Opowieść 42:
Kaurawowie rozpoznają Ardżunę i stają w obliczu konieczności walki z nim
opowiada
Barbara Mikołajewska
na podstawie fragmentów Mahābharāta,
4. The Book of Virāţa,
4(47) The Cattle Raid, 33-47.15,
w angielskim tłumaczeniu z sanskrytu J.A.B. van Buitenen,
The University of Chicago Press.
Spis treści
Aśwatthaman rzekł: „O Durjodhana, Pandawowie zdobyli ziemię dlatego, że działali zgodnie z tym, co nakazują święte pisma, mając zawsze szacunek dla swej starszyzny bez względu na to jak bardzo była już skorumpowana. Jak będąc magnatem możesz być zadowolony z tego, że zdobyłeś królestwo dzięki okrutnej grze w kości, jakbyś był człowiekiem z pospólstwa! Jaki rozsądny człowiek chełpiłby się jak włóczęga tym, że zdobył łup dzięki oszustwu? ...
Istnieją granice, w których zarówno ludzie jak i inne żywe istoty są zdolne do zachowania spokoju i powstrzymania swego gniewu. Nie liczcie więc na to, że Pandawowie zdołają zapomnieć o znęcaniu się nad ich żoną Draupadi. Ardżuna narodził się po to, aby zniszczyć synów króla Dhritarasztry. Zakończy on cykl wendety nie pozostawiając nikogo przy życiu”.
(Mahābharāta, 4(47) The Cattle Raid, 45.5-10)
1. Ardżuna jako eunuch Brihannada zostaje woźnicą chełpliwego syna króla Wiraty Bhumimdżaji i wyrusza razem z nim samotnie przeciw armii Kaurawów
Matsjowie pod dowództwem króla Wiraty nie zdążyli jeszcze odzyskać wszystkich krów od Trigartów, gdy ich królestwo zostało napadnięte ponownie przez podążającą za Trigartami armię Kaurawów, która otoczyła wkoło sześćdziesiąt tysięcy królewskich krów i zabijając pastuchów próbowała je uprowadzić.
Nadzorca stad dosiadł w panice swego rydwanu i pognał do stolicy, gdzie w królewskim pałacu zastał jedynie młodego księcia Bhumimdżaję, pełnego buty, któremu opowiedział o plądrowaniu stad krów przez potężną armię Kaurawów. Rzekł: „O mój panie, król Wirata zostawił królestwo pod twoją opieką. Chwyć więc za broń i odbierz wrogowi to, co stanowi o dobrobycie twego królestwa. Twój ojciec wychwalał twe męstwo przed zebranymi w jego Gmachu Zgromadzeń królami. Mówił: ‘Mój syn wrodził się we mnie. Jest prawdziwym bohaterem i ostoją naszej dynastii. Po mistrzowsku włada swym łukiem i oszczepem i nigdy nie wycofuje się z walki’. Dowiedź dziś prawdziwości jego słów i odzyskaj uprowadzane przez Kaurawów krowy. Spal ich oddziały swą potęgą. Zmiażdż je, będąc jak przywódca stada słoni. Zaprzęgnij do swego rydwanu swe konie i zagraj swym wrogom na lutni swego łuku. Niech twoje ozdobione złotem strzały o ostrych ostrzach zaciemnią zarówno słońce jak i życie walczących z tobą królów. Gdy pokonasz Kaurawów tak jak Indra pokonał asurów, zdobędziesz wielką sławę i wrócisz tryumfalnie do swej stolicy. Niech mieszkańcy twego królestwa znajdą dziś w tobie swego obrońcę!”
Młody książę Bhumimdżaja przebywający w tym czasie w otoczeniu nadwornych kobiet rzekł buńczucznie: „O nadzorco królewskich krów, jeszcze dziś sam jeden ruszyłbym śladem ukradzionych krów, gdybym miał na swe usługi doświadczonego woźnicę zdolnego pokierować mym rydwanem. Mój woźnica zginął podczas wielkiej bitwy, która trwała dwadzieścia osiem dni. Jeżeli znajdziesz godnego mnie jego zastępcę, natychmiast wyruszę przeciw wrogowi mym szybkim rydwanem ozdobionym królewską flagą, wedrę się w sam środek wrogiej armii, pokonam ją odzierając ją z odwagi królewskością mego miecza i odbiorę uprowadzane krowy. Zasieję panikę w sercach Durjodhany, Karny, Bhiszmy, Krypy i Drony i jego syna Aśwatthamana, którzy widząc mą wielką odwagę, będą sami siebie pytać: ‘Czyżby walczył z nami sam Ardżuna?’ ”
Słowa Bhumimdżaji usłyszała Draupadi przebrana ciągle za pokojówkę królowej, Śairamdhri. Podeszła do księcia lękliwie i rzekła łagodnym głosem: „O królewiczu, uczyń woźnicą swego rydwanu nadwornego mistrza tańca Brihannadę, gdyż wiem, że kiedyś był on woźnicą Ardżuny i że sam Ardżuna uczył go łucznictwa. Widziałam to na własne oczy, gdy mieszkałam niegdyś na dworze Pandawów. To on powoził rydwanem Ardżuny podczas pożaru Lasu Khandawa i to dzięki jego zręczności Ardżuna mógł pokonać wszystkich mieszkańców Lasu i nasycić Ogień. Nie ma innego woźnicy, który byłby mu równy. Gdy pozwolisz mu powozić swym rydwanem, pokonasz atakującą twe królestwo armię Kaurawów i wrócisz zwycięski”.
Młody książę Bhumimdżaja rzekł do swej siostry Uttary: „O siostro, idź i przyprowadź do mnie twego nauczyciela tańca Brihannadę”.
Gdy Brihannada zobaczył Uttarę, uśmiechnął się i zapytał o powód jej wizyty. Uttara nie kryjąc swych do niego uczuć, rzekła: „O Brihannada, Kaurawowie napadli na nasz kraj i uprowadzają nasze krowy. Mój brat zamierza wyruszyć przeciw nim ze swym łukiem w dłoni i pokonać ich w samotnej, bohaterskiej walce. Jego woźnica został jednak niedawno zabity podczas bitwy i nie ma nikogo, kto dorównywałby mu jego dzielnością i zdołał powozić jego królewskim rydwanem. Gdy szukał dla siebie odpowiedniego woźnicy, pokojówka królowej wspomniała, że ty znasz się znakomicie na koniach. Proszę cię więc o to byś się zgodził na powożenie rydwanem mego brata. Jeżeli odmówisz spełnienia mej prośby, odbiorę sobie życie!”
Ardżuna ruszył pośpiesznym krokiem ku pokojom księcia, a Uttara podążała za nim jak mały słoń, który podąża za wielką słonicą.
Książę rzekł do Ardżuny: „O Brihannada, poprowadź moje konie przeciw Kaurawom, którzy napadli na nasze królestwo i uprowadzają nasze krowy”. Ardżuna odpowiedział: „O królewiczu, jakże ja, eunuch, mogę być prowadzić twój bojowy rydwan? Mogę co najwyżej dla ciebie zatańczyć i zaśpiewać”. Książę rzekł: „O Brihannada, po wygranej bitwie będziesz ponownie uczył mą piękną siostrę tańca i muzyki. Lecz teraz zaprzęgnij czym prędzej moje szlachetne konie do mojego rydwanu i prowadź je zręcznie”.
Ardżuna ciągle przebrany za eunucha chcąc rozbawić siostrę księcia i swą uczennicę Uttarę i wskazać, jak absurdalna jest prośba jej brata, dla żartu założył odwrotnie swą kosztowną kolczugę. Niezrażony tym młody książę widząc jego niezręczność, własnoręcznie ją na nim upiął i sam ubrany w swą błyszczącą jak słońce zbroję wciągnął na maszt swego rydwanu swą flagę z wizerunkiem lwa i rozkazał Brihannadzie prowadzić swe konie. Uzbrojony w kosztowne łuki i strzały ruszył na pole bitewne, mając eunucha za swego woźnicę, za którym jego siostra Uttara i zaprzyjaźnione z nią młode damy dworu z rozbawieniem krzyczały: „O Brihannada, jak już pokonasz Kaurawów prowadzonych aż tutaj przez Bhiszmę i Dronę, nie zapomnij przywieźć nam ich szat zrobionych z najlepszego jedwabiu na sukienki dla naszych lalek”. Ardżuna odpowiedział im śmiechem donośnym jak grzmot i zawołał: „O Uttara, obiecuję ci, że gdy twój brat pokona w walce wszystkich tych wielkich wojowników, przywiozę dla ciebie i twych przyjaciółek to, o co prosisz”. I z tymi słowy pognał książęcy rydwan przeciw potężnej armii Kaurawów powiewającej swymi licznymi bojowymi flagami i proporcami.
2. Bhumimdżaja przerażony widokiem armii Kaurawów próbuje uciekać, podczas gdy obserwujący jego ucieczkę Kaurawowie zaczynają podejrzewać, że jego woźnica Brihannada jest Ardżuną
Bhumimdżaja i Ardżuna nie ujechali daleko, gdy dostrzegli przed sobą potężną armię Kaurawów grzmiącą jak ocean, przypominającą swym wyglądem nieprzebyty las pełzający w przestrzeni. Unoszący się nad nią kurz oślepiał wszystkie żywe istoty i sięgał wysoko aż do nieba.
Gdy syn króla Wiraty zobaczył ten bezmierny zbrojony tłum rojący się od słoni, koni i rydwanów, mający za swych strażników Durjodhanę, Karnę, Bhiszmę, Krypę, Dronę i jego syna Aśwatthamana, włos zjeżył mu się na głowie i sparaliżowany strachem rzekł do Ardżuny: „O Brihannada, zawróć z drogi. Nie potrafię stawić czoła tej przerażającej armii prowadzonej przez tych potężnych wojowników. Rozciąga się ona w nieskończoność i nawet bogowie nie zdołaliby jej pokonać! Nie mam nadziei na to, że uda mi się przebić przez tę armię Bharatów uzbrojonych w swe przerażające łuki, rydwany, słonie i konie z jej niezliczoną liczbą piechurów i flag. Cały drżę już na sam jej widok i całkowicie tracę odwagę!”
Ardżuna nie zatrzymał jednak koni i nie zmienił kierunku ich biegu, choć młody samochwała, który od samego patrzenia stracił całą swą odwagę, dalej lamentował: „O Brihannada, zawróć z drogi! Mój ojciec ruszył przeciw Trigartom zabierając ze sobą całą armię i pozostawił mi puste królestwo. Ja nie mam wojsk. Jestem sam jeden, dziecko jeszcze bez żadnego doświadczenia. Jakże ja mogę walczyć z taką ilością doświadczonych wojowników?”
Ardżuna rzekł: „O Bhumimdżaja, twój lęk pozbawia cię rozumu i sprawia radość twoim wrogom, którzy jeszcze nawet nie rozpoczęli z nami walki. Przecież to ty sam dając wiarę słowom pokojówki królowej, rozkazałeś mi prowadzić swój rydwan przeciw całej armii Kaurawów, która jest jak sępy złaknione krwi. Zawiozłem cię tam, gdzie powiewają ich niezliczone wojenne proporce, spełniając twój rozkaz. To ty sam chwaliłeś się przed kobietami swoją męskością i nie zaprzestałeś swych przechwałek nawet wówczas, gdy wiozłem cię przeciw Kaurawom na twoim rydwanie. Dlaczego więc teraz nie chcesz z nimi walczyć? Wszyscy będą się z ciebie śmiać, jeżeli wrócisz do stolicy swego kraju nie odzyskawszy ukradzionych krów! Spróbuj zachować spokój”.
Bhumimdżaja rzekł: „O Brihannada, proszę cię, zawróć z drogi! Jestem tak przerażony, że zgadzam się na to, aby śmiały się ze mnie kobiety, a Kaurawowie ograbili Matsję z jej bogactw!” I na poparcie swych słów przerażony młodzieniec porzucił swój łuk i swą dumę, zeskoczył z rydwanu na ziemię i zaczął uciekać. Ardżuna zawołał za nim: „O Bhumimdżaja, magnackie Prawo zakazuje ucieczki przed walką. Lepiej umrzeć niż uciekać na widok wroga jak tchórz!” I wypowiedziawszy te słowa sam zeskoczył z rydwanu i ruszył w pogoń za uciekającym księciem, ścigany przez swój długi warkocz i trzepoczące się czerwone suknie eunucha.
Obserwująca ten spektakl armia Kaurawów wybuchła gromkim śmiechem. Sam Durjodhana jednakże widząc ten rączy pościg, rzekł: „O Bharatowie, zastanawiam się któż naprawdę kryje się za tym śmiesznym przebraniem eunucha, będąc jak ogień przykryty popiołem? Jest w nim coś zarówno z kobiety jak i z mężczyzny. Patrzę na ubranie eunucha, lecz widzę w nim ciało Ardżuny, jego głowę, jego kark, jego potężne ramiona, jego krok. To musi być sam Ardżuna, bo któż oprócz niego odważyłyby się wystąpić w pojedynkę przeciw całej naszej armii. W stolicy Wiraty pozostał tylko jego syn Bhumimdżaja i ruszył przeciw nam nie z odwagi, lecz ze swej młodzieńczej próżności, czyniąc z Ardżuny woźnicę swego rydwanu. Gdy zobaczył naszą zbrojną potęgę, zaczął z przerażenia uciekać, podczas gdy Ardżuna próbuje teraz go złapać i zatrzymać”. W podobny sposób myśleli też inni, lecz żaden z nich nie doszedł do ostatecznego wniosku i nie nabrał pewności.
W międzyczasie Ardżuna dogonił uciekającego księcia i złapał go za włosy. Syn Wiraty zaczął żałośnie zawodzić: „O Brihannada, nie zatrzymuj mnie. Dam ci za to sto sztuk szczerego złota i osiem iskrzących się klejnotów z berylu, rydwan ozdobiony złotym masztem zaprzężony w konie i słonie bojowe”.
W czasie gdy syn Wiraty tak lamentował, Ardżuna roześmiał się i siłą zaciągnął go z powrotem w kierunku jego rydwanu. Rzekł do młodzieńca, który ze strachu stracił swój rozum: „O Bhumimdżaja, jesteś magnatem i nie wolno ci wycofywać się z walki. Skoro jednak nie czujesz się na siłach walczyć sam jeden ze swymi wrogami, zamieńmy się miejscami. Sam poprowadź swoje konie, a ja będę zamiast ciebie walczył. Ochraniany przez moje silne ramiona wedrzyj się ze swym rydwanem w sam środek wrogiej armii pomiędzy setki rydwanów bohaterskich Kaurawów”.
Gdy wielcy wojownicy Kaurawów patrzyli na to, jak potężny mężczyzna w przebraniu eunucha zasiadł w bojowej postawie na królewskim rydwanie, zmuszając syna króla Wiraty do powrotu na pole walki i powożenia rydwanem zaczęli odczuwać coraz większy strach przed obecnością Ardżuny.
Bramin Drona rzekł: „O Bharatowie, wyraźnie wieją nie sprzyjające nam, nieprzyjemne i zmienne wiatry. Niebo zakryła szara ciemność, nad naszymi głowami gromadzą się chmury, a od strony płonącego ogniem horyzontu dochodzi wycie szakali. Konie ronią łzy, nasze proporce przestały się trzepotać na wietrze, a nasza broń sama się uruchamia. Wszystkie te znaki sugerują, że nie uda nam się uniknąć bitwy. Bądźcie gotowi, zewrzyjcie szeregi i strzeżcie pilnie ukradzionych krów, gdyż nie obędzie się bez przelewu krwi. Do walki z nami gotowi się wielki łucznik, najlepszy wśród tych co noszą broń. Choć jest sam przeciw nam wszystkim, nie da łatwo za wygraną. Zahartowany dzięki życiu w dżungli i mający za swego nauczyciela samego Indrę stał się nieprzejednany. Nawet Najwyższy Bóg Śiwa był z walki z nim zadowolony. Nie widzę wśród nas równego mu wojownika, który mógłby go pokonać”.
Karna odpowiedział: „O braminie, ty zawsze poniżasz nas, wychwalając zalety Ardżuny, podczas gdy naprawdę nie jest on wart nawet cząstki Durjodhany!”
Durjodhana rzekł: „O Karna, wygrana leży po naszej stronie, bo jeżeli ten potężny eunuch jest faktycznie Ardżuną w przebraniu, rozpoznam go i będzie musiał ponownie spędzić ze swymi braćmi trzynaście lat na wygnaniu. Jeżeli nie jest to Ardżuna, przykuję go do ziemi mymi strzałami”.
3. Ardżuna mając syna Wiraty Bhumimdżaję za swego woźnicę zbroi się do walki z Kaurawami w swój łuk Gandiwę i wyjawia przed nim swą prawdziwą tożsamość
Tymczasem Ardżuna mając niedoświadczonego w walce syna króla Wiraty za swego woźnicę, udał się w kierunku drzewa śami, które rosło niedaleko krematorium, gdzie Pandawowie ukryli swego czasu swą broń. Ardżuna rzekł: „O Bhumimdżaja, rozkazuję ci, abyś wspiął się na to bogato pokryte liśćmi drzewo śami i przyniósł mi ukryty tam łuk, gdyż twój pęknie pod naporem mojej siły i jest za krótki na rozpiętość moich ramion. Tylko potężny łuk Gandiwa, który jest wart setek tysięcy zwykłych łuków, zagwarantuje dobrobyt twego królestwa. Jest on nadzwyczajnie giętki, wysoki jak winorośl, nie do porównania z inną bronią. Jest boski, wyłożony złotem, długi i bez skazy. Naciągany potrafi wytrzymać ogromne napięcie, a jego widok jest zarazem przerażający i piękny”.
Bhumimdżaja rzekł: „O Brihannada, ludzie mówią, że na tym drzewie zostało zawieszone martwe ciało! Jestem księciem i nie wolno mi dotykać trupa. Jest niewłaściwe rozkazywać mi, abym ja, magnat wysokiego urodzenia, który zna wszelkie rytuały i złe uroki, wykonywał takie zadanie. Dlaczego chcesz, abym stał się nieczysty jak szudra i skazany na potępienie?”
Ardżuna odpowiedział: „O książę, pozbądź się swych obaw, gdyż na drzewie tym we wskazanym przeze mnie miejscu zostały ukryte boskie łuki, a nie martwo ciało. Dlaczego sądzisz, że chciałbym skłonić potomka znakomitej królewskiej dynastii, takiego jak ty do popełnienia zakazanego aktu?”
Na te uspakajające słowa Ardżuny ozdobiony złotem młody książę zeskoczył ze swego rydwanu i choć wbrew własnej chęci wdrapał się na drzewo śami. I gdy na rozkaz Ardżuny poluzował opakowanie, jego wzrok padł na Gandiwę i cztery inne potężne łuki, z których jak ze słońca emanowała boska światłość. Gdy zobaczył je rozciągnięte jak cztery wielkie węże, włos zjeżył mu się na głowie w ataku chwilowego przerażenia. Dotknął tych świetlistych i mocnych łuków i rzekł: „O Brihannada, do kogo należą te niezwykle łuki warte milionów sztuk złota, ozdobione setką złotych gałek i trzema złotymi promieniującymi słońcami, wygładzone i łatwe do uchwycenia, na tyle których połyskują złote wizerunki słoni z potężnymi kłami i sześćdziesiąt świetlików wykutych w złocie? Do kogo należą te ozdobione piórami strzały ze złotym i srebrnym wycięciem zamknięte w złotych kołczanach jak i te zrobione z miedzi i żelaza, żółte jak kurkuma, ozdobione piórami sępa o ostrych ostrzach naostrzonych na kamieniu? Do kogo należy ten czarny kołczan ze strzałami ozdobiony pięcioma tygrysami i świńskimi uszami? Do kogo należy ten długi i szeroki miecz z wizerunkami żaby na swej rękojeści schowany w pochwie zrobionej ze skóry tygrysa i czyj jest ten boski miecz o rękojeści ze złota bez najmniejszej skazy, w klarownej pochwie o czarnym kolorze ozdobionej dzwoneczkami? Czyj jest ten miecz o złotej rękojeści schowany w pochwie zrobionej z krowiej skóry i ten ze złotym uchwytem ukryty w pochwie zrobionej ze skóry bestii o pięciu pazurach, doskonały w swym rozmiarze i kształcie i czyj jest ten ciężki, miedziany miecz w pochwie ze szczerego złota? Rozkazuję ci, powiedz mi do kogo należy ta broń, której widok wprawia mnie w pełne podziwu zdumienie”.
Ardżuna odpowiedział: „O Bhumimdżaja, jest to broń pięciu braci Pandawów. Pierwszy z wymienionych przez ciebie łuków to należący do Ardżuny, sławny na cały świat łuk Gandiwa ozdobiony złotem, jego najznakomitsza broń. Brahma władał nim przez tysiąc lat, podczas gdy bogowie, danawowie i gandharwowie oddawali mu bez końca cześć. Następnie przez 503 lata władał nim Pradżapati, przez 85 lat Indra, przez 500 lat Soma, przez 100 lat Waruna, a Ardżuna będzie nim władał przez 65 lat. Wielbiony przez bogów i ludzi łuk ten zachowuje niezwykłą piękność. Drugi wymieniony przez ciebie łuk należy do Bhimy, a łuk ozdobiony iskrzącymi się świetlikami należy do Judhiszthiry. Łuk ozdobiony złotym słońcem należy do Nakuli, a ten, który wymieniłeś na końcu należy do Sahadewy”.
Młody syn króla Wiraty rzekł: „O Brihannada, broń słynnych Pandawów olśniewa mnie swym blaskiem, lecz powiedz mi gdzie się podziewają oni sami? Od czasu, gdy przegrali swe królestwo w kości, wszelki słuch po nich zaginął. Gdzie się obecnie podziewa ich żona Draupadi, która udała się razem z nim na wygnanie?”
Ardżuna odpowiedział: „O Bhumimdżaja, to ja jestem Ardżuną. Nadworny mistrz w grze w kości to Judhiszthira. Kucharz Ballawa to Bhima. Nakula ukrył się pod przebraniem nadwornego stajennego, a Sahadewa pod przebraniem nadwornego rachmistrza krów. Pokojówka królowej Śairamdhri, która przyniosła śmierć Kiczace to Draupadi”.
Bhumimdżaja odpowiedział: „O Brihannada, twe słowa brzmią pięknie, lecz uwierzę w nie dopiero wówczas, gdy potrafisz wymienić dziesięć imion, które nosi Ardżuna, które kiedyś już słyszałem”.
Ardżuna odpowiedział: „O synu króla Wiraty, dowiedz się więc, że zwą mnie Dhanamdżaja, ponieważ zdobyłem ogromne łupy, podbijając liczne kraje. Noszę też imię Widżaja, gdyż nie wycofuję się z bitwy, zanim nie pokonam wszystkich żądnych krwi wojowników. Mój bojowy rydwan ciągną białe konie w złotej uprzęży i dlatego nazywają mnie Swetawahana. Urodziłem się u stóp Himalajów pod znakiem Phalguni i dlatego nazywają mnie Phalguna. Gdy na rozkaz Indry walczyłem z asurami danawami, Indra ozdobił mą głowę diademem błyszczącym jak słońce i dlatego nazywają mnie Kiriti. Choć podczas bitwy nie jestem zdolny do popełnienia żadnych obrzydliwych uczynków, przeraża wszystkich sama moja obecność i dlatego nazywają mnie Bhibatsu (Przerażający). Potrafię naciągać mój łuk równie dobrze prawą jak i lewą ręką i dlatego nazywają mnie Sawjasaczin (Leworęczny Łucznik). Nazywają mnie też Ardżuna, gdyż barwa którą w sobie noszę jest rzadka na tej ziemi i ponieważ moje uczynki zawsze są czysto białej barwy. Bogowie i ludzie nazywają mnie Dżisznu, gdyż widzą we mnie pogromcę i syna Indry, który sam nie daje się dosięgnąć i poskromić. Mój ojciec z kolei nazwał mnie z miłości do mnie Kryszną, gdy byłem małym chłopcem o ciemnej karnacji”.
Rozpoznawszy w Brihannadzie Ardżunę, Bhumimdżaja rzekł: „O Ardżuna, niech będzie chwała dobremu losowi, że pozwala mi ujrzeć cię na własne oczy! Wybacz mi moje słowa wypowiadane w niewiedzy. Wiem doskonale, jak trudnych dokonałeś czynów. Odczuwam do ciebie wielką miłość i na twój widok cały lęk przed armią Kaurawów mnie opuścił!”
Ardżuna rzekł: „O przyjacielu, jeszcze dzisiaj odbiję krowy Kaurawom. Bądź wytrwały i rozważny i przyglądaj się temu, jak będą pokonywał atakującego wroga. Umocuj me kołczany na rydwanie i przynieś tam także ozdobiony złotem miecz. Twój dziecinny jeszcze rydwan stanie się fortecą wyposażaną w niszczycielską siłę mej woli, wał ochronny i strażnicze wieże moich ramion, ożywianą przez wiejące na wietrze proporce, grzmiącą przeraźliwym dźwiękiem naciąganej przeze cięciwy i podobnym do bicia bębna stukotem kół. Twój rydwan wypełniony moją mężnością stanie nie do pokonania”.
Bhumimdżaja odpowiedział: „O Ardżuna, wiem, że w walce jesteś nieugięty jak Wisznu lub Indra. Nie mogę jednak zrozumieć jak ty, który jesteś uosobieniem męskości mogłeś stać się eunuchem?”
Ardżuna odpowiedział: „O Bhumimdżaja, nie jestem naprawdę eunuchem. To na rozkaz mojego najstarszego brata Judhiszthiry podjąłem ślub dochowania przez rok czystości, który do końca wypełniłem”.
Bhumimdżaja odpowiedział: „O Ardżuna, teraz gdy w tobie znalazłem towarzysza broni, mogę walczyć nawet z bogami! Moje serce nie drży już dłużej ze strachu. Dowiedz się, że uczyłem się powożenia końmi u wielkich znawców koni takich jak woźnica Indy Matali. Rozkazuj mi więc, co mam uczynić”.
Ardżuna ściągnął złote bransolety ze swych przedramion i włożył je na wzmocnione jasną skórą nadgarstki, aby wydawały dźwięk podobny do bębna. Swoje długie włosy związał w ciężki węzeł i przykrył białym turbanem. Naciągnął swój łuk Gandiwę i gdy szarpnął cięciwę, rozległ się dźwięk jakby skała uderzała o skałę. Zatrzęsła się ziemia, zadął potężny wiatr, przerażone ptactwo zerwało się do lotu, zadrżały wielkie drzewa. Słysząc te dźwięki podobne do grzmotu, Kaurawowie zrozumieli, że to Ardżuna uzbrojony w swój łuk Gandiwę wsiada do bojowego rydwanu.
Ardżuna mając syna króla Wiraty za swego woźnicę okrążył pobożnie drzewo śami, gdzie leżała dotychczas ukryta broń Pandawów. Zdjął z królewskiego rydwanu zdobiący go proporzec z lwem i położył go u stóp drzewa. Wciągnął na maszt swój własny proporzec z wizerunkiem Hanumana, zrobiony przez samego Wiśwakarmana i skupił całą swą myśl na bogu ognia, prosząc go o jego łaskę, po czym rozkazał wielkiej małpie Hanumanowi, aby przybyła i siadła na proporcu. Uzbrojony w swój miecz z łukiem gotowym do strzału rozkazał księciu ruszyć w kierunku północnym, aby stawić samotnie czoła całej armii Kaurawów.
Lecz gdy zadął w swą konchę, na której dźwięk drżą wszyscy jego wrogowie, konie stanęły dęba, a przerażony młody woźnica wypuścił lejce z rąk. Ardżuna szybko opanował rozszalałe konie i po ojcowsku uściskał młodego księcia. Rzekł: „O Bhumimdżaja, opanuj swój strach. Jesteś przecież magnatem i postrachem dla swych wrogów! Już przecież nieraz słyszałeś dźwięki bojowych konch, potężnych bojowych bębnów i wrzaski bojowych słoni. Dlaczego więc przeraża cię dźwięk mojej konchy i wyglądasz tak strapiony, jakbyś był człowiekiem z pospólstwa?”
Bhumimdżaja rzekł: „O Ardżuna, to prawda, że słyszałem już dźwięki bojowych konch, grzmot bębnów i wrzask bojowych słoni. Nigdy jednak nie słyszałem dźwięków tak potężnych jak dźwięki twojej konchy i cięciwy twego łuku i nigdy nie widziałem podobnego do twojego proporca. Przyprawiają mnie one o zawrót głowy. Straciłem poczucie kierunku i cały dygoczę. Twój wielki proporzec zasłania mi widok, a dźwięk Gandiwy mnie ogłusza!”
Ardżuna rzekł: „O Bhumimdżaja, złap szybko za lejce i mocno osadź swe stopy po jednej stronie rydwanu, bo zamierzam raz jeszcze zadąć w mą konchę!”
Bhumimdżaja rzekł: „O Ardżuna, ziemia drży od dźwięku twej konchy, stukotu kół rydwanu i brzdękania cięciwy twego łuku!”
4. Bhiszma, Krypa, Drona i Aśwatthaman rozpoznają w obrońcy królewskich krów Ardżunę i ostrzegają Durjodhanę i Karnę przed skutkami walki z nim
Dźwięki konchy Ardżuny dotarły także do uszu Kaurawów. Bramin Drona rzekł: „O Bharatowie, to nikt inny, lecz sam Ardżuna przygotowuje się do walki z nami w obronie krów króla Wiraty. Nasza broń straciła swój połysk, konie straciły swego ducha, a ogień stracił swą jasność. Niczego dobrego to nie wróży. Wszystkie dzikie zwierzęta uciekają w kierunku słońca z przeraźliwym wyciem, a kruki siadają na naszych proporcach. Ten lot kierujących się na lewo ptaków ostrzega nas przed wielkim niebezpieczeństwem. Widzę, że włosy jeżą się wam na głowach, a nasza armia nie chce walczyć. Wszyscy wojownicy zlali się potem i pobladli. Odeślijmy krowy, zewrzyjmy szeregi i przygotujmy się na śmieć!”
Durjodhana rzekł: „O Bharatowie, nie upadajmy na duchu i nie poddawajmy się proroctwom bramina Drony! Przybyliśmy tutaj z całą armią, aby pokonać Matsjów i wspierać Trigartów i nie możemy się wycofywać z lęku przed atakiem Ardżuny. Skoro spieszy się on na spotkanie z nami, powinniśmy się z tego tylko cieszyć. Zgodnie z moimi wyliczeniami Pandawowie musieli stracić orientację lub paść ofiarą chciwości, gdyż nie minął jeszcze trzynasty rok ich wygnania, który powinni spędzić, ukrywając się wśród ludzi i w związku z tym odkryci przez nas będą musieli udać się ponownie na trzynaście lat wygnania! Choć dokładne określenie czasu jest zawsze przedmiotem dysputy i pozostawia margines wątpliwości, Bhiszma będzie mógł to potwierdzić, gdyż on jest w dziedzinie liczenia czasu ekspertem”.
Durjodhana kontynuował: „O Bharatowie, musimy dostarczyć wsparcia Trigartom. Umawialiśmy się z nimi, że oni pierwsi zaatakują Matsję i zawładną sporą ilością stad krów, a my podążymy zaraz za nimi. Brak wiadomości od nich sugeruje, że albo nie odnaleźli stad, albo nas zdradzili i dołączyli do Matsjów, albo zostali pokonani przez króla Matsji, który z całą swą armią ruszył przeciw nam. Przywództwo przejął jeden potężny wojownik. Kimkolwiek on jest — królem Matsji czy Ardżuną — musimy podjąć walkę, aby dotrzymać umowy z Trigartami!
Nie pozwólmy, aby nasz umysł mąciły złowróżbne znaki i naszym własnym niepokojem nie odbierajmy ducha naszej piechocie. Dla wojownika nie istnieje nic lepszego od walki i dla obrony zdobytych przez nas stad krów powinniśmy podjąć walkę, choćby nawet sam Indra lub bóg umarłych Jama stawił nam czoła.
Zignorujmy więc złowróżbne słowa bramina Drony i nie tracąc ducha przygotujmy się do obrony naszych stad. Drona zawsze darzył Ardżunę specjalnym uczuciem i wychwalając jego potęgę, próbuje nas zastraszyć. Skoncentrujmy się na naszym zadaniu i nie pozwólmy wrogowi na rozgromienie naszej armii poza granicami naszego kraju. Po co wpadać w panikę i wychwalać potęgę wroga, gdy słychać rżenie jego koni! Konie często rżą, wiatr często wieje, Indra często leje deszczem i często słychać grzmoty. Jaki związek ma to wszystko z Ardżuną? Po co z tego powodu go wychwalać? Jedynym powodem, aby tak czynić może być tylko miłość Drony do Ardżuny i jego nienawiść do nas!
Nasi nauczyciele są mądrzy, wypełnieni współczuciem i zdolni do dostrzegania zła, ale nie należy pytać ich o radę w obliczu walki z wrogiem. Niech opowiadają swe piękne opowieści w pałacach. Pozwólmy im błyszczeć tam, gdzie innym brak wiedzy o ludzkim zachowaniu i właściwym przygotowaniu posiłków. Zignorujmy jednak ich słowa, gdy tuż przed bitwą wychwalają naszego wroga i myślmy raczej o tym, jak wroga pokonać. Uformujmy szeregi i przygotujmy się do bitwy!”
Karna rzekł: „O Bharatowie, jak wy, potężni magnaci możecie ulegać przerażeniu i tracić ducha do walki! Bez względu na to, czy przyjdzie nam walczyć z królem Matsji, czy z Ardżuną, zatrzymam go mymi strzałami. To prawda, że wielki łucznik Ardżuna jest znany ze swych umiejętności władania łukiem we wszystkich trzech światach, lecz ja sam nie jestem od niego gorszy. Zabijając jeszcze dziś Ardżunę, spłacę wreszcie mój dług, który zaciągnąłem u Durjodhany”.
Bramin Krypa rzekł: „O Karna, twój złakniony krwi umysł jest zawsze gotowy do walki. Ani nie poznałeś natury rzeczy, ani nie troszczysz się o następstwa swych czynów. My bramini studiujący święte teksty rozważamy różne możliwe biegi działania i wiemy od starożytnych mędrców, że wojna jest najgorszym z wszystkich możliwych rozwiązań. Wojna prowadzona wówczas, gdy Czas do niej nie dojrzał nie przynosi żadnego pozytywnego skutku, podczas gdy odwaga pokazana we właściwym miejscu i czasie działa na rzecz dobrobytu. Mędrzec zastawia się nad tym, jakie korzyści płyną z różnych wyborów i nie ocenia potęgi czyjegoś rydwanu na podstawie chełpliwości tego, kto go zbudował.
Podejmowane walki z Ardżuną nie przyniesie nam żadnych korzyści, gdyż nie potrafimy go pokonać. On sam w pojedynkę nasycił Ogień Lasem Khandawa i przez pięć lat żył w aurze Brahmana ucząc się sztuki wojennej u samego Indry. Sam jeden porwał siostrę Kryszny Subhadrę wbrew woli Jadawów i pokonał króla gandharwów Citrasenę z całą jego armią. W pojedynkę pokonał asurów Niwatakawaków, których nawet bogowie nie potrafili pokonać. Nawet Indra nie potrafi pokonać Ardżuny.
O Karna, a jakich czynów ty dokonałeś? Wymień choć jednego króla, którego pokonałeś w samotnej walce. Paląc się do walki z Ardżuną jesteś jak ktoś, kto chce bezmyślnie gołymi rękami wyrwać wężowi jego jadowity ząb lub zamierza osiodłać spotkanego w dżungli dzikiego słonia, łudząc się, że zawiezie go do miasta. Już lepiej posmaruj swe ciało tłuszczem, przykryj je korą drzewną i rzuć się do rozpalonego ognia, który żywi się masłem, szpikiem kostnym i tłuszczem lub też zawieś sobie u szyi ciężki kamień i spróbuj przepłynąć ocean. Łudząc się, że pokonasz Ardżunę, jesteś jak młody i niedoświadczony wojownik, który stracił rozum. Jak możesz liczyć na to, że pokonasz w pojedynku tego potężnego wojownika, którego złapaliśmy w pułapkę i trzymaliśmy jak w klatce przez trzynaście lat. On jest teraz jak lew, który wyrwał się z pułapki i atakując sprawców swego nieszczęścia, nie pozostawi wśród nas nikogo żywego.
Z własnej ignorancji nastąpiliśmy na Ardżunę jak na jadowitego węża, który od dawna czeka na to, aby móc nas zaatakować. Nie spiesz się więc tak do walki z nim, gdyż nie wiem, czy starczy nam sił, nawet wówczas gdy wszyscy razem będziemy starali odeprzeć jego atak. Jesteśmy jak danawowie broniący się przed atakiem Indry”.
Syn bramina Drony Aśwatthaman rzekł: „O Karna, nie zdobyliśmy jeszcze krów Matsji i nie zagnaliśmy jeszcze stad do Hastinapury, a ty już chełpisz się swym zwycięstwem. Prawdziwy wojownik nie opowiada o swej odwadze nawet wówczas, gdy wygrał wiele bitew, zdobył wielkie łupy i podbił wiele krajów, gdyż czyniąc tak, idzie jedynie ścieżką swego Prawa i realizuje swój obowiązek. Jest jak ogień, który bez słowa gotuje posiłki lub jak słońce, które bez słowa świeci i jak ziemia, która bez słowa nosi na swej powierzchni wszystkie stojące w miejscu i poruszające się żywe istoty”.
Aśwatthaman kontynuował zwracając się do Durjodhany: „O Durjodhana, Pandawowie zdobyli ziemię dlatego, że działali zgodnie z tym, co nakazują święte pisma, mając zawsze szacunek dla swej starszyzny bez względu na to jak bardzo była już skorumpowana. Jak będąc magnatem możesz być zadowolony z tego, że zdobyłeś królestwo dzięki okrutnej grze w kości, jakbyś był człowiekiem z pospólstwa! Jaki rozsądny człowiek chełpiłby się jak włóczęga tym, że zdobył łup dzięki oszustwu? W jakim pojedynku pokonałeś Ardżunę, Nakulę i Sahadewę? Czyje bogactwo zdobyłeś z bronią w ręku? W jakiej bitwie pokonałeś Judhiszthirę i Bhimę? W jakiej wojnie zdobyłeś Indraprasthę? W jakiej bitwie wygrałeś Draupadi? Chcąc skonsumować ich bogactwo, podciąłeś ich silne korzenie, zamiast pozwolić im na to, by wydały owoce.
Istnieją granice, w których zarówno ludzie jak i inne żywe istoty są zdolne do zachowania spokoju i powstrzymania swego gniewu. Nie liczcie więc na to, że Pandawowie zdołają zapomnieć o znęcaniu się nad ich żoną Draupadi. Ardżuna narodził się po to, aby zniszczyć synów króla Dhritarasztry. Zakończy on cykl wendety, nie pozostawiając nikogo przy życiu. Nie obawia się walczyć ani z bogami, ani z gandharwami, ani z asurami i rakszasami. Podczas bitwy powali każdego, będąc jak wielki ptak Garuda powalający drzewa podczas swego lotu. Przewyższa cię w męstwie. Ze swym łukiem Gandiwą jest równy Indrze, a podczas bitwy jest równy Krysznie Wasudewie. Któż nie miałby respektu przed Ardżuną? Pokona on boską broń swą boską bronią, a ludzką broń swą ludzką bronią. Żaden człowiek mu nie dorówna.
Spróbuj stawić czoła uzbrojonemu Ardżunie w takim samym nastroju jak wtedy, gdy wyzwałeś Pandawów do gry w kości i niech Śakuni próbuje się teraz bronić, wyrzucając kości. Gandiwa nie strzela kośćmi lecz strzałami, które potrafią przebić nawet góry. Prędzej sama śmierć i podwodny ogień o kobylej głowie pozostawi po sobie żywych niedobitków niż Gandiwa Ardżuny.
Mój ociec Drona, choć zmuszony do stania po twej stronie i działania na twą rzecz, nie zaprzestał obdarzać Pandawów uczuciem. Ci, którzy znają Prawo, wiedzą, że uczeń zajmuje w sercu nauczyciela miejsce zaraz po synu i dlatego Ardżuna jest dla Drony tak drogi. Niech Drona walczy z Ardżuną, jeżeli chce. Ja sam nie chcę, bo przybyłem tutaj nie po to, by walczyć z Ardżuną lecz z królem Matsji, jeżeli zechce bronić swych krów”.
5. Za radą Bhiszmy Kaurawowie przygotowują się do walki w obronie zdobytych stad krów bez względu na to, z kim przyjdzie im walczyć
Bhiszma rzekł: „O Bharatowie, moim zdaniem, biorąc pod uwagę czas i miejsce, w którym się znaleźliśmy powinniśmy podjąć walkę z występującym przeciw nam wojownikiem bez względu na to, kim on jest. Jakiż mądry człowiek nie straciłby orientacji w obliczu konieczności walki z pięcioma potężnymi Pandawami. Każdy człowiek, nawet ten, który zna Prawo, może stracić orientację, gdy zagrożony jest jego własny interes. Niech syn Drony, Drona i Krypa wybaczą Karnie, który znając magnackie Prawo, nawoływał do walki, chcąc ponownie wzbudzić podupadającą odwagę i skupmy całą naszą uwagę na stojącym przed nami zadaniem. Nie czas na konflikt między nami teraz, gdy do walki z nami staje sam Ardżuna. Wy troje zdobyliście najwyższą wiedzę o użyciu broni. W was także mieszka moc bramińska, którą jest potęga Brahmana. To co zwykle jest rozdzielone, w was zamieszkało razem. Połączmy nasze siły i w pełnej zgodzie podejmijmy walkę z potężnym synem Indry, który staje przeciw nam w obronie krów króla Matsji, gdyż jak mówią mędrcy największym występkiem władzy jest niespełnienie obowiązku”.
Aśwatthaman rzekł: „O Bharatowie, niech wróci między nas spokój, gdyż jeżeli oczerniano Dronę, zrobiono to w gniewie”. I Durjodhana, Karna, Bhiszma i Krypa poprosili bramina Dronę o wybaczenie.
Drona rzekł: „O Bharatowie, już pierwsze słowa Bhiszmy uciszyły mój gniew. Zapomnijmy więc o sporze i spróbujmy opracować nasz wojenny plan. Sam uważam, że Ardżuna nie ujawniłby się przed nami przed upływem trzynastego roku ich wygnania i nie zaprzestanie walki zanim nie odzyska zrabowanych przez nas stad krów. Durjodhana twierdzi jednak, że nie minął jeszcze umówiony czas wygnania. Niech więc Bhiszma wyjaśni nam, czy faktycznie upłynął czas, który Pandawowie powinni spędzić ukrywając się wśród ludzi, czy też nie”.
Bhiszma rzekł: „O Bharatowie, chwile, godziny, dnie, doby, miesiące, księżycowe domy, planety, pory roku i lata są ze sobą połączone i w taki sposób obraca się Koło Czasu. Licząc prosto od momentu, w którym Pandawowie udali się na wygnanie, upłynęło trzynaście lat. Jednakże z powodu istnienia w każdym roku nadwyżki czasu i odchyleń w luminarzach, co pięć lat pojawiają się dwa dodatkowe miesiące. Wówczas, aby uznać, że upłynęło trzynaście lat, potrzeba by jeszcze dodać pięć miesięcy i 12 dni. Nie licząc tych dodatkowych miesięcy, Pandawowie ściśle wypełnili to, do czego się zobowiązali i dlatego Ardżuna jest teraz gotów z nami walczyć. Pandawowie nie zeszliby ze ścieżki Prawa. Dopełniając swego zobowiązania, dokonali bohaterskiego czynu. Lecz teraz, gdy czas ich zobowiązania się do wyrzeczenia się odwetu minął, nic ich nie powstrzyma od upominania się o to, co się im należy, bo taki jest obowiązek wojownika. Oni nie znają zawiści i nie chcą odzyskać królestwa bez względu na użyte środki. Nie próbują złapać Prawa w sidła i ani przez moment nie zejdą z wyznaczonej dla magnata ścieżki Prawa. Wybraliby raczej śmierć niż nieuczciwość. Będziemy musieli stawić czoła Ardżunie, który jest niezwyciężony”.
Koncząc swą mowę Bhiszma rzekł:„ Mając na uwadze własne dobro zróbmy to, co sadhu uznałby za uczciwe: oddajmy Pandawom ich królestwo!”
Durjodhana rzekł: „O Bhiszma, nie oddam dobrowolnie Pandawom ich królestwa. Przygotujmy się więc do wojny z nimi!”