na polu bitewnym nie ustawały. Judhiszthira po uczynieniu swej przysięgi ruszył ponownie w kierunku króla Madrasu, a towarzyszący mu Pańcalowie, Somakowie i Matsjowie dęli w swe konchy, bili w bębny i ryczeli jak lwy. Durjodhana i Śalja przywitali ten nowy atak Pandawów nieporuszeni jak góry Udaja i Asta. Śalja szczycąc się swoją odwagą zalał oddziały Pandawów potokiem swych strzał. Durjodhana również wypuszczał ze swego łuku różnego rodzaju strzały popisując się swymi umiejętnościami, które zdobył w szkole Drony. W jego technice walki nikt nie potrafił dostrzec najmniejszej słabości.

 Durjodhana swą prostą strzałą obciął ozdobiony złotem i licznymi dzwoneczkami proporzec na rydwanie Bhimy. Swą następną strzałą zniszczył łuk Bhimy potężny jak trąba słonia. Bhima w rewanżu uderzył go w pierś swą włócznią. Durjodhana zachwiał się od siły tego uderzenia i tracąc zmysły opadł na taras swego rydwanu. W tym samym czasie Bhima swą ostrą strzałą uciął głowę jego woźnicy. Rozszalałe konie pozbawione kierującej dłoni woźnicy pociągnęły za sobą rydwan Durjodhany pędząc w różnych kierunkach. Żołnierze Kaurawów powitali ten widok okrzykami przerażenia. Aśwatthaman i bramin Krypa ruszyli za rydwanem Durjodhany pragnąc uratować swego króla. Ardżuna widząc chaos i przerażenie w armii Kaurawów zasypał ich gradem swych strzał zabijając wielu. Judhiszthira z kolei poganiając swe konie w kolorze kości słoniowej pędził w kierunku króla Madrasu. Choć słynął ze swej łagodności i współczucia, przygotowując się do walki z Śalją przybrał formę ognistą i niezwykle groźną. Drżąc z gniewu i rzucając wokół groźne spojrzenia torował sobie drogę w kierunku Śalji swymi strzałami. Od jego ostrzy podało tysiące wojowników wroga. Zabijał każdego, kto próbował go zatrzymać stając mu na drodze. Bez niczyjej pomocy niszczył rydwany wroga i ucinał ich głowy. Rozganiał wroga tak jak huraganowy wiatr rozgania chmury. Był jak sam Rudra niszczący wszystkie żywe istoty na koniec eonu. Zbliżywszy się do Śalji zawołał: ‘O Śalja, poczekaj, zaraz cię zabiję’.

Choć pole bitewne wokół Judhiszthiry pustoszało i wszystkie żywe istoty rzuciły się na jego widok z przerażeniem do ucieczki, Śalja bez lęku wyruszył mu naprzeciw. Stojąc naprzeciw siebie i płonąc gniewem zadęli w swe konchy. Zaraz potem Śalja zalał Judhiszthirę deszczem swych ostrzy. Judhiszthira odpowiedział potokami swych strzał. Pokryci krwią ze swych ran wyglądali jak zakwitające drzewo Sahmali i Kinsuka. Obaj pełni splendoru i nie do pokonania ryczeli jak lwy. Obserwujący ich po obu stronach żołnierze nie potrafili zgadnąć, który z nich wygra.

Judhiszthira mając swych wrogów po swej prawej stronie zasypał Śalję gradem swych ostrzy. Śalja odpowiedział setką strzał i następnie jedną, niezwykle ostrą strzałą złamał łuk Króla Prawa. Judhiszthira szybko uchwycił nowy łuk i zasypał Śalję trzema setkami swych strzał niszcząc jego łuk. Następnymi prostymi ostrzami zabił jego konie, woźnicę i obciął proporzec na jego rydwanie. Przerażona tym widokiem armia Kaurawów rzuciła się do ucieczki. Syn Drony, Aśwatthaman, ruszył Śalji na ratunek i zbliżywszy się do niego wciągnął go na swój rydwan. Towarzyszył im dziki ryk Judhiszthiry.

Śalja szybko przesiadł się do nowego rydwanu i rycząc jak lew ponownie zbliżył się do Judhiszthiry i zalał go i ochraniające go oddziały potokami swych strzał. Uderzył Satjaki dziesięcioma strzałami, Bhimę trzema, a Sahadewę i Judhiszthirę trafił wieloma. Jego strzały powalały na ziemię słonie, konie i ich jeźdźców, niszczyły rydwany, obcinały głowy i dłonie trzymające broń. Ziemia pokryta trupami wojowników wyglądała jak pole ofiarne przykryte trawą kuśa. Pandawowie, Pańcalowie i Somakowie kipiąc gniewem otoczyli Śalję ze wszystkich stron zalewając go potokami swych strzał. Kaurawowie na rozkaz Durjodhany ruszyli królowi Madrasu na pomoc.

Król Prawa ochraniany przez swych braci i Krysznę uderzył Śalję swymi strzałami o wielkiej mocy w sam środek piersi. Śalja w rewanżu uderzył go siedmioma strzałami. Judhiszthira w odpowiedzi uderzył Śalję dziewięcioma strzałami. Zalewali się deszczem strzał raniąc się nawzajem. Dźwięk uwalnianej cięciwy i uderzenia ich palców przypominał grzmot towarzyszący piorunowi Indry. Dumni ze swej waleczności ranili się nawzajem swymi strzałami jak walczące ze sobą słonie ranią się swymi kłami. Gdy Śalja uderzył Judhiszthirę w pierś swą strzałą o splendorze słońca, ciężko zraniony Judhiszthira odpowiedział raniąc go swą ostrą strzałą. Śalja szybko ochłonął od siły jej uderzenia i uderzył Judhiszthirę setką swych ostrzy. Judhiszthira nie zastanawiając się nawet przez moment uderzył swymi sześcioma ostrzami w złotą zbroję Śalji. Śalja w rewanżu zniszczył jego łuk. Judhiszthira uchwycił szybko nowy łuk i uderzył go z wszystkich stron licznymi strzałami tak jak Indra demona Namuczi. Śalja w rewanżu swymi dziewięcioma ostrzami zdarł z Judhiszthiry i Bhimy ochraniające ich ciała złote zbroje i zranił ich w ramiona.

W tym samym czasie Krypa swą celną strzałą zabił woźnicę Judhiszthiry, a Śalja w następnym mgnieniu oka zabił jego cztery ogiery i w stanie bitewnej euforii zaczął zabijać ochraniających Judhiszthirę żołnierzy. Bhima widząc Króla Prawa bez woźnicy i koni swą celną strzałą zniszczył łuk króla Madrasu i przeszył go boleśnie dwiema strzałami. Kolejnymi ostrzami obciął głowę jego woźnicy i zabił jego cztery konie. Nie zaprzestając walki dalej zasypywał go gradem swych strzał. Swymi strzałami zasypał go również syn Madri, Sahadewa. Bhima widząc, że ich atak wprawił Śalję w osłupienie, swymi celnymi strzałami zdarł z niego jego zbroję.

Król Madrasu odzyskawszy zmysły uchwycił w dłonie miecz i tarczę i zeskoczył ze swego rydwanu na ziemię. Po zniszczeniu swym mieczem rydwanu Nakuli ruszył w kierunku Judhiszthiry. Widząc to Dhrisztadjumna, Śikhandin i pięciu synów Draupadi przecięli mu drogę. Bhima z głośnym rykiem swymi dziesięcioma strzałami zniszczył jego tarczę. Inną strzałą zniszczył jego miecz aż po rękojeść. Na widok jego wyczynu wojownicy Pandawów zaczęli krzyczeć z radości, bić w bębny i dąć w swe konchy, podczas gdy ciala wojownikow Kaurawów pokryly się potem, a ich serca przestały na chwilę bić z żalu i przerażenia.

Król Madrasu, Śalja, atakowany przez wszystkich wojowników Pandawów z Bhimą na czele, choć pozbawiony broni biegł dalej w kierunku Króla Prawa jak lew ścigający jelenia. Judhiszthira, również pobawiony swego rydwanu, koni i woźnicy, płonął jak ogień ofiarny od swego gniewu. Przypominając sobie słowa Kryszny, że zabicie Śalji jest jego zadaniem, nastawił swe serce na jego śmierć. Uchwycił w dłoń przeraźliwą włócznię o rękojeści ozdobionej złotem i klejnotami i z sercem wypełnionym gniewem spojrzał szeroko otwartymi oczami na króla Madrasu. I gdy spojrzenie tego króla o czystej duszy i wolnego od grzechu nie spaliło Śalji na popiół, wyrzucił ją w jego kierunku.

Wyrzucona przez niego z wielką siłą włócznia iskrzyła się przecinając powietrze i wyglądała jak wielki meteoryt spadający z nieba na koniec eonu. Włócznia ta, której bracia Pandawowie od dawana oddawali cześć, była jak Kala-ratri (Śmierć-Noc) uzbrojona w swe śmiertelne sidła, lub jak mamka przeraźliwego aspektu Jamy, na którą tak jak na klątwę Brahmy nie było przeciw-siły. Włócznia ta lecąc płonęła jak ogień Samwataka i była równie potężna jak rytuał wykonany zgodnie z zaleceniami Atharwywedy Angirasa. Stworzona przez boskiego rzemieślnika Twastara na użytek Śiwy konsumowała oddech i ciało wroga. Była zdolna do zniszczenia całej ziemi i nieba jak i wszystkich zbiorników wodnych i wszystkich żywych istot. Boski rzemieślnik Twastar wykuł ją osobiście z wielką starannością po zrealizowaniu swych ślubów. Niezawodnie śmiertelna była zabójcza dla wszystkich wrogów Brahmy.

Król Prawa wyrzucił ją z wielką koncentracją  wypowiadając odpowiednie mantry, aby przyniosła śmierć królowi Madrasu, Śalji. Wyrzucił ją wypowiadając te same słowa, które wypowiedział Rudra, gdy w odległych czasach wyrzucał ją, aby zabić asurę Andhakę. Wyrzucił ją z całą siłą swego pięknego ramienia tak jakby tańcząc z gniewu. Śalja na jej widok głośno krzycząc wyruszył jej naprzeciw próbując ją złapać będąc jak ogień ofiarny, który wznosi się, aby uchwycić wlewane weń oczyszczone masło. Przeraźliwa włócznia uderzyła go we wszystkie jego życiowe punkty i przebiwszy jego szeroką pierś przeszyła z łatwością ziemię, jakby była wodą, zabierając ze sobą życie króla Madrasu. Krew rzuciła się wartkim strumieniem z jego rany, nosa i oczu i wyglądał jak gigantycznych rozmiarów góra Krauncza przebita strzałą przez boga wojny Skandę. Pozbawiony swej zbroi, silny jak słoń samego Indry, rozpościerając ramiona upadł na ziemię z twarzą zwróconą w kierunku Króla Prawa. Gdy upadał ziemia lekko uniosła się, aby przyjąć na swe łono ciężar tego wielkiego herosa będąc jak żona, która unosi się na przyjęcie swego męża. Waleczny Śalja ciesząc się ziemią jak żoną w ciągu swego długiego życia usnął na jej łonie swym wiecznym snem trzymając ją w swych ramionach. Zabity przez Króla Prawa o czystej duszy przybrał aspekt wygasłego już na swym palenisku ognia ofiarnego, który jeszcze przed chwilą płonął. Choć leżał na ziemi bez broni i zbroi, z sercem przebitym śmiertelną włócznią, jego piękno nie opuściło go”.


8. Słowniczek Mahabharaty