Uff ...  ... 200!

 
 
 
 
TLVP
Home
 
 
 
 
Czytelnia
Book Nook
 
 
 
 
Mahabharata 19 (po polsku)
 
 
 
 
Mahabharata 21 (po polsku)
 
 
 
 
Pliki pdf, epub, mobi
na stronie TLVP
lub GOOGLE
 
 
 
 
Mahabharata
Spis opowieści
 
 
 
 
“Good” Violence versus “Bad”
 
 
 
 
Hymny Rigwedy o stworzeniu świata
 
 
 
 
Napisz
do nas

Napisz do nas

Maha­bharata
Opowieść 20:

Bogowie oddają umartwiającemu się Ardżunie swoją broń i czynią z niego wojownika we własnej sprawie


opowiada

 

Barbara Mikołajew­ska

 

na podstawie fragmentów Mahābharāta,

3. The Book of the Forest,

3(31) The Mountain Man, 37.20-42.40,

3(32) Arjuna’s Journey to the World of Indra, 43.1-48.40,

w angielskim tłumaczeniu z sanskrytu J.A.B. van Buitenen,

The University of Chicago Press.


Wydanie I internetowe (poprawione)

Copyright © 2004-7 by B. Mikołajewska
Wszelkie prawa zastrzeżone
Porada techniczna i edytorska: F.E.J. Linton

The Lintons’ Video Press
New Haven, CT
06511 USA


e-mail inquiries: tlvpress @ yahoo . com

 

Spis treści

 

   1. Bramin Wjasa przekazuje Królowi Prawa tajemne mantry, dzięki którym Ardżuna będzie mógł udać się do świata Indry, aby prosić go o boską broń potrzebną mu do pokonania w nadchodzącej wojnie tych, którzy taką broń posiadają

   2. Ardżuna wyrusza na spotkanie z Indrą i gdy go spotyka, Indra przypomina mu, że obiecał dać mu boską broń dopiero wówczas, gdy znajdzie on łaskę u Najwyższego Boga Śiwy

   3. Ardżuna szuka łaski Śiwy, poddając się umartwieniom i Śiwa ukazuje się przed nim w formie rywalizującego z nim myśliwego i najpierw pozbawia go w walce zmysłów, a następnie przywraca go do życia, informując go, że jest on inkarnacją proroka Nary i obdarowując go swą bronią Paśupatą zdolną do zniszczenia wszechświata

   4. Indra i pozostali strażnicy świata (Jama, Waruna, Kubera) ukazują się przed umartwiającym się Ardżuną, czcząc w nim starożytnego mędrca i obrońcę bogów Narę i obdarowują go swą boską bronią

   5. Indra zaprasza Ardżunę do swego królestwa, gdzie obdarowuje go bronią bogów i zaprasza do dzielenia z nim tronu

   6. Indra wyjaśnia zdziwionemu prorokowi Lomasie, że Ardżuna dzieli z nim tron dlatego, że jest inkarnacją proroka Nary i że należy mu się hołd bogów, gdyż narodził się ponownie na ziemi po to, aby oczyścić ją z demonów i wzmocnić siłę bogów

   7. Dhritarasztra dowiaduje się o zdobyciu boskiej broni przez Ardżunę i przewiduje śmierć swych synów, gdyż w bitwie między dwiema równoważącymi się siłami dysponującymi boską bronią tylko całkowite fizyczne wyniszczenie stron może przynieść pokój

  8. Słowniczek Mahabharaty





      Gdy prorok Lomasa zauważył, że obok Indry na tym samym tronie siedzi Ardżuna, pomyślał:
      „Jak to jest możliwe, aby śmiertelny wojownik Ardżuna dorósł aż do tronu króla bogów, Indry? Jakie są jego zasługi, jakie światy on zdobył, że osiągnął miejsce, któremu oddają cześć sami bogowie?”

 

(Mahabharata, 3(32) Arjuna’s Journey to the World of Indra, 45.10-15)




1. Bramin Wjasa przekazuje Królowi Prawa tajemne mantry, dzięki którym Ardżuna będzie mógł udać się do świata Indry, aby prosić go o boską broń potrzebną mu do pokonania w nadchodzącej wojnie tych, którzy taką broń posiadają

 

                Choć Król Prawa wyrzekł się odwetu na trzynaście lat, nie opuszczała go myśl, że gdy czas jego zobowiązania do przebywania na wygnaniu się skończy, będzie musiał podjąć wojnę z Durjodhaną, gdyż nic nie uciszy urazy Draupadi wywołanej maltretowaniem jej w Gmachu Gry oprócz krwi jej prześladowców. Wojna z Durjodhaną oznaczała wojnę przeciw całemu rodzinnemu gniazdu, gdyż zarówno dziadek rodu Bhiszma jak i bramini Drona i Krypa byli zbyt prawi, aby móc złamać swe zobowiązanie do obrony Hastinapury i stanąć po ich stronie, nawet uważając ich sprawę za słuszną. Gdy Pandawowie staną na polu bitewnym po przeciwnej stronie niż starszyzna ich własnego rodu, będą musieli ich zabić, gdyż bitewnym obowiązkiem wojownika jest walka i zwycięstwo. Jak jednak pokonać wielkich wojowników Hastinapury, w których posiadaniu były różne rodzaje boskiej broni, skoro nawet Ardżuna nie potrafił stawić czoła ich umiejętnościom?

                Pewnego dnia niespodziewaną wizytę złożył Pandawom ich dziadek i wielki jogi Wjasa, który zabrawszy Judhiszthirę na stronę, rzekł: „O Królu Prawa, dzięki memu duchowemu wglądowi znam twe niespokojne myśli i przybyłem tu specjalnie po to, aby dzięki mej znajomości świętych pism rozproszyć opanowujący twój umysł lęk przed wyrokiem losu. To Pan stawia przed tobą przeraźliwe zadanie, czyniąc twym obowiązkiem zabicie dziadka własnego rodu Bhiszmy, najszlachetniejszego z szlachetnych oraz twych nauczycieli, których darzysz najwyższym szacunkiem i miłością. Odzyskaj zimną krew, wysłuchaj mnie i zrealizuj swymi własnymi uczynkami to, co ci powiem, aby być gotowym do sprostania swemu strasznemu zadaniu, gdy nadejdzie na to właściwy czas.

                Przyjmij ode mnie tajemne mantry zwane Magicznymi Zaklęciami. Praktykuj je tak długo jak uznasz to za stosowne i następnie przekaż je Ardżunie, gdyż po otrzymaniu ich od ciebie stanie się on zdolny do pokonania tych członków twego rodu, których boskiej broni się obawiasz. Mantry te pozwolą mu bowiem dotrzeć do świata króla bogów Indry oraz boga bogów Śiwy, a także strażników świata Waruny, Kubery i Jamy i będzie mógł poprosić ich o dar boskiej broni. Po dotarciu do świata bogów potrafi bez trudu uzyskać od nich ten dar, gdyż posiada wielkie umiejętności ascezy i charakteryzuje się naturalną uprzejmością. Wiedz, że choć w obecnym życiu jest on wojownikiem, to jednak w jego śmiertelnym ciele naprawdę narodził się wielki prorok, starożytny i nieśmiertelny bóg Nara, który towarzyszy Narajanie i który wraz z Narajaną jest wieczną częścią boga Wisznu. Po otrzymaniu od bogów ich broni potrafi on dokonać wielkich bohaterskich czynów”.

                Bramin Wjasa przekazał Judhiszthirze obiecaną magiczną wiedzę i poradził mu także, żeby wraz z braćmi ruszył dalej w las i zmienił swe miejsce zamieszkania, gdyż zbyt długie przebywanie w jednym i tym samym miejscu zakłóca spokój ascetów, a także zabijanie w jednym miejscu zbyt wielu jeleni i spożywanie zbyt wielu leśnych roślin przez towarzyszących mu braminów może zakłócić równowagę w przyrodzie. Pandawowie opuścili więc wkrótce Las Dwaitawana i przenieśli się wraz z towarzyszącymi im braminami do innej części Lasu Kamjaka, gdzie mieszkali przez jakiś czas, polując na jelenie przy pomocy swych rytualnie oczyszczonych strzał, słuchając dźwięków Wed nuconych przez braminów i składając ofiary należne przodkom i bogom oraz obdarowując braminów.

 

2. Ardżuna wyrusza na spotkanie z Indrą i gdy go spotyka, Indra przypomina mu, że obiecał dać mu boską broń dopiero wówczas, gdy znajdzie on łaskę u Najwyższego Boga Śiwy

 

                Judhiszthira długo praktykował w swym umyśle przekazane mu przez Wjasę mantry, aż pewnego dnia zawezwał do siebie Ardżunę i gdy znaleźli się sami, rzekł: „O Ardżuna, cała sztuka łucznictwa jest obecnie w posiadaniu Bhiszmy, Krypy, Drony i jego syna Aśwatthamany. Znają oni wszystkie bramińskie, boskie i demoniczne sposoby wypuszczania z łuku strzał jak i obrony przeciw nim. Durjodhana, który włada obecnie całą ziemią, łasi się do nich, obdarowując ich prezentami, sprawiając im przyjemność i traktując ich jak swoich guru. Gdy dojdzie do wojny, jako ludzie prawi będą zmuszeni stanąć po jego stronie. Dla nas ty jesteś ostatnią deską ratunku, gdyż od twych umiejętności posługiwania się łukiem będzie zależło przechylenie szali zwycięstwa na naszą stronę.

                Podejmij się więc realizacji zadania, które właśnie zamierzam ci powierzyć. Pozwól mi przekazać ci tajemną wiedzę, którą swego czasu obdarował mnie bramin Wjasa, prosząc, abyś po otrzymaniu jej ode mnie, wykorzystał ją w praktyce. Dzięki niej cały wszechświat stanie się dla ciebie widzialny łącznie z bogami. Posiadając ją, musisz podjąć wszelki trud szukania łaski u bogów, poddając się surowym umartwieniom i żyjąc jak gniewny pustelnik o ognistym usposobieniu, który nie rozstaje się ze swym łukiem, zbroją i mieczem. Musisz udać się w kierunku północnym, nie pozwalając żadnej żywej istocie, aby cię minęła i musisz dotrzeć do świata Indry, gdyż w jego rękach znajduje się cała boska broń i moc, gdyż wszyscy bogowie oddali mu ją, aby mógł pokonać Wrtrę. Całą boską broń znajdziesz więc zgromadzoną w jednym miejscu. Poddaj się więc odpowiednim uświęcającym rytuałom, przyjmij ode mnie tajną wiedzę i rusz w drogę do świata Indry, aby móc poprosić go o broń bogów”.

                Ardżuna poddał się więc uświęcającym rytuałom, kontrolując swe ciało, słowa i myśli, podczas gdy Judhiszthira przekazał mu tajemną wiedzę, którą otrzymał od bramina Wjasy i dał mu rozkaz wyruszenia w drogę. Po złożeniu ofiary do ognia i otrzymaniu błogosławieństw braminów nieustraszony wojownik z łukiem gotowym do strzału i z kołczanami niewyczerpalnych strzał zawieszonymi na ramieniu, głęboko wzdychając i spoglądając ku niebu, stanął przed swymi braćmi i ich żoną Draupadi gotowy do wyruszenia w drogę.

                Draupadi rzekła do niego na pożegnanie: „O Ardżuna, niech spełnią się wszystkie twoje i twej matki życzenia i obyś nigdy więcej nie musiał narodzić się w kaście wojowników i prowadzić wojen. Wracaj szybko, gdyż choć twoi bracia będą wspominać i wychwalać twe bohaterskie czyny, nie zaznamy spokoju dopóki nie wrócisz. Nasze szczęście i życie spoczywa w twych rękach. Niech chwała będzie Zapładniającemu Świat. Bądź błogosławiony i krocz drogę bezpieczną i wolną od zasadzek zastawianych na ludzi przez istoty ziemskie i niebieskie”.

                Ardżuna na pożegnanie okrążył z szacunkiem swych braci i ich domowego duchownego Dhaumję i wyruszył w drogę potężny i skoncentrowany, trzymając w dłoni swój łuk i skupiwszy swą myśl na Indrze. Dzięki swej jodze dotarł do świętych gór Himalajów w jeden dzień, gdyż poruszał się z szybkością myśli jak wiatr. Gdy dotarł do Indrakili usłyszał rozkazujący głos: „O Ardżuna, stój”. Zatrzymał się więc i dostrzegł siedzącego u stóp drzewa wychudzonego ascetę rozsiewającego wkoło blask swej bramińskości. Asceta rzekł do Ardżuny: „O wojowniku, kim jesteś? Dlaczego przychodzisz w pełnym uzbrojeniu tutaj, gdzie nie używa się broni. W tym miejscu przebywają jedynie bramińscy asceci, którzy kontrolują zarówno swój gniew jak i radość, pogrążając się w dogłębnym spokoju. Łuk i walka są tu bezużyteczne. Odłóż więc swą broń, gdyż ścieżka wojownika dobiega tu kresu”.

                Mimo usilnych nagabywań ascety Ardżuna pozostał wierny swemu zadaniu i nie chciał odłożyć swego łuku na bok. Wówczas asceta roześmiał się i rzekł: „O synu, twój upór podoba mi się. Dowiedz się, że jestem Indrą. Powiedz mi, czy masz jakieś życzenie, które mógłbym spełnić?” Ardżuna pokłonił się królowi bogów i złożywszy pobożnie dłonie, rzekł: „O królu bogów, przyszedłem aż tutaj, by prosić cię o możliwość poznania wszelkiej broni, jaka istnieje”. Indra rzekł ze śmiechem: „O synu, zaszedłeś aż tutaj, aby prosić o broń? Już ci powiedziałem, że w tym miejscu broń jest bezużyteczna i nie można nic nią wskórać. Ścieżka wojownika tu się kończy. Wybierz raczej świat, do którego chciałbyś się stąd udać, a ja spełnię twoje życzenie”. Ardżuna odpowiedział: „O Indra, nie pragnę boskości, szczęśliwości lub zdobycia władzy nad bogami. Pragnę jedynie pomścić mych braci, których pozostawiłem w lesie, gdyż gdy tego nie zrobię, nie znajdę ucieczki przed mą hańbą w żadnym ze światów”. Indra odpowiedział: „O Ardżuna, po pokonaniu mnie w walce o Las Khandawa i nakarmieniu nim nienasyconego głodu Ognia, obiecałem, że dam Ci wiedzę na temat boskiej broni, którą skupiam w mym ręku, jeżeli uda ci się zdobyć łaskę Najwyższego Pana wszystkich żywych istot, boga bogów, trójokiego Śiwy trzymającego w dłoni swój potężny trójząb i mieszkającego na wysokościach. Postaraj się więc tego dokonać, gdyż wówczas będziesz mógł udać się do nieba, gdzie otrzymasz ode mnie broń trzydziestu bogów, aby pomścić swych braci”.

                Wyrzekłszy te słowa, Indra zniknął, pozostawiając Ardżunę samego na szczytach Himalajów otoczonych przez chmury, w lesie, którego nie dotknęła stopa ludzka, z myślą głęboko skoncentrowaną na swym zadaniu i zanurzonego w swej jodze. Z dala dochodził go dźwięk konch i bębnów, a z nieba sypał się deszcz kwiatów. Kwiatami obsypane były również otaczające go drzewa, a w na brzegu płynącego niedaleko strumienia o wodach chłodnych, świętych i czystych przechadzały się pawie i inne ptaki.

 

3. Ardżuna szuka łaski Śiwy, poddając się umartwieniom i Śiwa ukazuje się przed nim w formie rywalizującego z nim myśliwego i najpierw pozbawia go w walce zmysłów, a następnie przywraca go do życia, informując go, że jest on inkarnacją proroka Nary i obdarowując go swą bronią Paśupatą zdolną do zniszczenia wszechświata

 

                I w tym pięknym zakątku Ardżuna z włosami związanymi w ciężki węzeł skupił swą myśl na bogu bogów Śiwie i poddał się surowym umartwieniom. Odłożywszy na bok broń, okryty jedynie trawą i korą drzewną, trzymając w dłoni kij i skórę jelenia, oddał się medytacjom. Żywił się jedynie owocami, jedząc przez pierwszy miesiąc co czwarty dzień, przez drugi miesiąc co ósmy dzień, a przez trzeci miesiąc co dwa tygodnie i miał martwe, opadłe z drzew liście za swe posłanie. Podczas czwartego miesiąca żywił się jedynie wiatrem, stojąc ze wzniesionymi ramionami na czubkach palców i oczyszczając bezustannie swe ciało kąpielą, jaśniał jak błyskawica lub kwiat lotosu.

                Wielcy prorocy zaniepokojeni siłą umartwień Ardżuny udali się do Śiwy i padając przed nim pokornie na ziemię, rzekli: „O bogu bogów, ten potężny Pandawa dotarł aż do szczytów Himalajów i poddaje się tak ciężkim umartwieniom, że wytworzone przez niego gorąco unosi się ku niebu. Niepokoi nas to, gdyż nie wiemy, jaki cel chce on w ten sposób osiągnąć. Czyż nie byłoby lepiej go zatrzymać”.

                Śiwa odpowiedział: „O prorocy, wróćcie spokojnie tam, skąd przybyliście. Znam zamiary Ardżuny i wiem, że nie umartwia się on po to, aby zdobyć niebo, władzę lub długie życie, lecz aby mnie zobaczyć i dzięki mej łasce zdobyć boską broń potrzebną mu do pomszczenia swych braci. Jeszcze dziś spełnię jego życzenie”. Usłyszawszy te słowa, uspokojeni prorocy powrócili do swych pustelni, podczas gdy błogosławiony bóg bogów Śiwa, który oczyszcza z wszelkiego zła, przybrał postać człowieka z gór, potężnego jak drzewo kankana, jaśniejącego pięknem jak góra Meru i uchwyciwszy swój łuk i strzały zstąpił w dół w płomieniu ognia w towarzystwie swej małżonki Umy, tysięcy kobiet i różnych najdziwniejszych stworów.

                Gdy Śiwa zstępował na ziemię, cisza zaległa cały las. Zamilkły nawet strumienie i ptaki. Śiwa idąc w kierunku miejsca, gdzie Ardżuna poddawał się surowej ascezie, zobaczył demona rakszasę Mukę, który przybrał postać dzika z intencją zabicia Ardżuny. W tym samym momencie dzika dostrzegł również Ardżuna i uchwyciwszy za swój łuk Gandiwę, naciągnął cięciwę i wymierzając swą strzałę w jego kierunku, rzekł: „O dziku, dlaczego chcesz zabić mnie niewinnego? Pożegnaj się lepiej z życiem, gdyż ja pierwszy cię zabiję!” Lecz zanim zdążył wypuścić swą strzałę, dostrzegł nagle stojącego przed nim myśliwego, który rzekł: „O człowieku, zatrzymaj swą strzałę, gdyż bestia, do której mierzysz, należy do mnie. To ja pierwszy wycelowałem mą broń w kierunku tego dzika!” Ardżuna jednakże zignorował słowa myśliwego i wypuścił z łuku swą strzałę dokładnie w tym samym momencie, w którym przebrany za myśliwego Śiwa wypuścił strzałę ze swego łuku. Obie strzały dosięgły równocześnie tego samego celu z siłą pioruna, pozbawiając życia przemienionego w dzika demona, który padł trupem na miejscu, wracając do swej zwykłej demonicznej formy.

                Ardżuna spojrzał na myśliwego o złocistym kolorze bez gniewu i z uśmiechem, gdyż w głębi serca był szczęśliwy. Rzekł: „O złocisty człowieku z gór, kim jesteś i dlaczego wędrujesz po tym dzikim pustkowiu w otoczeniu tego tłumu kobiet? Czy nie ma w tobie lęku przed tą przeraźliwą dżunglą? Dlaczego strzelasz do tego samego, co ja celu, pragniesz tego, co należy do mnie i wyzywasz mnie w ten sposób do walki? Bez względu na to, czy kierowałeś się kaprysem, czy lekceważeniem, nie ujdzie ci to płazem, gdyż to, co uczyniłeś jest niezgodne z zasadami polowania”.

                Myśliwy roześmiał się i rzekł dziwnie łagodnym głosem: „O człowieku, to nie ty mnie, lecz ja ciebie zabiję, gdyż to ty rzuciłeś mi wyzwanie, łamiąc zasady polowania. Ja pierwszy zobaczyłem dzika i w związku z tym należał on do mnie. Poza tym to moja a nie twoja strzała go zabiła. Jesteś zbyt zaślepiony wiarą we własną siłę i zrzucasz swą winę na mnie. To nie ja ciebie, lecz ty mnie obraziłeś, wypuszczając swą strzałę i nie ujdzie ci to płazem. Stań do walki i jeżeli potrafisz, broń się przed mymi strzałami o sile piorunów!”

                Podejmując wyzwanie i stając do walki, Ardżuna obsypał człowieka z gór deszczem strzał, lecz żadna z nich nie potrafiła go zranić i stał on nieporuszony jak potężna góra. Widząc, że jego potężne strzały nie mają efektu, bardzo się zdziwił i zawołał: „O człowieku żyjący na szczytach Himalajów, gdzie trzydziestu bogów urządza swoje spotkania, powiedz mi, kim jesteś, że moje strzały nie ranią twego delikatnego ciała. Czy jesteś bogiem, jakszą, królem bogów Indrą, czy też samym bogiem bogów Śiwą? Za wyjątkiem Najwyższego Boga Śiwy nikt nie potrafi oprzeć się mym strzałom!”

                Ardżuna ponownie wypuścił w kierunku myśliwego setki morderczych strzał, lecz on nawet się nie poruszył, wystawiając się na nie ochoczo, jakby był górą niewrażliwą na deszcz kamieni. I gdy Ardżuna sięgnął ponownie do swych niewyczerpalnych kołczanów, chcąc ponowić swój atak, odkrył, że wyczerpały się i są puste. Drżąc na całym ciele, zwrócił się w myślach do boga ognia, od którego otrzymał je w darze po nakarmieniu go Lasem Khandawa. Rzekł: „O Ogniu, jak to możliwe, aby moje niewyczerpalne kołczany się wyczerpały? Nie mam już strzał i pozostała mi jedynie napięta cięciwa mego łuku. Nie pozostaje mi nic innego jak zaatakować nią mego wroga”.

                I gdy Ardżuna zaatakował myśliwego cięciwą swego łuku, on bez trudu powstrzymał jego atak, wyrywając mu jego łuk z rąk. Ardżuna chwycił wówczas za swój ostry miecz, którego nie mogło stępić nawet uderzenie góry, lecz gdy uderzył nim w głowę myśliwego, miecz rozpadł się na kawałki. Nie zaprzestając walki zaczął wyrywać z ziemi drzewa i skały i rzucać nimi w myśliwego, nie czyniąc mu jednak najmniejszej krzywdy. Pozbawiony broni i rozpalony walką Ardżuna, z którego ust zaczął wydostawać się dym, rzucił się wówczas na myśliwego z pięściami, które zderzając się z upiornym trzaskiem z pięściami Śiwy, były podobne do piorunów Indry. I ta budząca grozę zaciekła walka wręcz, przypominająca walkę Indry z Wrtrą, trwała tak długo, że od ścierania się ze sobą ich piersi i ramion ich nogi rozpaliły się ogniem. W końcu Największy Bóg uchwycił silnie Ardżunę i okładając go potężnie pięściami, całkowicie go oszołomił i Ardżuna z poranionymi przez niego nogami stracił całkowicie panowanie nad swym ciałem. Ujarzmiony przez boga bogów przestał oddychać i bez zmysłów padł na ziemię.

                Bohaterstwo Ardżuny i jego gotowość oddania życia na polu bitewnym będącym dla wojownika ołtarzem ofiarnym zadowoliła Śiwę, który przywrócił go z powrotem do zmysłów i rzekł: „O Ardżuna, powstań! Walczyłeś właśnie i zostałeś pokonany przez samego Śiwę. Jestem bardzo zadowolony z twej cierpliwości i waleczności, które nie mają sobie równych. Twoja własna wspaniałość starła się dziś z moją wspaniałością. Jeśli chcesz zobaczyć mnie w mej boskiej postaci, spójrz na mnie, gdyż daję ci dar widzenia bogów”.

                Otwierając oczy Ardżuna ujrzał mieszkającego wysoko w górach Najwyższego Boga Śiwę w jego boskiej postaci i w całym jego blasku, trzymającego w ręku trójząb i ze swą małżonką u boku. Padł przed nim na kolana, chyląc przed nim czoło i zjednując go tym sobie. Rzekł: „O panie wszystkich żywych stworzeń, któremu wszystkie żywe stworzenia oddają hołd, wybacz mi mój występek. Przyszedłem tutaj w wysokie góry, docierając do twojego ulubionego miejsca, które jest wymarzonym miejscem dla ascetów, gdyż chciałem cię ujrzeć. Błagam cię, oczyść mnie z mej winy i z mej niepohamowanej przemocy. Miej dla mnie łaskę i wybacz mi, że tonąc w ignorancji, śmiałem z tobą walczyć”.

                Śiwa roześmiał się wybaczająco i dotykając ramienia Ardżuny, rzekł: „O Ardżuna, dowiedz się, że choć w obecnym życiu jesteś wojownikiem, który pokona wszystkich swych wrogów, choćby byli niebianami, w swym poprzednim życiu byłeś mędrcem Narą. Razem ze swym przyjacielem Narajaną przez setki lat poddawałeś się surowym umartwieniom. W tobie i w Narajanie jest ta sama wspaniałość, co w Wisznu, Najwyższej Osobie, na której opiera się cały świat i która czyni z was pierwszych wśród ludzi. Od dawna słyniecie ze swej zdolności do pokonywania demonów. Pamiętam jak swego czasu podczas ofiary koronacyjnej Indry chwyciłeś za swój potężny łuk grzmiący jak chmura monsunowa i razem z Kryszną pokonałeś demonów danawów. Był to ten sam łuk Gandiwa, z którego strzelałeś do mnie i który ja, dzięki mej magii, wyrwałem ci z rąk. Weź go z powrotem, gdyż zrósł się on z twymi ramionami i niech twe kołczany wypełnią się ponownie niewyczerpalnym zapasem strzał. Jestem bardzo zadowolony z ciebie, którego waleczność bazuje na wierności. O człowieku honoru, w tobie magnateria ma swego mistrza. Wypowiedz swą prośbę, którą mógłbym spełnić, gdyż wśród śmiertelnych i nieśmiertelnych nie ma nikogo, kto byłby ci równy”.

                Ardżuna odpowiedział: „O Najwyższy Bogu, którego sztandar zdobi obraz byka, spełnij mą prośbę i naucz mnie użycia swej przeraźliwej boskiej broni Paśupaty o straszliwej sile zwanej również Głową Brahmy, która na koniec eonu niszczy cały wszechświat. Dysponując nią, spalę w czasie bitwy wszystkich danawów i rakszasów, każdego złego ducha, wszystkich pisaków, gandharwów i wszystkie węże. Mając tę broń będę mógł walczyć z prawdziwą kompetencją i pokonać znawców wszelkiej broni jak Bhiszma, Drona, Krypa i Karna”.

                Śiwa rzekł: „O Ardżuna, spełnię twą prośbę i nauczę cię używania mej broni Paśupaty, która jest zdolna zarówno do dostarczania oparcia, uwalniania jak i niszczenia wszechświata, której tajemnicy nie zna ani żaden bóg ani człowiek. Pamiętaj jednak o tym, że nie wolno jej skierować przeciw człowiekowi w akcie bezmyślnej przemocy, gdyż broń ta, raz uruchomiona, uderzając w osobę o niedostatecznej mocy, może spalić cały świat. Pamiętaj, że po uruchomieniu jej myślą, spojrzeniem, słowem lub wypuszczeniu jej jak strzały z łuku nie ma we wszystkich trzech światach takiej istoty, której nie można przy jej pomocy zranić”.

                Ardżuna poddał się rytom oczyszczającym i następnie mając za świadków bogów i danawów, objął stopy boga bogów i pana wszechświata i z pełną pokorą przyjął od niego wiedzę o uruchamianiu i powstrzymywaniu jego broni, która jest ucieleśnieniem samej śmierci. W momencie przekazywania mu tej straszliwej broni Paśupaty zatrzęsła się cała ziemia ze swymi górami, lasami, oceanami, wioskami i miastami i zewsząd dał się słyszeć dźwięk tysiąca konch i bębnów. Trzyoki Najwyższy Bóg Śiwa dotknął Ardżunę, uleczając w ten sposób jego ciało z wszelkich dolegliwości i rzekł: „O Ardżuna, teraz możesz udać się do nieba”. Po wypowiedzeniu tych słów zniknął, pozostawiając Ardżunę w całkowitym zdumieniu. Ardżuna pomyślał: „O Najwyższy Bogu, właśnie przed chwilą widziałem ciebie w twej boskiej formie i dotykałem cię mą własną dłonią. Jakże szczęśliwy jestem i wyróżniony. Osiągnąłem mój cel i wszystkich mych wrogów mogę uznać za pokonanych”.

 

4. Indra i pozostali strażnicy świata (Jama, Waruna, Kubera) ukazują się przed umartwiającym się Ardżuną, czcząc w nim starożytnego mędrca i obrońcę bogów Narę i obdarowują go swą boską bronią

 

                Po zniknięciu Śiwy przed pogrążonym w medytacjach Ardżuną pojawił się pan wód Waruna w otoczeniu stworzeń wodnych, wężów, rzek i dajtjów, rozświetlając sobą cały horyzont oraz pan bogactw Kubera w otoczeniu jakszów. Pojawił się też przed nim z orszakiem przodków bóg umarłych i niszczyciel wszystkich żywych istot, syn boga słońca Wiwaswata Jama zwany również Królem Prawa, trzymając w dłoni swe berło i rozświetlając swym rydwanem wszystkie trzy światy, jak to czyni drugie słońce podczas końca eonu. Przybyli gromadzili się na szczytach wielkich gór, patrząc na Ardżunę, który trwał pogrążony w swych surowych umartwieniach. Wkrótce na grzbiecie swego słonia Airawaty pojawił się sam król bogów Indra wraz ze swą żoną Indrani i tłumem bogów. Siedząc pod białym baldachimem był jak księżyc otoczony białą chmurą, a gdy wychwalany w hymnach przez gandharwów, proroków i ascetów zbliżał się wierzchołka góry, na której przebywał Ardżuna, był jak wschodzące słońce.

                Bóg umarłych i strażnik południa Jama, który zna całe Prawo, przemówił do Ardżuny pierwszy swym grzmiącym głosem: „O Ardżuna, popatrz na nas, strażników świata. Obdarzamy cię bowiem boską wizją, abyś mógł nas zobaczyć. Dowiedz się, że jesteś potężnym starożytnym mędrcem Narą o bezgranicznym duchu. To na rozkaz Brahmy urodziłeś się jako śmiertelny syn Indry o wielkiej mocy i potędze, a twoim przeznaczeniem jest ostudzenie tej rozgrzanej do czerwoności magnaterii, której chroni mędrzec Bharadwadża oraz pokonanie potężnych danawów, którzy narodzili się na ziemi w ludzkiej formie. Twym zadaniem jest zabicie Karny i uwolnienie w ten sposób zamieszkałej w nim istotnej cząsteczki mego ojca, boga słońca Wiwaswata wypełniającego wszystkie trzy światy swym gorącem, jak i zabicie podczas nadchodzącej bitwy wszystkich tych inkarnacji cząsteczek bogów, gandharwów i rakszasów, które narodziły się w swych śmiertelnych formach na ziemi, aby móc dotrzeć do miejsc przeznaczonych dla nich jako owoc ich działań. Twoja sława będzie wieczna, gdyż podejmując walkę z samym wielkim bogiem Śiwą, zadowoliłeś go swą nieugiętością. Razem z Wisznu ulżysz obciążonej swym ciężarem ziemi. Przyjmij więc ode mnie moją boską broń, którą jest moje berło, abyś mógł przy jego pomocy dokonać swych wielkich czynów”.

                Waruna, bóg stworzeń wodnych i strażnik zachodu, ciemny jak monsunowa chmura, rzekł: „O Ardżuna, otwórz szeroko swe oczy i ujrzyj mnie. To ty jesteś najlepszy wśród wojowników. Przyjmij więc ode mnie moją broń, którą są moje sidła, z których nie potrafi uwolnić się nawet sama śmierć. Przy ich pomocy ujarzmiłem swego czasu tysiące demonów dajtjów. Gdy użyjesz ich podczas bitwy, uwolnisz ziemię od ciężaru, który nakłada na nią magnateria”.

                Następnie przemówił bóg bogactwa Kubera, strażnik północy, który mieszka na górze Kailasa. Rzekł: „O leworęczny łuczniku o silnych ramionach, starożytny i wieczny bogu. To ty w przemijających kolejnych eonach trudziłeś się zawsze na rzecz naszego dobra. Przyjmij więc ode mnie w darze moją broń zanikania, która rozprasza energię, siłę i wspaniałość i usypia wroga”.

                Król bogów i strażnik wschodu Indra zwrócił się do Ardżuny z następującymi słowy: „O Ardżuna, dowiedz się, że to w tobie odrodził się ów starożytny Pan, który zdobył ostateczną doskonałość, podążając świętą ścieżką. Twoim zadaniem jest zrealizowanie celu bogów. Udaj się więc za życia do nieba, gdzie obdaruję cię bronią należącą do trzydziestu bogów. Bądź gotowy i czekaj aż przybędzie po ciebie na ziemię mój rydwan powożony przez mego woznicę Mataliego”.

                Ardżuna patrząc na strażników czterech stron świata zgromadzonych wokół niego na szczytach gór, popadł w zdumienie i oddał im należne im hołdy, oferując im właściwe słowa i owoce. Bogowie odwzajemnili się należnymi Ardżunie honorami i oddalili się równie szybko jak się pojawili, pozostawiając go w stanie ekstatycznej radości. Jego życzenia spełniły się. Odniósł sukces i otrzymał od bogów ich broń. Jego walka przeciw własnym wrogom uzyskała aprobatę bogów i stał się również rycerzem bogów. Walcząc o własną i swych braci sprawę, realizował równocześnie cel bogów, którym było umocnienie ich siły i uwolnienie ziemi od ciężaru demonów. Jego własna wojna stała się świętą wojną bogów.

 

5. Indra zaprasza Ardżunę do swego królestwa, gdzie obdarowuje go bronią bogów i zaprasza do dzielenia z nim tronu

 

                Wkrótce przed Ardżuną pojawił świecący oślepiającym blaskiem rydwan króla bogów Indry powożony przez jego woźnicę Mataliego. Rozjaśniając sobą niebo i rozpraszając chmury, poruszał się w przestrzeni z dźwiękiem grzmotu. Wypełniony był po brzegi bronią bogów—mieczami, straszliwymi włóczniami, maczugami, pociskami o boskiej mocy, błyskawicami, piorunami, sztormami i gigantycznymi wężami o ognistych paszczach—i ciągniony przez tysiąc gniadych koni szybkich jak wiatr, a na jego złotym maszcie powiewała flaga o kolorze niebieskiego lotosu.

                Matali zszedł z rydwanu na ziemię, powitał Ardżunę ukłonem i rzekł: „O Ardżuna, twój ojciec Indra pragnie cię u siebie zobaczyć. Otoczony przez bogów, tłumy proroków, gandharwów i apsar czeka niecierpliwie na twe przybycie. Wsiądź więc do jego rydwanu i pozwól mi zawieźć się wprost do nieba. Wstąp razem ze mną do świata bogów, spełniając żądanie Indry. Wrócisz z powrotem na ziemię po otrzymaniu od niego jego broni”.

                Ardżuna odpowiedział: „O Matali, zajmij swe miejsce i kieruj tym wspaniałym rydwanem, na który trudno się dostać nawet królowi, który otrzymał setki królewskich namaszczeń i złożył setki Ofiar Konia. Ten kto nie poddał się surowym umartwieniom, nie potrafi nawet go zobaczyć, a tym bardziej dotknąć lub w nim zasiąść. Gdy tylko będziesz gotów do powożenia końmi, wstąpię nań natychmiast, będąc jak człowiek dobrych uczynków, który wstępuje na ścieżkę dobra”.

                Matali zajął więc swą pozycję na rydwanie, opanowując konie, podczas gdy Ardżuna poddał się rytom oczyszczającym, kąpiąc się w wodach Gangesu i wyszeptując odpowiednie modlitwy. Po złożeniu należnych bogom ofiar zwrócił się ze słowami pożegnania do góry Mandary, mówiąc: „O królewska góro, ty zawsze udzielasz schronienia tym, którzy działają według Prawa jak i pustelnikom realizującym swe boskie uczynki, szukując drogi prowadzącej do nieba. To dzięki twej łasce bramini, wojownicy i plebs zdobywają niebo i będąc wolni od bólu idą ścieżką bogów. Spędziłem wiele szczęśliwych godzin na twym szczycie. Widziałem wiele twoich wzniesień, dolin, rzek, źródeł i świętych miejsc. Lecz teraz muszę cię pożegnać”.

                I gdy Ardżuna po pożegnaniu świętej góry wstąpił na czekający na niego boski rydwan i uniósł się na nim w przestworza, dostrzegł tysiące rydwanów niewidocznych dla oczu śmiertelnych, które świeciły blaskiem własnych zasług, nie zaciemnianym przez nie docierające tam słońce, księżyc, czy ogień. Ich światło było potężne, choć jak światło gwiazd z powodu wielkiej odległości zdawało się być niewielkie. Tym własnym światłem świecili jadący na swych rydwanach bohaterscy królowie, którzy oddali swe życie podczas bitew i zdobywszy niebo dzięki swym umartwieniom, gromadzili się w przestworzach wypełnionych już po brzegi przez tysiące gandharwów, proroków i nimf aspar jarzących się jak słońce lub ogień.

                Ardżuna przyglądał się z zadziwieniem tym przestworzom świecącym własnym światłem i pędząc drogą mędrców Siddhów, dotarł do bram miasta Amarawati, królestwa Indry, gdzie ujrzał zwycięskiego białego słonia Airawatę o czterech kłach, potężnego jak góra Kailasa.

                Odczuwając powiew lekkiego wiatru, który niósł ze sobą słodką woń kwiatów i drzew, spoglądał z podziwem na to miasto odwiedzane przez boskich ascetów Siddhów i Karanów, ozdobione świętymi drzewami obsypanymi kwiatami wszystkich pór roku. Dostrzegł boski park Nadana, po którym przechadzały się tłumy apsar, a drzewa obsypane kwiatami zdawały się go don zapraszać. Zobaczył tam niezliczone rydwany bogów, dla ruchu których nie było żadnych granic. Był to świat zdobywany dzięki świętym uczynkom, którego nie mógł ujrzeć nikt, kto nie poddał się surowym umartwieniom, zaniedbał utrzymywanie ognia, miał wstręt do wojny, zaniedbał składania ofiar, kłamał, nie poznał świętych Wed, nie oczyścił się dzięki kąpieli w świętych brodach lub zaniechał rytuałów i obdarowywania. Nie mogli go ujrzeć ci, którzy udaremniają składanie ofiar i czynią zło, pijąc alkohol, uwodzą żonę swego nauczyciela lub jedzą mięso. Jednakże Ardżuna będąc człowiekiem boskich uczynków, mógł ujrzeć ten niebiański park rozbrzmiewający boskimi pieśniami i odważnie wkroczył do miasta swego ojca Indry wychwalany przez gandharwów i apsary i serdecznie witany przez bogów i proroków, którzy obdarowali go bogatymi powitalnymi prezentami, oferując mu również wodę do obmycia stóp i wypłukania ust.

                Witany błogosławieństwem i wychwalany ze wszystkich stron wkroczył na rozkaz Indry na szeroką drogę gwiezdną znaną jako Ścieżka Bogów rozbrzmiewającą muzyką boskich instrumentów. Odwzajemniając powitania w należyty sposób, kroczył nią tak długo, aż ujrzał przed sobą siedzącego na swym tronie pod białym baldachimem króla bogów Indrę w jego boskiej formie, wachlowanego wachlarzem dla ochłody i wychwalanego recytacją dźwięków boskich Wed. Ardżuna zsiadł wówczas z wiozącego go rydwanu, chyląc z szacunkiem i pokorą czoło. Indra uściskał swego syna i posadził go obok siebie na swym tronie, któremu oddają cześć wszyscy bogowie i królowie-prorocy, tak jakby był on drugim Indrą.

                Indra, bóg setki złożonych ofiar, z ojcowskim uczuciem poklepał Ardżunę po jego pięknej twarzy i dotknął swą dłonią stwardniałą od trzymania pioruna jego silnych stwardniałych od noszenia łuku ramion. Nie mógł się nasycić widokiem swego syna, patrząc na niego z uśmiechem i z oczami przepełniony radością. Ojciec i syn siedząc razem na tym samych tronie, zdobili Gmach Zgromadzeń Indry jak wschodzące słońce i księżyc zdobią niebo. Boscy muzycy gandharwowie, mistrzowie melodii i pieśni, wyśpiewywali melodyjnie boskie wersety, podczas gdy piękne nimfy apsary tańczyły, wabiąc serca siddhów ruchami swych ciał, kradnąc serca i umysły swymi spojrzeniami, powabem i słodyczą.

                Witany z takimi  honorami Ardżuna mieszkał przez jakiś czas w pałacu swego ojca, zdobywając wiedzę na temat uruchamiania i wycofywania boskiej broni. Z rąk samego Indry otrzymał jego potężną broń, piorun i towarzyszące mu błyskawice. Zrealizowawszy swój cel, którym było zdobycie boskiej broni, chciał wrócić na ziemię do swych braci, jednakże Indra rozkazał mu pozostać w niebie przez całe pięć lat. Co więcej, Indra rozkazał Ardżunie, aby przyjął za swego nauczyciela boskiego muzyka gandharwę Citrasenę i nauczył się od niego sztuki tańca i muzyki, twierdząc, że wiedza ta mu się w przyszłości przyda.

 

6. Indra wyjaśnia zdziwionemu prorokowi Lomasie, że Ardżuna dzieli z nim tron dlatego, że jest inkarnacją proroka Nary i że należy mu się hołd bogów, gdyż narodził się ponownie na ziemi po to, aby oczyścić ją z demonów i wzmocnić siłę bogów

 

                Pewnego dnia do królestwa Indry zawędrował wielki prorok i pustelnik Lomasa motywowany życzeniem ujrzenia Indry. Pokłonił się Indrze i za jego przyzwoleniem zasiadł na stolcu pokrytym trawą kuśa. Gdy prorok zauważył, że obok Indry na tym samym tronie siedzi Ardżuna, pomyślał: „Jak to jest możliwe, aby śmiertelny wojownik Ardżuna dorósł aż do tronu króla bogów Indry? Jakie są jego zasługi, jakie światy on zdobył, że osiągnął miejsce, któremu oddają cześć sami bogowie?”

                Indra rozpoznał jego myśli i rzekł ze śmiechem: „O braminie i wielki proroku, pozwól¸ że wyjaśnię ci tę zagadkę, którą próbujesz rozwiązać w swym własnym umyśle. Ardżuna nie jest zwyczajnym śmiertelnikiem, który narodził się w kaście magnatów. Jest on moim własnym synem narodzonym z Kunti, który przybył do nieba motywowany chęcią zdobycia boskiej broni, aby pomścić swych braci. Pozwól, że ci wyjaśnię kim jest on naprawdę i z jakim celem narodził się na ziemi. Dowiedz, że w nim i w Krysznie odrodzili się dwaj starożytni prorocy Nara i Narajana, którzy przebywają w boskiej pustelni znanej pod nazwą Badari, z której wypływa Ganges i której nie potrafią zobaczyć ani bogowie ani uduchowieni prorocy. Para ta ponownie narodziła się na ziemi w swej śmiertelnej formie na moje zlecenie, aby zmniejszyć ciężar, który dźwiga na swych barkach ziemia i pokonać panoszące się tam demony. Dowiedz się, że na świecie pojawił się pewien szczególnie grozny gatunek demonów asurów zwanych Niwatakawakowie, które oszalały w rezultacie otrzymanych od bogów darów i szkodzą nam. Rozzuchwalone swą potężną siłą chcą pozabijać bogów, nie bojąc się ich. Ci straszliwi i potężni synowie Danu zamieszkają Patali i potężne oddziały bogów nie potrafią ich pokonać. To znakomity Wisznu, który narodził się w swym istotnym aspekcie na ziemi pod imieniem Kryszna razem z Ardżuną muszą w wielkiej bitwie pokonać te demony, gdyż tylko oni mogą stawić im czoła. Gdy je wszystkie zabiją, wówczas my bogowie wrócimy między ludzi”.

                Indra kontynuował: „O proroku, dla ciebie także przeznaczyłem ważne zadanie. Udaj się z powrotem na ziemię i spróbuj odnaleźć Judhiszthirę, który razem ze swymi braćmi mieszka w Lesie Kamjaka, aby przekazać temu człowiekowi, który jest zawsze wierny swemu słowu, moje rozkazy. Powiedz mu, aby nie tęsknił i nie martwił się o Ardżunę, gdyż wróci on na ziemię jak tylko zdobędzie pełną znajomość boskiej broni i stanie się mistrzem w muzyce i tańcu. Bez oczyszczonego męstwa swych ramion i pełnej wiedzy na temat broni nie mógłby stać się dla Bhiszmy i Drony równym im przeciwnikiem, gdy dojdzie do wojny i przyjdzie im stanąć po przeciwnej stronie. Powiedz też Judhiszthirze, że on sam ze swymi braćmi powinien szukać oczyszczenia, wędrując do różnych odległych miejsc pielgrzymki. Kąpiąc się w licznych świętych brodach zmyje z siebie wszelką winę i lęk i wolny od wszelkiego zła odzyska swoje królestwo. Ty sam braminie towarzysz im w ich wędrówce i bron ich przed atakiem demonów rakszasów”.

                Bramin Lomasa rzekł: „O Indra, niech tak się stanie!

 

7. Dhritarasztra dowiaduje się o zdobyciu boskiej broni przez Ardżunę i przewiduje śmierć swych synów, gdyż w bitwie między dwiema równoważącymi się siłami dysponującymi boską bronią tylko całkowite fizyczne wyniszczenie stron może przynieść pokój

 

                Gdy niewidomy król Hastinapury Dhritarasztra dowiedział się od bramina Wjasy o tym, że Ardżuna wyposażony w boskie mantry udał się do królestwa króla bogów Indry, poszukując dostępu do boskiej broni, rzekł do swego woźnicy: „O Sandżaja, czy słyszałeś o bohaterskich czynach Ardżuny i jego wyprawie do nieba? Gdy Ardżuna zdobędzie boską broń, nikt nie odważy się stawić mu czoła. Moi podli synowie musieli zostać opętani przez samą śmierć, prowokując wojnę z Pandawami. Mój szalony i motywowany złem syn Durjodhana o niewielkim rozumie w swej próżności zniszczy całą ziemię. Gdy przeciw Ardżunie stanie Drona, Karna i Bhiszma, cały świat znajdzie się nad przepaścią zniszczenia. Nie widzę możliwości wygrania tej przeraźliwej wojny między Pandawami i Kaurawami przez żadną ze stron, gdyż staną w niej przeciw sobie najwspanialsi bohaterzy o bezgranicznej sławie. Żaden z nich nie będzie chciał zaakceptować zwierzchnictwa przeciwnika. Pokój stanie się więc możliwy dopiero wówczas, gdy albo wszyscy moi synowie i ich sprzymierzeńcy zginą, albo gdy zginie Ardżuna. Śmierć Ardżuny jest jednak mało prawdopodobna, gdyż nie istnieje nikt, kto mógłby go pokonać. Któż zdoła uciszyć jego wściekłość skierowaną przeciw tym głupcom, moim synom? Ardżuna potrafił zaspokoić głód Ognia lasem Khandawa i jest zdolny do stawienia czoła samemu Indrze. Tak jak promienie słoneczne palą na ziemi wszystkie stojące lub poruszające się stworzenia tak strzały Ardżuny spalą wszystkich moich synów i całą ich armię. To sam Stwórca stwarza naszą nadchodzącą śmierć, a tego co stać się musi, nie da się uniknąć”.

                Sandżaja odpowiedział: „O królu, to co mówisz, się stanie. Od momentu, w którym Pandawowie zobaczyli swą wspaniałą żonę Draupadi wleczoną siłą do twego Gmachu Gry, nie opuszcza ich wściekłość. Nie będą mogli spać spokojnie, mając w uszach dźwięk słów Duhśasany i Karny o przeraźliwych konsekwencjach. Słyszałem o tym, że Ardżuna poddał się umartwieniom bez granic i zdobył łaskę boga bogów Śiwy, który przybrawszy postać myśliwego, wyzwał go do walki, gdyż chciał się sam naocznie przekonać, co do jego waleczności i determinacji. Przed Ardżuną ukazali się w ich boskich formach czterej strażnicy świata, których dotychczas żaden człowiek nie śmiał nawet próbować zobaczyć. Jakiż człowiek potrafi zniszczyć bohatera, którego nie zniszczył sam Najwyższy Bóg Śiwa w formie, którą przybrał? Znęcając się nad Draupadi i doprowadzając Pandawów do wściekłości, twoi synowie doprowadzili do kłótni z nimi, wystawiając się na straszliwe niebezpieczeństwo. Wkrótce zrealizują się słowa Bhimy, który na widok Durjodhany pokazującego Draupadi swe odkryte udo przysiągł, że po upływie trzynastu lat ich wygnania złamie mu to udo. Pandawowie niesieni siłą swej wściekłości, zabiją twych synów w świętej wojnie, która nastąpi, gdyż są nie tylko potężni, ale także rozgniewani”.

                Dhritarasztra lamentował: „O Sandżaja, po cóż Karna wypowiadał te obraźliwe słowa. Czyż nie dość było już zła w tym, że przyciągnięto Draupadi siłą do Gmachu Gry? Moi młodsi synowie musieli się tak niemądrze zachowywać, gdyż podążali za przykładem tego nieszczęsnego najstarszego Durjodhany, który nie chciał mnie słuchać, widząc, że jestem ślepy, co powoduje, że brak mi zarówno energii jak i wglądu. Ma on złych doradców w osobach Karny i Śakuniego, którzy jedynie bezmyślnie zwiększają zło, które on czyni. Nie ma żadnej nadziei dla mych synów, ich doradców i krewnych. Strzały Ardżuny dosięgłyby ich nawet wtedy, gdyby zostały wypuszczone z jego łuku żartem, a cóż dopiero gdy zostaną wystrzelone w gniewie. Mając Krysznę po swej stronie, Ardżuna potrafi stawić czoła choćby największemu mistrzowi. To prawdziwy cud, że stanął do pojedynku z Najwyższym Bogiem Śiwą i że razem z Kryszną nasycił głód Ognia Lasem Khandawa. Nie ma nadziei dla tych, przeciw którym obróci się gniew Ardżuny i Kryszny! Gdy dojdzie do wojny nawet góry nie potrafią oprzeć się ich uderzeniu. Wówczas pożałuję, że nie słuchałem słów Widury, ulegając wpływowi mego syna Durjodhany”.

                Sandżaja rzekł: „O królu, popełniłeś wielki błąd, że straciwszy rozum, nie powstrzymałeś swego syna, choć miałeś taką możliwość. Król Prawa nie złamie swego słowa i nie zaatakuje twych synów zanim nie zakończy się czas jego zobowiązania do życia w lesie, lecz gdy upłynie trzynaście lat ruszy przeciw nam, mając Krysznę za przewodnika”.

                W swej pustej i nie prowadzonej do właściwych działań rozpaczy król Dhritarasztra lamentował: „O Sandżaja, Widura ostrzegał mnie, że jeżeli dopuszczę do pokonania Pandawów w grze w kości, spowoduję wyniszczenie całego naszego rodu, topiąc go w strumieniach krwi. Obawiam się, że stanie się to, przed czym Widura mnie przestrzegał”.

 

8. Słowniczek Mahabharaty