Opowieść 39:
Pandawowie przybierają nowe imiona i ukrywają się na dworze u króla Wiraty
opowiada
Barbara Mikołajewska
na podstawie fragmentów Mahābharāta,
4. The Book of Virāţa,
4(45) The Book of Virāţa, 4-12,
w angielskim tłumaczeniu z sanskrytu J.A.B. van Buitenen,
The University of Chicago Press.
Spis treści
Król Prawa rzekł:
„O bracia, swego czasu bramin Brhadaśwa obdarował mnie pełną wiedzą o grze w kości. Przybędę więc na dwór króla Wiraty pod przebraniem bramina o imieniu Kanka, który wie wszystko o kościach i jest zagorzałym graczem i poproszę go o mianowanie mnie swym nadwornym mistrzem gier. Będę rzucał kośćmi zrobionymi z berylu i złota, kości słoniowej i fosforyzujących orzechów, czerwonymi i czarnymi kośćmi. Zapytany wyjaśnię, że byłem niegdyś serdecznym przyjacielem Judhiszthiry. W taki to sposób będę czerpał przyjemność i zysk z przebywania na dworze u króla Wiraty”.
(Mahābharāta, 4(45) The Book of Virāṭa, 1.20-2.1)
1. Pandawowie planują ukryć się na dworze u króla Wiraty pod różnymi imionami, wykorzystując swe różne umiejętności i obiecują sobie czerpać zysk i przyjemność z chwilowo zmienionej tożsamości
Gdy nadszedł trzynasty i najbardziej niebezpieczny rok ich wygnania, Pandawowie mając obietnicę boga Prawa Dharmy, że uda im się ukryć ich „nieukrywalne” tożsamości, zaczęli rozważać swe opcje. Dzięki darowi boga Prawa nie obawiali się już tego, że mogą zostać rozpoznani przez ludzi Durjodhany przed upływem roku i za radą Judhiszthiry postanowili udać się do niezagrożonego z żadnej strony świętego królestwa Matsji, którym władał stary, potężny i bogaty król Wirata o prawym umyśle i gdzie ludzie żyli pobożnie i przyjemnie, gdyż nabrali przekonania, że ich wspaniały król potrafi zapewnić im ochronę.
Judhiszthira rzekł: „O bracia, niech każdy z nas wybierze dla siebie jakiś rodzaj pracy i traktując to trochę jak rozrywkę udajmy się do króla Wiraty, aby poprosić go o przyjęcie nas na swój dwór jako swych poddanych i aby czerpać tam przyjemność z odgrywania naszych ról”.
Ardżuna zapytał: „O bracie, ty sam jesteś człowiekiem łagodnym, tolerancyjnym, prawym, bazującym na swej uczciwości i nie potrafisz wykonywać żadnej pracy podejmowanej przez zwykłych ludzi. Powiedz nam więc, co ty sam chcesz robić na dworze u króla Wiraty teraz, gdy zmuszają cię do tego okoliczności? Wykonanie jakiej roli będzie dla ciebie dobrą zabawą i sprawi ci przyjemność?”
Król Prawa rzekł: „O bracia, swego czasu bramin Brhadaśwa obdarował mnie pełną wiedzą o grze w kości. Przybędę więc na dwór króla Wiraty pod przebraniem bramina o imieniu Kanka, który wie wszystko o kościach i jest zagorzałym graczem i poproszę go o mianowanie mnie swym nadwornym mistrzem gier. Będę rzucał kośćmi zrobionymi z berylu i złota, kości słoniowej i fosforyzujących orzechów, czerwonymi i czarnymi kośćmi. Zapytany wyjaśnię, że byłem niegdyś serdecznym przyjacielem Judhiszthiry. W taki to sposób będę czerpał przyjemność z przebywania na dworze u króla Wiraty”.
Bhima rzekł: „O bracia, ja zostanę nadwornym szefem kuchni o imieniu Ballawa. Będę przygotowywał dla króla posiłki. Jestem dobry w gotowaniu i znam się na smakach. Przewyższę dawnego królewskiego kucharza mymi umiejętnościami i stanę się królewskim faworytem. Zadowolę króla moją ciężką pracą, przynosząc do jego kuchni potężne stosy drewna opałowego i jak będzie potrzeba ujarzmię rozszalałego słonia lub byka. Zostanę też jego nadwornym zapaśnikiem i na jego życzenie pokonam wszystkich innych zapaśników bez zabijania ich, czym zdobędę sobie jego przychylność. Przedstawię się jako były kucharz i zapaśnik na dworze u Judhiszthiry i to, że potrafię sam siebie bronić, przyniesie mi zadowolenie”.
Ardżuna rzekł: „O bracia, nie łatwo będzie mi ukryć blizny od noszenia łuku zdobiące moje ramiona. Ozdobię więc me uszy długimi kolczykami świecącymi jak ogień, a głowę opadającym na ramiona warkoczem. Pozostając mężczyzną, będę kobietą o imieniu Brihannada i przybrawszy tę postać eunucha będę umilał czas królowi i jego dworzanom mymi słodkimi opowiastkami. Za jego zgodą zostanę nauczycielem jego królewskich kobiet, ucząc ich muzyki i tańca. Będę snuł opowieści o zdobywaniu nieba poprzez bohaterskie czyny i w ten sposób dzięki zwykłej magii mej sztuki ukryję moją własną tożsamość. Powiem królowi Wiracie, że swego czasu żyłem w pałacu Judhiszthiry, usługując jego żonie Draupadi. I w ten sposób dzięki mej sztuce, będę czerpał przyjemność z mojego pobytu na dworze u króla Wiraty”.
Nakula rzekł: „O bracia, ja sam przybiorę imię Granthika i zostanę królewskim stajennym. Lubię trenować i troszczyć się o konie i wykonywanie tej pracy sprawi mi przyjemność”.
Sahadewa rzekł: „O bracia, ja zostanę królewskim rachmistrzem krów o imieniu Tantipala. Znam się na krowach i troszczenie się o nie sprawia mi prawdziwą przyjemność. Nikt nie odkryje, że ukrywam się pod postacią królewskiego pasterza”.
Draupadi rzekła: „O mężowie, pojawię się na dworze u króla Wiraty pod imieniem Śairamdhri, prosząc żonę króla Sudesznę o zgodę na bycie jej pokojówką, choć nie jestem niczyją własnością i będę dbała o jej włosy. Lubię układać włosy i Sudeszna za mą usługę zapewni mi ochronę”.
Judhiszthira rzekł: „O Draupadi, pochwalam twój wybór. Jesteś dobrą kobietą, oddaną swej rodzinie i twe serce nie zna niegodziwości”.
Król Prawa zaaprobował również wybory swych braci i ponieważ w dalszą drogę musieli udać się sami bez swej zwykłej służby, odesłał kobiety towarzyszące Draupadi i swych kucharzy do królestwa Panćalów, rozkazując im, aby zapytani odpowiadali, że rozstali się z Pandawami w Lesie Dwaitawana i nie wiedzą dokąd się oni udali. Swemu domowemu kapłanowi Dhaumji rozkazał również, aby udał się do królestwa Drupady i wykonywał tam odpowiednie rytuały na ich rzecz. Z kolei swemu woźnicy Indrasenie powierzył opiekę nad rydwanami i rozkazał mu udać się do Dwaraki.
2. Bramin Dhaumja udziela Pandawom rad, jak powinni się zachowywać, gdy wyrzekaną się swej królewskości i będą grać rolę poddanych króla Wiraty
Żegnając się z Pandawami bramin Dhaumja rzekł: „O synowie Pandu, wybaczcie mi, że z troski o was powrórzę to, co jest wam dobrze znane. Przez cały nadchodzący rok będziecie musieli zapomnieć o swej własnej królewskości i grać rolę królewskich poddanych. Pozwólcie mi więc, że przypomnę wam, jak powinni zachowywać się na dworze królewskim jego poddani, by nie narazić się na jego gniew. Ich życie nie jest łatwe i będzie szczególnie trudne dla was, gdy zamiast otrzymywać należne wam najwyższe honory, będzie żyć tam jak nikomu naprawdę nieznani królewscy poddani.
Nigdy w pełni nie ufajcie królowi, jeżeli chcecie bez szwanku na zdrowiu przetrwać cały rok na królewskim dworze. Gdy król rozkaże wam odejść, nie zwlekajcie z wykonaniem rozkazu. Siadajcie zawsze na miejscu, do którego nikt nie rości sobie pretensji. Nigdy nie wsiadajcie nierozważnie do królewskiego rydwanu, palankinu lub na królewskiego słonia, myśląc że jesteście królewskimi faworytami. Unikajcie siadania na miejscu, na które ktoś złośliwy patrzy z podejrzliwością. Pamiętajcie też o tym, by nie udzielać rad królowi, chyba że sam was o to poprosi i wykonujcie posłusznie nawet najbardziej nieistotne zadania, które wam przydzieli. Nie zapominajcie nigdy o tym, że król traci serce do osób, które go krytykują i lekceważy tych, którzy udzielają mu złych rad. I będąc rozważnymi ludźmi nigdy nie starajcie się zaprzyjaźnić z królewskimi żonami, gdyż król żywi nienawiść do zdradliwych mężczyzn, którzy odwiedzają jego kwatery kobiet.
Królowi należy służyć z tak wielkim oddaniem i starannością jak ogniowi i bogom. Najdrobniejszy fałsz może przynieść karę. Należy podążać ścieżkami, które wskazuje król, unikać opieszałości, dumy i gniewu. Udzielając królowi rad, gdy o to poprosi, należy opisać to, co przynosi mu korzyść i jest przyjemne, przywiązując większą wagę do korzyści. W każdej rozmowie należy zważać na to, co mówi król i nie należy nigdy mówić mu czegoś, co jest nieprzyjemne i nie przynosi zysku. Należy zawsze myśleć, że być może straciło się królewską łaskę i działać ostrożnie i żarliwie na rzecz tego, co jest przyjemne i przynosi korzyść. Nie należy służyć tym, których król nie lubi i zrzeszać się z tymi, co mu źle życzą. Należy zawsze zachowywać się zgodnie z wymogami własnej pozycji.
Należy zawsze siadać jedynie po prawej lub lewej stronie króla, gdyż na tyłach króla siada tylko jego straż, a główne miejsce naprzeciw króla jest surowo zakazane. Nie należy nigdy ujawniać przed innymi królewskich kłamstw, ani rozmawiać z kimś, kto stracił jego łaskę. Nie należy myśleć o sobie, że jest się odważnym lub przebiegłym, gdyż jedynie dzięki uległości zdobędzie się królewską łaskę i własny komfort, a ten kto zdobył królewską łaskę powinien skoncentrować swą uwagę na tym, co przynosi zysk i sprawia przyjemność jego panu, bo czyż osoba przy zdrowych zmysłach chciałaby zranić tego, którego gniew może zabić, a łaska wywyższyć? Nie należy nigdy zaciskać warg, ani mówić ze zbyt wielką emfazą, a kichać i chrząkać należy delikatnie. Gdy pojawiają się okazje do śmiechu, nie należy pozwalać sobie na zbytnie rozbawienie i śmiać się jak człowiek pozbawiony rozumu, ale także nie należy zachowywać się zbyt powściągliwie, aby nie wydać się zbyt ociężałym. Należy raczej uśmiechać się wdzięcznie i delikatnie.
Na królewskim dworze przetrwa jedynie ten, kto nie będzie cieszył się zbytnio z własnego zysku i popadał w rozpacz, gdy poniesie straty. Dobry los będzie długo sprzyjał temu, kto jest zawsze uważny i czujny i stał się mądrym doradcą króla i jego synów. Utrzyma on swą uprzywilejowaną pozycję, dopóki król nie znajdzie w nim winy. Królewski poddany powinien zawsze mądrze wychwalać królewskie zalety bez względu na to, czy król go słyszy czy też nie. Ten kto zbytnio się królowi ze swymi prośbami naprzykrza, może stracić nie tylko swą pozycję, ale również życie. Dla własnego dobra nie należy nigdy sprzeciwiać się królowi lub przewyższać go, gdy podejmuje grę. Na królewskim dworze przetrwa bez szwanku jedynie ten, kto dopasuje się do królewskich oczekiwań, wykaże się odwagą i siłą i będzie wierny mu jak cień; ten, kto będzie w swej mowie uczciwy, łagodny i opanowany i widząc, że król daje komuś innemu polecenie, sam zgłosi swe chęci służenia mu i bez wahania wykona jego rozkaz bez względu na to, czy jest dzień czy noc, upał lub chłód; ten, kto żyjąc z dala od swych bliskich, zapomni o nich, zukając pociechy w wyrzeczeniu.
Aby stać się królewskim faworytem, nie należy nigdy nosić ubrań takich samych jak król, śmiać się zbyt głośno w jego obecności lub udzielać mu zbyt często rad. Należy natomiast zawsze nosić ubrania lub ornamenty, które otrzymało się w darze od króla. Należy też pamiętać, że realizując powierzoną przez króla misję nie wolno nigdy dać się przekupić, gdyż w ten sposób można stracić życie i pójść do więzienia”.
Kończąc wypowiadanie swych rad, Dhaumja rzekł: „O Judhiszthira, jeżeli żyjąc przez rok na dworze u króla Wiraty będziesz czynił tak jak ci radzę, przeżyjesz ten rok bez szwanku na duchu i ciele, aby móc odzyskać swe własne królestwo i żyć tak jak na to zasługujesz”.
Judhiszthira rzekł: „O braminie, udzieliłeś nam dokładnych instrukcji i niech będzie ci za to chwała. Podobnych rad mogłaby udzielić nam jedynie nasza matka lub szlachetny Widura. Uczyńmy więc teraz to, co należy, aby pokonać nasze cierpienie, opuścić szczęśliwe nasze dotychczasowe miejsce zamieszkania i ostatecznie zwyciężyć”.
Przed wyruszeniem w drogę kapłan Pandawów Dhaumja wykonał odpowiednie ryty zapewniające szczęśliwe rozpoczęcie drogi. Rozniecił ognie i składając do nich ofiarę wypowiedział odpowiednie mantry przynoszące powodzenie i dobry los. Następnie Pandawowie okrążyli pobożnie płonące ognie ofiarne i składających weń ofiarę braminów i mając swą żonę Draupadi u boku wyruszyli w drogę, kierując się w stronę rzeki Kalindi.
3. Pandawowie przed dotarciem na dwór królaWiraty ukrywają swą broń na drzewie śami rosnącym niedaleko terenu kremacji zwłok
Pandawowie w pełnym uzbrojeniu wędrowali długo przez liczne kraje, przedstawiając się tym, którzy ich o to pytali jako myśliwi, aż wreszcie opuszczając chroniący ich dotychczas las, dotarli do królestwa Matsji, którym władał król Wirata. Draupadi rzekła do Judhiszthiry: „O królu, popatrz na otaczające nas zewsząd pola uprawne i ścieżki dla ludzi i koni. Do stolicy kraju jest jednak jeszcze daleko, a ja sama czuję się naszą wędrówką bardzo zmęczona”. Judhiszthira poprosił Ardżunę, aby ją poniósł i w ten sposób dotarli do granic stolicy kraju.
Judhiszthira rzekł do swych braci: „O bracia, nie możemy przekroczyć bram miasta niosąc ze sobą naszą potężną broń, gdyż wzbudzimy tym zbytnie zainteresowanie mieszkańców i wkrótce wszyscy domyślą się, kim naprawdę jesteśmy i zamiast odzyskać nasze królestwo, będziemy zmuszeni do udania się ponownie na dwanaście lat wygnania do lasu. Spróbujmy ją gdzieś ukryć, zanim wejdziemy do miasta”.
Ardżuna rzekł: „O bracie, czy widzisz to wielkie drzewo śala o potężnych gałęziach, na które niełatwo się wdrapać rosnące z dala od drogi na zalesionym wzgórzu niedaleko miejsca kremacji zwłok? Wokół niego nie widać żywego ducha, a oddalona od niego droga pełna jest zwierzyny łownej i drapieżników. Ukryjmy naszą broń na tym drzewie i wolni od jej ciężaru udajmy się na dwór króla Wiraty, aby czerpać radość z naszego tam pobytu”.
Ardżuna zdjął cięciwę ze swego łuku Gandiwy, pozbawiając chwilowo mocy ten szlachetny łuk, przy pomocy którego pokonywał ludzi, bogów i węże i podbijał ogromne połacie ziemi, podporządkowując je swemu najstarszemu bratu zwanemu Królem Prawa. Judhiszthira również poluzował cięciwę swego łuku, z którym stał na straży Pól Kuru, Kurukszetry. Podobnie Bhima rozbroił swój łuk, z którego pomocą podbił ongiś kraj Panćalów, podporządkował różne kraje Judhiszthirze i pokonał króla Dżajadrathę, gdy porwał Draupadi. Cięciwę swego łuku poluzował również zdobywca zachodu Nakula jak i jego brat bliźniak Sahadewa, zdobywca południa. Pandawowie odpięli od swych pasów długie miecze i zdjęli ze swych ramion wypełnione strzałami kołczany. Nakula związał łuki ciasną pętlą, wdrapał się na drzewo i przywiązał je do gęsto pokrytych liśćmi gałęzi drzewa, chroniąc je przed deszczem. I gdy napotkali po drodze pastuchów poinformowali ich, że zgodnie ze zwyczajem swych przodków zawiesili na drzewie zwłoki swej sto osiemdziesięcioletniej matki, aby przechodzący w drogą ludzie omijali je z daleka.
4. Król Wirata przyjmuje Pandawów w ich przebraniu za swych dworzan, honorując ich jednak jak królów, gdyż sądzi że są naprawdę inkarnacjami jakichś potężnych królów
Najstarszy z Pandawów Judhiszthira po nadaniu samemu sobie i swym braciom świętych imion — Dżaja, Dżajanta, Widżaja, Dżajatsena i Dżajadbala — schował pod pachę kości do gry, jedną w kolorze złota i drugą w kolorze berylu, przykrył ramiona szerokim płaszczem i ten sławny potomek Kuru — niedostępny jak wąż o zębach pełnych jadu, najbardziej męski wśród mężczyzn, okazały jak nieśmiertelni w swej zapalczywej świetności, słońce wyzierające spod chmur i ogień wśród popiołów — wyruszył samotnie w kierunku miasta, aby zgodnie ze swym planem szukać kryjówki na dworze u możnego króla Wiraty. Gdy król Wirata go dostrzegł, błyszczącego jak księżyc wśród chmur, rzekł do swych radnych: „O dworzanie, kim może być ten niezwykły człowiek, którego widzę u siebie po raz pierwszy? Choć w stroju bramina, musi być królem całej ziemi. Choć nie ma służby i jego uszu nie zdobią złote kolczyki, jaskrawi się jak sam Indra. Jego ciało zdradza cechy namaszczonego królewskim namaszczeniem króla, gdy nie zważając na moją obecność, kroczy przed siebie jak nie zważający na nic słoń zbliżający się do wodopoju”.
Gdy Judhiszthira stanął przed obliczem króla Wiraty, rzekł: „O potężny królu, jestem braminem, który utracił cały swój majątek. Pragnę zamieszkać w twoim pałacu i działać według twej woli”. Król Wirata opowiedział: „O braminie, witaj w mym pałacu i żyj w nim tak długo jak sobie życzysz. Powiedz mi z jakiego przybywasz królestwa, jakie jest twe imię i co chciałbyś robić na moim dworze? Czy posiadasz jakieś szczególne i umiejętności i czy chcesz, abym powierzył ci wykonanie jakiegoś specjalnego zadania?” Judhiszthira odpowiedział: „O królu, nazywam się Kanka i pochodzę z bramińskiej linii Wjaghrapada. Potrafię znakomicie grać w kości, gdyż o kościach wiem wszystko, co można o nich wiedzieć. Byłem przyjacielem Judhiszthiry i jego nadwornym hazardzistą, zanim on sam został pokonany w oszukańczej grze w kości przez Kaurawów i udał się ze swymi braćmi na wygnanie”. Król Wirata rzekł: „O braminie, spełnię każde twe życzenie, gdyż jestem twym uczniem. Rządź mym królestwem Matsją. Przebiegły gracz zawsze był bliski mojemu sercu. Jesteś sam jak bóg i zasługujesz na królestwo”. Judhiszthira odpowiedział: „O królu, dzięki mej wiedzy, gdy zostanę wplątany w jakiś konflikt na śmierć i życie, nie ucierpię od innego gracza. Spełnij moją prośbę i zagwarantuj mi, że każdy, kogo pokonam w grze w gości, straci swe bogactwo”. Król Wirata odpowiedział: „O braminie, zabiję niezabijalnych i wygnam z mego królestwa braminów, jeżeli cię obrażą, gdyż ty na równi ze mną jesteś panem mojego królestwa. Jako mój przyjaciel będziesz jeździł na tym samym co ja rydwanie, miał dostęp do wytwornego jadła i ubrań. Drzwi moich komnat będą dla ciebie stały zawsze otworem. Gdy staną przed tobą wychudzeni i pozbawieni pracy ludzie możesz w mym imieniu obiecać im, co tylko zechcesz, gdyż ja spełnię każdą twoją obietnicę. Moja obecność nie powinna cię krępować i pozbądź się wszelkiego lęku związanego ze mną”.
I w ten sposób Judhiszthira po uzyskaniu audiencji u króla Wiraty i otrzymaniu od niego jego darów został w pełni uhonorowany i mógł żyć szczęśliwie na jego dworze, nie będąc przez nikogo rozpoznany.
Wkrótce na dwór króla Wiraty przybył ubrany na czarno, kroczący odważnie jak lew i błyszczący swą świetnością Bhima o potężnej sile, trzymając w swych dłoniach chochlę i obnażony pozbawiony wszelkiej skazy miecz wykuty w czarnej stali. Choć przybył w ubraniu kucharza, rozjaśniał świat swym własnym blaskiem. Gdy król Wirata go zobaczył, rzekł do swych obywateli: „O dworzanie, czy wiecie, kim jest ten piękny młodzieniec o potężnych ramionach, którego nigdy dotychczas nie widziałem?”
Bhima rzekł do króla, gdy udzielił mu on audiencji: „O potężny królu, nazywam się Ballawa i jestem kucharzem. Pozwól mi zostać u siebie w pałacu, aby mógł gotować dla ciebie najsmakowitsze curry”. Król Wirata rzekł: „O przybyszu o wielkiej urodzie, blasku i majestacie, trudno mi uwierzyć, że jesteś zwykłym kucharzem, gdyż wyglądasz raczej jak lustrzane odbicie samego Indry”. Bhima rzekł: „O wielki królu, pozwól mi ci służyć i przyrządzać dla ciebie doskonałe sosy, jakimi niegdyś raczyłem samego króla Judhiszthirę. Pozwól mi też zostać swym nadwornym zapaśnikiem, gdyż nikt nie dorówna mi siłą. Pokonywałem lwy i słonie i swą walką potrafię dostarczyć ci niezapomnianej przyjemności”. Król Wirata rzekł: „O Ballawa, zostań więc szefem mojej królewskiej kuchni, choć ten typ zawodu z całą pewnością do ciebie nie pasuje, gdyż powinieneś być raczej panem całego świata”.
Bhima zdobył szybko serce króla Wiraty i gdy gotował dla niego wykwintne posiłki, żaden służący nie myślał o tym, kim on może być naprawdę.
Wkrótce na dwór króla Wiraty przybyła ciemnooka Draupadi z włosami splecionymi w długi warkocz. Ubrana w jedną czarną i bardzo brudną suknię wyglądała jak pokojówka, którą spotkało nieszczęście. Ludzie widząc ją błądzącą po pałacu, pytali o to, kim jest i czego tu szuka. Odpowiadała, że jest pokojówką i że chce służyć temu, kto zechce ją wyżywić. Jednakże z powodu jej niezwykłej urody, wyszukanej mowy i szlachetnego materiału, z którego było zrobione jej zabrudzone sari, nikt nie potrafił w pełni uwierzyć jej słowom.
Z balkonu królewskiego pałacu dostrzegła ją królewska żona Sudeszna. Widząc ją w jej jednej sukni, samotną i pozbawioną męskiej ochrony, przywołała ją do siebie i rzekła: „O dobra kobieto, powiedz mi, kim jesteś i czego tutaj szukasz?” Draupadi odpowiedziała: „O królowo, jestem pokojówką o imieniu Śairamdhri i szukam kogoś, komu mogłabym służyć”. Sudeszna rzekła: „O słodko uśmiechająca się piękności, pokojówki nigdy nie są tak piękne jak ty. Tak pięknym może być jedynie ktoś, kto sam ma wielu niewolników i liczne pokojówki na swe rozkazy. Twe pięty są gładkie, twoje uda pełne, a twój głos jest jak głos dzikiej gęsi. Twoje włosy są wspaniałe, a twe piersi i biodra są pełne. Los obdarował cię swą łaską i jesteś jak źrebica z Kaszmiru. Twe rzęsy są długie i podkręcone, a twe usta są jak jagody bimba. Twa talia jest wąska, a szyja ma linię konchy. Twe żyły są niewidoczne, a twoja twarz jest jak księżyc w pełni. Nie możesz być naprawdę służącą. Powiedz mi, czy jesteś boginią, jakszinią, gandharwinią, czy też apsarą?”
Draupadi rzekła: „O królowo, uwierz mi, jestem pokojówką i potrafię układać i ozdabiać włosy oraz pleść piękne girlandy z kwiatów. Swoimi umiejętnościami potrafiłam zadowolić zarówno ulubioną żonę Kryszny jak i Draupadi, żonę Pandawów, która nazywała mnie girlandową dziewczyną”. Sudeszna rzekła: „O piękna, przyjęłabym ciebie za moją własną pokojówkę, gdybym nie obawiała się tego, że ukradniesz mi serce mojego męża i króla. Zauważyłaś chyba, jak wszystkie kobiety w mym królewskim domu spoglądają na ciebie z fascynacją. W każdym mężczyźnie wzbudzisz swą urodą niepohamowaną namiętność. Gdy zobaczy cię mój mąż, odsunie się ode mnie i całe swe serce odda tobie, ulegając władzy boga miłości. Przyjmując ciebie za moją pokojówkę, sama przyniosłabym sobie zniszczenie”. Draupadi rzekła: „O królowo, zaniechaj swych obaw, gdyż ani król Wirata ani żaden inny mężczyzna nie potrafi mnie zdobyć. Jestem bowiem pod ochroną moich pięciu mężów, boskich muzyków gandharwów, synów króla gandharwów. Moi mężowie pozwalają mi śmiertelnej na przebywanie jedynie u tych, którzy nie każą mi jeść resztek z ich stołu lub myć czyich stóp. I każdy mężczyzna, który śmiałby pożądać mnie, jakbym była plebejuszką, pożegna się z życiem. Nikt nie może doprowadzić mnie do zejścia z drogi cnoty, gdyż moi skorzy do gniewu mężowie są silniejsi ode mnie”. Sudeszna rzekła: „O słodko uśmiechająca się piękności, skoro jest tak jak mówisz, zamieszkaj ze mną. Obiecuję ci, że nie będę cię zmuszać do jedzenia resztek z mego stołu lub mycia czyichś stóp”.
I w ten oto sposób Draupadi została pokojówką Sudeszny, żony króla Wiraty i nikt nie wiedział kim była ona naprawdę.
Na dwór Wiraty przybył również wkrótce Sahadewa w ubraniu pasterza i rachmistrza. Gdy król udzielił mu audiencji, zapytał: „O człowieku pełen splendoru, nigdy cię przedtem na mym dworze nie widziałem. Powiedz mi, kim jesteś i czego tu szukasz?” Sahadewa odpowiedział: „O królu, potrafię liczyć krowy i jest to jedyny zawód, który znam i który dostarcza mi środków do życia. Przybyłem do twego królestwa, gdyż chciałbym wykonywać mój zawód dla ciebie”. Król Wirata rzekł: „O przybyszu, choć przybyłeś do mego królestwa w ubraniu pastucha, nie wyglądasz jak plebejusz. Musisz być braminem lub magnatem, gdyż twój wygląd zdradza pana ziemi”. Sahadewa rzekł: „O królu, mam na imię Tantipala i byłem ongiś pasterzem i rachmistrzem stad krów u potężnego króla Judhiszthiry. Wszyscy znali mój wielki talent i król Judhiszthira był ze mnie bardzo zadowolony”. Król Wirata rzekł: „O Tantipala, posiadam sto tysięcy krów podzielonych na stada według koloru i swych zalet. Zostan więc moim nadwornym rachmistrzem, gdyż pod twą opiekę oddaję me stada i troszczących się o nie pastuchów”.
I w ten sposób Sahadewa ukrył się na dworze u króla Wiraty, gdzie nikt nie wiedział, kim jest on naprawdę i żył tam szczęśliwie wykonując swój zawód za godziwą zapłatę.
Wkrótce na dwór króla Wiraty przybył Ardżuna ubrany w niezwykle wykwintny kobiecy strój. Ten potężny mężczyzna o sile słonia z włosami staranie splecionymi w gruby warkocz, z uszami ozdobionymi ogromnymi złotymi kolczykami i z szyją ozdobioną muszlami zatopionymi w złocie wkroczył do pałacu krokiem tak potężnym, że aż zatrzęsła się ziemia. Król Wirata rzekł: „O przystojny i śniady młodzieńcze w złotych kolczykach bogato obdarowany przez naturę i silny jak przywódca słoni, twe włosy są gęste i trefione, a ciało przystrojone muszlami, lecz one do ciebie nie pasują. Choć nosisz strój eunucha musisz być faktycznie łucznikiem, który woli ubierac się w kolczugę i jest zawsze gotowy, aby dosiąść swego rydwanu ozdobiony jedynie swym łukiem i kołczanem. Przejmij ode mnie mą królewską władzę i rządź obywatelami mojego państwa, gdyż ja sam jestem już stary i pragnę się wycofać do lasu. Mężczyzna o twej postawie nie przypomina w niczym eunucha”. Ardżuna rzekł: „O królu, jestem eunuchem i mam na imię Brihannada. Moi rodzice dla których byłem synem i córką opuścili mnie. Nie pytaj o przyczynę, dla której noszę tę formę, gdyż mówienie o tym sprawia mi jedynie ból. Śpiewam, tańczę i komponuję piękną muzykę, będąc w tym prawdziwym mistrzem. Pozwól mi zostać nauczycielem tańca i śpiewu twej córki Uttary”. Król Wirata rzekł: „O Brihannada, niech tak się stanie, choć zasługujesz na więcej niż to, o co prosisz”. I po sprawdzeniu na własne oczy, że przebywanie z kobietami dzięki jego samokontroli nie wzbudza w nim żądzy, zaprowadził go do kwater swej córki i towarzyszących jej dam dworu, które wkrótce bardzo go polubiły.
W ten sposób Ardżuna ukrył się na dworze u króla Wiraty i nikt nie wiedział, kim był on naprawdę.
W końcu na dworze u króla Wiraty pojawił się Nakula, będąc dla tych, co go dostrzegli jasny jak słońce wyłaniające się spod chmur i udał się natychmiast do królewskich stajni, aby przyjrzeć się królewskim koniom. Gdy król Wirata dostrzegł go w swych stajniach, rzekł do swych towarzyszy: „O dworzanie, czy wiecie, skąd przybył tu ten człowiek o boskim wyglądzie? Sądząc po sposobie, w jaki ogląda me konie, musi on być ich prawdziwym znawcą. Przyprowadźcie go natychmiast przed moje oblicze, gdyż musi to być jeden z nieśmiertelnych”. Gdy Nakula stawił się przed jego obliczem, rzekł: „O królu, uczyń mnie swym nadwornym koniuszym, gdyż wiem o koniach wszystko, co można o nich wiedzieć”. Król Wirata rzekł: „O nieznajomy przybyszu, niech tak się stanie. Przyjmij ode mnie wynagrodzenie i zamieszkaj w mym pałacu, sprawując opiekę nad mymi końmi. Powiedz mi jednak, kim jesteś i skąd przybywasz?” Nakula rzekł: „O pogromco swych wrogów, mam na imię Granthika. Byłem niegdyś stajennym u króla Judhiszthiry. Końska natura nie ma przede mną tajemnic. Potrafię ujarzmić nawet najbardziej narowiste ogiery, które umiem też trenować i leczyć. Pod moją opieką żaden z ogierów nie będzie zbyt nieśmiały, a żadna z klaczy nie będzie zbyt nerwowa”. Król Wirata rzekł: „O Granthika, zostań więc mym nadwornym koniuszym i miej pod sobą wszystkich mych koniuszych i woźniców, choć jestem przekonany, że to o co mnie prosisz jest poniżej twych możliwości i ty sam masz dla mnie wygląd króla”.
I w ten to sposób Nakula znalazł schronienie na dworze u króla Wiraty i nikt nie wiedział, kim był on naprawdę.
5. Pandawowie poprzez realizację swych przybranych ról przynoszą zysk i przyjemność zarówno samym sobie jak i królowi Wiracie i jego poddanym
Judhiszthira żyjąc na dworze u króla Wiraty jako jego nadworny mistrz w grze w kości szybko stał się ulubieńcem nie tylko króla, lecz również wszystkich królewskich synów i dworzan. Znając tajemnicę kości, którą swego czasu przekazał mu bramin Brhadaśwa, bawił się grą z nimi jak przywiązanymi do sznurka ptakami. Za zgodą króla Wiraty do niego należało to, co wygrywał i dzielił to między swych braci. Bhima z kolei sprzedawał mięso i ugotowane posiłki, których król nie chciał i to, co ze sprzedaży uzyskiwał, oddawał do podziału Judhiszthirze. Również Ardżuna dzielił między braci swój dochód, który uzyskiwał ze sprzedaży używanych ubrań. Sahadewa dostarczał braciom mleka i masła, a Nakula dzielił między braci to, co otrzymał od króla w nagrodę za swe usługi. Draupadi z kolei troszczyła się o swych pięciu mężów i cieszyła się z tego, że nikt jej nie rozpoznał. Czerpiąc zysk i przyjemność z wykonywania swych przybranych ról, Pandawowie żyli szczęśliwie w ukryciu na dworze u króla Wiraty, komplementując się nawzajem i troszcząc się razem o swą żonę Draupadi.
Podczas czwartego miesiąca pobytu Pandawów u króla Wiraty w królestwie Matsja nadszedł czas na celebrowanie wielkiego festiwalu Brahmy, na który zjeżdżali się zapaśnicy z setek krajów, aby sprawdzić swą siłę na królewskim ringu. Król Wirata serdecznie witał wszystkich tych zawodników chełpiących się swą potęgą i niezrównaną siłą swych ramion, bioder i karków, z których niejeden walczył już poprzednio na królewskim ringu. Wśród nich był również potężny zapaśnik o imieniu Dżimuta, który rzucił wyzwanie wszystkim zapaśnikom, lecz żaden z nich nie śmiał stawić mu czoła. Król Wirata widząc, że wszyscy zawodnicy stracili ducha, rozkazał swemu kucharzowi, aby mocował się z Dżimutą. Bhima, choć nie palił się do walki, gdyż bał się rozpoznania, posłuchał królewskiego rozkazu, bo wiedział, że szczególnie w miejscach publicznych nie należy sprzeciwiać się królowi. Ściskając patelnię w dloni, swym tygrysim krokiem wkroczył na ring i uszczęśliwiając tym Wiratę podjął wyzwanie Dżimuty, który był potężny jak Wrtra. Dwaj zapaśnicy stanęli naprzeciw siebie jak dwa potężne słonie, obaj bezlitośni i o niespożytej sile. Bhima szarpnął ciałem Dżimuty i przyciągnął go ku sobie, rycząc przy tym jak tygrys. Uchwycił w swe dłonie jego potężne ciało, podniósł wysoko nad głowę i zawirował nim ku wielkiemu zachwytowi innych zapaśników i pozostałych obywateli Matsji. Zakręcił ciałem przeciwnika setkę razy, pozbawiając go rozumu i przytomności, po czym uderzył nim o ziemię. Widok pokonanego Dżimuty sprawił wielką radość królowi Wiracie i jego rodzinie, który z czystej przyjemności obrzucił stojącego na arenie Bhimę złotem i innym bogactwem, jakby sam był bogiem bogactwa Kuberą. I gdy Bhima pokonał w podobny sposób innych zapaśników, zdobył u króla Wiraty najwyższą łaskę. I gdy już nie było żadnego zapaśnika zdolnego do stawiania mu oporu, król Wirata rozkazał mu walczyć jak potężny lew z tygrysami i słoniami.
Podobnie jak Bhima zadowalał króla Wiratę swą kuchnią i swą siłą, tak Judhiszthira zadowalał go swą grą w kości, Ardżuna swym tańcem i pieśniami, Nakula swą troską o konie, a Sahadewa swą troską o krowy. Uszczęśliwiony ich działaniem król Wirata bogato ich wynagradzał.