Uff ...  ... 200!

 
 
 
 
TLVP
Home
 
 
 
 
Czytelnia
Book Nook
 
 
 
 
Mahabharata 36 (po polsku)
 
 
 
 
Mahabharata 38 (po polsku)
 
 
 
 
Downloaduj
Mahabharata
w formie PDF
 
 
 
 
Mahabharata
Spis opowieści
 
 
 
 
“Good” Violence versus “Bad”
 
 
 
 
Hymny Rigwedy o stworzeniu świata
 
 
 
 
Napisz
do nas

Napisz do nas

Maha­bharata

Opowieść 37:

O prawości Karny i jego ofierze

 

opowiada

 

Barbara Mikołajew­ska

 

na podstawie fragmentów Mahābharāta,

3. The Book of the Forest,

3(43) The Robbing of the Earrings, 284-294,

w angielskim tłumaczeniu z sanskrytu J.A.B. van Buitenen,

The University of Chicago Press.


Wydanie I internetowe (poprawione)

Copyright © 2006-7 by B. Mikołajewska
Wszelkie prawa zastrzeżone
Porada techniczna i edytorska: F.E.J. Linton

The Lintons’ Video Press
New Haven, CT
06511 USA


e-mail inquiries: tlvpress @ yahoo . com

 

Spis treści

 

1. Indra myśląc o mającej wkrótce nastąpić apokaliptycznej bitwie, planuje osłabić rywala Ardżuny Karnę, prosząc go o oddanie mu chroniących jego życie złotych kolczyków

2. Bóg słońca próbuje namówić swego syna Karnę, który nie zna tajemnicy swego pochodzenia, aby nie oddawał Indrze swych kolczyków, lecz Karna odmawia, nie chcąc złamać swej przysięgi

3. O tajemnicy pochodzenia złotych kolczyków i złotej zbroi, z którymi narodził się Karna

4. Karna dotrzymuje swej przysięgi i oddaje Indrze swą zbroję i kolczyki, składając mu w ten sposób w ofierze własne życie

5. Słowniczek Mahabharaty




Karna rzekł do boga słońca Surji:

      „O władco krów o przeszywających na wskroś promieniach, pozwól mi na dotrzymanie mej przysięgi, która zobowiązuje mnie do oddania mego życia Indrze, jeżeli mnie o nie poprosi, przybrawszy formę żebraka-bramina”.

 

(Mahabharata, 3(43) The Robbing of the Earrings, 286.5-10)




1. Indra myśląc o mającej wkrótce nastąpić apokaliptycznej bitwie, planuje osłabić rywala Ardżuny Karnę, prosząc go o oddanie mu chroniących jego życie złotych kolczyków

 

Kończył się już dwunasty rok wygnania Pandawów, który spędzili, żyjąc skromnie w lesie i zbliżał się rok trzynasty, ostatni i najtrudniejszy, który powinni spędzić ukrywając się skutecznie między ludźmi, gdyż zgodnie z umową w wypadku odkrycia ich kryjówki przez Durjodhanę i jego szpiegów, będą musieli udać się ponownie na trzynaście lat wygnania. Ukrycie się wśród ludzi przed szpiegami Durjodhany wydawało się Pandawom niemożliwe do wykonania i coraz częściej rozmyślali o tym, że prędzej czy później nie będą mogli uniknąć apokaliptycznej bitwy z Durjodhaną, która wyniszczy doszczętnie całą ich rodzinę jak i spolaryzowane przez ich konflikt wszystkie żywe istoty.

O tej nieuchronnej bitwie rozmyślał również król bogów Indra, który obdarował swego syna Ardżunę boską bronią, czyniąc z niego wojownika w obronie bogów. Od umiejętności Ardżuny zależały losy bitwy. Dysponując boską bronią, Ardżuna był zdolny do pokonania wszystkich, którzy staną po stronie Kaurawów za wyjątkiem Karny, który narodził w złotej zbroi i kolczykach będących darem od boga słońca Surji i które chroniły jego życia, czyniąc go niezwyciężonym nawet dla Ardżuny. Indra obiecał jednak Judhiszthirze, że pokona tę przeszkodę. Usłyszał bowiem o tym, że Karna przysiągł, iż w porannych godzinach swych modłów do wschodzącego słońca odda każdemu wszystko, o co zostanie poproszony i postanowił przybrać formę bramina i poprosić Karnę o ofiarowanie mu swych kolczyków i zbroi, aby w ten sposób przechylić szalę przyszłego zwycięstwa na stronę Pandawów.

 

2. Bóg słońca próbuje namówić swego syna Karnę, który nie zna tajemnicy swego pochodzenia, aby nie oddawał Indrze swych kolczyków, lecz Karna odmawia, nie chcąc łamać swej przysięgi

 

Gdy bóg słońca Surja dowiedział się, że Indra zamierza prosić Karnę o obdarowanie go złotą zbroją i kolczykami i w ten sposób umożliwić Ardżunie zabicie go podczas bitwy, postanowił temu przeciwdziałać. Pełen współczucia i miłości do swego syna, który był nieświadomy swojego własnego boskiego pochodzenia, ukazał mu się w formie bramina podczas snu tuż przed obudzeniem, gdy spał on spokojnie pewny siebie, uduchowiony i szczery na bogato zdobionym łożu pod kosztownym przykryciem.

Surja rzekł: „O szlachetny wojowniku, wysłuchaj mnie, gdyż mam na uwadze wyłącznie twe dobro i przemawiam do ciebie jak przyjaciel. Wkrótce pojawi się przed tobą sam Indra, przybrawszy formę świętego sadhu, aby pozbawić cię twej zbroi i kolczyków i w ten sposób pomóc Pandawom. Podstępnie wykorzysta twój znany całemu światu zwyczaj, że poproszony przez sadhu oddasz wszystko, co posiadasz, nie chcąc niczego w zamian. Nie wolno ci ulec jego prośbie i oddać mu tego, co cię chroni. Zaoferuj mu wszystkie inne bogactwa, ale odmów oddania mu swych kolczyków, gdyż wraz z nimi zniknie to, co chroni twe życie i znajdziesz się w zasięgu śmierci. Dopóki je posiadasz, dopóty nie możesz polec podczas bitwy, gdyż te zdobiące twe uszy klejnoty powstały z eliksiru nieśmiertelności. Chroń ich, jeżeli chcesz żyć!”

Karna zapytał: „O panie, powiedz mi, kim jesteś i dlaczego przemawiasz do mnie w ten sposób?”

Surja odpowiedział: „O Karna, jestem Słońcem o tysiącu promieni. Uczyń jak ci radzę, gdyż przemawiam do ciebie z miłością”.

Karna odpowiedział: „O władco krów, miej nade mną litość i nie namawiaj mnie dla złamania mej własnej przysięgi, zgodnie z którą bez wahania oddam braminom moje życie. Jeżeli Indra przybierze formę bramina i przyjdzie do mnie z prośbą o oddanie mu mych kolczyków i zbroi, chcąc uczynić przysługę Pandawom, uczynię to, czego ode mnie żąda, gdyż inaczej stracę me dobre imię. Ludzie mojego pokroju nie hańbą się po to, aby ratować swe życie, lecz wybierają bohaterską śmierć, którą wychwala cały świat.

Bez chwili wahania oddam Indrze me kolczyki, jeżeli mnie o nie poprosi, gdyż moja ofiara zhańbi Indrę, przynosząc mi na ziemi chwałę, którą cenię sobie wyżej niż życie mego ciała. To chwała daje człowiekowi na ziemi życie, będąc jak matka, podczas gdy hańba pozbawia go życia nawet wówczas, gdy żyje w nim jeszcze jego dusza. Sam Zapładniający Świat nucił w swej pieśni, że chwała jest samym życiem człowieka, mówiąc: ‘Po śmierci po człowieku pozostaje chwała, będąc najwyższym dobrem, które posiada. Chwała zarobiona uczciwie za życia daje życie’. Oferując braminom życie, rezygnuję z tego, co skończone i zdobywam to, co wieczne. Oddając je Indrze za cenę mej chwały, idę najwyższą dostępną wojownikowi ścieżką”.

Bóg słońca rzekł: „O Karna, powstrzymaj się od działań niezgodnych z własnym interesem i z interesem całej twojej rodziny. Wszystkie oddychające istoty pragną zdobyć chwałę bez ryzykowania życia. Żywe istoty rodzą się na ziemi po to, aby realizować życie poprzez bycie ojcem, matką, synem, czy też poprzez pozostawanie w jakimś innym związku ze światem. Dobra jest więc jedynie chwała tego, kto żyje, gdyż martwa osoba, której ciało obróciło się w popiół nie czerpie żadnego zysku ze swej chwały. Chwała nie pasuje do martwego człowieka, będąc jak girlanda zdobiąca trupa”.

Surja kontynuował: „O Karna, przemawiam do ciebie, bo jesteś moim wielbicielem i wyznawcą, a ja ochraniam życie moich wyznawców. Zrób jak ci mówię z miłości do mnie. Dowiedz się ponadto, że w tobie samym narodził się aspekt boski, stawiając cię wyżej od innych żywych istot, którego tajemnicy nie mogę ci jednak na razie zdradzić, gdyż musi on do czasu pozostać tajemnicą. Nie oddawaj swych złotych kolczyków Indrze, gdy pojawi się przed tobą, przybierając formę bramińskiego żebraka. Próbuj zmienić jego zamiar przy pomocy pięknej mowy bogatej w argumenty, gdyż dopóki masz te kolczyki, jesteś dla swego rywala Ardżuny nie do pokonania nawet wówczas, gdyby użył pioruna Indry jako swej strzały. Jeżeli chcesz pokonać Ardżunę, nie oddawaj Indrze swych złotych kolczyków!”

Karna odpowiedział: „O władco krów o przeszywających na wskroś promieniach, jak dobrze wiesz, jestem ci oddany bardziej niż innym bogom i kocham cię bardziej niż samego siebie, mych przyjaciół i mą rodzinę. Wiem, że na mą miłość odpowiadasz miłością i że przemawiasz do mnie w imię mego własnego dobra. Błagam cię jednak o wybaczenie, gdyż nie potrafię zmienić mego zdania. Bardziej się obawiam zadania kłamu własnym słowom niż śmierci i bez chwili wahania obdaruję bramina, a tym bardziej sadhu moim własnym życiem. Jeśli zaś chodzi o Ardżunę, to potrafię go pokonać nawet bez broniących mnie przed śmiercią kolczyków, gdyż w mym posiadaniu jest potężna broń, którą otrzymałem od bramina Paraśuramy i bramina Drony. Pozwól mi więc na dotrzymanie mej przysięgi, która zobowiązuje mnie do oddania mego życia Indrze, jeżeli mnie o nie poprosi, przybierając formę żebraka-bramina”.

Bóg słońca rzekł: „O Karna, skoro chcesz pozostać wierny swej przysiędze i oddać Indrze chroniące twe życie kolczyki, spróbuj przynajmniej zapewnić sobie zwycięstwo nad Ardżuną, prosząc Indrę o to, aby dał ci w zamian swój oszczep, który niezawodnie zabija wroga i sam powraca do wyrzucającej go dłoni”.

Po wypowiedzeniu tych słów bóg słońca zniknął, podczas gdy Karna się obudził.

Rankiem po zakończeniu swej codziennej modlitwy do boga słońca Karna opowiedział mu o tym, że widział go we śnie w formie bramina i że wysłuchał ostrzeżenia o zamiarach Indry. Bóg słońca rzekł: „O Karna, to o czym słyszałeś we śnie, wkrótce się stanie”.

I od tego momentu Karna świadomy tego, co ma się zdarzyć, czekał na przybycie Indry gotowy, aby oddać mu swą zbroję i kolczyki, z którymi się narodził, jeżeli go o nie poprosi.

 

3. O tajemnicy pochodzenia złotych kolczyków i złotej zbroi, z którymi się narodził się Karna

 

Karna, wielki przyjaciel Durjodhany, zacięty rywal Ardżuny i wróg Pandawów nie znał tajemnicy swego pochodzenia i nie wiedział, że faktycznie jest najstarszym bratem pięciu Pandawów, pierworodnym, panieńskim synem Kunti, którego swego czasu otrzymała ona od boga słońca Surji i którego wysłała wraz z prądem rzeki, licząc na szczęśliwy los. Zarówno on sam jak i Pandawowie uważali go za syna królewskiego woźnicy, suty o imieniu Adhiratha i jego żony Radhy, którzy znaleźli niemowlę płynące z prądem rzeki i sami bezdzietni wychowali je jak własnego syna.

Kunti była córką szefa rodu Jadawów Śury, który oddał ją na wychowanie do pałacu swego bezdzietnego kuzyna króla Kuntibhodży, gdzie opiekowała się bogami i gośćmi. Pewnego dnia przybył tam przeraźliwy bramin Durwasas. Był to bramin przystojny, przybrany w blask swego splendoru, o skórze w kolorze miodu i słowach słodkich jak miód, ozdobiony swą ascezą i studiowaniem Wed. Bramin ten rzekł do króla Kuntibhodżi: „O królu, bądź dla mnie hojny, przyszedłem bowiem do ciebie jak żebrak, aby prosić cię o posiłek. Pozwól mi także zamieszkać w twym pałacu, lecz obiecaj mi, że nikt nie będzie mnie lekceważył podczas mego snu i odpoczynku i że pozwolisz mi robić, co zechcę”. Król Kuntibhodża rzekł: „O braminie, niech tak się stanie, dam ci do towarzystwa moją skromną i wolną od niesłusznej dumy córkę o kryształowym charakterze i zachowaniu. Ona będzie ci służyć”.

Król Kuntibhodża przywołał przed swe oblicze Kunti, którą traktował jak własną córkę i rzekł: „O córko, obiecałam pewnemu braminowi, który chce zamieszkać w mym pałacu, że oddam mu ciebie do towarzystwa, gdyż tylko ty potrafisz go zadowolić. Nie zadawaj kłamu mym słowom i uczyń wszystko, o co cię on poprosi, gdyż bramini przewyższają wszystkich swą wspaniałością i ascezą. To dzięki ich modlitwie słońce połykane przez asurę Watapiego wędruje po niebie, a sam Watapi ginie od uderzenia berła Brahmy. Wiem, że bez trudu uniesiesz ciężar, który wkładam na twe barki i będąc pełna skromności zadowolisz bramina, gdyż od najmłodszych lat byłaś zawsze bardzo oddana braminom, starszyźnie, krewnym i wszystkim innym, łącznie ze mną, zwracając się do wszystkich we właściwy sposób i nie pogardzając nikim. W całym moim pałacu nie ma takiej osoby, której nie przyniosłabyś zadowolenia. Ze swą urodą bez skazy zachowujesz się właściwie nawet wobec służących. Mając te wszystkie zalety, poradzisz sobie bez trudu z braminem, który z łatwością wpada w gniew”.

Król Kuntibhodża kontynuował: „O Kunti, otrzymałam cię w duchu miłości jako dar od twego ojca Śury, przywódcy rodu Wrisznich. I od tamtego czasu ty, siostra Wasudewy, ojca Kriszny, zajmujesz pierwsze miejsce wśród mych córek. Rodząc się w jednej rodzinie i wychowując w innej wpadłaś z jednej szczęśliwości w drugą. Do ciebie należy królewskie pochodzenie i nieskazitelna piękność, które chronią cię przed upadkiem będącym udziałem nisko urodzonych kobiet. Wyzbądź się dumy, obłudy i próżności i spróbuj zadowolić swą służbą zdolnego do spełniania wszystkich życzeń bramina, gdyż w ten sposób zapewniasz sobie szczęśliwą przyszłość i nie zapominaj, że rozgniewany bramin potrafi spalić swym gniewem całe moje królestwo!”

Kunti rzekła: „O ojcze, będę służyć temu braminowi ze skromnością, unikając wszelkiego fałszu. Oddawanie honorów braminom leży bowiem w mej naturze, a sprawianie tobie przyjemności wprawia mnie w najwyższą ekstazę. Nie rozgniewam bramina, będąc mu posłuszna bez względu na to, czy przywoła mnie do siebie w dzień, czy w środku nocy i w ten sposób przyniosę korzyść zarówno sobie jak i całemu królestwu. Śpij więc spokojnie, gdyż uczynię wszystko, co go zadowoli, a tobie przyniesie korzyść. Będę mu służyć wyposażona w samo-kontrolę”.

Król Kuntibhodża rzekł: „O córko, działaj z rozwagą, mając na uwadze moje dobro jak i dobro naszej dynastii i swoje własne”.

I król pełen miłości dla swej młodej córki zaprowadził ją przed oblicze bramina i rzekł: „O braminie, przyjmij mą córkę, która wzrastała w dobrobycie, za swą służącą. Nie żyw do niej urazy, jeżeli uczyni coś, co cię niezadowoli, gdyż jest jeszcze dzieckiem, a boscy bramini powinni hamować swój gniew wywołany przez dzieci, starców i ascetów, nawet jeżeli sobie na taki gniew zasłużyli, ćwicząc się w swej zdolności do wybaczania. Zaakceptuj jej pokorę i gotowość do dawania”.

Bramin odpowiedział: „O królu, niech tak się stanie”.

Król kazał przygotować dla bramina sanktuarium białe jak promienie księżyca, w którym płonął ogień ofiary, gdzie czekało na niego wygodne miejsce do spania i najwykwintniejsze jedzenie, podczas gdy Kunti skupiona wyłącznie na swym zadaniu wyrzekła się swej dumy i dbając ściśle o swą rytualną czystość, służyła mu jak bogu. Choć wracał do domu o różnych porach i często przemawiał do niej nieprzyjemnie, zawsze czekała na niego z jadłem bez względu na to, jak trudno było je o pewnych porach dnia zdobyć, troszcząc się o to, aby nigdy mu niczego nie brakowało. Każdego ranka ojciec Kunti pytał ją, czy bramin jest zadowolony z jej służby, charakteru i zachowania i gdy ona odpowiadała mu, że tak jest w istocie, król Kuntibhodża pogrążał się w ekstatycznej radości.

Wkrótce minął rok, podczas którego Kunti służyła braminowi z wielką pokorą i starannością, wystrzegając się najmniejszego znaku lekceważenia i bramin szczerze ją polubił. W radosnym nastroju rzekł: „O piękna, jestem z ciebie w pełni zadowolony. Wypowiedz swą prośbę, gdyż za twą służbę chcę dać ci w darze coś, co człowiekowi bardzo trudno zdobyć i dzięki czemu będziesz mogła przewyższyć swą chwałą wszystkie kobiety”.

Kunti odpowiedziała: „O wielki mędrcu, nie potrzebuję żadnego daru, gdyż zdobyłam już wszystko, czego pragnę, skoro ty i mój ojciec jesteście ze mnie zadowoleni”.

Bramin rzekł: „O piękna, nie odrzucaj mego daru i przyjmij magiczną mantrę, którą chcę ci zaoferować, dzięki której na twe żądanie stawi się przed tobą dobrowolnie lub pod przymusem dowolny bóg, którego zawezwiesz i będzie ci służył”.

Kunti przyjęła dar bramina, gdyż wiedziała, że aby uniknąć jego gniewu i klątwy, nie powinna po raz drugi odrzucać jego daru. Bramin przekazał więc jej potężną mantrę, po czym udał się do jej ojca i rzekł: „O królu, dzięki usługom twej córki, która była mi we wszystkim posłuszna i oddawała mi należne honory, czas, który spędziłem w twym domu był wypełniony radością. Lecz teraz dobiegł on końca, pozwól mi więc, że się pożegnam”. I po wypowiedzeniu tych słów wypełniony duchową siłą bramin natychmiast zniknął, zadziwiając tym króla, który natychmiast udał się do swej córki, aby obdarzyć ją komplementami i gorącymi wyrazami swej głębokiej ojcowskiej miłości.

W miarę upływu czasu Kunti coraz częściej myślała z ciekawością o mocą mantry, którą otrzymała od bramina i gdy dostrzegła, że dojrzała już do zamęścia, poczuła wstyd, że ciągle jest niezamężna i postanowiła sprawdzić moc bramińskiej mantry. Patrząc na poranne słońce o tysiącu promieni nie mogła nasycić się jego pięknem, szczególnie, że zdobywszy zdolność do boskiej wizji, dostrzegła w słońcu jego boski aspekt w formie pięknego mężczyzny ubranego w złotą zbroję i złote kolczyki. Będąc pod wrażeniem jego urody oczyściła się rytualnie i wypowiedziała swą mantrę, przywołując obecność świetlistego boga. I ku jej przerażeniu prawie natychmiast stanął przed nią roześmiany słoneczny bóg, który dzięki swym czarom podwoił się i stanął przed nią nie opuszczając nieba. Piękny, o cerze w kolorze miodu i silnych ramionach rozżarzał otaczającą go przestrzeń jak ogień i rzekł do Kunti pieszczotliwym i słodkim głosem: „O dobra kobieto, dzięki twej mantrze jestem w twej mocy. Powiedz mi więc, czego sobie życzysz, abym mógł spełnić twe życzenie”.

Przerażona realnością swego czynu Kunti rzekła: „O promienisty bogu, wróć proszę szybko tam, skąd przyszedłeś, gdyż zawezwałam się z czystej ciekawości”.

Bóg słońca odpowiedział: „O piękna, czyż nie wstyd ci wzywać imienia boga na daremnie? Znam twoje ukryte intencje, do których nie chcesz się sama przed sobą przyznać i wiem, że chcesz uzyskać ode mnie syna, któremu nikt nie dorównywałby dzielnością i który nosiłby podobnie jak ja złotą zbroję i złote kolczyki. Połóż się więc ze mną do łoża, abym mógł spełnić twe życzenie i dać ci syna, o którym marzysz. Czy też wolisz, abym posłuchał twego rozkazu i z gniewem wrócił tam, skąd przybyłem, rzucając klątwę na ciebie, na bramina, który obdarował cię potężną mantrą, nie znając wystarczająco dobrze twego charakteru i na twego nieświadomego twej winy ojca? Chcesz, aby spalił was wszystkich żywym ogniem mojego gniewu za to, że czynisz ze mnie pośmiewisko? Popatrz w kierunku nieba, gdyż dzięki swej boskiej wizji, którą cię obdarzyłem, będziesz mogła zobaczyć tłumy bogów z Indrą na czele jak się uśmiechają, patrząc na to jak wyprowadziłaś mnie w pole?”

Kunti dostrzegając tych wszystkich bogów, rzekła nieśmiało, cała drżąc z lęku: „O władco krów, jestem jeszcze dzieckiem i wezwałam cię do siebie bezmyślnie, chcąc poznać potęgę boskiej mantry. Wybacz mi więc i wróć do swego własnego świata. Miej nade mną litość i nie zalewaj mnie swym uwodliwym czarem, który zagraża memu dziewictwu i skłania mnie do zejścia ze ścieżki mojego Prawa. Chwała należy się kobiecie, która strzeże swego własnego ciała, gdyż należy ono do jej ojca, matki i starszyzny i tylko oni mogą je oddać jej przyszłemu mężowi”.

Jej słowa nie zdołały jednak skłonić boga słońca do odejścia i Kunti popadła w panikę. Intensywnie rozmyślając nad tym jak ochronić swego ojca i zadowolonego z niej bramina przed skutkami klątwy rozgniewanego boga, zrozumiała, że nie można okpić ani mocy zapalczywości ani mocy ascezy, nawet gdy są głęboko ukryte i gdy się jest wyłącznie dzieckiem i że trzeba ponieść ich konsekwencje. Próbując się nimi bezmyślnie bawić znalazła się potrzasku.

Rzekła do boga słońca głęboko zawstydzonym głosem: „O zapalczywy bogu, położenie się z tobą do łoża z mej własnej woli jest wbrew zasadom tego świata i czyniąc tak, zniszczę dobre imię mojej rodzinny znane ze swej prawości w całym świecie. Skoro jednak uważasz, że w sytuacji, w której się znalazłam powinnam ofiarować tobie moje ciało, które należy do mych krewnych, będę ci posłuszna, lecz pozwól mi pozostać czystą i w ten sposób nie zniszczyć życia mojej rodziny, gdyż przecież życie, obowiązek, rozgłos i sława ucieleśnionej istoty jest darem od ciebie”.

Bóg słońca rzekł: „O słodko uśmiechająca się młoda dziewico, uczynię jak mi każesz. Nikt z twej rodziny nie jest ci równy potęgą, gdyż młoda dziewica przed zamążpójściem jest wolna od wszystkiego, gdyż jest wcieleniem samej wielkiej bogini Umy i nazywają ją Kanja (Kumari), czyli „kobietą o oczarowującej piękności”, żyjącą budzącym się w niej pragnieniem. Zwracając swe pragnienie ku mnie, który jest dawcą życia i trwożliwie mnie uwodząc, nie popełniłaś żadnego grzechu, gdyż ja, który mam na uwadze dobro całego świata, nie mogę nikogo namawiać do zejścia ze ścieżki Prawa. Wiedz, że wszystkie kobiety i mężczyźni są ze swej natury niczym nieskrępowani i wszystko, co ich krępuje jest skrzywieniem. Zapewniam cię, że kładąc się ze mną do łoża, pozostaniesz dziewicą i urodzisz syna o potężnych ramionach i wielkiej sławie”.

Kunti rzekła: „O bogu rozpraszający ciemności, daj mi za syna wielkiego bohatera, który urodzi się w podobnej do twojej złotej zbroi i kolczykach, z twoją dzielnością, krewkością, galanterią i urodą”.

Bóg słońca rzekł: „O dobra kobieto, niech tak się stanie. Twój syn urodzi się w chroniącej jego życie złotej zbroi i kolczykach zrobionych z eliksiru nieśmiertelności, które kiedyś otrzymałem od mej matki Aditi”.

Kunti rzekła: „O zapalczywy bogu i władco krów, połączmy się więc w łożu w największej ekstazie”.

Bóg słońca rzekł: „O piękna, niech tak się stanie” i wstąpił w nią w swej jogicznej osobie, dotykając ją aż po okolice pępka. I gdy moc słońca nieomal pozbawiła ją zmysłów, padła na łoże jak odrętwiała. Bóg słońca rzekł: „O kobieto o uroczych pośladkach, urodzisz syna, który będzie pierwszym wśród tych, którzy naszą broń i pozostaniesz dziewicą”. Kunti odpowiedziała lękliwym głosem: „O Słońce, niech tak się stanie”.

Wkrótce Kunti poczuła, że nosi pod sercem słonecznego syna. Nie chcąc narażać na szwank imienia swej rodziny, ukryła swą nieślubną ciążę przed wszystkimi za wyjątkiem swej niani. Po upływie właściwego czasu urodziła syna pięknego jak nieśmiertelni, który urodził się w złotej zbroi i kolczykach, podobny do swego ojca jak dwie krople wody. Korzystając z pomocy swej niani, włożyła nowonarodzone dziecko do koszyczka, który starannie zabezpieczyła przed utonięciem i zalewając się łzami, puściła go wolno z nurtem rzeki Aśwa.

Długo opłakiwała rozdzielenie się ze swym pierworodnym synem, gdyż choć wiedziała, że posiadanie nieślubnego dziecka jest zakazane w świecie, w którym żyła, gorąco je pokochała. Gorzko płacząc, wypowiadała słowa błogosławieństwa: „O mój maleńki synu, niech cię los chroni przed atakiem żywych istot, które zamieszkują ziemię, powietrze, wodę i niebo. Niech dobry los ci sprzyja i nie stawia na twej drodze istot złośliwych. Niech chronią cię bogowie wód i powietrza i niech zawsze ochrania cię twój jasno świecący ojciec, który dał mi ciebie wyrokiem przeznaczenia. Niech cię chronią wszyscy bogowie i niebianie zarówno w szczęściu jak i w biedzie. I niech mam dar rozpoznania cię dzięki twej złotej zbroi bez względu na to, gdzie będziesz przebywał.

Jakże szczęśliwy jest twój ojciec, że patrząc na ziemię z wysokiego nieba, może śledzić każdy ruch koszyczka, w którym cię ułożyłam. Jakże szczęśliwa będzie kobieta, która cię zaadaptuje i uzna za syna, z której piersi będziesz pił mleko i która będzie mogła patrzeć jak będziesz stawiał swe pierwsze kroki, słodko gaworząc, jak stajesz się młodzieńcem i jak wyrastasz na potężnego wojownika”.

Koszyczek z Karną płynąc z prądem rzeki, dotarł wreszcie do Gangesu, gdzie został wyłowiony przez sutę o imieniu Adhiratha i jego żonę Radhę, którzy pozostawali bezdzietni i uznali dziecko za dar od bogów. Wychowywali go bardzo starannie i gdy wyrósł na potężnego młodzieńca, wysłali go do Hastinapury, gdzie uczył się równolegle z Pandawami posługiwania się bronią, uzyskując w tej dziedzinie umiejętności równe umiejętnościom Ardżuny, którego zapragnął pokonać i którego wyzwał do walki podczas festiwalu urządzonego przez króla Dhritarasztrę dla swych synów. Podczas tego festiwalu otrzymał królestwo i zdobył przyjaźń Durjodhany, który dostrzegł w nim jedynego wojownika zdolnego do pokonania Ardżuny. Podczas tego festiwalu został też rozpoznany przez swą matkę Kunti, która omdlała, rozpoznając, że przeznaczeniem nieświadomego swego pokrewieństwa z Pandawami Karny jest walka na śmierć i życie z własnymi braćmi, a szczególnie z Ardżuną, którego siłę i umiejętność walki równoważył. Patrząc na Karnę, zrozumiała, ze choć otrzymała od bogów sześciu synów, ma ich naprawdę pięciu, gdyż przeznaczeniem jednego z nich była śmierć z rąk własnego brata.

 

4. Karna dotrzymuje swej przysięgi i oddaje Indrze swą zbroję i kolczyki, składając mu w ten sposób w ofierze własne życie

 

I pewnego poranka stało się to, czego Karna od dawna oczekiwał. Gdy zanurzony w wodach Gangesu stał wyprostowany z pobożnie złożonymi dłońmi, oddając cześć wschodzącemu słońcu, podszedł do niego Indra, który przybrał na siebie formę świętego żebraka. Karna powitał go jak gościa, oferując mu w darze piękne tancerki, wioski i krowy.

Indra rzekł: „O Karna, nie chcę od ciebie pięknych tancerek, ani niczego innego, co dostarcza przyjemności. Zachowaj lepiej te dary dla tych, co jej szukają. Przyszedłem tutaj, aby cię prosić o oddanie mi swej zbroi i kolczyków, z którymi się urodziłeś. Dotrzymaj więc swej przysięgi, że w godzinach swych porannych modłów oddasz braminowi wszystko to, o co cię poprosi. Wytnij je ze swego ciała i oddaj mi je. Obiecuję ci w zamian, że choć się okaleczysz, na twym ciele nie pozostanie po twych ranach śladu”.

Karna odpowiedział: „O braminie, przyjmij ode mnie wszystko inne, lecz nie pozbawiaj mnie mych kolczyków i zbroi. Powstały one z eliksiru nieśmiertelności i dopóki je posiadam, nikt nie może mnie zabić. Gdy mnie ich pozbawisz, moi wrogowie będą w stanie mnie pokonać”.

Lecz Indra nie chciał ustąpić i upierał się przy swoim wyborze. Karna rzekł: „O królu bogów, wiem, że to ty ukrywasz się w formie proszącego mnie o ten dar bramina, aby w ten sposób ochraniać Pandawów. Nie złamię swej przysięgi i dam ci to, o co mnie prosisz. Daj mi jednak coś w zamian, abym mógł bronić mego życia w walce z moim wrogiem”.

Indra odpowiedział: „O Karna, widzę, że bóg słońca mnie wyprzedził i zapowiedział moją wizytę. Niech się stanie tak jak proponujesz. Proś mnie więc o co chcesz, za wyjątkiem mojego pioruna”.

Zachęcony w ten sposób Karna poprosił Indrę o jego Niezawodny Oszczep zdolny do zabijania setek wrogów.

Indra rzekł: „O Karna, oddam ci mój Niezawodny Oszczep, ale będziesz mógł go użyć tylko raz. Oszczep ten wyrzucony z mej dłoni zabija setki demonów dajtjów i wraca do mnie, abym mógł go ponownie wyrzucić. Jednakże gdy zostanie wyrzucony z twojej dłoni będzie zdolny do zabicia tylko jednego wroga, po czym wróci nie do twojej, lecz mojej dłoni. Pamiętaj też o tym, że gdy użyjesz go zbyt pochopnie w sytuacji, w której mogłeś użyć innej broni, zwróci się on przeciw tobie”.

Karna odpowiedział: „O Indra, mam tylko jednego wroga, którego potęgi się obawiam i jego chcę zabić w wielkiej bitwie przy pomocy twojego oszczepu”.

Indra odpowiedział: „O Karna, weź więc ode mnie mój Niezawodny Oszczep i dowiedz się, że przy jego pomocy zabijesz potężnego wroga, lecz nie tego, którego masz na myśli, gdyż ten, którego pragniesz pokonać jest pod opieką Kryszny, który jest nie do pokonania”.

Po zaakceptowaniu daru Indry Karna uchwycił swój miecz i pociął nim swe ciało, aby wyciąć złotą zbroję i kolczyki, które były jego częścią, na co patrzyli z podziwem bogowie, demony i mędrcy. I gdy pomimo strasznego bólu nie zadrżał w nim żaden mięsień, z nieba posypały się na niego niebiańskie kwiaty. Indra patrzył z równym podziwem na ten heroiczny akt ofiarny, który przyniósł Karnie wieczną chwałę i zapewnił zwycięstwo jego wrogom Pandawom.

Wieść o czynie Karny rozeszła się szybko po ziemi i gdy Kaurawowie się o nim dowiedzieli, podupadli na duchu, podczas gdy Pandawowie cieszyli się nadzieją na przyszłe zwycięstwo.

 

5. Słowniczek Mahabharaty