Mahabharata
Opowieść 26:
Ardżuna opowiada o swej walce z wrogami bogów
opowiada
Barbara Mikolajewska
na podstawie fragmentów Mahābharāta,
3. The Book of the Forest,
3(35) The War of the Yaksas, 160-171,
w angielskim tłumaczeniu z sanskrytu J.A.B. van Buitenen,
The University of Chicago Press.
Spis treści
2. Ardżuna opowiada swym braciom o swej samotnej walce z wrogami bogów, demonami Niwatakawakami
4. Mędrzec Narada powstrzymuje Ardżunę od uruchamiania boskiej broni dla pokazu
Boski mędrzec Narada rzekł:
„O Ardżuna, zatrzymaj się i nie uruchamiaj boskiej broni! Nie wolno jej używać wyłącznie dla pokazu. Nawet wówczas, gdy jej użycie jest uzasadnione wolno ci jej użyć jedynie pod silnym naciskiem, gdyż użycie tej broni jest wielkim złem. Jeżeli będziesz jej strzegł i używał zgodnie z tym, jak się nauczyłeś, przyniesie ci szczęśliwość, lecz w innym przypadku doprowadzi do zniszczenia całego wszechświata”.
(Mahabharata, 3(35) The War of the Yaksas, 172.15-20)
1. Ardżuna zstępuje na ziemię ze świata Indry, aby ponownie połączyć się z czekającymi na jego powrót braćmi
Mając zgodę boga bogactwa Kubery na przebywanie w jego królestwie pod jego opieką i pod ochroną podległych mu jakszów i rakszasów, Pandawowie wolni od wszelkich lęków i pokus i w pełni nasyceni wrócili do pustelni proroka Arstiseny, aby tam pogrążyć się w jodze i czekać na upragniony moment powrotu Ardżuny na ziemię. Wizyty składały im tłumy boskich muzyków gandharwów i proroków pełnych podziwu dla tych wojowników o charakterach bez skazy, którym udało się dotrzeć na szczyty niedostępnych gór i którzy dzięki jodze i umartwieniom osiągnęli stan najwyższego spokoju umysłu i najwyższej ekstazy.
Myśl Pandawów skupiła się całkowicie na Ardżunie, który swego czasu na rozkaz Króla Prawa związał swe włosy w ciężki węzeł i wyruszył z Lasu Kamjaka w kierunku tych samych niedostępnych gór, aby dotrzeć do świata Indry i zdobyć boską broń potrzebną im do pokonania Durjodhany w przewidywanej nieuniknionej braterskiej wojnie. Po przybyciu aż tutaj udało im się ponownie uchwycić spokój i szczęście, które opuściły ich wraz z Ardżuną.
Aż wreszcie nadszedł upragniony dzień, w którym zobaczyli przecinający niebo jak błyskawica i promieniujący swym własnym światłem rydwan Indry ciągniony przez gniade konie powożone przez jego woźnicę Mataliego i dostrzegli w nim swego brata Ardżunę ozdobionego girlandą ze świeżych kwiatów, uzbrojonego w nieporównywalną z niczym boską broń. Ardżuna zszedł z rydwanu i pokłonił się najpierw do stóp swemu domowemu kapłanowi Dhaumji, a potem swemu najstarszemu bratu Judhiszthirze, swym pozostałym braciom i swej żonie Draupadi. Z kolei Pandawowie z sercami wypełnionymi radością zbliżyli się do rydwanu, w którym Indra pokonał niegdyś swych wrogów asurów, którzy narodzili się z córki Dakszy Diti, aby powitać Mataliego i zapytać go o zdrowie Indry. Ardżuna obdarował swych braci i swą żonę prezentami, które otrzymał dla nich od Indry, po czym usiadł wśród nich, aby im opowiedzieć o tym, jak zdobył od bogów całą ich magiczną wiedzę na temat broni, zadawalając ich swym działaniem i swą koncentracją.
Nie zdążył jednak posunąć się w swym opowiadaniu zbyt daleko, gdy przerwał je dochodzący ponownie z przestworzy głośny dźwięk boskiego rydwanu, któremu towarzyszył akompaniament wszystkich niebiańskich instrumentów, dzwonienie dzwoneczków i wrzask wszelkiej drapieżnej i łownej zwierzyny oraz ptactwa i przed oczami Pandawów ukazał się sam król bogów Indra w otoczeniu boskich muzyków gandharwów i boskich nimf apsar, rozświetlając przestrzeń swym boskim blaskiem. Król Prawa wraz ze swymi braćmi zbliżył się do Indry, oddając mu należną cześć, podczas gdy Ardżuna padł przed bogiem plackiem na ziemię w pełnej szacunku pokorze. Widok ten napełnił serce Judhiszthiry tak wielką radością i ekstazą, że ucałował włosy Indry, który rzekł: „O Królu Prawa, łącząc się ponownie ze swym bratem Ardżuną, zrealizowałeś cel swej pielgrzymki, w której dotarłeś aż do szczytów Himalajów, podczas gdy Ardżuna przebywając w niebie, zrealizował zadanie, które mu dałeś. Przykładając się bardzo do pracy, zdobył ode mnie pełną wiedzę na temat wszelkiej broni i we wszystkich trzech światach nie ma obecnie nikogo, kto potrafiłby go pokonać. Wróć więc teraz razem ze swymi braćmi do Lasu Kamjaka, skąd swego czasu wysłałeś Ardżunę na poszukiwanie boskiej broni, gdyż wkrótce nadejdzie czas, że odzyskasz utracone panowanie nad całą ziemią”.
2. Ardżuna opowiada swym braciom o swej samotnej walce z wrogami bogów, demonami Niwatakawakami
Na prośbę Judhiszthiry Ardżuna opowiedział swym braciom o tym, jak po dotarciu do Himalajów poddał się surowym umartwieniom i spotkał Indrę w przebraniu bramina oraz o tym, jak spotkał boga bogów Śiwę, który ukazał mu się w swej boskiej formie i na jego prośbę oddał mu swą broń Paśupatę oraz o tym, jak ukazali się przed nim boscy strażnicy świata i obdarowali go swą bronią.
Ardżuna opowiadał: „O bracia, Indra zaprosił mnie, abym udał się za życia do nieba, gdyż często oczyszczałem się dzięki kąpieli w świętych brodach i ćwiczyłem się w ascezie i poznał w ten sposób świat, którzy zdobywa się dzięki zebranym za życia zasługom dopiero po śmierci. Nakazał mi, abym ponownie poddał się surowej ascezie i czekał aż przyśle po mnie swój boski rydwan powożony przez Mataliego, który zabierze mnie wprost do jego królestwa. Rzekłem do Indry: ‘O Indra, obdarz mnie swą łaską i zostań mym nauczycielem. Naucz mnie tajników wszelkiej istniejącej w trzech światach broni’. Indra odpowiedział: ‘O synu, uczynię to, o co mnie prosisz i gdy już będziesz w posiadaniu tej wiedzy, dokonasz wielu bohaterskich i okrutnych czynów i w ten sposób zrealizujesz swój cel, który ci przyświecał, gdy wyruszałeś w Himalaje’ ”.
Ardżuna kontynuował: „O bracia, wkrótce ukazał się przede mną Matali i zabrał mnie do nieba Indry, gdzie mieszkałem przez pięć lat i gdzie po złożeniu przysięgi, że nigdy nie użyję boskiej broni przeciw człowiekowi, zanim nie wyczerpię wszystkich innych znanych mi środków, uczyłem się jej użycia. Uczyłem się też muzyki i tańca od mego nauczyciela i przyjaciela Citraseny, poznając wszystkie sekrety mądrości boskich muzyków gandharwów. Skoncentrowany na doskonaleniu mych umiejętności żyłem w królestwie Indry szczęśliwy i uhonorowany przez króla bogów, otrzymując wszystko, czego pragnąłem, gdyż Indra bardzo był z mej koncentracji zadowolony.
Gdy opanowałem już sztukę użycia boskiej broni i zdobyłem pewność siebie, Indra rzekł do mnie: ‘O synu, choć jesteś śmiertelny, stałeś się nie do pokonania, gdyż w trzech światach nie ma nikogo, kto byłby ci równy. Teraz nawet tłum bogów nie potrafi pokonać cię w bitwie, a cóż dopiero ludzie, którzy nie zdołali wystarczająco udoskonalić swej duszy. Jesteś zawsze skoncentrowany, mądry, prawdomówny, bramiński i zdobyłeś władzę nad swoimi zmysłami. Nauczyłeś się uruchamiania, unieważniania, zatrzymywania, łagodzenia skutku i obrony przed wszelką bronią. Nadszedł czas, abyś zapłacił mi za otrzymaną naukę, zabijając moich wrogów danawów Niwatakawaków, których sam nie potrafię pokonać. Mieszkają oni w trudno dostępnym miejscu niedaleko zatoki. Jest ich aż trzydzieści milionów i nie różnią się miedzy sobą ani wyglądem, ani siłą, ani blaskiem’.
Indra dał mi do dyspozycji swój niebiański rydwan powożony przez Mataliego zaprzężony w gniade konie, ozdobił me ciało ozdobami podobnymi do tych, które sam nosił, na mą głowę włożył diadem i do mego łuku Gandiwy przywiązał swój nie ulegający zniszczeniu sznur. Bogowie biorąc mnie za Indrę i słysząc stukot kół niebiańskiego rydwanu, zaczęli się zaniepokojeni gromadzić i przygotowywać do bitwy. Gdy wyjaśniłem im, że jestem Ardżuną i że na rozkaz Indry wyruszam sam jeden na jego rydwanie, aby wyzwać do walki i pokonać ich wrogów Niwatakawaków, zaczęli mnie wychwalać, dodając mi tym sił potrzebnych do zwycięstwa. Mówili: ‘O Ardżuna, jadąc na tym wspaniałym niebiańskim rydwanie, na którym Indra pokonywał kiedyś potężne demony, ty sam zmiażdżysz je tak jak kiedyś uczynił to Indra. Przyjmij od nas tę potężną konchę Dewadattę będącą darem wód, w którą dął swego czasu sam Indra, podbijając świat. Jej dźwięk pomoże ci pokonać demony’. I tak zachęcany wyruszyłem samotnie na boskim rydwanie powożonym przez Mataliego, aby rzucić wyzwanie wrogom bogów.
Słysząc głosy wychwalających mnie starożytnych proroków, przebyłem ocean—to potężne i gniewne miejsce, gdzie gromadzą się wszystkie wody—i dostrzegłem z góry miasto Niwatakawaków. Matali sprowadził natychmiast niebiański rydwan Indry z przestworzy na suchy kawałek ziemi i pognał konie w kierunku miasta demonów. Gdy danawowie usłyszeli podobny do grzmotu huk rydwanu, rozpoznali rydwan Indry i przekonani, że zaatakował ich sam Indra, pozamykali bramy miasta, przygotowując się do obrony. Okrążyłem ich miasto, dmąc w potężną konchę Dewadattę, której dźwięk odbijał się potężnym echem, wprawiając w drżenie nawet najpotężniejsze żywe istoty, wyzywając demony do walki.
Matali widząc, że niezliczony tłum danawów uzbrojonych we wszystkie możliwe rodzaje broni zaczął się gromadzić gotowy do podjęcia walki, osadził szybko konie, podczas gdy ja napiąłem mój łuk. Gdy tłum demonów ruszył z całym impetem w moim kierunku, wypuszczając ze swych łuków setki tysięcy strzał, odpowiedziałem bez lęku moimi strzałami i wywiązała się wielka bitwa, którą obserwowały setki proroków, siddhów i ascetów, wychwalając mnie w swych melodyjnych recytacjach tak jak kiedyś wychwalali Indrę podczas jego samotnej walki z demonami. Hałas bitewny był tak potężny, że setki tysięcy wielkich jak góry ryb wyskoczyło z wody, wyziewając natychmiast ducha.
Niwatakawakowie otoczyli mnie z wszystkich stron, blokując drogę rydwanowi, atakując mnie ze swych łuków i ciskając we mnie swymi buławami i włóczniami o trzech ostrzach. Odparłem ich atak deszczem mych strzał, podczas gdy Matali zręcznie manewrował zaprzężonym w dziesięć tysięcy koni rydwanem. Danawowie padali martwi setkami dosięgani przez moje strzały i tratowani przez końskie kopyta i koła rydwanu. Nie zaprzestawali jednak walki, wypełniając swoją ogromną ilością całą przestrzeń. Gdy już prawie traciłem nadzieję na zwycięstwo, dodało mi jej spojrzenie na manewrującego z wielką zręcznością końmi Mataliego, podczas gdy jemu dodało sił patrzenie z podziwem na mnie. Gdy danawowie wznowili swój atak, odparłem ich, używając przeciw nim broni Brahmy. Gdy ponownie ruszyli do boju, zalewając mnie swą mnogością i zasypując mnie swą bronią, użyłem przeciw nim pocisku Indry, niszcząc doszczętnie ich broń i zabijając bezbronnych moimi szybkimi strzałami. I choć znowu po odzyskaniu sił rewanżowali mi się równie gęstym strumieniem strzał, odpierałem ich atak, wzbudzając tym zachwyt Mataliego. W końcu użyłem przeciw nim ostatecznego niszczącego ich broń pocisku i zabiłem ich tysiące, pokrywając pole bitewne górą ich trupów skąpanych we krwi.
Masakrowane przez ze mnie tłumy danawów widząc, że ich szeregi się przerzedzają coraz bardziej, a ich broń traci moc, w ostatnim geście rozpaczy zaczęli uciekać się do czarów. Nagle z wszystkich stron zaczęły się na mnie sypać kamienie wielkie jak góry, lecz rozbite na setki kawałków przy pomocy moich szybkich jak błyskawica strzał, które otrzymałem od Indry, wybuchały ogniem i opadały na ziemię tysiącem iskier, które z kolei gasiłem mym wodnym pociskiem. Wówczas nagle zerwał się potężny wiatr i lejące się na mnie potoki deszczu oraz wrzaski demonów wypełniły sobą całą przestrzeń między niebem a ziemią, pozbawiając mnie mej koncentracji. Cisnąłem wówczas w demony wysuszającym pociskiem, którego użycia nauczył mnie Indra i wysuszyłem zalewające mnie wody, a potężny wiatr zwyciężyłem przy pomocy mojego skalnego pocisku.
Wówczas danawowie przy pomocy swych czarów zaczęli zsyłać na mnie różne złudzenia, zakrywając przestrzeń między niebem i ziemią całkowitą nieprzeniknioną ciemnością. W tej przeraźliwej kompletnej ciemności konie stanęły dęba, a Matali wypadł z siodła, wypuszczając z dłoni złote lejce i nie mogąc mnie dostrzec, przerażony wypowiadał me imię, pytając, gdzie jestem. Gdy zobaczyłem, że mój woźnica stracił głowę, ogarnął mnie straszny lęk.
Matali rzekł cały drżąc: ‘O Ardżuna, brałem udział w wielu straszliwych bitwach o eliksir nieśmiertelności, które bogowie prowadzili z demonami asurami, lecz nigdy nie straciłem orientacji tak jak dziś. Wygląda na to, że dziadek wszechświata Brahma zarządził unicestwienie wszystkich żywych istnień, gdyż bitwa, którą toczymy zapowiada zniszczenie całego świata’.
Słysząc te ponure słowa Mataliego, opanowałem swój strach i gotowy do użycia oszustwa przeciw oszukańczym mocom danawów rzekłem do przerażonego Mataliego: ‘O Matali, pozbądź się swego lęku, gdyż dzięki czarodziejskiej mocy zdobytej przeze mnie broni pokonam czary demonów i rozproszę tę potężną ciemność’.
Skupiłem całą mą uwagę na myśli o dobrze niebian i dzięki temu uruchomiłem broń, która zdezorientowała mych wrogów, którzy jednak natychmiast odpowiedzieli uderzeniem we mnie swoją dezorientującą bronią i w ten sposób pojawiająca się dzięki mej broni jasność została ponownie połknięta przez ciemność, a ziemia coraz bardziej zatapiała się w oceanie. Na szczęście Matali odzyskawszy orientację w momencie, gdy pojawiła się jasność, dostrzegł pole bitewne i pognał tam konie, umożliwiając mi zabicie setek danawów, zanim nie straciłem ich ponownie z oczu, gdy dzięki swym czarom uczynili się niewidocznymi. Nie dałem się jednak zniechęcić i używając mej własnej magii, kontynuowałem bitwę i wypuszczając z mego łuku strzały wzmacniane zaklęciami, ucinałem głowy niewidzialnych demonów. Pozostali przy życiu danawowie zrozumiawszy, że nie mogą się przede mną schować, uczynili się nagle widzialnymi, próbując szukać schronienia za murami swego miasta. W pościgu za nimi Matali pognał konie w przestworza, chcąc ominąć setki tysięcy ciał zabitych demonów, które pokrywały ziemię, uniemożliwiając ruch rydwanu i wówczas część demonów również wzniosła się w przestworza, rozpoczynając bitwę powietrzną, podczas gdy inna część schowała się w podziemiach i próbowała powstrzymać ruch rydwanu, łapiąc konie za nogi, a rydwan za koła. Nie zaprzestawałem walki, choć demony unieruchomiły rydwan i obrzucały mnie górami skał i kamieni, grzebiąc pod nimi mnie i rydwan. Nie mogąc się ruszyć, przeraziłem się, lecz Matali zauważył mój strach i krzyknął: ‘O Ardżuna, nie poddawaj się lękowi, gdyż właśnie nadszedł właściwy moment na rzucenie w demony piorunem Indry’. Uruchomiłem szybko potężną broń króla bogów, wypowiadając odpowiednie zaklęcie i olbrzymie jak góry demony porażone piorunem padały na ziemię, obejmując się nawzajem i ziemia pokryta ich olbrzymimi trupami wyglądała jak pasmo górskie. Matali roześmiał się i rzekł: ‘O Ardżuna, nawet bogowie nie potrafią dorównać ci dzielnością’. I tak zakończyła się bitwa, w której zginęły tysiące asurów, lecz ani ja, ani Matali, ani niebiański rydwan Indry zaprzężony w gniade konie nie doznaliśmy żadnego uszczerbku.
Tymczasem od strony miasta dochodził głośny lament wdów po zabitych asurach, które na dźwięk powożonego przez Mataliego niebiańskiego rydwanu i stukotu kopyt dziesięciu tysięcy koni, pobrzękując głośno zdobiącymi ich ciała klejnotami, chowały się ze strachu w swych domostwach zbudowanych ze złota i wybijanych drogimi kamieniami. Patrząc z zachwytem na to piękne miasto demonów, przewyższające doskonałością swej struktury miasto bogów, zapytałem Mataliego, dlaczego nie należy ono do bogów. Matali rzekł: ‘O Ardżuna, to piękne miasto należało niegdyś do bogów, ale bogowie zostali zeń wygnani przez Niwatakawaków, którzy poddawali się surowym umartwieniom i zdobywszy łaskę dziadka wszechświata Brahmy, otrzymali od niego w darze obietnicę odebrania tego miasta bogom oraz bycia niezwyciężonymi w walce z bogami. Indra przerażony tym darem Brahmy udał się do Samo-Stwarzającego się boga Wisznu z prośbą o radę i pomoc. Wisznu rzekł: ‘O Indra, ty sam zniszczysz te demony, ale tylko wówczas, gdy narodzisz się w innym śmiertelnym ciele’.
Matali kontynuował: ‘O Ardżuna, w tobie spełniła się obietnica Wisznu i dlatego, gdy czas do tego dojrzał i pojawiłeś się na szczytach Himalajów, Indra oddał ci swoją broń i nauczył cię jak jej używać. Twym zadaniem jest bowiem zniszczenie wrogów bogów, których sami bogowie nie potrafią pokonać’ ”.
3. Ardżuna opowiada swym braciom o swej samotnej walce z wrogami bogów, demonami Paulomami i Kalakejami
Ardżuna kontynuował: „O bracia, w drodze powrotnej do królestwa Indry zobaczyliśmy inne wspaniałe bogate miasto demonów asurów o nazwie Hiranjapura, unoszące się w powietrzu i otoczone murami nie do zdobycia. Zamieszkiwały je pogrążone w stanie wiecznej szczęśliwości demony zwane Paulomami i Kalakejami. Matali wyjaśnił mi, że również to miasto jest dla bogów nie do zdobycia z powodu daru, który demonka Puloma i wielki asura Kalaka otrzymali od Brahmy w zamian swe surowe umartwienia, którym poddawali się w ciągu całego tysiąclecia bogów. Prosili oni Brahmę, aby zapewnił ich potomstwu życie długie i szczęśliwie, w czasie którego nie będą musieli obawiać się ataku ze strony bogów, rakszasów, wężów, jakszów i gandharwów i Brahma spełnił ich prośbę, budując dla nich to wspaniałe latające miasto, które omijają z daleka wszyscy nieśmiertelni i gdzie ich potomkowie żyją wiecznie szczęśliwi, pozbawieni wszystkich zagrożeń, zaspakajając wszystkie swoje zachcianki. Jak poinformował mnie Matali, miasto to może zniszczyć jedynie śmiertelny człowiek, gdyż przed jego atakiem nie broni go dar Brahmy.
Poprosiłem więc Mataliego, aby ruszył w kierunku tego miasta, abym mógł przy pomocy mej broni zniszczyć tych wrogów króla bogów i Matali z ochotą spełnił moją prośbę. Gdy danawowie odziani w swe kolorowe szaty i klejnoty dostrzegli zbliżający się boski rydwan, przywdziali natychmiast swe zbroje, dosiedli swych rydwanów i zaatakowali mnie z wielką brawurą przy pomocy swych włóczni, strzał, pocisków, lancetów i wszelkich innych rodzajów broni. Odpowiedziałem deszczem strzał i bazując na sile mej wiedzy, zaburzyłem ich orientację i gdy zdezorientowani danawowie zaczęli atakować się nawzajem, ucinałem im głowy moimi strzałami.
Gdy danawowie, którzy mogli poruszać swym miastem mocą swej woli, unieśli się z nim dzięki swym czarom w przestworza, próbowałem zablokować im drogę. Uciekali przede mną ze swym miastem, chowając się w podziemiach, w oceanie lub unosząc się w powietrze, lecz ja ścigając je uparcie mymi strzałami, zestrzeliłem je w końcu i gdy uszkodzone upadło na ziemię, a Matali sprowadził nasz boski rydwan na ziemię, natychmiast otoczyło nas sześćdziesiąt tysięcy rydwanów tych walecznych bezkompromisowych asurów, którzy odpychani przeze mnie mymi strzałami ozdobionymi piórami sępów cofnęli się szybko jak fale odpływu, lecz tylko po to, by z nową siłą na mnie natrzeć i mimo mych strzał i pocisków zalać mnie swą bezgraniczną masą.
Nie mogąc ich pokonać, poczułem się przygnieciony ciężarem tej wielkiej bitwy i opanował mnie strach. Poczułem się pokonany tak jak wówczas, gdy poszukując boskiej broni, podjąłem pojedynek z Śiwą ukrywającym się pod przebraniem myśliwego. Złożyłem więc głęboki pokłon Śiwie-Rudrze i zawoławszy ‘chwała żywym istotom’, uruchomiłam jego broń znaną jako Raudra. Natychmiast ukazał się przede mną trzygłowy mężczyzna o trzech twarzach, dziewięciu oczach i sześciu ramionach, z którego włosów buchał płomień, a szyję otaczały wysuwające swe rozdwojone języki węże. Widok tej straszliwej broni dodał mi otuchy i pokłoniwszy się jej napiąłem cięciwę mego łuku i wypuściłem ją w kierunku walecznych danawów. Dzięki tej broni pole bitewne wypełniło się nagle po brzegi tysiącami różnych żywych istot, jeleni, krów, słoni, byków, dzików, małp, ptaków garudów, jakszów i wielu innych, które zaczęły zabijać zgromadzonych na polu bitewnym danawów tak jak ja sam zabijałem ich przy pomocy moich strzał. W końcu dzięki użyciu tej broni wszystkie demony zostały pozbawione życia, a ich miasto zmiecione z powierzchni ziemi, a na pobojowisku pozostały jedynie tłumy płaczących kobiet.
Patrząc na pole bitewne pokryte ciałami martwych demonów zabitych mymi strzałami i pogruchotanych przez pocisk Raudrę, raz jeszcze złożyłem głęboki ukłon Śiwie, podczas gdy Matali uradowany zwycięstwem rzekł: ‘O Ardżuna, niech będzie tobie chwała. Dzięki swej odwadze, znajomości tajników wszelkiej broni i ascezie dokonałeś wielkiego bohaterskiego czynu, którego nie potrafili dokonać sami bogowie!’
Gdy wróciliśmy do królestwa Indry, Matali opowiedział o mych bohaterskich czynach i zadowolony ze mnie Indra rzekł: ‘O Ardżuna, zabijając mych wrogów zapłaciłeś mi za wiedzę, którą ode mnie otrzymałeś. Rozumiejąc działanie broni i znając jej tajniki nigdy nie stracisz podczas walki koncentracji i nikt śmiertelny czy nieśmiertelny nie potrafi cię pokonać. Judhiszthira mając oparcie w twej sile będzie mógł odzyskać swą utraconą władzę nad całą ziemią”.
4. Mędrzec Narada powstrzymuje Ardżunę od uruchamiania boskiej broni dla pokazu
Ardżuna zakończył swe opowiadanie, mówiąc: „O bracia, spędziłem w królestwie Indry pięć lat, poznając tajniki wszelkiej broni, lecz nawet na chwilę nie zapomniałem o was i o niezgodzie, która wyniknęła z gry w kości. I nadszedł wreszcie upragniony przeze mnie dzień, gdy Indra rzekł: ‘O Ardżuna, nadszedł czas twego powrotu na ziemię. Twoi bracia wszystkie swe myśli skupiają na tobie’ ”.
Judhiszthira rzekł: „O Ardżuna, dziękuję dobremu losowi za to, że pozwolił ci zadowolić i zobaczyć boga bogów Śiwę z małżonką i strażników świata w ich boskich formach i za to, że pozwolił ci na poznanie boskiej broni i powrót do nas. Wierzę, że z pomocą dobrego losu uda nam się pokonać synów króla Dhritarasztry i wygrać boginię Ziemię ozdobioną girlandą miast. Pozwól nam teraz zobaczyć na własne oczy tę boską broń, przy pomocy której pokonałeś bohaterskich Niwatakawaków”.
Ardżuna obiecał spełnić prośbę swego najstarszego brata nazajutrz o brzasku i gdy nadszedł poranek skąpany w świetle wschodzącego słońca, wykonał starannie wszystkie oczyszczające ryty i ubrany w swą zbroję, trzymając w dłoniach swój potężny łuk Gandiwę i konchę Dewadattę, stanął gotowy do zademonstrowania przed swymi braćmi boskiej broni, którą zdobył.
Nie zdążył jednak nawet rozpocząć swego pokazu, gdy ziemia zadrżała pod jego stopami. Zadrżał też cały ocean i zaczęły pękać góry. Zamarł wszelki ruch powietrza, zgasło słoneczne światło, a z pamięci mędrców wypłynęła cała mądrość Wed. Wszystkie stworzenia żyjące w podziemiach wyszły na powierzchnię i drżąc na całym ciele otoczyły Pandawów ze złożonymi rękami, błagając Ardżunę, by nie uruchamiał i nie spalał ich doszczętnie tą straszliwą boską bronią. Przed Pandawami zaczęli się też gromadzić przerażeni mędrcy, siddhowie, niebianie, jakszowie, rakszasowie, gandharwowie i ptaki, a na niebie ukazał się sam dziadek wszechświata Brahma, boscy strażnicy świata i bóg bogów Śiwa ze swymi domownikami. Towarzyszył im powiew łagodnego wiatru, który niósł ze sobą zapach niebiańskich kwiatów oraz dźwięki niebiańskiej muzyki akompaniującej tańcom boskich nimf apsar.
Boski mędrzec Narada rzekł: „O Ardżuna, zatrzymaj się i nie uruchamiaj boskiej broni! Nie wolno jej używać wyłącznie dla pokazu. Nawet wówczas, gdy jej użycie jest uzasadnione, wolno ci jej użyć jedynie pod silnym naciskiem, gdyż użycie tej broni jest wielkim złem. Jeżeli będziesz jej strzegł i używał zgodnie z tym, jak się nauczyłeś, przyniesie ci szczęśliwość, lecz w innym przypadku doprowadzi do zniszczenia całego wszechświata”.
Zwracając się do Judhiszthiry, Narada rzekł: „O Królu Prawa, bądź cierpliwy, ujrzysz bowiem moc tej broni, gdy Ardżuna użyje jej podczas bitwy, niszcząc nią swego wroga aż do korzeni”.
I posłuszny słowu boskiego mędrca Ardżuna na rozkaz Króla Prawa odstąpił od swego zamiaru.