Opowieść
269:
Wjasa wyjaśnia, że samozagłada Jadawów była
wyrokiem losu zaakceptowanym przez Krysznę
opowiada
Barbara Mikołajewska
na podstawie fragmentów Mahābharāta,
Mausala Parva, Sections VII (fragment)-VIII,
w angielskim tłumaczeniu z sanskrytu Kisari Mohan Ganguli,
URL: http://www.sacred-texts.com/hin/m06/index.htm
Spis treści
2. W rozmowie z Wjasą Ardżuna boleje nad zagładę Jadawów i utratą swej niebiańskiej mocy
Wjasa rzekł: „O Ardżuna, wielcy wojownicy Wrisznich i Andhaków ulegli zagładzie w wyniku bramińskiej klątwy. Nie rozpaczaj więc z tego powodu. To, co się wydarzyło, było od dawna zarządzone przez los. Było ich przeznaczeniem. Kryszna pozwolił na to, aby los się wypełnił, choć jest w pełni zdolny do zmiany biegu całego wszechświata. Czym więc jest dla niego klątwa nawet największego z riszich? On, który z miłości do ciebie zwykł wyprzedzać twój rydwan uzbrojony z dysk i maczugę, był Wasudewą o czterech ramionach, starożytnym riszim. On, Kryszna o wielkiej duszy i przepastnych oczach po uwolnieniu ziemi od jej ciężaru porzucił ludzkie ciało i udał się do najwyższych regionów należących do niego. Z twoją i twoich braci pomocą wielkie dzieło bogów zostało dokonane. Realizując cel swego życia, osiągnęliście sukces. Nadszedł więc właściwy czas na opuszczenie tego świata z myślą o osiągnięciu najwyższego celu. Jest to obecnie dla was najbardziej korzystne”.
(Mahābharāta, Mausala Parva, Section VIII)
1. Ardżuna traci moc władania niebiańską bronią i nie potrafi obronić kobiet Wrisznich przed bandytami
Ardżuna po opuszczeniu Dwaraki prowadził kobiety Jadawów i innych uchodźców powolnym marszem, skłaniając ich często do odpoczynku w rozmaitych uroczych zakątkach w lasach, górach i nad brzegami strumieni. Gdy dotarli do żyznego kraju pięciu rzek obfitującego w zwierzynę domową i ziarno, postanowili się tam zatrzymać. Zamieszkujący ten region Abhirowie (bandyccy pasterze) obserwując przybyszów, dostrzegli, że wśród nich są głównie wdowy ochraniane jedynie przez Ardżunę i poczuli pokusę grabieży. Motywowani chciwością zwołali zebranie, aby się naradzić. Mówili między sobą: „O współbracia, ten tłum bezradnych wdów, dzieci i starców przybyłych do naszego regionu z całym swym bogactwem ma jedynie łucznika Ardżunę za obrońcę. Inni wojownicy, którzy im towarzyszą, są całkowicie pozbawieni energii. Będzie więc dla nas łatwym łupem”. I tysiące tych rabusiów uzbrojonych w kije, żądnych bogactw i ponaglanych przez Czas, rzuciło się na tłum bezbronnych uchodźców z głośnym krzykiem przypominającym ryk atakującego swą ofiarę lwa.
Uzbrojony w łuk Ardżuna pewien swej potęgi zawołał, patrząc na nich z uśmiechem: „O nieszczęśni grzesznicy, zatrzymajcie się, jeżeli życie jest wam drogie! Zaraz przebiję was swymi strzałami!” Rabusie zignorowali jednak jego słowa, choć powtórzył je dwukrotnie i rzucili się w jego kierunku z atakiem. Ardżuna uchwycił w dłonie swój łuk, lecz ku swemu zdumieniu nie potrafił go napiąć. Chcąc pokonać wroga skupił więc swą myśl na niebiańskiej broni, lecz nie udało mu się jej przywołać. Widząc tę utratę swej potęgi, bardzo się zawstydził.
Ochraniający kobiety Wrisznich wojownicy na słoniach oraz piechurzy nie zdołali powstrzymać złodziei przed kradzieżą. Bandyci atakowali ze wszystkich stron, grabiąc majątek i uprowadzając kobiety. Ardżuna, choć starał się, jak mógł, nie zdołał pokonać złodziei. Na jego oczach wiele kobiet zostało siłą uprowadzonych lub odchodziło z rabusiami z własnej woli. Gdy udało mu się wreszcie napiąć swój łuk, rozpoczęła się zaciekła bitwa. Z pomocą służących zalewał bandytów strumieniem swych strzał. Wkrótce jednak jego niewyczerpalne ongiś kołczany wyczerpały się. Widząc utratę ich niebiańskiej mocy, pogrążył się w głębokim żalu. Nie mając już więcej strzał, ten syn Indry zaczął uderzać wroga rogami swego łuku. Na ten widok atakujący go złodzieje zaczęli się wycofywać, uprowadzając ze sobą wiele wysoko urodzonych dam Wrisznich i Andhaków.
Ardżuna ciężko wzdychał na myśl o utracie swej niebiańskiej mocy, widząc w tym działanie przeznaczenia. Choć z wielkim żalem poddał się wyrokowi losu. Zaprzestał dalszych prób pokonania wroga i zabierając ze sobą niedobitki kobiet, dzieci i starców oraz resztki ich bogactwa, wyruszył w kierunku Kurukszetry. Z jego pomocą syn Kritawarmana razem z pozostającymi przy życiu kobietami z klanu Bhodżów osiedlili się tam w mieście Marttikawat. Syn Satjaki z kobietami, starcami i dziećmi znalazł dla siebie siedzibę na brzegu Saraswati. Pozostali, wśród których nie było żadnego herosa, udali się z Ardżuną do Indraprasthy, mając tam wnuka Kryszny, Wadżrę, za swego króla. Żony wuja Kryszny, Akrury (Babrhu), mimo protestów Wadżry wycofały się do lasu. Żony Kryszny, Rukmini, Saiwja, Haimawati i królowa Dżamwabati, spłonęły razem z nim na jego stosie pogrzebowym, a Satjabhama i pozostałe jego żony udały się do lasu, aby praktykować ascezę. Żywiąc się owocami i korzonkami spędzały tam dni rozmyślając o Krysznie. Za Ardżuną podążała również grupa mężczyzn z rodu Jadawów zamieszkujących w Dwarace. Ardżuna podzielił ich na różne grupy i oddał ich pod opiekę Wadżry. Uczynił to wszystko, hamując łzy i gdy uznał, że zatroszczył się już o wszystko, opuścił Indraprasthę i ruszył w kierunku pustelni bramina Wjasy.
2. W rozmowie z Wjasą Ardżuna opłakuje zagładę Jadawów i utratę swej niebiańskiej mocy
Ardżuna po dotarciu do pustelni prawdomównych riszich ujrzał tam syna Satjawati siedzącego samotnie w odosobnionym miejscu. Zbliżył się do niego i stojąc przed nim ze złożonymi dłońmi, rzekł: „O wielki mędrcu, to ja Ardżuna”. Wjasa powitał go z radością i poprosił, aby usiadł. Widząc, że syn Pandu jest ogromnie przygnębiony i ciężko wzdycha, rzekł: „O Ardżuna, co się wydarzyło? Czy w jakiś sposób splamiłeś się grzechem? Czy zostałeś pokropiony nieczystą wodą lub położyłeś się do łoża z nieczystą kobietą? Czy zabiłeś bramina? Czy zostałeś pokonany w bitwie? Skąd wziął się twój smutek? Opowiedz mi o wszystkim, jeżeli możesz to uczynić bez czynienia zła”.
Ardżuna rzekł: „O wielki riszi, wszechpotężny Kryszna o cerze w kolorze chmury i oczach w kształcie płatków lotosu oraz jego brat Balarama porzucili swoje śmiertelne ciała i udali sięo nieba. Wszyscy wielcy herosi Wrisznich z powodu bramińskiej klątwy zostali zniszczeni. Ich pielgrzymka do Prabhasy skończyła się budzącą zgrozę rzezią. Nikt nie zdołał się uchronić. Dumni ze swej siły herosi Bhodżów, Andhaków i Wrisznich o wielkich duszach i ramionach potężnych jak żelazne maczugi pozabijali się nawzajem przy pomocy żelaznego pocisku zrodzonego ze źdźbeł trawy eraka. Zauważ potęgę biegu Czasu! Pięćset tysięcy potężnych wojowników straciło w tej rzezi życie. Ich spotkanie nad brzegiem oceanu przyniosło im zagładę. Gdy myślę o tej rzezi i śmierci Kryszny, tracę spokój umysłu. Śmierć nosiciela łuku Śarnga (Kryszny) zdawała się równie niemożliwa jak wyschnięcie oceanu, ochłodzenie ognia, czy też upadek sklepienia niebios na ziemię. Nie chcę już dłużej żyć na ziemi pozbawionej obecności herosów Wrisznich”.
Ardżuna kontynuował: „O wielki riszi, wydarzyło się coś jeszcze, co jest nawet bardziej bolesne. Na myśl o tym, moje serce pęka z bólu. Na moich oczach tysiące kobiet Wrisznich zostało uprowadzonych przez bandytów z kraju pięciu wód, którzy na nas napadli. Nie byłem w stanie ich obronić. Choć uchwyciłem w dłonie mój łuk, nie zdołałem nawet go naciągnąć. Cała moc moich ramion zniknęła. Przywoływana przeze mnie niebiańska broń nie pojawiła się, a moje niewyczerpalne kołczany wyczerpały się, pozostawiając mnie bez strzał. Nie widzę też już dłużej tej boskiej osoby ubranej na żółto o wielkim blasku i niezmierzonej duszy, ciemnej cerze, oczach w kształcie płatków lotosu i czterech ramionach dzierżących konchę, dysk i maczugę, która prowadząc mój rydwan posuwała się naprzód, konsumując wroga. To on najpierw spalał oddziały wroga mocą swej energii, które ja potem zasypywałem deszczem strzał z mojego łuku. Bez widoku heroicznego Kryszny nie mam po co żyć. Przeniknięty smutkiem i rozpaczą nie potrafię osiągnąć spokoju. Słysząc o tym, że narodzony w ludzkiej formie Wisznu opuścił ziemię, utraciłem całą jasność wizji. Poucz mnie, co powinienem obecnie uczynić, czując się jak wędrowiec z pustym sercem ograbiony z wszystkich krewnych i majątku”.
3. Wjasa poucza, że wszystko zależy od biegu Czasu i że zagłada Jadawów była ich przeznaczeniem, na którego spełnienie się Kryszna się zgodził
Wjasa rzekł: „O Ardżuna, wielcy wojownicy Wrisznich i Andhaków ulegli zagładzie w wyniku bramińskiej klątwy. Nie rozpaczaj więc z tego powodu. Kryszna pozwolił na to, aby los się wypełnił, choć jest w pełni zdolny do zmiany biegu całego wszechświata. Czym więc jest dla niego klątwa nawet największego z riszich? On, który z miłości do ciebie zwykł wyprzedzać twój rydwan uzbrojony z dysk i maczugę, był Wasudewą o czterech ramionach, starożytnym riszim. On, Kryszna o wielkiej duszy i przepastnych oczach po uwolnieniu ziemi od jej ciężaru porzucił ludzkie ciało i udał się do najwyższych regionów należących do niego. Z twoją i twoich braci pomocą wielkie dzieło bogów zostało dokonane. Realizując cel swego życia, osiągnęliście sukces. Nadszedł więc właściwy czas na opuszczenie tego świata z myślą o osiągnięciu najwyższego celu. Jest to obecnie dla was najbardziej korzystne. Zrozumienie, sprawność i dalekowzroczność istnieją, dopóki Czas jest pomyślny i znikają, gdy nadchodzi niepomyślna godzina. Czas jest u korzeni wszystkiego. Zaiste, Czas jest zalążkiem wszechświata i jak tylko zechce, zabiera wszystko. Silny staje się słaby, rozkazujący innym król staje się służącym i musi być posłuszny innym. Podobnie twoja niebiańska broń po zrealizowaniu swego celu powróciła tam, skąd do ciebie przybyła”.
Pouczony w ten sposób Ardżuna pożegnał mędrca Wjasę o niezmierzonej energii i z uspokojonym sercem ruszył w kierunku Hastinapury, aby opowiedzieć królowi Judhiszthirze i pozostałym braciom o rzezi Jadawów.