Opowieść 75:
Durjodhana ponownie oskarża Bhiszmę o złą wolę
opowiada
Barbara Mikołajewska
na podstawie fragmentów Mahābharāta,
Bhishma Parva, Sections XCVIII-CVII,
w angielskim tłumaczeniu z sanskrytu Kisari Mohan Ganguli,
URL: http://www.sacred-texts.com/hin/m06/index.htm
Spis treści
1. Karna próbuje nakłonić Durjodhanę do odebrania komendantury Bhiszmie
3. Durjodhana żywi nadzieję, że Bhiszma zabije Pandawów
4. Abhimanju walczy z demonem Alamwuszą
5. Ardżuna walczy z Droną i Trigartami
6. Bhima walczy z dywizją słoni
7. Bhiszma walczy z Pandawami i zmusza ich do ucieczki
Ardżuna zeskoczył również ze swego rydwanu próbując zatrzymać Krysznę. Chwytając go za ramiona i nogi zatrzymał go wreszcie, gdy wykonywał swój dziesiąty krok. Z sercem wypełnionym smutkiem rzekł z uczuciem do Kryszny, który syczał jak wąż i którego oczy wypełnione były gniewem: „O Kryszna, zatrzymaj się. Nie łam swej obietnicy, że sam nie będziesz w tej bitwie walczył. Ludzie uznają cię za kłamcę. Pozostaw mi cały ten ciężar. Przysięgam, że zabiję drogiego memu sercu Bhiszmę swą własną bronią i poprzez swe dobre uczynki zniszczę mego wroga. Już niedługo przyjdzie dzień, że ten wspaniały wojownik nie do pokonania upadnie na ziemię jak księżyc w momencie zniszczenia wszechświata”.
(Mahābharāta, Bhishma Parva, Section CVII)
1. Karna próbuje nakłonić Durjodhanę do odebrania komendantury Bhiszmie
Sandżaja rzekł do niewidomego króla Dhritarasztry: „O królu, gdy zachodzące słońce zmusiło w końcu Pandawów i Kaurawów do wycofania się do swoich obozów zakańczając w ten sposób ósmy dzień bitwy, Durjodhana przygnębiony śmiercią swych braci i poniesionymi stratami przywołał do siebie Śakuniego, Karnę i Duhśasanę i rzekł: ‘O przyjaciele, Bhiszma, Drona, Krypa i Śalja ciągle jeszcze nie zabili Pandawów! Nie wiem dlaczego pozwalają na to, aby Pandawowie niszczyli moje militarne siły. Moje wojska są coraz słabsze i kurczą się moje zapasy broni. Zaczynam wątpić, czy uda mi się pokonać Pandawów’.
Karna rzekł: ‘O królu, nie trać ducha. Skłoń Bhiszmę, aby wycofał się z walki. Odbierz mu jego komendanturę. Wówczas ja sam będę mógł walczyć w obronie twej sprawy i zabiję Pandawów na jego oczach. Przysięgam, że tak się stanie! Bhiszma lituje się nad nimi i nie ma serca, aby ich zabić. On nie chce zwycięstwa. Lubi samą walkę, podczas której może ukazać swą bezgraniczną odwagę. Nie zabije Pandawów, bo ich śmierć oznaczałaby koniec walki. Udaj się do jego namiotu i skłoń go do tego, aby złożył broń’.
Durjodhana rzekł: ‘O Karna, uczynię, jak mówisz’ ”.
2. Bhiszma ponownie obiecuje dać z siebie wszystko, choć wie, że to nie wystarczy do zdobycia zwycięstwa
Sandżaja kontynuował: ‘O królu, Duhśasana pomógł Durjodhanie dosiąść konia i twój najstarszy syn w towarzystwie swych braci ruszył w kierunku namiotu Bhiszmy. Odziany w czyste szaty, z ramionami ozdobionymi bransoletami i innymi ornamentami, w diademie na głowie, pachnący delikatnym zapachem pasty sandałowej wyglądał jak sam Indra w otoczeniu bogów lub jak słońce na firmamencie. Po przybyciu do namiotu Bhiszmy oddał mu honory i usiadł na złotym tronie. Ze złożonymi pobożnie dłońmi i łzami w oczach rzekł łamiącym się głosem: ‘O Bhiszma, miej nade mną litość. Zrealizuj to, co obiecałeś i zabij Pandawów tak jak Indra zabił kiedyś wszystkich danawów. Jeżeli jednak oszczędzasz ich z miłości do nich lub z niechęci do mnie, odłóż broń i pozwól Karnie na podjęcie walki. Niech on ich zabije razem z ich przyjaciółmi’.
Bhiszma zasmucony i rozgniewany tym raniącymi go słowami westchnął głęboko i siedział przez chwilę w milczeniu zagłębiony w myślach. Po chwili rzekł: ‘O Durjodhana, twe słowa są dla mnie jak sztylety. Wierny swym przysięgom zawsze starałem się działać na rzecz twego dobra. To z lojalności do ciebie jestem gotowy oddać w tej bitwie moje życie.
Już ci mówiłem, że Pandawów nie można pokonać! Przypomnij sobie wszystkie heroiczne uczynki Ardżuny. One tego dowodzą! To on wygrał walkę z samym Indrą nasycając boga ognia Agni Lasem Khandawa. To on uratował cię z niewoli, gdy prowadziłeś walkę z królem gandharwów, podczas gdy twoi bracia i Karna uciekli. To on sam jeden pokonał nasze armie walcząc z nami w obronie krów króla Wiraty i zabrał nasze szaty na sukienki dla lalek córki króla Wiraty. To Ardżuna pokonał demonów Niwatakawaków, których nie potrafił pokonać nawet Indra. Nikt nie jest w stanie pokonać Ardżuny, który jest ochraniany przez samego Obrońcę Wszechświata, Krysznę Wasudewę, uzbrojonego w swój dysk, konchę i maczugę. Wasudewa ma nieskończoną moc i jest również Niszczycielem Wszechświata. Nie istnieje nic, co by stało ponad nim. On jest Bogiem bogów, Najwyższą Duszą i wiecznością. To w rezultacie swego szaleństwa nie wiesz, co należy i czego nie należy mówić. Widzisz wszystko na opak jak ci, którzy znaleźli się na granicy śmierci. To ty sprowokowałeś tę wojnę, walcz więc teraz i zachowuj się jak mężczyzna. Jeśli chodzi o mnie, to będę dalej zabijał Somaków i Pańcalów, lecz nie podejmę walki z Śikhandinem, który narodził się jako kobieta i zdobył swą męskość dzięki darowi jakszy. Nie podejmę z nim walki nawet za cenę mego życia. Obiecuję ci, że jutro dam z siebie wszystko i przez długie lata wojownicy będą sobie opowiadać o mojej walce’.
Durjodhana pożegnał Bhiszmę i powrócił do swojego namiotu. Rankiem, gdy się obudził, rozkazał ponownie uformować swe armie do bitwy wołając: ‘O żołnierze, dzisiaj Bhiszma da z siebie wszystko i zabije wszystkich Somaków’ ”.
3. Durjodhana żywi nadzieję, że Bhiszma zabije Pandawów
Sandżaja kontynuował: „O królu, Bhiszma potraktował słowa Durjodhany jak rozkaz i wypełniony głębokim żalem, przeklinając swą służbę rozmyślał nad pojedynkiem z Ardżuną. Durjodhana odgadując jego myśli rzekł do Duhśasany: ‘O bracie, trzymaj w pogotowiu wszystkie nasze dywizje, aby były gotowe do udzielenia ochrony Bhiszmie. Nadchodzi wreszcie moment śmierci Pandawów i naszego zwycięstwa. Bhiszma jeszcze dziś ich zabije, jeżeli będziemy go odpowiednio ochraniać i nie dopuścimy do niego Śikhandina, z którym Bhiszma nie będzie walczył. Wilki mogą zabić nawet lwa, gdy nie jest właściwie ochraniany. Nie pozwólmy więc, aby Pandawowie prowadzeni przez Śikhandina zabili Bhiszmę tak jak stado wilków zabija lwa’.
Tymczasem Ardżuna odgadując zamiary Durjodhany rzekł do Dhrisztadjumny: ‘O Dhrisztadjumna, niech Śikhandin ruszy dzisiaj przeciw Bhiszmie, ja sam będę stanowił jego ochronę’.
Bhiszma uformował wojska Kaurawów w formację w kształcie kwadratu zwaną Sarwatobhadra, a Dhrisztadjumna uformował armie Pandawów w odpowiednią kontr-formację. I ponownie te dwie potężne siły zderzyły się ze sobą ze straszliwym hukiem.
4. Abhimanju walczy z demonem Alamwuszą
Syn Ardżuny Abhimanju zanurzył się w zbrojnych oddziałach Durjodhany jak w oceanie zalewając je swymi strzałami i nikt nie był w stanie stawić mu oporu. Ze swym bez przerwy napiętym łukiem wyglądał jak drugi Ardżuna. Durjodhana widząc pogrom, jaki czynił wśród jego żołnierzy, rzekł do rakszasy Alamwuszy: ‘O najlepszy z demonów, Abhimanju tratuje moją armię tak jak demon Wrtra tratował niegdyś oddziały niebian. Tylko ty możesz go zatrzymać! Walcz z nim i zabij go!’
Rakszasa ruszył do walki z łukiem gotowym do strzału rycząc jak chmury burzowe. Zbrojne oddziały Pandawów drżąc jak ocean od uderzenia huraganowego wiatru zaczęły uciekać pod naciskiem tysiąca jego strzał. Tratując po drodze żołnierzy Pandawów tak jak słoń tratuje łodygi lotosów, skierował najpierw swój rydwan ku pięciu synom Draupadi, którzy ruszyli mu naprzeciw jak pięć planet ku słońcu uderzając go swymi ostrymi strzałami zdolnymi do przebicia najtwardszej zbroi. Ze zbroją przeszytą ich strzałami wyglądał jak chmura, przez którą przedzierają się promienie słońca. Zasypywany bez przerwy ich strzałami ze złotymi lotkami stawał się coraz bardziej wściekły jak król wężów. Odzyskawszy zmysły, które na chwilę utracił, rozrósł się do olbrzymich rozmiarów i swymi strzałami obciął proporce na ich rydwanach, połamał ich łuki, zabił ich konie i woźniców i pozbawiwszy ich w ten sposób rydwanów rzucił się przeciw nim chcąc ich zabić. Rozgorzała między nimi zacięta walka jak między Indrą i Wrtrą.
Następnie rakszasa Alamwusza z dzikim rykiem zaatakował Abhimanju, który zawył jak lew i ruszył mu naprzeciw uderzając go najpierw trzema, a później pięcioma strzałami. Alamwusza w rewanżu uderzył go w pierś pięcioma strzałami. Rozgniewany tym Abhimanju uderzył rakszasę w pierś swymi ostrzami, a rakszasa przykrył go chmurą strzał, które odbijając się od jego zbroi upadały na ziemię. Abhimanju nie pozostał mu dłużny i uczynił to samo. Rakszasa nie mogąc obronić się przed jego strzałami odwołał się do swych umiejętności stwarzania iluzji i przykrył pole bitewne grubym płaszczem ciemności. Nikt nie mógł nic dostrzec i przyjaciel był nie do odróżnienia od wroga. Abhimanju przywołał wówczas swą słoneczną broń i rozproszył mrok niszcząc stworzoną przez rakszasę ułudę. Rakszasa nie mogą znieść słonecznego światła i ranny od wielu strzał uciekł w popłochu.
Abhimanju po pokonaniu tego demona nawykłego do nieuczciwej walki skierował ponownie swe strzały przeciw dywizjom Kaurawów. Bhiszma w odpowiedzi zalał go gęstym deszczem swych strzał dając rozkaz swym wojskom, by otoczyli go zwartym pierścieniem. Abhimanju bronił się zaciekle wykazując się odwagą równą Ardżunie i Krysznie.
Ardżuna widząc atak na swego syna ruszył mu z pomocą. Drogę przeciął mu Bhiszma stając mu na drodze tak jak demon Rahu staje na drodze słońca. Twoi synowie otoczyli natychmiast Bhiszmę, aby go ochraniać, podczas gdy Pandawowie pospieszyli na pomoc Ardżunie. Ochraniający Bhiszmę bramin Krypa uderzył Ardżunę dwudziestoma pięcioma strzałami. Satjaki natychmiast zalał Krypę deszczem swych strzał. Krypa wzburzony gniewem przeszył go dziewięcioma strzałami z lotkami z piór ptaka Kanki. Rozgniewany Satjaki naciągnął cięciwę swego łuku nakładając nań strzałę zdolną od pozbawienia życia. Gdy strzała ta o mocy pioruna leciała w kierunku Krypy, Aśwatthaman swą celną strzałą rozbił ją na dwie części, które opadły na ziemię. Satjaki skierował wówczas swój rydwan ku Aśwatthamanowi, który zniszczył jego łuk, zanim zdążył wypuścić zeń strzałę i zalał go deszczem swych ostrzy. Satjaki uchwycił nowy łuk i swymi sześcioma strzałami uderzył Aśwatthamana w pierś z tak wielką siłą, że aż się zachwiał i uchwycił masztu, na którym powiewał jego proporzec. Szybko jednak odzyskał zmysły i płonąc gniewem uderzył Satjaki swą długą strzałą, która odbiwszy się od jego zbroi schowała się w ziemi jak młody wąż na wiosnę. Drugą strzałą obciął proporzec na jego rydwanie i rycząc jak lew pokrył go deszczem swych szybkich strzał. Satjaki zniszczył je wszystkie i nie zaprzestając ataku pokrył Aśwatthamana płaszczem swych strzał. Na pomoc swemu synowi pospieszył bramin Drona przeszywając Satjaki swą długą strzałą o wielkiej ostrości. Satjaki odwrócił się od Aśwatthamana i kierując swój łuk ku Dronie przeszył go dwudziestoma strzałami o równej ostrości”.
5. Ardżuna walczy z Droną i Trigartami
Sandżaja kontynuował: ‘O królu, do walki z Droną ruszył też Ardżuna. Starli się ze sobą jak dwie planety (Merkury i Wenus) na firmamencie. Drona wierny swemu Prawu starał się zapomnieć o tym, że Ardżuna był jego najlepszym uczniem, droższym mu nawet od własnego syna. Podobnie Ardżuna starał się podczas bitwy zapomnieć o tym, że Drona był jego przełożonym i nauczycielem.
Drona zignorował najpierw trzy przeszywające go ostrza, które padły z łuku Ardżuny. Jednakże Ardżuna zdecydowany na walkę z nim zalał go ponownie deszczem strzał rozpalając jego gniew. Rozgniewany Drona odpowiedział równie gęstym deszczem strzał. Durjodhana wysłał mu na pomoc króla Trigartów Suśarmana na czele swych dywizji, który zasypał Ardżunę strzałami z żelaznym ostrzem. Zraniony Ardżuna odpowiedział potokiem swych strzał przeszywając nimi Suśarmana i jego synów. Choć Ardżuna był jak sama śmierć na koniec eonu, Trigartowie nie chcieli zaprzestać z nim walki nawet za cenę swego życia i zalali go deszczem swych strzał, lecz on odwrócił ich bieg kierując przeciw nim ich własne strzały i zalewając ich ponadto własnymi. I gdy Ardżuna walczył sam przeciw całej chmarze Trigartów, obserwujący walkę bogowie i danawowie podziwiali lekkość jego ręki. Ardżuna atakowany przez Trigartów jak przez rój os wystrzelił przeciw nim swą broń Wajawja. Powstały z niej huraganowy wiatr uderzył we wroga powalając go na ziemię jak wyrywane z korzeniami drzewa. Drona widząc to przywołał przeraźliwą broń Saila, która uciszyła wywołany przez Ardżunę huragan. Ardżuna jednakże zdołał na tyle pozbawić wojowników Trigartów odwagi i nadziei, że uciekli z pola walki. Przeciw Ardżunie na czele swych licznych dywizji ruszyli Durjodhana, Krypa, Aśwatthaman, Śalja i inni królowie otaczając go ze wszystkich stron zwartym pierścieniem.
6. Bhima walczy z dywizją słoni
Tymczasem król Bhagadatta prowadząc za sobą dywizję jeźdźców na słoniach otoczył ze wszystkich stron Bhimę, podczas gdy król Bhuriśrawas i Śakuni zalewali deszczem swych strzał Nakulę i Sahadewę, a Bhiszma ochraniany przez twych synów otoczył ze wszystkich stron Judhiszthirę.
Bhima widząc atakującą go dywizję słoni oblizywał kąciki swych ust jak przygotowujący się do ataku na swą ofiarę lew. Uchwyciwszy w dłoń swą potężną maczugę zeskoczył ze swego rydwanu siejąc przerażenie w sercach atakującego go wroga samym swym wyglądem. Otoczony ze wszystkich stron przez słonie ze swą maczugą w dłoni wyglądał jak otoczone przez chmury słońce. Miażdżąc wroga uderzeniami swej maczugi był jak huraganowy wiatr przeganiający chmury. Ryk zabijanych przez niego słoni przypominał burzowe grzmoty. Pokryty krwią płynącą z ran zadanych mu przez ich kły wyglądał jak drzewo Kinsuka obsypane kwieciem. Chwytając słonie za kły pozbawiał je ich broni i wyrywając im je dzięki swej potężnej sile wbijał im je między oczy pozbawiając je życia. Wznosząc w górę swą maczugę skąpaną w krwi, obryzgany tłuszczem i szpikiem kostnym zabitych zwierząt wyglądał jak sam rozgniewany Rudra. Pozostałe przy życiu wielkie słonie uciekały w popłochu z przeraźliwym rykiem tratując swe własne szeregi i zmuszając je do ucieczki”.
7. Bhiszma walczy z Pandawami i zmusza ich do ucieczki
Sandżaja kontynuował: „O królu, wojownicy uwięzieni w tej przeraźliwej trwającej już dziewiąty dzień rzezi, której końca nie potrafili dostrzec, zaczęli szemrać między sobą mówiąc: ‘Cóż za nieszczęście! To z winy Durjodhany cała kasta wojowników wymorduje się nawzajem! To wszystko z powodu zawiści synów króla Dhritarasztry, którzy chcieli tego, co było własnością ich kuzynów Pandawów wyposażonych we wszystkie królewskie cnoty’.
Twój syn Durjodhana słysząc te szemrania rzekł do Bhiszmy, Drony, Krypy i Śalji: ‘Przestańcie zabawiać się jedynie w walkę i chełpić się swą odwagą! Walczcie z całych swych sił i przynieście mi zwycięstwo!’
O królu, ta przeraźliwa bitwa Kaurawów z Pandawami będacą konsekwencją oszukańczej gry w kości rozpaliła się od nowa przynosząc dalszą rzeź. Słuchając o tym z bólem doświadczasz gorzkiego owocu tego, że odrzucałeś słowa swych prawych doradców i przyjaciół, którzy cię przed nim ostrzegali. Teraz, gdy ta straszna bitwa się zaczęła, Pandawowie, twoi synowie, jak i ci, którzy walczą w ich sprawie, nie troszczą się dłużej o swoje życie. I tak twoja zła polityka wprowadziła w ruch to straszne koło zniszczenia wśród twych krewnych i całej kasty wojowników.
Gdy słońce przekroczyło już południe, między Bhiszmą i Pandawami rozgorzała zaciekła walka. Bhiszma zaczął dziesiątkować szeregi Pandawów tysiącami swych strzał. Przeciw niemu ruszył Dhrisztadjumna, Śikhandin, Wirata i Drupada uderzając go licznymi strzałami. Bhiszma odpowiedział swymi strzałami, lecz omijał Śikhandina, choć Śikhandin uderzał go swymi licznymi ostrzami. Bhiszma pokryty krwią ze swych ran wyglądał jak rozkwitające czerwone drzewo Aśoka. Gdy swą strzałą o szerokim ostrzu zniszczył łuk króla Drupady, Drupada uchwycił nowy łuk i przeszył Bhiszmę swymi pięcioma ostrzami, a jego woźnicę uderzył trzema. Do walki z Bhiszmą ruszył również Judhiszthira na czele swej dywizji wspierany przez pięciu synów Draupadi, pięciu braci Kaikejów i Satjaki. Kaurawowie widząc te kierujące się ku Bhiszmie potężne siły ruszyli ze swymi oddziałami mu na pomoc. Zderzając się ze sobą wysyłali przy pomocy swych strzał wielu wojowników do królestwa boga umarłych Jamy.
Tymczasem Ardżuna swoimi celnymi strzałami dziesiątkował armię Trigartów. Król Trigartów Suśarman nie dając za wygraną przeszył Ardżunę dziewięcioma strzałami i zranił Krysznę swymi siedemdziesięcioma ostrzami. Ardżuna odpowiedział deszczem swych strzał zmuszając armię Trigartów do ucieczki. Niektórzy w przerażeniu porzucali swoje rydwany, konie i słonie i rozbiegali się w popłochu w różnych kierunkach. Piechurzy porzucali swą broń. Suśarman mimo swych wysiłków nie potrafił ich zatrzymać. Durjodhana prowadząc za sobą Bhiszmę i całą armię ruszył na pomoc królowi Trigartów, który razem ze swymi braćmi ciągle walczył z Ardżuną. Pandawowie z kolei ze swą armią ruszyli na pomoc Ardżunie otaczając ze wszystkich stron Bhiszmę, który zalewał ich potokami swych strzał.
Walczące za sobą armie Pandawów i Kaurawów wyglądały jak wielka chaotyczna masa. Satjaki wypuszczając ze swego łuku tysiące strzał uderzył pięcioma Kritawarmana. Król Drupada walcząc z Droną przeszył go i jego woźnicę wieloma strzałami, lecz gdy Drona zabił jego woźnicę, wycofał się z pola walki. Abhimanju uderzony przez twego syna Czitrasenę wieloma strzałami przeszył go w rewanżu swoimi trzema ostrzami. Ci dwaj herosi walcząc ze sobą wyglądali na polu bitewnym jak planety Wenus i Saturn na firmamencie. Gdy Abhimanju z głośnym zwycięskim okrzykiem zabił konie i woźnicę Czitraseny, Czitrasena bez chwili zwłoki wskoczył na rydwan swego brata Durmukhi.
Bhima walcząc ze swym pradziadkiem Walhika zabił jego konie i woźnicę. Pozbawiony rydwanu Walhika przesiadł się na rydwan Lakszmany.
Satjaki zalał potokami swych strzał Bhiszmę trafiając go sześćdziesięcioma z nich. Rozgniewany Bhiszma rzucił w niego włócznią, lecz on zręcznym ruchem swego ciała uniknął jej uderzenia i wyrzucona z wielką siłą włócznia upadła na ziemię z hukiem meteoru. Satjaki uchwycił wówczas swą własną włócznię i wyrzucił ją w kierunku Bhiszmy, lecz Bhiszma przeciął ją na pół swą strzałą z głowicą w kształcie podkowy i upadła na ziemię, zanim zdołała do niego dotrzeć. Rozgniewany przeszył Satjaki dziewięcioma strzałami. Pandawowie na czele swej armii ruszyli mu na pomoc otaczając Bhiszmę ze wszystkich stron. Kaurawowie ruszyli na obronę Bhiszmie i walka rozpętała się na nowo.
Śakuni prowadząc za sobą liczną konnicę i piechotę rozpoczął walkę z Judhiszthirą i jego braćmi bliźniakami Nakulą i Sahadewą otaczając ich ze wszystkich stron. Durjodhana wysłał dodatkowo przeciw nim dziesięciotysięczną konnicę, lecz oni zatrzymali ją swymi strzałami obcinając jeźdźcom głowy, które opadały na ziemię jak dojrzałe owoce. Pandawowie pokonawszy wroga dęli w swe konchy i uderzali w bębny.
Durjodhana widząc klęskę swej konnicy rzekł do króla Madrasu: ‘O Śalja, Judhiszthira na naszych oczach zmiażdżył nasze konne oddziały. Staw mu opór! Jesteś przecież znany ze swej odwagi i waleczności, której nikt nie potrafi się oprzeć!’
Śalja ruszył więc przeciw Judhiszthirze prowadząc za sobą liczną dywizję wojowników na rydwanach. Judhiszthira powitał go dziesięcioma strzałami, które utkwiły w samym centrum jego piersi, a Nakula i Sahadewa uderzyli go swymi siedmioma ostrzami. Śala w rewanżu uderzył Judhiszthirę sześćdziesięcioma ostrymi strzałami, a jego braci bliźniaków przeszył dwoma ostrzami. Bhima widząc swego brata Judhiszthirę stojącego w zasięgu strzał Śalji pospieszył mu na pomoc.
Bhiszma płonąc strasznym gniewem zaczął zalewać Pandawów potokami swych strzał. Uderzył Bhimę swymi dwunastoma ostrzami, a Satjaki uderzył dziewięcioma. Nakulę przeszył trzema, a Sahadewę siedmioma. Judhiszthirę uderzył w pierś i ramiona dwunastoma ostrzami. Zranił również Dhrisztadjumnę. Nakula w odpowiedzi uderzył Bhiszmę dwunastoma strzałami, a Satjaki trzema. Dhrisztadjumna uderzył go siedemdziesięcioma ostrzami, Bhima siedmioma, a Judhiszthira dwunastoma.
Pandawowie otoczyli Bhiszmę ze wszystkich stron, lecz on wypuszczając swe strzały we wszystkich kierunkach był jak płomień ognia, który zapłonął w środku dżungli i konsumuje wysuszone drzewa. Swoimi strzałami powalał konie, słonie i rydwany i pozbawiał ich ich jeźdźców. Otaczające go oddziały drżały słysząc przeraźliwy dźwięk uwalnianej cięciwy jego łuku. Strzały Bhiszmy przebijały zbroje i pozbawiały wojowników życia. Spłoszone jego strzałami słonie i konie ciągnęły za sobą nieprzytomnych jeźdźców. Czternaście tysięcy wojowników na rydwanach o wielkiej sławie i wysokim urodzeniu po spotkaniu ze strzałami Bhiszmy przeniosło się na drugi świat razem ze swymi końmi i woźnicami. Pole bitewne pokrywały tysiące rydwanów z połamanymi kołami i ośkami, połamane części zbroi, strzały, włócznie, maczugi, miecze, toporki wojenne, połamane proporce, dłonie trzymające łuki i ozdobione kolczykami głowy.
Żołnierze Pandawów dziesiątkowani strzałami Bhiszmy uciekali w popłochu i mimo swych wysiłków Pandawowie nie zdołali ich zatrzymać. Wyglądali jak wielkie stado spłoszonych byków nie poddające się już żadnej kontroli”.
8. Kryszna ponownie chce sam zabić Bhiszmę widząc wahanie się Ardżuny i Ardżuna ponownie przysięga Bhiszmie śmierć
Sandżaja kontynuował: „O królu, Kryszna widząc jak Bhiszma swymi strzałami łamie szeregi Pandawów, rzekł do Ardżuny: ‘O Ardżuna, zabij Bhiszmę i zrealizuj swą przysięgę, zanim sam postradasz zmysły. Obowiązkiem wojownika jest bezwzględna walka i pokonywanie wroga!’
Ardżuna jednakże poddał się emocjom, spuścił głowę, spojrzał krzywo na Krysznę i rzekł niechętnie: ‘O Kryszna, cóż mi pozostało do wyboru? Zabicie tych, których nie powinienem zabijać i zdobycie władzy, która będzie jak piekło, lub wieczne życie w dżungli. Skoro tego chcesz, prowadź moje konie w kierunku rydwanu Bhiszmy. Uczynię, co karzesz. Zabiję tego wspaniałego wojownika, seniora mego rodu, który zasługuje na mój najwyższy szacunek’.
Kryszna pognał konie w kierunku miejsca, gdzie stał Bhiszma. Żołnierze Pandawów podniesieni na duchu ich widokiem zaczęli odzyskiwać ducha walki. Bhiszma z kolei widząc zbliżający się ku niemu rydwan Ardżuny zasypał go gradem swych strzał. Ardżuna naciągnął cięciwę swego niebiańskiego łuku i wypuszczoną zeń strzałą połamał jego łuk. Bhiszma w jednym mgnieniu oka uchwycił nowy łuk, lecz rozgniewany Ardżuna zniszczył go swą celną strzałą. Bhiszma pełen podziwu dla lekkości ręki Ardżuny zawołał z zachwytem: ‘Wspaniale, wspaniale!’ Uchwycił nowy łuk i zalał rydwan Ardżuny potokiem swych strzał, których Kryszna próbował unikać zręcznie manewrując końmi.
Kryszna jednak zauważył, że Ardżuna traci ducha, podczas gdy Bhiszma walczy z całych swych sił i jak gorące letnie słońce spala oddziały Pandawów swymi strzałami i nie mogąc tego już dłużej znieść, wzburzony gniewem po raz drugi zeskoczył z rydwanu Ardżuny na ziemię. Rycząc jak lew i trzymając w dłoniach jedynie bat do poganiania koni, On, Pan Wszechświata, ruszył krokiem zdającym się rozłupywać cały wszechświat w kierunku Bhiszmy. Serca obserwujących tę scenę zamarły z przerażenia i wszyscy uznali już Bhiszmę za martwego. Gdy tak szedł w kierunku Bhiszmy ubrany w żółte szaty, o skórze ciemnej jak lapis lazuli wyglądał jak chmury burzowe naładowane elektrycznością. Bhiszma widząc zbliżającego się ku niemu Krysznę bez lęku w sercu napiął swój łuk i zawołał: ‘O Ty O Lotosowych Oczach, kłaniam się tobie. O Bogu bogów, zabij mnie dziś w tej bitwie! Śmierć z twych rąk będzie dla mnie wielką łaską. Uderz mnie, O Ty, którego jestem sługą!’
Ardżuna zeskoczył również ze swego rydwanu próbując zatrzymać Krysznę. Chwytając go za ramiona i nogi zatrzymał go wreszcie, gdy wykonywał swój dziesiąty krok. Z sercem wypełnionym smutkiem rzekł z uczuciem do Kryszny, który syczał jak wąż i którego oczy wypełnione były gniewem: ‘O Kryszna, zatrzymaj się. Nie łam swej obietnicy, że nie będziesz w tej wojnie walczył. Ludzie uznają cię za kłamcę. Pozostaw mi cały ten ciężar. Przysięgam, że zabiję drogiego memu sercu Bhiszmę swą własną bronią i poprzez swe dobre uczynki zniszczę mego wroga. Już niedługo przyjdzie dzień, że ten wspaniały wojownik upadnie na ziemię jak księżyc w momencie zniszczenia wszechświata’.
Kryszna, choć słyszał słowa Ardżuny, nie wypowiedział ani jednego słowa i ciągle rozgniewany w milczeniu wrócił na rydwan. Bhiszma widząc ich ponownie na ich rydwanie zalał ich deszczem swych strzał. I nie zaprzestając walki swymi strzałami wypalał dalej życie żołnierzy Pandawów jak gorące słońce. Przerażeni, nie byli w stanie nawet spojrzeć w kierunku, gdzie stał. Nie znajdując dla siebie ochrony rozbiegali się w panice jak stado mrówek, gdy ktoś nastąpi na ich gniazdo”.