Opowieść 101:
Pielgrzymka Balaramy do świętych brodów Saraswati
opowiada
Barbara Mikołajewska
na podstawie fragmentów Mahābharāta,
Salya Parva, Sections XXXV-LIV,
w angielskim tłumaczeniu z sanskrytu Kisari Mohan Ganguli,
URL: http://www.sacred-texts.com/hin/m06/index.htm
Spis treści
2. Bród Prabhasa, gdzie Soma uwolnił się od skutków klątwy Dakszy
3. Bród Udapana, gdzie rzeka Saraswati na prośbę ascety Trity ukrywa się w podziemiach
4. Balarama odwiedza kolejne brody na Saraswati i dociera do miejsca, gdzie rzeka zmienia swój bieg
5. Bród Sapta-Saraswat, gdzie siedem nurtów Saraswati łączy się w jeden
8. Święty bród Wasisztapawaha, gdzie nurt Saraswati przyspiesza i bród Aruny
10. Brody Taidżasa, Agnitirtha, Brahmayoni i Kubera
12. Brody Indry, Paraśuramy i Waruny
13. Bród Aditja, gdzie asceta Asita-Dewala osiągnął mokszę
14. Bród, gdzie syn Saraswati, Saraswat, nauczał mędrców Wed
15. Bród, gdzie córka Kuni-Gargi spędziła swą noc poślubną
Balarama słysząc te słowa proroka Narady pożegnał braminów i wszystkim tym, co towarzyszyli mu w pielgrzymce, nakazał powrót do Dwaraki. Sam ruszył w dół kierując się ku jezioru Dwaipajana. Po drodze nucił słowa pochwały dla rzeki Saraswati i jej świętych brodów (tirtha): „Jakież miejsca na ziemi są szczęśliwsze od tych, które znajdują się nad brzegami Saraswati. Które mają więcej zalet? Ludzie idą stąd wprost do nieba. Należy zawsze pamiętać o Saraswati, która jest najświętszą z wszystkich rzek i daje ludziom największe szczęście. Ten, kto odwiedzi święte brody Saraswati, oczyści się na zawsze ze swych grzechów”. Rzucając spojrzenia ku świętej rzece wsiadł na swój rydwan i ruszył w kierunku, gdzie Durjodhana i Bhima przygotowywali się do pojedynku.
(Mahābharāta, Salya Parva, Section LIV)
1. Balarama, zamiast brać udział w wojnie Bharatów udaje się na pielgrzymkę do świętych brodów Saraswati
W czasie gdy na polach Kurukszetry toczyła się przeraźliwa wojna Bharatów, starszy brat Kryszny, Balarama, który odmówił udziału w wojnie nie chcąc opowiadać się po żadnej ze zwaśnionych stron, odbywał pielgrzymkę do świętych brodów (tirtha) na rzece Saraswati. Jego pielgrzymka trwała czterdzieści dwa dni. Na polu bitewnym pojawił się dopiero w momencie, gdy Kaurawowie stracili już wszystkie swe armie i Bhima i Durjodhana przygotowywali się do pojedynku na śmierć i życie. Oto opowieść braminów o świętych miejscach, które odwiedził Balarama w czasie, gdy Pandawowie i Kaurawowie zabijali się nawzajem. Każde z tych miejsc miało swój początek w wydarzeniach sięgających zamierzchłych czasów i odwiedzanie każdego z nich przynosiło różne zasługi.
Balarama wyruszył na swą pielgrzymkę w momencie, gdy gwiazdy na niebie utworzyły konfigurację Maitra. Przygotowując się do niej rzekł do swej służby: „O służący, przynieście z Dwaraki święty ogień, złoto, srebro i odpowiednie suknie. Przyprowadźcie bydło, konie, słonie, wielbłądy i odpowiednie wozy. Zwołajcie także setki kapłanów i braminów”.
Odwiedzając święte miejsca obdarowywał bogato wszystkich potrzebujących. Tych, którzy pragnęli podróży, obdarowywał wozami, głodnych obdarowywał żywnością, a spragnionych napojami. Potrzebującym ubrań rozdawał ubrania. Droga, którą szedł, ozdobiona kwitnącymi drzewami, wypełniona uradowanymi ludźmi i rozdawanym przez niego bogactwem przypominała drogę w krainie wiecznej szczęśliwości. Realizując swe śluby rozdał braminom ogromne bogactwo i w różnych świętych miejscach składał bogate dary ofiarne.
2. Bród Prabhasa, gdzie Soma uwolnił się od skutków klątwy Dakszy
Balarama w otoczeniu kapłanów i przyjaciół odwiedził najpierw święte miejsce zwane Prabhasa (oświetlać). Tutaj pan konstelacji, Soma (Księżyc), uwolnił się niegdyś od gruźlicy, na którą zapadł w wyniku klątwy Dakszy i po odzyskaniu utraconej energii oświetla po dziś dzień cały wszechświat.
Daksza miał dwadzieścia siedem córek i wszystkie je oddał za żony Somie, który pomagał ludziom w kalkulowaniu czasu. Wszystkie one były piękne i nikt nie mógł dorównać im w urodzie. Jednakże Rohini była wśród nich najbogatsza i najpiękniejsza i Soma wyłącznie z nią przebywał. Pozostałe jego żony zwane konstelacjami były z tego niezadowolone. Udały się do Dakszy i rzekły: „O ojcze, Soma przebywa jedynie w towarzystwie Rohini. Pozwól nam więc powrócić do ciebie, aby praktykować ascezę i umartwienia’. Daksza niezadowolony z takiego stanu rzeczy przywołał do siebie Somę i rzekł: ‘O Soma, nie zabrudzaj się grzechem i bądź mężem dla wszystkich swoich żon!’ Daksza poinformował swe córki, że zganił Somę i kazał im powrócić do pałacu swego męża o zimnych promieniach. Soma jednakże nie zmienił swego postępowania i nadal przebywał jedynie z Rohini. Córki Dakszy powróciły ponownie do domu swego ojca pragnąc w nim pozostać i skarżąc się, że Księżyc nie posłuchał jego rozkazu. Daksza raz jeszcze przywołał do siebie Księżyc i rzekł: ‘O Soma, zachowuj się jak mąż wobec wszystkich swych żon i obroń się w ten sposób przed moim gniewem i klątwą!”
Księżyc jednakże ponownie zignorował słowa Dakszy i nadal żył wyłącznie z Rohini. Gdy córki Dakszy ponownie zwróciły się do niego z prośbą o ochronę, Daksza wpadł w gniew i mocą swej klątwy spowodował, że pan gwiazd, Soma, zachorował na gruźlicę i z dnia na dzień tracił siły i coraz więcej go ubywało. Chcąc pozbyć się choroby praktykował różne ofiary. W żaden sposób nie mógł jednak uwolnić się od skutków klątwy Dakszy. W konsekwencji jego choroby zależne od jego światła zioła przestały się rozwijać. Wysychały tracąc swe soki, smak i wszystkie swoje zalety. Żywiące się nimi żywe istoty też zaczęły słabnąć i umierać. Zaniepokojeni tym niebianie udali się z wizytą do Somy i rzekli: „O Księżycu, co się stało, że nie świecisz już tak jasno jak poprzednio? Skąd się wzięło to straszne nieszczęście? Jeżeli nam to wyjaśnisz, spróbujemy uczynić wszystko, co w naszej mocy, aby ci pomóc’. Soma, który za swój znak ma zająca, opowiedział im o klątwie Dakszy.
Bogowie udali się do Dakszy i stojąc przed nim ze złożonymi dłońmi rzekli: ‘O Daksza, bądź łaskawy dla Somy i wycofaj swoją klątwę. Jego choroba bardzo go wycieńczała i po kawałku znika. Widać już tylko jego niewielki sierp. Wszystkie żywe istoty cierpią z tego powodu. Bez jego zimnych promieni marnieją zioła i pnącza. A bez ziół i pnączy my sami tracimy siły. A wraz z nami marnieje cały wszechświat. Miej łaskę dla Somy!”
Daksza rzekł: „O niebianie, nie mogę odwołać mojej klątwy i zaprzeczyć prawdziwości swych własnych słów. Jednakże mogę zdradzić wam pewien sposób na uwolnienie Somy od skutków mojej klątwy. Skłońcie go do tego, aby zaczął traktować równo wszystkie swoje żony i zaprzestał wyróżniania jedynie Rohini. Wówczas, gdy wykąpie się we wskazanym przeze mnie brodzie rzeki Saraswati, będzie go przybywać. Moje usta nie kłamią! Przez połowę miesiąca będzie Księżyca ubywać, a przez drugą połowę będzie go przybywać. Niech uda się nad zachodni ocean, gdzie rzeka Saraswati wpada do oceanu i niech tam oddaje cześć Śiwie. Dzięki kąpieli w tym świętym miejscu będzie cyklicznie odzyskiwał swe piękno”.
Soma postąpił zgodnie z radą, którą Daksza dał niebianom. Mając niebian za swych towarzyszy ruszył w kierunku świętego miejsca wskazanego przez Dakszę nazywanego Prabhasa. W dniu nowiu kąpał się w świętych wodach odzyskując energię i wzrastając oświetlał ciemną noc swymi zimnymi promieniami. Gdy udał się do pałacu Dakszy z podziękowaniami, Daksza rzekł: „O Soma, nigdy nie traktuj z lekceważeniem kobiet i braminów”.
3. Bród Udapana, gdzie rzeka Saraswati na prośbę ascety Trity ukrywa się w podziemiach
Balarama udał się następnie do świętego miejsca zwanego Czamasodbheda, gdzie spędził noc oferując wiele darów braminom i wykonując ablucje. O poranku ruszył w kierunku brodu zwanego Udapana. Choć w tym miejscu Saraswati znika z powierzchni ziemi, osoba uprawiająca tam ascezę zbiera wiele zasług i błogosławieństw wiedząc, że w tym miejscu rzeka ma swój podziemny nurt płynąc przez jelita ziemi.
Bramini zapytani przez Balaramę o historię tego miejsca opowiedzieli mu, co następuje. Żyjący w zamierzchłych czasach prorok Gautama miał trzech synów o imionach Ekata, Dwita i Trita. Wszyscy trzej byli obdarzeni potomstwem i swą wspaniałością przypominali słońce. Uprawiali surową ascezę zadowalając tym swego ojca, który był zawsze oddany prawości. Trita wyróżniał się jednak wśród nich swym zachowaniem i gorliwością w studiowaniu Wed i królewscy asceci sponsorujący rytuały ofiarne zwani jadżamanami głównie jemu oddawali cześć. Gdy ich ojciec porzucił swe ciało i udał się do nieba, jadżamanowie sponsorujący jego rytuały sponsorowali dalej rytuały ofiarne jego synów faworyzując jednakże Tritę.
Pewnego dnia Ekata i Dwita postanowi udać się w odległe miejsce, aby wykonać tam rytuał ofiarny i zebrać w ten sposób zasługi płynące z ukończenia rytuału i picia somy. Zaczęli więc myśleć o znalezieniu patronów, którzy dostarczyliby potrzebnego im do rytuału bogactwa. Wiedząc, że ich brat Trita jest czczony przez królewskich ascetów poprosili go, aby dołączył do nich i dopiero wówczas zwrócili się z prośbą do jadżamanów, aby dostarczyli im potrzebnych do rytuału zwierząt.
Jak postanowili, tak uczynili. Zabrawszy ogromną liczbę zwierząt i innego bogactwa ruszyli w kierunku wschodnim. Trita z radosnym sercem szedł na samym przedzie, podczas gdy Ekata i Dwita szli z tyłu poganiając zwierzęta. Patrząc nad ten ogrom zwierząt, który udało się im zebrać, zapragnęli zatrzymać je wszystkie dla siebie i nie dzielić się nimi ze swym bratem. Ci dwaj grzesznicy zaczęli szeptać między sobą: „O bracie, Trita jest bardzo zręczny w prowadzeniu rytuałów ofiarnych i zna doskonale Wedy. Ma dużą łatwość w zdobywaniu patronów, którzy obdarowują go krowami. Zatrzymajmy więc te krowy, które zdobyliśmy dzięki jego pomocy tylko dla nas i niech Trita wędruje dalej bez nas”.
O zmroku zbliżyli do brzegu Saraswati, gdzie znajdowała się w ziemi głęboka dziura. W ciemnościach zbliżyły się do nich wilki. Trita przerażony widokiem wilka zaczął uciekać i wpadł do dołu. Dół był przepastny i straszliwy. Trita zaczął wzywać pomocy, lecz jego bracia, choć słyszeli jego krzyk, bojąc się wilka i ulegając pokusie zatrzymania dla siebie całego bogactwa nie udzielili mu pomocy i o poranku ruszyli dalej. Trita opuszczony przez swych braci, pokryty kurzem, ziołami i pnączami pomyślał, że pogrążył się w piekle jak najgorszy grzesznik. Bez zdobycia zasług płynących z picia somy bał się śmierci. Odwołując się do swej wiedzy zaczął rozmyślać nad możliwością wypicia somy nawet w tych warunkach, w których się znalazł. Gdy nad tym rozmyślał dostrzegł rosnące pnącza i doszedł do wniosku, że chociaż dół, w którym się znalazł, jest suchy, musi w nim być gdzieś woda i ogień ofiarny. Zagłębiwszy się w stan umysłu zwany hotri wyobraził sobie, że pnącze, które dostrzegł, jest krzakiem somy. W swym umyśle zaczął wypowiadać hymny z trzech Wed wypowiadane podczas ofiarnego rytuału wyciskania somy. Następnie w swej wyobraźni przekształcił kamyki znajdujące się na dnie dołu w kryształki cukru i wykonał ablucje. Wyobraził sobie wodę jako oczyszczone masło ofiarne. Pijąc somę w swej wyobraźni powtarzał słowa, które wypowiadali starożytni riszi docierając do nieba.
W czasie, gdy Trita wykonywał ten rytuał ofiarny w swej wyobraźni, we wszystkich regionach nieba zaczęto odczuwać niepokój, którego źródła nikt nie potrafił zrozumieć. Niebiańscy prorocy rozpoznając głos Trity rzekli do nauczyciela bogów Brihaspatiego: „O Brihaspati, wielki asceta Trita wykonuje rytuał ofiarny. Musimy się tam udać. Posiada on ogromne siły duchowe i jeżeli go rozgniewamy, to stworzy sobie innych bogów”.
Bogowie z Brihaspatim na czele udali się w kierunku dziury w ziemi, gdzie Trita prowadził rytuał ofiarny mocą swej wyobraźni. Gdy go zobaczyli jarzącego się od swej duchowej energii, rzekli: „O braminie, przyszliśmy, aby uczestniczyć w twej ofierze i otrzymać należną nam część somy”. Trita rzekł; „O bogowie, witajcie w tym straszliwym dole, w który wpadłem tracąc nieomal zmysły”. Następnie Trita dał każdemu jego część wypowiadając odpowiednie mantry. Zadowoleni z niego bogowie obiecali mu spełnienie jego życzenia. Trita poprosił ich o wyciągnięcie go z dołu, w który wpadł i dodał: „O bogowie, niech kąpiel w tym dole, w który wpadłem przynosi nagrodę równą tej, która płynie z picia somy’. Rzeka Saraswati słysząc tę prośbę schowała się w tym dole unosząc w górę Tritę, który wychwalał bogów uczestniczących w jego rytuale. Bogowie rzekli: ‘O Trita, niech będzie tak jak sobie życzysz!” I powrócili z powrotem do nieba.
Również Trita wypełniony ekstazą powrócił do swej pustelni. Rozgniewany na swych braci rzucił na nich klątwę mówiąc: „O bracia, motywowani zawiścią porzuciliście mnie samego w lesie w głębokim dole. Stańcie się wiec wilkami o ostrych zębach i na zawsze zamieszkajcie w dżungli. I niech wasze potomstwo stanie się lampartami, niedźwiedziami i małpami”. Słowa Trity spełniły się prawie natychmiast i jego bracia przemienili się w wilki.
4. Balarama odwiedza kolejne brody na Saraswati i dociera do miejsca, gdzie rzeka zmienia swój bieg
Balarama po wysłuchaniu opowieści braminów bogato ich obdarował oddając im cześć i po dotknięciu wód Saraswati ruszył dalej w kierunku brodu Winaśana, gdzie rzeka Saraswati ukryła się pod ziemią z pogardy dla Sudrasa i Abhirasa. Po kąpieli w tym świętym miejscu udał się do brodu Subhumika, gdzie Saraswati pojawia się ponownie na ziemi. Jest to miejsce zabaw niebiańskich nimf apsar o jasnej cerze i pięknych twarzach i miejsce wypoczynku Brahmy. Każdego miesiąca odwiedzają je również bogowie, Ojcowie i boscy muzycy gandharwowie oddając się rozrywkom. Z nieba sypią się na nich kwiaty i wszystkie rosnące tu drzewa są zawsze pokryte kwiatami.
Balarama wykąpał się w tym brodzie słuchając niebiańskich pieśni i instrumentów i następnie ruszył w kierunku brodu gandharwów, gdzie gandharwowie, którzy zdobyli zasługi ascezą, prowadzeni przez swego króla Wiśwawasu spędzają miło czas na śpiewach i tańcach. Następnie udał się do słynnego brodu o nazwie Gargasrota, gdzie asceta Garga uprawiał surowe umartwienia i zdobył wiedzę o biegu Czasu, ruchu ciał niebieskich jak i dobrych i złych omenach. Liczni mędrcy dotrzymujący surowych ślubów szukali u niego wiedzy. Po obdarowaniu braminów licznymi darami ruszył w kierunku świętego brodu Sankha, gdzie zobaczył czczone i odwiedzane przez riszich ogromne drzewo Mahasankha wysokie jak góra Meru i wyglądające jak Biała Góra. Bród ten zamieszkują jakszowie, rakszasowie o wielkiej energii i tysiące Siddhów, którzy żywią się wyłącznie owocami tego drzewa. Drzewo to jest znane na całym świecie. Następnie ruszył w kierunku jeziora Dwaita i wykąpał się w jego świętych wodach. Spotkał tam wielu różnego typu ascetów ubranych w szaty różnego rodzaju. Po obdarowaniu ich licznymi darami ruszył w kierunku południowego brzegu Saraswati ku brodowi Nagadhanwana, który roił się od różnego rodzaju niegroźnych w tym miejscu wężów i gdzie mieszkał wąż Wasuki namaszczony niegdyś przez niebian na króla wężów. Bród ten zamieszkiwało czternaście tysięcy riszich, których Balarama bogato obdarował.
Kierując się na wschód dotarł do miejsca, gdzie w dawnych czasach ta święta rzeka na prośbę mędrców zamieszkujących w Lesie Naimisza skręciła w kierunku wschodnim ku Lasowi Naimisza. Balarama spoglądał ku rzece z mistycznym podziwem przypominając sobie starożytną opowieść o tym wyczynie świętej rzeki.
Dawno temu, w okresie kritajugi liczni asceci zamieszkujący Las Naimisza prowadzili tam rytuał ofiarny przez dwanaście lat i po jego ukończeniu udali się z pielgrzymką w kierunku świętych brodów Saraswati. Z powodu ogromnej liczby zaangażowanych w rytuał ofiarny ascetów święte brody wyglądały jak zaludnione miasta. Każdy z nich chciał zdobyć zasługi płynące z pielgrzymki i kąpieli. Ze wszystkich stron dochodziły dźwięki recytacji świętych sylab Wed towarzyszących wlewaniu oczyszczonego masła do ognia ofiarnego. Rzeka Saraswati oświetlona licznymi ogniskami ognia ofiarnego przedstawiała sobą wspaniały widok. Nad jej brzegami gromadzili się różnego typu asceci. Byli tam nie więksi od kciuka Walakhiljowie, jak i asceci odżywiający się wyłącznie wodą, liśćmi lub powietrzem, śpiący na gołej ziemi i realizujący swe różne surowe śluby. Dzięki ich obecności Saraswati wyglądała jak niebiański strumień Mandakini. Asceci wymierzali starannie teren potrzebny do rytuału agnihotry przy pomocy swych świętych nici. Jednakże zgromadziła się ich tak ogromna liczba że, zabrakło miejsca potrzebnego do prowadzenia rytuałów. Asceci potrzebując rozszerzenia tego brodu mocą swej ascezy skłonili rzekę do skręcenia w kierunku Lasu Naimisza. Saraswati uległa ich prośbie nie chcąc, aby ich asceza pozostała bezowocna.
Balarama patrząc na Saraswati zmieniającą swój bieg ku Lasowi Naimisza zagłębił się w kontemplacji. Po zażyciu kąpieli i obsypaniu ascetów licznymi darami ruszył dalej w kierunku brodu Sapta-Saraswat.
5. Bród Sapta-Saraswat, gdzie siedem nurtów Saraswati łączy się w jeden
Rzeka Saraswati pojawiła się na świecie w siedmiu formach wezwana przez osoby o wielkiej energii. Znana jest pod nazwami: Kanczanakszi, Manorama, Oghawati, Suprawa, Surenu, Wajsala i Wimalodaka.
Saraswati jako Suprawa pojawiła się ongiś w świętym miejscu o nazwie Puszkara wezwana tam przez mędrca podczas rytuału ofiarnego prowadzonego przez Brahmę. Sprowadzając ją mędrzec rzekł: „O Brahma, twój rytuał ofiarny nie byłby wystarczająco wielki bez obecności rzeki Saraswati!”
Saraswati jak Kanczanakszi pojawiła się niegdyś w Lesie Naimisza ściągnięta tam przez wielkich mędrców dyskutujących Wedy i prowadzących rytuał ofiarny.
Saraswati jako Wajsala pojawiła się na stokach góry Himawat ściągnięta tam przez wielkich riszich podczas rytuału ofiarnego prowadzonego przez prawego króla Gaję.
Saraswati jako Manorama pojawiła się w północnym regionie Kosala podczas rytuału ofiarnego króla Auddalaka ściągnięta tam przez mędrców o wielkich zasługach.
Saraswati jako Oghawati pojawiła się na polach Kurukszetry podczas rytuału ofiarnego króla Kuru ściągnięta tam przez proroka Wasisztę o wielkiej duszy.
Saraswati jako Surenu pojawiła się na ziemi podczas rytuału ofiarnego prowadzonego przez Dakszę.
Saraswati jako Wimalodaka pojawiła się w świętych lasach gór Himawat podczas rytuału ofiarnego prowadzonego tam przez Brahmę.
Wszystkie siedem nurtów Saraswati łączą się ze sobą w miejscu Sapta-Saraswat, gdzie udał się Balarama. Bramini zapytani o historię tego miejsca opowiedzieli mu, co następuje.
W dawnych czasach mieszkał tu asceta Mankanaka, syn boga wiatru z Sukanją, który od wczesnej młodości praktykował brahmacarję zbierając w ten sposób wiele zasług. Pewnego dnia oczyszczając się kąpielą dostrzegł w wodzie nagą kobietę doskonałej urody i na jej widok upuścił do wody swe nasienie. Zebrał je starannie i włożył do glinianego naczynia, gdzie podzieliło się na siedem części, z których narodziło się siedmiu riszich, z których z kolei narodziło się czterdziestu dziewięciu marutusów.
Prorok Mankanaka dzięki swym ascetycznym praktykom zdobył ogromną duchową silę. Pewnego dnia zranił się trawą kuśa i z jego rany zamiast krwi popłynął roślinny sok. Uradowany tym widokiem zaczął tańczyć jak szalony. Wszystkie żywe istoty, ruchome i nieruchome, zdumione jego energią również zaczęły tańczyć. Zaniepokojeni tym zachowaniem bogowie z Brahmą na czele oraz towarzyszącymi im licznymi prorokami udali się do Śiwy z pytaniem, jak można skłonić tego mędrca do tego, aby przestał tańczyć. Śiwa rzekł: „O bogowie, pozostawcie to mnie”. Przybrawszy postać bramina zbliżył się do proroka Mankanaki i rzekł: „O braminie, dlaczego tańczysz w ten sposób zapominając o obowiązkach ascety? Cóż wprawiło cię w stan tej niepohamowanej radości? Krocząc ścieżką prawości nie powinieneś się w ten sposób zachowywać”.
Prorok Mankanaka odpowiedział: „O braminie, czy nie widzisz, że z mej rany zamiast krwi płynie sok jarzynowy? Widząc to nie mogę powstrzymać mej radości”.
Śiwa roześmiał się i rzekł: „O braminie, cóż w tym cudownego. Popatrz na to, co ja potrafię uczynić!”
Śiwa uderzył jednym ze swych palców swój kciuk i z jego rany wysypał się popiół biały jak śnieg. Na ten widok prorok zawstydził się i padł do stóp bramina zrozumiawszy, że pod jego przebraniem ukrył się sam Śiwa. Bijąc przed nim pokłony rzekł: „O Najwyższa Istoto, rozpoznaję w Tobie samego Rudrę, który ukrył się pod bramińskim przebraniem. O Ty, którego bronią jest trójząb, jesteś ucieczką dla wszystkich bogów i asurów. Mędrcy mówią, że to Ty stworzyłeś cały wszechświat i że w momencie powszechnego zniszczenia wszystko ponownie chowa się w Tobie. Nawet bogowie nie potrafią Cię poznać. W Tobie są ukryte wszelkie formy zamieszkujące wszechświat. Jesteś wszystkim i uwalniasz bogów od lęku. Nie pozwól, aby próżność, którą przed Tobą ukazałem, zniszczyła moje zasługi, które zgromadziłem moją ascezą’.
Śiwa odpowiedział: „O proroku, niech dzięki mojej łasce twoje zasługi wzrosną tysiąckrotnie. Od tej chwili ja sam będę zawsze zamieszkiwał w tym brodzie i ci, którzy będą oddawać mi tutaj cześć, osiągną wszystko zarówno za życia jak i po śmierci udając się po śmierci do regionu zwanego Saraswat”.
6. Brody Uśanas i Ruszangu
O poranku Balarama wyruszył w dalszą drogę skierowując swe kroki ku świętemu brodowi o nazwie Uśanas, zwanego również Kapalamoczana, gdzie Rama, syn króla Daśarathy, zabił potężnego rakszasę wyrzucając jego głowę na dużą odległość. Upadła ona na uda wędrującego po lesie proroka Mahodary i przykleiła się do nich powodując silny ból. Prorok uwolnił się od niej dopiero po kąpieli w wodach tego brodu. Głowa rakszasy zagubiła się w głębinach, a prorok Mahodara oczyszczony z grzechów powrócił do swej pustelni. Od tego momentu opowiadał o potędze tego brodu i słuchający go riszi nazwali ten bród Kapalamoczana. Również tutaj w odległych czasach nauczyciel asurów Śukra uprawiał surowe umartwienia i rozmyślał nad wojną asurów z bogami. Dzięki swym medytacjom poznał całą naukę polityki i moralności nazywaną jego imieniem.
Balarama odwiedził następnie święty bród Ruszangu. Kąpiel w tym brodzie przynosi spełnienie wszelkich życzeń. W tym miejscu w dawnych czasach uprawiający surowe umartwienia prorok Ruszangu uwolnił się od swego ciała mówiąc: „Ten, kto uwolni się od swego ciała kąpiąc się na północnym brzegu Saraswati i recytując właściwe mantry, nigdy więcej nie doświadczy śmierci”. Również żyjący na ziemi w czasie kritajugi mędrzec Arsztiszena, który po przybyciu do tego brodu zdobył pełną znajomość Wed, rzekł: „Ten, kto wykąpie się w tym brodzie, zdobędzie owoc równy owocowi płynącemu z przeprowadzenia Ofiary Konia i uwolni się od lęku przed drapieżnikami i jadowitymi wężami”.
Bród Ruszangu jest również tym miejscem, gdzie król Wiśwamitra zdobył w końcu bramińskość, o którą zabiegał od dłuższego czasu. Uważał bowiem, że potęga bramina przewyższa potęgę króla. Po przybyciu tutaj Wiśwamitra poddał się bardzo surowym umartwieniom żywiąc się jedynie liśćmi i powietrzem i dotrzymując surowych ślubów. Bogowie bezskutecznie poddawali go różnym próbom chcąc go skusić do przerwania umartwień. Wiśwamitra nie przerywając swych ascetycznych praktyk nabrał własności słońca rozświetlając przestrzeń dzięki zdobytym zasługom. Brahma ukazał się wówczas przed nim i obdarował go upragnioną przez niego bramińskością. Po jej zdobyciu Wiśwamitra wędrował po całej ziemi jak niebianin.
7. Brody Waka i Jajata
Balarama po obdarowaniu braminów i ascetów odwiedził kolejne święte miejsce znane pod nazwą Waka od imienia wielkiego ascety, który rozgniewany niegdyś na króla Dhritarasztrę wlewał do ognia ofiarnego tłuszcz martwych zwierząt w celu zniszczenia jego królestwa.
Waka praktykując surową ascezę nabył ogromne siły duchowe i zdobył władzę nad swym ciałem. Pewnego dnia udał się on do pałacu Dhritarasztry, aby prosić go o dwadzieścia jeden silnych i zdrowych cieląt potrzebnych do ukończenia rytuału ofiarnego prowadzonego przez dwanaście lat w Lesie Naimisza. Jednakże król Dhritarasztra rozgniewany tym, że cielęta w jego stadach umierały bez wyraźnej przyczyny, rzekł: „O braminie, weź sobie te zdechłe cielęta!” Prorok Waka urażony głęboko jego słowami nastawił swe serce na jego zniszczenie. Po rozpaleniu ognia ofiarnego nad brzegiem Saraswati karmił go tłuszczem z martwych zwierząt spalając w nim symbolicznie królestwo Dhritarasztry. W wyniku tego rytuału królestwo Dhritarasztry zaczęło marnieć padając ofiarą różnych nieszczęść. Król podejmował różne próby ratowania swego królestwa, lecz nie przynosiły one żadnych pozytywnych rezultatów. W końcu jego doradcy przypomnieli mu jego podły uczynek, którym było obdarowanie wielkiego ascety martwymi cielętami. Za ich radą udał się nad brzeg Saraswati, aby ułagodzić gniew bramina. Stanął przed nim ze złożonymi dłońmi i dotykając czołem jego stóp rzekł: „O braminie, wybacz mi mój niegodziwy uczynek. Zachowałem się jak bezmyślny głupiec opanowany przez skąpstwo. Ty jesteś moim obrońcą i w tobie szukam ucieczki. Okaż mi swą łaskę”. Prorok Waka kierując się współczuciem wyrzekł się swego gniewu i uwolnił jego królestwo od niszczących je klęsk. Otrzymawszy od Dhritarasztry w darze wiele cieląt ruszył z powrotem do Lasu Naimisza, aby dokończyć prowadzony tam rytuał ofiarny, podczas gdy zadowolony król Dhritarasztra powrócił do swej stolicy.
Bród Waka był również tym miejscem, gdzie w zamierzchłych czasach nauczyciel bogów Brihaspati wlewał do ognia oczyszczone masło na intencję pokonania przez bogów demonów asurów.
Balarama po obdarowaniu braminów opuścił bród Waka i odwiedził święte miejsce zwane Jajata. W tym miejscu rzeka Saraswati widząc wielkoduszność i oddanie króla Jajati prowadzącego rytuał ofiarny wyprodukowała mleko i oczyszczone masło i obdarowała uczestniczących w ofierze braminów wszystkim, czego pragnęli. Bramini sądząc, że dary te pochodzą od króla obsypali go swymi błogosławieństwami. Stąd też król Jajati, syn Nahuszy, udał się wprost do nieba.
8. Święty bród Wasisztapawaha, gdzie nurt Saraswati przyspiesza i bród Aruny
Kontynuując swą pielgrzymkę Balarama udał do miejsca zwanego Wasisztapawaha, aby wziąć tam oczyszczającą kąpiel. Tutaj nurt świętej rzeki Saraswati wplątanej w rywalizację króla Wiśwamitry z mędrcem Wasisztą gwałtownie przyspiesza, aby uniknąć bramińskiej klątwy. Bramini zapytani o historię tego miejsca, opowiedzieli, co następuje.
Król Wiśwamitra od dawna rywalizował z mędrcem Wasisztą pragnąc udowodnić mu, że przewyższa go swą duchową potęgą. Wiśwamitra mieszkał w pustelni znajdującej się po przeciwnej stronie Saraswati niż pustelnia Sthanu, gdzie Śiwa uprawiał niegdyś surowe umartwienia oddając cześć Saraswati i gdzie bogowie namaścili niegdyś Skandę na swego naczelnego wodza. Wiśwamitra zazdrościł mędrcowi Wasiszcie siły jego duchowej energii i nie mogąc go pokonać myślał: „Niech Saraswati siłą swego nurtu przyniesie tutaj do mnie proroka Wasisztę, abym mógł go zabić”. Z oczami czerwonymi z gniewu skupił całą uwagę na rzece, która zaczęła odczuwać silny niepokój. Blada i drżąca stanęła przed nim ze złożonymi dłońmi. Opanował ją smutek, jakby została wdową. Saraswati rzekła: „O Wiśwamitra, cóż mogę dla ciebie uczynić?” Wiśwamitra odpowiedział: „O Saraswati, przynieś tutaj na swych wodach proroka Wasisztę, abym mógł go zabić”. Słuchając tych słów Saraswati zadrżała jak pnącze pod uderzeniami wiatru. Widząc ją w tym stanie Wiśwamitra rzekł: „O Saraswati, przynieś tutaj Wasisztę bez żadnych skrupułów!”
Saraswati znając doskonale niegodziwe zamiary Wiśwamitry jak i odwagę proroka Wasiszty, któremu na ziemi nikt nie potrafił dorównać, powtórzyła mu słowa Wiśwamitry. Bojąc się klątwy każdego z nich drżała jak osika. Widząc ją bladą i pełną niepokoju prorok Wasiszta o prawej duszy i pełen współczucia rzekł: „O najlepsza z rzek o szybkim nurcie, uczyń tak, jak kazał ci Wiśwamitra, bo inaczej rzuci on na ciebie klątwę. Uczyń tak bez żadnych skrupułów”.
Słysząc te słowa Saraswati pomyślała: „Prorok Wasiszta okazał mi współczucie. Powinnam więc mu służyć”. I chcąc go uratować zaczęła rozmyślać nad tym, którym ze swych nurtów powinna popłynąć. Widząc Wasisztę i Wiśwamitrę recytujących święte mantry na jej brzegu, swym szybkim nurtem zalała jeden ze swych brzegów unosząc Wasisztę na swym nurcie. Wasiszta unoszony przez rzekę wychwalał ją mówiąc: „O Saraswati, masz Swój początek w jeziorze Brahmy. Swymi wodami wypełniasz cały wszechświat. Kierując się ku firmamentowi wypełniasz Swą wodą chmury. Wszelkie wody należą do Ciebie. Dzięki Tobie myślimy. Jesteś uosobieniem wzrostu, splendoru, sławy i sukcesu. Cały wszechświat zależy od Ciebie. Zamieszkujesz we wszystkich żywych istotach”.
Wychwalana w ten sposób przez Wasisztę unosiła go na swym powolnym nurcie w kierunku pustelni Wiśwamitry ogłaszając jego przybycie. Wiśwamitra widząc Wasisztę zaczął zastanawiać się nad bronią, której mógłby użyć, aby go zabić. Saraswati widząc jego gniew i nie chcąc być odpowiedzialna za udzielenie pomocy w zabójstwie bramina ruszyła swym szybkim nurtem unosząc Wasisztę ponownie na swój wschodni brzeg. W ten sposób dzięki swemu szybkiemu nurtowi uratowała życie Wasiszty spełniając przedtem życzenie Wiśwamitry swym powolnym nurtem.
Wiśwamitra rozgniewany jest sprytnym trikiem zawołał: „O rzeko, swym szybkim nurtem oszukałaś mnie. Niech więc twój szybki nurt spłynie krwią, którą będą żywić się rakszasowie!”
W wyniku tej klątwy przez cały rok Saraswati niosła wody zmieszane z krwią. Jej widok w takim stanie napawał smutkiem bogów, gandharwów i boskie nimfy apsary.
Liczni rakszasowie przybywali nad wschodni brzeg Saraswati, aby wypijać krew. Zadowoleni i wolni od niepokoju tańczyli i śmiali się czując się jak w niebie. Pewnego dnia riszi odwiedzający święte brody Saraswati w poszukiwaniu zbawienia dotarli do brodu Wasisztapawaha i widząc, że jej wody są zmieszane z krwią, zapragnęli uwolnić ją od jej nieszczęścia. Gdy przybyła na ich wezwanie, rzekli: „O Saraswati, wyjaśnij nam, dlaczego to jezioro, poprzez które przepływa twój szybki nurt, jest wypełnione krwią? Jaka jest przyczyna tej katastrofy?” Saraswati drżąc na całym ciele opowiedziała im o wszystkim.
Riszi chcąc uwolnić ją od klątwy zaczęli oddawać cześć Śiwie dedykując mu swe przysięgi i surowe umartwienia. Rakszasowie widząc, że w wyniku ich modlitw wody rzeki uwolniły się od krwi, odczuwając wielki głód zaczęli prosić ich o pomoc odwołując się do ich współczucia. Mówili: „O asceci, nie skazujcie nas na śmierć głodową. To prawda, że popełniamy podłe uczynki zbaczając ze ścieżki prawości, ale nie robimy tego z własnej woli. Zostaliśmy stworzeni z braku waszej łaski, naszych podłych uczynków i seksualnych grzechów naszych kobiet. Rakszasami stają się ludzie z różnych kast, którzy nienawidzą braminów i szkodzą im. Miejcie dla nas łaskę i dostarczcie nam właściwego dla nas pożywienia. Będąc nasyceni przyniesiemy ulgę wszystkim światom”. Mając na uwadze dobro rakszasów asceci rzekli: „O rakszasowie, żywcie się więc tym jedzeniem, na które ktoś kichnął, które nadgryzły owady i robaki, które zostało zabrudzone przez znajdujące się na talerzu resztki, w które wpadł włos lub łzy, lub w które ktoś nadepnął. Mędrzec natomiast powinien unikać takiego pożywienia, gdyż inaczej zostanie uznany za tego, kto spożywa jedzenie rakszasów”.
Saraswati ulegając prośbie ascetów, aby przynieść ulgę zamieszkującym na jej brzegach rakszasom przybrała nowy kształt noszący nazwę Aruna. Rakszasowie kąpiąc się w tym dopływie Saraswati uwalniają się ze swoich ciał i udają się wprost do nieba. Nawet sam Indra wziął niegdyś kąpiel w tym brodzie, aby oczyścić się z grzechu, którym było zabicie asury Namuczi. Indra został zmuszony do zawarcia z nim umowy, że nie zabije go ani przy pomocy czegoś mokrego, ani suchego, ani w dzień, ani w nocy. Namuczi czuł się bezpieczny, lecz gdy wszedł do promienia słonecznego, Indra zgasił go przy pomocy mgły, która nie była ani sucha, ani mokra i nie była ani dniem, ani nocą. Choć Indra nie złamał umowy, głowa demona podążała za nim wołając: „O niegodziwcze, o zabójco przyjaciela!” Nękany w ten sposób Indra udał się do Brahmy z prośbą o pomoc. Brahma rzekł: „O Indra, wykonaj rytuał ofiarny i wykąp się w świętym brodzie Aruny. W ten sposób oczyścisz się ze swojego grzechu. Mędrcy wysoce sobie cenią to święte miejsce. Przez długi okres czasu rzeka w tym miejscu ukrywała się w podziemiach. W końcu jednak powróciła na ziemię i zalała bród Aruny. W tym miejscu niebianie wykonują swoje rytuały ofiarne”. Indra postąpił zgodnie z radą Brahmy i uwolnił się w ten sposób od grzechu, jakim było zabicie Namuczi i z radosnym sercem powrócił do swego królestwa. Ścigająca go głowa demona wpadła do brodu Aruny i dzięki temu udała się do nieba.
9. Bród Somy i Skandy
Balarama po wykąpaniu się w tym miejscu zebrał wiele zasług. Następnie ruszył w kierunku znajdującego się na polach Kurukszetry brodu Somy-Skandy, gdzie w zamierzchłych czasach sam Soma wykonywał rytuał ofiarny Radżasuja mając proroka Atri za swego głównego kapłana. Rytuał ten sprowokował wielką wojną bogów z asurami i rakszasami znaną pod imieniem asury Taraki. Taraka został ostatecznie zabity i demony zostały pokonane przez boga wojny Skandę, który w tym właśnie miejscu został namaszczony na naczelnego dowódcę armii bogów. Tutaj rośnie gigantyczne drzewo Aśwattha, w którego cieniu bóg wojny Skanda wiecznie rezyduje.
Narodziny Skandy owiane są tajemnicą. Niektórzy uważają go za najstarszego syna Brahmy, inni za syna Śiwy, a jeszcze inni za syna Agniego. Niektórzy uważają go za syna Umy, inni za syna sześciu bramińskich żon Karttika, a jeszcze inni za syna Gangi. Są też tacy, którzy twierdzą, że nikt spośród wymienionych nie był jego rodzicem.
Bramini opowiadają, że pewnego dnia nasienie Śiwy upadło do płonącego ognia. Ogień, który jest ustami bogów i konsumuje wszystko, nie potrafił spalić tego niezniszczalnego nasienia o promienistości słońca i w konsekwencji nabył ogromnej energii i splendoru, których nie potrafił znieść. Na rozkaz Brahmy zbliżył się do rzeki Gangesu i wypluł je w jej wody. Rzeka nie mogąc go w sobie utrzymać wyrzuciła je na szczyt góry Himawat, której niebianie oddają cześć i która od tego momentu przekształciła się w złoto. Tutaj syn Ognia zaczął wzrastać przytłaczając wszystkie światy swoją energią.
Sześć żon starożytnych mędrców, które stały się gwiazdami Karttika (Plejadami) widząc to dziecko o ognistej energii leżące na kępce wrzosów i pragnąc mieć syna wołały: „To dziecko jest nasze!” Skanda rozumiejąc ich stan umysłów ssał ich piersi swymi sześcioma ustami. Patrzyły na niego z miłością i zachwytem.
Gdy wzrastał, cała ziemia stała się piękna. Od imienia swych sześciu matek chłopiec ten nazywany najpierw Gangeja jest również nazywany Karttikeja. Zdobył on wielką moc duchową płynącą z ascezy. Wyposażony w samo-kontrolę, ascezę i wielką energię miał zalety równe Somie (Księżycowi).
Leżał na złotej kępce wrzosów wychwalany przez ascetów i zabawiany muzyką boskich muzyków gandharwów i tańcem niebiańskich nimf apsar. Bogini Ganga i Matka Ziemia wzięły go na kolana, a nauczyciel bogów Brihaspati wykonał ryty właściwe dla nowo-narodzonego dziecka. Wedy w swej poczwórnej formie, Nauka Walki jak i wszelka broń zbliżyły się do niego ze złożonymi dłońmi. Wokół niego zebrali się wszyscy bogowie, niebiańscy riszi i demony. Ukazał się również przed nim Bóg bogów Śiwa, mąż córki góry Himawat, Umy, w otoczeniu towarzyszących mu różnych istot o potworkowatym wyglądzie, które łączyły w sobie cechy różnych gatunków. Niektóre miały tygrysie, lwie i niedźwiedziowate twarze. Inne miały twarze jak słonie, wielbłądy lub sowy. Jeszcze inne miały twarze jak sępy lub szakale. Wiele z nich miało ciała psów, jaszczurów, osłów, owiec lub krów. Niektóre swym wyglądem przypominały góry, inne oceany, a jeszcze inne wyglądały jak dyski lub maczugi.
Witany i wielbiony w ten sposób chłopiec Skanda powstał na widok Śiwy, aby oddać mu cześć. Poznawszy jednak mocą swego umysłu, że córka góry Himawat, Uma, bogini Ganga i Agni oczekiwali również, że powita ich jako pierwszych, zanurzył się głęboko w jodze i przybrał cztery różne formy nazwane Skanda, Sakha, Wisakha i Naigameya i zbliżył się do nich wszystkich równocześnie. Skanda stanął przed Rudrą (Śiwą), Wisakha przed Umą, Sakha przed Agnim, a dziecinna ognista forma Naigameya stanęła przed boginią Gangą. Wszystkie cztery formy emanowały świetlistą energią i miały podobny wzbudzający grozę i podziw wygląd i na ich widok wszyscy niebianie krzyknęli ze zgrozy i podziwu.
Rudra, Uma, Agni i Ganga pokłonili się przed dziadkiem wszechświata Brahmą i rzekli: „O Brahma, mając na uwadze dobro bogów obdaruj tego młodzieńca władzą, która do niego pasuje i której on pragnie”. Brahma po krótkim namyśle obdarował go naczelnym dowództwem armii bogów nakazując niebianom, aby podporządkowali się jego rozkazom. Po tych słowach Brahmy bogowie z Brahmą na czele prowadząc ze sobą młodzieńca Skandę ruszyli ku miejscu Samantapanczaka, gdzie rzeka Saraswati wypływa z góry Himawat, aby celebrować tam narodziny Skandy i uczestniczyć w rytuale namaszczenia go na naczelnego dowódcę armii bogów.
Nauczyciel bogów Brihaspati zebrał wszystkie artykuły opisane w świętych pismach potrzebne do wykonania rytuału namaszczenia, aby wlać je do ognia ofiarnego. Himawat dostarczył tronu ozdobionego szlachetnymi kamieniami. Tłumy niebian i mędrców przybyły na tę ceremonię przynosząc ze sobą liczne dobrze wróżące artykuły i wypowiadając odpowiednie mantry. Z sercami wypełnionymi radością prowadzeni przez Brahmę i mędrca Kaśjapę namaścili Skandę na swego naczelnego dowódcę skrapiając jego głowę wodą z rzeki Saraswati zmieszaną w złotym dzbanie z innymi wymaganymi artykułami.
Następnie obdarowali Skandę towarzyszami o wielkiej sile i potworkowatych kształtach gotowymi do walki z asurami i obrony braminów. Skanda zgromadził ich tysiące. Walka była ich jedyną radością. Byli wśród nich młodzi i starzy, o twarzach żółwi, kogutów, psów, wilków, zajęcy, osłów, wielbłądów, świń, owiec, owadów, wężów i szakali. Inni mieli twarze krokodyli, słoni, kotów lub wilków. Niektórzy mieli wielkie brzuchy, stopy i dłonie. Inni mieli kończyny sterczące z brzucha lub chude brzuchy i długie kończyny. Niektórzy mieli krótkie karki i wielkie uszy, a inni mieli usta na ramionach, brzuchach, plecach, policzkach i innych częściach ciała. Oczy niektórych były jak gwiazdy. Niektórzy byli ubrani w białe szaty, a inni przykrywali swe ciała skórą węza, słonia lub czarnej antylopy. Widok niektórych był przeraźliwy, podczas gdy inni wyglądali przyjemnie. Dowódcy oddziałów mieli twarze jak owady lub robaki i usta drapieżników. Niektórzy mieli liczne głowy lub liczne ramiona wyglądające jak drzewa. Wielu z nich zamieszkiwało różne rośliny i zioła. Szyje niektórych zdobiły girlandy. Głowy niektórych zdobiły diademy, korony lub ptasie pióra. Niektórzy byli całkowicie łysi, inni mieli na głowach siedem, pięć, trzy lub dwie kępki włosów, jeszcze inni nosili włosy związane w ciężki węzeł. Ich skóra była różnego koloru i mówili różnymi językami. Uzbrojeni byli w rozmaitą broń. Niektórzy pochodzili z regionów niebieskich, inni powietrznych lub ziemskich. Miliony ich przybyły na uroczystość namaszczenia Skandy na naczelnego dowódcę i na rozkaz bogów stali się jego towarzyszami.
Skandzie towarzyszyły również niezliczone matki, które chciały go mieć za syna i które dzięki zdobytym zasługom były zdolne do przybierania dowolnej formy. Poruszały się wszędzie mocą własnej woli i były zdolne do spełniania życzeń. Niektóre z nich miały naturę boga umarłych Jamy, inne Kubery, Waruny, Indry lub Agniego. Jeszcze inne miały naturę boga wiatru Waju, Skandy, Brahmy, Wisznu lub Surji. W walce dorównywały swą energią Indrze wzbudzając we wrogu przeraźliwy strach. Mieszkały na drzewach, rozstajach dróg, w górach, jaskiniach, u źródeł rzek i na terenach kremacji zwłok. Ciała zdobiły różnymi ornamentami, nosiły różne szaty i mówiły różnymi językami.
Indra (Agni?) obdarował Skandę swą ozdobioną dzwoneczkami włócznią wydającą w locie głośny dźwięk płonącą jak błyskawica i proporcem o blasku porannego słońca. Śiwa dał mu do dyspozycji waleczną armię znaną pod nazwą Dhanamdżaja. Trzydzieści tysięcy wojowników równych Rudrze nigdy nie uciekało przed bitwą i było nie do pokonania. Wisznu obdarował go tryumfalną girlandą, która wzmaga moc tego, kto ją nosi. Uma obdarowała go dwoma kawałkami sukna o słonecznej promienistości. Ganga dała mu w darze niebiańskie naczynie na wodę zrodzone z eliksiru nieśmiertelności, a Brihaspati świętą laskę. Ptak Garuda dal mu w darze swego ulubionego syna, pawia o pięknych piórach. Aruna obdarował go kogutem z ostrymi pazurami, a Waruna dał mu węża o wielkiej energii i sile. Brahma z kolei obdarował tego boga oddanego Brahmanowi skórą czarnej antylopy, jaką noszą asceci i obietnicą wygranej w każdej bitwie.
Skanda namaszczony na naczelnego dowódcę armii bogów wyglądał jak ogień płonący jasnym płomieniem. Mając u boku swych niezliczonych towarzyszy i matki ku wielkiej radości bogów ruszył do walki z asurami. Podążył za nim przeraźliwy tłum uzbrojonych we wszelkiego rodzaju broń niebian niosąc swe ozdobione dzwoneczkami proporce, bijąc w bębny, dmąc w swe konchy i wychwalając Skandę. Gandharwowie śpiewali na jego cześć, a boskie nimfy apsary wychwalały go w swym tańcu. Zadowolony z niebian Skanda obiecał im pokonanie ich wrogów. Niebie powitali tę obietnicę głośnymi okrzykami radości.
Prowadząc za sobą swą niebiańską armię Skanda ruszył do walki z danawami. Na czele jego armii bogów szły Wysiłek, Sukces, Prawość, Powodzenie, Odwaga i Wedy w swej ucieleśnionej formie. Na ich widok armia asurów i rakszasów rzuciła się do ucieczki. Na widok ich ucieczki Skanda wybuchnął gniewem i wyrzucił swą straszliwą włócznię, której energia była równa energii ognia ofiarnego karmionego oczyszczonym masłem. Gdy ją wyrzucił zatrzęsła się ziemia, a z nieba sypały się błyskawice i rozpalone meteory. Wszystkie żywe istoty zamarły ze strachu jak w momencie powszechnego zniszczenia. Z wyrzuconej przez Skandę włóczni wysypały się miliony strzał.
Nieustraszony Skanda zabił dowódcę asurów Tarakę stojącego na czele stutysięcznej armii heroicznych asurów jak i asurów Mahiszę, Tripadę, Hradodara. Czyniąc pogrom wśród danawów i dajtjów śmiał się i tańczył z radości. Spalał asurów ogniem swej wyrzuconej włóczni, która po spustoszeniu oddziałów wroga wracała z powrotem do jego dłoni. Uderzył nią górę Kraunczę zabijając asurę Wali, który schował się w jej środku ze strachu przed nim jak i tysiące dajtjów. Skanda zmieniał bez przerwy swą formę mnożąc się na wiele części i jednocząc.
Niebianie celebrowali zwycięstwo Skandy bijąc w bębny i dmąc w swe konchy. Niebiańskie damy obsypały tego pana jogów deszczem kwiatów. Lekki wiatr owiewał go perfumami. Gandharwowie wychwalali go w swych hymnach, a riszi prowadzili na jego cześć rytuały ofiarne.
Po pokonaniu asurów przez Skandę święty bród na rzece Saraswati, gdzie Skanda został namaszczony na naczelnego dowódcę armii bogów stał się drugim niebem. Po zwycięstwie Skanda dał bogom różne domeny i zasoby jak i zwierzchnictwo nad trzema światami.
10. Brody Taidżasa, Agnitirtha, Brahmayoni i Kubera
Balarama po kąpieli w świętym miejscu, gdzie bóg wojny Skanda został namaszczony na naczelnego dowódcę armii bogów, ruszył w kierunku świętego brodu o nazwie Taidżasa, gdzie Waruna został namaszczony na pana wód.
Bramini opowiadają, że w okresie kritajugi bogowie udali się do Waruny i rzekli: „O Waruna, tak jak Indra, król bogów, ochrania nas przed zagrożeniami, tak ty ochraniaj wody rzek. Mieszkasz w ocenie, który jest panem rzek i gdzie mieszkają makary. Niech więc ocean będzie twoją domeną”. Waruna odpowiedział: „O bogowie, niech tak się stanie”. Wszyscy niebianie zebrali się wówczas razem i wykonując nakazane w świętych pismach ryty namaścili Warunę na władcę wód. Od tego momentu Waruna ochrania wszelkie jeziora, rzeki, oceany i wszelkie inne zbiorniki wodne.
Balarama udał się następnie do brodu Agnitirtha, gdzie w odległych czasach uciekł Agni, który jest ustami bogów, bojąc się klątwy mędrca Bhrigu, że będzie żywił się wszystkim, a nie wyłączenie oczyszczonym masłem, który jest pożywieniem bogów (zob. Mahabharata, ks. I, Adi Parva, opow. 1, p. 5). Ukrył się wewnątrz drewna Sami (używanego później do krzesania ognia). Bogowie go tam odnaleźli i skłonili, aby powrócił na ołtarze ofiarne akceptując klątwę Bhrigu.
Po wykąpaniu się w tym brodzie Balarama udał się do miejsca zwanego Brahmayoni, gdzie swego czasu Brahma sprawdzał swoje umiejętności stwarzania. Zarówno Brahma jak i bogowie kąpali się w tym brodzie.
Balarama po zażyciu kąpieli ruszył dalej do świętego miejsca, gdzie w zamierzchłych czasach Kubera został namaszczony na pana bogactwa. Znajduje się tam Las Kubery, gdzie praktykował on surowe umartwienia, dzięki którym zdobył również przyjaźń Śiwy, status strażnika północy i syna Nakakuberę. Tam też przybyli ongiś marutusi, aby obdarzyć go władzą i tam otrzymał człowieka jako swój pojazd oraz swój boski rydwan.
11. Bród Wadarapaczana
Balarama udał się następnie do świętego brodu Wadarapaczana, gdzie zamieszkiwało wielu ascetów i Siddhów i gdzie piękna Śruwawati pragnąc zdobyć Indrę na męża praktykowała ongiś surowe umartwienia prowadząc życie brahmacarini. Śruwawati narodziła się z nasienia, które mędrzec Bharadwadża upuścił na widok pięknej apsary Ghritaczi. Asceta uchwycił je w dłoń i włożył do naczynia zrobionego z liści. Po jej narodzinach w tym naczyniu wykonał odpowiednie ryty i nadał jej imię Śruwawati w obecności bogów. Pozostawił ją następnie w swej pustelni, a sam udał się do lasu w górach Himawat.
Śruwawati przez wiele lat realizowała trudne dla kobiet śluby. Zadowolony z niej Indra ukazał się przed nią przybrawszy formę mędrca Wasiszty. Śruwawati powitała go wykonując odpowiednie ryty i oddając mu cześć. Rzekła: „O wielki asceto, pozwól mi służyć ci z całym moim oddaniem. Nie proś mnie jednak o moją rękę, bo swą ascezą próbuję zadowolić Indrę, którego pragnę poślubić”. Indra uśmiechając się i rzucając na nią ukradkiem spojrzenia rzekł: „O Śruwawati, uprawiasz ascezę najsurowszego rodzaju i z całą pewnością zdołasz zrealizować swój cel. Umartwieniami można bowiem zdobyć wszystko. Wszystko bazuje na umartwieniach. Dzięki nim można zdobyć wszystkie te błogosławione tereny, które należą do bogów. Umartwienia są korzeniami szczęścia. Dzięki nim po opuszczeniu ciała zdobywa się pozycję bogów. Ugotuj mi proszę te pięć krzaków jujuby, bo jestem głodny”.
Indra po wypowiedzeniu tych słów recytując mantry w swym umyśle udał się do świętego brodu nazywanego jego imieniem znajdującego się w sąsiedztwie brodu Wadarapaczana. Chcąc poddać jej oddanie testowi spowodował, że ugotowanie krzaków jujuby stało się niemożliwe.
Śruwawati po oczyszczeniu się kąpielą przystąpiła do realizacji swego zadania. Kontrolując swą mowę i koncentrując całą swą uwagę zaczęła gotować krzaki jujuby nie odczuwając zmęczenia. Choć gotowała je cały dzień, nie chciały zmięknąć. Gdy zabrakło jej opału, zaczęła podsyć ogień spalając swe własne kończyny. Najpierw włożyła do ognia swe stopy i całkowicie obojętna na ból nawet się nie poruszyła, gdy ogień je konsumował. Czyniła to z myślą o nakarmieniu proroka Wasiszty, pod którego postacią ukazał się przed nią Indra, i który był jej gościem. Ból nie odbijał się w żaden sposób na jej twarzy i nie zakłócał jej ekstazy. Wkładając swe stopy do ognia czuła radość podobną to tej, gdy wkładała je do chłodnej wody. Mając w pamięci prośbę proroka gotowała je dalej, choć krzaki jujuby nie chciały zmięknąć.
Indra widząc jak bez wahania oddała ogniowi swe stopy był z niej zadowolony. Ukazał się przed nią w swej własnej formie i rzekł: „O Śruwawati, jestem zadowolony z twego oddania i ascezy. Niech więc zrealizuje się twoje największe pragnienie. Uwolnij się od swego ciała i zamieszkaj w niebie u mego boku. Posłuchaj też mojej opowieści o tym, jak pustelnia nad brzegami Saraswati, którą zamieszkujesz, stała się jednym z najsłynniejszych brodów o nazwie Wadarapaczana.
Niegdyś w zamierzchłych czasach siedmiu starożytnych mędrców wędrując ku górom Himawat, aby oddać się tam swym religijnym praktykom, pozostawili w tym miejscu żonę jednego z nich o imieniu Arundhati. Czekając na ich powrót praktykowała surową ascezę. Śiwa zadowolony z jej ascezy ukazał się przed nią w formie bramina i rzekł: ‘O Arundhati, nakarm mnie, bo jestem głodny’. Arundhati odpowiedziała: ‘O braminie, wszystkie nasze zapasy jedzenia zostały wyczerpane. Czy zgodzisz się na to, abym ugotowała dla ciebie posiłek z krzaków jujuby?’ Gdy Śiwa zaakceptował oferowany mu posiłek, Arundhati postawiła garnek z jujubą na ogniu i gotując dla niego posiłek słuchała równocześnie jego dyskursu i opowiadań. W tym czasie ziemię nawiedziła susza trwająca przez dwanaście lat. Dla Arundhati zajętej gotowaniem jujuby i słuchaniem słów Śiwy te dwanaście lat minęło równie szybko jak jeden dzień i nawet nie zauważyła, że przez cały ten czas nie zjadła żadnego posiłku.
Gdy siedmiu starożytnych mędrców powróciło z gór do pustelni, gdzie pozostawili Arundhati, Śiwa ukazał się przed nimi w swej własnej postaci i rzekł: ‘O bramini, Arundhati pozostając w tej pustelni zdobyła większe zasługi swą ascezą niż wy żywiąc się korzonkami na górze Himawat. Poddała się ona prawdziwie surowej ascezie, gdyż zajęta gotowaniem dla mnie krzaków jujuby nie jadła nic przez dwanaście lat’. Zwracając się do Arundhati Śiwa rzekł: ‘O Arundhati, wypowiedz swe życzenie, abym mógł je spełnić’. Arundhati rzekła: ‘O Najwyższy Bogu, niech to miejsce na brzegu Saraswati stanie się świętym brodem o nazwie Wadarapaczana, który będzie ulubionym miejscem pobytu dla Siddhów i niebiańskich riszi. I nich ten, kto spędzi tutaj trzy noce poszcząc, zbierze zasługi równe postowi przez dwanaście lat’. Śiwa odpowiedział: ‘O Arundhati, niech tak się stanie’, i wychwalany przez siedmiu mędrców oczarowanych jego widokiem jak i uczynkiem Arundhati udał się do nieba”.
Indra kontynuował: „O Śruwawati, Arundhati o czystym sercu tak jak ty swą surową ascezą zdobyła najwyższą nagrodę. Ty jednakże przewyższyłaś swymi umartwieniami nawet Arundhati. Dlatego obdaruję cię darem nawet większym od tego, który otrzymała Arundhati dołączając do mocy Śiwy moją własną energię. Niech więc osoba, która spędzi na terenie tego brodu tylko jedną noc kąpiąc się w wodach Saraswati po uwolnieniu się ze swego ciała osiągnie niebiańskie tereny trudne do osiągnięcia”.
Indra po wypowiedzeniu tych słów udał się z powrotem do swej siedziby, skąd dochodziły dźwięki niebiańskich instrumentów i na ziemię sypał się deszcz kwiatów. Wiał lekki wiatr wypełniając powietrze słodkim zapachem. Śruwawati porzuciła swe ciało i podążyła za nim, gdzie została jego żoną. Zrealizowawszy swój cel poprzez swą ascezę pozostała już na zawsze u jego boku.
12. Brody Indry, Paraśuramy i Waruny
Balarama po kąpieli w świętym brodzie Wadarapaczana udał się do brodu Indry. Tutaj król bogów wykonał ongiś setkę Ofiar Konia obdarowując ogromnym bogactwem nauczyciela bogów Brihaspatiego. Bogactwo zgromadzone podczas tych rytuałów nie miało granic. Po szczęśliwym ich ukończeniu Indra uzyskał imię Satakratu. Kąpiel w tym brodzie oczyszcza z każdego grzechu.
Balarama udał się następnie do świętego brodu bramina-wojownika Paraśuramy z rodu Bhrigu, który zgromadził swą ascezą ogromne zasługi i wielokrotnie ujarzmiał ziemię zabijając najprzedniejszych wojowników. Po dokonaniu swych heroicznych czynów mając do pomocy starożytnego mędrca Kaśjapę wykonał w tym miejscu rytuał ofiarny Wadżapeja i sto Ofiar Konia i w podziękowaniu Kaśjapie za otrzymane od niego nauki obdarował go całą ziemią i po oczyszczeniu się kąpielą udał się do dżungli, gdzie oddał się religijnym praktykom.
Balarama udał się następnie do świętego brodu o nazwie Jamuna, gdzie w odległych czasach syn Aditi Waruna wykonał Ofiarę Konia. Na początku tej ofiary doszło do wybuchu wielkiej bitwy bogów z demonami. Na jej zakończenie wybuchła wielka wojna wśród kszatrijów (wojowników).
13. Bród Aditja, gdzie asceta Asita-Dewala osiągnął mokszę
Balarama ruszył następnie do świętego brodu o nazwie Aditja, gdzie bóg słońca Surja po wykonaniu ofiarnego rytuału został namaszczony na władcę ciał niebieskich i zdobył swą ogromną energię. Na terenie tego brodu zawsze są obecni wszyscy bogowie z Indrą na czele, gandharwowie, apsary, rakszasowie, pisaki, jakszowie jak i tysiące ascetów i braminów. Sam Wisznu po zabiciu asurów Madhu i Kaitabha oczyszczał się w tym brodzie kąpielą. Również Wjasa i mędrzec Asita-Dewala zanurzeni głęboko w swych medytacjach kąpiąc się w tym brodzie zdobyli całą moc jogi. Bramini zapytani o mędrca Asita-Dewalę opowiedzieli, co następuje.
Riszi Asita-Dewala żył tutaj w zamierzchłych czasach w swej pustelni. Był oddany prawości i prowadził życie zgodne z regułami czystości i samo-kontroli żyjąc według zasad brahmacarina. Był pełen współczucia dla wszystkich żywych istot i nigdy żadnej z nich nie zranił. W swych słowach, myślach i uczynkach traktował je wszystkie równo. Nie budziły w nim ani gniewu, ani krytyki, ani zachwytu. Traktował je wszystkie równo tak jak bóg umarłych Jama. Nie było też dla niego różnicy między bryłką złota i gliny. Nigdy też nie zapominał o szacunku dla bogów, gości i braminów.
Pewnego dnia do jego pustelni przybył prowadzący żebraczy styl życia i uprawiający jogę asceta Dżaigiszawaja. Asita-Dewala powitał go z szacunkiem należnym gościowi i zaprosił do zatrzymania się w jego pustelni. Troszcząc się o niego nigdy nie spuszczał z niego oka. Asceta Dżaigiszawaja wzbudzał jednak w sercu Asita-Dewali pewien niepokój i zdziwienie swoim zachowaniem. Choć upłynęło już wiele lat od momentu, gdy u niego zamieszkał, nie wyrzekł nigdy jednego słowa. Żył w jego pustelni obojętny i bez ruchu, jakby był kawałkiem drewna.
Pewnego dnia Asita-Dewala dzięki swym mocom duchowym wzniósł się w górę i udał się nad brzeg oceanu trzymając w dłoni swój ziemski dzbanuszek na wodę. Gdy tam dotarł ze zdziwieniem zobaczył, że Dżaigiszawaja przybył tam przed nim. Nie mógł zrozumieć, jak to jest możliwe, skoro pozostawił go w swej pustelni. Rozmyślając nad tym wypełnił swój dzbanuszek wodą recytując odpowiednie mantry. Wkrótce powrócił do swej pustelni, gdzie ku swemu zdziwieniu zobaczył siedzącego bez ruchu Dżaigiszawaję, który zdawał się powrócić tam przed nim.
Asita-Dewali widząc potęgę ascety Dżaigiszawaja wypływającą z jogi zaczął nad tym rozmyślać. Nie mógł zrozumieć, jak to było możliwe, że widział go nad oceanem, gdzie go zostawił i zaraz potem w swej pustelni, przybywającego tam przed nim. Nucąc odpowiednie mantry wzbił się ku niebu, aby dowiedzieć się, kim faktycznie jest ten prowadzący życie żebracze Dżaigiszawaja. Zobaczył, że pogrążeni w medytacjach Siddhowie oddają mu cześć i widok ten wprowadził go w jeszcze większe zdumienie.
Patrząc dalej zobaczył, jak zanurzony w jodze Dżaigiszawaja unosi się ku niebu i porusza się w kierunku regionu Ojców, a następnie w kierunku królestwa Jamy. Następnie widział go poruszającego się w kierunku miejsca pobytu Somy i w kierunku regionów zamieszkałych przez tych, którzy realizują różnego rodzaju ofiary. Następnie ruszył on w kierunku regionu Mitry i Waruny jak i w kierunku aditjów, rudrów, wasu i proroka Brihaspatiego. Wznosząc się dalej w górę dotarł do regionu Goloka, i następnie do regionu Brahmasartis. Po przejściu przez te regiony dotarł do regionu zamieszkałego przez cnotliwe i oddane swym mężom żony. W tym miejscu jednak Asita-Dewala stracił go zupełnie z oczu .
Rozmyślając nad jego duchową potęgą i nad potęgą jego jogi stanął ze złożonymi pobożnie dłońmi przed jednym ze Siddhów, aby zapytać go o ten region, gdzie Dżaigiszawaja zniknął. Rzekł: „O wielki mędrcu, powiedz mi, gdzie ukrył się asceta Dżaigiszawaja?”
Siddha odpowiedział: „O Asita-Dewala, Dżaigiszawaja udał się do wiecznego regionu Brahmana”.
Po usłyszeniu tych słów Asita-Dewala spróbował unieść się również do tego regionu, lecz opadł. Siddha widząc jego próżne wysiłki rzekł: „O asceto, ty sam nie zdobyłeś jeszcze umiejętności dotarcia do regionu Brahmana, dokąd udał się Dżaigiszawaja”.
Po usłyszeniu tych słów Asita-Dewala zszedł na ziemię zstępując po kolei do poszczególnych regionów, poprzez które się wznosił. Jak uskrzydlony owad szybko znalazł się w swej pustelni, i ku swemu zaskoczeniu zobaczył tam siedzącego i zanurzonego w medytacjach Dżaigiszawaję. Ujrzawszy w ten sposób na własne oczy jego moce duchowe zdobyte dzięki jodze zbliżył się z pokorą do tego wielkiego ascety i rzekł: „O Dżaigiszawaja, pragnę tak jak ty dotrzeć do regionu wyzwolenia (mokszy)’. Słysząc to Dżaigiszawaja zaczął dawać mu odpowiednie lekcje. Nauczył go najwyższych i wiecznych zasad i praktyki jogi i religii wyzwolenia. I widząc jego zdecydowanie wykonał wszystkie potrzebne ryty wprowadzające go na ścieżkę jogi.
Gdy Asita-Dewala zaczął praktykować religię wyzwolenia przeraził tym wszystkie żywe istoty, o które dbał poprzednio prowadząc domowe życie. Zaczęły lamentować: „O Asita-Dewala, kto będzie nas teraz żywił?” Asceta słysząc te lamenty i ulegając współczuciu postanowił porzucić ścieżkę mokszy. Wówczas jednak podniosły lament wszelkie rodzaje świętych owoców, korzonków, ziół i kwiatów mówiąc: „O Asita-Dewala, jesteś zupełnie bez serca i znowu chcesz nas wyrywać i ciąć, choć przysięgałeś, że nigdy nie zranisz żadnej żywej istoty”.
Asita-Dewala słysząc te głosy zaczął rozmyślać nad tym, co jest lepsze: życie według zasad życia domowego ogniska, które wymaga oddawania czci bogom, gościom i skłania ofiar, czy też życie zgodne z religią mokszy, która nie nakłada na człowieka tych obowiązków, wymagając głównie unikania ranienia innych i skupienia się na medytacji. Po długim namyśle wybrał religię mokszy i dzięki swej wytrwałości osiągnął najwyższy cel jogi.
14. Bród, gdzie syn Saraswati, Saraswat, nauczał mędrców Wed
Balarama po wykąpaniu się w tym miejscu, gdzie dwaj wielcy asceci, Dżaigiszawaja i Asita-Dewala, pogrążeni w jodze osiągnęli mokszę, ruszył w kierunku świętego brodu o nazwie Saraswat, gdzie mędrzec Saraswat nauczał Wed riszich, którzy utracili całą wiedzę podczas trwającej dwanaście lat suszy.
Saraswat był synem ascety Dadhiki, który zdobył pełną kontrolę nad swymi zmysłami prowadząc życie brahmacarina i swą ascezą zgromadził ogromne zasługi. Zdobyte przez niego moce duchowe wzbudzały niepokój w Indrze. Indra próbował na różne sposoby skusić go do przerwania ascezy, lecz nie odnosił sukcesu. Pewnego dnia wysłał na brzeg Saraswati niezwykle piękną apsarę Alamwuszę. Na widok jej pięknego ciała asceta Dadhika upuścił swe nasienie, które wpadło do rzeki Saraswati i rzeka schowała je w swym łonie. Gdy po upływie właściwego czasu rzeka urodziła syna, wyrzuciła go na brzeg, gdzie Dadhika praktykował ascezę i rzekła: „O asceto, spójrz na swego syna, którego trzymałam z uwielbienia dla ciebie w moim łonie wiedząc, że najmniejsza odrobina twej energii nie może ulec zniszczeniu. Zaakceptuj więc tego chłopca jako swojego syna”.
Dadhika pełen ojcowskich uczuć wziął swego syna w ramiona wąchając jego włosy. Zadowolony z uczynku rzeki obdarował ją swym darem mówiąc: „O Saraswati, bądź najsłynniejszą ze wszystkich świętych rzek i niech każdy, kto wykąpie się w twych wodach doświadczy wielkiego szczęścia”. Wychwalał ją mówiąc: „O Saraswati, która w odległych czasach wypłynęłaś z jeziora Brahmy, Ciebie znają wszyscy asceci. Zawsze życzliwa uczyniłaś dla mnie tyle dobra. Niech ten Twój syn o jasnej cerze nosi twoje imię Saraswat i niech będzie zdolny do stworzenia nowych światów i niech nigdy nie zapomni nauki Wed”.
Saraswati zadowolona z otrzymanych pochwał odpłynęła biorąc ze sobą swego syna Saraswata.
W tym samym czasie trwała wielka wojna między bogami i danawami i Indra wędrował po trzech światach w poszukiwaniu broni. Nie potrafił jednak znaleźć broni, która byłaby zdolna do zabicia asurów. Po powrocie do nieba Indra, który zawsze niepokoił się potęgą Dadhiki, rzekł do bogów: „O bogowie, nie potrafię zabić asurów przy pomocy dostępnej mi broni. Nie zdołamy ich zabić, jeżeli nie zdobędziemy kości ascety Dadhiki, które są niezniszczalne. Udajcie się więc nad brzeg rzeki Saraswati i poproście Dadhikę o jego kości, abym mógł zrobić z nich odpowiednią broń”.
Dadhika słysząc prośbę bogów bez chwili wahania uwolnił swą duszę ze swego ciała i udał się do regionów wiecznej szczęśliwości, z których się nie powraca. Indra zrobił z jego kości swój piorun jak i inne rodzaje niezniszczalnej broni. Dadhika o mocy równej samemu stwórcy był synem mędrca Bhrigu, syna Brahmy, zrodzonym z jego umartwień i kości Dadhiki były zbudowane z najtwardszego we wszechświecie budulca. Indra przy pomocy pioruna, który wyrzucił z głośnym hukiem, zabił wszystkich dziewięćdziesięciu dziewięciu herosów dajtjów.
Po upływie wielu lat od czasu, gdy Dadhika oddał bogom swe kości, w czasie których jego syn Saraswat rósł uprawiając ascezę nad brzegami Saraswati, ziemię nawiedziła trwająca dwanaście lat klęska suszy. Riszi szukając pożywienia rozproszyli się po całym świecie. Saraswat chciał również udać się na poszukiwanie pożywienia. Widząc to jego matka, rzeka Saraswati, rzekła do niego: „O synu, nie opuszczaj mojego brodu, gdyż tutaj będę cię zawsze karmić dostarczając ci ryb”. Saraswat pozostał więc nad brzegami Saraswati nie zaprzestając religijnych praktyk i czcząc ofiarą bogów i mędrców.
Tymczasem mędrcy, którzy rozproszyli się po całej ziemi w poszukiwaniu pożywienia, przez dwanaście lat suszy zapomnieli o studiowaniu Wed i stracili całą swą wiedzę. Gdy susza się skończyła, zaczęli ponownie poszukiwać wiedzy, lecz wśród nich nie było nikogo, od kogo mogliby się jej nauczyć.
Pewnego dnia któryś z nich przybył nad brzeg Saraswati i zobaczył tam Saraswata, który siedział samotnie w lesie w wielkim skupieniu i recytował Wedy. Poinformował o tym innych mędrców poszukujących utraconej wiedzy i wszyscy razem udali się do Saraswata z prośbą, aby nauczał ich Wed.
Saraswat rzekł: „O bramini, zostańcie więc formalnie moimi uczniami”.
Mędrcy, którzy byli starsi od niego wiekiem odpowiedzieli: „O Saraswat, jakże możesz zostać naszym nauczycielem, skoro jesteś od nas młodszy?”
Saraswat odpowiedział: „O asceci, w swym działaniu muszę uwzględniać moje religijne zasługi i nie pomniejszać ich. Zasługi riszich bazują na ich religijnej praktyce i nie zależą od wieku, bogactwa, czy posiadanych przez nich krewnych. Chcę was nauczać Wed w sposób właściwy, bo zarówno ten, kto naucza w niewłaściwy sposób jak i ten, kto uczy się w niewłaściwy sposób, zaczną nienawidzić się nawzajem”.
Mędrcy widząc rację w jego słowach zostali jego uczniami. Sześćdziesiąt tysięcy braminów nabyło od niego utraconą wiedzę Wed. I każdy z nich, choć starszy od niego wiekiem, przyniósł mu garść trawy oferując mu ją, aby na niej usiadł.
15. Bród, gdzie córka Kuni-Gargi spędziła swą noc poślubną
W zamierzchłych czasach nad brzegami Saraswati mieszkał mędrzec Kuni-Garga. Praktykując bardzo surową ascezę siłą swej woli stworzył swą piękną córkę. Po zobaczeniu jej porzucił swe ciało i udał się do nieba z sercem wypełnionym ekstazą. Jego niewinna córka o oczach jak płatki kwiatu lotosu kontynuowała styl jego życia praktykując surową ascezę. Pościła oddając w ten sposób cześć Ojcom i bogom. Żyła w ten sposób przez długi okres czasu odmawiając zamążpójścia, bo nie widziała nikogo, kogo uważałaby za godnego siebie. Choć umartwiała się żyjąc samotnie w lesie, uważała się za szczęśliwą. Gdy już bardzo się zestarzała i nie była w stanie zrobić bez pomocy jednego kroku, nastawiła swe serce na porzucenie swego ciała. Ukazał się wówczas przed nią prorok Narada i rzekł: „O bezgrzeszna, powstrzymaj się, bo nie będąc oczyszczona przez rytuał małżeństwa nie masz dokąd pójść”.
Po usłyszeniu tych słów córka ascety Kuni-Gargi udała się na spotkanie z mędrcami i rzekła: „O asceci, oddam połowę mych zasług temu z was, który pojmie mnie za żonę”.
Prorok Sringawat, syn Galawy, zgodził się na jej propozycję stawiając jednak warunek, że ich małżeństwo będzie trwało tylko jedną noc. Gdy wyraziła swą zgodę, pojął ją za żonę wykonując rytuał małżeński. Tej nocy poślubnej przybrała ona przepiękne ciało młodej kobiety o jasnej cerze ubranej w niebiańskie suknie ozdobione niebiańskimi klejnotami, z szyją ozdobioną girlandami ze świeżych kwiatów rozsiewającą wkoło słodki zapach perfum. Jej widok wypełnił serce Sringawata radością i z wielką przyjemnością spędził z nią obiecaną noc. O poranku rzekła: „O asceto, niech dobry los ci sprzyja. Zrealizowałeś swą obietnicę i teraz mogę opuścić moje ciało i udać się wprost do nieba”. Dodała: „Niech każdy, kto w skupieniu spędzi tutaj jedną noc, zdobędzie zasługi równe tym, które zdobywa ten, kto żył jak brahmacarin przez pięćdziesiąt osiem lat”. I po wypowiedzeniu tych słów udała się wprost do nieba. Prorok Sringawata zaakceptował połowę jej zasług i nie mogąc zapomnieć o jej pięknie wkrótce też porzucił swe ciało, aby podążyć za nią.
16. Samantapanczaka (Kurukszetra) zwana ołtarzem Brahmy, gdzie Indra mając na uwadze dobro bogów obdarował króla Kuru specjalnym darem
Balarama ruszył dalej w kierunku świętego miejsca znanego pod nazwą Samantapanczaka, które jest uważane za północny ołtarz ofiarny Brahmy. W dawnych czasach mieszkańcy nieba prowadzili tutaj wielki rytuał ofiarny. Teren, na którym się ono znajduje jest nazywany Kurukszetrą od imienia wielkiego króla i królewskiego mędrca, Kuru. Król Kuru uprawiał tu niegdyś ziemię przez wiele lat i stąd się wzięła nazwa tego terenu: Kurukszetra, czyli pole Kuru. Kurukszetra obejmuje przestrzeń znajdującą się między Tarantuką i Arantuką oraz między jeziorami Rama i Szamaczakra. Miejsce to jest najświętszym miejscem na całej ziemi dzięki darowi, który król Bharatów, Kuru, otrzymał w zamierzchłych czasach od Indry.
Indra widząc jak królewski mędrzec Kuru uprawia tu ziemię stanął przed nim i zapytał: „O królu, dlaczego z takim uporem uprawiasz tu ziemię? Jaki cel chcesz w ten sposób zrealizować?” Kuru odpowiedział: „O Indra, nich ci, którzy umrą na tej równinie, udadzą się do regionów szczęśliwego żywota oczyszczeni z grzechów”. Indra kpiąc sobie z jego słów powrócił do nieba. Reakcja Indry nie zrobiła na Kuru żadnego wrażenia i dalej robił swoje. Indra widząc jego upór pojawiał się przed nim wielokrotnie i otrzymując od niego zawsze taką samą odpowiedź wykpiwał ją.
W końcu Indra widząc, że król Kuru nie zaprzestaje uprawiania tej ziemi, zwołał wszystkich niebian i poinformował ich o tym. Rzekli: „O Indra, zatrzymaj tego królewskiego mędrca w jego działaniu oferując mu jakiś dar. Jeżeli bowiem ludzie będą udawać się do nieba wyłącznie dlatego, że tutaj umarli bez ofiarowywania nam żadnej ofiary, nasze samo istnienie będzie zagrożone”.
Indra upominany w ten sposób przez bogów stanął ponownie przed królem Kuru i rzekł: „O królu, zaprzestań uprawiania tej ziemi. W zamian obiecuję ci, że ci którzy polegną na tych polach w walce lub opuszczą swe ciała praktykując ascezę udadzą się wprost do nieba”. Król Kuru rzekł: „O Indra, niech tak się stanie”.
Indra z uradowanym sercem powrócił do nieba. Wszyscy niebianie z Brahmą na czele i wszyscy mędrcy potwierdzili dar Indry i od najdawniejszych czasów nie ma na całej ziemi takiego miejsca, które byłoby bardziej święte od pola Kuru, Kurukszetry. Słowa Indry zaaprobowali również Wisznu i Śiwa. Ci, którzy oferują w tym miejscu swe życie, udają się do nieba, a ci którzy oferują tutaj swe bogactwo wkrótce je podwoją. Ci, którzy wiecznie tu rezydują, nie muszą udawać się do królestwa boga umarłych Jamy. Królowie, którzy przeprowadzili tutaj rytuały ofiarne, pozostaną na polach Kurukszetry dopóty, dopóki będzie istniało niebo i ziemia. Sam Indra wychwalał Kurukszetrę mówiąc: „Nawet kurz unoszony przez wiatr z pola Kuru oczyści z grzechów najgorszego niegodziwca otwierając przed nim drogę do nieba”.
17. Balarama dowiaduje się od Narady o rzezi Bharatów i udaje się na pole bitewne, aby być świadkiem pojedynku Bhimy z Durjodhaną
Balarama dotarłszy do pól Kurukszetry zapytał braminów o przebieg wojny Kaurawów z Pandawami i dowiedział się o śmierci króla Madrasu, Śalji. Wieści te przepełniły jego serce smutkiem. Kontynuując swą pielgrzymkę po obdarowaniu braminów i kąpieli w świętych wodach Saraswati udał się do pięknej pustelni zamieszkałej przez wielu mędrców i ascetów. Mędrcy zapytani o to, do kogo należy ta pustelnia rzekli: „O Balarama, w zamierzchłych czasach w tym właśnie miejscu sam Wisznu praktykował surowe umartwienia i wykonał wszystkie odwieczne rytuały ofiarne. Tutaj także córka mędrca o imieniu Sandilja żyła jako brahmacarini i praktykowała umartwienia, których żadna kobieta nie potrafiłaby wykonać. Tutaj także porzuciła swe ciało udając się wprost do nieba”.
Balarama po pożegnaniu mędrców udał się na zbocze góry Himawat, aby wykonać ryty i ceremonie wykonywane o zmierzchu. Wspinając się na górę odwiedził święte brody Plakszaprasrawana i Karawapana kąpiąc się w czystej, zimnej, świętej wodzie. Stamtąd udał się do tego miejsca na brzegu Jamuny, gdzie Indra, Agni i Arjaman doświadczyli szczęścia. Kąpiąc się w Jamunie doznał podobnego szczęścia. Usiadł tam wśród mędrców i słuchał ich opowieści. W pewnym momencie pojawił się tam wśród nich podróżujący po całym wszechświecie mędrzec Narada—wielbiciel wszelkich kłótni zawsze gotowy do prowokowania kłótni—trzymając w dłoni złotą laskę, złoty pojemnik na wodę i winę zrobioną ze skorupy żółwia.
Balarama powstał, by należycie powitać wielkiego proroka i następnie wiedząc, że wie on wszystko o tym, co dzieje się właśnie we wszechświecie, zapytał go bitwę Kaurawów z Pandawami.
Narada rzekł: „O Balarama, po stronie Kaurawów oprócz Durjodhany już tylko trzech wojowników pozostało przy życiu. Są to Aśwatthaman, Kritawarman i bramin Krypa, lecz oni także uciekli z pola walki. Durjodhana pozostał sam i pogrążony w rozpaczy ukrył się w wodach jeziora Dwaipajana chcąc tam odpocząć. Kryszna z Pandawami odnaleźli go tam i raniąc go swymi okrutnymi słowy zmusili go do wyjścia z jeziora. Stoi on teraz na brzegu jeziora ze swą potężną maczugą w dłoni przygotowując się do pojedynku na śmierć i życie z Bhimą. Jeżeli jesteś ciekaw jego wyniku, udaj się tam natychmiast. Idź i bądź świadkiem pojedynku między swoimi najlepszymi uczniami”.
Balarama słysząc te słowa proroka Narady pożegnał braminów i wszystkim tym, którzy towarzyszyli mu w pielgrzymce, nakazał powrót do Dwaraki. Sam ruszył w dół kierując się ku jezioru Dwaipajana. Po drodze nucił słowa pochwały dla rzeki Saraswati i jej świętych brodów (tirtha): „Jakież miejsca na ziemi są szczęśliwsze od tych, które znajdują się nad brzegami Saraswati. Które mają więcej zalet? Ludzie idą stąd wprost do nieba. Należy zawsze pamiętać o Saraswati, która jest najświętszą z wszystkich rzek i daje ludziom największe szczęście. Ten, kto odwiedzi święte brody Saraswati, oczyści się na zawsze ze swych grzechów”. Rzucając spojrzenia ku świętej rzece wsiadł na swój rydwan i ruszył w kierunku tego miejsca, gdzie Durjodhana i Bhima przygotowywali się do pojedynku.