Opowieść 74:
Sandżaja opowiada o dalszych czterech dniach rzezi Bharatów w czasie komendantury Bhiszmy
opowiada
Barbara Mikołajewska
na podstawie fragmentów Mahābharāta,
Bhishma Parva, Sections LXIX-XCVII,
w angielskim tłumaczeniu z sanskrytu Kisari Mohan Ganguli,
URL: http://www.sacred-texts.com/hin/m06/index.htm
Spis treści
1. Piąty dzień walk na polach Kurukszetry
2. Szósty dzień walk na polach Kurukszetry
3. Siódmy dzień walk na polach Kurukszetry
4. Ósmy dzień walk na polach Kurukszetry
Durjodhana zrozpaczony z powodu śmierci swych braci rzekł do Bhiszmy: „O Bhiszma, Bhima zabił moich heroicznych braci! Przegrywamy, choć walczymy z pełnym oddaniem i odwagą, a ty pozostajesz obojętny i patrzysz na to wszystko, jakbyś był nie zaangażowanym w to widzem!”
Bhiszma słysząc te okrutne słowa odpowiedział z oczami wypełnionymi łzami: „O Durjodhana, ostrzegałem cię przed skutkami tej wojny, lecz ty nie byłeś w stanie zrozumieć znaczenia moich słów. Wiem doskonale, że ani ja sam, ani bramin Drona jej nie przeżyjemy i że Bhima zrealizuje swą przysięgę i zabije was wszystkich. Rezultat tej wojny jest od dawna znany. Skoro ją rozpocząłeś, walcz teraz najlepiej jak potrafisz będąc w zgodzie z kodeksem wojownika, gdyż nie o zwycięstwo walczysz, lecz o to, aby po swej heroicznej śmierci zdobyć niebo”.
(Mahābharāta, Bhishma Parva, Section LXXXIX)
1. Piąty dzień walk na polach Kurukszetry
Sandżaja rzekł do króla Dhritarasztry: „O królu, piątego dnia o poranku siły Kaurawów i Pandawów zderzyły się ze sobą ponownie pragnąc nawzajem zetrzeć się z powierzchni ziemi. Bhiszma ustawił wojska Kaurawów w formację Makara przypominającą krokodyla, podczas gdy Pandawowie uformowali swe wojska w kontr-formację Syena o kształcie jastrzębia. Bhima tworzył jego dziób, Śikhandin i Dhrisztadjumna jego oczy, Satjaki jego głowę, a kark Ardżuna. Na jego lewym skrzydle ustawił się ze swoją armią król Drupada, a na prawym stanęli Kekajowie. Na jego tyłach stali synowie Draupadi i Abhimanju, podczas gdy jego ogon tworzył Judhiszthira wspierany przez swych braci bliźniaków Nakulę i Sahadewę.
Bhima przedarłszy się przez paszczę uformowanego przez Kaurawów krokodyla zbliżył się do Bhiszmy pokrywając go potokiem swych ostrzy. Bhiszma z kolei wystrzeliwując swe potężne pociski rozbił zwarte szeregi Pandawów. Przeciw Bhiszmie ruszył Ardżuna zasypując go tysiącem swych strzał.
Durjodhana ciągle przygnębiony wczorajszą śmiercią swych braci i klęską swej armii rzekł do bramina Drony: ‘O braminie, walcz ze wszystkich sił i zabij Pandawów’.
Drona przedzierał się przez szeregi Pandawów, aż napotkał na zaciekły opór Satjaki. Rozgniewany przeszył go dziesięcioma ostrzami. Bhima ochraniając Satjaki uderzył Dronę kilkoma swymi strzałami. Drona wspierany przez Bhiszmę i Śalję odpowiedział swymi celnymi ostrzami. Na pomoc Bhimie ruszył Abhimanju ze wzniesioną bronią i Śikhandin rozsiewając wkoło swe strzały. Bhiszma unikał jednak walki z Śikhandinem pamiętając, że urodził się on jako kobieta i nie chcąc łamać swej przysięgi, że nigdy nie będzie walczył z kobietą, pozostawił walkę z nim Dronie. Gdy na pomoc Bhiszmie ruszył Durjodhana, przeciw Kaurawom ruszyły nowe oddziały Pandawów i walka rozgorzała na nowo.
Ardżuna ze wzniesioną bronią skirował swe strzały przeciw Bhiszmie, który potokami swych ostrzy próbował ochraniać wojska Kaurawów przed wściekłym atakiem Bhimy. Budząc przerażenie już samym swym widokiem wdarł się między Kaurawów jak chmura burzowa naładowana elektrycznością i zalał ich potokami swych strzał. Pod naciskiem jego broni żołnierze Kaurawów potracili swe zmysły i orientację i nie mogąc już dłużej rozróżnić wschodu od zachodu szukali ochrony u Bhiszmy. Słysząc dźwięk Gandiwy porażeni strachem zeskakiwali na ziemię ze swych rydwanów, koni i słoni łamiąc swe szeregi.
Walka toczyła się nieustannie. W czasie gdy Ardżuna walczył z Bhiszmą, Bhima walczył z królem Dżajadrathą i królem Kaśiów, Judhiszthira z królem Madrasu Śalją, król Wirata z Durjodhaną i Śakunim, Satjaki z braminem Droną i jego synem Aśwatthamanem, Dhrisztadjumna z braminem Krypą i Kritawarmanem. Wojownicy na koniach, słoniach i rydwanach przemierzali pole bitewne angażując się w coraz to nowe walki. Pole bitewne przypominające coraz bardziej jezioro krwi było pokryte kurzem zaciemniającym słońce, a na bezchmurnym niebie widać było błyskawice.
Wkrótce słońce przekroczyło południe oświetlając walczące ze sobą oddziały Pandawów i Kaurawów. Rozgrzany walką Bhiszma zatrzymał napór Bhimy uderzając go swymi strzałami ze złotymi lotkami naostrzonymi na kamieniu. Bhima w odpowiedzi rzucił w jego kierunku ostrzem groźnym jak jadowity wąż, lecz Bhiszma zręcznie je rozbił swymi strzałami, zanim zdołało doń dotrzeć i swą celną strzałą przeciął łuk Bhimy na pół. Na pomoc Bhimie ruszył Satjaki uderzając Bhiszmę swymi ostrymi strzałami. Bhiszma z kolei swą celną strzałą zabił jego woźnicę i rozszalałe konie poniosły jego rydwan pozbawiając go nad nim kontroli.
Bhiszma zaczął swymi strzałami kosić wojska Pandawów będąc jak Indra pozbawiający życia danawów. Przeciw niemu rzuciły się wojska Pańcalów i Somaków prowadzone przez Dhrisztadjumnę. Na pomoc Bhiszmie ruszył bramin Drona i bitwa rozgorzała na nowo.
Ardżuna skierował swe strzały przeciw Aśwatthamanowi, który trafił go w pierś swoimi sześcioma strzałami ze złotymi lotkami. Ardżuna w odpowiedzi przeszył go swymi pięcioma ostrzami raniąc go i łamiąc jego łuk. Rozgniewany tym Aśwatthaman uchwycił nowy twardy łuk i uderzył Ardżunę swymi dziewięćdziesięcioma strzałami, a Krysznę siedemdziesięcioma. Ardżuna z oczami czerwonymi z gniewu uchwycił swój łuk lewą ręką i wypuścił zeń strumień ostrych i doskonale prostych strzał. Choć przeszyły zbroję Aśwatthamana pijąc jego krew, on nawet nie drgnął, niezachwiany w swej woli chronienia Bhiszmy i odpowiedział Ardżunie podobnymi strzałami wywołując tym aplauz Kaurawów.
Aśwatthaman otrzymał od swego ojca Drony wiedzę na temat przywoływania i użycia różnych rodzajów boskiej broni i walczył z całą swą mocą. Ardżuna jednakże nie chciał go zabić myśląc o tym, że jest on ukochanym synem jego nauczyciela i braminem godnym szacunku i zaprzestał z nim walki kierując swe strzały przeciw nadciągającym oddziałom Kaurawów.
Durjodhana walczył z Bhimą przeszywając go dziesięcioma strzałami ozdobionymi złotem i piórami sępów. Bhima z kolei zranił go w pierś swymi dziesięcioma ostrzami, na co Durjodhana odpowiedział deszczem swych strzał ze złotymi lotkami. Walcząc ze sobą i kalecząc się nawzajem swymi strzałami wyglądali jak para rozgniewanych niebian.
Abhimanju walczył z twoimi synami Czitraseną, Purumitrą i Satjawratą. Wypuszczając swe strzały we wszystkich kierunkach zdawał się tańczyć na swym rydwanie. Czitrasena w odpowiedzi uderzył go dziesięcioma strzałami, Satjawrata dziewięcioma, a Purumitra siedmioma. Abhimanju, sam pokryty krwią od zadanych mu ran, swą jedną celną strzałą przeciął łuk Czitraseny, a drugą przeszył jego zbroję raniąc go w pierś.
Liczni książęta Kaurawów zjednoczyli się przeciw Abhimanju zasypując go deszczem strzał, lecz on obeznany z wszelką bronią porażał ich swymi strzałami konsumując ich tak jak ogień konsumuje suchą trawę. Twój wnuk Lakszmana widząc jego wyczyn ruszył z impetem przeciw niemu, lecz Abhimanju zatrzymał jego rydwan uderzając go i jego woźnicę sześcioma ostrzami. Lakszmana odpowiedział deszczem swych strzał, a rozgniewany tym Abhimanju zabił w rewanżu jego cztery ogiery i woźnicę. Lakszmana cisnął w kierunku Abhimanju swą włócznią groźną jak jadowity wąż, lecz on rozbił ją swymi strzałami, zanim zdołała do niego dotrzeć. Bramin Krypa ruszył Lakszmanie na pomoc i biorąc go na swój rydwan wywiózł go poza zasięg strzał.
I na nowo rozgorzała bitwa wszystkich przeciw wszystkim, w której dwie wrogie ścierające się ze sobą siły zabijały się nawzajem. Wreszcie gdy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi wyczerpane walką i przerażone pogromem armie wycofały się na noc do swych obozów”.
2. Szósty dzień walk na polach Kurukszetry
Sandżaja kontynuował: „O królu, następnego dnia o poranku armie Kaurawów i Pandawów ponownie rozpoczęły walkę. Bhima swym wściekłym atakiem złamał szeregi Kaurawów i ruszył przeciw twym młodszym synom ochranianym przez Bhiszmę. Gdy zjednoczyli się oni przeciw niemu otaczając go ze wszystkich stron, wyglądał jak bóg słońca Surja otoczony przez liczne planety o niegodziwej naturze w godzinie powszechnego zniszczenia. I choć znajdował się w samym środku wroga ani przez chwilę nie zadrżał ze strachu. Tysiące wojowników na rydwanach zalało go tysiącami straszliwych ostrzy, lecz on odpowiedział wściekłym kontratakiem zamierzając zabić ich wszystkich. Zszedł na ziemię ze swego rydwanu odsyłając swego woźnicę i uchwyciwszy swą maczugę ubijał nią ten niezmierzony tłum wroga tak jak niegdyś bogowie ubijali ocean.
Tymczasem Dhrisztadjumna dostrzegł pusty rydwan Bhimy powożony przez jego woźnicę Wisokę. Zaniepokojony nieobecnością Bhimy boleśnie westchnął i dławiąc się łzami zapytał: ‘O Wisoka, gdzie się podział Bhima, który jest mi droższy niż życie?’ Wisoka odpowiedział składając pobożnie dłonie: ‘O Dhrisztadjumna, Bhima rozkazał mi czekać tutaj na niego. On sam uzbrojony w swą maczugę przedziera się przez szeregi wroga siejąc wśród nich zniszczenie’.
Dhrisztadjumna rzekł: ‘O Wisoka, udam się Bhimie na pomoc, bo cóż za wartość miałoby dla mnie moje życie, gdybym zapominając o moim uczuciu dla Pandawów nie udzielił mu wsparcia w jego samotnej walce? Cóż byłby ze mnie za wojownik, gdybym powrócił sam do naszego obozu bez Bhimy? Cóż powiedzieliby inni dowiedziawszy się, że pozwoliłem na to, aby on sam powstrzymywał napór oceanu wroga? Bogowie z Indrą na czele potępiają tych, którzy porzucając podczas bitwy swych towarzyszy, sami powracają bez szwanku do domu. Bhima jest moim krewnym i przyjacielem i jestem mu głęboko oddany. Pójdę więc jego śladem, aby udzielić mu wsparcia. Zmiażdżę naszych wrogów tak jak Indra zmiażdżył danawów’.
Jak powiedział tak uczynił. Zaczął przedzierać się przez dżunglę wroga podążając ścieżką, którą Bhima wyciął swę maczugą, pokrytą trupami słoni, ludzi i koni. Wkrótce dostrzegł samego Bhimę powalającego na ziemię wroga tak jak burza powala wyrwane z korzeniami drzewa. Uderzeniom jego maczugi towarzyszyły okrzyki bólu i przerażenia. Ku Bhimie płynęły potoki strzał wypuszczanych z łuków przez otaczających go ze wszystkich stron zołnierzy Kaurawów. Dhrisztadjumna zbliżywszy się do tego wielkiego herosa stojącego stopami na ziemi ze swą maczugą w dłoni, pokaleczonego od tysięcy zalewających go strzał, wymiotującego trucizną swego gniewu, wyglądającego jak sam Niszczyciel Końca Eonu, udzielił mu wsparcia swą obecnością.
Dhrisztadjumna wciągnął Bhimę na swój rydwan, oczyścił jego członki z tkwiących w nich strzał i uściskał po bratersku. Tymczasem Kaurawowie nie zaprzestawali swego ataku i kierując swą broń przeciw Dhrisztadjumnie zalali go potokami swych ostrzy, lecz on nawet się poruszył i odpowiedział na ich atak uruchomieniem swej ognistej broni Pramohana, którą pozbawił ich zmysłów i zaczęli uciekać we wszystkich kierunkach, jakby nadeszła ich ostatnia godzina.
Bramin Drona widząc uciekających Kaurawów pozbawionych zmysłów przez broń Dhrisztadjumny ruszył im na pomoc neutralizując jej skutek swą bronią Pradżna. Odzyskawszy swe zmysły Kaurawowie ponownie rzucili się do walki z Dhrisztadjumną i Bhimą, których Judhiszthira wsparł wysyłając im na pomoc swe dywizje uformowane w formację wojenną Suczimukha prowadzone przez Abhimanju, którego wspierali Kaikejowie, synowie Draupadi i Dhrisztaketu. Armia Kaurawów zdziesiątkowana już przez Bhimę i Dhrisztadjumnę nie była w stanie wytrzymać uderzenia Abhimanju.
Dhrisztadjumna ruszył wówczas z wsciekłoscią przeciw braminowi Dronie szukając okazji, aby go zabić i wypełnić zadanie, dla realizacji którego się narodził na ziemi. Rozgniewany Drona swą strzałą o szerokim ostrzu rozbił jego łuk i zalał go setkami swych strzał. Dhrisztadjumna szybko uchwycił nowy łuk i uderzył Dronę siedemdziesięcioma strzałami o złotych lotkach. Drona w odpowiedzi ponownie przeciął jego łuk, zabił jego cztery ogiery i woźnicę. Dhrisztadjumna zmuszony w ten sposób do opuszczenia swego rydwanu wsiadł do rydwanu Abhimanju, podczas gdy wściekły Drona dziesiątkował swymi strzałami armię Pandawów wdzierając się w ich szeregi jak wzburzone morze i sprawiając tym radość Kaurawom, którzy wychwalali Dronę swymi głośnymi okrzykami”.
Sandżaja kontynuował: „O królu, twój syn Durjodhana ponownie zalał swymi strzałami Bhimę mając wsparcie w swych zjednoczonych przeciw niemu braciom. Bhima jadąc już na swym własnym rydwanie odpowiedział im wściekłym kontratakiem zasypując ich deszczem swych strzał. I gdy Durjodhana uderzył go swą długą strzałą o niezwykłej ostrości, Bhima z oczami zaczerwionymi z gniewu uderzył Durjodhanę w pierś i ramiona swymi trzema celnymi strzałami. Durjodhana jednak nawet się nie poruszył. Jego młodsi bracia gotowi do oddania swego życia ruszyli do ataku zalewając Bhimę potokami swych strzał. Bhima ruszył w ich kierunku tratując ich jak bojowy słoń. Twego syna Czitrasenę uderzył swą długą ostrą strzałą, a twych pozostałych synów zasypywał różnymi rodzajami ostrzy ze złotymi lotkami. Gdy Judhiszthira wysłał na pomoc Bhimie swe oddziały prowadzone przez Abhimanju, twoi synowie rozpierzchli się nie będąc w stanie wytrzymać ich ataku. Abhimanju i Bhima ruszyli za nimi w pościg nie mogąc znieść tego, że ciągle pozostają przy życiu.
Gdy Durjodhana i jego bracia powrócili na pole bitewne walka rozgorzała na nowo. Abhimanju uderzył twego syna Wikarnę swymi dwudziestoma pięcioma strzałami i zabił jego konie zmuszając go w ten sposób, aby przesiadł się na rydwan Czitraseny. Twoi synowie pokryli Abhimanju płaszczem swych strzał, lecz on nie drgnął nawet wtedy, gdy Durdżaja i Wikarna uderzyli go swymi ostrzami zrobionymi z żelaza. Rozgrzani walką synowie Draupadi walczyli z Durjodhaną i w odpowiedzi na jego strzały zranili go swymi trzema ostrzami. Durjodhana oblany krwią ze swych ran wyglądał jak wzgórze zalane wodą czerwoną od zawartych w niej minerałów.
Późnym popołudniem, gdy słońce nabrało czerwonego koloru Durjodhana ponownie zaatakował Bhimę pragnąc go zabić. Bhima zawołał: ‘O synu Gandhari, wreszcie nadchodzi godzina, o której od dawna marzyłem. Gdy cię zabiję, rozwieję wreszcie smutek naszej matki Kunti i naszej żony Draupadi i pomszczę nieszczęście, które na nas przyniosłeś. Wypełniony pychą upokorzyłeś synów Pandu. Przyjrzyj się z bliska straszliwemu owocowi swych grzesznych uczynków, do których doprowadziło cię słuchanie rad Karny i Śakuniego. Zlekceważyłeś również rady Kryszny, który próbował nakłonić cię do pokoju i śmiałeś przysłać do nas Ulukę, aby przekazał nam twoje obraźliwe nawoływanie do wojny. Za to wszystko powinienem dzisiaj zabić ciebie i twoich braci’.
Napiął swój łuk i wypuścił w kierunku Durjodhany swe straszne strzały groźne jak języki ognia. Dwiema strzałami złamał jego łuk i uderzył jego woźnicę, po czym z głośnym tryumfalnym wrzaskiem czterema ostrzami pozbawił życia jego ogiery, dwiema obciął ochraniający go od słonca baldachim, trzema odciął powiewający na jego rydwanie proporzec i w końcu z dzikim śmiechem przeszył Durjodhanę dziesięcioma strzałami. Na pomoc Durjodhanie pospieszył król Dżajadratha zasłaniając go przed strzałami Bhimy swymi strzałami, a bramin Krypa szybko wciągnął cierpiącego straszny ból Durjodhanę na swój rydwan wywożąc go poza zasięg strzał. Dżajadratha prowadząc za sobą tysiące rydwanów otoczył Bhimę ze wszystkich stron, chcąc go zabić.
Tymczasem Abhimanju na czele licznych dywizji kontynuował atak na twych synów zasypując ich swymi strzałami. Czternastoma strzałami o szerokich ostrzach obciął proporzec Wikarny na jego rydwanie, zabił jego woźnicę i konie. Deszcz jego strzał zadając Wikarnie liczne rany odbijał się od jego zbroi i upadał na ziemię. Jego młodsi bracia ruszyli mu na pomoc i od nowa rozgorzała zacięta walka. I zanim słońce schowało się za horyzont, wielu żołnierzy po obu stronach udało się do krainy boga umarłych Jamy”.
3. Siódmy dzień walk na polach Kurukszetry
Sandżaja kontynuował: „O królu, następnego poranka Bhiszma uformował armie Kaurawów w formację zwaną Mandala najeżoną różnego rodzaju bronią, obfitującą w przednich wojowników, bojowe słonie i waleczną piechotę. Ze wszystkich stron otaczały ich tysiące rydwanów i konnica uzbrojona w miecze i lance. Każdemu słoniowi towarzyszyło siedem rydwanów i każdy jeździec na koniu był ochraniany przez siedmiu łuczników, a każdy z łuczników przez siedmiu żołnierzy z tarczami. I tak jak Bhiszma ochraniał całą armię uformowaną do bitwy, tak dziesięć tysięcy koni, słoni i rydwanów ochraniało Bhiszmę. Durjodhana ubrany w swą zbroję i stojący na swym rydwanie swym wyglądem przypominał Indrę w jego królestwie.
Wraz z pierwszymi promieniami słońca uformowane w Mandalę wojska Kaurawów ruszyły w kierunku wroga przy akompaniamencie bębnów i konch, stukotu kół i wrzasków ludzi i zwierząt. Judhiszthira rozpoznając formację wojsk Kaurawów uformował swe armie w kontr-formację zwaną Wadżra. I obie armie zderzyły się ze sobą z głośnym hukiem jak dwa oceany próbując nawzajem złamać szeregi wroga.
Gdy tysiące królów otoczyło rydwan Ardżuny z Kryszną zarzucając ich swymi włóczniami, lancami, strzałami i maczugami Ardżuna zawołał: ‘O Kryszna, spójrz na te oddziały Kaurawów uformowane do bitwy, na te tłumy wojowników żądnych walki. Jeszcze dziś ich wszystkich pozabijam!’
Ardżuna przywołał swą boską broń Aindra, dzięki której powstrzymał zalewający go deszcz różnej broni przy pomocy niezliczonej ilości strzał. Wśród tysięcy atakujących go królów, koni i słoni nie było nikogo, kto nie zostałby ranny. Ścigani przez celne strzały Ardżuny uciekali i łamiąc swe szeregi szukali ochrony u Bhiszmy.
Bhiszma widząc heroiczny wyczyn Ardżuny skierował swe konie w jego kierunku, podczas gdy Durjodhana zawołał do uciekających królów: ‘O królowie, Bhiszma jest gotowy stawić Ardżunie czoła! Zjednoczcie się i swą wspólną siłą ochraniajcie Bhiszmę!’ I ochraniany przez licznych królów Bhiszma zbliżył się szybko do Ardżuny, który ruszył mu naprzeciw.
Tymczasem Drona walczył z królem Wiratą przeszywając go swymi strzałami. Jedną strzałą obciął proporzec na jego rydwanie, a drugą zniszczył jego łuk. Wirata uchwycił nowy łuk i uderzył Dronę trzema strzałami, jego konie czterema, woźnicę pięcioma. Jedną strzałą obciął proporzec na jego rydwanie, a drugą zniszczył jego łuk. Doprowadzony tym do wściekłości Drona zabił konie Wiraty swymi ośmioma ostrzami i jedną strzałą zabił jego woźnicę. Wirata porzucił wówczas swój bezużyteczny rydwan i wsiadł na rydwan swego syna o imieniu Sankha i obaj w odwecie zalali Dronę gęstym deszczem swych strzał. Strzała Drony groźna jak trucizna węża uderzyła Sankhę w pierś pijąc jego krew i upadła na ziemię. Na oczach swego ojca Sankha upał z rydwanu na ziemię wypuszczając z dłoni swój łuk i strzały. Wirata widząc śmierć swego syna uciekł z przerażeniem z zasięgu strzał Drony, który był jak sama śmierć pochłaniająca wszystko swymi szeroko otwartymi ustami.
Śikhandin walczył z Aśwatthamanem uderzając go swymi trzema strzałami w punkt między brwiami. Doprowadzony tym do wściekłości Aśwatthaman w jednym mgnieniu oka pokrył Śikhandina deszczem swych ostrzy obcinając proporzec na jego rydwanie, zabijając jego cztery ogiery i woźnicę. Śikhandin uchwycił miecz i tarczę i opuściwszy swój rydwan pędził po polu bitewnym zręcznie jak ścigający swą ofiarę sokół, tak że Aśwatthaman nie mógł dosięgnąć go swą strzałą. I choć Aśwatthaman ścigał go setką swych strzał, Śikhandin niszczył je przy pomocy swego miecza i tarczy. W końcu Aśwatthaman zniszczył swymi strzałami jego miecz i tarczę ozdobioną setką księżyców. Wymachując kawałkiem miecza, który pozostał mu w dłoni Śikhandin niszczył zalewające go strzały, po czym wyrzucił ów kawałek miecza z ogromną siłą w kierunku Aśwatthamana, który jednak zniszczył go, zanim zdołał do niego dotrzeć i uderzył Śikhandina swymi strzałami zrobionymi z żelaza.
Zraniony nimi Śikhandin wsiadł do rydwanu Satjaki, który walczył z okrutnym demonem rakszasą Alamwuszą. Ten król rakszasów zniszczył łuk Satjaki swą strzałą w kształcie półksiężyca i używając swej magii przebił go swymi licznymi strzałami. Satjaki jednakże bez lęku stawiał mu opór przywołując boską broń Aindra, której użycia nauczył się od Ardżuny. Broń ta spaliła na popiół iluzję demona i pokryła go gęstym płaszczem strzał skłaniając go do ucieczki. Satjaki pokonawszy tego demona, którego nie mógł pokonać sam Indra, tryumfalnie wrzasnął i ruszył wsciekle przeciw niezmierzonym oddziałom Kaurawów i zalewając ich potokami swych strzał zmusił ich do ucieczki”.
Sandżaja kontynuował: „O królu, jeszcze tego samego dnia słońce, zanim osiągnęło południe, było świadkiem dalszej rzezi. Dwaj książęta Awanti, Anuwinda i Winda, wielcy łucznicy zobaczyli jadącego w ich kierunku Irawata, syna Ardżuny z córką króla wężów Ulupi. Gdy Irawat zaatakował ich swymi licznymi ostrzami, odpowiedzieli gęstym deszczem swych strzał. Gdy Irawat zabił cztery ogiery Anuwindy, obciął proporzec na jego rydwanie i zniszczył jego łuk, Anuwinda porzucił swój rydwan i wsiadł na rydwan swego brata Windy. Dwaj bracia stojąc na jednym rydwanie z twardymi łukami w dłoni zalali Irawata deszczem swych strzał przykrywając nimi cały nieboskłon. Irawat odpowiadając potokiem swych ostrzy zabił ich woźnicę i konie, które pozbawione kierującej nimi dłoni poniosły ich rydwan. Irawat skierował swe strzały przeciw wspierającym ich oddziałom Kaurawów zmuszając ich do ucieczki.
W tym samym czasie syn Bhimy i demonki Hidimby rakszasa Ghatotkaka ruszył do walki z królem Bhagadattą, który jadąc na swym słoniu siał terror w oddziałach Pandawów łamiąc ich szeregi i zmuszając ich do ucieczki. Zalał Bhagadattę potokiem swych strzał wywołując tym wśród Kaurawów okrzyki grozy. Bhagadatta w odpowiedzi zniszczył jego łuk i pokrył swymi szybkimi strzałami jego wszystkie członki. Ghatotkaka nawet nie drgnął i uchwyciwszy nowy łuk zniszczył czternaście włóczni, które Bhagadatta cisnął z w jego kierunku i uderzył go swymi siedemdziesięcioma ostrzami o sile pioruna. Bhagadatta śmiejąc się dziko zabił w rewanżu jego cztery ogiery. Ghatotkaka z kolei stojąc ciągle na swym rydwanie, choć pozbawionym koni, rzucił z wielką siłą w kierunku Bhagadatty swą włócznią, lecz Bhagadatta zniszczył ją, zanim zdołała do niego dotrzeć. Ghatotkaka widząc swą włócznię rozbitą na trzy kawałki uciekł ze strachu tak jak demon Namuczi uciekł kiedyś ze strachu przed Indrą. Pokonawszy rakszasę zwycięski król Bhagadatta jadąc na swym wielkim słoniu kontynuował dziesiątkowanie oddziałów Pandawów swymi strzałami.
Tymczasem król Madrasu Śalja walczył z synami swej siostry Madri, Nakulą i Sahadewą, zalewając ich potokami swych strzał. Sahadewa nie pozostając dłużny odpowiedział równie gęstym deszczem strzał. Walczący ze swymi siostrzeńcami Śalja czuł dumę widząc ich umiejętności. Traktując ich jako godnych siebie przeciwników czterema ostrzami zabił cztery ogiery Nakuli. Gdy Nakula porzucił swój rydwan i wsiadł do rydwanu Sahadewy, Sahadewa unosząc się gniewem uderzył króla Madrasu swą celną strzałą o sile równej uderzeniu ptaka Garudy. Zraniony nią Śalja upadł na dno swego rydwanu i omdlał przeszyty bólem, a jego woźnica szybko wywiózł go poza zasięg strzał. Kaurawowie widząc opuszczający pole bitewne rydwan Śalji stracili ducha myśląc, że stracił życie, podczas gdy synowie Madri po dokonaniu swego heroicznego czynu zadęli w swe konchy.
W czasie gdy słońce przekraczało południe król Judhiszthira walczył z królem Śrutajuszem uderzając go dziewięcioma ostrymi strzałami. Śrutajusz odpowiedział siedmioma ostrzami, które przebiły jego zbroję pijąc jego krew. Judhiszthira choć ranny napiął swój twardy łuk i uderzył Śrutajusza swą celną strzałą. Inną strzałą o szerokim ostrzu obciął proporzec na jego rydwanie. Śrutajusz w rewanżu uderzył go swymi siedmioma ostrzami.
Judhiszthira, syn boga Dharmy, zawrzał straszliwym gniewem, który był równie groźny jak ogień konsumujący wszystkie żywe istoty na koniec eonu. Na widok jego gniewu obserwujący bitwę bogowie, gandharwowie i rakszasowie zadrżeli bojąc się, że Król Prawa jeszcze dziś pochłonie wszystkie trzy światy swym gniewem. Zaczęli modlić się o pokój. Rozgniewany Judhiszthira wyglądał jak słońce ukazujące się na niebie na koniec eonu. Jednakże ten wielki łucznik i Król Prawa pokonał swój gniew przy pomocy swej cierpliwości i swą celną strzałą przeciął łuk Śrutajusza i swą drugą strzałą uderzył go w pierś. Nie tracąc ani sekundy na namysł swymi strzałami zabił jego konie i woźnicę. Śrutajusz widząc heroizm Judhiszthiry porzucił swój bezużyteczny rydwan i uciekł osłabiając tym bojowego ducha Kaurawów.
Wojownik Wrisznich Cekitana zalał potokami strzał bramina Krypę, który odpowiedział mu deszczem swych strzał niszcząc jego łuk i zabijając jego konie, woźnicę i obrońców kół jego rydwanu. Cekitana zeskoczył na ziemię i swą maczugą zabił konie i woźnicę Krypy, który stojąc również na ziemi uderzył Cekitanę szesnastoma strzałami. I gdy Cekitana unosząc się gniewem rzucił w jego kierunku swą maczugą, zatrzymał ją w biegu tysiącami swych strzał. Cekitana wyjął wówczas z pochwy swój miecz i ruszył biegiem w kierunku Krypy, który również dobył miecza i ruszył mu naprzeciw. Walczyli ze sobą zaciekle krzyżując swą broń, aż obaj wyczerpani upadli na ziemię. Widząc to, Karakarsza podjechał od Cekitany i zabrał go na swój rydwan. W tym samym czasie Śakuni zabrał na swój rydwan bramina Krypę.
Tymczasem Abhimanju walczył z twymi synami Czitraseną, Wikarną i Durmarszaną. Pozbawił ich ich koni i rydwanów, lecz ich nie zabił pamiętając o tym, że to Bhima przysiągł, że zabije wszystkich synów Dhritarasztry. Ardżuna widząc, że Bhiszma ruszył na pomoc twoim synom walczącym z Abhimanju, rzekł do Kryszny: ‘O Kryszna, poprowadź konie tam, gdzie zgromadził się cały tłum wojowników na rydwanach. Nie pozwólmy im wyciąć w pień naszej armii’.
Oddziały Kaurawów widząc zbliżającego się ku nim Ardżunę wydały dziki pomruk szukając ochrony u Bhiszmy. Ardżuna zawołał do dowodzącego nimi króla Trigartów, Suśarmana: ‘O królu, już od dawna jesteś naszym zaciętym wrogiem. Jeszcze dziś skosztujesz owocu swych niegodziwych uczynków. Jeszcze dziś wyślę cię do świata twoich przodków’. Suśarman nie rzekł nic. Prowadząc za sobą wielu królów otoczył Ardżunę ze wszystkich stron zalewając go potokami strzał. I ponownie rozgorzała walka, podczas której krew lała się jak woda.
Ardżuna chcąc zabić ich wszystkich, uderzył równocześnie w nich wszystkich swymi strzałami łamiąc im łuki. Niektórzy z nich padali na ziemię zalani krwią, z obciętymi kończynami lub bez głów. Widząc ten pogrom czyniony przez strzały Ardżuny król Trigartów rozkazał wojownikom ochraniającym jego tyły, aby skierowali swe rydwany ku Ardżunie i zalali go gęstym deszczem swych strzał. Doprowadzony tym do wściekłości Ardżuna położył ich wszystkich trupem swymi ostrzami i podniesiony na duchu swym zwycięstwem ruszył w kierunku Bhiszmy, aby go zabić. Król Trigartów widząc pogrom, jaki Ardżuna uczynił wsród jego żołnierzy ruszył ponownie przeciw niemu wzmacniany przez licznych towarzyszących mu królów. Na pomoc Ardżunie ruszyły wojska Pandawów prowadzone przez Śikhandina, lecz zanim zdołali do niego dotrzeć, Ardżuna zdziesiątkował atakujących do królów swymi strzałami.
Durjodhana i Dżajadratha widząc, że Ardżuna kieruje swój rydwan ku Bhiszmie ruszyli mu na pomoc prowadząc za sobą liczne oddziały. Ardżuna powstrzymał ich swymi strzałami, lecz unikał walki z Durjodhaną i Dżajadrathą i przedzierał się uparcie ku Bhiszmie. W tym samym kierunku ruszył Judhiszthira unikając pojedynku z królem Madrasu. Towarzyszyli mu Bhima i jego bracia bliźniacy Nakula i Sahadewa.
Bhiszma zalewany strzałami Pandawów nawet nie drgnął. Ochraniający go Dżajadratha swymi strzałami połamał łuki atakujących go wojowników. Również Durjodhana, Czitrasena, Śala i Krypa uderzali swymi strzałami Pandawów, którzy wyglądali jak bogowie przebijani strzałami dajtjów i danawów. Król Judhiszthira widząc wycofującego się z pola walki Śikhandina i sam pozbawiony łuku przez celną strzałę Bhiszmy zawołał za Śikhandinem: ‘O synu Drupady, dlaczego pobladły ze strachu uciekasz razem z całą armią przed atakiem Bhiszmy! Przysięgałeś przecież w obecności całej starszyzny, że zabijesz Bhiszmę, który kosi nasze oddziały swymi strzałami jak sama śmierć. Nie łam swej przysięgi! Nie zaprzeczaj samemu sobie zapominając o swym wysokim urodzeniu, swej prawości i sławie!’
Śikhandin słysząc te nieprzyjemne, lecz głęboko słuszne słowa Króla Prawa zawrócił i ruszył w kierunku Bhiszmy chcąc go zabić. Na swej drodze napotkał jednak króla Madrasu, Śalję, który próbował zatrzymać go swymi celnymi strzałami. Nieustraszony Śikhandin przywołał niebiańską broń Waruny i przy jej pomocy zniszczył zalewającą go broń Śalji.
W międzyczasie heroiczny Bhiszma zniszczył łuk i obciął proporzec na rydwanie Judhiszthiry. Widząc to Bhima rzucił swój łuk i strzały Judhiszthirze, a sam uchwycił w dłoń swą przeraźliwą maczugę i zeskoczywszy ze swego rydwanu ruszył pieszo w kierunku ochraniającego Bhiszmę króla Dżajadrathy, który powitał go pięcioma setkami swoich ognistych strzał. Bhima ignorując zalewające go strzały uderzył swą maczugą konie Dżajadrathy zabijając je na miejscu.
Przeciw Bhimie ruszył na swym rydwanie twój syn Czitrasena ze wzniesioną w górę bronią. Bhima widząc go ruszył mu z wrzaskiem naprzeciw ze swą maczugą w dłoni. Na jego widok wojska Kaurawów rozpierzchły się w popłochu pozostawiając twego syna swemu losowi. Czitrasena jednakże nie uległ panice i uchwyciwszy w dłonie swój miecz i tarczę zeskoczył ze swego rydwanu gotowy do stawienia Bhimie czoła. W tym samym czasie maczuga Bhimy uderzyła w jego rydwan rozbijając go na kawałki, zabijając jego konie i woźnicę, będąc jak meteor spadający z nieba na ziemię. Obserwujące tę scenę wojska Kaurawów powitały aplauzem heroizm Czitraseny”.
Sandżaja kontynuował: „O królu, twój syn Wikarna podjechał do Czitraseny i wziął go na swój rydwan. Tymczasem Bhiszma z całą swą energią ruszył do ataku na Judhiszthirę. Wszyscy zadrżeli widząc Judhiszthirę już w objęciach śmierci. Jednakże Judhiszthira mając u boku swych braci bliźniaków bez lęku ruszył Bhiszmie naprzeciw zakrywając Bhiszmę płaszczem swych strzał. Bhiszma w odpowiedzi zasypał go strzałami licznymi jak szarańcza. Rozgniewany Judhiszthira wystrzelił w kierunku Bhiszmy długą strzałę groźną jak jad węża, lecz Bhiszma zniszczył ją swą strzałą w kształcie podkowy, zanim zdołała do nie dotrzeć i swymi ostrzami zabił ciągnące rydwan Judhiszthiry ogiery. Judhiszthira porzucił swój bezużyteczny rydwan i przesiadł się na rydwan Nakuli. Bhiszma nie zaprzestając walki zarzucił Nakulę i Sahadewę siecią swych strzał i Judhiszthira zapragnął gorąco zniszczyć tego wściekłego starca. Zawołał do królów znajdujących się po jego stronie: ‘O królowie, zjednoczcie się i zabijcie tego straszliwego Bhiszmę!’
Posłuszni rozkazowi Judhiszthiry królowie otoczyli Bhiszmę ze wszystkich stron zwartym pierścieniem. Bhiszma zalewając ich potokami swych strzał wielu z nich pozbawił życia. Wyglądał jak lew otoczony przez stado jeleni. Wojownicy Pandawów porażeni strachem patrzyli na niego tak jak bezbronne zwierzęta patrzą na lwa lub na ogień pochłaniający swymi płomieniami wysuszoną przez słońce trawę. Ucinając ich członki i głowy swymi strzałami Bhiszma złamał ich zwarty krąg.
Ku Bhiszmie ruszył wówczas Śikhandin, aby sprowokować go do pojedynku, lecz Bhiszma pamiętając, że urodził się on jako kobieta, ominął go rozpoczynając walkę ze Śrindżajami, którzy dęli w swe konchy i zalewali go swymi strzałami rozpoczynając z nim na nowo zaciętą walkę.
Dhrisztadjumna i Satjaki zalewali potokami swych strzał wojska Kaurawów, które choć dziesiątkowane nie chciały dać za wygraną. Do walki z nimi ruszyli Winda i Anuwinda zabijając konie Dhrisztadjumny. Porzucił on natychmiast swój bezużyteczny rydwan i wsiadł do rydwanu Satjaki. Gdy Judhiszthira ze swoją armią ruszył im na pomoc, wojska Kaurawów ruszyły na pomoc Windzie i Anuwindzie. Ardżuna również nie ustawał w walce. Podobnie bramin Drona kosił swymi strzałami oddziały Pańcalów. Durjodhana z kolei udzielał wsparcia Bhiszmie.
Gdy zachodzące słońce przerwało walki dając zołnierzom sygnał do powrotu do swych obozów, pole bitewne wyglądało jak ocean wypełniony krwią. Grasowały po nim wyjące przeraźliwie szakale, rakszasowie, pisaki i inne bestie żywiące się ludzkim mięsem.
Pandawowie i Kaurawowie powrócili do swych namiotów, aby oczyścić swe ciała ze strzał i wykąpać się w oczyszczającej z grzechów wodzie. Bramini wykonywali na ich rzecz odpowiednie rytuały, a wędrowni śpiewacy wychwalali ich w swych pieśniach, aby choć przez chwilę czuli się, jakby byli w niebie”.
4. Ósmy dzień walk na polach Kurukszetry
Sandżaja kontynuował: „O królu, gdy nadszedł poranek ósmego dnia bitwy, Judhiszthira widząc, że armia Kaurawów utworzyła formację przypominającą ocean, rozkazał utworzyć kontr-formację zwaną Śringataka. I te dwie potężne siły zderzyły się ze sobą ponownie z wielkim hukiem rozpoczynając w ten sposób nowy dzień.
Żołnierze Pandawów nie śmieli nawet spojrzeć w kierunku Bhiszmy, który rozgrzany walką promieniował wkoło swym gorącem paląc wszystko po drodze jak rozpalone słońce. Swymi strzałami dziesiątkował armie Pańcalów, Śrindżajów i Somaków, które na rozkaz Judhiszthiry ruszyły przeciw niemu pokonując swój lęk przed śmiercią. Wściekły Bhiszma ucinał członki i głowy jeźdźców swymi strzałami lub pozbawiał ich koni, słoni i rydwanów. Potężne słonie zabite jego strzałami tarasowały żołnierzom drogę.
Bhima ze straszliwym wrzaskiem zblizył się do Bhiszmy, którego ochraniał Durjodhana i jego bracia, i swymi celnymi strzałami zabił jego woźnicę. Pozbawione kontroli konie poniosły jego rydwan. Wówczas Bhima żądny krwi twoich synów swoją celną strzałą uciął głowę twemu synowi o imieniu Sunabha. Jego siedmiu braci ruszyło wściekle do walki z Bhimą. Twój syn Mahodara uderzył go dziewięcioma strzałami o sile pioruna. Aditjaketu uderzył go siedemdziesięcioma ostrzami, a Wisznu pięcioma. Kundadhara uderzył go dziewięćdziesięcioma strzałami, a Wiśalaksza siedmioma. Również Aparadżita trafił go licznymi ostrzami, a Panditaka uderzył go trzema. Bhima w rewanżu trzymając swój łuk w lewej dłoni uciął jedną swą strzałą głowę Aparadżity, drugą pozbawił życia Kundadharę, trzecią zabił Panditakę i trzema strzałami obciął głowę Wiśalakszy. Swą długą strzałą przebił pierś Mahodary powalając go na ziemię, innymi uciął głowę Aditjaketu i pozbawił życia Wahwasina. Pozostali twoi synowie widząc jak Bhima realizuje swą przysięgę, uciekli w panice.
Durjodhana widząc śmierć swych braci zawołał do swych żołnierzy: ‘O wojownicy, zabijcie tego przeraźliwego Bhimę!’.
Twoi pozostali przy życiu synowie widząc śmierć swoich braci przypomnieli sobie słowa Widury przepowiadające ich zagładę. Zrozumieli wreszcie to, czego nie potrafili poprzednio zrozumieć opanowani przez zawiść i szaleństwo. Widząc jak Pandawowie pozbawiają ich życia pomyśleli, że faktycznie narodzili się na ziemi po to, aby ich wszystkich zniszczyć.
Durjodhana zrozpaczony z powodu śmierci swych braci rzekł do Bhiszmy: ‘O Bhiszma, Bhima zabił moich heroicznych braci! Przegrywamy, choć walczymy z pełnym oddaniem i odwagą, a ty pozostajesz obojętny i patrzysz na to wszystko, jakbyś był nie zaangażowanym w to widzem!’
Bhiszma słysząc te okrutne słowa odpowiedział z oczami wypełnionymi łzami: ‘O Durjodhana, ostrzegałem cię przed skutkami tej wojny, lecz ty nie byłeś w stanie zrozumieć znaczenia moich słów. Wiem doskonale, że ani ja sam, ani bramin Drona jej nie przeżyjemy i że Bhima zrealizuje swą przysięgę i zabije was wszystkich. Rezultat tej bitwy jest od dawna znany. Skoro ją rozpocząłeś, walcz teraz najlepiej jak potrafisz będąc w zgodzie z kodeksem wojownika, gdyż nie o zwycięstwo walczysz, lecz o to, aby po swej heroicznej śmierci zdobyć niebo’ ”.
Król Dhritarasztra przerwał Sandżaji jego opowiadanie mówiąc: „O Sandżaja, moi synowie znaleźli się całkowicie we władzy przeznaczenia. Ich niegodziwe działanie zrodziło swój owoc”.
Sandżaja rzekł: „O królu, realizują się właśnie przepowiednie Widury, których ty sam nie byłeś w stanie zrozumieć. Ostrzegał cię on, abyś nie pozwalał swym synom na rozpoczynanie tej oszukańczej gry w kości ze swymi braćmi i powstrzymał ich w ten sposób przed samozniszczeniem. Nie potrafiłeś rozumieć słów wypowiadanych przez twoich sprawiedliwych i prawych doradców. Słuchaj więc teraz cierpliwie mego sprawozdania z tej strasznej rzezi, która jest konsekwencją twego własnego grzechu”.
Sandżaja kontynuował: „O królu, ósmego dnia, w samo południe walki stały się szczególnie przeraźliwe. Na rozkaz Judhiszthiry wszystkie oddziały Pandawów ruszyły przeciw Bhiszmie pragnąc go zabić. Pandawowie i Kaurawowie dziesiątkowali się nawzajem zmieniając pole bitewne w morze krwi.
Na konnicę Kaurawów prowadzoną przez Śakuniego uderzył odważny i przystojny syn Ardżuny, Irawat, ze swymi końmi szybkimi jak wiatr. Matką Irawata była córka króla nagów Ulupi, której męża pożarł boski ptak Garuda i którą Ardżuna obdarował synem, gdy poprosiła go o to opanowana przez żądzę. Irawat wychowywał się wśród nagów ochraniany przez swą matkę. Swego czasu, gdy dowiedział się, że jego ojciec Ardżuna udał się do nieba Indry w poszukiwaniu wiedzy o boskiej broni, podążył tam za nim. Gdy nadarzyła się ku temu odpowiednia okazja, stanął przed Ardżuną ze złożonymi pobożnie dłońmi informując go, że jest jego synem. Ucieszny jego widokiem Ardżuna, pełen podziwu dla jego umiejętności uściskał go po ojcowsku prosząc o pomoc w przewidywanej wojnie z Kaurawami. I gdy nadszedł odpowiedni moment, Irawat opadł z nieba na wojska twych synów razem ze swymi szybkimi końmi o wspaniałej maści, ubranymi w zbroje ozdabiane złotem, tak jak łabędzie opadają na taflę jeziora.
Jeźdźcy zalewali się nawzajem potokami strzał dziesiątkując swe szeregi. Gdy pozostały już jedynie niedobitki, do ataku z impetem burzy ruszyło ze swymi oddziałami sześciu młodszych braci Śakuniego. Otoczyli Irawata ze wszystkich stron zarzucając go swymi lancami. Irawat przebity lancami i broczący krwią wyglądał jak ranny słoń. Głęboko zraniony w pierś, bok i plecy—sam jeden atakowany przez wielu—nie opuszczał swego stanowiska i wzburzony gniewem zalewał ich potokami swych ostrzy pozbawiając ich zmysłów. Wyrwawszy lance tkwiące w jego ciele uchwycił w dłonie swój miecz i tarczę i ruszył pieszo do ataku na braci Śakuniego, którzy ponowili swój atak. Pozostając ciągle na koniach otoczyli Irawata ze wszystkich stron chcąc wziąć go do niewoli. Irawat bronił się z uporem i uderzając ich swym mieczem po rękach i nogach wszystkich ich pozabijał za wyjątkiem Wriszawy, który z ranami na całym ciele ratował się ucieczką.
Durjodhana widząc pogrom uczyniony przez syna Ardżuny przywołał do siebie rakszasę Alamwuszę o strasznym wyglądzie, który słynął ze swych umiejętności stwarzania iluzji i który od dawna żywił nienawiść do Pandawów, a szczególnie do Bhimy z powodu zabicia jego krewnego demona Baki, i rzekł: ‘O demonie, spójrz jakie spustoszenie wśród moich żołnierzy uczynił Irawat. Zabij go i w ten sposób ukój swą nienawiść do Pandawów’.
Alamwusza zawył straszliwie i ochraniany przez swą własną dywizję ruszył w kierunku, gdzie stał Irawat, który wyruszył mu naprzeciw gotowy się bronić. Gdy rakszasa wystarczająco się do niego zbliżył, Irawat przeciął mu swym mieczem łuk. Rakszasa omamiając Irawata swą iluzją wzniósł się wysoko na nieboskłon. Irawat również zdolny do przybierania dowolnej formy siłą swej woli uniósł się na nieboskłonie i wprowadzając tym rakszasę w błąd swym mieczem zaczął obcinać mu jego członki. Rakszasa jednakże odrodził się przyjmując wygląd młodzieńca. Irawat nie dając się mu zwieść przeciął go swoim mieczem. Rakszasa, choć pocięty na kawałki, dziko wrzasnął ogłuszając wszystko wokół. Z jego pociętych kawałków lała się krew. Widząc, że Irawat nie zaprzestaje walki, płonąc straszliwym gniewem przybrał formę olbrzyma i próbował pojmać Irawata. I gdy heroiczny Irawat zapłonął równie straszliwym gniewem, na pomoc przybył mu wąż (naga) spowinowacony z jego matką otoczony ze wszystkich stron przez węże (nagów). Przybrał on formę węża wielkiego jak sam Ananta i na rozkaz Irawata rzucił się na rakszasę, który szybko przybrał formę Garudy i połknął go razem z innymi wężami. Irawat widząc to, stracił na moment koncentrację. Alamwusza wykorzystując ten krótki moment jego nieuwagi obciął mu swym mieczem głowę. Głowa Irawata ozdobiona złotymi kolczykami i diademem opadła na ziemię wyglądając jak obcięty kwiat lotosu. Śmierć syna Ardżuny uradowała serce Durjodhany opłakującego śmierć swych braci.
Tymczasem Ardżuna nie wiedząc jeszcze nic o śmierci swego syna zabijał swymi strzałami królów ochraniających Bhiszmę, a Bhiszma, który swą walecznością przypominał samego Indrę przeszywał swymi ostrzami setki wojowników Pandawów. Równie waleczny był jednak również Bhima i Satjaki. Nikt nie chciał wybaczyć przeciwnikowi i każdy walczył zaciekle ze swym wrogiem płonąc gniewem, jakby był opętany przez rakszasów i demony.
Syn Bhimy rakszasa Ghatotkaka widząc śmierć Irawata straszliwie wrzasnął powodując swym krzykiem drżenie nieba i ziemi. Przybrawszy straszliwą formę, z płonącą włócznią w dłoni i prowadząc za sobą liczne oddziały uzbrojonych po zęby rakszasów o równie przeraźliwych formach, ruszył przeciw oddziałom Kaurawów. Durjodhana widząc, że jego przerażone tym atakiem oddziały przygotowują się do ucieczki, sam ruszył mu naprzeciw ze strzałą gotową do lotu, mając wsparcie dziesięciotysięcznej dywizji jeźdźców na słoniach prowadzonej przez króla Bhagadattę. Widok Durjodhany jeszcze bardziej rozwścieczył rakszasów, którzy dziko wrzeszcząc zaczęli rzucać w słonie różnego rodzaju bronią dziesiątkując ich szeregi. Durjodhana doprowadzony tym do wściekłości i nie troszcząc się o to, że naraża swe życie na niebezpieczeństwo, zalał rakszasów gęstym deszczem strzał zabijając nimi czterech dowódców rakszasów i wielu innych.
Syn Bhimy Ghatotkaka zawrzał jeszcze potężniejszym gniewem i uchwyciwszy w dłonie swój łuk z napiętą cięciwą krzyknął do Durjodhany: ‘O niegodziwcze, jeszcze dziś cię zabiję i spłacę dług mym ojcom. Swym życiem zapłacisz za zniszczenie Pandawów podczas oszukańczej gry w kości i za zło, które wyrządziłeś znęcając się nad ich niewinną i prawą żoną Draupadi’. Zagryzając wargi i liżąc kąciki swych ust zalał go deszczem swych ostrzy. Choć ten deszcz strzał byłby trudny do zniesienia nawet dla gigantów danawów, Durjodhana zniósł go nieporuszony jak gigantyczny słoń. Nie zważając na grożące mu niebezpieczeństwo, płonąc strasznym gniewem i sycząc jak wąż wypuszczał ze swego łuku ostre strzały, które uderzały z wielką siłą w ciało rakszasy.
Ghatotkaka z ciałem poprzebijanym strzałami i zalany krwią gorąco zapragnął zabić Durjodhanę. Uchwycił w dłoń włócznię o mocy błyskawicy zdolną do przebicia góry zamierzając ją wyrzucić. Król Bhagadatta dostrzegając tę straszną bron w jego dłoni swym wielkim słoniem zakrył rydwan Durjodhany i Ghatotkaka z oczami zaczerwienionymi z gniewu uderzył swą włócznią w ogromne ciało słonia. Król Bhagadatta zeskoczył ze swego słonia, zanim zalane krwią zwierzę padło martwe na ziemię. Durjodhana patrząc na śmierć tego wielkiego słonia i na swych żołnierzy uciekających przed potęgą rakszasy cierpiał katusze, lecz stał nieporuszony i napinając swój łuk wypuścił zeń w kierunku rakszasy swą ostrą strzałę o mocy pioruna, lecz rakszasa przeraźliwie wrzeszcząc uniknął jej uderzenia, dzięki szybkości swego ruchu.
Bhiszma słysząc straszliwy ryk demona rzekł do otaczających go wojowników: ‘O wojownicy, ruszcie czym prędzej na pomoc Durjodhanie, gdyż jest on atakowany przez Ghatotkakę’.
Ghatotkaka otoczony przez swych krewnych rakszasów trzymających w dłoniach różne rodzaje broni nawet nie drgnął na widok potężnych sił Kaurawów spieszących Durjodhanie na pomoc. Wywiązała się między nimi straszliwa walka. Dochodzący ze wszystkich stron brzęk uwalnianej cięciwy przypominał dźwięk płonącego bambusowego lasu, a łoskot broni uderzającej o zbroje przypominał dźwięk rozpadających się gór. Wyrzucane włócznie i lance przypominały jadowite węże.
Gdy dywizje Kaurawów zaczęły się wycofywać pod wpływem wściekłego ataku rakszasów, Ghatotkaka ponownie skierował swój atak przeciw Durjodhanie. Widząc go samotnie ruszającego do ataku liczni wojownicy Kaurawów otoczyli go ze wszystkich stron pokrywając go płaszczem swych strzał. Ranny rakszasa słaniający się z bólu wyglądał jak ranny słoń. Szybko jednak uniósł się w górę jak ptak Garuda. Jego przeraźliwy wrzask odbijał się echem po niebie i ziemi. Judhiszthira rzekł do Bhimy: ‘O Bhima, rusz na pomoc swemu synowi, bo z jego krzykuu wnoszę, że znalazł się w niebezpieczeństwie’. Bhima ruszył więc na pomoc Ghatotkace budząc przerażenie wśród wroga swym wrzaskiem. Za nim jechali liczni królowie prowadząc za sobą swe dywizje wyposażone w sześć tysięcy słoni. Na ich widok część wojsk Kaurawów zaczęła uciekać zostawiając rakszasę samemu sobie, podczas gdy inni zaczęli się bronić i atakować nadciągające wojska. Wywiązała się ponownie zażarta walka.
Durjodhana widząc swe oddziały w odwrocie, dziesiątkowane przez wojska Pandawów, ruszył z wściekłością ku Bhimie pokrywając go gęstym deszczem swych strzał. Swą strzałą w kształcie półksiężyca zniszczył łuk Bhimy. Inną strzałą zdolną do rozłupania skały uderzył Bhimę w pierś. Ranny Bhima zachwiał się i uchwycił wybijanego złotem masztu, na którym powiewał jego proporzec, aby nie upaść. Ghatotkaka widząc swego ojca w tym stanie zapłonął gniewem strasznym jak pochłaniająca wszystko pożoga. Równie wściekły Abhimanju ze strasznym krzykiem ruszył przeciw Durjodhanie prowadząc za sobą liczne oddziały. Widząc to bramin Drona zawołał: ‘O wojownicy, brońcie Durjodhany, bo znalazł się w wielkim niebezpieczeństwie’.
Liczni wojownicy ruszyli na pomoc Durjodhanie starając się powstrzymać napór wojsk Pandawów. Bramin Drona kierując się ku Bhimie przeszył go swymi dwudziestoma sześcioma strzałami i zaczął zalewać go nieprzerwanym potokiem swych szybkich strzał. Bhima odpowiedział swymi ostrzami raniąc go dziesięcioma w jego lewy bok i głęboko zraniony Drona opadł bez zmysłów na taras swego rydwanu. Bhima nie tracąc ani chwili uchwycił swą maczugę, zeskoczył ze swego rydwanu i ruszył w kierunku rydwanu Drony, chcąc go zabić. Na pomoc Dronie ruszył Durjodhana i Aśwatthaman. Za nimi pognały liczne oddziały Kaurawów. Otoczyli Bhimę ze wszystkich stron zarzucając go wszelkiego rodzaju bronią. Na pomoc Bhimie ruszyły oddziały Pandawów prowadzone przez Abhimanju.
Przyjaciel Bhimy, król Nila, który zawsze pragnął zmierzyć się z Aśwatthamanem uderzył go swymi licznymi strzałami wyposażonymi w zlote lotki. Pokryty krwią Aśwatthaman zapłonął strasznym gniewem i naciągając cięciwę swego łuku z dźwiękiem podobnym do grzmotu, swymi strzałami o szerokich ostrzach zabił jego cztery ogiery, obciął proporzec na jego rydwanie i uderzył Nilę w pierś. Nila ciężko zraniony i pokonany przez ból siadł na tarasie swego rydwanu.
Przeciw Aśwatthamanowi ruszył rakszasa Ghatotkaka prowadząc za sobą licznych rakszasów chcąc ratować życie Nili. Aśwatthaman wyjechał mu naprzeciw zabijając wielu rakszasów o strasznym wyglądzie. Rozwścieczony tym Ghatotkaka zaatakował Aśwatthamana przy pomocy swych iluzji całkowicie go dezorientując. Po wpływem jego czarów cała armia Kaurawów zdawała się być pokonana i martwe ciała królów i zwierząt pokrywały pole bitewne aż po horyzont. Przerażone tą wizją wojska Kaurawów zaczęły uciekać nie dając wiary nawet słowom Bhiszmy, który próbował je zatrzymać, krzycząc za nimi, że padli ofiarą iluzji stworzonej przez demona. Uciekając słyszeli również tryumfalne okrzyki armii Pandawów.
Pokonany przez rakszasę Ghatotkakę Durjodhana ciężko wzdychając rzekł do Bhiszmy: ‘O Bhiszma, rozpocząłem tę wojnę licząc na twe wsparcie. Choć moje jedenaście armii jest pod twoją komendą, zostałem pokonany przez oddziały Pandawów ochraniane przez Bhimę i jego syna Ghatotkakę. Cały płonę z nienawiści do nich i muszę osobiście zabić tego demona!’
Bhiszma rzekł: ‘O królu, ty sam nie powinieneś unosić się gniewem i angażować w walkę z demonem. To ty prowadzisz tę wojnę i twoja osoba wymaga ustawicznej ochrony. Powinieneś angażować się w walkę wyłącznie z pięcioma Pandawami. Obowiązkiem króla jest walka z równym mu królem. Pozwól mnie samemu, Dronie, Krypie jak i swoim młodszym braciom walczyć z rakszasami w twoim imieniu. I niech potężny król Bhagadatta równy Indrze walczy z synem Bhimy Ghatotkaką’.
Zwracając się do króla Bhagadatty rzekł: ‘O Bhagadatta, pokonaj tego demona Ghatotkakę tak jak Indra pokonał demona Tarakę. Twoja broń jest niebiańska, a odwaga nie ma sobie równych i w dawnych czasach pokonałeś niejednego demona. Jesteś godnym przeciwnikiem dla tego rakszasy. Zabij go mając do pomocy swoje własne oddziały’.
Król Bhagadatta jadąc na słoniu o imieniu Supratika ruszył na czele swym oddziałów przeciw Pandawom na nowo rozpoczynając walke. Gdy dostrzegł Bhimę, zbliżył się go niego i zalał go deszczem swych strzał. Bhima w odpowiedzi zabił swym strzałami ponad setkę żołnierzy ochraniających jego tyłów i boków. Bhagadatta doprowadzony tym do wściekłości popędził swego słonia w kierunku Bhimy. Na pomoc Bhimie ruszyli liczni królowie z Abhimanju i synami Draupadi na czele atakując jego słonia swą niebiańską bronią. Ogromny słoń pokryty krwią płynącą z jego ran wyglądał jak potężna góra pokryta czerwonym minerałem.
Przeciw królowi Bhagadatta ruszył również król Dasarnów na swym słoniu wielkim jak góra, lecz Bhagadatta zatrzymał go w biegu przebijając swymi czterema lancami zbroję ochraniającą zwierzę. Ranne zwierzę zawróciło w panice tratując oddziały Pandawów. Pandawowie nie zaprzestawali jednak walki. Z Bhimą na czele zarzucali Bhagadattę różnego rodzaju bronią. Popędzany przez Bhagadattę słoń rzucił się na oddziały wroga niszcząc je jak ogień Samwarta niszczy wszechswiat na koniec eonu. Rakszasa Ghatotkaka przybrawszy swą straszą formę i płonąc gniewem uchwycił w dłoń swą przeraźliwą włócznię i cisnął w kierunku słonia, lecz Bhagadatta zdołał ją zniszczyć swą strzałą, zanim dotarła do celu. Przepołowiona jego strzałą włócznia upadła z nieba na ziemię jak piorun Indry. Bhagadatta uchwycił oszczep i cisnął w kierunku rakszasy, który złapał go w dłonie z głośnym rykiem i złamał o kolano. Jego wyczyn spotkał się z głośnym aplauzem obserwujących bitwę niebian. Również oddziały Pandawów powitały go okrzykami zachwytu.
Bhagadatta nie mogąc znieść tych wyrazów podziwu dla swego wroga naciągnął swój potężny łuk i zalał oddziały Pandawów swymi strzałami płonącymi jak ogień. Jedną strzałą uderzył Bhimę, a dziewięcioma uderzył jego syna rakszasę. Trzema strzałami przeszył Abhimanju, pięcioma braci Kekajów, a innymi pięcioma strzałami uderzył pięciu synów Draupadi. Płonąc gniewem swymi strzałami zabił konie Bhimy, obciął powiewający na jego rydwanie proporzec ozdobiony lwem i ciężko zranił jego woźnicę.
Bhima zeskoczył ze swego rydwanu z maczugą w dłoni przerażając oddziały Kaurawów samym swym widokiem. Na pomoc swym braciom ruszył Ardżuna dziesiątkując oddziały Kaurawów swymi strzałami. Na pomoc Kaurawom ruszył na czele swych oddziałów Durjodhana. Równocześnie król Bhagadatta dziesiątkując oddziały Pandawów zbliżył się do Judhiszthiry. Walka nie ustawała przemieniając pole bitewne w morze krwi.
W międzyczasie Ardżuna dowiedział się od Bhimy o śmieci swego syna Irawata. Pogrążony w głębokim smutku i ciężko wzdychając rzekł do Kryszny: ‘O Kryszna, Widura okiem mądrości widział zniszczenie naszego rodu, którego właśnie doświadczamy i dlatego próbował, jak tylko mógł, powstrzymać króla Dhritarasztrę. Wiele zła czyni się z powodu bogactwa. Niech będzie przeklęte bogactwo doprowadzające do takiego zniszczenia. Lepsza jest śmierć niż zdobycie bogactwa za cenę śmierci swych krewnych. Teraz rozumiem dlaczego mój najstarszy brat Król Prawa za cenę pokoju prosił Durjodhanę o oddanie nam tylko pięciu wiosek, lecz on nawet na to nie chciał się zgodzić. Niech będzie przeklęte Prawo wojownika! Walczę będąc wierny Prawu mej kasty, choć ta walka z własnymi krewnymi jest odrażająca!’
Mimo późnego popołudnia walki Pandawów z Kaurawami nie ustawały. Twoi synowie z braminem Droną na czele walczyli z Bhimą. Bhiszma, Krypa, król Bhagadatta i król Suśarman walczyli z Ardżuną. Kritawarman walczył z Satjaki. Bhima pokryty strzałami twych synów płonął jak ogień ofiary karmiony oblacją. Wyposażony w siłę tygrysa, liżąc kąciki ust jak lew na widok swej ofiary, swą strzałą w kształcie podkowy zabił twego syna Wjudoroska, a inną strzałą pozbawił życia twego syna Kundalina. Innymi ostrymi strzałami powalił na ziemię jeszcze siedmiu twoich synów. Pozostali twoi synowie widząc w Bhimie samą śmierć uciekli w panice. I choć bramin Drona zalewał Bhimę deszczem swym strzał chcąc go powstrzymać, Bhima neutralizując jego strzały nie zaprzestawał ataku na twoich synów.
W tym samym czasie Ardżuna walczył z Bhiszmą, królem Bhagadattą i braminem Krypą. Abhimanju z kolei walczył z królem Amwasztą zabijając jego konie i woźnicę jego rydwanu. Amwaszta zeskoczył ze swego rydwanu i rzucił swój miecz w kierunku Abhimanju, który uchylił się zręcznie unikając uderzenia i wywołując tym aplauz obserwujących jego walkę żołnierzy.
Kaurawowie i Pandawowie walczyli dalej aż do zmroku. Gdy słońce wreszcie zaszło za horyzont wyczerpani walką powrócili do swych obozów, aby przyjrzeć się swoim stratom i odpocząć przed walką, która czekała ich o świcie”.