Opowieść 102:
Śmierć Durjodhany
opowiada
Barbara Mikołajewska
na podstawie fragmentów Mahābharāta,
Salya Parva, Sections LV-LVIII,
w angielskim tłumaczeniu z sanskrytu Kisari Mohan Ganguli,
URL: http://www.sacred-texts.com/hin/m06/index.htm
Spis treści
2. Bhima i Durjodhana przystępują do pojedynku, w którym Durjodhana zdaje się zyskiwać przewagę
4. Bhima na znak dany przez Ardżunę pokonuje Durjodhanę miażdżąc mu swą maczugą uda
Kryszna rzekł: „O Ardżuna, obaj mieli tego samego nauczyciela i otrzymali te same nauki. Bhima jest silniejszy od Durjodhany, lecz Durjodhana więcej ćwiczył i dzięki temu jest w walce na maczugi zręczniejszy. Jeżeli będą dalej walczyć uczciwie, Bhima nigdy nie zdoła zdobyć nad Durjodhaną przewagi. Może on zabić Durjodhanę jedynie w bezprawny sposób. Zarówno demony jak bogowie pokonywali się nawzajem dzięki oszustwu używając nieuczciwych trików. Niech więc Bhima również zabije Durjodhanę łamiąc zasady uczciwej walki. Bhima przysięgał, że zmiażdży mu uda swą maczugą. Niech więc tak uczyni, choć uderzenia poniżej pasa są w uczciwej walce niedozwolone. Niech zabije tego króla Kurów, który pokonał was dzięki oszustwu, przy pomocy oszustwa. Król Prawa sam wystawił swą władzę na wielkie niebezpieczeństwo gwarantując Durjodhanie uczciwą walkę i uzależniając losy całej bitwy od życia lub śmierci jednego wojownika. Jeżeli Bhima go posłucha, Król Prawa nigdy nie zdoła odzyskać utraconej władzy. Ze strony Króla Prawa był to czyn jawnie szaleńczy”.
(Mahābharāta, Salya Parva, Section LVIII)
1. Na prośbę Balaramy Bhima z Durjodhaną przenoszą się ze swym pojedynkiem do świętego miejsca Samantapanczaka
Niewidomy król Hastinapury Dhritarasztra rzekł do swego woźnicy: „O Sandżaja, opowiedziałeś mi już o tym, jak mój syn Durjodhana opuścił wody jeziora Dwaipajana i stanął do pojedynku z Bhimą mając obietnicę Króla Prawa, że wynik tego pojedynku, który powinien przebiegać zgodnie z zasadami uczciwej walki, zadecyduje o tym, do kogo będzie należało dziedzictwo Bharatów. Opowiadaj, co wydarzyło się dalej, co uczynili mój syn Durjodhana i Bhima na widok zbliżającego się do nich starszego brata Kryszny i ich nauczyciela, Balaramy?”
Sandżaja rzekł: „O królu, widok Balaramy wypełnił serce Bhimy i Durjodhany radością. Podobnie Judhiszthira powitał go z radością. Po zakończeniu ceremonii powitalnych Balarama rzekł: ‘O Judhiszthira, mędrcy mówią, że Kurukszetra jest jednym z najświętszych miejsc na świecie, które oczyszczają z grzechów. Udajmy się stąd do znajdującego się tam świętego brodu Samantapanczaka, który w świecie bogów jest nazywany północnym ołtarzem Brahmy. Ten, kto tam polegnie udaje się wprost do nieba. Niech więc przed tym, który zginie w mającym się odbyć pojedynku, bramy nieba stoją otworem”. Judhiszthira rzekł: „O Balarama, niech tak się stanie”.
Pandawowie ruszyli więc na zachód w kierunku świętego brodu położonego po południowej stronie Saraswati, gdzie ziemia nie była zbyt piaszczysta dostarczając dobrego gruntu do pojedynku. Bhima ubrany w swą złotą zbroję z oczami czerwonymi z gniewu wyglądał równie groźnie jak ptak Garuda. Durjodhana podążał za Pandawami pieszo w swej ciężkiej zbroi trzymając w dłoni swą potężną maczugę. Niebianie wychwalili go krzycząc: ‘Wspaniale, wspaniale’. Ze wszystkich stron dochodziły dźwięki konch, bębnów jak i głośne krzyki wojowników.
Durjodhana i Bhima rzucali na siebie wściekłe spojrzenia jak dwa prowokujące się nawzajem do walki słonie lub lwy. Obaj byli wyposażeni w ogromną siłę, równie silnie rozgniewani i w walce na maczugi nie do pokonania. Obaj byli uczniami Balaramy, pochodzili z tego samego rodu Bharatów i równie silnie pragnęli zwycięstwa. Wyglądali jak Rama i Rawana, lub jak Wali i Sugriwa, lub jak dwie opluwające się swą trucizną czarne kobry. Byli jak dwa rozszalałe oceany niszczące wszystko, co żywe, jak dwa konsumujące wszystko swym gorącem słońca lub jak gromadzące się na wschodzie i zachodzie chmury poganiane przez huraganowy wiatr i lejące deszczem. Obaj cieszyli się perspektywą walki i uważali siebie nawzajem za godnego przeciwnika.
Gdy dotarli na miejsce, Durjodhana krzyknął: ‘O Judhiszthira, usiądźcie wokół nas i bądźcie świadkami naszego pojedynku’. Gdy tak uczynili, znajdujący się wśród widzów starszy brat Kryszny, Balarama, o jasnej cerze, ubrany w niebieskie szaty wyglądał jak księżyc wśród gwiazd”.
2. Bhima i Durjodhana przystępują do pojedynku, w którym Durjodhana zdaje się zyskiwać przewagę
Król Dhritarasztra z sercem przepełnionym smutkiem przerwał Sandżaji i rzekł: „O Sandżaja, jakże okrutne są wyroki losu. Mój syn, który podporządkował sobie wszystkich królów, władał całą ziemią i ochraniał cały wszechświat, szedł teraz do walki pieszo niosąc samemu swą ciężką maczugę! On, który zdołał zgromadzić jedenaście potężnych armii, pozostał na polu walki zupełnie sam bez żadnej ochrony. Jakże mam nie rozpaczać?”
Sandżaja rzekł: „O królu, nie poddawaj się rozpaczy, bo ty sam ponosisz winę za tę wojnę. Słuchaj dalej mego opowiadania.
Twój syn gotowy do walki ryczał jak byk wyzywając Bhimę i nie zważając na różne złe omeny, które ukazywały się na ziemi i niebie. Wiał porywisty wiatr podnosząc z ziemi chmury drobnych kamieni. Przygnębiający mrok przykrył wszystkie punkty przestrzeni. Z nieba waliły pioruny i spadały meteory. Demon Rahu połknął słońce nieoczekiwanie i przedwcześnie. Trzęsła się ziemia, a woda wylewała się ze studni. Szczyty gór opadały z hukiem na ziemię. Przerażone zwierzęta uciekały we wszystkich kierunkach. Z wszystkich stron słychać było straszliwe wycie szakali.
Bhima rzekł: ‘O Judhiszthira, ten niegodziwiec Durjodhana nie zdoła mnie pokonać. Zaleję go dziś całą trucizną mego gniewu, która od dawna gromadziła się w mym sercu. Spalę go moim gniewem tak jak ogień spalił Las Khandawa. Zabijając go ozdobię twą szyję girlandą zwycięstwa i spłacę swój dług. Już nigdy więcej nie przekroczy on bram Hastinapury i nie padnie do stóp swego ojca i matki. Dziś jego życie na ziemi dobiegnie końca i pozbawiony swego królestwa i swego życiowego oddechu uśnie na zawsze na swym łożu ze strzał. Jeszcze dziś jego ojciec, król Dhritarasztra, będzie wspominał ze zgrozą wszystkie podłe myśli, które zrodziły się w umyśle Śakuniego i miały wpływ na podłe czyny jego syna’.
Gdy Bhima i Durjodhana stanęli ponownie naprzeciw siebie ze wzniesionymi do góry maczugami, Bhima rozgniewany widokiem gotowego do walki wroga krzyknął: ‘O Durjodhana, przypomnij sobie wszystkie swoje podłe uczynki skierowane przeciw nam. Przypomnij sobie jak chciałeś nas spalić w mieście Waranaweta, jak okradłeś nas z naszego królestwa i upokorzyłeś naszą żonę Draupadi. To w konsekwencji twoich uczynków byliśmy zmuszeni do spędzenia trzynastu lat na wygnaniu pozbawieni naszej własnej tożsamości. To ty odpowiadasz za śmierć Bhiszmy, Drony, Karny i Śalji jak innych odważnych wojowników. Dziś zapłacisz mi za to wszystko. Zrealizowaliśmy już prawie wszystkie nasze przysięgi. Śakuni, który był u korzeni całej tej wrogości, zginął. Duhśasana, który przyciągnął za włosy naszą żonę Draupadi przed oblicze wszystkich królów, zapłacił już za to swym życiem. Zginęli już wszyscy twoi bracia. Przygotuj się do walki, bo dziś ty również zginiesz!’
Durjodhana w odpowiedzi krzyknął: ‘O Bhima, po co ta próżna gadanina! Nie zdołasz mnie nią przestraszyć! Walcz! Zaraz zniszczę cały twój zapał do walki moją maczugą! Od dawna czekałem na ten moment, aby móc się z tobą zmierzyć i cię zabić. Walcz! Zmień swe słowa w czyny’.
Czekający na rozpoczęcie walki Somakowie powitali ich słowa głośnym aplauzem, podczas gdy serca Bhimy i Durjodhany na myśl o zbliżającej się walce wypełniły się radością. Podnosząc do góry swe maczugi ruszyli przeciw sobie rycząc jak lwy. Ich maczugi zderzyły się ze sobą z dźwiękiem pioruna. Ich ciała szybko pokryły się krwią od wzajemnych uderzeń i wyglądali jak dwa pokryte kwieciem drzewa Kinsuka. Widzowie zgromadzeni na niebie i ziemi patrzyli na ich równą walkę z podziwem wątpiąc, czy któryś z nich zdoła osiągnąć przewagę. Walczący ze sobą przeciwnicy z równym podziwem patrzyli na manewry partnera. Kręcąc w dłoni swą maczugą zbliżali się do siebie zadając sobie celne ciosy. Walczyli ze sobą jak dwa lwy o kawałek mięsa lub jak dwa rozwścieczone słonie o samicę.
Bhima wykonywał liczne manewry zataczając koła, zbliżając się do partnera i oddalając. Przybierał na przemian różne atakujące i obronne pozycje i na różne sposoby próbował zmylić swego wroga. Biegł w jego kierunku skręcając nagle na prawo lub lewo, lub stał bez ruchu. Okrążał go lub uniemożliwiał mu okrążanie siebie. Unikał uderzenia schylając się nagle lub podskakując. Zbliżał się do niego patrząc mu w oczy lub nagle odwracał się tyłem. Podobnie czynił Durjodhana. Wyglądali jak dwaj zawodnicy popisujący się swymi umiejętnościami. Przedstawiali sobą przepiękny widok. Wyglądali jak walczący ze sobą Indra i Wrtra.
Durjodhana wykonując mandalę w prawo, w czasie, gdy Bhima wykonał mandalę w lewo, uderzył go nagle z ogromną siłą w bok. Bhima zakręcił w dłoni swą maczugą chcąc odwzajemnić jego cios. Jednakże Durjodhana był szybszy i ponownie go uderzył. Jego uderzenie było tak szybkie, że z jego maczugi posypały się płomienie. Na widok tego ciosu w serca Pandawów wdarł się niepokój o rezultat tego pojedynku.
Bhima jednakże odzyskał szybko równowagę i stał w miejscu czekając na atak wroga, który zbliżał się do niego zataczając koła. Ich potężne maczugi zderzyły się ze sobą z hukiem jak dwa pioruny. Durjodhana nie mogąc znieść tego, że Bhima zneutralizował jego uderzenie, popadł w straszliwy gniew. Kręcąc w dłoni swą maczugą zbliżył się do Bhimy wykonując lewą mandalę i z ogromną siłą uderzył go w głowę. Bhima nawet nie drgnął wywołując tym podziw widzów. Kręcąc w dłoni swą maczugą wyrzucił ją w kierunku Durjodhany, który z dużą zręcznością przy pomocy swego uderzenia odwrócił jej kierunek. Maczuga Bhimy opadła na ziemię z wielkim hukiem nie dosięgając celu. Durjodhana widząc to wykonał manewr zwany Kauśika, zmylił Bhimę i zbliżywszy się do niego uderzył go w pierś. Uderzenie to oszołomiło Bhimę i przez chwilę nie wiedział, co czynić. Widok ten przeraził Pandawów. Bhima jednakże szybko ochłonął i kręcąc w dłoni swą maczugę zbliżył się do Durjodhany i uderzył go w bok. Durjodhana oszołomiony od siły jego uderzenia upadł na kolana na ziemię. Somakowie powitali jego upadek radosnym wrzaskiem. Durjodhana doprowadzony tym do wściekłości podniósł się z ziemi i sycząc jak jadowity wąż rzucał w kierunku Bhimy ogniste spojrzenia. Następnie ze wzniesioną w górę maczugą rzucił się na niego z zamiarem strzaskania mu głowy. Bhima uderzony z ogromną siłą w głowę i zalany krwią nawet się nie poruszył. Wznosząc w górę swą maczugę uderzył Durjodhanę z taką siłą, że upadł na ziemię. Pandawowie powitali jego upadek okrzykami radości. Szybko jednak odzyskał świadomość i uderzył stojącego przed nim Bhimę. Bhima zatoczył się od jego uderzenia i upadł na ziemię. Durjodhana ryknął jak lew i swą maczugą połamał jego zbroję. Na widok tego czynu z nieba posypał się deszcz kwiatów, podczas gdy serca Pandawów zamarły z przerażenia. Bhima jednakże szybko odzyskał świadomość i powstał ocierając swą twarz z krwi i próbując utrzymać się na nogach”.
3. Kryszna wyjaśnia Ardżunie, że Bhima może pokonać Durjodhanę tylko zadając mu nieuczciwy cios poniżej pasa
Sandżaja kontynuował: „O królu, Ardżuna pełen niepokoju rzekł: ‘O Kryszna, ty wiesz wszystko. Powiedz mi, który z tych dwóch herosów, Bhima czy Durjodhana, jest lepszy od drugiego?’
Kryszna rzekł: ‘O Ardżuna, obaj mieli tego samego nauczyciela i otrzymali te same nauki. Bhima jest silniejszy od Durjodhany, lecz Durjodhana więcej ćwiczył i dzięki temu jest w walce na maczugi zręczniejszy. Jeżeli będą dalej walczyć uczciwie, Bhima nigdy nie zdoła zdobyć nad Durjodhaną przewagi. Może on zabić Durjodhanę jedynie w bezprawny sposób. Zarówno demony jak bogowie pokonywali się nawzajem dzięki oszustwu używając nieuczciwych trików. Niech więc Bhima również zabije Durjodhanę łamiąc zasady uczciwej walki. Bhima przysięgał, że zmiażdży mu uda swą maczugą. Niech więc tak uczyni, choć uderzenia poniżej pasa są w uczciwej walce niedozwolone. Niech zabije tego króla Kurów, który pokonał was dzięki oszustwu, przy pomocy oszustwa. Król Prawa sam wystawił swą władzę na wielkie niebezpieczeństwo gwarantując Durjodhanie uczciwą walkę i uzależniając losy całej bitwy od życia lub śmierci jednego wojownika. Jeżeli Bhima go posłucha, Król Prawa nigdy nie zdoła odzyskać utraconej władzy. Ze strony Króla Prawa był to czyn jawnie szaleńczy.
Durjodhana jest herosem, który wsławił się w walce, i który dzięki obietnicy Judhiszthiry odzyskał swą odwagę i żądzę zwycięstwa. Pozwól, że przypomnę ci słowa nauczyciela demonów, Śukry: «Rozbita armia ucieka, chcąc ratować swe życie, lecz szybko otrząsa się z lęku i powraca do walki. Nigdy nie należy lekceważyć potęgi wojownika, bo walka i zwycięstwo jest jego jedynym celem». Spójrz na Durjodhanę. Stracił wszystkich swych żołnierzy i uciekł z pola bitewnego, aby się schować w wodach jeziora. Czuł się pokonany i straciwszy wszelką nadzieję na odzyskanie królestwa chciał się wycofać do dżungli. Któż, jak nie szaleniec, widząc go w takim położeniu chciałby zachęcać go do dalszej walki, tak jak to uczynił Król Prawa uzależniając zwycięstwo od wyniku jednego pojedynku i to w sytuacji, gdy Durjodhana ma ogromne szanse, aby go wygrać! Przez trzynaście lat waszego wygnania ćwiczył się on w walce na maczugi, aby zabić Bhimę w pojedynku. Jeżeli Bhima nie uderzy go podstępnie w uda łamiąc zasady uczciwej walki, Durjodhana jeszcze dziś zasiądzie na tronie’ ”.
4. Bhima na znak dany przez Ardżunę pokonuje Durjodhanę miażdżąc mu swą maczugą uda
Sandżaja kontynuował: „O królu, Ardżuna wysłuchawszy słów Kryszny i zrozumiawszy jego racje spojrzał na Bhimę starając się uchwycić jego spojrzenie i w momencie gdy ich spojrzenia się spotkały, uderzył swą dłonią w lewe udo. Bhima zrozumiał jego znak w mgnieniu oka i wykonując wiele różnych manewrów ze swą maczugą w dłoni próbował zbliżyć się do Durjodhany. Wykonując raz lewą raz prawą mandalę cwałował wokół niego dezorientując go. Durjodhana zaczął również okrążać Bhimę. Kręcąc w dłoniach swymi potężnymi maczugami natartymi maścią z drzewa sandałowego wyglądali jak podwojony bóg umarłych Jama, przygotowujący się do zadania swego śmiertelnego ciosu lub jak podwojony ptak Garuda pragnący zabić tego samego węża. Z ich zderzających się ze sobą z dźwiękiem grzmotu maczug sypały się iskry i płomienie ognia. Gdy zmęczyli się walką, w której żaden z nich nie mógł zdobyć przewagi, zdecydowali się, aby na chwilę odpocząć. Po chwili wznowili walkę uderzając się nawzajem ze zdwojoną siłą. Ich walka stała się jeszcze bardziej przeraźliwa.
W pewnym momencie Bhima szykując podstęp dał Durjodhanie szansę, aby się do niego zbliżył i gdy Durjodhana uśmiechając się skorzystał z okazji, Bhima nagle wyrzucił w jego kierunku swą maczugę. Durjodhana wycofał się w szybkim refleksie i maczuga Bhimy upadła na ziemię. W tym samym czasie Durjodhana uderzył Bhimę swą maczugą. Z otrzymanej rany popłynął strumień krwi. Uderzenie to chwilowo oszołomiło Bhimę, lecz siłą swej woli utrzymał się na nogach. Durjodhana widząc, że Bhima nawet się nie poruszył, nie zdawał sobie sprawy ze skutku swego uderzenia i wstrzymał się od zadania Bhimie następnego ciosu sądząc, że przygotowuje się do kontrataku. W międzyczasie Bhima ochłonął i ruszył w kierunku Durjodhany z maczugą w dłoni. Durjodhana chcąc uniknąć uderzenia nastawił swe serce na manewr zwany Awasthana, chcąc podskoczyć w górę dla zmylenia przeciwnika. Bhima natychmiast zrozumiał jego intencję i w momencie, gdy Durjodhana podskoczył do góry, wyrzucił swą maczugę z wielką siłą trafiając go w uda i miażdżąc je. Durjodhana upadł na ziemię z hukiem odbijającym się szerokim echem.
W tym samym momencie zerwał się porywisty wiatr zasypując ziemię chmurami kurzu. Ziemia zadrżała i z jej wnętrza dobywał się przeraźliwy pomruk. Z nieba sypały się pioruny i meteory a z chmur lał się deszcz krwi. Z każdej strony dochodziły dzikie wrzaski jakszów, rakszasów i pisaków, jak i wycie dzikich zwierząt i wrzaski ptaków. Z ziemi unosiły się tańcząc przeraźliwe bezgłowe i beznogie kształty. Jeziora wypełniły się krwią, a rzeki zaczęły płynąć w przeciwnym kierunku. Kobiety przybrały wygląd mężczyzn, a mężczyźni wygląd kobiet.
Wraz z upadkiem Durjodhany ta straszliwa wojna dobiegła końca. Obserwujący ją bogowie i gandharwowie zaczęli więc wycofywać się do swoich stałych miejsc pobytu. Podobnie uczynili Siddhowie i riszi. Opuszczali pole bitewne wychwalając pojedynek tych dwóch herosów”.