Uff ...  ... > 200!

 
 
 
 
TLVP
Home
 
 
 
 
Czytelnia
Book Nook
 
 
 
 
Mahabharata 107 (po polsku)
 
 
 
 
Mahabharata 109 (po polsku)
 
 
 
 
Downloaduj
Mahabharata
w formie PDF
 
 
 
 
Mahabharata Spis opowieści
 
 
 
 
“Good” Violence versus “Bad”
 
 
 
 
Hymny Rigwedy o stworzeniu świata
 
 
 
 
Napisz
do nas

Napisz do nas
Maha­bharata

Opowieść 108:

Lament kobiet, klątwa Gandhari i prze­raźliwe wyznanie Kunti

 

opowiada

 

Barbara Mikołajew­ska

 

na podstawie fragmentów Mahābharāta,

Stree Parva, Sections XVI-XXVII (Stree-vilapa Parva),

w angielskim tłumaczeniu z sanskrytu Kisari Mohan Ganguli,

URL: http://www.sacred-texts.com​/hin​/m06​/index.htm


Wydanie I internetowe (poprawione)

Copyright © 2010-11 by B. Mikołajewska
Wszelkie prawa zastrzeżone
Porada techniczna i edytorska: F.E.J. Linton

The Lintons’ Video Press
New Haven, CT
06511 USA


e-mail inquiries: tlvpress @ yahoo . com


Spis treści

 

1. Gandhari ukazuje Krysznie lamentujące kobiety zalewające pole bitewne swymi łzami

2. Gandhari rzuca klątwę na Krysznę obwiniając go o to, że nie zapobiegł rzezi Bharatów

3. Judhiszthira rozkazuje, aby wykonać odpowiednie ryty pogrzebowe dla wszystkich poległych

4. Podczas rytuału ofiarowania wody dla umarłych opłakująca Karnę Kunti informuje Pandawów, że był on ich bratem

5. Słowniczek Mahabharaty




Gandhari utraciwszy cały swój hart ducha poddała się żalowi. Z sercem poruszonym przez gniew i żałość całą winę za tę wojnę przypisała Krysznie. Rzekła: „O Kryszna, dlaczego patrzyłeś na rzeź Pandawów i Kaurawów z obojętnością? Byłeś przecież zdolny do zatrzymania tej rzezi. Skoro sam chciałeś tej powszechnej masakry, zbierz teraz owoc swego czynu. Będąc w posiadaniu siły duchowej, którą zdobyłam swą pobożnością przeklinam cię. Ponieważ pozwoliłeś na to, aby Pandawowie i Kaurawowie zniszczyli się własnymi rękami, ty sam również doprowadzisz do śmierci wszystkich swoich krewnych i przyjaciół i po upływie trzydziestu sześciu lat sam zginiesz w dżungli przypadkową i nędzną śmiercią. Kobiety twego rodu będą opłakiwać swych martwych mężów, synów i ojców tak jak kobiety Bharatów”. ...

Judhiszthira rzekł do opłakującej śmierć Karny Kunti: „O matko, jak mogłaś przemilczeć to, że Karna był naszym najstarszym bratem? Trzymając tą informację w sekrecie zabiłaś nas wszystkich. Gdybyśmy o tym wiedzieli, moglibyśmy uniknąć tej straszliwej rzezi!”

(Mahābharāta, Stree Parva, Sections XXV, XXVII)




1. Gandhari ukazuje Krysznie lamentujące kobiety zalewające pole bitewne swymi łzami

 

Wkrótce niewidomy król Dhritarasztra, Pandawowie, Kryszna i towarzyszące im kobiety dotarli do pól Kurukszetry. Królewskie damy widząc leżące tam martwe ciała swych ojców, mężów, braci i synów pożerane przez wilki, kruki i inne mięsożerne bestie zalały się łzami. Widząc to miejsce rzezi przypominające pole harców Śiwy z żałosnym piskiem opuszczały swe kosztowne pojazdy i porażone widokiem, którego nigdy dotąd nie doświadczyły, traciły zmysły i padały omdlałe na ziemię.

Gandhari widząc to miejsce rzezi Bharatów oczami swej duszy i słysząc zawodzenie i lamenty żon swych synów rzekła do Kryszny: „O Kryszna, moje synowe z rozplecionymi warkoczami opłakują śmierć swych mężów krzycząc straszliwie jak stado drapieżnych ptaków. Widząc ich martwe ciała próbują je wskrzesić swymi łzami. Biegają jak oszalałe po polu bitewnym poszukując ciał swych ojców, braci, mężów i synów.

Spójrz na to straszliwe miejsce, po którym kłębią się lamentujące matki herosów, które potraciły swych synów i żony herosów, które potraciły swych mężów, oświetlane jak ogniem męstwem poległych herosów, takich jak Bhiszma, Drona, Karna, Abhimanju i synowie Draupadi, ozdobione ich złotymi zbrojami, girlandami i klejnotami, usiane wyrzucanymi przez nich włóczniami, maczugami, mieczami i strzałami. Na widok tego miejsca płonę z rozpaczy i żalu i nie mogę pozbyć się myśli, że w tej straszliwej rzezi Pańcalów i Bharatów pięć elementów będących budulcem wszystkiego, uległo zniszczeniu. Zostali zabici ci, którzy byli nie do pokonania i ich ciała dostarczają teraz jadła sępom i szakalom. Choć spali dotychczas na królewskim łożu wysmarowani pastą sandałową, leżą teraz na nagiej ziemi pokryci kurzem i krwią. Choć poprzednio słuchali sławiących ich pieśni poetów, słuchają teraz wycia szakali. Sępy i wilki są ich jedyną ozdobą.

Piękne damy oblewające ich ciała swymi łzami, choć pobladłe, są jak czerwone kwiaty lotosu. Niespokojne i przepełnione smut­kiem biegają chaotycznie tu i tam. Gniew i płacz zaczerwienił ich dotychczas jasne twarze. W tym powszechnym lamencie nikt już nie potrafi rozróżnić treści ich słów. Niektóre nie przestają wzdychać, inne szlochają uderzając się po głowie swymi delikat­nymi dłońmi, jeszcze inne padają na ziemię pozbawione swego życiowego oddechu.

Ziemia usłana masą zmieszanych razem odciętych głów, dłoni i kończyn ukazuje swój przeraźliwy aspekt. Nieszczęsne królewskie damy tracąc zmysły i łkając gorzko próbują wśród nich odnaleźć swych bliskich. Popatrz na te grupy pięknych synowych króla Dhritarasztry o doskonałych manierach. Czy może być obraz smutniejszy od widoku tych pięknych kobiet pogrążonych w tej krańcowej rozpaczy? Musiałam popełnić jakieś straszne grzechy w moim poprzednim życiu, skoro muszę teraz patrzeć na opłakujące mych martwych synów, wnuków i braci wdowy!”

Gandhari rozglądając się po polu bitewnym przy pomocy swej duchowej wizji dostrzegła ciało Durjodhany leżące na nagiej ziemi i zalane krwią. Widok ten pozbawił ją zmysłów i nagle opadła na ziemię jak wyrwane z korzeniami drzewo bananowe. Po chwili odzyskawszy zmysły zalała się łzami zawodząc boleśnie. Pochyliła się nad nim i ściskając go nie mogła powstrzymać się od lamentu. Z sercem głęboko poruszonym wołała: „O mój synu!” obmywając jego ciało o szerokich ramionach swymi łzami.

Rzekła do stojącego obok niej Kryszny: „O Kryszna, przed rozpoczęciem tej wojny, która przyniosła nam zniszczenie, mój syn Durjodhana rzekł do mnie: ‘O matko, życz mi zwycięstwa’. Wiedząc, że wojna ta przyniesie nam katastrofę, rzekłam: ‘O synu, zwycięstwo jest zawsze po stronie prawości. Nie licz więc na zwycięstwo’.

O Kryszna, zauważ to odwrócenie losu, które przyniósł Czas. Mój syn znający doskonale wojenne rzemiosło, który prowadził za sobą tłumy królów i swym widokiem radował oczy pięknych kobiet, leży teraz na ziemi pokryty kurzem w otoczeniu sępów i szakali. On, którego ochładzały wachlarzami najpiękniejsze kobiety jest teraz ochładzany skrzydłami ptaków żywiących się padliną. Ze swym sercem nastawionym na walkę śpi teraz na swym łożu herosa zrealizowawszy najwyższy cel wojownika. Swą śmiercią zdobył regiony dostępne dla herosów i żyje tam teraz jak niebianin. Nie jego dziś opłakuję, lecz jego starego i niewidomego ojca, który stracił wszystkich swych synów i przyjaciół.

O Kryszna, mój syn o wielkiej sile i odwadze zabity przez Bhimę leży teraz na ziemi jak słoń zabity przez lwa. Zdolny do zgromadzenia jedenastu potężnych armii zginął w rezultacie swej niegodziwej linii postępowania. Ignorując rady Widury i swego ojca ten szalony, niemądry i grzeszny książę spotkał na swej drodze śmierć będącą konsekwencją lekceważenia rad starszych. On, który przez trzynaście lat władał całą ziemią nie mając godnego siebie rywala, leży teraz bez ducha pokonany przez wroga. Jeszcze niedawno widziałam całą ziemię tętniącą życiem w jego rękach. Dziś widzę ją opustoszałą i w czyichś innych dłoniach. Jaki sens może mieć dla mnie dalsze życie?

Jakże bolesny jest dla mnie widok tych pięknych kobiet opłakujących poległych herosów. Spójrz na matkę Lakszmany o szerokich biodrach, umiłowaną żonę Durjodhany przypominającą swym wyglądem złoty ołtarz ofiarny, którą za życia trzymał w swych ramionach. Popatrz jak z miłością pochyla swą twarz o cerze delikatnej jak płatki lotosu nad głową swego syna Lakszmany pokrytą krwią i jak delikatnie dotyka ciała Durjodhany. Dzieli swój smutek między męża i syna. Popatrz jak bije się rozpaczliwie po głowie i jak pada na pierś swego heroicznego męża. Dlaczego na ten widok moje serce nie rozpada się na sto kawałków?

Nie moich synów opłakuję poległych w walce od uderzenia maczugi Bhimy, lecz moje synowe w kwiecie wieku, które utraciwszy swych mężów i synów błąkają się po polu bitewnym z rozplecionymi warkoczami łkając żałośnie. One, które dotychczas swymi ozdobionymi henną stopami dotykały jedynie pałacowej posadzki, dziś ze złamanymi sercami grzęzną w  nasiąkniętej krwią ziemi. Chwiejąc się na nogach włóczą się po tym pobojowisku jak pijane próbując przegonić pożerające trupy sępy i szakale. Spójrz na tą damę o doskonałych kończynach i wąskiej talii, matkę Lakszmany, jak mdleje na widok tego miejsca straszliwej rzezi. To na jej widok moje serce krwawi z bólu. Spójrz na te wszystkie piękne damy o gładkich ramionach jak na widok martwych ciał swych mężów, braci i synów padają na ziemię obejmując ich w swym pożegnalnym uścisku. Popatrz, jak niektóre z nich całkowicie wyczerpane szukając odpoczynku opierają się na ciałach martwych słoni, koni i połamanych rydwanach. Posłuchaj ich straszliwego łkania. Niektóre z nich trzymają w swych dłoniach odcięte głowy swych mężów ze złotymi kolczykami w uszach. Jakież straszne grzechy popełniły one w swym przeszłym życiu, za które płacą teraz tak straszliwą cenę? Wszystkie nasze działania, zarówno prawe jak ich grzeszne, nie pozostają bez konsekwencji. Popatrz na te piękne młode wysoko urodzone kobiety o oczach ozdobionych długimi czarnymi rzęsami i długich czarnych włosach i głosach słodkich jak głos łabędzia, jak padają bez zmysłów na ziemię pokonane przez straszliwy żal żałośnie zawodząc. Popatrz na ich piękne twarze delikatnie jak kwiaty lotosu spalone przez słońce. Spójrz na te żony moich dumnych i odważnych synów, na których piękne twarze mogą dziś spoglądać ludzie z gminu.

Popatrz na te rozrzucone po ziemi tarcze mych synów ozdobione setkami księżyców, na ich proporce, złote zbroje i korony, które zdają się płonąć jak karmiony oczyszczonym masłem ogień ofiarny. Spójrz na mego syna Duhśasanę, który śpi teraz na swym łożu ze strzał zabity maczugą Bhimy, który również wypił jego krew realizując swą przysięgę, którą uczynił widząc jak Duhśasana przyciągnął za włosy ich żonę Draupadi do Gmachu Gry krzycząc: ‘O Draupadi, jesteś teraz żoną niewolników, wybierz sobie nowego męża!’ Wiedząc, że Śakuni jest grzeszną duszą, która czerpie radość i lubi doprowadzać do kłótni, rzekłam kiedyś do mego najstarszego syna: ‘O Durjodhana, odsuń od siebie Śakuniego i żyj z Pandawami w pokoju. Nie prowokuj gniewu Bhimy raniąc go swymi słowami’. Jednakże mój syn ignorując moje słowa opluł ich trucizną swych słów”.

Gandhari kontynuowała swój przeraźliwy lament: „O Kryszna, mój syn Wikarna zabity przez Bhimę i strasznie poraniony leży teraz na nagiej ziemi. Pozbawiony swego życiowego oddechu leży wśród zbitych słoni wyglądając jak jesienny księżyc otoczony przez szare chmury. Sępy próbują z trudem skubać jego szerokie dłonie ubrane w skórzane ochraniacze i pokryte bliznami od ustawicznego naciągania łuku. Jego młoda żona daremnie próbuje je przegonić. Młody, przystojny i odważny Wikarna wychowany w luksusie leży teraz tutaj pokryty kurzem. Choć całe jego ciało jest poranione od strzał i innej broni, jego piękno go nie opuściło.

Spójrz na mego syna Durmukhę, który po zabiciu wielu wrogów śpi wśród nich zabity przez heroicznego Bhimę. Jego twarz pożarta w połowie przez krwiożercze bestie nabrała dodatkowego piękna i wygląda jak siedmiodniowy księżyc w swym dwutygodniowym cyklu. Jakże ten mój heroiczny syn mógł zostać zabity przez wroga?

Spójrz na mego syna Czitrasenę, który był dla innych łuczników wzorem do naśladowania i który śpi teraz na swym łożu ze strzał. Spójrz na młode zalane łzami damy, które razem z mięsożernymi bestiami otoczyły jego pozbawione ducha ciało ozdobione wieńcami i girlandami. Ich łkania przeplatają się z wyciem bestii.

Spójrz na mojego młodego i przystojnego syna Wiwinsati, który był zawsze witany przez piękne damy, przykrytego kurzem. Jego zbroję zdobią strzały, a jego towarzyszami są szarpiące jego ciało sępy. Po złamaniu w walce szeregów wroga sam usnął na swym łożu bohatera. Spójrz na mego syna Duhsahę, który pokryty krwią i strzałami wygląda jak potężna góra pokryta ukwieconymi drzewami. W swej złotej zbroi, z szyją ozdobioną złotą girlandą wygląda jak biała góra buchająca ogniem”.

Gandhari mówiła dalej: „O Kryszna, nawet syn Ardżuny, Abhimanju, który swą odwagą przewyższał zarówno swego ojca jak i ciebie, i który sam jeden złamał wojenną formację mojego syna uważaną za nie do złamania, śpi teraz na swym łożu ze strzał. Śmierć nie okradła go jednak z całego jego splendoru. Jego żona, córka króla Wiraty, Uttara, o doskonałej urodzie patrząc na niego nie potrafi zaprzestać swego lamentu. Zbliżywszy się do niego próbuje swymi delikatnymi dłońmi oczyścić go z krwi. Jeszcze niedawno ta niezwykle mądra i piękna młoda kobieta upojona miodowym napojem zwykła nieśmiało obejmować swego męża i całować jego piękną jak kwiat lotosu twarz i jego szyję ozdobioną trzema liniami przypominającymi naszyjniki z muszli. Teraz po zdjęciu jego złotej zbroi patrzy na jego ciało zakrwawione od otrzymanych ran. Ta nieszczęsna kobieta zwraca się do ciebie w swym lamencie. Czy słyszysz, jak mówi: ‘O Kryszna, ten wielki bohater o oczach podobnych do twoich, który dorównywał ci swą odwagą, energią i pięknem, oddał swe życie na polu chwały. Zabity przez wroga śpi teraz na swym łożu ze strzał’. Zalewając się łzami mówi: ‘O mężu, choć wyrosłeś w wielkim luksusie, leżysz teraz na nagiej ziemi. Rozłożywszy szeroko swe ramiona ozdobione złotymi naramiennikami, potężne jak trąba słonia i o skórze stwardniałej od częstego napinania łuku śpisz, jakbyś się zmęczył swymi zbyt intensywnymi gimnastycznymi ćwiczeniami. Dlaczego nie próbujesz otrzeć mych łez? Dlaczego się do mnie nie odzywasz? Jeszcze niedawno przemawiałeś do mnie nawet wówczas, gdy byłam od ciebie daleko. Dokąd się udałeś pozostawiając swą matkę Subhadrę, swego ojca i mnie, swą żonę, tonących w łzach?’

O Kryszna, spójrz jak Uttara bierze w swe dłonie skąpane we krwi loki Abhimanju i jak unosi jego głowę i kładzie ją na swych kolanach. Przemawia do niego, jakby pozostawał ciągle przy życiu: ‘O mężu, jakże ci wielcy wojownicy mogli cię pokonać? Jesteś przecież synem siostry Kryszny i wnukiem uzbrojonego w swój łuk Gandiwę Ardżuny. Biada Krypie, Karnie, Dżajadracie, Dronie i Aśwatthamanowi, którzy wspólnym wysiłkiem doprowadzili do twej śmierci. Cóż za szaleństwo opanowało ich umysł, gdy otoczyli cię za wszystkich stron i zabili ku mojemu wielkiemu strapieniu? Jak to stało się możliwe, że będąc ochraniany przez tak potężnych obrońców zostałeś pozbawiony broni i zabity na oczach Pandawów i Pańcalów? Jakże Ardżuna potrafi dalej żyć wiedząc, że zostałeś zamordowany przez zjednoczonego przeciw tobie wroga? Jakąż radość mogą Pandawowie czerpać ze zwycięstwa i królestwa bez ciebie? Poczekaj, już niedługo praktykując prawość i samokontrolę udam się do tych samych regionów wiecznej ekstazy, które ty sam zdobyłeś swą heroiczną walką i śmiercią. Jakże mogę ciągle jeszcze oddychać patrząc na twe martwe ciało i czekając bezradnie aż nadejdzie godzina śmierci wyznaczona dla mnie? O mężu, do kogo kierujesz teraz z uśmiechem swe słodkie słowa? Zdobywszy tereny przeznaczone dla sprawiedliwych zjednoczyłeś się z boskimi nimfami apsarami. Czy pamiętasz jeszcze moje pieszczoty igrając z nimi? Wyrokiem losu nasza jedność na tym świecie trwała jedynie sześć miesięcy i gdy nadszedł siódmy miesiąc oddałeś w walce swe życie’.

Gandhari rozglądając się po polu bitewnym przy pomocy swej duchowej wizji kontynuowała: „O Kryszna, spójrz jak kobiety Matsjów obejmują lamentującą Uttarę i jak same łkają na widok martwego ciała króla Matsjów, Wiraty. Śmiertelnie raniony przez broń i strzały bramina Drony leży wyprostowany na ziemi, zalany krwią. Wokół jego ciała kłębią się przeraźliwie wrzeszczące sępy, kraczące kruki i wyjące szakale. Ciemnookie kobiety o pobladłych i zmęczonych twarzach porażone widokiem tych ucztujących bestii nie potrafią, mimo swych chęci, odegnać ich od jego ciała.

Spójrz na tego wielkiego łucznika Karnę, który śpi teraz na swym łożu ze strzał. Jest jak ogień wygaszony przez energię Ardżuny. Po zabiciu wielu potężnych wojowników upadł na ziemię utraciwszy całą swą krew. Moi synowie licząc na potęgę Karny w walce z Pandawami uczynili go swym naczelnym dowódcą. Poległ on jednak w walce z Ardżuną jak tygrys zabity przez lwa. Popatrz na jego piękne pogrążone w głębokim smutku żony, które otoczyły go ze wszystkich stron obmywając go swymi łzami. Myśl o potędze tego wojownika napawała Judhiszthirę głębokim niepokojem przez trzynaście lat wygnania powodując jego bezsenność. Był on potężny jak niszczący wszystko ogień końca eonu i nieustępliwy jak góra Himawat walcząc w obronie moich synów. Leży teraz na nagiej ziemi jak potężne drzewo wyrwane przez huraganowy wiatr.

Spójrz na jego żonę i matkę jego syna Wriszaseny jak łkając upada na ziemię. Lamentuje: ‘O mężu, klątwa twego nauczyciela zrealizowała się. Ziemia pochłonęła koło twego rydwanu i okrutny Ardżuna uciął ci głowę swą strzałą, gdy bezskutecznie próbowałeś wyciągnąć je z ziemi’. Popatrz na jego drugą żonę i matkę Suszeny jak upada bez zmysłów na ziemię na widok martwego ciała Karny, którego ubywa pod uderzeniem zębów żarłocznych bestii jak księżyca. Po chwili podnosi się i cierpiąc straszliwie pochyla się nad twarzą swego męża i swego syna.

Spójrz na syna Pratipy, Walhikę, o wielkiej energii zabitego przy pomocy strzały o szerokim ostrzu. Leży na ziemi jak śpiący tygrys. Jego twarz jest ciągle jasna jak tarcza księżyca. Popatrz na króla Dżajadrathę, który mimo dostarczonej mu przez Dronę ochrony został zabity przez Ardżunę, który zdołał się przedrzeć przez szeregi jedenastu armii. Popatrz jak głodne sępy rozszarpują teraz ciało tego dumnego króla o wielkiej energii. Choć oddane mu żony próbują je ochraniać, krwiożercze bestie szarpią je swymi zębami ciągnąc je do pobliskiego lasu. Niegdyś, gdy próbował porwać Draupadi, Pandawowie podarowali mu życie ze względu na to, że był ich krewnym będąc mężem mojej córki Duhśali. Dlaczego nie oszczędzili go raz jeszcze? Popatrz jak moja młoda córka Duhśala opłakuje teraz jego śmierć i jak uderzając się dłońmi po całym ciele lamentuje strofując Pandawów. Cóż może przynieść mi większe cierpienie od widoku mej córki, która w tak młodym wieku została wdową i od widoku moich synowych, które potraciły swych mężów? Spójrz na moją nieszczęsną córkę jak biega w popłochu po całym polu bitewnym poszukując głowy swego męża odciętej przez Ardżunę? Spójrz na inne żony tego herosa, który, zanim zginął, sam jeden zdołał powstrzymać całą armię Pandawów spieszącą Abhimanju na pomoc, jak otoczyły jego martwe ciało zalewając je łzami”.

Gandhari kontynuowała: „O Kryszna, spójrz na martwe ciało Śalji zabitego przez Judhiszthirę. Zwykł się przechwalać, że jest tobie równy. Spójrz na jego twarz piękną jak księżyc o oczach w kształcie płatków lotosu, którą teraz dziobią wrony. Spójrz jak pożerają język, który wypadł mu z ust. Damy królewskiego dworu otoczyły go ze wszystkich stron będąc jak słonice w okresie rui gromadzące się wokół martwego ciała przywódcy swego stada pokonanego w walce przez rywala. Spójrz na tego odważnego króla, wielkiego wojownika i obrońcę swego królestwa jak leży bez ducha na swym łożu herosów z ciałem poranionym od strzał.

Spójrz na martwe ciało władcy górzystego królestwa heroicz­nego Bhagadatty, który walcząc na swym słoniu uważany był za nie do pokonania. Spójrz na złotą girlandę, która ciągle jeszcze zdobi jego szyję, choć jego ciało zostało już prawie całkowicie pożarte przez żywiące się padliną bestie. Jego walka z Ardżuną, w której zginął, była równie gwałtowana jak walka Indry z Wrtrą.

Spójrz na Bhiszmę, któremu nikt na ziemi nie potrafił dorównać odwagą i energią i który po spaleniu swych wrogów ogniem swej broni zgasł jak chowające się za horyzont słońce. Spójrz na tego wojownika, który swą wiedzą i prawością dorównywał mędrcowi Dewapi i który teraz leży na swym łożu ze strzał tak jak boski Skanda na kępce wrzosów wspierając głowę na zastępujących mu poduszkę trzech strzałach pochodzących z Gandiwy Ardżuny. Ta prawa dusza znająca wszystkie obowiązki i powiązana dzięki posiadanej wiedzy zarówno z tym jak i z tamtym światem, choć śmiertelna, ciągle pozostaje przy życiu, jakby była nieśmiertelna. Ten prawdomówny, szlachetny i prawy heros zdradził Pandawom na ich prośbę sposób na spowodowanie swej własnej śmierci. Ten mędrzec, który uratował niegdyś dynastię Bharatów przed wygaśnięciem, odchodzi z tego świata zabierając ze sobą wszystkich Bharatów. Teraz, gdy jest on na swej drodze do nieba, u kogo Bharatowie będą szukać rady w sprawie obowiązku i Prawa?

Spójrz na leżące na nagiej ziemi martwe ciało bramina Drony, który był nauczycielem Ardżuny i wszystkich Bharatów. Był wyposażony w ogromną energię i znał wszystkie cztery rodzaje pocisków tak jak Indra lub nauczyciel demonów syn Bhrigu, Śukra. To dzięki jego łasce Ardżuna dokonał bohaterskich czynów. Teraz leży na ziemi pozbawiony życia i jego broń już go nie słucha. Będąc naczelnym dowódcą armii moich synów i spalając Pandawów jak ogień wysuszoną trawę zginął od uderzenia broni wroga. Leżąc teraz bez ruchu na ziemi jest jak wygasły ogień. Skórzane ochraniacze ciągle chronią jego palce i jego łuk ciągle zdaje się być w ich zasięgu. Choć martwy ciągle wygląda jakby żył. Cztery Wedy i wszelkie rodzaje broni nie opuściły tego herosa tak jak nie opuściły samego Pradżapatiego.

Spójrz jak szakale ciągną po ziemi jego stopy opiewane przez poetów i czczone przez jego uczniów. Spójrz na zalaną łzami Krypi próbującą ciągle służyć swemu mężowi zabitemu przez syna króla Drupady. Spójrz na tę złamaną bólem damę z rozplecionymi warkoczami i zasmuconą twarzą jak rzuca się na ziemię myśląc o wykonaniu rytów pogrzebowych. Obok ciała bramina Drony ubranego ciągle w zbroję podziurawioną strzałami Dhrisztadjumny zgromadziło się wielu ascetów z włosami związanymi w ciężki węzeł. Recytując hymny z Samawedy układają ciało Drony, który sam był jak ogień, na jego stosie pogrzebowym zbudowanym z łuków, włóczni, strzał i połamanych rydwanów. Królewscy ucznio­wie Drony oferując ogniowi ogień, którym był ich nauczyciel, wychwalają go recytując odpowiednie mantry i okrążają pobożnie jego stos pogrzebowy pozostawiając go po swej lewej stronie i prowadzeni przez jego żonę Krypi udają się w kierunku Gangesu”.

Gandhari kontynuowała: „O Kryszna, spójrz na martwe ciało Bhuriśrawasa zabitego przez Satjaki podziobane i poszarpane przez krwiożercze ptaki. Jego ojciec Somadatta leżąc na swym łożu ze strzał zdaje się ciągle potępiać Satjaki za ucięcie jego synowi głowy. Spójrz, jak tonąca w łzach matka Bhuriśrawasa przemawia do swego męża Somadatty: ‘O mężu, dzięki dobremu losowi nie musisz oglądać tej straszliwej rzezi Bharatów, która swym widokiem przypomina zniszczenie całego wszechświata na koniec eonu. Nie musisz patrzeć na martwe ciało swego syna, który za życia wykonał wiele rytuałów ofiarnych rozdając ogromne dobra, i którego proporzec zdobi słupek ofiarny. Nie widzisz go jak leży na swym łożu ze strzał bez ramienia, które odciął mu Ardżuna, będąc pokarmem dla dzikich bestii. Nie widzisz złotego baldachimu, który zdobił jego rydwan i który leży teraz złamany na ziemi. Dzięki dobremu losowi nie słyszysz płaczu swoich synowych, który jest jak przerazliwy krzyk stada lecących żurawi. Utraciwszy swych mężów i synów biegają nieprzytomnie wśród trupów z rozplecio­nymi warkoczami ubrane w jedną suknię’.

Spójrz na te nieszczęsne żony Bhuriśrawasa jak lamentując upadają twarzą na ziemię. Jakże słynący ze swej prawości Ardżuna mógł dokonać równie okrutnego czynu, jak odcięcie mu ramienia w momencie, gdy cała jego uwaga była skoncentrowana na walce z Satjaki. Satjaki popełnił jeszcze większy grzech odcinając mu głowę w momencie, gdy wycofał on swe zmysły z walki i zanurzył się w medytacjach. Spójrz na tego wojownika zabitego przez dwóch wrogów przy pomocy dwóch nieuczciwych ciosów. Jego żona o wąskiej talii położyła sobie jego odcięte ramię na kolanach i gorzko pochlipuje mówiąc: ‘O mężu, tutaj jest twoja ręka, którą rozchylałeś moje szaty, dotykałeś mych piersi i ud i pieściłeś mój brzuch. Tutaj jest twa ręka, którą zabijałeś setki wroga uwalniając swych przyjaciół od niepokoju i którą obdarowywałaś braminów krowami. Ardżuna uciął ci ją bezprawnie na oczach Kryszny. O Kryszna, czy będziesz wychwalać ten czyn Ardżuny przed zgromadzeniem królów. Czy będzie go wychwalał sam Ardżuna?’ Spójrz jak zmęczona umilkła i jak pozostałe żony Bhuriśrawasa płaczą teraz nad nią, jakby była ich synową.

Spójrz na mojego brata i szefa gandharwów Śakuniego zabitego przez Sahadewę. Spójrz na te setki ptaków, które obsiadły jego martwe ciało. Choć przedtem był wachlowany wachlarzami o złotych rękojeściach, teraz jest wachlowany skrzydłami ptaków żywiących się padliną. Za życia był on zdolny do przybierania tysięcy różnych form i będąc mistrzem przebiegłości na oczach królewskiego zgro­madzenia pokonał Króla Prawa przy pomocy oszustwa w grze w kości i pozbawił go jego królestwa. Sahadewa w rewanżu okradł go teraz z jego życiowego oddechu. Cała jego wielka moc oszustwa została spalona przez energię Sahadewy. Śakuni swymi umiejęt­nościami gry w kości doprowadził do śmierci moich synów. To on rozpalił ten ogień nienawiści wśród Bharatów doprowadzający moich synów, jego samego jak i wszystkich ich krewnych i zwolenników do zniszczenia. Teraz jednak, choć był niegodziwą duszą, zdobył regiony wiecznej ekstazy dzięki swej walce z bronią w ręku. Boję się, czy i tam swymi oszustwami nie skłóci moich prostolinijnych synów ze swymi braćmi.

Spójrz na tego heroicznego króla Kambhodżów, Sudakszinę, o karku potężnym jak kark byka, leżącego na ziemi i pokrytego kurzem, choć zasługuje, aby spoczywać na najlepszych dywanach. Na widok jego potężnych ramion pokrytych krwią zamiast pastą sandałową jego żona zalewa się łzami. Swym słodkim głosem lamentuje: ‘O mężu, rozkosz bycia w twych ramionach nigdy mnie nie opuści. Cóż ja teraz nieszczęsna zrobię bez ciebie?’ Drżąc z żalu na całym ciele zanosi się głośnym szlochem.

Spójrz na tłumy pięknych kobiet. Choć umęczone i wystawione na promienie słońca ich piękno ich nie opuszcza tak jak nie opuszcza wystawionych na słońce girland noszonych przez niebian.

Spójrz na heroicznego władcę Kalingów, który leży na nagiej ziemi. Jego potężne ramiona ciągle zdobią złote naramienniki. Spójrz na lamentujące młode damy zgromadzone wokół króla Maghadów, Dżajatseny. Ich melodyjne zawodzenie łamie mi serce. Choć zwykłe spać w kosztownych łożach zrozpaczone padają na nagą ziemię. Spójrz na młode damy zgromadzone wokół swego męża księcia Wrihadwala, władcy Kosalów, jak zalewają się łzami i tracą zmysły próbując oczyścić jego ciało ze strzał pochodzących z łuku Abhimanju. Ich umęczone słońcem twarze wyglądają jak opadłe płatki lotosu. Spójrz na synów Dhrisztadjumny w kwiecie wieku śpiących na swym łożu ze strzał i na pięciu braci Kekajów zabitych przez bramina Dronę. Ich złote zbroje i girlandy oświetlają ziemię jak płonący ogień. Spójrz na króla Drupadę zabitego przez Dronę, który leży na ziemi jak potężny słoń zabity przez lwa. Jego biały baldachim wygląda jak księżyc na jesiennym niebie. Spójrz na króla Cedów, Dhrisztaketu, zabitego przez Dronę. Po zabiciu tysięcy wrogów leży teraz na ziemi jak potężne drzewo wyrwane przez wiatr. Jego lamentujące żony otoczyły jego ciało rozszarpywane przez krwiożercze ptaki. Spójrz na jego syna zabitego przez Dronę, który zawsze wspierał swego ojca w walce i połączył się z nim nawet w śmierci tak jak syn Durjodhany, Lakszmana. Spójrz na braci Awanti, Windę i Anuwindę w złotych zbrojach i naramiennikach uzbrojonych ciągle w swe miecze i łuki. Leżą na ziemi jak dwa ukwiecone drzewa Śala wyrwane z ziemi przez wiosenną burzę.

O Kryszna, Pandawowie i ty sam musicie być nie do zniszczenia, skoro udało się wam uniknąć śmierci z rąk Bhiszmy, Drony, Krypy, Karny i innych wielkich wojowników Kaurawów. Cóż za straszliwe odwrócenie losu przyniósł Czas. Ci wielcy wojownicy, którzy byli zdolni do pokonania samych bogów przy pomocy swej broni, sami zostali zabici. Widać nie istnieje nic trudnego dla Przeznaczenia, skoro w walce zginęli nawet ci wielcy herosi. Mojego syna Durjodhanę uznałam za zabitego już wtedy, gdy powróciłeś do Upaplawji bez zrealizowania swej pokojowej misji. Bhiszma i Widura rzekli wtedy do mnie: ‘O Gandhari, uwolnij się od swego przywiązania do swych synów!’ Wiedziałam, że moi synowie wkrótce obrócą się w proch, bo słowa wypowiedziane przez takie osoby jak oni nie mogły być pozbawione znaczenia”.

 

2. Gandhari rzuca klątwę na Krysznę obwiniając go o to, że nie zapobiegł rzezi Bharatów

 

Gandhari po wypowiedzeniu tych słów opadła na ziemię bez zmysłów. Utraciwszy cały swój hart ducha poddała się żalowi. Z sercem poruszonym przez gniew i żałość całą winę za tę wojnę przypisała Krysznie. Rzekła: „O Kryszna, dlaczego patrzyłeś na rzeź Pandawów i Kaurawów z obojętnością? Byłeś przecież zdolny do zatrzymania tej rzezi. Skoro sam chciałeś tej powszechnej masakry, zbierz teraz owoc swego czynu. Będąc w posiadaniu siły duchowej, którą zdobyłam swą pobożnością, przeklinam cię. Ponieważ pozwoliłeś na to, aby Pandawowie i Kaurawowie zniszczyli się własnymi rękami, ty sam również doprowadzisz do śmierci wszystkich swoich krewnych i przyjaciół i po upływie trzydziestu sześciu lat sam zginiesz w dżungli przypadkową i nędzną śmiercią. Kobiety twego rodu będą opłakiwać swych martwych mężów, synów i ojców tak jak kobiety Bharatów”.

Kryszna usłyszawszy te słowa rzekł ze słabym uśmiechem: „O Gandhari, wiem doskonale, że poza mną samym nie ma nikogo w całym wszechświecie, kto byłby w stanie zniszczyć mój ród Wrisznich (Jadawów). Jest więc moją wolą to uczynić. Swą klątwą pomagasz mi w zrealizowaniu tego zadania. Ponieważ nikt nie potrafi ich zniszczyć, muszą się zniszczyć własnymi rękami”.

Słowa Kryszny wzbudziły w sercach Pandawów silny niepokój i przygnębienie.

Kryszna rzekł do Gandhari: „O królowo, oczyść swe serce z żalu. Sama ponosisz przecież winę za tę straszliwą rzeź Bharatów. Twój syn Durjodhana był grzeszną duszą, zawistną, okrutną i arogancką, samym ucieleśnieniem wrogości i nieposłuszeństwa nakazom starszych. Pozwalając na jego podłe uczynki traktowałaś je, jakby były dobre. Dlaczego chcesz całą winę mi przypisać? Opłakiwanie tego, co już się stało i nie odstanie zwiększa jedynie żal. Bramińska kobieta rodzi dzieci, których przeznaczeniem jest asceza, krowa rodzi zwierzęta pociągowe, kobyła szybkiego ogiera, szudra rodzi sługę, kobieta waiśjów pastucha, a kobieta z kasty kszatrijów rodzi synów, których przeznaczeniem jest bycie zabitym”.

 

3. Judhiszthira rozkazuje, aby wykonać odpowiednie ryty pogrzebowe dla wszystkich poległych

 

Gandhari z sercem ciągle wzburzonym słysząc te nieprzyjemne słowa Kryszny nie powiedziała nic. Król Dhritarasztra z kolei zdołał już opanować swój żal zrodzony z szaleństwa i rzekł do Króla Prawa: „O Judhiszthira, jeżeli znasz, powiedz mi liczbę tych, którzy stracili w tej wojnie życie i liczbę tych, którzy tę wojnę przeżyli”.

Judhiszthira rzekł: „O królu, w tej wojnie stracił życie jeden bilion, sześćset sześćdziesiąt milionów i dwadzieścia tysięcy osób, a dwustu czterdziestu tysiącom i stu sześćdziesięciu pięciu herosom udało się ją przeżyć”.

Król Dhritarasztra rzekł: „O Judhiszthira, powiedz mi, dokąd udają się te wszystkie osoby, które poległy?”

Judhiszthira rzekł: „O królu, wojownicy o wielkiej odwadze, którzy oddają swe życie radośnie i bez odcienia strachu, udają się do królestwa Indry, podczas gdy ci, którzy wierni obowiązkowi wojownika pozostają na polu bitewnym, choć ranni i pozbawieni broni, przybierają świetlistą formę i udają się do świata Brahmy. Ci, którzy wiedząc, że śmierć jest nieuchronna, oddają swe życie bez entuzjazmu, przebywają w towarzystwie gandharwów, a ci, którzy zostają zabici w momencie ucieczki lub prosząc o łaskę, udają się do świata guhjaków. Wszyscy pozostali, którzy zginęli w różny sposób w walce udają się na teren Północnego Kuru (Uttara-Kuru)”.

Król Dhritarasztra rzekł: „O Judhiszthira, dzięki jakiej mocy potrafisz widzieć to, co widzą jedynie wielcy asceci? Czy wypada mi tego słuchać?”

Judhiszthira rzekł: „O królu, wiem o tym wszystkim dzięki darowi duchowej wizji, którym obdarował mnie prorok Lomasa podczas naszej wędrówki do świętych brodów, którą podjęliśmy w czasie naszego wygnania. Ponadto, jeszcze przedtem zdobyłem ją dzięki mocy wiedzy”.

Król Dhritarasztra rzekł: „O Królu Prawa, zgodnie z nakazami Wed ciała wszystkich tych, którzy polegli w bitwie powinny zostać spalone na ich stosie pogrzebowym. Wśród poległych są jednak także tacy, którzy stracili wszystkich krewnych i przyjaciół i nie mają nikogo, kto mógłby dla nich zapalić święty ogień. Cóż powinniśmy w tej sprawie uczynić? Jak mamy realizować nasze obowiązki? Kto powinien wykonać dla nich ryty pogrzebowe? Co się stanie z tymi, których ciała zostały pożarte przez sępy i szakale? Czy zdołają oni dotrzeć do niebiańskich regionów dzięki swym zgromadzonym zasługom?

W odpowiedzi na pytania króla Dhritarasztry Judhiszthira rozkazał kapłanowi Kaurawów Sudharmanowi, kapłanowi Pandawów Dhaumji, Sandżaji, któty byl Sutą, mądremu Widurze, synowi Dhritarasztry ze służącą Jujutsu i wszystkim swym służącym pod kierunkiem swego woźnicy Indraseny, aby wykonali odpowiednie ryty pogrzebowe dla wszystkich poległych. Realizując rozkaz Judhiszthiry wymienieni wyżej zebrali potrzebne do rytów drewno sandałowe i aloesowe, oczyszczone masło, kosztowne suknie z jedwabiu pokropione perfumami, stosy wysuszonego drewna, połamane rydwany i różne rodzaje broni i rozpaliwszy stos pogrzebowy spalili ciała królów w odpowiednim porządku. Niektórych poległych uhonorowano specjalnymi darami składanymi umarłemu, innych odśpiewywaniem hymnów z Samawedy, jeszcze innych żegnano płaczem i lamentem. Śpiewy pogrzebowe i lamenty kobiety budziły przerażenie w sercach wszystkich żywych istot. W ciemnościach bezdymne ognie stosów pogrzebowych wyglądały jak planety jasno świecące na nocnym firmamencie. Polegli nie posiadający rodzin i przyjaciół, którzy mogliby ich pochować, zostali zgromadzeni razem i na rozkaz Judhiszthiry zostali spaleni przez Widurę w tysiącach stosów suchego drewna.

 

4. Podczas rytuału ofiarowania wody dla umarłych opłakująca Karnę Kunti informuje Pandawów, że był on ich bratem

 

Po wykonaniu rytów pogrzebowych dla wszystkich poległych Judhiszthira z Dhritarasztrą na czele ruszyli z procesją w kierunku świętych wód Gangesu o wysokich brzegach rozlanych szeroko i tworzących liczne jeziorka. Przybywszy tam zdjęli swe górne szaty, złote ozdoby, pasy i zdobiące ich ramiona złote naramienniki, podczas gdy kobiety z płaczem i lamentem wykonały rytuał ofiarowania wody dla swych ojców, mężów, braci, synów, wnuków przyjaciół. Gdy te żony herosów wykonywały ten ryt, rzeka wypełniła się wodą ułatwiając im do siebie dostęp. Jej szerokie brzegi wypełnione tłumami żon poległych herosów gościły spektakl smutku i żałoby.

Matka Pandawów, Kunti, w nagłym paroksyzmie żalu zalewając się łzami rzekła do Pandawów: „O synowie, ten wielki łucznik i naczelny dowódca wojsk Durjodhany zabity w walce przez Ardżunę, którego znacie jako syna Radhy, ten heros, który był na polu bitewnym jak Surja na niebie, któremu nikt na ziemi nie dorównywał energią i który wyżej cenił sobie sławę niż życie, był waszym najstarszym bratem. Byłam jego matką, a jego ojcem był bóg słońca Surja. Urodził się w złotych kolczykach i złotej zbroi i swym splendorem dorównywał Surji. Oddajcie mu honory wykonując dla niego rytuał ofiarowania wody”.

Słowa Kunti głęboko poruszyły serca Pandawów. Judhiszthira nie mogąc powstrzymać okrzyku zgrozy i nieszczęścia ciężko wzdychając rzekł: „O matko, dlaczego mówisz nam o tym dopiero teraz? Karna był jak wzburzony ocean mający strzały za swe bałwany, swój proporzec za kłębiący się wir, swe potężne ramiona za krokodyle, swój rydwan za głębinę i uderzenia swych palców za ryk burzy. Nikt poza Ardżuną nie potrafił wytrzymać potoku jego strzał. Energią swej broni spalał nas wszystkich. Jak to możliwe, że ten heros był twoim synem? Jakże mogłaś to przemilczeć? Musiał być dla ciebie jak ukrywany w fałdach sukni ogień! Kaurawowie zawsze czcili potęgę jego broni tak jak my oddawaliśmy cześć potędze broni Ardżuny. Jak to możliwe, że ten największy z wojowników był twym synem i naszym najstarszym bratem?

O matko, biada nam, trzymając tą informację w sekrecie zabiłaś nas wszystkich! Ból z powodu śmierci Karny przerósł całe nasze dotychczasowe cierpienie. Nasza żałoba po nim jest sto razy większa od tej, którą spowodowała śmierć Abhimanju i synów Draupadi, zniszczenie Pańcalów i Bharatów. Na myśl o śmierci Karny płonę bólem tak strasznym jak osoba konsumowana przez płomienie ognia. Gdybyśmy wiedzieli, że Karna jest naszym najstarszym bratem, wszystko byłoby dla nas do osiągnięcia łącznie z niebem. Moglibyśmy uniknąć tej straszliwej rzezi!”

Lamentom Pandawów towarzyszył płacz zgromadzonych na brzegu Gangesu tłumów kobiet. Król Prawa o prawej duszy kazał przyprowadzić przed swe oblicze żony i innych członków rodziny Karny i razem z nimi wszedł do wody, aby wykonać rytuał ofiarowania wody i oddać cześć swemu zmarłemu najstarszemu bratu. Po zakończeniu ceremonii z sercem ciągle niespokojnym wynurzył się ze świętych wód Gangesu.


5. Słowniczek Mahabharaty