Opowieść 71:
Pierwszy dzień wielkiej ofiary Bharatów na polach Kurukszetry
opowiada
Barbara Mikołajewska
na podstawie fragmentów Mahābharāta,
Bhishma Parva, Sections XLIII-XLIX,
w angielskim tłumaczeniu z sanskrytu Kisari Mohan Ganguli,
URL: http://www.sacred-texts.com/hin/m06/index.htm
Spis treści
3. Jeden z Kaurawów, Jujutsu, przechodzi na stronę Pandawów
4. Sandżaja opisuje pierwsze stracie Kaurawów z Pandawami
5. Pojedynek Bhiszmy z synem Ardżuny Abhimanju
6. Pierwsze ofiary wojny po stronie Pandawów: śmierć dwóch synów króla Wiraty, Bhumimdżaji i Swety
7. Wieść o śmierci Swety wywołuje zamęt w sercu króla Dhritarasztry
8. Bhiszma sieje spustoszenie w armii Pandawów
Judhiszthira przedarł się przez wrogie szeregi najeżone strzałami i ostrzami i gdy dotarł wreszcie do Bhiszmy, pochylił się w pokłonie dotykając jego stóp i rzekł: „O seniorze mego rodu, niech będzie ci chwała. To ty będziesz naszym przeciwnikiem w tej bitwie. Daj nam swoje przyzwolenie na prowadzenie walki i pobłogosław nas”.
Bhiszma rzekł: „O synu, gdybyś nie przyszedł do mnie ze swą prośbą, rzuciłbym na ciebie klątwę, która na pewno przyniosłoby ci klęskę. Teraz jednak zadowoliłeś mnie swym działaniem. Walcz i zwyciężaj. Zdobądź w tej bitwie wszystko, czego pragniesz. Wypowiedz swą prośbę, abym mógł ją spełnić i zapewnić ci zwycięstwo. Kaurawowie uczynili ze mnie niewolnika swego bogactwa i dlatego przemawiam do ciebie jak bezsilny eunuch”. ...
Judhiszthira rzekł: „O seniorze mego rodu, kłaniam się tobie. Skoro pytasz mnie z tak wielkim uporem, muszę cię prosić o poinformowanie mnie, jak możemy pokonać ciebie, który jesteś nie do pokonania. Powiedz mi o tym, jeżeli uważasz to za słuszne, gdyż byłoby to dla nas naprawdę korzystne”.
(Mahābharāta, Bhishma Parva, Section XLIII)
1. Judhiszthira prosi Bhiszmę, Dronę, Krypę i Śalję o zgodę na podjęcie z nimi walki i zabicie ich za cenę pokonania Kaurawów
Sandżaja spełniając prośbę niewidomego króla Dhritarasztry kontynuował swe szczegółowe sprawozdanie z bitwy Kaurawów z Pandawami. Rzekł: „O królu, widok Ardżuny, który ponownie uchwycił w dłonie swój łuk, armia Pandawów powitała głośnym krzykiem wzmacnianym przez dochodzące ze wszystkich stron głośne dźwięki konch, bębnów i rogów. Na nieboskłonie gromadziły się coraz większe tłumy bogów, gandharwów i Siddhów chcąc być świadkami tej wielkiej ofiary bitewnej na świętych polach Kurukszetry. Przybyli tam również riszi prowadzeni przez Indrę, który sam słynął z setki złożonych ofiar, chcąc na własne oczy zobaczyć tę straszą rzeź. Wszyscy czekali na pierwsze strzały.
Tymczasem heroiczny Judhiszthira zwany Królem Prawa ku zaskoczeniu wszystkich patrząc z wysokości swego rydwanu na dwie uformowane do bitwy armie, potężne i niespokojne jak dwa oceany, zszedł na ziemię ze swego rydwanu, odłożył broń, zdjął zbroję i ze wzrokiem skupionym na seniorze Hastinapury Bhiszmie i złożonymi pobożnie dłońmi ruszył pieszo w kierunku wschodnim, gdzie stały oddziały wroga. Gdy tak szedł nie wypowiadając nawet jednego słowa, dołączyli do niego Ardżuna jak i pozostali trzej Pandawowie i Kryszna Wasudewa. Za nimi ruszyli także inni zaniepokojeni królowie.
Ardżuna rzekł: ‘O królu, co czynisz? Dlaczego opuszczasz swych braci i idziesz pieszo na wschód w kierunku wrogiej armii?’
Bhima rzekł: ‘O Królu królów, dokąd idziesz porzuciwszy swą zbroję, broń i braci zmierzając w kierunku uzbrojonego wroga?’
Nakula rzekł: ‘O Judhiszthira, jesteś moim najstarszym bratem i gdy tak idziesz porzuciwszy swą broń w kierunku wroga, odczuwam strach. Wyjaśnij nam, dokąd idziesz?’
Sahadewa rzekł: ‘O królu, dokąd zmierzasz? Dlaczego idziesz nieuzbrojony w kierunku tych przeraźliwych i niezmierzonych dywizji, z którymi powinniśmy walczyć?’
Mimo tych pytań, Judhiszthira szedł dalej bez słowa. Kryszna rzekł wówczas z uśmiechem do zaniepokojonych braci: ‘O Pandawowie, znam doskonale zamiar Judhiszthiry. Nie rozpocznie on walki, zanim nie odda należnych honorów starszyźnie swego rodu. Czyżbyście zapomnieli o pouczeniach starszych, że zwycięstwo zdobędzie ten, kto przed rozpoczęciem walki z wyższymi rangą odda im należne hołdy? Takie jest też moje zdanie’.
Wśród Kaurawów również dało się zauważyć wielkie poruszenie. Patrząc na idącego w ich kierunku Judhiszthirę szeptali między sobą: ‘O bracia, Judhiszthira przynosi hańbę całemu naszemu rodowi. Nie ma bowiem wątpliwości, że ten przerażony naszą siłą tchórzliwy król chce szukać u Bhiszmy ratunku i idzie w naszym kierunku poganiany strachem, choć jest ochraniany przez Ardżunę i swych pozostałych braci. Choć wychwala go cały świat, nie można go dłużej nazywać wojownikiem, skoro jego serce zamiera ze strachu przed bitwą’. I pełni pogardy dla Pandawów i towarzyszącego im Kryszny, czując się lepszymi od nich, zaczęli wychwalać samych siebie pogrążając się w coraz większym samo-zadowoleniu.
Judhiszthira przedarł się przez wrogie szeregi najeżone strzałami i ostrzami i gdy dotarł wreszcie do Bhiszmy, pochylił się w pokłonie dotykając jego stóp i rzekł: ‘O seniorze mego rodu, niech będzie ci chwała. To ty będziesz naszym przeciwnikiem w tej bitwie. Daj nam swoje przyzwolenie na prowadzenie walki i pobłogosław nas’.
Bhiszma rzekł: ‘O synu, gdybyś nie przyszedł do mnie ze swą prośbą, rzuciłbym na ciebie klątwę, która na pewno przyniosłoby ci klęskę. Teraz jednak zadowoliłeś mnie swym działaniem. Walcz i zwyciężaj. Zdobądź w tej bitwie wszystko, czego pragniesz. Wypowiedz swą prośbę, abym mógł ją spełnić i zapewnić ci zwycięstwo. Kaurawowie uczynili ze mnie niewolnika swego bogactwa i dlatego przemawiam do ciebie jak bezsilny eunuch’.
Judhiszthira rzekł: ‘O wieki mędrcu, jeżeli pragniesz naszego dobra, każdego dnia myśl również o tym, co jest korzystne dla nas. Walcz jednak na rzecz zwycięstwa Kaurawów. O to cię proszę’.
Bhiszma rzekł: ‘O Bharata, będę walczył z tobą jak z moim wrogiem. Powiedz mi jednak, co mogę dla ciebie uczynić, jakiej pomocy mogę ci udzielić? Wypowiedz to, co powiedzieć musisz’.
Judhiszthira rzekł: ‘O seniorze mego rodu, kłaniam się tobie. Skoro pytasz mnie z tak wielkim uporem, muszę cię prosić o poinformowanie mnie, jak możemy pokonać ciebie, który jesteś nie do pokonania. Powiedz mi o tym, jeżeli uważasz to za słuszne, gdyż byłoby to dla nas naprawdę korzystne’.
Bhiszma rzekł: ‘O synu Kunti, nie ma takiej osoby, która zdołałaby mnie pokonać walcząc ze mną. Nie zdołałby tego dokonać nawet sam Indra’.
Judhiszthira rzekł: ‘O seniorze mego rodu, kłaniam się tobie, zdradź nam więc to, w jaki sposób wróg może spowodować podczas bitwy twą śmierć?’
Bhiszma rzekł: ´O Judhiszthira, nie widzę takiej osoby, która mogłaby zabić mnie podczas bitwy i nie nadszedł jeszcze czas na moją śmierć, o której dzięki darowi mego ojca mogę sam zadecydować. Musisz więc czekać, aż najdzie właściwy moment’.
Judhiszthira przyjął z pokorą słowa Bhiszmy chyląc przed nim głowę i ruszył dalej w kierunku rydwanu swego nauczyciela Drony przedzierając się przez zbrojne oddziały wroga. Po pobożnym okrążeniu go i oddaniu mu należnych honorów rzekł do tego bramina, który był nie do pokonania: ‘O nauczycielu, powiedz mi, jak mam z tobą walczyć nie popełniając grzechu i jak za twoim przyzwoleniem mam pokonać moich wrogów?’
Drona rzekł: ‘O Judhiszthira, gdybyś nie przyszedł do mnie przed rozpoczęciem walki, rzuciłbym na ciebie klątwę. Zadowoliłeś mnie jednak w pełni swą pokorą i oddanymi mi honorami. Daję ci więc moje przyzwolenie na walkę i zwyciężenie nas. Proś mnie o co zechcesz, co byłoby dla ciebie korzystne. Kaurawowie uczynili mnie niewolnikiem swego bogactwa i dlatego przemawiam do ciebie jak bezsilny eunuch. Walcząc po stronie Kaurawów, będę się modlił o twoje zwycięstwo’.
Judhiszthira rzekł: ‘O wielebny braminie, jeżeli pragniesz naszego dobra, każdego dnia myśl również o tym, co jest korzystne dla nas. Walcz jednak na rzecz zwycięstwa Kaurawów. O to cię proszę’.
Drona rzekł: ‘O Królu Prawa, twoje zwycięstwo jest pewne, bo masz po swej stronie Krysznę. Kryszna jest tam, gdzie są sprawiedliwi, a tam gdzie jest Kryszna, jest zwycięstwo. Ja sam także zapewniam cię, że pokonasz swych wrogów. Wypowiedz swą prośbę’.
Judhiszthira rzekł: ‘O wielebny braminie, powiedz mi, jak możemy pokonać ciebie, który jesteś nie do pokonania?’
Drona rzekł: ‘O Judhiszthira, dopóki będę walczył, nie zdołasz zwyciężyć Kaurawów. Myśl więc ze swymi braćmi o tym, aby mnie jak najszybciej zabić’.
Judhiszthira rzekł: ‘O nauczycielu, biada nam wszystkim, lecz zdradź nam, w jaki sposób można cię zabić?’
Drona rzekł: ‘O królu, nie ma nikogo, kto mógłby mnie zabić, gdy popędzany przez wściekłość angażuję się w walkę rozsiewając wkoło setki mych strzał. Można mnie będzie zabić tylko wtedy, gdy odrzucę broń gotowy na śmierć i wycofam swe zmysły z otaczającego mnie świata pogrążając się w jodze. Powiem ci jeszcze, że odrzucę mą broń i wycofam się z walki tylko wtedy, gdy usłyszę z ust kogoś, kto nigdy nie kłamie o czymś, z czy nie będę mógł się pogodzić’.
Judhiszthira ruszył następnie w kierunku rydwanu bramina Krypy. Po pobożnym okrążeniu go i oddaniu mu należnych honorów rzekł: ‘O nauczycielu, daj mi pozwolenie na walkę z tobą, bo mając twe pozwolenie będę mógł z tobą walczyć bez popełniania grzechu mysląc o pokonaniu moich wrogów’.
Krypa rzekł: ‘O królu, przekląłbym cię, gdybyś przed rozpoczęciem walki ze mną nie przeszedł do mnie prosić mnie o moją zgodę. Kaurawowie uczynili mnie niewolnikiem swego bogactwa i jestem zmuszony do walki w ich sprawie. Choć przemawiam do ciebie jak bezsilny eunuch, wypowiedz swą prośbę, abym mógł ją spełnić’.
Judhiszthira rzekł: ‘O nauczycielu, biada nam wszystkim’. Nie dokończył jednak swych słów i stał przed Krypą w milczeniu.
Krypa domyślając się, co chciał powiedzieć, rzekł: ‘O królu, dzięki darowi mego ojca nie można mnie ani pokonać, ani zabić przy pomocy żadnej broni. Każdego poranka będę się jednak modlił o twoje zwycięstwo’.
Judhiszthira ruszył następnie w kierunku rydwanu króla Madrasu, Śalji. Po okrążeniu go i oddaniu mu należnych honorów rzekł mając na uwadze swe własne dobro: ‘O wielki królu, daj mi swą zgodę na walkę z tobą, bo po otrzymaniu twej zgody będę walczył z tobą bez popełniania grzechu i pokonam moich potężnych wrogów’.
Śalja rzekł: ‘O królu, gdybyś przed rozpoczęciem walki ze mną nie przeszedł do mnie prosić mnie o pozwolenie, rzuciłbym na ciebie klątwę. Teraz jednak zadowoliłeś mnie w pełni oddając mi honory. Walcz więc z nami i zwyciężaj! Powiedz mi, czym mogę cię obdarować? Kaurawowie uczynili mnie niewolnikiem swego bogactwa i choć przemawiam do ciebie jak bezsilny eunuch, wypowiedz swą prośbę’.
Judhiszthira rzekł: ‘O królu, myśl codziennie o tym, co służy mojemu dobru i walcz najlepiej jak potrafisz na rzecz naszego wroga. O to cię proszę’.
Śalja rzekł: ‘O królu, choć jestem zmuszony do walki na rzecz twego wroga będąc związany słowem, powiedz mi, cóż w obecnych warunkach mogę dla ciebie zrobić,’.
Judhiszthira rzekł: ‘O Śalja, raz jeszcze ponawiam moją prośbę o to, abyś osłabiał ducha Karny podczas pojedynku z Ardżuną, gdy zostaniesz jego woźnicą’.
Śalja rzekł: ‘O Judhiszthira, uczynię to, o co mnie prosisz. Walcz z nami i niech zwycięstwo należy do ciebie’.
2. Karna ponownie odmawia Krysznie podjęcia walki po stronie Pandawów deklarując swe oddanie Durjodhanie
Po otrzymaniu zgodny na walkę od Bhiszmy, Drony, Krypy i Śalji, Judhiszthira i jego bracia ruszyli z powrotem w kierunku swej armii. Kryszna z kolei zbliżył się do rydwanu Karny i rzekł: ‘O Karna, słyszałem, że z nienawiści do Bhiszmy odmówiłeś walki po stronie Kaurawów, dopóki jest on naczelnym dowódcą ich armii. Skoro są ci obojętne losy walczących stron, walcz po naszej stronie, zanim Bhiszma nie zostanie zabity. Po jego śmierci będziesz mógł wrócić na stronę Durjodhany’.
Karna rzekł: ‘O Kryszna, nie uczynię nic, co byłoby niezgodne z interesem Durjodhany. Jestem całkowicie mu oddany i jemu poświęciłem moje życie’. Po usłyszeniu tych nieprzejednanych słów Karny Kryszna dołączył do Judhiszthiry i jego braci.
3. Jeden z Kaurawów, Jujutsu, przechodzi na stronę Pandawów
Mijając szeregi Kaurawów Judhiszthira zawołał: ‘O wojownicy, witamy każdego, kto zechce przejść na naszą stronę’. Jeden z braci Durjodhany o imieniu Jujutsu rzekł: ‘O bezgrzeszny królu, chcę walczyć po waszej stronie broniąc waszej sprawy. Przejmij mnie do swej armii’. Judhiszthira rzekł: ‘O wojowniku o wielkim splendorze, zarówno my jak i Kryszna Wasudewa witamy cię w naszej armii. Zaakceptuj nas tak jak my akceptujemy ciebie i walcz przeciw swoim niemądrym braciom. Widać to dzięki tobie ma przetrwać linia synów króla Dhritarasztry i mają zostać wykonane odpowiednie ryty na ich pogrzebie. Durjodhana o niegodziwym umyśle na pewno w tej wojnie zginie’ ”.
Sandżaja kontynuował swe sprawozdanie: „O królu, gdy Jujutsu dołączał do Pandawów, witały go głośnie dźwięki bębnów i cymbałów. Judhiszthira ubrał ponownie swą błyszczącą od złota zbroję, uchwycił broń i wsiadł na swój rydwan. To samo uczynili jego bracia. Towarzyszyły im dźwięki licznych instrumentów i okrzyki wojowników. Cała armia oddawała honory tym szlachetnym synom Pandu, którzy przed rozpoczęciem walki na śmieć i życie ze swymi krewnymi oddali honory tym, którzy na to zasługiwali. Królowie rozmawiali między sobą o przyjaźni, współczuciu i uprzejmości okazanej przez te wielkie osobowości. Wychwalali ich w swych słowach i pochwalnych hymnach kierując ku nim swe serca”.
4. Sandżaja opisuje pierwsze stracie Kaurawów z Pandawami
Niewidomy król Dhritarasztra rzekł do swego woznicy: „O Sandżaja, opowiedz mi teraz, jak rozpoczęła się bitwa?”
Sandżaja rzekł: „O królu, po usłyszeniu odpowiednich rozkazów twoi synowie ruszyli do ataku na wroga mając Bhiszmę na czele, podczas gdy Pandawowie gotowi stawić czoła Bhiszmie, z odwagą w sercach ruszyli do ataku na twych synów mając Bhimę na czele. Ruchowi wojsk po obu stronach towarzyszyły dźwięki konch, bębnów, rogów i różnych innych instrumentów. Tłumy wojsk Pandawów i Kaurawów gnając przeciw sobie przypominały smagany huraganowym wiatrem las, a czyniony przez nie zgiełk był równie ogłuszający jak ryk wzburzonego oceanu. Przez ten straszliwy zgiełk przedzierał się przeraźliwy wrzask Bhimy potężny jak piorun Indry wypełniając serca wroga przerażeniem. Dwie potęgi rycząc jak burzowe chmury zderzyły się ze sobą z potwornym grzmotem. Kaurawowie zalali zbliżającego się do nich Bhimę deszczem strzał, na co Pandawowie odpowiedzieli ulewą swych ostrzy. I w tym pierwszym starciu, któremu nieprzerwanie towarzyszył dźwięk napinanej cięciwy uderzającej o chroniącą dłonie i przedramiona łuczników skórę iguany, żadna ze stron nie chciała wycofac się o krok prąc z całych sił do przodu. Patrzyłem z przerażeniem na dłonie uczniów bramina Drony wypuszczające przeciw sobie nawzajem strumienie celnych strzał. Dźwięki naciąganej cięciwy nie ustawały na moment, a świszczące strzały przecinały przestworza jak opadające z nieba meteory. Królowie po obu stronach patrzyli w milczeniu na to pierwsze krwawe starcie między braćmi. Wkrótce i oni uchwycili swe łuki, aby do nich dołączyć.
Potężni wojownicy na rydwanach podekscytowani walką i pamiętając o swych urazach ruszyli przeciw swym wrogom, aby wyzywać się nawzajem do pojedynków. Pokrywające pole bitewne armie Pandawów i Kaurawów wyposażone w liczne bojowe słonie i oświetlane przez przedzierające się przez kurz słońce wyglądały równie pięknie jak obraz namalowany na płótnie. Ryk walczących żołnierzy mieszał się z rykiem słoni i dźwiękiem konch i bębnów. Pole bitewne było jak wzburzony ocean mający świszczące strzały za krokodyle, łuki za węże, miecze za żółwie, a walczących żołnierzy za poruszającą falami burzę.
Gdy tysiące oddziałów będących pod rozkazami Judhiszthiry zderzyło się z tysiącami oddziałów twych synów, nie można było dostrzec różnicy w zawziętości, z jaką walczyli. Wśród walczących ze sobą tłumów Bhiszma błyszczał w swej srebrnej zbroi jak przedzierające się przez chmury słońce. Uchwyciwszy w dłoń swój łuk będący jak narzędzie samej śmierci ruszył w kierunku Ardżuny. Ardżuna trzymając w dłoni wychwalany przez cały świat łuk Gandiwę ruszył w kierunku Bhiszmy. Zasypali się nawzajem strumieniami strzał, lecz żaden nie potrafił przełamać stawianego przez partnera oporu.
W tym samym czasie Satjaki z Kritawarmanem starli się w gwałtowanym, mrożącym krew w żyłach pojedynku raniąc się nawzajem. Obaj krwawiąc od celnych strzał wyglądali jak dwa obsypane wiosennym kwieciem drzewa Kinsuka.
Potężny łucznik Abhimanju walczył w pojedynku z władcą Kosali Wrihadwalą, który obciął proporzec na jego rydwanie i powalił jego woźnicę. Doprowadzony tym do wściekłości Abhimanju zranił Wrihadwalę swymi strzałami, obciął proporzec na jego rydwanie, pobawił ochrony koła jego rydwanu i zranił jego woźnicę.
Bhima i napuszony z dumy Durjodhana walcząc ze sobą zalewali się nawzajem potokiem strzał.
Duhśasana wyzywając do walki Nakulę przeszył go ostrymi strzałami. Nakula w odpowiedzi z głośnym śmiechem obciął proporzec na jego rydwanie i przeciął jego łuk, po czym przeszył jego ciało pięcioma ostrzami i dwudziestoma drobnymi strzałami. Duhśasana, którego niełatwo było pokonać, pokrył strzałami ogiery Nakuli i obciął proporzec powiewający nad jego rydwanem.
Durmukha dosięgnął swymi strzałami heroicznego Sahadewę, który w rewanżu powalił swymi potężnymi ostrzami jego woźnicę. Nie zaprzestając walki ci dwaj zacięci wojownicy obsypywali się nawzajem swymi przeraźliwymi ostrzami.
Judhiszthira pojedynkował się z królem Madrasu Śalją, który przeciął na pół jego łuk. Judhiszthira uchwycił natychmiast nowy potężny łuk i wykrzykując z gniewem «jeszcze poczekaj» obsypał króla Madrasu gradem straszliwych ostrzy.
Dhrisztadjumna ruszył w kierunku Drony, który na jego widok zapłonął gniewem i powitał go przecinając swą jedną celną strzałą jego łuk na pół i raniąc go drugą. Dhrisztadjumna uchwycił szybko nowy łuk raniąc Dronę swymi czternastoma strzałami. Unosząc się coraz większym gniewem nie zaprzestawali obrzucania się strzałami.
Potężny Śikhandin ruszył w kierunku syna bramina Drony Aśwatthamana, który przeszył go swą ostrą strzałą z taką siłą, że aż zadrżał. Szybko jednak się ocknął i odpowiedział potokiem różnego rodzaju strzał.
Król Wirata ze swą liczną armią, ruszył przeciw heroicznemu królowi Bhagadatta i zalał przeciwnika deszczem strzał tak jak chmura deszczowa zalewa góry. Potężny Bhagadatta odpowiedział deszczem swych strzał będąc jak chmura zakrywająca słońce.
Krypa ruszył przeciw królowi Kekajów, Wrihadkszatrze, pokrywając go płaszczem strzał, na co on z wściekłością odpowiedział tym samym. Po zabiciu nawzajem swych ogierów i pozbawieniu się swych rydwanów kontynuowali walkę na ziemi dobywszy tarcz i mieczy.
Król Drupada rozpoczął walkę z królem Dżajadrathą, który w odpowiedzi przeszył go trzema ostrzami. Walka między nimi była tak zacięta i przeraźliwa jak walka między planetami Śukrą i Angaraką.
Śakuni o wielkiej odwadze rzucił się do walki z odważnym synem Judhiszthiry o imieniu Pratiwindhja będąc jak lew atakujący słonia. Doprowadzony do wściekłości Pratiwindhja odpowiedział na jego atak ostrymi strzałami przypominając Indrę walczącego z danawą. Śakuni nie pozostał mu dłuższy odpowiadając celnymi strzałami.
Tysiące wojowników na rydwanach, słoniach i koniach, jak i tysiące piechurów walczyło ze sobą w pojedynkach. Rydwany przeciw rydwanom, słonie przeciw słoniom, konie przeciw koniom, piechurzy przeciw piechurom. W miarę upływu dnia walka stawała się coraz bardziej zacięta i chaotyczna przypominając walkę bogów z asurami. Pozbawieni rydwanów wojownicy walczyli dalej stojąc na ziemi. Kawalerzyści dosiadali słoni, a wojownicy zwykle walczący na słoniach, dosiadali koni”.
5. Pojedynek Bhiszmy z synem Ardżuny Abhimanju
Sandżaja kontynuował: „O królu, już tego pierwszego dnia, zanim słońce dosięgło zenitu, obie armie poniosły wielkie straty. Bhiszma ochraniany przez Durmukhę, Kritawarmana, Krypę, Śalję i Wiwinsati przedzierał się przez bojową formację Pandawów siejąc spustoszenie. Jego ozdobiony palmą proporzec był ustawicznie widoczny, jak poruszał się wśród wojsk Pańcalów, Kaśiów i Cedów. Swymi strzałami o szerokich ostrzach przeszywał głowy swych wrogów i ich rydwany zaprzężone w rącze ogiery. Przedzierając się przez oddziały wroga i wysyłając setki strzał w różnych kierunkach zdawał się tańczyć na swym rydwanie. Zranione przez jego strzały słonie ryczały w agonii.
Syn Ardżuny, Abhimanju, wzburzony widokiem Bhiszmy, którego ochraniało pięciu wojowników, ruszył z w ich kierunku na swym rydwanie zaprzężonym w kare konie, ozobionym złotym proporcem w kształcie drzewa Karnikara. Jedna z jego strzał dosięgła Kritawarmana, pięć Śalję, a dziewięć uderzyło w Bhiszmę. Inną strzałą o szerokim ostrzu zdolną do przebicia każdej przeszkody odciął głowę woźnicy Durmukhy, a następną złamał na pół łuk Krypy. Obserwujący walkę bogowie patrzyli z podziwem na zręczność jego ręki. Wszyscy wielcy wojownicy łącznie z Bhiszmą uważali, że Abhimanju celnością swych strzał dorównuje Ardżunie. Napinana cięciwa jego łuku wydawała głośny brzdęk jak Gandiwa i jego nieustający w wypuszczaniu strzał łuk był jak pierścień ognia.
Bhiszma z impetem odpowiedział na atak Abhimanju i wypuszczając ze swego łuku szybkie strzały dosięgnągł go dziewięcioma. Trzema strzałami o szerokim ostrzu obciął jego proporzec i zranił jego woźnicę. Także pięciu ochraniających Bhiszmę wojowników atakowało go swymi strzałami otaczając go ze wszystkich stron, lecz on stał nieporuszony jak góra nie zaprzestając zalewania ich potokiem swych strzał. Wysyłając swe strzały w kierunku Bhiszmy przeciął na pół jego łuk i dziewięcioma strzałami odciął jego ozdobiony palmą proporzec. Obserwujące ich walkę tłumy zawyły z podziwu, a najgłośniej krzyczał dopingujący Abhimanju Bhima.
6. Pierwsze ofiary wojny po stronie Pandawów: śmierć dwóch synów króla Wiraty, Bhumimdżaji i Swety
Doprowadzony do wściekłości Bhiszma zaczął przywoływać swą boską broń i zarzucił Abhimanju tysiącem strzał. Pandawowie wspierani przez synów króla Wiraty, Dhrisztadjumnę, Satjaki i pięciu braci Kekajów pospieszyli mu na pomoc. Rozgrzany walką Bhiszma przeszył trzema strzałami Dhrisztadjumnę, a dziesięcioma dosięgnął Satjaki. Jedną ozdobioną piórami strzałą, ostrą jak brzytwa odciął złoty proporzec ze znakiem lwa na rydwanie Bhimy, który upadł z rydwanu na ziemię. Rozwścieczony tym Bhima przeszył Bhiszmę swymi trzema strzałami, Krypę jedną i Kritawarmana ośmioma.
Syn Wiraty Bhumimdżaja pędząc na słoniu z podniesioną trąbą ruszył przeciw Śalji, który ochraniał Bhiszmę. Rozwścieczony słoń położył swą potężną nogę na uprzęży rydwanu Śalji zabijając jego cztery ogiery słynne ze swej szybkości. Śalja stojąc ciągle na swym rydwanie wyrzucił w kierunku Bhumimdżaji potężną strzałę zrobioną z żelaza będącą jak jadowity wąż. Strzała przecinając jego królewski herb pozbawiła go zmysłów i Bhumimdżaja wypuszczając lejce z dłoni upadł martwy na kark słonia. Śalja zeskoczył ze swego rydwanu i swym mieczem uciął trąbę słonia zabijając go na miejscu. Po dokonaniu tego bohaterskiego czynu wsiadł na rydwan Kritawarmana.
Sweta patrząc na śmierć swego brata zapłonął straszliwym gniewem i naciągając cięciwę swego wielkiego łuku ruszył w kierunku Śalji zalewając wroga deszczem strzał. Siedmiu wojowników na rydwanach widząc go pędzącego jak rozwścieczony słoń otoczyło Śalję ze wszystkich stron, aby ochraniać go przed, jak się zdawało, pewną śmiercią. Gdy Sweta rozbił ich łuki siedmioma strzałami, w mgnieniu oka uchwycili nowe łuki wystrzeliwując w kierunku rydwanu Swety siedem ognistych pocisków przypominających meteory, które on natychmiast rozbił swymi siedmioma strzałami o szerokich ostrzach i nałożywszy na swój łuk strzałę zdolną do przeszycia każdej przeszkody wystrzelił ją pozbawiając przytomności jednego z ochraniających Śalję wojowników. W czasie gdy woźnica rannego wojownika wycofywał jego rydwan ratując mu życie, nieustraszony Sweta sześcioma ozdobionymi złotem strzałami obciął proporce na rydwanach pozostałych sześciu wojowników i zasypując ich nieprzerwanym deszczem strzał posuwał się uparcie w kierunku Śalji.
Kaurawowie z Bhiszmą na czele prowadząc za sobą liczne oddziały ruszyli w obronie Śalji, podczas gdy oddziały Pandawów mając Śikhandina na czele ruszyły w obronie Swety. Rozgorzała straszliwa walka. Bhiszma zasypał Pandawów deszczem swych strzał. Obdarzony energią równą energii słońca zasłonił słońce chmurami swych ostrzy i rozpraszał wokół swych wrogów tak jak słońce rozprasza ciemności. Wypuszczał ze swego łuku tysiące strzał pozbawiając życia wielu wojowników. Przy pomocy swego boskiego pocisku ucinał głowy setkom wojowników i zabijał okryte kolczugami słonie potężne jak góry.
Wojownicy rzucili się do pojedynków. Rydwany wpadały na rydwany, konie na konie niosąc na swym grzbiecie martwych jeźdźców pierwszej młodości zwisających bezradnie ze swych siodeł z łukami będącymi ciągle w zasięgu ich ręki. Tysiące wojowników w swych zbrojach i z mieczami u boku leżało martwych na ziemi śpiąc na swych łożach bohatera.
Zołnierze Pandawów padali pokotem od strzał Bhiszmy, podczas gdy Sweta siał spustoszenie w szeregach Kaurawów. Przy pomocy swych strzał zabijał setki szlachetnie urodzonych, niszczył setki rydwanów ozdobionych kosztownymi proporcami i pozbawiał zycia tłumy koni i piechurów.
Kaurawowie przerażeni zaciekłością walki Swety zaczęli wycofywać się na tyły opuszczając Bhiszmę. W końcu wszyscy wycofali się poza zasięg jego strzał stając się wyłącznie widzami. Rozgrzany walką Bhiszma pozostał sam na polu bitewnym nieporuszony jak góra Meru zalewając deszczem swych strzał armię Pandawów, łamiąc ich szeregi i zmuszając do ucieczki.
Bhiszma i Sweta, ruszyli przeciw sobie z głośnym rykiem pokrywając się nawzajem siecią swych strzał pragnąc nawzajem się zabić. Doprowadzony do wściekłości Bhiszma w ciągu jednego dnia mógłby zniszczyć całą armię Pandawów, gdyby Sweta nie stawił mu zaciekłego oporu. Pandawowie patrzyli z radością w sercach na odwagę Swety.
Walcząc z Bhiszmą Sweta uderzył go swymi siedmioma strzałami, a Bhiszma w odpowiedzi zranił go dziesięcioma celnymi ostrzami. Wówczas Sweta stojąc nieporuszony jak góra uderzył Bhiszmę dwudziestoma pięcioma strzałami i śmiejąc się dziko rozbił jego łuk na dziesięć kawałków przy pomocy swych dziesięciu celnych strzał, a przy pomocy jednej zrobionej z żelaza strzały obciął ozdobiony palmą proporzec Bhiszmy. Kaurawowie i Pandawowie widząc upadający proporzec Bhiszmy myśleli, że to sam Bhiszma padł na ziemię pokonany przez Swetę. Pandawowie zadęli z radością w swe konchy, podczas gdy doprowadzony do wściekłości Durjodhana zaczął nawoływać do walki i ochrony Bhiszmy.
Armia Kaurawów ruszyła Bhiszmie na pomoc zalewając Swetę deszczem strzał, lecz on trzymał ich na dystans setkami swych celnych ostrzy. Bhiszma uchwycił nowy łuk i wysłał w kierunku Swety ostre ozdobione piórami strzały, na co on w mgnieniu oka odpowiedział setką swych ostrzy. Kaurawowie widząc Bhiszmę ranionego przez jego celne strzały myśleli ponownie, że zginął, lecz wkrótce zobaczyli, jak nie zważając na swe rany rozpalał się coraz większym gniewem i krzycząc straszliwie zalewał Swetę setkami strzał. Sweta w odpowiedzi zniszczył ponownie swymi strzałami jego łuk. Rozwścieczony Bhiszma uchwycił nowy jeszcze potężniejszy łuk i przy pomocy swych siedmiu strzał o szerokich ostrzach zabił cztery konie Swety, powalił proporzec na jego rydwanie i uciął głowę jego woźnicy.
Sweta zszedł ze swego rydwanu wściekle krzycząc, podczas gdy Bhiszma stojąc na swym rydwanie nie zaprzestawał obrzucać go swymi strzałami. Sweta porzucił swój łuk i uchwycił w dłonie włócznię ozdobioną złotem, straszliwą jak narzędzie samej śmierci i zawołał: ‘O Bhiszma, teraz cię zabiję’. Kaurawowie krzyknęli z przerażania widząc jak wyrzucona silną ręką Swety straszna włócznia leciała w kierunku Bhiszmy z siłą meteoru. Jednakże nieustraszony Bhiszma rozbił ją na siedem fragmentów przy pomocy swych siedmiu strzał.
Sweta widząc swą włócznię rozbitą na kawałki postradał z gniewu zmysły i jak każdy na kogo przychodzi ostatnia godzina, stracił orientację. Śmiejąc się dziko uchwycił maczugę i z oczami zaczerwienionymi z gniewu ruszył ku rydwanowi Bhiszmy będąc jak wzburzony potok uderzający w skałę. Bhiszma chcąc uniknąć ciosu zeskoczył z rydwanu na ziemię, który od uderzenia maczugi Swety rozpadł się w proch grzebiąc pod sobą konie i woźnicę. Śalja widząc Bhiszmę pozbawionego rydwanu ruszył mu z pomocą.
Gdy Bhiszma wsiadł do nowego rydwanu i ruszył ponownie w kierunku Swety, usłyszał dochodzący z nieba głos: ‘O Bhiszma, nie trać już dłużej czasu, bo właśnie nadeszła godzina śmierci Swety, wyznaczona dla niego przez Stwórcę’.
Bhiszma słysząc te płynące z nieba słowa nastawił swe serce na pozbawienie Swety życia. Widząc Satjaki, Dhrisztadjumnę, Bhimę i Abhimanju spieszących na pomoc Swecie zatrzymał ich swymi strzałami będąc jak góra opierająca się wiatrowi. Sweta nie zaprzestając walki zniszczył łuk Bhiszmy swym mieczem, lecz on szybko uchwycił nowy łuk przypominając swą wspaniałością samego Indrę. Bhima broniąc stojącego na ziemi Swety zranił Bhiszmę swymi sześcioma strzałami, lecz Bhiszma nie pozwolił mu zbliżyć się do Swety powstrzymując go swymi trzema ostrzami. Powstrzymał też Satjaki setką swych strzał, a Dhrisztadjumnę dwudziestoma strzałami. Wyjął ze swego kołczanu strzałę potężną jak sama śmierć, przed którą nikt nie potrafi się obronić i umieścił ją w swym łuku. I to ostrze o splendorze płonącego ognia wyposażone w skrzydła i obdarzone siłą równą broni Brahmy lecąc z siłą pioruna przebiło zbroję Swety, przeszyło jego ciało i utkwiło w ziemi zabierając ze sobą jego życie. I w czasie, gdy Pandawowie opłakiwali jego śmierć, serca Kaurawów wypełniły się radością. Duhśasana tańczył do rytmu bębnów i konch, podczas gdy wielcy łucznicy po stronie Pandawów drżeli ze zgrozy”.
7. Wieść o śmierci Swety wywołuje zamęt w sercu króla Dhritarasztry
Król Dhritarasztra rzekł: „O Sandżaja, twe słowa o sukcesie Bhiszmy i moich synów wywołują w mym sercu zamęt. Z jednej strony napawają mnie radością i nie czuję nawet wstydu z powodu tego, że Bhiszma zabił Swetę w nierycerski sposób, strzelając do niego z rydwanu w czasie gdy Sweta stał na ziemi. Z drugiej jednak strony, wywołują we mnie niepokój i myślę z przerażeniem o tym, że zabicie Swety, który był szczególnie drogi Pandawom, sprowokuje ich jeszcze bardziej i będą chcieli go pomścić.
Bhiszma, Drona, Krypa nie chcieli tej wojny. Nie chcieli jej także Pandawowie i Kryszna Wasudewa. To mój niemądry syn Durjodhana słuchając rad Karny i Śakuniego potraktował Pandawów w niegodziwy sposób zmuszając ich do wojny.
O Sandżaja, jak Pandawowie zareagowali na śmierć Swety? Obecność Ardżuny wywołuje we mnie wielki niepokój o mych synów. Wojownik taki jak on, o niezmierzonej duszy, znający Wedy, i tajniki boskiej broni, który swym splendorem przypomina słońce zawsze pokonuje swoich wrogów. Jego broń zawsze dosięga wroga z siłą pioruna, jego szybkie strzały zawsze trafiają do celu. Po śmierci Swety serca Pandawów muszą płonąć od chęci zemsty. Świadomy tego, jakże mam nie niepokoić się o los Durjodhany?”
Sandżaja rzekł: „O królu, słuchając o tej bitwie nie zapominaj o swych własnych przewinieniach i nie zrzucaj całej winy na Durjodhanę”.
8. Bhiszma sieje spustoszenie w armii Pandawów
Sandżaja kontynuował: „O królu, posłuchaj dalej o tym, co działo się pierwszego dnia na polu bitewnym.
Trzeci syn króla Wiraty o imieniu Sankha widząc śmierć swego brata Swety zapłonął strasznym gniewem i naciągając cięciwę swego łuku ruszył do ataku przeciw królowi Madrasu Śalji zasypując go deszczem swych strzał. Siedmiu wojowników Kaurawów widząc Śalję w sidłach śmierci ruszyło mu na pomoc. Przeciw Sankhi ruszył również rozogniony walką Bhiszma trzymając w dłoniach swój potężny łuk i rycząc jak monsunowa chmura. Na jego widok oddziały Pandawów zadrżały jak łódź miotana przez sztorm.
Ardżuna pognał swe konie, aby ochraniać Sankhę przed atakiem Bhiszmy. Dwie przeciwne strony starły się w walce zdając się mieszać ze sobą nawzajem budząc w obserwatorach uczucia grozy i podziwu. Śalja trzymając w dłoniach swą potężną maczugę zbliżył się do rydwanu Sankhi i potężnym uderzeniem zabił zaprzężone do jego rydwanu cztery ogiery. Sankha wyrwawszy z pochwy swój miecz opuścił swój rydwan szukając ratunku na rydwanie Wibhatsu (Ardżuny).
Tymczasem Bhiszma pustoszył szeregi Pandawów swymi strzałami. Po krótkiej potyczce z Ardżuną ruszył w kierunku, gdzie stał król Drupada ze swą armią zalewając ich potokiem strzał. Strzały Bhiszmy niszczyły oddziały Drupady jak ogień niszczy las na koniec pory suchej. Bhiszma na polu bitewnym był jak ogień bez dymu lub jak palące wszystko południowe słońce, na którym nikt nie może zatrzymać wzroku. Oddziały Pandawów porażone strachem i nie znajdując nigdzie ochrony były bezradne jak stado zwierząt domowych dotkniętych przez nagły atak mrozu. Dziesiątkowane przez ogniste strzały Bhiszmy rozbiegały się w chaosie z okrzykami przerażenia. Nieprzerwane potoki strzał wypuszczanych przez Bhiszmę z jego łuku we wszystkich kierunkach przerwało dopiero zachodzące za horyzontem słońce kończące pierwszy dzień tej straszliwej rzezi”.