Uff ...  ... > 200!

 
 
 
 
TLVP
Home
 
 
 
 
Czytelnia
Book Nook
 
 
 
 
Mahabharata 40 (po polsku)
 
 
 
 
Mahabharata 42 (po polsku)
 
 
 
 
Downloaduj
Mahabharata
w formie PDF
 
 
 
 
Mahabharata
Spis opowieści
 
 
 
 
“Good” Violence versus “Bad”
 
 
 
 
Hymny Rigwedy o stworzeniu świata
 
 
 
 
Napisz
do nas

Napisz do nas
Maha­bharata

Opowieść 41:

Kaura­wowie i Trigar­towie napadają na Matsję osłabioną przez śmierć Kiczaki


opowiada


Barbara Mikołajew­ska

 

na podstawie fragmentów Mahābharāta,

4. The Book of Virāţa,

4(47) The Cattle Raid, 24-32,

w angielskim tłumaczeniu z sanskrytu J.A.B. van Buitenen,

The University of Chicago Press.


Wydanie I internetowe (poprawione)

Copyright © 2007 by B. Mikołajewska
Wszelkie prawa zastrzeżone
Porada techniczna i edytorska: F.E.J. Linton

The Lintons’ Video Press
New Haven, CT
06511 USA


e-mail inquiries: tlvpress @ yahoo . com

 

Spis treści

 

1. Kaurawowie bezskutecznie próbują odkryć miejsce, w którym ukryli się Pandawowie

2. Kaurawowie dowiadują się o śmierci Kiczaki, zaciętego wroga ich sprzymierzeńców Trigartów i postanawiają napaść na osłabione królestwo Wiraty i uprowadzić bogate stada królewskich krów

3. Czterej Pandawowie (za wyjątkiem Ardżuny) pokonują napastującą królestwo armię Trigartów działając w obronie i w imieniu króla Wiraty

4. Król Wirata docenia bohaterskie czyny Pandawów i stawia ich wyżej od siebie jako strażników swej królewskiej władzy

5. Słowniczek Mahabharaty




Bhiszma rzekł: „O Durjodhana, tam gdzie ukrył się Judhiszthira nie ma lęku. Krowy są liczne i nie wychudzone i dają dużo mleka. Masło i twaróg są smaczne, woda zdrowa, a jadło smakowite. Smak, dotyk, zapach i dźwięki są przyjemne, a wizja pogodna. Tam wszystko nabywa właściwych mu zalet”.

(Mahābharāta, 4(47) The Cattle Raid, 27.15-20)




1. Kaurawowie bezskutecznie próbują odkryć miejsce, w którym ukryli się Pandawowie

 

Tymczasem Durjodhana i jego bracia rozesłali swych szpiegów do sąsiadujących krajów, nakazując im, aby przeszukali wszystkie wsie i miasta, próbując odkryć kryjówkę Pandawów. Ich zadanie nie zostało jednak uwieńczone sukcesem. Wrócili pełni trwogi do Hastinapury i rzekli do Durjodhany, który siedział na tronie w swym Gmachu Zgromadzeń otoczony przez swych braci i towarzyszących im Trigartów: „O królu, choć przeszukaliśmy każdy nawet najdrobniejszy kawałek ziemi, nie natrafiliśmy na żaden ślad Pandawów”.

Słysząc te wieści, Durjodhana siedział przez chwilę w ciszy zagłębiony w swych ponurych myślach, po czym rzekł: „O wierni słudzy, musicie ponownie wyruszyć na poszukiwania, gdyż trudno zbadać wszystko do końca. Spieszcie się, bo już niewiele pozostało czasu do końca trzynastego roku wygnania Pandawów, który zobowiązali się spędzić żyjąc między ludźmi, lecz ukrywając swe tożsamości. Jeżeli przed upływem tego czasu nie zostaną przez nas wykryci, wypełnią co do joty swe zobowiązanie, które na nich wymusiliśmy, skłaniając ich do gry w kości i nie będąc już dłużej zobowiązani do zaniechania zemsty, rzucą się na nas jak oślizgłe jadowite węże. Musicie więc odkryć ich kryjówkę, mając na uwadze dobro naszego królestwa i zapewnienie mu stabilności dzięki pozbyciu się rywali. Jeżeli zostaną odkryci, będą musieli udać się ponownie na wygnanie, kontrolując swój gniew i wyrzekając się swej zemsty, zmuszeni do tego przez swą własną uczciwość”.

Karna rzekł: „O Durjodhana, wyślij na poszukiwania kryjówki Pandawów sprytniejszych i wierniejszych ci szpiegów. Niech udadzą się do najgęściej zaludnionych i prosperujących zakątków świata i niech poszukują ich na różnych zgromadzeniach jak i wśród świętych mężów i żebraków. Niech szukają ich również na szlakach wędrownych, w świętych brodach, w różnych kopalniach, pustelniach i jaskiniach”.

Duhśasana rzekł do Durjodhany, który już od dawna uległ swej nikczemnej naturze: „O bracie, nie trać ducha i realizuj swój cel z właściwą ci energią i determinacją. Karna ma rację. Niech nasi szpiedzy szukają dalej, tu i tam, od kraju do kraju, robiąc to we właściwy sposób. Dotychczas nie znaleźliśmy żadnego śladu ani drogi, którą Pandawowie wybrali, ani miejsca, w którym się schowali, ani zawodu, który przybrali. Musieli przepłynąć ocean lub ukryć się gdzieś w najbardziej nieprawdopodobny sposób, choć równie dobrze mogli zostać pożarci przez dzikie zwierzęta lub pokonani przez żałość zginęli w jakiś inny sposób”.

Głos zabrał bramin Drona, który widział rzeczy takimi, jakimi są naprawdę. Rzekł: „O królu, ludzie tacy jak Pandawowie nie mogą przepaść bez wieści lub zostać pokonani. Są na to zbyt rycerscy, dalekowzroczni, poinformowani i biegli w Prawie. Kontrolują swe zmysły, są lojalni i całkowicie podporządkowani Królowi Prawa, który zna samą istotę taktyki, Prawa i Zysku, życzy im dobrze jak ojciec, szanuje głos starszych, nie łamie nigdy swego słowa i bazuje na swej uczciwości. Młodsi bracia są w pełni mu oddani tak jak i on jest im całkowicie oddany. Ten rozważny człowiek zawsze myśli o dobrze swych posłusznych mu i wiernych braci. Jestem przekonany, że będąc takimi, jak ich opisałem, nie mogli dać pokonać się śmierci i czekają gdzieś w ukryciu na poprawę swego losu. Myślcie rozsądnie i nie trwońcie na próżno czasu, gdyż nie będzie łatwo odnaleźć tych odważnych i oddanych ascezie synów Pandu, którzy wzięli swe sprawy w swoje ręce. Ze swym czystym duchem, zaletami charakteru, prawdomównością, rozwagą i uczciwością oślepią każdego swą wspaniałością. Działajmy więc dalej z tą świadomością i mając tę wiedzę szukajmy ich ponownie z pomocą braminów, szpiegów, świętych mężów i wszystkich innych, którzy posiadają odpowiednie umiejętności”.

Gdy nauczyciel Bharatów Drona skończył mówić, głos zabrał dziadek Hastinapury Bhiszma, wypowiadając słowa podyktowane przez Prawo, mające na uwadze dobro wszystkich Bharatów i Hastinapury, faworyzujące Judhiszthirę, trudne do zaakceptowania dla tych, co zeszli ze ścieżki uczciwości, lecz zrozumiałe dla tych, którzy zawsze kroczą ścieżką Prawa. Rzekł: „O Bharatowie, tak jak powiedział bramin Drona, Pandawowie są obdarzeni wszystkimi zaletami i wróżącymi pomyślność znakami i nie mogli zginąć. Są zdolni do uczenia się z doświadczeń, znają i praktykują właściwe sposoby zachowania, kierują się dobrymi przysięgami, chylą głowę przed naukami starszych i są wierni swym ślubom uczciwości i Prawdy. Zawsze dotrzymują danego słowa i idąc drogą sadhu nie mogą się załamać. Chroni ich zarówno Prawo jak i ich własne męstwo.

Potraktujmy Pandawów z mądrością a nie z wrogością. Pozwólcie mi wyjaśnić moje myśli w ich sprawie, chociaż wiem, że taktyka rozważnych jest niezrozumiała dla tych, co rozważnymi nie są. Powiem wam jednak, co myślę, bo człowiek, który podąża za wskazówkami starszyzny swego rodu i jest uczciwy, zawsze daje temu, kto pyta dobrą radę, nawet gdy jest jego wrogiem i nigdy nie udziela rad niegodziwych. Nie waha się nigdy mówić tego, co nakazuje mu jego uczciwość i mówi tak, jakby przemawiał do innych zgromadzonych sadhu nawet wówczas, gdy wie, że różni się swym zdaniem od innych.

Jestem przekonany, że w miejscu, w którym ukrył się Judhiszthira, nie ma ludzi nieuczciwych, zawistnych i wypowiadających obraźliwe słowa i każdy jest wierny swemu Prawu. Słychać tam wszędzie dźwięk modlitwy i składane liczne ofiary nigdy nie pozostają nie zakończone. Indra leje tam deszczem we właściwym czasie, ziemia rodzi bogate plony i jest wolna od wszelkiej zarazy. Ryż jest tam czysty, owoce soczyste, girlandy aromatyczne, mowa szlachetna, wiaterek przyjemny, a goście sympatyczni.

Tam gdzie ukrył się Judhiszthira nie ma lęku. Krowy są liczne i nie wychudzone i dają dużo mleka. Masło i twaróg są smaczne, woda zdrowa, a jadło smakowite. Smak, dotyk, zapach i dźwięki są przyjemne, a wizja pogodna. Tam wszystko nabywa właściwych mu zalet. Ludzie stają się ufni, w pełni nasyceni, czyści, zdrowi, przywiązani do bogów, życzliwi dla gości i wszystkich żywych istnień; hojni, pełni wigoru, zawsze oddani Prawu; wrodzy wobec tego, co nieczyste i spragnieni tego, co czyste; gotowi do składania ofiar i czynienia ślubów, a w ich mowie nie ma cienia fałszu.

Prawy Judhiszthira niewidoczny wśród prawych nie może zostać wykryty przez żadnego bramina, a tym bardziej przez pospolitego człowieka. W nim jest Prawda, upór, szczodrość, zupełny spokój, niezachwiana cierpliwość, skromność, szczęście, sława, najwyższa wspaniałość, szlachetność i uczciwość. Uważam, że ten rozważny człowiek ukrywa się w takim właśnie miejscu i nie potrafię inaczej wytłumaczyć wzniosłego toru, po którym się on porusza. O Durjodhana, jeżeli potrafisz uwierzyć mym słowom, pomyśl o działaniu, które uważasz za zbawienne i działaj szybko”.

Bramin Krypa rzekł: „O Durjodhana, posłuchaj mych słów, które są w zgodzie ze słowami Bhiszmy. W swym traktowaniu Pandawów weź pod uwagę dobro nas wszystkich. Ten kto chce przetrwać, nie powinien lekceważyć nawet najdrobniejszego wroga, a co dopiero Pandawów, którzy znają wszelkie tajniki broni. Nie trać więc czasu na szukanie Pandawów i zajmij się raczej umocnieniem swych własnych sił i sojuszów. Po upływie terminu ich wygnania i wypełnieniu swego zobowiązania Pandawowie będą pełni wigoru. Przygotuj swój skarb, swoje siły i odpowiednią taktykę, abyśmy mogli się im przeciwstawić, gdy dojdzie do wojny”.

 

2. Kaurawowie dowiadują się o śmierci Kiczaki, zaciętego wroga ich sprzymierzeńców Trigartów i postanawiają napaść na osłabione królestwo Wiraty i uprowadzić bogate stada królewskich krów

 

Mimo tych niepomyślnych wieści o Pandawach, poszukujący ich kryjówki szpiedzy przynieśli do Hastinapury wiadomość, która ucieszyła Durjodhanę i jego sprzymierzeńców Trigartów. Donieśli, że został zabity przez mściwych gandharwów pogromca Trigartów i wróg Hastinapury marszałek króla Matsji Kiczaka i że z rąk gandharwów zginęli również jego liczni bracia.

Usłyszawszy tę wiadomość obecny w Hastinapurze król Trigartów Suśarman rzekł: „O Durjodhana, zły, bezkompromisowy i okrutny Kiczaka słynący ze swej odwagi wielokrotnie napadał na mój kraj w imieniu króla Matsji i ciemiężył mój lud. Teraz, gdy ten niegodziwiec został zabity przez gandharwów, król Wirata straci cała swą dumę i inicjatywę. Napadnijmy na jego zasobne królestwo korzystając z jego słabości i ograbmy go z jego klejnotów i innego bogactwa. Odbierzmy mu jego wioski i całą ziemię i podzielmy je między siebie. Łącząc nasze siły możemy zniszczyć jego miasta i okraść go z tysięcy dorodnych krów lub po pokonaniu jego armii możemy podyktować mu korzystne dla nas pokojowe warunki i podporządkować go sobie. Po ujarzmieniu króla Wiraty będziemy mogli zamieszkiwać jego rodzącą bogate plony ziemię i wzmocnić w ten sposób siłę naszej armii”.

Karna rzekł do Durjodhany: „O królu, propozycja Suśarmana jest na czasie i w zgodzie z naszym interesem. Po co zaprzątać sobie głowę Pandawami, którzy nie mają ani majątku, ani wojska i którym brakuje męstwa. Albo zupełnie się zatracili, albo już dawno udali się do królestwa boga umarłych Jamy. Zaatakujmy królestwo Wiraty i zdobądźmy jego stada i inne bogactwo”.

Durjodhana natychmiast zaakceptował propozycję Karny i rzekł do Duhśasany, który zawsze był gotowy wypełnić jego rozkazy: „O bracie, przedyskutuj sprawę wojny z naszą starszyzną i przygotuj naszą armię do wymarszu. Niech król Suśarman wyruszy natychmiast potajemnie w kierunku królestwa Wiraty i rozpocznie grabienie stad i innych dóbr. Nasza armia dołączy do niego dzień później”.

Jak zaplanowali, tak uczynili. Król Suśarman wyruszył w kierunku południowo-zachodnim i po siedmiu dniach marszu dotarł do królestwa Wiraty, gdzie natychmiast rozpoczął grabić królewskie stada. Ósmego dnia dotarła do królestwa armia Kaurawów, prześcigając Trigartów w kradzieży.

 

3. Czterej Pandawowie (za wyjątkiem Ardżuny) pokonują napastującą królestwo armię Trigartów działając w obronie i w imieniu króla Wiraty

 

Tymczasem minął trzynasty rok wygnania Pandawów, którzy spędzili w przebraniu na służbie u króla Wiraty i w ten sposób dobiegło końca zobowiązanie Króla Prawa do zrezygnowania z zemsty na Kaurawach wymuszone na nim podczas oszukańczej gry w kości. Co więcej Król Prawa sam stał się mistrzem w grze w kości i w ten sposób przestał się obawiać tego, że Durjodhana może go ponownie sprowokować do podjęcia gry.

Pewnego dnia zanim Pandawowie zdołali opuścić dwór Wiraty i ujawnić swą prawdziwą tożsamość, prosperujące królestwo Matsji zostało zaatakowane przez armię króla Suśarmana, która zawładnęła licznymi stadami królewskich krów i próbowała uprowadzić je w kierunku własnego królestwa. Gdy król Wirata się o tym dowiedział, ruszył natychmiast przeciw wrogowi na czele swej potężnej armii. Król i królewicze ubrali swe połyskujące złotem zbroje warte swej ceny i dosiedli swych rydwanów zaprzężonych w rącze ogiery.

Król Wirata rzekł do swego ulubionego brata Śataniki: „O bracie, chcę, aby przebywający na mym dworze mój nadworny gracz Kanka, mój kucharz Ballawa, mój stajenny Granthika i mój naczelny pastuch Tantipala dołączyli do mej armii. Zadbaj więc o to, by otrzymali godne siebie rydwany ozdobione flagami, zbroję i broń. Ich ciała są potężne jak trąba króla słoni i jestem pewien, że nie odmówią udziału w wojnie”.

Gdy słońce miało się już ku zachodowi, maszerująca w bojowym nastroju armia Matsji napotkała armię Trigartów i te dwie potężne siły zderzyły się z przeraźliwym hukiem. Z ziemi unosił się kurz i zrywały się ptaki, zasłaniając widok, lecz od wypuszczanych z łuków strzał niebo rozbłyskiwało się tak jak noc rozbłyskuje się od obecności robaczków świętojańskich. Ozdobione złotem łuki naciągane przez bohaterskich łuczników splątywały się razem, upadając na ziemię. Bojowe rydwany ścierały się z bojowymi rydwanami, piechurzy z piechurami, jeźdźcy z jeźdźcami, słonie ze słoniami. Miecze uderzały miecze, włócznie zderzały się z włóczniami, pociski z pociskami, a oszczepy z oszczepami. Wszędzie było widać zawzięte głowy z rozpłatanymi wargami, szlachetne nosy bez szwanku, włosy oderwane od skóry ozdobione klejnotami i pokryte kurzem i uszy z kolczykami. Na ziemi leżały ramiona i nogi wojowników obcięte przez strzały, przypominając swym wyglądem pnie drzewa śala. I choć kurz zmoczony tryskającą krwią poddał się i opadł na ziemię, ta odrażająca i przerażająca bitwa trwała nadal w swym straszliwym rozpasaniu.

Śatanika zabijając setkę Trigartów i jego brat Wiśalaksza zabijając ich cztery setki, wdarli się w sam środek potężnej armii wroga. Krok po kroku parli wściekle do przodu, mając swych młodszych braci na swych tyłach. Król Wirata napotkał na swej drodze króla Suśarmana w jego złotym rydwanie i dwaj królowie uderzyli na siebie z impetem, rycząc jak rozjuszone byki, obsypując się nawzajem strzałami licznymi jak krople deszczu i sięgając wprawnie po swe miecze i maczugi. Król Wirata uderzył Suśarmana swymi dziesięcioma strzałami, a jego konie pięcioma strzałami, w odpowiedzi na co Suśarman uderzył go swymi pięćdziesięcioma ostrymi strzałami. W końcu armie Wiraty i Suśarmana znikły z pola widzenia w ciemnościach i kurzu.

Gdy świat zaczął tonąć w ciemnościach, obie armie wycofały się chwilowo, przestrzegając porządku rang, lecz gdy na niebie ukazał się księżyc, rozpraszając ciemności i oczyszczając noc, wrogie armie powróciły na plac bitewny, nie mając dla siebie nawzajem litości. Suśarman ruszył razem ze swymi młodszymi braćmi przeciw królowi Wiracie i otaczając go ze wszystkich stron, pochwycił go w momencie, gdy Wirata utracił swój rydwan. Podniósł go w górę jak płaczącą pannę młodą i posadziwszy go na swym rydwanie, pognał swe ogiery.

Matsjowie widząc, ze ich król dostał się do niewoli i będąc pod wściekłym atakiem Trigartów, rzucili się w panice do ucieczki. Znajdujący się wśród nich Judhiszthira rzekł do swego brata Bhimy: „O bracie, nie pozwól wrogowi na zabranie króla Wiraty do niewoli. Uwolnij go natychmiast i spłać nasz dług, który zaciągnęliśmy u niego, ukrywając się przez cały rok na jego dworze, gdzie nas przyjaźnie i dobrze traktował”. Bhima odpowiedział: „O królu, uczynię, jak każesz. Bądź z Nakulą i Sahadewą świadkiem mej odwagi. Zaraz wyrwę z ziemi potężne drzewo o mocnym pniu i z nim jak z maczugą pognam na wrogów”. Judiszthira rzekł do swego walecznego brata: „O Bhima, pozwól temu drzewu stać tak jak stało. Jak je wyrwiesz, ludzie natychmiast rozpoznają w tobie Bhimę. Użyj raczej innej broni będącej na ludzką miarę i niech nasi bracia bliźniacy strzegą twego rydwanu, podczas gdy ty sam we właściwej bitewnej formacji zajmij się ochroną króla Matsji”.

Tłumy Matsjów widząc, że Pandawowie powrócili na swych rydwanach na pole bitewne, nabrali ponownie odwagi i podążyli za nimi, kładąc pokotem żołnierzy wrogiej armii. Sam Judhiszthira swymi strzałami skosił tysiąc Trigartów, podczas gdy Bhima i Nakula zabili ich po siedem setek, a Sahadewa trzy setki. W końcu Judhiszthira pognał za Suśarmanem, zasypując go swymi strzałami. Suśarman odpowiedział wściekłym atakiem i uderzył Judhiszthirę siedmioma strzałami, a jego cztery konie czterema strzałami. Wówczas ruszył do ataku Bhima i swymi strzałami zabił konie Suśarmana jak i dwóch strażników jego tyłów oraz wyrzucił z siodła jego woźnicę, który w przerażeniu rzucił się do ucieczki. Korzystając z tego, król Wirata wyskoczył na ziemię z uprowadzającego go rydwanu Suśarmana, złapał za maczugę i sam z nowymi siłami rzucił się do boju przeciw Suśarmanowi, jakby był młodzieńcem. Widząc to Bhima zeskoczył ze swego rydwanu i uchwycił z łatwością króla Trigartów, będąc jak lew, który doścignął  małego jelenia.

Trigartowie widząc, że ich król stracił swój rydwan i dostał się do niewoli, rozpierzchli się w panicznym strachu, podczas gdy Pandawowie wzięli w posiadanie uprowadzane stada krów, aby oddać je królowi Wiracie. Ci potężni mężczyźni zawsze wierni swym ślubom, wyposażeni w swe silne ramiona, lecz trzymający się w ryzach dzięki swej skromności, spędzili szczęśliwie noc na straży przedniej armii należącej do króla Wiraty.

 

4. Król Wirata docenia bohaterskie czyny Pandawów i stawia ich wyżej od siebie jako strażników swej królewskiej władzy

 

Król Wirata pełen podziwu dla odwagi Pandawów, których prawdziwego imienia ciągle nie znał, bogato ich wynagrodził i obsypał honorami. Rzekł: „O bohaterzy, zostałem dziś uratowany dzięki waszemu męstwu i dlatego od dziś wy jesteście prawdziwymi panami Matsji”.

Judhiszthira stojąc przed Wiratą z pokornie złożonymi dłońmi, rzekł: „O królu, bądź zawsze skłonny do szlachetności i szczęśliwy. Dziękujemy za twe życzliwe słowa, ale dla nas najważniejsze jest to, że ty sam zostałeś uwolniony z niewoli”. Król Matsji, który sam był sprawiedliwym królem, rzekł: „O Kanka, pozwól, że namaszczę cię królewskim namaszczeniem, gdyż ty powinieneś być królem Matsji. Żądaj ode mnie wszystkiego, czego tylko zechcesz, gdyż sobie na to zasłużyłeś. To dzięki tobie zachowałem dziś życie, a moi wrogowie próbujący mnie okraść, są teraz w mojej władzy”.

Judhiszthira odpowiedział: „O królu, bądź zawsze skłonny do szlachetności i szczęśliwy. Dziękuje ci za twe słowa, ale to do ciebie, a nie do mnie należy królestwo, którego bezpieczeństwa wspólnie broniliśmy. Wyślij szybko gońców do swego pałacu, aby zanieśli dobrą wiadomość twej rodzinie i obwieścili wszem i wobec twoje zwycięstwo”.

Posłuszny radzie Judhiszthiry król Wirata rzekł do swych gońców: „O gońcy, udajcie się szybko do mej stolicy i ogłoście, że wygrałem bitwę. Niech przyjdą tutaj wszyscy książęta ozdobieni w klejnoty razem z muzykami i tancerkami, aby zgodnie ze zwyczajem spedzić noc na polu bitewnym”.

I zgodnie z królewskim rozkazem gońcy, którzy przybyli do stolicy wraz ze wschodzącym słońcem, ogłosili zwycięstwo króla Wiraty. Wszyscy książęta opuścili wkrótce stolicę, udając się na spotkanie ze zwycięską armią, pozostawiając ją pod opieką młodego i butnego Bhumimdżaji.


5. Słowniczek Mahabharaty