Opowieść 99:
Chaos i rzeź po śmierci Śalji
opowiada
Barbara Mikołajewska
na podstawie fragmentów Mahābharāta,
Salya Parva, Sections XVII-XXVIII,
w angielskim tłumaczeniu z sanskrytu Kisari Mohan Ganguli,
URL: http://www.sacred-texts.com/hin/m06/index.htm
Spis treści
2. Bhima zabija dwadzieścia jeden tysięcy żołnierzy Kaurawów
3. Satjaki zabija króla barbarzyńców Salwę
4. Śakuni nie zaprzestaje walki licząc ciągle na zwycięstwo
6. Bhima zabija wszystkich pozostałych synów Dhritarasztry za wyjątkiem Durjodhany
Ardżuna rzekł do woźnicy swego rydwanu: „O Kryszna, poprowadź konie w kierunku tego morza wroga. Swymi ostrzami zakończę dzisiaj tę wojnę. Liczne armie pełne herosów, które osiemnaście dni temu rozpoczęły walkę, uległy już prawie całkowicie wyniszczeniu. ... I wszystko to z powodu zawiści i szaleństwa synów króla Dhritarasztry! Któż wśród szlachetnie urodzonych, oprócz Durjodhany, byłby zdolny do rozpalenia tak wielkiej nienawiści? Nikt rozumny, który zdobył wiedzę, potrafi rozróżnić dobro od zła i ocenić, że jego przeciwnik przewyższa go swymi zasługami, siłą i odwagą, nie podjąłby się prowadzenia takiej wojny! ... Nie ma wątpliwości, że Durjodhana narodził się na ziemi w celu zniszczenia swego własnego rodu”.
(Mahābharāta, Salya Parva, Section XXIV)
1. Pandawowie zabijają wszystkich Madraków, którzy wbrew zakazowi Durjodhany ruszyli do ataku szukając zemsty
Na prośbę niewidomego króla Hastinapury, Dhritarasztry, Sandżaja kontynuował swoje sprawozdanie z osiemnastego i ostatniego dnia wielkiej bitwy Kaurawów z Pandawami na polach Kurukszetry. Rzekł: „O królu, Judhiszthira po zabiciu Śalji wsiadł do nowego rydwanu i uchwyciwszy nowy łuk zaczął zabijać oszołomionego śmiercią swego naczelnego dowódcy wroga grasując wśród nich jak ptak Garuda wśród wężów. Żołnierze twoich synów przykryci płaszczem jego strzał stracili orientację i zaczęli strzelać do siebie nawzajem pozbawiając się broni i życiowego oddechu. Młodszy brat Śalji szukając zemsty ruszył przeciw Judhiszthirze i uderzył go swymi licznymi ostrzami. Król Prawa w rewanżu trafił go swymi sześcioma strzałami. Następnie kolejną parą strzał obciął proporzec na jego rydwanie i zniszczył jego łuk i trzecią strzałą o szerokim ostrzu, szybką jak błyskawica, obciął mu głowę, która ozdobiona diademem i złotymi kolczykami upadła na ziemię z wysokości jego rydwanu jak mieszkaniec nieba po wyczerpaniu swych zasług. Przerażone tym widokiem oddziały Kaurawów rzuciły się do ucieczki, podczas gdy Satjaki ścigał ich swymi strzałami.
Śmierć Śalji zjednoczyła Pandawów, którzy z sercami wypełnionymi radością skupili się wokół Judhiszthiry dmąc w swe konchy i wychwalając go tak jak w dawnych czasach bogowie wychwalili Indrę po zabiciu Wrtry. Kaurawowie z kolei po śmierci swego czwartego naczelnego dowódcy pogrążyli się w chaosie. Mimo zakazu Durjodhany, który podjął próbę zjednoczenia swych rozproszonych sił, tysiąc siedemset Madraków zaczęło przedzierać się przez szeregi Pandawów w kierunku Judhiszthiry szukając zemsty. Pandawowie zasypali ich gradem swych ostrzy.
Śakuni rzekł do Durjodhany: ‘O królu, dlaczego stoimy tutaj bezczynnie, zamiast ruszyć na pomoc masakrowanym przez Pandawów Madrakom? To nie jest w porządku. Umawialiśmy się przecież, że będziemy walczyć z wrogiem wszyscy razem. Dlaczego więc spokojnie patrzysz na masakrę swych żołnierzy, zamiast udzielić im wsparcia?’
Durjodhana rzekł z gniewem: ‘O Śakuni, Madrakowie nie posłuchali moich rozkazów i ruszyli do ataku bez mojej zgody!’
Śakuni rzekł: ‘O królu, powstrzymaj swój gniew, gdyż odważni wojownicy rozgrzani walką ignorują rozkazy swych przywódców. Nie powinniśmy stać tu bezczynnie. Zjednoczmy się i ruszmy im na pomoc. Powinniśmy ochraniać się nawzajem’.
Durjodhana pod wypływem słów Śakuniego ruszył na pomoc Madrakom, jednakże zanim zdołał do nich dotrzeć, Pandawowie uformowani w formację Madhjama wszystkich ich zabili.
Po stronie Kaurawów zaczęły ukazywać się różne złowieszcze znaki i pole bitewne wyglądało straszliwie. Wszędzie było widać unoszące się w górę bezgłowe kształty, a z dysku słonecznego sypały się meteory. Ziemię pokrywały połamane rydwany, trupy koni i jeźdźców. Tu i ówdzie pozostałe przy życiu konie ciągnęły za sobą połamane rydwany bez kół i martwych wojowników z trudem poruszając się wśród trupów. Na widok tego pogromu armia Durjodhany zasypywana potokami strzał rzuciła się do ucieczki”.
2. Bhima zabija dwadzieścia jeden tysięcy żołnierzy Kaurawów
Sandżaja kontynuował: „O królu, po śmierci Śalji Kaurawowie byli jak rozbitkowie na pełnym morzu. Poranieni od strzał wroga i pokonani przez lęk byli jak byki bez rogów lub słonie bez kłów. Choć było dopiero południe, uciekali w popłochu. Ich odwaga i waleczność całkowicie ich opuściła. Jak po śmierci swych poprzednich dowódców raz jeszcze ulegli smutkowi i żałobie. Zagubieni, pozbawieni kierunku stali się łatwym celem dla strzał wroga. Uciekali ciężko dysząc, podczas gdy Pandawowie i Pańcalowie ścigali ich swymi ostrzami bijąc w bębny i dmąc w konchy. Wołali: ‘O wojownicy, dziś Król Prawa zniszczył swego wroga, a Durjodhana stracił swe królestwo i cały swój splendor. Dziś grzeszny król Dhritarasztra o podłym sercu pogrąży się w rozpaczy. Niech potępi samego siebie, niech przypomni sobie słowa mądrego Widury! Niech doświadczy takiego samego smutku, co Pandawowie! Niech pozna wielkość Kryszny, potęgę króla Judhiszthiry, Ardżuny, Bhimy, Nakuli i Sahadewy! Ci którzy mają po swej stronie tak wielkich wojowników jak Satjaki, Dhrisztadjumna, czy Śikhandin, i którzy mają Krysznę za swego obrońcę, muszą zwyciężyć. Zwycięstwo musi być po stronie prawości. Tylko Król Prawa razem z Kryszną będącym obrońcą prawości mógł pokonać w walce Bhiszmę, Dronę, Karnę, Śalję i innych wielkich królów, którzy byli nie do pokonania’. Mówiąc tak między sobą, z uradowanymi sercami ścigali uciekających i przerażonych Kaurawów.
Durjodhana widząc swą armię w odwrocie rzekł do swego woźnicy: ‘O Suta, zawieź mnie na tyły mojej armii, abym mógł stamtąd stawić opór Pandawom. Moja armia ucieka ścigana przez wroga, prowadź więc moje konie powoli i uważnie. Gdy zobaczą, jak witam Pandawów swymi strzałami, uwolnią się od lęku i powrócą do walki’. Woźnica Durjodhany słysząc jego słowa podyktowane odwagą i poczuciem honoru poprowadził jego konie tak jak sobie życzył.
Dwadzieścia jeden tysięcy wojowników Kaurawów, którzy potracili w walce swe rydwany i wierzchowce ciągle walczyło pragnąc zdobyć niebo i sławę. Urodzeni w różnych krajach i pochodzący z różnych miast pozostali na polu bitewnym wierni swemu obowiązkowi. Otoczyli Bhimę ze wszystkich stron z dzikim wrzaskiem zarzucając go różnego rodzaju bronią i blokując drogę każdemu, kto chciał udzielić mu pomocy. Bhima stał na swym rydwanie nieporuszony jak góra Mainaka. W końcu doprowadzony do wściekłości ich atakiem uchwycił w dłonie swą maczugę wybijaną złotem i zeskoczył na ziemię. Masakrując ich bezlitośnie swą maczugą wszystkich ich zabił i leżeli teraz na ziemi skąpani we krwi, z szyjami ozdobionymi girlandami i ze złotymi kolczykami w uszach.
W tym samym czasie oddziały Pandawów pod dowództwem Judhiszthiry walczyły z Durjodhaną, który sam jeden stawiał im zacięty opór i choć byli w większości nie zdołały go pokonać. Durjodhana po zmuszeniu ich do odwrotu próbował ponownie skłonić swą własną armię do walki wołając: ‘O wojownicy, nie uciekajcie, walczcie. Nie widzę bowiem na całej ziemi takiego miejsca, gdzie moglibyście się schować przed Pandawami, podczas gdy zjednoczeni wszyscy razem, możemy ich jeszcze pokonać. Jaki mężczyzna nazywający siebie wojownikiem zechciałby oddać swe życie bez walki? Walka jest dla wojownika właściwą drogą prowadzącą do szczęścia, gdyż albo przynosi mu zwycięstwo, albo prowadzi go wprost do nieba’.
Pod wpływem słów Durjodhany pozostający ciągle przy życiu królowie ruszyli ponownie przeciw Pandawom i walka rozgorzała od nowa”.
3. Satjaki zabija króla barbarzyńców Salwę
Sandżaja kontynuował: „O królu, na czoło armii Kaurawów wysunął się król barbarzyńców (nie-ariów) Salwa jadąc na swym gigantycznym słoniu wielkim jak słoń Indry, Airawata, zdolnym do stratowania oddziałów wroga. Słoń ten, wytrenowany do walki przez doskonałego trenera i wyposażony we wszelkiego rodzaju broń, był wysokiego rodu i Salwa zawsze oddawał mu cześć. Jadąc na nim wyglądał równie wspaniale jak poranne słońce pod koniec lata. Pędząc w kierunku Pandawów zasypywał ich gradem swych ostrzy wysyłając wielu z nich do królestwa boga umarłych Jamy. Żołnierze Pandawów tratowani przez to ogromne zwierzę rzucili się do ucieczki, podczas gdy Kaurawowie ucieszeni tym widokiem dęli w swe konchy wychwalając króla Salwę i jego słonia.
Dhrisztadjumna nie mogąc znieść tej radości wroga z wielką szybkością ruszył Salwie naprzeciw tak jak asura Dżambha ruszył niegdyś przeciw Indrze jadącym na swym słoniu. Uderzył słonia trzema strzałami o energii ognia i kolejnymi pięcioma ostrzami trafił go w płaty czołowe. Zraniony słoń zawrócił i zaczął uciekać, lecz Salwa zatrzymał rozwścieczone zwierzę i uderzając je swym hakiem zmusił do powrotu. Dhrisztadjumna uchwyciwszy w dłoń swą maczugę zeskoczył z rydwanu na ziemię w momencie, gdy gigantyczne zwierzę uchwyciło rydwan w swą trąbę i rzuciło nim o ziemię rozbijając go na drobne kawałki i zabijając konie i woźnicę. Bhima, Śikhandin i Satjaki ruszyli do ataku na tą przeraźliwą bestię zatrzymując ją swymi ostrzami. Salwa w rewanżu i zasypał ich swymi strzałami ostrymi jak promienie słońce. Pańcalowie, Śrindżajowie i Matsjowie głośno krzycząc otoczyli słonia i jego jeźdźca ze wszystkich stron. Dhrisztadjumna ze swą maczugą w dłoni zbliżył się do słonia i jednym uderzeniem rozłupał jego płaty czołowe. Słoń zaryczał wymiotując krwią i upadł na ziemię powodując jej drżenie. W czasie, gdy upadał na ziemię przy akompaniamencie radosnych okrzyków Pandawów, Satjaki swą strzałą o szerokim ostrzu uciął głowę Salwie. Upadła na ziemię obok jego słonia, który wyglądał jak wierzchołek góry obcięty przez piorun Indry.
Żołnierze Kaurawów przerażeni śmiercią Salwy ponownie rzucili się do ucieczki. Szybko jednak powrócili na pole bitewne biorąc przykład z Kritawarmana, który nie dając za wygraną próbował zatrzymać napór wroga swymi strzałami. Bitwa rozgorzała od nowa. Do walki z Kritawarmanem ruszył Satjaki i ci dwaj wielcy łucznicy pochodzący z rodu Wrisznich starli się ze sobą jak dwa potężne słonie. Uderzali się nawzajem różnego rodzaju strzałami budząc aplauz wśród obserwujących ich walkę wojowników. Kritawarman swymi czterema ostrymi strzałami zabił ogiery Satjaki, który rozgniewany tym jak uderzony lancą słoń uderzył go swymi ośmioma strzałami. Kritawarman w rewanżu trafił go swymi trzema ostrzami i następnie zniszczył jego łuk. Satjaki uchwycił nowy łuk i swymi celnymi strzałami zranił Kritawarmana, zabił jego konie i woźnicę i obciął proporzec na jego rydwanie. Kritawarman kipiąc gniewem uchwycił swą lancę i wyrzucił ją w kierunku Satjaki pragnąc go zabić, jednakże Satjaki zniszczył ją jeszcze w powietrzu i swymi szybkimi dziesięcioma strzałami zranił osłupiałego od jego wyczynu Kritawarmana w pierś. Krypa bojąc się o życie Kritawarmana szybko się do niego zbliżył, wciągnął go na swój rydwan i wywiózł poza zasięg śmiertelnych strzał Satjaki.
Żołnierze Kaurawów przerażeni heroicznym wyczynem Satjaki, który zalewał ich swymi strzałami, zaczęli uciekać pozostawiając na polu walki samotnego Durjodhanę, który nieustraszony ruszył sam jeden do walki z oddziałami Pandawów. Kipiąc gniewem uderzył swymi ostrzami Dhrisztadjumnę i Śikhandina, Pandawów i synów Draupadi. Stał na polu bitewnym jak uświęcony mantrami ogień ofiarny na swym ołtarzu ofiarnym. Był jak sam Niszczyciel i nikt nie śmiał się do niego zbliżyć. Walcząc z odwagą wynikłą z desperacji wyglądał jak sam Rudra. Całą ziemię przykrył tysiącami strzał, które pokrywały wszystkich jak kurz i w armii Pandawów nie było nikogo, kto nie zostałby zraniony jego strzałą. Cała ziemia zdawała się być zrobiona z jego strzał. Jego waleczność i odwaga zdawała się przewyższać wszystko, co dotychczas widziałem. Pandawowie, choć wszyscy razem, nie śmieli się do niego zbliżyć. Jego uciekająca armia, która nie zdołała uciec zbyt daleko, na widok jego odwagi otrząsnęła się z lęku i zaczęła wracać, aby udzielić mu wsparcia”.
4. Śakuni nie zaprzestaje walki licząc ciągle na zwycięstwo
Sandżaja kontynuował: „O królu, walka Kaurawów z Pandawami stała się przeraźliwa. Wojownicy po obu stronach walczyli z coraz większą determinacją nie troszcząc się o swoje życie. Choć słońce stało wysoko na niebie, pole bitewne pokrywały ciemności spowodowane kurzem i potokami strzał. Rozpoznawali się wykrzykując swoje imiona. Rzeź była straszliwa.
Judhiszthira uderzył bramina Krypę swymi trzema strzałami ze złotymi lotkami i kolejnymi czterema zabił ogiery Kritawarmana, który pozbawiony swego rydwanu wsiadł szybko do rydwanu Aśwatthamana. W tym samym czasie Krypa uderzył Judhiszthirę ośmioma ostrzami, a Durjodhana wysłał przeciw niemu siedmiuset wojowników na rydwanach, którzy otoczyli go ze wszystkich stron przykrywając go płaszczem swych strzał. Śikhandin na czele swych oddziałów ruszył mu na pomoc i wszystkich siedmiuset wysłał do królestwa boga umarłych Jamy.
W miarę upływu dnia walki nasilały się. Nikt już nie miał dla nikogo litości. Wzajemnemu zabijaniu się towarzyszyły głośne krzyki i dźwięki konch. Wszystko, co żywe zdawało się ulegać zniszczeniu i gwałtownie rosła liczba opłakujących śmierć swych mężów wdów. Widoczne wszędzie przeraźliwe znaki zapowiadały powszechne zniszczenie. Słonie drżały i roniły obficie łzy. Ziemia trzęsła się z głośnym hukiem, z nieba sypały się wyposażone w uchwyty meteory płonąc jak pochodnie, a huraganowy wiatr unosił z ziemi chmury kamyków. Wojownicy ignorowali je jednak całkowicie i walczyli dalej pragnąc swą heroiczną walką i śmiercią zdobyć niebo.
Śakuni walcząc na tyłach armii Pandawów zachęcał do walki swą konnicę, której dziesięć tysięcy pozostawało jeszcze przy życiu. Judhiszthira widząc jak łamie jej szeregi rzekł do Sahadewy: ‘O bracie, mając do pomocy synów Draupadi udaj się na nasze tyły i zabij Śakuniego, który niszczy naszą armię! Ja sam będę dalej walczył na czele. Niech cię wspiera siedmiuset wojowników na słoniach, pięć tysięcy konnicy i trzy tysiące piechurów’.
Konnica prowadzona przez Sahadewę zlała się z konnicą Śakuniego i między walczącymi stronami trudno było dostrzec jakąś różnicę. Wojownicy po obu stronach z równą determinacją uderzali się swymi lancami, włóczniami i inną bronią. Liczni walczyli na pięści, chwytali się nawzajem za włosy i próbowali zrzucić się ze swych wierzchowców. Konie i słonie razem ze swymi jeźdźcami padały martwe na ziemię setkami tworząc trudne do przebycia stosy. Śakuni widząc, że jego kawaleria traci możliwość swobodnego ruchu, dał hasło do odwrotu. Podobnie uczynił Sahadewa.
Żołnierze i ich bojowe zwierzęta pokonani przez zmęczenie, pragnienie i otrzymane rany zaprzestawali walki lub tracąc rozum od zapachu krwi zabijali każdego, kto się do nich zbliżył nie rozróżniając wroga od brata i przyjaciela. Wilki, szakale i sępy dziko wyjąc buszowały wśród trupów. Pole bitewne, nad którym unosiły się bezgłowe formy trzymające w jednej dłoni za włosy głowy z przekrwionymi oczami i miecze w drugiej, samym swym widokiem budziło przerażenie. Heroiczny Śakuni mimo całej tej zgrozy nie dawał za wygraną i ze swą nieliczną już konnicą zaatakował ponownie o wiele liczniejsze oddziały Pandawów. Pandawowie tworząc zwarty mur zasypali go deszczem różnego rodzaju broni. Widząc to Kaurawowie nabierając nowej energii ruszyli mu na pomoc. Gdy te dwie siły starły się ze sobą, wojownicy upadali ze swych rydwanów, koni i słoni na ziemię jak mieszkańcy nieba po wyczerpaniu swych zasług. Niektórzy z nich utraciwszy swą broń atakowali dalej wroga kopiąc go i uderzając pięściami. Nikt nie miał już dla nikogo litości. Walczący bez mrugnięcia okiem zabijali swych panów, braci, przyjaciół i synów wyrzucając swe lance i wypuszczając strzały ze swych łuków.
Gdy walki ponownie ucichły i ci, co pozostali przy życiu, szukali wytchnienia, Śakuni mający ciągle pod swą komendą siedem setek konnicy, zaczął rozglądać się po polu bitewnym w poszukiwaniu Durjodhany. Nie mogąc go dostrzec, zaczął o niego pytać swych żołnierzy, którzy wskazali mu biały baldachim króla Kurów rozjaśniający ciągle pole bitewne jak księżyc w pełni. Durjodhana stał na swym rydwanie otoczony przez swój oddział wojowników na rydwanach. Śakuni mając ciągle nadzieję na zwycięstwo i jakby nie dostrzegając masakry Kaurawów zbliżył się do niego i rzekł: ‘O królu, zabij braci Pandawów, gdyż ja sam zniszczyłem całą ich konnicę. Nie zdołamy pokonać Judhiszthiry, dopóki nie podejmiemy z nim walki na śmierć i życie. Zniszczmy oddział rydwanów prowadzonych przez Judhiszthirę jak i odziały słoni i piechoty’ ”.
5. W chaosie walk Aśwatthaman, Kritawarman i Krypa tracą z oczu Durjodhanę i niepokoją się o jego los
Sandżaja kontynuował: „O królu, żołnierze Durjodhany zachęceni słowami Śakuniego ruszyli ponownie do ataku na Pandawów. Widząc to Ardżuna rzekł do Kryszny: ‘O Kryszna, poprowadź konie w kierunku tego morza wroga. Swymi ostrzami zakończę dzisiaj tę wojnę. Liczne armie pełne herosów, które osiemnaście dni temu rozpoczęły walkę uległy już prawie całkowicie wyniszczeniu. Taki widać był wyrok losu. Niemądry Durjodhana nie chciał słuchać korzystnych dla siebie rad Bhiszmy i kontynuował wojnę nawet wówczas, gdy senior naszego rodu złożył swe życie w ofierze i usnął na swym łożu ze strzał, choć straciła ona cały swój sens. Jak nie uważać Kaurawów za głupców, skoro choć wstrząśnięci ofiarą Bhiszmy, z umysłami zamroczonymi przez żądzę nie chcieli zawrzeć pokoju? Śmierć bramina Drony i Karny również nie zatrzymała tej rzezi. Nie zatrzymała jej też śmierć Dżajadrathy, Bhuriśrawasa, Śalji jak i masakra czyniona przez Bhimę. I wszystko to z powodu zawiści i szaleństwa synów króla Dhritarasztry! Któż wśród szlachetnie urodzonych, oprócz Durjodhany, byłby zdolny do rozpalenia tak wielkiej nienawiści? Nikt rozumny, który zdobył wiedzę, potrafi rozróżnić dobro od zła i ocenić, że jego przeciwnik przewyższa go swymi zasługami, siłą i odwagą, nie podjąłby się prowadzenia takiej wojny! Jakże mógł on słuchać rad innych odrzucając twój apel o pokój? Jakie lekarstwo może uleczyć kogoś, kto ignorował mądre słowa Bhiszmy, Drony i Widury nawołujące do zawarcia pokoju jak i słowa swej matki mające na uwadze jego dobro?
Nie ma wątpliwości, że Durjodhana narodził się na ziemi w celu zniszczenia swego własnego rodu. Wskazuje na to jego polityka i wszystkie jego zachowania. On nigdy nie odda nam dobrowolnie naszego królestwa i nigdy nie zmieni swego wrogiego wobec nas zachowania. Widura wielokrotnie to powtarzał. Rozumowanie Durjodhany jest złe i niezdolne do zaakceptowania korzystnych dla niego rad. Nic więc dziwnego, że doprowadziło go do zniszczenia. W momencie jego narodzin mędrcy przepowiadali, że swą niegodziwością doprowadzi on do wyniszczenia kasty wojowników. Dziś widzimy realizację tej przepowiedni. Przyczyna tej niszczącej wszystko wojny zniknie dopiero wraz ze śmiercią Durjodhany. Do takiego doszedłem wniosku rozmyślając nad niegodziwością Durjodhany i słowami Widury’.
Kryszna poprowadził konie Ardżuny poprzez dżunglę wroga. Wypuszczane przez Ardżunę strzały uderzały konie, słonie i ich jeźdźców przykrywając wszystkie punkty przestrzeni i czyniąc je nie do odróżnienia. Cały świat zdawał się być przykryty oznaczonymi jego imieniem strzałami wyposażonymi w złote lotki, które zawsze docierały do celu. Masakrowani jego strzałami żołnierze Kaurawów zaczęli uciekać. Szybko jednak po założeniu świeżej zbroi i napojeniu swych zwierząt powracali na pole bitewne zdecydowani na śmierć.
W innym miejscu pola bitewnego Pańcalowie prowadzeni przez Dhrisztadjumnę walczyli z Durjodhaną i jego oddziałem złożonym z wojowników na rydwanach. Zasypywali się nawzajem potokami strzał. Durjodhana uderzył Dhrisztadjumnę swymi licznymi ostrzami w ramiona i pierś. Dhrisztadjumna boleśnie zraniony zabił w rewanżu jego konie i uciął głowę jego woźnicy. Durjodhana pozbawiony swego rydwanu dosiadł wierzchem konia i widząc utratę ducha wśród w swych własnych szeregach pocwałował w kierunku miejsca, gdzie stał Śakuni.
W tym samym czasie do ataku na pięciu braci Pandawów ruszyły słonie. Otoczeni ze wszystkich stron wyglądali jak planety wśród gwiazd. Ardżuna zabijał je jedną celną strzałą, podczas gdy Bhima, który sam przypominał rozwścieczonego słonia, zeskoczył szybko ze swego rydwanu i miażdżył je swą maczugą wzbudzając w Kaurawach przerażenie samym swym widokiem. Uderzane jego maczugą słonie biegały chaotycznie rycząc z bólu i tratując wszystko po drodze. Niektóre padały trupem od jednego uderzenia. Judhiszthira i jego bracia bliźniacy wspierali Ardżunę i Bhimę zasypując słonie gradem swych strzał.
Tymczasem Aśwatthaman, Krypa i Kritawarman zaczęli się niepokoić o Durjodhanę nie mogąc go nigdzie dostrzec. Bojąc się, że został zabity, zaczęli dopytywać się o niego. Wojownicy byli jednak zbyt zajęci walką, aby móc im udzielić jakiejś sensownej odpowiedzi. Aśwatthaman, Krypa i Kritawarman nie mogąc pozbyć się swego niepokoju zaczęli przedzierać się przez oddziały Pandawów w kierunku Śakuniego”.
Sandżaja kontynuował: „O królu, oddziały prowadzone przez Dhrisztadjumnę wznowiły atak na naszych żołnierzy osłabionych przez nieobecność tych trzech wielkich wojowników, którzy udali się na poszukiwania Durjodhany. Widząc naszych żołnierzy rozbitych, pobladłych, pobawionych broni, ja sam ruszyłem do walki broniąc strategicznego punktu, gdzie dotychczas walczył bramin Krypa. Mimo heroizmu naszych wojowników zostaliśmy pokonani przez strzały Ardżuny i niedobitki naszej armii rzuciły się do ucieczki. Satjaki, który zaczął nas ścigać razem z czterema setkami rydwanów, zbliżył się do mnie na odległość strzału i swymi strzałami zdarł ze mnie zbroję i pozbawił mnie zmysłów. W tym samym czasie Bhima z Ardżuna zniszczyli całkowicie nasz oddział słoni i gdy trupy słoni uniemożliwiły oddziałom Pandawów poruszanie się, Bhima dzięki sile swych ramion przebił dla nich wśród trupów słoni ścieżkę”.
6. Bhima zabija wszystkich pozostałych synów Dhritarasztry za wyjątkiem Durjodhany
Sandżaja kontynuował: „O królu, gdy twój syn Durjodhana zniknął swym wojownikom z pola widzenia, garstka twoich synów, która pozostała jeszcze przy życiu, widząc jak Bhima niszczy bezlitośnie ich dywizję słoni, ruszyła do walki z nim zalewając go potokami swych ostrzy. Mimo ich odwagi i determinacji Bhima wszystkich ich pozabijał. Zabił także wspierających ich pięciuset wojowników na rydwanach, siedem setek słoni, osiem setek konnicy i dziesięć tysięcy piechurów. Z wszystkich twoich stu synów przy życiu pozostało jedynie dwóch: Durjodhana i Sudarśana.
Kryszna dostrzegł Durjodhanę stojącego obok Śakuniego i rzekł do Ardżuny: ‘O Ardżuna, ogromna liczba naszego wroga została dziś zabita i my tez ponieśliśmy ogromne straty i jesteśmy zmęczeni. Durjodhana nie zaprzestanie jednak walki, dopóki sam nie zginie. Widzę go pod białym baldachimem obok Śakuniego i jego konnicy, lecz nie widzę, aby był ochraniany przez swych największych wojowników Aśwatthamana, Krypę i Kritawarmana, którzy mu jeszcze pozostali i którzy muszą przybywać w innym miejscu. Niech ktoś uda się do Dhrisztadjumny z prośbą aby razem ze swymi oddziałami zaatakował Durjodhanę, który ciągle zdaje się wierzyć w to, że może nas pokonać. Podejmując z nami walkę sam doprowadzi do swego zniszczenia. Tym razem nie uda mu się przed nami uciec’.
Ardżuna rzekł: ‘O Kryszna, tylko dwóch synów Dhritarasztry pozostało przy życiu i jeszcze dzisiaj Bhima ich zabije. Poza trzema wymienionymi przez ciebie wojownikami, Śakunim, jego synem Uluką i królem Trigartów pozostało im jeszcze jedynie pięć setek konnicy Śakuniego, dwie setki rydwanów, setka słoni i trzy tysiące piechoty. Taka jest obecnie cała siła militarna Durjodhany! Choć on sam pozostaje jeszcze przy życiu, mimo tej straszliwej rzezi, nie uniknie śmierci i wraz z jego śmiercią Król Prawa uwolni się od swojego wroga. Dziś nikt nie ucieknie przed moimi strzałami, choćby nawet był czymś więcej niż zwykłym człowiekiem. Zabiję każdego, kto ze strachu przede mną nie ucieknie. Jeszcze dziś ich żony będą opłakiwać ich śmierć. Dziś zarówno Śakuni jak i Durjodhana stracą wszystkie swe ziemskie dobra łącznie ze swym życiowym oddechem’.
Kryszna poprowadził konie Ardżuny w kierunku Durjodhany. W tym samym czasie w jego kierunku ruszył Bhima i Sahadewa. Śakuni wyruszył im naprzeciw. Durjodhana uderzył Sahadewę w głowę swą lancą. Sahadewa opadł na taras swego rydwanu zalany krwią i sycząc jak wąż. Szybko jednak odzyskał zmysły i kipiąc gniewem zasypał Durjodhanę swymi ostrzami. Ardżuna w tym samym czasie zniszczył całą konnicę Śakuniego i ruszył do ataku przeciw Trigartom. Wojownicy Trigartów odpowiedzieli potokami swych ostrzy. Nieustraszony Ardżuna swą jedną ostrą jak brzytwa strzałą uciął głowę Satjakarmana. Następnie przystąpił do ataku na Satjeszu zbliżając się do niego jak lew do jelenia. Po zabiciu go uderzył króla Trigartów Suśarmana swymi trzema strzałami i kolejnymi szybkimi ostrzami zabił wszystkich jego wojowników na rydwanach. Kipiąc długo powstrzymywanym gniewem zasypał Suśarmana setką swych strzał i czterema ostrzami zabił jego cztery ogiery. Następnie nałożył na cięciwę swego łuku strzałę groźną jak narzędzie boga umarłych Jamy i przebił nią serce Suśarmana. Ku radości Pandawów i rozpaczy Kaurawów król Trigartów padł martwy na ziemię. Ardżuna swymi kolejnymi celnymi ostrzami pozbawił życia jego trzydziestu pięciu synów jak i wszystkich innych wojowników walczących po jego stronie.
W tym samym czasie Bhima przykrył twego syna Sudarśanę płaszczem swych strzał i swą jedną strzałą ostrą jak brzytwa uciął mu głowę. Żołnierze Sudarśany otoczyli Bhimę ze wszystkich stron zalewając go swymi ostrzami. Bhima niszcząc ich strzały jeszcze w powietrzu zabił ich wszystkich. Pozostający jeszcze przy życiu królowie walczący po stronie Kaurawów widząc czyniony przez Bhimę pogrom ruszyli do walki z nim z napiętymi łukami, a wojownicy Pandawów ruszyli na pomoc Bhimie”.
7. Sahadewa zabija Śakuniego
Sandżaja kontynuował: „O królu, walka stawała się coraz bardziej mordercza. W jej ferworze Śakuni zasypał Sahadewę gradem swych strzał, podczas gdy jego syn Uluka walcząc w tym czasie z Bhimą uderzył go swymi dziesięcioma ostrzami. Śakuni wspomagając swego syna uderzył Bhimę trzema strzałami, a Sahadewę zasypał dziewięćdziesięcioma. Deszcz strzał padający z łuków walczących był jak monsunowa ulewa. Pole bitewne w wielu miejscach nieprzejezdne od stosów trupów pokryły ciemności ukazując zarówno swój piękny jak i przeraźliwy aspekt. Ozdobione ciałami w złotych zbrojach, ornamentami, połamanymi tarczami, mieczami, lancami i głowami w koronach i kolczykach wyglądało jakby było pokryte kwiatami. Buszujące po nim bestie żerujące na trupach budziły grozę nawet w sercach najodważniejszych.
Armia Kaurawów skurczyła się do niewielkiej liczby, którą pod naciskiem Pandawów szybko malała. Śakuni kontynuując walkę z Sahadewą uderzył go z ogromną siłą w głowę swą lancą. Sahadewa zachwiał się od jej uderzenia i opadł na taras swego rydwanu. Bhima widząc to zaryczał jak lew i zasypał Kaurawów gradem swych strzał. Przerażeni jego wrzaskiem zaczęli uciekać. Durjodhana próbował ich zatrzymać krzycząc: ‘O wojownicy, nie zapominajcie o swym obowiązku! Walcząc do ostatniego oddechu zdobędzie sławę i niebo!’ Kaurawowie pod wpływem słów swego króla powrócili na pole bitewne gotowi od oddania w jego sprawie swego życia. Pole bitewne zawrzało jak wzburzony ocean.
Tymczasem Sahadewa, który zdołał ochłonąć już od bólu wywołanego uderzeniem lancy Śakuniego, uderzył go swymi dziesięcioma strzałami, a jego konie trzema. Następnymi strzałami zniszczył jego łuk. Śakuni uchwycił szybko nowy łuk i uderzył wspierającego Sahadewę Bhimę siedmioma strzałami, a Nakulę sześćdziesięcioma, podczas gdy jego syn Uluka uderzył Sahadewę swymi siedemdziesięcioma strzałami, a Bhimę siedmioma. Bhima w rewanżu uderzył Ulukę i Śakuniego jak i innych ochraniających ich wojowników swymi licznymi ostrzami. Kaurawowie kipiąc gniewem zalali Pandawów deszczem swych strzał. Sahadewa nałożył na cięciwę swego łuku strzałę o szerokim ostrzu i uciął nią głowę Uluce, gdy zbliżał się do niego z łukiem gotowym do strzału. Martwe ciało Uluki zalane krwią upadło na ziemię z wysokości jego rydwanu.
Śakuni patrząc na śmierć swego syna i powstrzymując z trudem szloch pomyślał o tym, że właśnie realizują się proroctwa Widury. Płonąc gniewem i żądzą zemsty zbliżył się do Sahadewy i uderzył go swymi strzałami. Sahadewa w rewanżu zniszczył jego łuk. Śakuni uchwycił swój miecz i rzucił nim w kierunku Pandawy, który jednak zniszczył go jeszcze w powietrzu łamiąc go na pół swą celną strzałą. Śakuni widząc swój miecz w kawałkach wyrzucił w jego kierunku swą maczugę, która jednak upadła na ziemię nie dosięgając celu. Śakuni rzucił wówczas w kierunku Sahadewy swą włócznią groźną jak sama śmierć, lecz Pandawa pociął ją na trzy części swymi ozdobionymi złotem strzałami. Ozdobiona złotem i drogimi kamieniami upadla na ziemię jak błyskawica.
Śakuni widząc swą potężną broń zniszczoną przez Sahadewę zaczął odczuwać strach i razem z ochraniają go nieliczną już konnicą rzucił się do ucieczki. Pandawowie z głośnym krzykiem ścigali ich swymi strzałami. Wyposażony w wielką siłę umysłu Sahadewa widząc, że jego wróg podupadł na duchu, popędził za nim na swym rydwanie uderzając go swymi licznymi strzałami wyposażonymi w lotki z piór sępów. Przypominając sobie wszystkie jego karygodne uczynki zawołał: ‘O Śakuni, nie porzucaj swych obowiązków wojownika! Walcz ze mną i zbierz owoce swych niegodziwych czynów! Wszyscy ci, którzy zakpili sobie kiedyś z naszej uczciwości skłaniając Króla Prawa do gry w kości, już zginęli. Tylko ty i Durjodhana pozostajecie jeszcze przy życiu. Dzisiaj utnę ci głowę przy pomocy mej strzały, jakby była dojrzałym owocem strząsanym z drzewa przy pomocy kija’.
Sahadewa naciągnął cięciwę swego łuku i jakby paląc swego wroga swym gniewem uderzył go dziesięcioma strzałami, a jego konie czterema. Rycząc jak lew następnymi strzałami obciął proporzec na jego rydwanie i zniszczył jego łuk. Śakuni kipiąc gniewem podniósł w górę swą lancę ozdobioną złotem pragnąc go zabić. Zanim jednak zdołał ją wyrzucić, Sahadewa swymi trzema strzałami o szerokich ostrzach zniszczył ją i obciął Śakuniemu jego ramiona. Następnie żelazną strzałą ze złotymi lotkami wypuszczoną z jego łuku z wielką starannością obciął mu jego głowę, która była u korzeni niegodziwej polityki Kaurawów i ich podłych uczynków. Na ten widok nieliczni żołnierze Kaurawów, którzy pozostali jeszcze przy życiu ponownie rzucili się do ucieczki i słysząc za sobą brzęk Gandiwy Ardżuny z przerażenia potracili zmysły. Pandawowie z sercami wypełnionymi radością dęli w swe konchy i uderzali w bębny wychwalając heroiczny czyn Sahadewy. Wołali: ‘O Sahadewa, niech chwała będzie tobie i dobremu losowi, którego wyrokiem spełniłeś swą przysięgę i zabiłeś tego niegodziwca, który kroczył ścieżką Bezprawia!’ ”