Opowieść 104:
Nocna masakra w obozie Pandawów
opowiada
Barbara Mikołajewska
na podstawie fragmentów Mahābharāta,
Sauptika Parva, Sections I-IX,
w angielskim tłumaczeniu z sanskrytu Kisari Mohan Ganguli,
URL: http://www.sacred-texts.com/hin/m06/index.htm
Spis treści
1. Aśwatthaman planuje zmasakrowanie Pandawów podczas snu, aby zrealizować swą przysięgę
2. Krypa bezskutecznie próbuje powstrzymać Aśwatthamana przed popełnianiem grzechu zabójstwa we śnie
5. Aśwatthaman zabija pięciu synów Draupadi, Śikhandina i wszystkich pozostałych wojowników Pandawów
6. Aśwatthaman, Kritawarman i Krypa zadawalają umierającego Durjodhanę informując go o masakrze
Aśwatthaman wstąpił na ołtarz ofiarny i zanurzył się w płomieniach ognia ofiarnego. Śiwa widząc go stojącego bez ruchu w płomieniach ze wzniesionymi w górę dłońmi ukazał się przed nim w swej własnej osobie i rzekł: „O Aśwatthaman, nikt nie jest mi droższy od Kryszny, który zawsze czcił mnie swą prawością, czystością, prawdomównością, ascezą, wybaczaniem, cierpliwością zarówno w myślach jak w słowach i uczynkach. To na jego prośbę i chcąc go uhonorować zgodziłem się, że podczas tej wojny będę ochraniać Pańcalów przy pomocy różnego rodzaju iluzji. Oni jednak także podlegają prawu Czasu. Okres ich życia na ziemi dobiegł końca”. Po wypowiedzeniu tych słów boski Śiwa wszedł w ciało Aśwatthamana wręczywszy mu najpierw wspaniały i ostry miecz. Syn Drony wypełniony przez tą boską istotę zapłonął niezwykłą energią i wolą walki. Gdy wkraczał do obozu Pandawów jako sam Rudra, otaczali go ze wszystkich stron rakszasowie i różne niewidzialne istoty.
(Mahābharāta, Sauptika Parva, Section VII)
1. Aśwatthaman planuje zmasakrowanie Pandawów podczas snu, aby zrealizować swą przysięgę
Niewidomy król Hastinapury Dhritarasztra po wysłuchaniu opowieści swego woźnicy o ostatnim osiemnastym dniu wojny Kaurawów z Pandawami rzekł: „O Sandżaja, moje serce musi być twarde jak diament, skoro nie rozpada się na sto kawałków na wieść o śmierci moich synów! Mój syn Durjodhana miał siłę setki słoni i był nie do pokonania przez żadną żywą istotę, jakże więc Bhima mógł mu zadać śmiertelny cios? Cóż się teraz stanie ze mną starcem i z moją żoną Gandhari, skoro straciliśmy całe nasze potomstwo? Jakże ja sam, który byłem królem, zdołam się teraz podporządkować rozkazom Pandawów? Jakże zdołam spokojnie znosić słowa Bhimy, który zabił całą setkę moich synów? Dlaczego moje serce nie rozpada się z bólu?
Dziś zrealizowało się to, co od dawna przepowiadał Widura. Choć tonę w oceanie bólu, chcę słuchać dalej. Opowiadaj, co uczynili Aśwatthaman, Krypa i Kritawarman po opuszczeniu łoża ze strzał, na którym spoczął mój podstępnie zraniony przez Bhimę syn? Co uczynił dalej syn Drony, Aśwatthaman, którego mój syn namaścił na naczelnego dowódcę swej nieistniejącej już armii i który przysiągł śmierć wszystkim Pańcalom, zanim wzejdzie słońce?”
Sandżaja rzekł: „O królu, wymienieni przez ciebie trzej wojownicy Kaurawów ruszyli w kierunku południowym pozostawiając Durjodhanę samego. Słońce schowało się już w górach Asta, na niebie ukazały się gwiazdy i planety i ze wszystkich stron słychać było wycie łowców nocy. Nie mogąc pogodzić się z tym, co się stało, kipieli gniewem i żądzą zemsty. Gdy zbliżyli do obozu Pandawów, ukryli się w lesie, aby dać odpocząć swym koniom i ugasić pragnienie. Wód i jezior pokrytych kwiatami lotosu było tu pod dostatkiem. Po krótkiej wędrówce dotarli do gigantycznego drzewa banianowego o tysiącu gałęzi, gdzie zatrzymali się, aby odpocząć i odmówić wieczorne modlitwy. Zsiedli ze swych rydwanów i uwolnili konie z uprzęży. Siedząc pod tym wielkim drzewem w słowach pełnych goryczy wyrażali swój żal z powodu zniszczenia, które przyniosła ta wojna.
Wszyscy trzej byli zmęczeni i wyczerpani od otrzymanych ran. Kritawarman i Krypa, choć przywykli do spania w złotym łożu, usnęli natychmiast na gołej ziemi. Syn Drony, Aśwatthaman, nie potrafił jednak zasnąć i miotany przeraźliwym żalem i gniewem syczał jak wąż. Rozglądając się po lesie zobaczył, że na gałęziach drzewa banianowego siedziało stado śpiących obecnie wron. Nagle wśród nich pojawiła się wielka sowa o przeraźliwym wyglądzie. Gigantyczna, o brązowym upierzeniu, zielonych oczach, wielkim dziobie i potężnych szponach swym wyglądem przypominała ptaka Garudę. Zbliżyła się ukradkiem do gałęzi drzewa i skrzecząc przeraźliwie uderzeniami swego dzioba i szponów zaczęła zabijać śpiące wrony. Ich rozszarpane martwe ciała w ogromnej ilości opadały na ziemię przykrywając ją grubą warstwą. Widok ten radował tę przeraźliwą sowę i wprawiał ją w stan tryumfalnej ekstazy.
Patrząc na nią Aśwatthaman rozmyślał nad własną sytuacją i natchniony jej przykładem pomyślał: ‘Ta sowa pragnąc równie silnie jak ja zniszczyć swego wroga dała mi prawdziwą lekcję walki. Muszę uczynić to samo, co ona. Przysiągłem Durjodhanie, że zabiję Pandawów i swą przysięgą sam skazałem się na zagładę będąc jak ćma lecąca w kierunku ognia. Nie zdołam bowiem zrealizować mej przysięgi w uczciwej walce i gdy będę się przy niej upierał, Pandawowie mnie zabiją, a nie ja ich. Będę mógł ich wszystkich zabić i zrealizować moją przysięgę jedynie poprzez użycie podstępu, lecz wtedy zgrzeszę skazując się na potępienie. Ci, którzy znają święte pisma zawsze wolą używać tych środków, które gwarantują realizację celu, a nie tych, które są niepewne. Wojownik powinien zawsze wybierać takie środki, które prowadzą do śmierci wroga bez względu na to, w jakim stopniu są one potępiane i uchodzą za zło. Sami Pandawowie zabrudzili podczas tej wojny swe dusze uciekając się niejednokrotnie do podstępu i Bezprawia. Pamiętam słowa nucone przez mędrców, którzy wypowiadali je biorąc pod uwagę wszelkie wymogi prawości: «Wroga powinno się próbować zniszczyć, nawet wówczas gdy jest zmęczony, ranny lub odpoczywa w swym własnym obozie. Nie należy mieć dla niego litości, nawet wówczas gdy pogrążył się w śnie, stracił swego dowódcę lub popełnił błąd»’.
2. Krypa bezskutecznie próbuje powstrzymać Aśwatthamana przed popełnianiem grzechu zabójstwa we śnie
Aśwatthaman przypominając sobie te słowa mędrców nastawił swój umysł na zabicie wroga podczas snu. Uczyniwszy to grzeszne postanowienie obudził Krypę i Kritawarmana informując ich o swym postanowieniu. Głęboko zawstydzeni jego pomysłem w pierwszej chwili nie zdołali wypowiedzieć ani słowa.
Aśwatthaman rzekł głosem załamującym się żalu: ‘O wojownicy, nasz król Durjodhana, w którego sprawie walczyliśmy, został zabity przez wroga w nieuczciwy sposób. Choć do walki z Pandawami zdołał zgromadzić jedenaście armii, pozostał w końcu na polu bitewnym sam i padł śmiertelnie ranny od ciosu Bhimy, który swą maczugą zmiażdżył mu uda. Co więcej, ten grzesznik Bhima ośmielił się kopnąć go w jego namaszczoną wodą królewską głowę ozdobioną koroną. Pańcalowie powitali ten jego niegodziwy czyn wybuchem śmiechu i tryumfalnymi okrzykami. Dęli w konchy i bili w bębny.
Armie Pandawów uczyniły wśród nas tak wielkie spustoszenie, że tylko my trzej pozostaliśmy przy życiu. Choć wśród nas było wielu wojowników, którzy mieli siłę setki słoni i znali wszelkie rodzaje walki, wszyscy zginęli w konsekwencji niegodziwych uczynków Durjodhany zniszczeni przez starzejący się Czas. Nasz wróg powinien również doświadczyć do końca konsekwencji tych jego uczynków i zostać zmieciony z powierzchni ziemi. Otrząśnijcie się z oszołomienia i powiedzcie mi wasze zdanie w tej sprawie’.
Bramin Krypa rzekł: ‘O Aśwatthaman, z całą pewnością lepiej działać niż zaprzestać działania, choć samo podjęcie wysiłku nie gwarantuje uzyskania oczekiwanego rezultatu. Rezultaty ludzkich działań i realizacja ludzkich celów są bowiem zawsze zależne od połączenia losu i podjętego wysiłku, które są dwiema siłami rządzącymi działaniem. Działanie jest tym, co przynosi we wszechświecie owoce, podczas gdy brak działań przynosi nędzę. Nie może być tak, aby ten kto podjął wysiłek i działał, nie otrzymał nic i żeby ten, kto nie podjął żadnego wysiłku i nie wykonał działania, otrzymał coś. Ten, kto podejmuje wysiłek podtrzymuje życie, a ten, kto nie podejmuje żadnego wysiłku, nie może mieć nadziei na zdobycie szczęścia. Na tym świecie ci, którzy oddają się działaniu, nie zasługują na potępienie bez względu na to, czy udało im się zrealizować ich cel lub nie. Na potępienie zasługują ci, którzy żyją w luksusie ciesząc się owocami działania, choć sami nie wykonują żadnych działań. Ten, kto ignoruje ten prosty fakt życia, szkodzi samemu sobie.
Osoba poświęcająca się działaniu i wyposażona w umiejętności działania, która oddaje cześć bogom i poszukuje realizacji swych celów nigdy nie jest stracona. Korzystne jest jednak także szukanie rady u mędrców i starszych. Sukces działania zależy bowiem od użycia właściwych środków, które są znane starszym i mędrcom. Dlatego też sukces osiąga ten, kto podejmuje wysiłek po wysłuchaniu rad starszych i rozpoznaniu właściwych środków, a nie ten, kto działa ulegając namiętności, lękowi lub gniewowi.
Krótkowzroczny Durjodhana ulegając zawiści i odrzucając rady starszyzny swego własnego rodu sam doprowadził do swej zguby. Szukając realizacji swego nieprzemyślanego celu opierał się w swych działaniach na radach niegodziwców i rozpoczął wojnę z Pandawami, którzy pod każdym względem byli od niego lepsi. Durjodhana był grzesznikiem, który nie potrafił poddać się samo-kontroli i sam sprowadził na siebie całą tą katastrofę. Jeśli chodzi o nas samych, to stając po stronie tego grzesznika padliśmy ofiarami tej samej katastrofy, która obecnie zaciemniła mi rozum powodując, że nie potrafię jasno określić, co powinniśmy teraz uczynić. Straciwszy samemu rozeznanie jestem gotowy do szukania rady u tych, którzy są ode mnie mądrzejsi. Udajmy się więc do Hastinapury, aby zaciągnąć rady u króla Dhritarasztry, jego żony Gandhari i mądrego Widury. Niech oni nam powiedzą, co jest obecnie dla nas wszystkich korzystne. Postąpmy zgodnie z ich radą, choć rezultat naszych wysiłków będzie zależał od przeznaczenia’.
Mądre słowa bramina Krypy pogłębiły żal odczuwany przez Aśwatthamana, lecz nie zmieniły jego postanowienia. Rzekł: ‘O braminie, ludzie, choć wyposażeni w różne umiejętności rozumowania, uważają siebie za istoty inteligentne i zadowoleni ze swych własnych konkluzji mają skłonność do krytykowania rozumowania innych. Gdy nasz intelekt słabnie, słabnie nasze rozumowanie. Zależy ono również od naszego wieku, zawodu i doświadczanych emocji. Człowiek świadomy tej zmienności szuka oparcia w swych postanowieniach. Powinien wprowadzać w czyn to, co postanowił, choćby miało to prowadzić do jego śmierci. Mój umysł będący pod wpływem doświadczanej przez nas obecnie katastrowy nastawił się na czyn, który może rozwiać mój straszliwy smutek. Posłuchaj więc, jakie jest moje postanowienie.
Stwórca wyposażył każdego w pewnego rodzaju dobro i podzielił wszystkie żywe istoty według zawodów. Bramini otrzymali Wedy i samo-kontrolę, wojownicy siłę i energię, waiśjowie umiejętności, a szudrowie obowiązek służenia pozostałym trzem kastom. Godni pogardy są więc ci bramini, którzy nie mają samo-kontroli, wojownicy, którym brakuje energii, waiśjowie bez odpowiednich umiejętności jak i służący bez pokory. Ja sam urodziłem się jako bramin, lecz los zmusił mnie do kroczenia drogą wojownika. Nie byłoby to uczciwe z mojej strony, gdybym obecnie krocząc drogą wojownika zachowywał się jak bramin. Trzymam ciągle w dłoni mój potężny łuk. Jakże mógłbym pokazać się wśród ludzi bez pomszczenia śmierci mego ojca Drony i mego króla Durjodhany? Wierny obowiązkom wojownika pójdę dziś śladem mego ojca i mego króla.
Pańcalowie pijani zwycięstwem ułożą się do snu zdejmując swą zbroję i odkładając broń. Napadnę nocą na obóz Pandawów i zabiję wszystkich podczas snu tak jak Śiwa zabił ongiś danawów. Zniszczę ich wszystkich razem z ich dowódcą Dhrisztadjumną tak jak ogień niszczy wysuszoną trawę. Zniszczę ich wszystkich swą wściekłością będąc jak Śiwa, który niszczy swym gniewem wszystko, co żywe. Dopiero po ich zabiciu mój umysł uspokoi się. Spłacę w ten sposób memu ojcu swój dług i zrealizuję swój obowiązek wojownika!’
Bramin Krypa rzekł: ‘O Aśwatthaman, nastawiłeś swe serce na zemstę. Przemyśl to jednak raz jeszcze. Zdejmij lepiej swą zbroję, odłóż broń i odpocznij w ciągu tej nocy. Zaatakuj lepiej naszego wroga o poranku i spróbuj zrealizować swój cel w uczciwej walce. Jesteś do tego w pełni zdolny mając mnie i Kritawarmana u swego boku. Nawet sam Indra nie zdołałby cię pokonać’.
Aśwatthaman odpowiedział: ‘O braminie, moje serce płonie i nie potrafię odnaleźć spokoju. Nie mogę przestać myśleć o śmierci mojego ojca zabitego w podły sposób przez tego grzesznika Dhrisztadjumnę. Wszyscy byliście tego świadkami. Nie potrafię nawet myśleć o tym, jak mógłbym dalej żyć bez zabicia jego zabójcy. Zarówno on sam jak i wszyscy ci, którzy się z nim zjednoczyli, muszą zginąć. Nie potrafię też myśleć o kontynuowaniu życia bez pomszczenia mojego króla, który leży na polu bitewnym ze zmiażdżonymi udami. Ci, po których stronie walczyłem zostali zmiecieni z powierzchni ziemi. Myśl o tym zalewa mnie falami smutku i gniewu. Na całym świecie nie ma takiej istoty, która potrafiłaby uciszyć mój gniew i ja sam nie potrafię uciszyć wzbierającej w mym sercu fali. Przegrana moich przyjaciół i wygrana Pandawów spala moje serce. Nie zdołam zmrużyć oka, zanim nie zabiję wszystkich moich wrogów podczas ich snu!’
Krypa rzekł: ‘O Aśwatthaman, poddaj się samo-kontroli i nastaw swe serce na to, co jest naprawdę korzystne. Wysłuchaj moich słów i nie czyń tego, za co będziesz musiał odpokutować. Zabijanie ludzi podczas snu nie jest pochwalane przez Prawo, podobnie jak zabijanie wojownika, który odłożył broń lub stracił konie i rydwan. Ludzie zanurzeni we śnie są jak martwi i ten niegodziwiec, który zechce ucinać im we śnie głowy, trafi na samo dno piekła bez żadnej nadziei na ratunek. Choć jesteś braminem, zdobyłeś na tym świecie sławę wielkiego wojownika i dotychczas nie masz na sumieniu najmniejszego wykroczenia. Nie popełniaj więc tego straszliwego grzechu, który narodził się w twoim obolałym umyśle. Poczekaj z walką do rana. Gdy słońce swymi promieniami przywróci wszystko do życia, spal wroga ogniem swego gniewu jak drugie słońce. Grzech, który chcesz popełnić do ciebie nie pasuje i wygląda jak czerwona plama krwi na białym prześcieradle’.
Aśwatthaman rzekł: ‘O braminie, to co mówisz jest słuszne, lecz nie potrafię postąpić zgodnie z twoją radą. W tej wojnie droga prawości już dawno została zniszczona przez Pandawów, którzy swymi podłymi uczynkami rozbili ją na proch. Mój ojciec, bramin Drona, został zabity przez Dhrisztadjumnę w nieuczciwy sposób, gdy odłożył swą broń i zanurzył się w jodze. Karna został zabity przez Ardżunę, gdy próbował uwolnić pochłaniane przez ziemię koło swego rydwanu. Podobnie Bhiszma zginął od strzał Ardżuny, który zakrywał się Śikhandinem wiedząc, że Bhiszma nie będzie do niego strzelać, bo narodził się on jako kobieta. Durjodhana również zginął od nieuczciwego ciosu zadanego mu przez Bhimę. Widok mojego króla leżącego na polu bitewnym ze zmiażdżonymi udami i jego słowa złamały mi serce! Dlaczego mnie pouczasz, zamiast potępić Pańcalów i Pandawów, którzy dawno już zniszczyli ścieżkę prawości? Zabiję tych zabójców mego ojca i króla, choć wiem, że z powodu mego grzechu mogę narodzić się ponownie na ziemi w formie glisty lub owada. Podjąłem postanowienie i muszę je zrealizować. Nie potrafię inaczej zasnąć i w jego realizacji nikt nie zdoła mnie zatrzymać’.
Aśwatthaman pełen determinacji osiodłał swe konie i wsiadł do swego rydwanu. Płonąc chęcią pomszczenia śmierci swego ojca zawołał: ‘Jeszcze dzisiaj w nocy zabiję Dhrisztadjumnę, gdy będzie w sytuacji podobnej do tej, w której zabił mego ojca. Zabiję go w momencie gdy po odłożeniu swej broni i zdjęciu swej zbroi pogrąży się we śnie. Za jego straszny grzech, jakim było zabicie mego ojca bramina, zabiję go swymi dłońmi jak zwierzę ofiarne, a nie jak wojownika przy pomocy miecza. W ten sposób nigdy nie dotrze do regionów zarezerwowanych dla herosów’.
Krypa i Kritawarman, choć wbrew swej woli, posłuszni rozkazom swego naczelnego wodza podążyli za nim w kierunku pogrążonego we śnie obozu Pandawów. Wszyscy trzej razem wyglądali jak trzy ognie ofiarne podsycane oczyszczonym masłem”.
3. Aśwatthamanem składa sam siebie w ofierze Śiwie, który łączy się z nim i daje mu swój miecz do realizacji jego zamiaru
Sandżaja kontynuował: „O królu, gdy syn Drony dotarł do bram obozu Pandawów dostrzegł nagle przed sobą przerażającą postać ogromnych rozmiarów o promienistości słońca lub księżyca tarasującą mu drogę. Jej straszliwego ciała i ubrania nie sposób opisać. Na sam jej widok góry rozpękłyby się z przerażenia na tysiąc kawałków. Jej biodra okrywała nasiąknięta krwią skóra tygrysa, a ramiona czarna skóra antylopy noszona przez ascetów. Jej pierś zamiast świętej nici oplatał czarny wąż. Wielkie węże owinęły się także wokół jej ramion zastępując zwykłą dekorującą ramiona złotą opaskę. Miała ona długie masywne ramiona, a w dłoniach trzymała różne rodzaje broni. Z jej przeraźliwych szeroko otwartych ust o zębach jak u drapieżnika jak i z jej nosa, uszów i tysięcy oczu sypały się płomienie ognia, z których z kolei wysypywały się tysiące Krysznów ze swą konchą uzbrojonych w dysk.
Choć ta straszliwa postać zdolna była wzbudzić lęk w całym świecie samym swym wyglądem, Aśwatthaman zbliżył się do niej bez lęku i zasypał ją potokiem swych strzał. Przeraźliwa istota spaliła jednak natychmiast jego strzały tak jak ogień Wadawa spala wody oceanu. Aśwatthaman wyrzucił wówczas w jej kierunku swój płonący jak ogień oszczep, lecz opadł on na ziemię rozbity na kawałki jak wielki meteor na koniec eonu po uderzeniu w słońce. Syn Drony wyciągnął z pochwy swój miecz o kolorze nieba ze złotą rękojeścią i rzucił go w kierunku blokującej mu drogę postaci. Miecz ten zniknął jednak w jej ciele jak mangusta w swej norze. Podobnie znikła wyrzucona przez niego maczuga.
Gdy Aśwatthaman wyczerpał już całkowicie swą broń, zobaczył cały firmament pokryty wizerunkami Kryszny. Widząc ten cudowny znak zbladł przypominając sobie słowa bramina Krypy. Pomyślał: ‘Krypa na próżno próbował przypomnieć mi, że ten, kto nie słucha dobrych rad prawdziwych przyjaciół, wkrótce za to zapłaci sprowadzając na siebie katastrofę. Ten, kto schodzi ze ścieżki prawości wyznaczonej przez święte pisma, gubi się w dżungli grzechu. Sam sprowadziłem na siebie to nieszczęście, bo zlekceważyłem słowa świętych pism chcąc zabić mego wroga w nieuczciwy sposób podczas snu. Wygląda na to, że jestem skazany na wieczne potępienie, bo nie potrafię zrealizować mojej własnej przysięgi ani w uczciwy, ani w nieuczciwy sposób. To nieszczęście spotyka mnie z powodu niegodziwości mojego zamiaru, bo inaczej nic nie zdołałaby mnie postrzymać w jego realizacji.
Ta niezwykła istota, która stoi przede mną uniemożliwiając mi dalszy ruch, jest czymś absolutnie niezwykłym. Stoi przede mną jak wymierzone we mnie berło boskiej kary. Nie potrafię jej rozpoznać mimo moich wysiłków. Z całą pewnością jest ona owocem mojej grzesznej determinacji, aby dokonać tego podłego czynu. Stoi przede mną, aby pokrzyżować moje plany. Widać nie zrealizowanie mej przysięgi jest mi przeznaczone. Mój własny wysiłek niewiele pomoże, skoro taki jest wyrok losu. Nie pozostaje mi nic innego, jak prosić o ochronę Śiwę. On obroni mnie przed tym wzniesionym nade mną berłem boskiej kary. On, który jest mężem Umy i źródłem wszystkiego, co korzystne, który jest nazywany również Kapardin (wiążący swe włosy w ciężki węzeł) i nosi naszyjnik z ludzkich czaszek, który oślepił niegdyś podczas ofiary Dakszy jego kapłana Bhagę i który nosi imię Rudra i Hara. On swą ascezą i odwagą przewyższa wszystkich bogów. Będę szukał ochrony u tego boga uzbrojonego w trójząb’.
Aśwatthaman zszedł na ziemię ze swego rydwanu i zaczął wychwalać Najwyższego Boga Śiwę mówiąc: ‘O Stwórco i Panie Wszechświata o tysiącu imion, u Ciebie szukam ochrony. Ty zawsze realizujesz swoje zamiary i śluby. O Panie z szyją w niebieskim kolorze od połkniętej trucizny, Ty nie masz ani początku, ani końca i występujesz w niezliczonej ilości form. Wszechświat jest Twoją formą. Nikt nie potrafi znieść Twego widoku w Twej prawdziwej formie, a tym bardziej Cię pokonać. Zamieszkujesz tereny kremacji zwłok i jesteś Panem różnych grup duchów. Towarzyszy Ci wiele istot o przeraźliwym wyglądzie. Trzymasz w dłoni maczugę zdobioną z ludzkiej czaszki, a Twe czoło zdobi trzecie oko. Jesteś boski i księżyc ozdabia twoje czoło. Jesteś kryształowo czysty. Z Ciebie wypływa Brahman. Jesteś Brahmą. Jesteś brahmacarinem oddanym surowej ascezie. Twoim nośnikiem jest ociężały byk. Jesteś nieskończony, niepohamowany, niezmierzony i ochraniasz wszystkie cztery ćwiartki nieba. Przewyższasz wszystko.
Ja sam oczyszczając moją duszę tak trudną do oczyszczenia z całą swą jakże niewielką w porównaniu z Twoją siłą oddaję cześć Tobie, który zniszczyłeś trójmiasto demonów i głosząc Twą chwałę składam Tobie w ofierze samego siebie. Skupiając na Tobie całą moją uwagę u Ciebie szukam ochrony. Szukając wyjścia z tej straszliwej sytuacji, w której się znalazłem, składam Ci w ofierze wszystkie pięć elementów, z których zbudowane jest moje ciało. Zaakceptuj, proszę, moją ofiarę’.
Przed synem Drony pojawił złoty ołtarz, na którym płonął ogień ofiarny oświetlając swym splendorem wszystkie kierunki przestrzeni. Pojawiły się tam również różne istoty o potwornych kształtach, z których ust i oczu sypał się ogień, i które miały liczne stopy i ramiona ozdobione opaskami ze złota. Niektóre wyglądały jak słonie, a inne jak góry. Miały twarze królików, dzików, wielbłądów, koni, szakali, niedźwiedzi, kotów, tygrysów, wron, małp, wężów i papug. I każda z tych istot otoczona była blaskiem. Pojawiły się ich tysiące, wszystkie uzbrojone w różne rodzaje broni. Ciała niektórych pokrywał kurz, inne pokryły swe twarze popiołem. Wszystkie te istoty będące towarzyszami Śiwy z sercami wypełnionymi radością biły w bębny i dęły w swe konchy.
Niektórzy śpiewali i tańczyli głośno krzycząc i podskakując do przodu, do tyłu i na boki. Zdolni do zniszczenia każdego wroga wyposażeni byli w bezgraniczną odwagę. Utrzymywali się przy życiu wypijając krew i tłuszcz innych zwierząt i pożerając ich ciała i wnętrzności. Rozgniewani wypijali krew i tłuszcz wszystkich wrogów Brahmy. Pili również somę. Zdolni byli do obalenia całego firmamentu razem ze słońcem, księżycem i gwiazdami i do wytępienia wszystkiego, co stworzone. Nie znali uczucia lęku i byli zdolni do zniesienia nawet gniewu Śiwy. Robili zawsze to, co chcieli i w ten sposób byli Panami wszystkich Panów trzech światów. Angażując się ustawicznie w wesołe gry byli mistrzami mowy i zdobywszy wszystkie osiem rodzajów boskich atrybutów byli całkowicie pozbawionymi pychy. Ich bohaterskie czyny zdumiewały nawet Śiwę, któremu zawsze oddają cześć i który jest dla nich przedmiotem największego uwielbienia. Śiwa wielbiony przez nich w myślach, mowie i uczynkach zawsze ich ochrania, jakby byli jego własnymi dziećmi. Stali się jego towarzyszami ofiarując mu swą ascezę i samo-kontrolę.
Wszyscy ci niezliczeni potworni towarzysze Śiwy oświetlając przestrzeń swoim własnym światłem zbliżali się do syna Drony śmiejąc się, krzycząc i bijąc w bębny. Przybywali tu ze wszystkich stron głosząc chwałę Śiwy i pragnąc uhonorować Aśwatthamana, zbadać siłę jego energii i zobaczyć nocną rzeź w obozie Pandawów. Choć potrafili wzbudzić strach we wszystkich trzech światach już samym swym widokiem, Aśwatthaman nie odczuwał lęku. Ze swym łukiem w dłoni ochranianej skórą iguany składał Śiwie w ofierze swoją własną jaźń. W jego akcie ofiarnym jego łuk był podsycającym ogień drewnem, strzały czerpakiem służącym do wlewania oczyszczonego masła, a jego własna dusza wlewanym do ognia oczyszczonym masłem. Rozgniewany i gwałtowny syn Drony wypowiadając pokutne mantry składał w ofierze swoją własną duszę.
Aśwatthaman oddając w swym rytuale ofiarnym cześć Śiwie w jego przeraźliwej formie Rudry rzekł: ‘O Duszo Wszechświata, ja, syn bramina Drony wywodzący się z linii Angirasa, zamierzam wlać do ognia moją własną duszę, bo nie potrafię zniszczyć swego wroga. W tej godzinie nieszczęścia z sercem skupionym na medytacji oddaję Ci w ofierze swą własną duszę. W Tobie są wszystkie żywe istoty i Ty w nich jesteś. W Tobie występuje zgromadzenie wszystkich najwyższych atrybutów. Jesteś ucieczką dla wszystkich żywych istot. Zaakceptuj, proszę, moją ofiarę’.
Aśwatthaman wstąpił na ołtarz ofiarny i zanurzył się w płomieniach ognia ofiarnego. Śiwa widząc go stojącego bez ruchu w płomieniach ze wzniesionymi w górę dłońmi ukazał się przed nim w swej własnej formie i rzekł: ‘O Aśwatthaman, nikt nie jest mi droższy od Kryszny, który zawsze czcił mnie swą prawością, czystością, prawdomównością, wybaczaniem, cierpliwością i ascezą zarówno w myślach jak i w słowach i uczynkach. To na jego prośbę i chcąc go uhonorować zgodziłem się, że podczas tej wojny będę ochraniać Pańcalów przy pomocy różnego rodzaju iluzji. Oni jednak także podlegają prawu Czasu i okres ich życia na ziemi dobiegł właśnie końca’.
Po wypowiedzeniu tych słów boski Śiwa wręczył synowi Drony ostry i wspaniały miecz i następnie wstąpił w jego ciało. Aśwatthaman wypełniony przez tą boską istotę zapłonął niezwykłą energią i wolą walki. I gdy wkraczał do obozu Pandawów jako sam Rudra, miał za swych towarzyszy rakszasów i różne niewidzialne istoty”.
4. Aśwatthaman zabija zabójcę swego ojca, Dhrisztadjumnę, jak zwierzę ofiarne zamykając przed nim drogę do nieba
Sandżaja kontynuował: „O królu, Kritawarman i bramin Krypa czekali na syna Drony u wejścia do obozu Pandawów. Na ich widok jego serce wypełniło się radością. Rzekł: ‘O wojownicy, jesteśmy zdolni do zniszczenia całej kasty kszatrijów, cóż więc dopiero mówić o tych niedobitkach armii Pandawów pogrążonych w głębokim śnie. Działajmy razem tak, aby nikomu nie udało się uciec przed śmiercią’.
Aśwatthaman bez lęku wszedł do obozu Pandawów i po rozpoznaniu drogi skierował swe kroki w kierunku namiotu Dhrisztadjumny, który śmiertelnie zmęczony po całym dniu walk pogrążył się w zasłużonym odpoczynku. Podobnie wszyscy inni Pańcalowie spali głębokim snem zasłużonych. Po wejściu do jego namiotu Aśwatthaman zobaczył tego zabójcę swego ojca śpiącego na kosztownym łożu przykrytym kosztownymi prześcieradłami, ozdobionym kwiatami i skropionym kosztownymi perfumami. Zbliżył się do jego łoża i swym kopnięciem obudził niespodziewającego niczego Dhrisztadjumnę, który rozpoznając go próbował szybko zerwać się z łoża. Zanim jednak zdołał to uczynić, Aśwatthaman uchwycił go za włosy i swymi potężnymi ramionami przycisnął go do ziemi. Dhrisztadjumna przerażony i nie w pełni przytomny nie potrafił się z jego uścisku wyzwolić.
Aśwatthaman kopał swą wijącą się w spazmach i dziko krzyczącą ofiarę w gardło i pierś chcąc go zabić. Dhrisztadjumna bronił się drapiąc go swymi paznokciami. Rzekł słabym głosem: ‘O synu Drony, zabij mnie przy pomocy swej broni, abym mógł zginąć jak wojownik i dostać się do regionów wyznaczonych dla sprawiedliwych’. Aśwatthaman krzyknął: ‘O niegodziwcze, region, do którego chcesz się dostać, jest niedostępny dla zabójcy swego nauczyciela i bramina. Nie zasługujesz na śmierć od uderzenia rycerskiej broni’. Po wypowiedzeniu tych słów płonąc gniewem zaczął uderzać go i kopać z potworną siłą, zabijając w końcu swą ofiarę tak jak lew zabija słonia. Odgłosy walki obudziły żony Dhrisztadjumny, które widząc jak Aśwatthaman masakruje go z niewyobrażalną siłą, krzyczały z przerażenia myśląc, że został on zaatakowany przez jakąś nadludzką istotę.
Aśwatthaman po zabiciu Dhrisztadjumny opuścił jego namiot wypełniając wszystkie punkty przestrzeni swym przeraźliwym wrzaskiem i wsiadłszy do swego rydwanu ruszył w głąb obozu z zamiarem kontynuowania zabijania swych wrogów.
Po odjeździe Aśwatthamana kobiety i strażnicy uderzyli w straszliwy lament budząc śpiących wojowników, którzy ubierali szybko swe zbroje i biegli w kierunku namiotu swego naczelnego wodza chcąc się dowiedzieć co się stało. Przerażone żony zabitego wołały: ‘O wojownicy, ścigajcie tą przeraźliwą istotę, która zabiła naszego męża, i zabijcie ją bez względu na to, czy jest demonem rakszasą czy człowiekiem. Nie potrafiłyśmy jej rozpoznać’.
Jednakże zanim zdezorientowani wojownicy Pańcalów zdołali oprzytomnieć, zostali zaatakowani przez syna Drony i wszyscy zginęli od uruchomianej przez niego niebiańskiej broni Rudry. Następnie Aśwatthaman zabił śpiącego księcia Pańcalów, Uttamaudżasa, kopiąc go w gardło i pierś. Judhamanju słysząc śmiertelnie charczenie swego brata i widząc straszliwą postać jego zabójcy myślał, że jego brat został zabity przez rakszasę i uderzył go w pierś swoją maczugą. Aśwatthaman uchwycił go za włosy i zadusił go jak zwierzę ofiarne. Podobnie zabił wielu innych wojowników, którzy nie zdołali się obudzić mimo czynionego przez niego hałasu. Wielu innych zabijał mieczem. Pokryty krwią ze wzniesionym do góry mieczem Śiwy przybrał przeraźliwą i nadludzką formę budząc powszechny lęk”. .
5. Aśwatthaman zabija pięciu synów Draupadi, Śikhandina i wszystkich pozostałych wojowników Pandawów
Sandżaja kontynuował: „O królu, Aśwatthaman i jego dwaj towarzysze buszowali po obozie Pandawów zabijając wszystko, co żywe. Hałas, którzy czynili obudził pięciu synów Draupadi i pozostających przy życiu Somaków. Dowiedzieli się szybko o śmierci Dhrisztadjumny i uchwyciwszy w dłonie swe łuki wyszli synowi Drony naprzeciw zalewając go potokami strzał. Do walki ruszył również Śikhandin na czele Prabhadraków. Aśwatthaman odpowiedział gradem swych strzał. Myśląc o śmierci swego ojca i szukając zemsty rozpalał się coraz większym gniewem. Zeskoczył na ziemię ze swego rydwanu i ruszył do walki z synami Draupadi trzymając w jednej dłoni tarczę ozdobioną setką księżyców, a w drugiej swój niebiański miecz ze złotą rękojeścią. Pratiwindhję, syna Judhiszthiry, pozbawił życia uderzając go w brzuch. Widząc to syn Bhimy, Sutasoma, uderzył w rewanżu syna Drony swą lancą i ruszył w jego kierunku trzymając w dłoni nagi miecz. Syn Drony jednakże jednym uderzeniem swego miecza obciął mu całe ramię, a następnym uderzył go w bok powodując jego śmierć. Na ten widok syn Nakuli, Śatanika, uchwycił koło rydwanu i wyrzucił je w kierunku Aśwatthamana uderzając go w pierś. Syn Drony w rewanżu uciął mu głowę. Syn Sahadewy, Śrutakarman, swą kolczastą maczugą uderzył Aśwatthamana w lewą skroń. Aśwatthaman w rewanżu uderzył go swym niebiańskim mieczem w twarz pozbawiając go życia. Heroiczny syn Ardżuny, Śrutakriti, zasypał Aśwatthamana deszczem swych strzał. Aśwatthaman w rewanżu uciął mu głowę ozdobioną złotymi kolczykami.
Śikhandin widząc śmierć synów Draupadi zbliżył się do syna Drony i zasypał go różnego rodzaju bronią trafiając go swą strzałą między brwi. Rozgniewany tym Aśwatthaman zbliżył się do niego i swym niebiańskim mieczem przeciął go na dwoje. Następnie pozabijał wszystkich synów, wnuków i zwolenników króla Drupady. Po wycięciu w pień wszystkich Pańcalów zniszczył doszczętnie pozostających ciągle przy życiu żołnierzy króla Wiraty. Czyniona przez niego rzeź była straszliwa. Ci, którzy jeszcze nie zginęli patrzyli ze zgrozą na tą Śmierć-Noc, która przyszła do nich w swej ucieleśnionej formie. Czarna o krwawych oczach i zakrwawionych ustach, pomazana szkarłatną maścią, ze szkarłatną girlandą zdobiącą jej szyję, w jednej czerwonej sukni ze śmiertelną pętlą w dłoni nucąc ostatnią sylabę życia stała przed ich oczami, aby zabrać ze sobą ludzi, konie i słonie związanych razem jej śmiertelną pętlą. W jednej wiązce zabierała ze sobą różne dusze ze zmierzwionymi włosami i wielkich wojowników na rydwanach pozbawionych swej broni. Od momentu rozpoczęcia się tej wojny wojownicy Pandawów widzieli każdej nocy w swoich snach jej przeraźliwą postać, jak zabiera ze sobą śpiących herosów zabijanych przez ukrytego za jej plecami syna Drony. Dziś, gdy ich los do końca się wypełniał, oddając jej swe życie przypominali sobie swoje przeraźliwe sny.
Aśwatthaman w swym szaleństwie przy pomocy swych strzał i swego miecza pustoszył obóz Pandawów wysyłając do królestwa boga umarłych Jamy wszystkich wojowników, którzy dopiero co obudzeni dźwiękami bitwy nie zdążyli uchwycić broni i założyć zbroi oślepieni ciągle przez sen i pozbawieni zmysłów. Bez litości składał ich w ofierze Śmierci-Nocy.
W obozie Pandawów zapanował straszliwy chaos. Spłoszone słonie i konie tratowały leżących na ziemi rannych jak i tych, co nie zdołali się obudzić. W ciemnościach nocy i chmurach kurzu ojcowie nie poznawali swych synów, a bracia swych braci. Zdezorientowani zaczęli również zabijać się nawzajem. Niektórzy chcąc ratować swe życie ruszyli ku bramom obozu szukając ucieczki, lecz tam byli natychmiast zabijani przez Kritawarmana i Krypę, którzy nie mieli dla nich litości i nie pozwolili nikomu uciec. W końcu, dwaj wojownicy Kaurawów wspomagający syna Drony spełniając jego życzenie podpalili obóz Pandawów rozniecając ogień w trzech miejscach. W oświetlonym ogniem obozie Aśwatthaman kontynuował swoją straszliwą rzeź. Swym boskim mieczem rozłupywał wojowników Pandawów na pół, jakby byli łodygami sezamu. Obcinał ramiona ozdobione złotem razem z dłońmi ściskającymi broń, głowy i uda potężne jak trąby słonia, dłonie i stopy. Krążąc po całym obozie w samym środku nocy zabił ich tysiące. Padający na ziemię żołnierze sądzili, że zostali zaatakowani podczas snu przez rakszasów, którym nie potrafią się przeciwstawić pod nieobecność Kryszny i pięciu Pandawów spędzających noc na terenie świętego brodu Oghawati. Nie mogli bowiem uwierzyć, żeby ta straszna rzeź mogła być czynem kogoś spośród Kaurawów.
Tej straszliwej nocy oszalały z gniewu syn bramina Drony wspomagany przez Kritawarmana i Krypę nie pozostawił w obozie Pandawów ani jednej żywej duszy będąc jak Śiwa w swej przeraźliwej formie Rudry niszczący swym gniewem wszystko na koniec eonu. Ziemia przesiąknięta krwią pokryła się trupami ludzi i zwierząt, wśród których grasowały przeraźliwe i okrutne mięsożerne bestie o potwornych kształtach budząc strach samym swym widokiem. Wiele z nich miało włosy związane w ciężki węzeł, masywne uda, wielkie brzuchy i po pięć stóp. Ich palce rosły w przeciwnym kierunku, ich głosy były przeraźliwe. Zdobili ciała pasami dzwoneczków. Wiele z nich miało niebieskie szyje. Przybyły na to straszliwe pobojowisko ze swymi dziećmi i żonami. Niektóre opite krwią tańczyły w radosnej ekstazie, inne opite ludzkim tłuszczem i w pełni nasycone biegały nago wśród trupów. Przybyły ich tam całe miliony.
O poranku Aśwatthaman pozostawiając za sobą same zgliszcza opuścił obóz Pandawów. Miecz, którego nie wypuszczał z dłoni zrósł się z jego dłonią. Po przejściu tej nocy ścieżką Bezprawia, której unika każdy uczciwy wojownik, wyglądał jak ogień końca eonu po skonsumowaniu wszystkich żywych istot. Dokonując tego przeraźliwego czynu i realizując w ten sposób swą przysięgę uciszył swój ból spowodowany śmiercią swego ojca. Po nocnej inwazji na pogrążony we śnie obóz Pandawów pozostawił go o poranku pogrzebany w wiecznej ciszy śmierci. U bram obozu dołączyli do niego jego dwaj wierni towarzysze, Kritawarman i Krypa. Wszyscy trzej opowiadali sobie z radością o swych uczynkach ciesząc się, że ci, którzy wymordowali wszystkich Kaurawów, sami zostali wymordowani”.
W tym miejscu król Dhritarasztra przerwał Sandżaji jego opowiadanie i rzekł: „O Sandżaja, dlaczego Aśwatthaman dopiero teraz w podobny sposób zniszczył Pandawów? Dlaczego uczynił to dopiero teraz, gdy Bhima zadał już Durjodhanie swój śmiertelny cios. Był on przecież zawsze tako samo oddany sprawie mojego syna”.
Sandżaja rzekł: „O królu, syn Drony mógł dokonać tej straszliwej masakry jedynie za zgodą Śiwy i pod nieobecność Kryszny, pięciu braci Pandawów i Satjaki. Ponadto zdołał dokonać tego straszliwego czynu tylko dlatego, że napadł na obóz Pandawów podczas snu”.
6. Aśwatthaman, Kritawarman i Krypa zadawalają umierającego Durjodhanę informując go o masakrze
Sandżaja opowiadał dalej: „O królu, Aśwatthaman, Krypa i Kritawarman po spowodowaniu masakry w obozie Pandawów gratulowali sobie nawzajem sukcesu i padali sobie w ramiona. Mówili: ‘O wojownicy, dzisiejszej nocy zginęli wszyscy Pańcalowie i wszyscy synowie Draupadi. Zginęli również wszyscy Somakowie i Matsjowie. Spieszmy się, aby móc poinformować o tym naszego króla Durjodhanę, zanim uwolni z ciała swą duszę’.
Trzej wojownicy udali się pospiesznie w kierunku tego miejsca na polu bitewnym, gdzie leżał śmiertelnie ranny Durjodhana. Zeszli ze swych rydwanów i zbliżyli się do swego króla, w którym już ledwie tliło się życie. Oczy miał zamknięte i co chwilę wymiotował krwią. Jego ciałem wstrząsały spazmy agonii . Liczne mięsożerne bestie o potwornych kształtach otoczyły go zwartym pierścieniem czekając na jego śmierć. Trzej herosi uklękli koło niego pogrążeni w głębokim smutku i żałobie. Poruszeni jego widokiem nie potrafili powstrzymać łez i swymi dłońmi próbowali otrzeć z jego twarzy krew. Durjodhana mając ich u swego łoża, pokrytych krwią i oddychających gorącym oddechem, wyglądał jak ołtarz ofiarny, na którym płonęły trzy ognie ofiarne.
Bramin Krypa rzekł: ‘O wojownicy, nikt nie potrafi oprzeć się wyrokowi losu, skoro nawet ten król, który poprowadził do walki jedenaście potężnych armii, leży teraz we krwi na nagiej ziemi śmiertelnie raniony przez wroga. Jego wybijana złotem maczuga, w której użyciu był prawdziwym mistrzem, leży u jego boku. Nigdy z nią się nie rozstawał. Leży obok niego jak wierna żona nawet teraz, gdy jego dusza przygotowuje się, aby rozpocząć swą wędrówkę do nieba. Spójrzcie na to straszliwe odwrócenie losu przyniesione przez starzejący się Czas. On, który podporządkował sobie wszystkich królów, pokonany przez wroga gryzie teraz ziemię otoczony przez dzikie bestie czekające na jego śmierć, aby móc zaspokoić swój głód jego ciałem!’
Aśwatthaman lamentował: ‘O Durjodhana, jakże Bhima mógł pokonać ciebie, mistrza w walce na maczugi! Ten niegodziwiec mógł tego dokonać jedynie przy pomocy oszustwa. Widać na tym świecie nie ma nic potężniejszego od starzejącego się Czasu, skoro nawet ty zostałeś pokonany przez wroga. Hańba Bhimie z powodu jest podłego uczynku. Hańba Królowi Prawa, który pozwolił na to, aby Bhima kopnął cię leżącego na ziemi w twą królewska głowę. Wszyscy wojownicy będą go za to potępiać dopóty, dopóki będzie istniał świat.
Ty sam ginąc w walce zrealizowałeś do końca swój obowiązek wojownika i bramy nieba stoją przed tobą otworem. Swymi czynami zdobyłeś najwyższą nagrodę i to nie ciebie opłakuję, lecz twą matkę Gandhari i twego ojca Dhritarasztrę, którzy pozostają na tej ziemi starzy już i bezdzietni. Cóż im pozostanie jak błąkanie się w stroju żebraczym w poszukiwaniu pożywienia?
Hańba Krysznie i Ardżunie! Choć obaj uważają się za znawców Prawa, patrzyli obojętnie na twą śmierć od nieuczciwego ciosu maczugi Bhimy. Hańba Pandawom! Hańba mnie samemu, Krypie i Kritawarmanowi, że sami nie polegliśmy w walce w obronie naszego króla, zanim on sam nie usnął na swym łożu ze strzał. Hańba nam śmiertelnikom, że nie idziemy śladami naszego króla. To dzięki tobie zdobywaliśmy bogactwo i mogliśmy wykonać wielkie rytuały ofiarne. Gdzie się teraz podziejemy, skoro ty sam i inni królowie udaliście się do nieba? Nie ciebie opłakujemy, lecz nas samych, że nie możemy podążyć za tobą, który swą heroiczną śmiercią zrealizowałeś swój najwyższy cel życia. Bez ciebie będziemy się teraz błąkać po ziemi pogrążeni w głębokiej żałobie nie potrafiąc odnaleźć ani spokoju, ani szczęścia. Pozdrów od nas wszystkich tych wojowników, którzy przed tobą udali się do nieba i powiedz memu ojcu, że zabiłem jego zabójcę Dhrisztadjumnę. Uściskaj ich wszystkich od nas’.
Gdy Aśwatthaman wypowiadał te słowa, Durjodhana leżał na ziemi w agonii bez zmysłów. Syn Drony mówił dalej: ‘O królu, jeśli ciągle tli się w tobie choć iskierka życia, posłuchaj moich słów, które powinny cię ucieszyć. Jedynie dziesięciu osobom udało się przeżyć tę wojnę. Po stronie Pandawów jest to pięciu braci Pandawów, Kryszna i Satjaki, a po naszej stronie Kritawarman, Krypa i ja sam. Dzisiejszej nocy zabiłem wszystkich synów Draupadi i wszystkich synów Dhrisztadjumny. Zabiłem wszystkich Pańcalów i Matsjów. Pomściłem w ten sposób mego ojca i odpłaciłem im za ich czyny. Pandawowie pozostali przy życiu, lecz są bezdzietni. Utracili wszystkich swych synów. Zabiłem ich wszystkich podczas snu. Samego Dhrisztadjumnę zabiłem jak zwierzę ofiarne’.
Durjodhana słysząc te radujące jego serce słowa odzyskał na moment zmysły i otworzył oczy. Z wielkim wysiłkiem rzekł: ‘O synu Drony, niech ci będzie chwała! Ty sam mając do pomocy Krypę i Kritawarmana zdołałeś osiągnąć to, czego nie potrafili dokonać Bhiszma, Drona i Karna. Zabiłeś tego niegodziwca Dhrisztadjumnę i jego brata Śikhandina! Z racji dokonania tego czynu uważam cię za równego samemu Śiwie-Rudrze. Niech wam dobry los sprzyja! Wszyscy spotkamy się ponownie w niebie’.
Durjodhana po wypowiedzeniu tych słów zamilkł. Uwolniwszy się od żalu z powodu śmierci wszystkich swych krewnych uwolnił się również od swego życiowego oddechu i w czasie gdy jego ciało pozostawało ciągle na ziemi, jego dusza rozpoczęła swą wędrówkę do nieba. Po sprowokowaniu tej straszliwej wojny i rzezi sam także zginął”.
Kończąc swe opowiadanie Sandżaja rzekł do Dhritarasztry: „O królu, Aśwatthaman, Krypa i Kritawarman pożegnali twego syna swym ostatnim uściskiem i następnie wsiedli na swe rydwany. Armie walczące po obu stronach były doszczętnie zniszczone. To twoja błędna polityka przyczyniła się do tej straszliwej rzezi. Po śmierci Durjodhany ja sam ruszyłem w kierunku Hastinapury pogrążony w żałobie. Gdy przekroczyłem bramy miasta, opuściła mnie moja boska wizja, którą obdarzył mnie prorok Wjasa, abym mógł widzieć wszystko, co wydarzało się na polach Kurukszetry i służyć ci opowiadaniem”.
Niewidomy król Dhritarasztra słysząc te ostatnie słowa Sandżaji ciężko westchnął tonąc w oceanie smutku i niepokoju.