Opowieść 72:
Równowaga sił Ardżuny i Bhiszmy budzi obawy, że wojna nie skończy się, zanim nie zginie cały świat
opowiada
Barbara Mikołajewska
na podstawie fragmentów Mahābharāta,
Bhishma Parva, Sections L-LV,
w angielskim tłumaczeniu z sanskrytu Kisari Mohan Ganguli,
URL: http://www.sacred-texts.com/hin/m06/index.htm
Spis treści
1. Judhiszthira rozpacza z powodu strat, które w jego armii poczynił Bhiszma i bierności Ardżuny
2. Wzmocnieni słowami Kryszny Pandawowie przygotowują się do kontynuowania walki
4. Dhrisztadjumna walczy z Droną, lecz ze względu na równowagę sił żaden nie odnosi zwycięstwa
5. Coraz bardziej dziki Bhima walczy samotnie z Kalingami i Niszadami wycinając ich w pień
6. Ardżuna broniąc swego syna Abhimanju czyni pogrom w armii Kaurawów
Wszystkie żywe istoty obecne na polu bitewnym obserwowały walkę Ardżuny z Bhiszmą z podziwem. I nikt nie potrafił dostrzec między nimi żadnej różnicy. Obaj znikali im z oczu przykryci chmurami strzał i obaj wyłaniali się spod chmur jak potężne góry. Bogowie, gandharwowie i riszi obserwujący ich męstwo mówili między sobą: „Nikt nie potrafi pokonać tych dwóch potężnych wojowników na rydwanach, gdy rozgniewani angażują się w walkę. Ta wojna jest zadziwiająca i z całą pewnością się nie powtórzy. Bhiszma i Ardżuna są sobie równi i tak jak Bhiszma nie potrafi pokonać Ardżuny tak Ardżuna nie potrafi pokonać Bhiszmy. W tej bitwie żadna ze stron nie zdoła zyskać przewagi i będzie ona trwała dopóty, dopóki będzie istniał świat”.
(Mahābharāta, Bhishma Parva, Section LII)
1. Judhiszthira rozpacza z powodu strat, które w jego armii poczynił Bhiszma i bierności Ardżuny
Sandżaja kontynuował swe sprawozdanie mówiąc do króla Dhritarasztry: „O królu, zapadający zmierzch zakończył pierwszy dzień bitwy i oddziały Pandawów i Kaurawów wycofały się na noc do swoich obozów w odmiennych nastrojach. Tak jak Durjodhana był zadowolony z gniewu Bhiszmy i pogromu, jaki czynił w armii Pandawów tak Judhiszthira był zmartwiony wielkością strat.
Judhiszthira rzekł do Kryszny: ‘O Kryszna, ten przeraźliwy Bhiszma pochłania nasze oddziały jak ogień wyschniętą trawę. Liże je swymi strzałami tak jak ogień ofiarny liże swymi językami oczyszczone masło. Na sam jego widok nasze oddziały rozpierzchają się w popłochu. Prędzej można by pokonać samego boga umarłych Jamę, lub Indrę uzbrojonego w swój piorun, czy Warunę zastawiającego swe sidła, lub Kuberę z jego maczugą niż tego przeraźliwego wojownika wyposażonego w niezwykłą energię. Gdy patrzę na Bhiszmę walczącego po stronie Kaurawów, czuję się, jakbym tonął w oceanie i nie widzę łodzi, na której mógłbym go przepłynąć. Mając Bhiszmę za wroga lepiej wycofać się do lasu. Wyposażony w boską broń zniszczy wszystkie moje armie, które walcząc z nim są jak ćmy ciągnące do ognia, aby spotkać swą własną śmierć. Moi heroiczni bracia tylko cierpią z powodu swej miłości do mnie. Chcąc odebrać siłą moje królestwo prowadzę ich na pewną śmierć. Bhiszma przy pomocy swej niebiańskiej broni zabije tysiące moich najwaleczniejszych wojowników. Życie jest zbyt cenne, aby je tak bezmyślnie tracić. Nie mogę prowadzić mych przyjaciół prosto na rzeź!
O Kryszna, powiedz mi, co mam uczynić? Jak wygrać tę wojnę? Twój przyjaciel Ardżuna jest w tej walce bardziej widzem niż wojownikiem! Jedynie Bhima nie zapominając o swym obowiązku angażuje w walkę całą swą moc i przy pomocy swej potężnej maczugi sieje spustoszenie wśród piechurów, koni, rydwanów i słoni. W pojedynkę i w uczciwej walce nie zdoła on jednak zniszczyć tłumów wroga nawet przez sto lat. Musimy pokonać Bhiszmę. Tylko Ardżuna będący w posiadaniu niebiańskiej broni jest zdolny do tego uczynku. On jednakże zdaje się być obojętny wobec naszej sprawy i tylko obserwuje jak Bhiszma i Drona dziesiątkują naszą armię. Rozgniewany Bhiszma wspierany przez heroicznych królów spali nas wszystkich na popiół!
O Wielki Joginie, skłoń Ardżunę do podjęcia prawdziwej walki, gdyż tylko on potrafi przeciwstawić się potędze Bhiszmy i tylko wtedy, gdy dzięki twej łasce pokonamy Bhiszmę, będziemy mogli zwyciężyć naszego wroga i odzyskać ukradzione nam królestwo’.
2. Wzmocnieni słowami Kryszny Pandawowie przygotowują się do kontynuowania walki
Judhiszthira zamilkł i z sercem wypełnionym smutkiem siedział dłuższą chwilę w zamyśleniu.
Kryszna rzekł: ‘O Królu Prawa, nie poddawaj się rozpaczy. Jak możesz ulegać smutkowi mając po swej stronie swych braci i licznych innych herosów słynnych na całym świecie ze swych umiejętności walki? Masz po swej stronie mnie, Satjaki, Wiratę, Drupadę i Dhrisztadjumnę i wielu innych monarchów oddanych twej sprawie. Dhrisztadjumna, którego uczyniłeś naczelnym dowódcą twych armii, zawsze ma na uwadze twoje dobro. Podobnie Śikhandin, który w końcu doprowadzi do śmieci Bhiszmy’.
Król Prawa rzekł do Dhrisztadjumny: ‘O synu króla Drupady, za zgodą Kryszny jesteś naczelnym dowódcą naszych wojsk tak jak Skanda był niegdyś naczelnym dowódcą armii bogów w walce Indry z asurami. Prowadź więc nas do zwycięstwa nad Kaurawami’.
Dhrisztadjumna rzekł: ‘O Królu Prawa, narodziłem się z zadaniem zabicia bramina Drony i zapewniam cię, że zrealizuję swe zadanie walcząc z Kaurawami z całej mej mocy’.
Słowa Dhrisztadjumny przywitano głośnym okrzykiem.
Judhiszthira rzekł: ‘O Dhrisztadjumna, zanim nadejdzie świt, uformuj nasze wojska w formację wojenną zwaną Krauncza-wjuha przypominającą kruka, identyczną z tą, jaką kapłan bogów Brihaspati doradził Indrze, gdy prowadził on śmiertelną wojnę z asurami’.
3. Ardżuna podejmuje walkę z Bhiszmą, lecz żaden z nich nie potrafi pokonać przeciwnika, bo obaj są nie do pokonania
O poranku wojska Pandawów uformowane zgodnie z rozkazem Judhiszthiry przez Dhrisztadjumnę w formację Krauncza-wjuha czekały w gotowości bojowej na wschód słońca. Kaurawowie widząc formację wojenną Pandawów utworzyli odpowiednią kontr-formację i gdy Durjodhana dał rozkaz rozpoczęcia walki, ruszyli z impetem przeciw wojskom Pandawów. Bhiszma zalewając Pandawów deszczem swych strzał rozbił szybko ich wojenną formację wywołując chaos.
Rozgniewany bezwzględnym atakiem Bhiszmy Ardżuna rzekł do Kryszny: ‘O Kryszna, zawieź mnie natychmiast w kierunku Bhiszmy, gdyż inaczej ten rozogniony walką starzec wybije do nogi całą naszą armię działając na korzyść Durjodhany. Muszę go zabić, aby bronić naszej armii’.
Kryszna rzekł: ‘O Ardżuna, uczynię, jak chcesz. Przygotuj się więc do walki’.
Kryszna pognał konie w kierunku Bhiszmy prowadząc słynny w całym wszechświecie rydwan Ardżuny promienisty jak słońce, ciągniony przez śnieżnobiałe konie, ozdobiony licznymi falującymi na wietrze sztandarami i proporcem z wielką wrzeszczącą małpą Hanumanem. Ardżuna spiesząc na spotkanie z Bhiszmą zabijał po drodze swymi strzałami setki żołnierzy wroga. Bhiszma ochraniany z wszystkich stron przez wojowników na rydwanach wyjechał mu naprzeciw.
Bhiszma znalazłszy się w zasięgu strzału uderzył Ardżunę siedemdziesięcioma siedmioma strzałami, Drona dwudziestoma pięcioma, Krypa pięćdziesięcioma, Durjodhana sześćdziesięcioma czterema, Śalja dziewięcioma, Aśwatthaman sześćdziesięcioma, Wikarna trzema, a Artajani uderzył go trzema strzałami o szerokich ostrzach. Ardżuna, choć zalewany strzałami ze wszystkich stron, stał nieporuszony jak góra pod ulewą monsunu. Naciągnąwszy swój łuk uderzył Bhiszmę dwudziestoma pięcioma strzałami, Krypę dziewięcioma, Dronę sześćdziesięcioma, Wikarnę i Artajaniego trzema i Durjodhanę pięcioma. Gdy Bhiszma w rewanżu uderzył Ardżunę osiemdziesięcioma strzałami wywołując aplauz Kaurawów, rozgniewany tym Ardżuna zalał Bhiszmę i ochraniających go wojowników nowymi potokami swych celnych strzał. W tym samym czasie na pomoc Ardżunie ruszyli Satjaki, Wirata, Dhrisztadjumna, synowie Draupadi i Abhimanju.
Durjodhana widząc, że jego oddziały załamują się pod naciskiem strzał Ardżuny, rzekł do Bhiszmy: ‘O Bhiszma, to z twojego powodu Karna nie bierze udziału w walce. Nie zapominaj o swym obowiązku wojownika i nie pozwól nam przegrać. Jak to możliwe, aby za twego życia i za życia bramina Drony, Ardżuna i powożący jego końmi Kryszna dziesiątkowali swymi strzałami nasze wojska. Zabij go’. Bhiszma rzekł: ‘O Durjodhana, niech będzie przeklęte Prawo wojownika’, i wierny swemu obowiązkowi ruszył w kierunku rydwanu Ardżuny. Obserwujący walkę królowie widząc tych dwóch wielkich wojowników na swych rydwanach zaprzężonych w białe ogiery zbliżających się do siebie, aby się nawzajem zabić, powitali ich potężnym rykiem i zadęli w swe konchy. Gdy Bhiszma uderzył Ardżunę dziewięcioma strzałami, Ardżuna w odpowiedzi zranił go dziesięcioma ostrzami i następnie wypuszczając ze swego łuku tysiące strzał otoczył go nimi jak siecią ze wszystkich stron, lecz Bhiszma natychmiast je zniszczył przy pomocy swych własnych strzał.
Walczyli zaciekle starając się nawzajem pokonać, lecz żaden z nich nie mógł uzyskać przewagi. Ardżuna swymi strzałami rozpraszał chmury strzał wystrzeliwanych przez Bhiszmę, a Bhiszma równie zręcznie niszczył strzały Ardżuny. Gdy Ardżuna dosięgnął Bhiszmę dwudziestoma pięcioma strzałami, Bhiszma w odpowiedzi uderzył Ardżunę dziewięcioma ostrzami. Popisywali się swym mistrzostwem uderzając nawzajem swymi strzałami konie, koła rydwanu i woźniców. Trzy celne strzały Bhiszmy trafiły Krysznę w pierś i Kryszna z krwawiącymi ranami wyglądał jak obrzucone czerwonym kwieciem drzewo Kinsuka. Ardżuna oburzony ranami zadanymi Krysznie zranił Bhiszmę swymi trzema celnymi ostrzami i obaj wojownicy zaczęli zasypywać się gradem strzał, które nie trafiały jednak do celu dzięki zręczności ich woźniców, którzy poganiając rącze konie zmieniali bez przerwy swe pozycje zataczając koła i zbliżając się i oddalając do przeciwnika. Cała ziemia drżała od stukotu kół ich rydwanów, dźwięku ich konch i uwalnianej cięciwy. I nikt nie potrafił dostrzec w żadnym z nich żadnej słabości. Dorównywali sobie nawzajem odwagą i potęgą.
Wszystkie żywe istoty obecne na polu bitewnym obserwowały walkę Ardżuny z Bhiszmą z podziwem. I nikt nie potrafił dostrzec między nimi żadnej różnicy. Obaj znikali im z oczu przykryci chmurami strzał i obaj wyłaniali się spod chmur jak potężne góry. Bogowie, gandharwowie i riszi obserwujący ich męstwo mówili między sobą: ‘Nikt nie potrafi pokonać tych dwóch potężnych wojowników na rydwanach, gdy rozgniewani angażują się w walkę. Ta wojna jest zadziwiająca i z całą pewnością się nie powtórzy. Bhiszma i Ardżuna są sobie równi i tak jak Bhiszma nie potrafi pokonać Ardżuny tak Ardżuna nie potrafi pokonać Bhiszmy. W tej bitwie żadna ze stron nie zdoła zyskać przewagi i będzie ona trwała dopóty, dopóki będzie istniał świat’ ”.
4. Dhrisztadjumna walczy z Droną, lecz ze względu na równowagę sił żaden nie odnosi zwycięstwa
Król Dhritarasztra rzekł: „O Sandżaja, każdy jest ofiarą przeznaczenia, bez względu na to jak wielkie podejmuje starania, aby go uniknąć. Bhiszma także nie uniknie swego losu, choć rozgrzany walką potrafi zniszczyć wszystko, co stanie mu na drodze. Opowiedz mi teraz o tym, jak Dhrisztadjumna walczył z braminem Droną pamiętając o tym, że na narodził się z zadaniem, aby go zabić”.
Sandżaja rzekł: „O królu, w czasie gdy Ardżuna walczył z Bhiszmą, Dhrisztadjumna chroniony przez Somaków ruszył w kierunku bramina Drony, który mierząc do niego ze swego łuku uderzył go swymi strzałami, powalił jego woźnicę i czterema ostrzami zranił jego cztery ogiery. Rozgniewany Dhrisztadjumna krzyknął: ‘O braminie, poczekaj!’ i uderzył Dronę dziewięcioma ostrymi strzałami. Drona w odpowiedzi przykrył go płaszczem swych szybkich strzał i chcąc go zabić wyjął z kołczanu przeraźliwą strzałę o mocy równej piorunowi Indry i gdy wymierzył ją przeciw niemu z wszystkich stron dały się słyszeć okrzyki grozy, lecz Dhrisztadjumna nieporuszony jak skała rozbił ją w powietrzu na kawałki i zalał Dronę deszczem swych strzał, co Pańcalowie i Pandawowie powitali głośnym aplauzem. Dhrisztadjumna chcąc zabić Dronę cisnął weń włócznią ozdobioną złotem i kamieniami lapis lazuri, lecz Drona ze śmiechem złamał ją na trzy kawałki przy pomocy swych strzał. Dhrisztadjumna zalał Dronę nową falą strzał, a Drona w rewanzu unosząc się coraz większym gniewem złamał jego łuk swą celną strzałą. Dhrisztadjumna uchwycił swą maczugę i cisnął nią w kierunku Drony, który jednak uniknął uderzenia manewrując zręcznie swym rydwanem i odpowiedział ulewą swych zaostrzonych na kamieniu strzał wyposażonych w złote lotki, które przebiły zbroję Dhrisztadjumny, zalewając jego pierś krwią. Obaj walczący ze sobą wojownicy pokryci krwią płynącą z zadanych sobie nawzajem ran wyglądali jak obsypane kwieciem drzewa Kinsuka.
Rozogniony walką Drona ponownie zniszczył łuk Dhrisztadjumny i oblał go swymi strzałami tak jak deszcz oblewa górę. Ruszył przeciw niemu dziko rycząc i swymi celnymi ostrzami powalił jego cztery konie i woźnicę i jeszcze inną strzałą obciął ochraniającą jego rękę skórzaną osłonę. Dhrisztadjumna stojąc ciągle na swym rydwanie uchwycił maczugę, lecz zanim zdołał ją wyrzucić w kierunku swego wroga, Drona rozbił ją swymi strzałami na drobne kawałki. Wówczas Dhrisztadjumna uchwycił w jedną dłoń tarczę ozdobioną setką księżyców, a w drugą ostry miecz i ruszył z impetem przeciw Dronie, który próbował go zatrzymać potokiem swych strzał. Dhrisztadjumna mimo całej swej potęgi nie był w stanie biec dalej i zatrzymany przez potoki strzał Drony ochraniał się przed nimi z dużą zręcznością przy pomocy swej tarczy.
Bhima widząc Dhrisztadjumnę pozbawionego swego rydwanu ruszył mu z pomocą. Uderzył Dronę swymi dziewięcioma ostrzami i dostarczył Dhrisztadjumnie nowego rydwanu. Durjodhana z kolei widząc interwencję Bhimy wysłał Dronie na pomoc króla Kalingów, który na czele swych dywizji ruszył przeciw Bhimie. Tymczasem przeciw Dronie ruszyli królowie Drupada i Wirata zmuszając go do zaprzestania walki z Dhrisztadjumną, który wycofał się w kierunku Judhiszthiry, aby udzielić mu wsparcia”.
5. Coraz bardziej dziki Bhima walczy samotnie z Kalingami i Niszadami wycinając ich w pień
Sandżaja kontynuował: „O królu, w czasie, gdy ci dwaj heroiczni wojownicy podziwiani przez wszystkich, którzy na nich patrzyli, ukazywali swe najwyższe umiejętności i męstwo, inni wojownicy po obu stronach swą zaciętą walką sieli spustoszenie w szeregach wroga.
Posłuchaj teraz o jeżącej włos na głowie walce, która wywiązała się między Bhimą i atakującym go królem Kalingów Śrutajudhą, który na rozkaz twego syna Durjodhany ruszył ze swymi dywizjami wspierany przez syna króla Niszadów, Ketumata, w kierunku Bhimy, który z kolei ruszył im odważnie naprzeciw mając garstkę Czediów, Matsjów i Karuszów za swą ochronę.
Król Kalingów mający pod swymi rozkazami tysiące rydwanów i Ketumat stojący na czele Niszadów i ich dziesięciu tysięcy słoni otoczyli Bhimę ze wszystkich stron i uderzyli w niego z hukiem wzburzonego oceanu. Wywiązała się między nimi walka równie straszna jak walka Indry z danawami. Pole bitewne usłane ciałami zabitych i nasiąknięte krwią przypominało teren kremacji zwłok. Żołnierze Kalingów i Niszadów ogłupiali od żądzy zabijania stracili umiejętność rozróżniania wroga od przyjaciela i zaczęli zabijać siebie nawzajem.
Straszna była ta kolizja nielicznych z licznymi. Przerażeni Czediowie zaczęli się wycofywać pozostawiając Bhimę samego naprzeciw potężnych armii. Bhima polegając wyłącznie na sile swych ramion i nie cofając się o krok stał na swym rydwanie zalewając wroga potokami ostrych strzał.
Do ataku przeciw Bhimie ruszył sam król Kalingów i jego syn Śakradewa i zalewając go deszczem strzał zabili jego konie. Śakradewa widząc, że Bhima stracił swe konie zalał go ponownie deszczem swych ostrzy chcąc go zabić. Jednakże Bhima stojąc ciągle na swym rydwanie, choć pozbawionym koni, cisnął w jego kierunku swą maczugę zrobioną z najtwardszej stali zabijając nią na miejcu jego samego, jego konie i woźnicę i rozbijając na kawałki jego rydwan.
Król Kalingów uniósł się strasznym gniewem i chcąc pomścić śmierć swego syna otoczył Bhimę zwartym pierścieniem tysiąca rydwanów. Bhima wyposażony w niebywałą siłę uchwycił w jedną dłoń ostry miecz, a w drugą tarczę zrobioną ze złota. Król Kalingów wystrzelił ze swego łuku straszliwą, zabójczą strzałę, groźną jak jad węża, lecz zręczny Bhima budząc wokół strach swym przeraźliwym wrzaskiem przeciął ją swym mieczem na pół, zanim zdołała go uderzyć. Rozwścieczony tym król Kalingów cisnął w kierunku Bhimy czternastoma ostrzami, lecz Bhima w mgnieniu oka rozłupał je na kawałki.
W kierunku Bhimy ruszył wówczas brat Ketumata, Bhanumat, głośno wrzeszcząc i zalewając go potokiem swych strzał. Bhima nie mogąc znieść jego wrzasku krzyknął jeszcze głośniej budząc przerażenie wśród Kalingów, którzy przestali uważać go za istotę ludzką. Wrzeszcząc dziko z obnażonym mieczem ruszył przeciw Bhanumatowi i wdrapawszy się po trąbie na grzbiet jego słonia przeciął go swym mieczem na pół i następnie z potężną siłą pozbawił słonia głowy. Zeskoczył z padającego trupem słonia i stojąc na ziemi w swej zbroi i z zakrwawionym mieczem wyglądał przerażająco.
Gdy liczne słonie i konie wroga otoczyły go przez wszystkich stron zaczął przedzierać się przez nie jak przez dżunglę wycinając sobie wśród nich swym mieczem drogę. Był jak wielki huragan przedzierający się poprzez setki słoni, kawalerię, oddziały wojowników na rydwanach i piechotę, pozostawiający za swą ścieżkę zniszczenia. Choć sam jeden i bez rydwanu, wyglądał jak bóg umarłych Jama w Czasie Końca budząc paniczne przerażenie w swych wrogach. Ci, co potracili zmysły, rzucali się na niego z krzykiem i on rozbijał swym mieczem ich strzały i zabijał konie. Budził powszechną grozę, gdy wśród tej gęstwiny Kalingów i Niszadów kręcił się i wirował wyskakując wysoko w górę, do przodu lub na boki, nieuchwytny i przerażający. Ci, co znaleźli się na jego drodze, pocięci jego mieczem wydawali ostatnie tchnienie i padali martwi na ziemię. Droga Bhimy była usłana trupami ludzi, koni, słoni, połamanymi kopiami, splątanymi cięciwami, porzuconymi kołczanami i połamanymi strzałami.
Gdy Bhima dostrzegł króla Kalingów, Śrutajudhę, ruszył w jego stronę i gdy król Kalingów zranił go w pierś swymi dziewięcioma strzałami, zapłonął strasznym gniewem. Wsiadł na nowy rydwan, który mu przywiózł jego woźnica i ruszył co koń wyskoczy w kierunku króla Kalingów krzycząc: ‘O królu, jeszcze zobaczysz, co potrafię!’ W odpowiedzi Śrutajudha zalał Bhimę deszczem swych strzał dając popis swej zręczności. Bhima napiął wówczas swój łuk z całą potęgą swych ramion i zabił króla Kalingów swymi siedmioma żelaznymi strzałami, a dwoma innymi strzałami zabił wojowników ochraniających koła jego rydwanu i odrębnym strumieniem swych strzał zabił Ketumata.
Doprowadzone do wściekłości niezliczone wojska Kalingów otoczyły Bhimę zwartym pierścieniem. Bhima uchwyciwszy swą potężną maczugę zeskoczył z rydwanu na ziemię i w walce wręcz położył trupem co najmniej siedmiuset wojowników wroga. Wdzierając się głębiej w ich szeregi zabił ich jeszcze dwa tysiące. Słonie pozbawione przez Bhimę swych jeźdźców i poranione jego strzałami włóczyły się po polu bitewnym z bolesnym rykiem rozbijając szeregi swej własnej armii. Gdy tryumfujący Bhima z zakrwawionym mieczem w dłoni zadął w swą konchę, oddziały Kalingów drżały ze strachu. I gdy Bhima przedzierał sie poprzez ich oddziały jak przez dżunglę tratując je jak król słoni, tracili zmysły i w strasznej panice rozbiegali się we wszystkich kierunkach.
Pandawowie widząc, że Durjodhana próbuje powstrzymać uciekających Kalingów i skłonić ich ponownie do walki ruszyli Bhimie z pomocą prowadzeni przez Śikhandina. Król Prawa podążał za nimi prowadząc za sobą potężny oddział na słoniach. Dhrisztadjumna jechał na czele swych dywizji dmąc w swą konchę chcąc dostarczyć wsparcia buszującemu wśród oddziałów wroga Bhimie.
Bhiszma widząc spustoszenie, które Bhima siał wśród Kalingów, ruszył przeciw niemu ochraniany ze wszystkich stron przez potężnych wojowników. Na pomoc Bhimie ruszyli na czele swych oddziałów Dhrisztadjumna i Satjaki. Otoczyli Bhiszmę zwartym pierścieniem raniąc go trzema strzałami. Bhiszma nie pozostał im dłużny zalewając ich tysiącem swych strzał i zabijając swymi celnymi strzałami ogiery Bhimy. Bhima utrzymując się ciągle na swym rydwanie rzucił w kierunku Bhiszmy swą włócznią, którą Bhiszma przeciął na pół swymi strzałami. Bhima uchwyciwszy maczugę opuścił swój bezużyteczny rydwan i wsiadł na rydwan Dhrisztadjumny, podczas gdy Satjaki zabił swymi celnymi ostrzami woźnicę Bhiszmy i wytrenowane konie Bhiszmy wywiozły jego rydwan poza zasięg strzału. Bhima nie powstrzymywany dłużej przez Bhiszmę rozpalił się jak ogień konsumujący suchą trawę i wybił do nogi wszystkich Kalingów.
Satjaki rzekł do niego: ‘O Bhima, dzięki potędze swej broni, sam jeden wybiłeś w pień całą armię Kalingów bogatą w słonie, konie, rydwany i wysoko urodzonych wojowników’. Uściskał serdecznie Bhimę i wsiadłszy z powrotem do swego rydwanu ruszył do walki z oddziałami Kaurawów kosząc ich swymi strzałami jak sama śmierć”.
6. Ardżuna broniąc swego syna Abhimanju czyni pogrom w armii Kaurawów
Sandżaja kontynuował: „O królu, straty w obu armiach były ogromne, choć do końca drugiego dnia bitwy było jeszcze daleko i nikt nie przerywał walki. Dhrisztadjumna walcząc z Aśwatthamanem, Śalją i Krypą swymi strzałami zabił konie Aśwatthamana słynne ze swej szybkości. Aśwatthaman szybko wsiadł do rydwanu Śalji nie zaprzestając zalewania go potokiem swych strzał. Na pomoc Dhrisztadjumnie pospieszył Abhimanju, którego dosięgnął swymi ostrzami syn Durjodhany, Lakszmana. Abhimanju uderzył Lakszmanę pięcioma setkami swych strzał, a gdy rozgniewany Lakszmana złamał jego łuk, Abhimanju uchwycił szybko nowy, jeszcze potężniejszy łuk kontynuując walkę. Durjodhana ruszył w ich kierunku prowadząc za sobą liczne oddziały wojowników, które otoczyły Abhimanju ze wszystkich stron.
Ardżuna widząc samotną walkę swego syna z atakującym go tłumem ruszył mu na pomoc, a przeciw niemu z kolei ruszyli Bhiszma i Drona prowadząc za sobą liczne oddziały jeźdźców na rydwanach, słoniach i koniach. Jednakże gdy zbliżyli się na odległość strzału, Ardżuna zatrzymał te zalewające go ze wszystkich stron setki królów i tysiące słoni swymi strzałami. Słońce zgasło przykryte płaszczem jego strzał i gdy pociemniało, nie można było odróżnić ani nieba od ziemi, ani kierunków i wszędzie było słychać przerażone wrzaski zwierząt. Słonie gubiły zdobiące jej proporce, konie swoich jeźdźców, a wojownicy na rydwanach tracili swe konie. Dowódcy dywizji potraciwszy swe rydwany biegali jak oszalali w różnych kierunkach trzymając odkrytą broń w dłoniach. Ci, którym udało się uciec z życiem, ze strachu przed strzałami Ardżuny porzucali swe słonie i konie biegając bezradnie po polu bitewnym. Ardżuna przybrawszy straszliwe oblicze Niszczyciela Końca Eonu obcinał przy pomocy swych ostrzy ramiona wojowników przygotowujące się do strzału, dłonie unoszące maczugi i trzymające miecze. Obcinał kołczany, rozbijał na drobne kawałki łuki, strzały i proporce. Pole bitewne obok szczątków zabitych pokrywały zwały porozbijanych na kawałki maczug, wojennych młotów i toporów, mieczy, lanc, włóczni, tarcz, zbroi, proporców, baldachimów. Wśród Kaurawów nie było nikogo, kto śmiałby zbliżyć się w tym momencie do Ardżuny.
Bhiszma patrząc na pogrom czyniony przez Ardżunę rzekł do Drony ze śmiechem: ‘O braminie, Ardżuna mając Krysznę za swego woźnicę spala nasze oddziały jak ogień Las Khandawa. Dziś nikt nie potrafi stawić mu oporu, bo przybrał on formę tego, który niszczy cały wszechświat na zakończenie eonu. Olbrzymie tłumy naszej armii nie potrafią się przed nim obronić. Spójrz jak w panice uciekają. Ujdą z życiem tylko dzięki temu, że słońce chyli się ku zachodowi i nadchodzi moment, aby wydać rozkaz wycofania wojsk i przerwania bitwy’ ”.