Opowieść 84:
Bhima zabija kolejnych synów króla Dhritarasztry
opowiada
Barbara Mikołajewska
na podstawie fragmentów Mahābharāta,
Drona Parva, Jayadratha-Vadha Parva, Sections CXXV-CXXXVIII,
w angielskim tłumaczeniu z sanskrytu Kisari Mohan Ganguli,
URL: http://www.sacred-texts.com/hin/m06/index.htm
Spis treści
2. Bhima walczy z Droną i zabija kolejnych synów króla Dhritarasztry
3. Bhima swym krzykiem informuje Judhiszthirę, że Ardżuna i Satjaki żyją
5. Bhima walcząc z Karną zabija kolejnych wspomagających Karnę synów Dhritarasztry
6. Karna i Bhima darują sobie nawzajem życie, aby uczynione przysięgi mogły zostać zrealizowane
Sandżaja kontynuował: „O królu, Durjodhana po stracie swych trzydziestu jeden braci przypomniał sobie proroctwa Widury, lecz nawet teraz nie potrafił uczynić tego, co należało, aby zapobiec dalszemu zniszczeniu. Ta straszliwa rzeź, o której ci opowiadam, jest owocem niegodziwego postępowania twoich synów ... . Bhima spala ich ogniem swego tłumionego przez trzynaście lat gniewu. Będąc stary i cierpliwy byłeś w stanie przewidzieć konsekwencje tych wszystkich działań, lecz mimo tego nie potrafiłeś postępować zgodnie z dobrą radą tych, którzy nie chcieli upadku twego rodu. Nie płacz więc teraz nad tym, co sam spowodowałeś. Ty sam jesteś przyczyną śmierci swoich synów”.
(Mahābharāta, Drona Parva, Section CXXXVI)
1. Judhiszthira niepokojąc się o Ardżunę i Satjaki wysyła im na pomoc Bhimę, który miał ochraniać go przed Droną
Sandżaja opowiadał dalej ślepemu królowi Dhritarasztrze o czternastym dniu bitwy, w którym Ardżuna wspomagany przez Satjaki przedzierał sie przez formację Kaurawów chcąc zabić króla Dżajadrathę, którego obwiniał o spowodowanie śmierci swego syna Abhimanju. Kaurawowie walcząc w formacji utworzonej przez Dronę bronili zaciekle dostępu do Dżajadrathy licząc na to, że Ardżuna nie zdoła zrealizować swej przysięgi i rzuci się w ogień tak jak obiecał. W przypadku śmierci Ardżuny mając po swej stronie Dronę byli pewni swego zwycięstwa.
Sandżaja kontynuował: „O królu, w czasie gdy Satjaki wdzierał się samotnie coraz głębiej w formację twych synów zbliżając się do miejsca, gdzie walczył Ardżuna, wojska Pandawów próbowały złamać opór Drony, który stojąc na czele swych dywizji bronił wejścia do środka utworzonej formacji. Słońce już dawno przekroczyło południe i straty po obu stronach były ogromne. Wojska Pandawów dziesiątkowane strzałami Drony rzuciły się do ucieczki. Judhiszthira przygnębiony niemożnością udzielenia wsparcia Ardżunie i Satjaki, i nie słysząc dźwięku Gandiwy stawał się coraz bardziej niespokojny. Niepokoił go również brak wieści od Satjaki. Bojąc się ludzkich języków myślał: ‘Nie mogę pozostawiać tego wojownika Wrisznich jego własnemu losowi. Dałem mu do wykonania trudne zadanie. Chcąc dotrzeć do Ardżuny musi pokonać wielu. Czas najwyższy, abym mu wysłał na pomoc Bhimę. Nic na świecie nie zdoła się oprzeć sile jego ramion. Dostarczy on prawdziwego wsparcia zarówno Satjaki jak i Ardżunie’.
Judhiszthira zbliżył się do Bhimy i rzekł: ‘O bracie, nie mogę dostrzec rydwanu Ardżuny i jego proporca’. Bhima odpowiedział: ‘O królu, nigdy dotychczas nie wypowiadałeś słów tak pełnych żalu i zwykle ty sam podnosiłeś nas na duchu, gdy opanowywał nas żal. Cóż mam uczynić, aby rozproszyć twój niepokój? Uczynię wszystko, co karzesz’. Król Prawa ze smutną twarzą i wzdychając jak czarna kobra rzekł: ‘O Bhima, słyszę dźwięk konchy Kryszny, lecz nie słyszę dźwięku Gandiwy. Nie widzę też proporca Ardżuny. Boję się, że nasz brat zginął i Kryszna stanął do walki z Kaurawami. Obawiam się też o życie Satjaki, który jest mi równie drogi, i który ruszył śladem Ardżuny. Posłuchaj mej prośby i udaj się im na pomoc. Gdy do nich dotrzesz, daj mi znać swym potężnym krzykiem, że oni jeszcze żyją’. Bhima rzekł: ‘O bracie, uwolnij się od smutku, gdyż żaden wróg nie zdoła pokonać Ardżuny i Kryszny na jednym rydwanie, na którym niegdyś jechał sam Brahma i Indra. Uczynię jednak tak jak karzesz. Wedrę się w sam środek formacji Kaurawów i dotrę do miejsca, gdzie walczą Ardżuna i Satjaki, aby dostarczyć ci o nich wieści’.
Bhima przygotowując się do drogi rzekł do Dhrisztadjumny: ‘O Dhrisztadjumna, bramin Drona szuka okazji, aby wziąć Króla Prawa do niewoli i oddać go w ręce Durjodhany. Obronę naszego króla przed Droną uważam za swój najwyższy obowiązek. On sam jednakże dał mi rozkaz udania się w ślady Ardżuny i nie śmiem mu się sprzeciwić. Ochraniaj więc dziś Judhiszthirę uważając to za swoje najwyższe zadanie’.
Dhrisztadjumna rzekł: ‘O Bhima, idź w ślady Ardżuny wolny od niepokoju. Drona nie zdoła porwać Judhiszthiry, bo najpierw musiałby mnie zabić, a to, jak sam wiesz, jest niemożliwe, bo to moim przeznaczeniem jest zabicie Drony’.
Bhima przed wyruszeniem w drogę oddał honory swemu najstarszemu bratu, który uściskał go i pobłogosławił, okrążył pobożnie błogosławiących go braminów, dotknął ośmiu dobrze wróżących przedmiotów i wypił jednym haustem święty miód Kairataka. Z oczami czerwonymi z ekstazy czuł, że jego siły podwoiły się. Bramini wykonali na jego intencję różne rytuały pokutne. Wszędzie dawały się dostrzec różne przychylne znaki wróżące zwycięstwo. Ubrany w zbroję, ozdobiony amuletami i kolczykami wsiadł do swego rydwanu. Jego kosztowna zbroja zrobiona z czarnej stali i ozdobiona złotem wyglądała jak przecinająca chmury błyskawica.
Gdy stał na swym rydwanie gotowy do wyruszenia w drogę, raz jeszcze dał się słyszeć dźwięk konchy Kryszny, Pańcadżanji, budzący grozę we wszystkich trzech światach. Judhiszthira rzekł: ‘O Bhima, koncha Kryszny wypełnia swym przeraźliwym dźwiękiem niebo i ziemię. Z całą pewnością Ardżunę spotkało nieszczęście i Kryszna sam zaangażował się w walkę’.
Bhima ponaglany przez swego najstarszego brata i dźwięki bębnów zadął w swą konchę i uchwycił swój łuk brzękając cięciwą. Przybrawszy groźny wygląd ruszył sam jeden przeciw całej potędze Kaurawów przerażając wroga swym lwim rykiem. Ciągnące jego rydwan rasowe ogiery prowadzone przez jego woźnicę Wisokę pędziły z szybkością wiatru miażdżąc po drodze straż przednią twych synów. W pewnej odległości za nim ruszyły na wroga oddziały Pandawów i Pańcalów”.
2. Bhima walczy z Droną i zabija kolejnych synów króla Dhritarasztry
Sandżaja kontynuował: „O królu, twoi synowie widząc rydwan Bhimy pędzący w ich kierunku z siłą huraganu wyruszyli mu naprzeciw. Bhima przedarł się przez potoki ich strzał kierując swe konie ku Dronie, do którego dostępu broniły liczne oddziały na słoniach. Rozproszył szybko te ogromne siły zmuszając je do ucieczki i zbliżył się do Drony, który zatrzymał go w biegu swymi ostrzami uderzając go jednym z nich w sam środek czoła.
Drona sądząc, że Bhima, tak jak poprzednio Ardżuna, przed rozpoczęciem z nim walki odda mu należne nauczycielowi honory, zawołał: ‘O Bhima, bez pokonania mnie nie zdołasz wedrzeć się do środka naszej formacji! Ardżunie udało się tego dokonać, bo otrzymał moje pozwolenie’. Rozgniewany jego słowami Bhima wrzasnął: ‘O nikczemny braminie, Ardżuna nie potrzebował twego zezwolenia, aby złamać uformowane przez ciebie szeregi! On jest nie do pokonania! Nie prosił cię o zezwolenie, lecz oddał jedynie należne ci honory. Ja sam nie jestem zdolny do tych samych uczuć, co mój brat Ardżuna. Traktowaliśmy cię jak naszego nauczyciela, gdy ty widziałeś w nas swych uczniów. Lecz teraz wszystko się zmieniło. Traktujesz nas jak swych wrogów. Pozwól więc, że wezmę z ciebie przykład i potraktuję cię również jak wroga!’
Uchwycił swą maczugę i zakręciwszy nią w powietrzu wyrzucił ją w kierunku Drony. Drona szybko zeskoczył ze swego rydwanu na ziemię, aby uniknąć jej uderzenia, podczas gdy straszliwa maczuga Bhimy przygniotła do ziemi jego rydwan, ogiery, woźnicę i proporzec. Drona szybko przesiadł się do innego rydwanu, podczas gdy rozogniony walką Bhima miażdżył swymi strzałami jego oddziały tak jak huragan miażdży drzewa.
Oddziały twych synów otoczyły Bhimę ze wszystkich stron chcąc go zabić. Duhśasana rzucił w jego kierunku żelazną włócznią, którą Bhima natychmiast zniszczył i wypuszczając ze swego łuku dalsze trzy celne strzały zabił twoich trzech synów: Kundabhedina, Dirghanetrę i Suszenę. Kolejnymi strzałami zabił twego syna Wrindarakę, Abhaję, Raudrakarmana i Durwimoczanę. Pozostali przy życiu nie dając za wygraną zalewali go dalej potokami strzał. Wówczas wściekły Bhima zalany krwią ze swych ran uśmiechając się dziko wysłał do królestwa Jamy dalszych twoich czterech synów: Windę, Anuwindę, Suwarmana, Sudarsana. Oddziały twych synów nie mogąc dłużej wytrzymać ataku jego celnych strzał załamały się i zaczęły uciekać. Bhima ścigał je jeszcze swymi strzałami dziko wrzeszcząc i czyniąc wielki hałas brzękiem swej zbroi i łuku wdzierał się coraz głębiej w farmację Kaurawów pozostawiając za sobą rozproszone siły Drony”.
3. Bhima swym krzykiem informuje Judhiszthirę, że Ardżuna i Satjaki żyją
Sandżaja kontynuował: „O królu, Bhima poruszając się ścieżką Ardżuny i Satjaki siał spustoszenie w armii twych synów będąc jak tygrys wśród antylop. Przedzierając się przez niezliczone dywizje Bhodżów i Kambhodżów oraz nie-ariów dostrzegł walczącego samotnie Satjaki. Pragnąc jak najszybciej zobaczyć Ardżunę, ruszył dalej. Wkrótce dostrzegł go zaangażowanego w walkę i na jego widok wrzasnął swym potężnym głosem. Ardżuna z Kryszną rozpoznając jego głos wrzasnęli równie głośno pragnąc jak najszybciej go zobaczyć. Ich głośny ryk dotarł do uszu Judhiszthiry wypełniając jego serce wielką radością. Uśmiechając się rzekł do siebie w myślach: ‘O Bhima, zrealizowałeś swe zadanie i swym potężnym rykiem przesłałeś mi radosną wiadomość. Dzięki dobremu zrządzeniu losu zarówno Ardżuna jak i Satjaki żyją. Mam nadzieję, że Ardżuna wspomagany przez Krysznę zdoła przed zachodem słońca zabić króla Dżajadrathę, i że Durjodhana widząc śmierć Dżajadrathy i swych braci zabitych przez Bhimę ukorzy się i zawrze z nami pokój. Mam nadzieję, że do rozwiązania naszych waśni wystarczy jedna ofiara, którą była śmierć Bhiszmy, i że pozwoli ona uratować to, co jeszcze nam i Kaurawom pozostało’ ”.
4. Drona rezygnuje chwilowo z próby schwytania Judhiszthiry, gdyż zadanie powstrzymania Ardżuny uważa za ważniejsze
Sandżaja kontynuował: „O królu, Durjodhana widząc¸ że zarówno Ardżuna jak i Bhima i Satjaki wdarli się w sam środek ich wojennej formacji i zbliżają się do miejsca, gdzie stał król Dżajadratha, podjechał do Drony na swym rydwanie i rzekł: ‘O braminie, jak to jest możliwe, że Ardżuna, Satjaki i Bhima zdołali się przedrzeć przez twoją obronę i potoki twych strzał zabijając po drodze setki naszych żołnierzy! Idąc dalej koszą nasze armie swymi strzałami i nikt nie potrafi ich zatrzymać. Jak to jest możliwe? Pokonanie ciebie zdawało się być równie niemożliwe jak wysuszenie oceanu. Dobry los wyraźnie się ode mnie odwrócił. Co mamy czynić dalej? W jaki sposób możemy ocalić Dżajadrathę przed śmiertelnymi strzałami Ardżuny?’
Drona rzekł: ‘O Durjodhana, jesteśmy zagrożeni zarówno przez tych trzech wielkich wojowników, którzy włamali się do naszej formacji, jak i przez armię Pandawów, która uparcie nas atakuje pragnąc wedrzeć się do środka i udzielić im wsparcia. W obecnej sytuacji naszym najwyższym zadaniem jest obrona Dżajadrathy. On jest najwyższą stawką w naszej grze. Kości do gry przekształciły się w strzały i nie o złoto dziś gramy, lecz o nasze życie. Musimy wesprzeć Karnę, Krypę, Śalję i Aśwatthamana którzy ochraniają Dżajadrathę. Udaj się więc na czele swych oddziałów w ich kierunku. Ja sam pozostanę na straży przedniej broniąc Pandawom wejścia do środka naszej formacji’.
Durjodhana postąpił zgodnie z radą Drony angażując się po drodze w walkę z książętami Pańcalów, Judhamanju i Uttamaudżasem, którzy byli obrońcami kół rydwanu Ardżuny i którzy zmuszeni przez Kritawarmana do walki z nim pozostali w tyle za Ardżuną”.
5. Bhima walcząc z Karną zabija kolejnych wspomagających Karnę synów Dhritarasztry
Niewidomy król Dhritarasztra rzekł: „O Sandżaja, czy znalazł się ktoś, kto próbował stawiać opór Bhimie, który niszczył wszystko wokół siebie jak sama śmierć i konsumował mych synów jak ogień wysuszoną trawę?”
Sandżaja rzekł: „O królu, przeciw Bhimie z napiętym łukiem i głośnym krzykiem ruszył Karna, będąc jak potężne drzewo próbujące stawić opór burzy. Bhima odpowiedział na jego strzały swymi zaostrzonymi na kamieniu strzałami i swym lwim rykiem wypełnił cały nieboskłon płosząc konie i słonie. Żołnierze, nad których głowami krążyły sępy, z przerażenia wypuszczali ze swych dłoni łuki. Karna uderzył Bhimę dwudziestoma, a jego woźnicę pięcioma strzałami. Bhima odpowiedział potokiem strzał. Karna w rewanżu wystrzelił cztery groźne ostrza, które Bhima natychmiast zniszczył. Gdy Karna ponownie zasypał go gradem strzał, Bhima w rewanżu złamał jego łuk i uderzył go dziesięcioma prostymi ostrzami. Karna uchwycił nowy łuk i uderzył Bhimę swymi strzałami. Bhima odpowiedział trzema strzałami, które utkwiły głęboko w piersi Karny. Rozgniewany Karna krwawiąc ze swych ran odpowiedział potokami strzał. Bhima ponownie zniszczył jego łuk i swą strzałą o szerokim ostrzu zabił jego woźnicę, a czterema innymi zabił jego konie. Karna szybko przesiadł się na rydwan swego syna Wriszaseny.
Zwycięski Bhima ruszył dalej, chcąc dotrzeć do miejsca, gdzie stał Dżajadratha. Karna nie dawał jednak za wygraną i zdobywszy nowy rydwan ruszył w ślad za nim ścigając go swymi strzałami. Zawołał: ‘O Bhima, dlaczego odwracasz się do mnie tyłem? Czy zapomniałeś, co to znaczy walczyć?’ Bhima nie mogąc znieść jego słów zatrzymał konie i zasypał Karnę gradem strzał, na co on odpowiedział potokami swych ostrzy. Po długiej i zaciekłej walce Bhima ponownie pozbawił Karnę jego rydwanu, koni i woźnicy.
Karna przesiadł się na nowy rydwan i kipiąc gniewem ruszył w pościg za Bhimą. Twoi synowie widząc jego wściekłość uznali już Bhimę za libację (ofiarę) wlewaną przez Karnę do ognia ofiarnego. Jego strzałom towarzyszył straszliwy dźwięk uwalnianej cięciwy i uderzenia jego palców. Podobnie przeraźliwy dźwięk towarzyszył strzałom Bhimy. Wyposażeni w ogromną siłę i łucznicze umiejętności, podnieceni gniewem i sycząc jak dwa jadowite węże mierzyli do siebie ze swych łuków próbując zabić się wzrokiem. Bhima przypomniał sobie wszelkie złe słowa wypowiedziane przez Karnę podczas straszliwej gry w kości, w której Kaurawowie pozbawili ich majątku i zmusili do wygnania, a szczególnie te wypowiadane pod adresem ich żony Draupadi i pokonany całkowicie przez wściekłość przestał troszczyć się o własne życie. Nałożywszy na swój potężny łuk przeraźliwe strzały wystrzelił je w kierunku Karny przykrywając nimi słońce. Karna z dzikim uśmiechem zniszczył tę zbliżającą się do niego chmurę strzał i uderzył Bhimę swymi dziewięcioma ostrzami. Obaj rzucili się na siebie jak dwa wściekłe słonie. Karna zadął w swą konchę, która miała dźwięk setki trąb, po czym zalewając Bhimę potokami swych strzał zbliżył się tak bardzo do jego rydwanu¸ że jego konie w łabędzim kolorze zlały się w jedno z końmi Bhimy w kolorze czarnego niedźwiedzia. Ich broń również zlała się w jedno, jak i oni sami i żaden z nich nie mógł zdobyć przewagi. Pokrywali swymi strzałami całe niebo pragnąc nawzajem pozbawić się życia. Ich strzały ozdobione złotem przeszywały niebo jak błyskawice lub rozpalone meteory. Widok ten wzbudzał w sercach żołnierzy twych synów przerażenie. Wystrzeliwane przez nich ostrza ozdobione piórami sępów wyglądały jak klucze ptaków na jesiennym niebie. Opadając na ziemię zabijały na miejscu liczne słonie, konie i ich jeźdźców. Rzeź była straszliwa.
Karna uderzył Bhimę swymi trzydziestoma strzałami. Bhima w rewanżu swą celną strzałą złamał jego łuk i inną strzałą o szerokim ostrzu powalił na ziemię jego woźnicę. Wściekły Karna uchwycił w dłoń włócznię ozdobioną złotem i drogimi kamieniami przypominającą włócznię śmierci i z głośnym wrzaskiem rzucił nią w kierunku Bhimy, jednakże Bhima natychmiast ją zniszczył swymi siedmioma strzałami. Karna uchwycił nowy potężny łuk i zalał Bhimę deszczem swych ostrzy. Bhima wrzeszcząc jak lew wszystkie je zniszczył jeszcze w powietrzu. Zalewając się nawzajem potokami strzał ryczeli jak dwa tygrysy walczące o ten sam kawałek mięsa. Wyśmiewając się nawzajem i strofując dęli raz za razem w swe konchy nie zaprzestając walki.
Po długiej walce Bhima ponownie swymi celnymi strzałami złamał łuk Karny, zabił jego gniade konie i woźnicę. Karna z ciałem zakrwawionym od otrzymanych ran pozbawiony swych koni i rydwanu zaczął nagle odczuwać silny niepokój. Zalewany przez Bhimę nieprzerwanych potokiem strzał stracił orientację i nie wiedział, co uczynić.
Durjodhana widząc go w takim stanie zapłonął strasznym gniewem i zawołał do swego brata: ‘O Durdżaja, spiesz na pomoc Karnie. Zabij tego straszliwego Pandawę, który chce go zabić i dodaj Karnie odwagi!’
Durdżaja ruszył przeciw Bhimie zasypując go gradem swych strzał. Swymi licznymi strzałami zranił Bhimę, jego konie, woźnicę i trafił w proporzec na jego rydwanie. Rozgniewany jego atakiem Bhima uderzył w rewanżu swymi ostrymi strzałami jego konie, woźnicę jak i jego samego wysyłając ich wszystkich do królestwa boga umarłych Jamy.
Tymczasem Karna odzyskał orientację i energię i wsiadłszy na nowy rydwan zasypał Bhimę nowym gradem strzał. Raz jeszcze starli się ze sobą jak dwa wielkie słonie. Karna uderzył Bhimę swymi strzałami w pierś. Bhima w rewanżu uderzył go swymi sześćdziesięcioma trzema ostrzami. Głęboko zraniony Karna zawrzał gniewem i wystrzelił w kierunku Bhimy strzałę potężną jak piorun Indry, która odbiła się od jego zbroi i zanurzyła w ziemi. Bhima uchwycił swą maczugę i bez chwili namysłu wyrzucił ją w kierunku rydwanu Karny zabijając jego cztery ogiery. Następnie swymi strzałami zabił jego woźnicę i obciął proporzec na jego rydwanie. Pozbawiony ponownie swego rydwanu Karna stanął na ziemi z naciągniętym łukiem gotowy do dalszej walki.
Durjodhana widząc, że Karna znowu stracił swój rydwan wysłał mu na pomoc swego brata Durmukhę, który ruszył pospiesznie w kierunku Bhimy zasypując go gradem strzał. Bhima ruszył mu naprzeciw i swymi dziewięcioma prostymi strzałami pozbawił go życia. Karna widząc Durmukhę leżącego bez życia na ziemi pokonany przez żal zaprzestał na chwilę walki. Wsiadł na jego rydwan i głęboko wzdychając okrążył pobożnie jego martwe ciało sam zdezorientowany i bezradny. Bhima wykorzystując ten moment jego słabości uderzył go swymi czternastoma strzałami wyposażonymi w pióra sępa. Strzały te przebiły jego zbroję zalewając go krwią. Rozgniewany Karna swymi strzałami ozdobionymi złotem uderzył Bhimę w prawe ramię. Z jego rany wypłynął strumień krwi. Bhima doprowadzony tym do wściekłości uderzył Karnę trzema strzałami o sile Garudy, a jego woźnicę trafił siedmioma. Karna nie mogąc już dłużej wytrzymać uderzenia jego strzał, rzucił się haniebnie do ucieczki pozostawiając za sobą zwycięskiego Bhimę”.
Król Dhritarasztra przerwał Sandżaji jego opowiadanie i rzekł: „O Sandżaja, biada moim synom! Karna przechwalał się, że potrafi zabić wszystkich Pandawów, lecz dziś, choć walczył z całych swych sił, nie zdołał nawet pokonać Bhimy. Wiele razy słyszałem jak mój syn Durjodhana wychwalał jego łucznicze umiejętności. Cóż więc powiedział widząc, jak ucieka przed strzałami Bhimy? Wszystkim rządzi przeznaczenie i żaden ludzki wysiłek nie zdoła go zmienić!
Biada moim synom, którzy bezmyślnie igrali z ogniem prowokując Bhimę do wojny! Bhima ma siłę marutusów (bogów burzy) i jest wyposażony w równie okrutne jak oni intencje. Któż odważy się stawić mu czoła? Człowiek prędzej wróci żywy z krainy boga umarłych Jamy niż ze spotkania z Bhimą! Biada moim synom, którym Bhima przysiągł śmierć! Muszą drżeć ze strachu widząc, jak zmusił Karnę do ucieczki. Muszą teraz żałować swych podłych uczynków i słów wypowiedzianych pod adresem Pandawów”.
Sandżaja rzekł: „O królu, w obliczu tej straszliwej rzezi głośno płaczesz, choć to ty sam jesteś u korzeni tego zniszczenia całego świata. Ulegając swemu synowi sprowokowałeś tę straszliwą wrogość między Kaurawami i Pandawami. Nie chciałeś też użyć przeciw niej właściwego lekarstwa będąc jak człowiek od dawna skazany na śmierć. Wypij teraz spokojnie tę straszliwą truciznę, która jest konsekwencją twego własnego działania i słuchaj dalej o heroizmie walczących ze sobą wojowników.
Twoich pięciu synów (Durmarszana, Duhsaha, Durmada, Durdhara i Dżaja) widząc jak Bhima pokonuje Karnę otoczyli go ze wszystkich stron zalewając go deszczem swych strzał. Bhima napinając swój przeraźliwy łuk wysłał ich wszystkich do królestwa Jamy razem z ich końmi i woźnicami. Równocześnie zalewał swymi ostrzami zbliżającego się do niego Karnę, który w międzyczasie odzyskał zmysły. Obaj rzucali na siebie wściekłe spojrzenia nie wypuszczając z dłoni swych łuków.
Karna patrząc na martwe ciała twych synów zabitych na jego oczach zapłonął strasznym gniewem i zalewając Bhimę swymi strzałami przestał się troszczyć o swe życie. Podobnie Bhima przypominając sobie wszystkie złe słowa i uczynki Karny płonął straszliwym gniewem. Uderzali się nawzajem setkami strzał. W końcu Bhima ponownie pozbawił Karnę jego luku, koni i woźnicy. Karna zeskoczył na ziemię i uchwyciwszy swą maczugę wyrzucił ją w kierunku Bhimy, lecz on zniszczył ją swymi strzałami i zalał Karnę tysiącem swych strzał. Karna, który zdołał uchwycił nowy łuk, wszystkie je zniszczył swymi ostrzami. Ponadto swymi celnymi strzałami zdarł z Bhimy jego zbroję i uderzył go w pierś. Bhima w rewanżu uderzył go w prawe ramię swymi dziewięcioma prostymi strzałami, które przebiły się przez jego zbroję i upadły na ziemię. Zalany krwią Karna rzucił się ponownie do ucieczki. Widząc to Durjodhana wysłał przeciw Bhimie swych następnych sześciu braci, których wściekły Bhima zabił swą jedną śmiertelną strzałą. Padli na ziemię jak powalone przez huragan drzewa.
Karna patrząc na martwe ciała twych synów przypomniał sobie z żalem o ostrzeżeniach Widury. Wsiadł na nowy rydwan bogato wyposażony we wszelką broń i zbliżywszy się do Bhimy zasypał go ponownie swymi strzałami. Bhima w odpowiedzi zdarł z niego jego zbroję. Obaj bez zbroi, z ciałami zalanymi krwią płynącą z otrzymanych ran wyglądali jak dwa węże, które pozbyły się swej starej skóry. Ranili się nawzajem swymi strzałami tak jak dwa walczące tygrysy ranią się swymi kłami i pazurami. Zataczając koła swymi rydwanami ryczeli jak dwa walczące ze sobą byki.
Karna patrząc na martwe ciała twych synów syczał jak wąż. Nie mogąc znieść brzęku łuku Bhimy i dźwięku jego palców zasypał go ozdobionymi pawimi piórami strzałami ostrymi jak promienie słońca, które lecąc w jego kierunku wyglądały jak klucze drapieżnych ptaków i chowały się w ciele Bhimy tak jak ptaki chowają się w koronie drzewa. Jego strzały były tak liczne, że zdawały się wypływać nie tylko z jego łuku, ale również z jego proporca, baldachimu i całego rydwanu. Wypełnił nimi cały nieboskłon. Jednakże Bhima nawet nie zadrżał od ich widoku i rozbijał je swych ostrzami, po czym uderzył Karnę najpierw dziewięcioma, a potem dwudziestoma celnymi strzałami. Odwaga Bhimy wywołała aplauz nie tylko Ardżuny i Kryszny, lecz również Krypy, Aśwatthamana, Śalji, Bhuriśrawasa i Uttamaudżasa. Wołali: «Wspaniale, wspaniale».
Durjodhana niepokojąc się o los Karny wysłał mu na pomoc następnych siedmiu braci. Otoczyli Bhimę ze wszystkich stron jak siedem planet otacza księżyc w momencie rozpadu wszechświata. Bhima pamiętając o swej przysiędze wypuścił ze swego łuku siedem śmiertelnych ostrzy ze złotymi lotkami przeszywając nimi ich serca. Upadli na ziemię jak wysokie drzewa złamane przez słonie. Wśród zabitych był bliski sercu Bhimy Wikarna. Gdy padał na ziemię, Bhima zawołał: ‘O Wikarna, stanąłeś do walki wierny swemu obowiązkowi wojownika. Zabiłem cię, bo przysięgałem, że zabiję wszystkich stu synów króla Dhritarasztry. Opłakuję twoją śmierć, bo ty jeden zawsze brałeś pod uwagę nasze dobro!’
Bhima po zabiciu twych siedmiu synów zaryczał jak lew. Jego tryumfalny ryk dotarł do uszu Judhiszthiry radując jego serce. Judhiszthira traktując ten ryk jako umówiony znak rozkazał bić w bębny i wypełniony nową energią ruszył ze swymi żołnierzami do ataku przeciw Dronie”.
6. Karna i Bhima darują sobie nawzajem życie, aby uczynione przysięgi mogły zostać zrealizowane
Sandżaja kontynuował: „O królu, Durjodhana po łącznej stracie swych trzydziestu jeden braci przypomniał sobie proroctwa Widury, lecz nawet teraz nie potrafił uczynić tego, co należało, aby zapobiec dalszemu zniszczeniu. Ta straszliwa rzeź, o której ci opowiadam, jest owocem niegodziwego postępowania twoich synów, którzy okradli Judhiszthirę z jego majątku podczas oszukańczej gry w kości, i którzy przyprowadziwszy przed twe oblicze ich niewinną żonę Draupadi wołali «O niewolnico, wybierz sobie innych mężów, bo twoi znaleźli się na samym dnie piekła». Bhima spala twoich synów ogniem swego tłumionego przez trzynaście lat gniewu. Będąc stary i cierpliwy byłeś w stanie przewidzieć konsekwencje tych wszystkich działań, lecz mimo tego nie potrafiłeś postępować zgodnie z dobrą radą tych, którzy nie chcieli upadku twego rodu. Nie płacz więc teraz nad tym, co sam spowodowałeś. Ty sam jesteś przyczyną śmierci swoich synów”.
Król Dhritarasztra rzekł ze łzami w oczach: „O Sandżaja, to moja zła polityka doprowadziła do tych straszliwych rezultatów. Cóż mogę uczynić dziś? Opowiadaj mi dalej o walce i śmierci tych wielkich herosów”.
Sandżaja kontynuował: „O królu, Karna i Bhima nie zaprzestawali walki. Na oczach zgromadzonych na nieboskłonie Sidhów i Czaranów zasypywali się tysiącami ostrych strzał raniąc się nawzajem i kładąc trupem żołnierzy, którzy znaleźli się w ich zasięgu. Pole bitewne wokół nich pokryte było zwałami trupów słoni, koni i ich jeźdźców leżącymi w morzu krwi. Karna uderzał Bhimę swymi licznymi strzałami, lecz on stał nieporuszony nie dając żadnych oznak bólu i w rewanżu uderzył Karnę w ucho swą haczykowatą strzałą o wielkiej ostrości i zdobiący jego ucho piękny kolczyk upadł na ziemię. Inna jego strzała o szerokim ostrzu uderzyła Karnę w pierś, a dziesięć jego szybkich strzał utkwiło w jego czole. Karna głęboko zraniony i zalany krwią podparł się o bok swego rydwanu i zamknął oczy. Szybko jednak odzyskał świadomość i płonąc straszliwym gniewem zbliżył się do rydwanu Bhimy i uderzył go setką strzał ozdobionych piórami sępów. Bhima odpowiedział wściekłym potokiem swych strzał.
Kontynuowali dalej swą walkę prześcigając się nawzajem w swym heroizmie i próbując przerazić się nawzajem dźwiękiem uwalnianej cięciwy i uderzeń swych palców. Karna napinając swój łuk ozdobiony złotem rzucał na Bhimę gniewne spojrzenia. Wypuszczane z jego łuku potoki ostrych strzał ze złotymi lotkami wyglądały jak niezliczone klucze drapieżnych ptaków, które pokrywając nieboskłon zaciemniały słońce. Podobnie Bhima zalewał Karnę potokami strzał, które zdawały się tworzyć na nieboskłonie nieprzerwaną linię. Ich strzały iskrzyły się uderzając się nawzajem i opadały na ziemię. Od ich zderzeń niebo zdawało się płonąć. Walki na polu bitewnym ustały i wszyscy obserwowali pojedynek tych dwóch herosów. Obserwujący ich z nieboskłonu Sidhowie i gandharwowie obsypywali ich kwiatami i krzyczeli: ‘Wspaniale! Wspaniale!’
Bhima wysłał w kierunku Karny strzałę groźną jak sama śmierć. Karna zniszczył ją i swymi celnymi ostrzami obciął z ramion Bhimy jego kołczany i zerwał cięciwę jego łuku. Następnymi strzałami zerwał proporzec z jego rydwanu, zabił jego konie i zranił woźnicę. Pozbawiony łuku Bhima uchwycił w dłoń oszczep i wyrzucił go z całych sił w kierunku Karny, lecz on zniszczył go przy pomocy swych dziesięciu strzał. Bhima uchwycił miecz i tarczę ozdobioną złotem i ruszył w kierunku rydwanu Karny gotowy do walki na śmierć i życie. Karna z dzikim uśmiechem zniszczył jego tarczę swymi strzałami doprowadzając go tym do wściekłości. Straszliwie rozgniewany rzucił w kierunku Karny swym mieczem, który przeciął na pół jego łuk i upadł na ziemię. Karna uchwycił nowy łuk i zasypał bezbronnego Bhimę tysiącami swych strzał.
Bhima ku zaskoczeniu Karny odbił się od ziemi i podskoczył wysoko w górę. Przerażony tym Karna próbował się ukryć na dnie swego rydwanu. Bhima widząc jego przerażenie opadł na ziemię chwytając się drzewca, na którym był umieszczony proporzec Karny próbując wyłowić go z jego rydwanu tak jak Garuda wyławia z jeziora węża, czym wywołał aplauz wszystkich tych, co obserwowali walkę.
Bhima choć pozbawiony broni i rydwanu nie rezygnował z walki wierny obowiązkowi wojownika. Widząc martwe ciała słoni zabitych przez Ardżunę wbiegł między nie, chcąc zahamować bieg rydwanu Kary. Schowawszy się między nimi podniósł do góry martwe ciało wielkiego słonia chcąc nim rzucić w Karnę, lecz Karna rozbił je na kawałki swymi strzałami. Bhima zaczął unosić z ziemi kawałki martwych ciał słoni i rozbitych rydwanów i rzucać nimi w kierunku Karny, lecz on niszczył je swymi strzałami. Bhima uniósł wówczas swe potężne pięści o sile piorunów zdecydowany zabić Karnę. Przypomniał sobie jednak, że Ardżuna przysiągł mu śmierć i nie chcąc zadawać kłamu jego przysiędze podarował Karnie życie. Podobnie Karna nie zabił Bhimy, choć był on w zasięgu jego strzał, bo nie chciał zadawać kłamu swej obietnicy danej Kunti, że będzie szukał śmierci tylko Ardżuny.
Karna zbliżył się na swym rydwanie do pozbawionego broni Bhimy i dotknął go rogiem swego łuku. Bhima sycząc jak wąż wyrwał mu łuk i uderzył go nim w głowę. Doprowadzony tym do wściekłości Karna zawołał: ‘O żółtodziobie, eunuchu, żarłoku i głupcze! Nie próbuj ze mną walczyć, skoro nie wiesz jak posługiwać się bronią! Udaj się do lasu i żywiąc się korzonkami poddawaj się ascezie, skoro nie dorosłeś do bitwy. Jesteś jedynie zdolny do poganiania kucharzy i niewolników, aby pospieszyli się w przygotowaniu dla ciebie obiadu!’
Karna uchwycił nowy łuk i ponownie dotknął Bhimę jego rogiem wrzeszcząc: ‘O synu Kunti, wracaj do domu, bo nie dorosłeś jeszcze do bitwy, albo schroń się pod skrzydłami Kryszny!’ Bhima roześmiał się dziko i zawołał: ‘O nędzniku, jak śmiesz wypowiadać te obraźliwe słowa! Czyżbyś zapomniał o tym, jak wiele razy pokonywałem cię w walce? Odważ się walczyć ze mną na pięści! Rozszarpię cię gołymi dłońmi na oczach wszystkich tak jak kiedyś rozszarpałem tego niegodziwca Kiczakę!’
Ponaglany przez Krysznę Ardżuna ruszył Bhimie na pomoc. Uderzył Karnę swymi zaostrzonymi na kamieniu strzałami ozdobionymi złotem odciągając go w ten sposób od Bhimy, który w tym czasie wskoczył zręcznie na rydwan Satjaki. Ardżuna wysłał w kierunku Karny swą śmiertelną strzałę. Dostrzegł ją w locie Aśwatthaman i chcąc ratować Karnę zniszczył ją w powietrzu. Rozgniewany Ardżuna skierował swe strzały przeciw synowi Drony i uderzając go sześćdziesięcioma czterema ostrzami zawołał: ‘O Aśwatthaman, nie próbuj przede mną uciekać’. Aśwatthaman jednakże zraniony strzałami Ardżuny wycofał się pod ochronę dywizji Kaurawów. Ardżuna ścigał go swymi strzałami miażdżąc po drodze atakujące go oddziały wroga, po czym pamiętając o swym zadaniu ponownie skierował swe konie w kierunku miejsca, gdzie stał król Dżajadratha”.